Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
moja żona i druga kobieta- pomóżcie
Autor Wiadomość
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-04, 13:19   

Silverado
Cytat:
no i jeszcze dalej- mam zezwolić na te lawiny smsów, potajemnych spotkań i udawać że się nic nie dzieje? To nie jest tylko kwestia tego, że nam się nie ułożyło. Żona wykorzystuje zarezerwowane tylko dla małżonków słowa, gesty, czyny wzgledem innej osoby. Okłamuje lub okłamywała mnie (nie chcę ponownie opisywać bo szkoda miejsca)...

Co z tym mam zrobić? Udawać że nie widzę? Dać ciche przyzwolenie? OK, niech żyje obok, ale nie mogę się zgodzić na takie zachowania!!!!


W tym "rozdaniu" nie masz w kartach NIC .
( przedstawiasz ujemną wartość emocjonalną dla żony ,
jej koleżanka zaś - wartość "nieskończoną" )
Masz zatem 2 wyjścia :
1. poddać tę partię , odpuścić jej znajomość
( żona nie posłucha , bo niby co
powiesz że ci się nie podobają jej spotkania ?
ona ma to gdzieś )
2. blefować
( pokazać żonie ewentualne konsekwencje : starasz się o opiekę nad dziećmi , podajesz ją o alimenty )
Ryzykowne , ale zapewne czasem skuteczne rozwiązanie .
Z tym , że "zwycięstwo" może być chwilowe i pozorne .

Zatem ?
................. propozycje ?


________________________________________


Miodzio
Cytat:
Z jednej gdy się rodzice roztają ...żle to wpływa na dzieci to fakt....
z drugiej gdy rodzice postanawiają coś dalej ciagac dla dzieci....tez jest żle....


Rozstanie fizyczne jest boleśniejsze śmiem twierdzić .
Miodzio ........... " źle wpływa " to eufemizm
tak jakby napisać , że cyjanek źle wpływa na organizm

Miodzio , u was dzieci juz dorosłe ( owszem , kiedyś nie były , ale i tak starsze ) .
Im dzieci młodsze i ich wiecej tym gorzej .
Oczywiście i na starszych , a nawet w wieku 30 lat
to bedzie miało duże konsekwencje .
 
     
Tilia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-04, 14:20   

[quote="marcin74"]Moja żona po roku takiego miotania wyprowadziła się. Mija 2 miesiąc separacji i ta sytuacja jest dla mnie lepsza. Jeśli zechcesz odejść - odejdź, jeśli wrócić - wróć.

mnie też jest lepeij jak nie mieszkam z mężem. Sądowej sepracji nie mamy - daliśmy radę dogadać się co do opieki nad dziećmi i całkiem sprawnie to funkcjonuje. Jak się nawzajem ciągle nie denerwujemy, to łatwiej dojśc do porozumienia. Dzielimy się mniej więcej pół na pół, mieszkamy blisko, ale nie razem, więc dzieci nie zmieniają otoczenia. W ogóle priorytet był taki, żeby jak najmniej zmieniło się dla dzieci.
Ja jestem nawet szczęśliwa, bo to siłą rzeczy zaangażowalo wcześniej za mało zaangażowanego męża. Z tego punktu widzenia dzieci na tym wręcz zyskały, bo co im było po ojcu ciągle w pracy, albo zamkniętym w pokoju?
Dzieci same nawet powiedziały "mama się więcej uśmiecha, od kiedy nie mieszka z tatą" - to prawda, tamta nerwowa sytuacja odbijała się na dzieciach, nie tylko to, że taki wzorzec miały, ale też ja zdenerwowana wiecznie, krzyczałam na nie - jak Twoja żona.
I za to, że udało nam się w sprawie opieki tak dogadać też bardzo szanuję i podziwiam mojego męża. Na razie to rok funkcjonuje, ale nie zanosi się na żadne konflikty. Przeciwnie, jak dzieci będą samodzielnie się przemieszczać, powinno być łatwiej.
Nie bój się Silverado świetlicy, nawet przepełnionej - dzieci rosną i dają sobie radę. Moje chodzą i żyją, fajne przyjaźnie pozawierały w świetlicy. W dzisiejszych czasach, kiedy mało dzieci chodzi na podwórka, taka świetlica to skarb wręcz.
Ja mam dobrze, bo jestem niezależna finansowo. Takie poczucie też wiele daje - niech twoja żona pójdzie do pracy! Może nie będzie musiała szukać potwierdzenia własnej wartości po dziewczynach :) Samodzielność daje satysfakcję większą niŻ "odbijanie się w cudzych oczach" - może jak odzyska poczucie własnej wartości, to i Ciebie przestanie traktować jako zagrożenie dla siebie. A dziewczyny po prostu przestaie potrzebować.
Miej na uwadze to, co powiedziałam, że z oddalenia wiele rzeczy w moim mężu doceniłam. Bardzo też doceniam i szanuję go za to, że jak poproszę, to on mi zawsze pomoże w różnych domowych rzeczach :) Mogłabym ściągnąć majstra, ale ja po prostu wiem, że mąż mi dobrze życzy. Wtedy robię jakiś fajny obiad, albo deser.
Ja myślę, że mój mąż jest z tych, co właśnie kupiliby mi mieszkanie, na szczęście w naszym przypadku nie było to konieczne. Ale mam poczucie, że mogę mu ufać, że mi dobrze życzy.
Męża nie moge o to zapytać, ale wydaje mi się, że on też lepeij znosi to, że nie mieszkamy razem, skoro próby powtórnego zbliżenia nie prowadziły do niczego.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-04, 14:48   

Tilia ,
czy taki stan rzeczy jest docelowy ?
Wszystkim jest w zasadzie dobrze , wszyscy zadowoleni .
Właściwie , tak czytając to świetnie się dogadujecie .
Ja zazdroszczę - stanowicie raczej wyjątek .

Czego Tobie jeszcze brakuje ?
Czy w ogóle brakuje ? :roll:
Czy masz jeszcze jakieś niezdjęte blokady ?
Pytam , bo nie widać żeby Ci czegoś brakowało , mężowi też lepiej , dzieci mają się świetnie .
Gospodarka zyskuje , utrzymywanie dwóch lokali , wyposażenie itd.

Oczywiscie , trudno nie zauważyć , że następuje zbliżenie ,
tylko jakieś takie jakby "od niechcenia" .
 
     
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-04, 14:55   

Tilia,

co było powodem rozstania- tamta kobieta? Jak z dziećmi mieszkaja na stałe u Ciebie czy 50/50?

[ Dodano: 2014-01-04, 15:15 ]
Tilia napisał/a:
Wtedy robię jakiś fajny obiad, albo deser.
Ja myślę, że mój mąż jest z tych, co właśnie kupiliby mi mieszkanie, na szczęście w naszym przypadku nie było to konieczne. Ale mam poczucie, że mogę mu ufać, że mi dobrze życzy.
Męża nie moge o to zapytać, ale wydaje mi się, że on też lepeij znosi to, że nie mieszkamy razem, skoro próby powtórnego zbliżenia nie prowadziły do niczego.


no to jak u Was jest tak "cukierkowo" i nie ma szansy na powrót to ja u siebie w ogóle nie widzę.

Żona prawie ze mną nie rozmawia. Tyle, co o dzieci zapyta i koniec.


No i znowu pojechała :-( i jak ja mam dalej żyć?
 
     
marcin74
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-04, 15:19   

Tilia,
Niełatwo mi było żyć obok obojętnej, obcej czy momentami wręcz wrogiej ukochanej osoby. Jej z kolei niełatwo było żyć obok własnego wyrzutu sumienia. Ale sytuacja separacji, choć lepsza, nie jest przecież dobra. Wciąż żyję ze świadomości wielkiego żalu, wielkej życiowej porażki. Rozczarowania.
Nie wiem, jakie próby podjęłaś, by znowu być razem. Jeśli dobrze doczytałem, twój mąż chciałby mieć wszystko po staremu, bez komunikacji, dialogu, tak? To rzeczywiście chyba powrót donikąd... Ale mimo wszystko jakże inne jest twoje zachowanie od starań, dramatów i wysiłków innych kobiet z forum. Czy może niesłusznie Ci zarzucam zbyt łatwe poddanie się?
 
     
Tilia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-04, 15:19   

Cytat:

Oczywiscie , trudno nie zauważyć , że następuje zbliżenie ,
tylko jakieś takie jakby "od niechcenia" .
[/quote]

no nie nazwałabym tego zbliżeniem, pisałam wyżej, że to jest raczej (przynajmniej z mojej strony) coś na kształt miłości do rodzeństwa, na pewno nie małżeńskiej.
Cóż, nie będę się upierać, że mi źle :) chociaż wiadomo, nie to było celem małżeństwa, z tego punktu widzenia jest to porażka naszego małżeństwa. Ale w zasadzie nie o mnie chodzi. Byłam w podobnej sytuacji, jak żona Silverado, teraz jestem w sytuacji, któej wprowadzenie Silverado rozważa i dlatego się dzielę doświadczeniami. Zdaję sobie sprawę, że stanowimy wyjątek, ale po poczytaniu sporo na tym forum myślę, że mając dobre intencje wobec współmałżonka ma się całkiem niezłe szanse taki wyjątek stanowić. A Silverado, wydaje się, kocha żonę. Pozostaje mieć nadzieję, że ona to doceni i go uszanuje - wtedy co stoi na przeszkodzie, żeby pokojowo (nawet bez sądu) ustalili zasady? A może są jacyś katoliccy mediatorzy? Pewnie są?
 
     
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-04, 15:33   

Tilia napisał/a:
A Silverado, wydaje się, kocha żonę. Pozostaje mieć nadzieję, że ona to doceni i go uszanuje - wtedy co stoi na przeszkodzie, żeby pokojowo (nawet bez sądu) ustalili zasady? A może są jacyś katoliccy mediatorzy? Pewnie są?


Tak, Silverado mocno kocha żonę, lecz ona tego nie chce, nie docenia i Silverado nie widzi szans na jej powrót do mojego serca. A to boli i baaaardzo trudno się z tym żyje.
 
     
Tilia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-04, 15:33   

Cytat:
Ale mimo wszystko jakże inne jest twoje zachowanie od starań, dramatów i wysiłków innych kobiet z forum. Czy może niesłusznie Ci zarzucam zbyt łatwe poddanie się?


tak, plan był inny, zamiar był inny, jest porażka, nie został zrealizowany. Ale nadal są dzieci, trzeba się po porażce podnieść, otrzepać, i do roboty :) Wiadomo, że jest w człowieku żal.
Nie chcę jednak swoim żalem, swoją złością, swoim rozczarowaniem, swoją szarpaniną zatruwać dzieci. Ani szantażować męża :) Dlatego swoje starania i wysiłki, po tym, jak wobec męża okazały się bezskuteczne (pisałam o tym wyżej), skoncentrowałam na tym, żeby dzieci jak najmniej odczuły to, że mąż i ja nie możemy być razem. I wszystko zrobię, żeby z mężem się jak najlepiej dogadać w tym zakresie. mam szczęście, że on to docenia. Ale też i łatwiej to przychodzi, jak się nie żyje obok "obcej, ukochanej osoby", tylko jednak z dystansu na nią spojrzy. Jak codziennośc nie przypomina o żalu na każdym kroku, o porażce.

[ Dodano: 2014-01-04, 15:47 ]
Cytat:
co było powodem rozstania- tamta kobieta?


bezpośrednim powodem mojej wyprowadzki było drastyczne fiasko próby ponownego zbliżenia, podjętej pół roku po moim rozstaniu z nia - pisałam o tym w pierwszym moim poście.

Cytat:
Jak z dziećmi mieszkaja na stałe u Ciebie czy 50/50?


w zasadzie tak. Mieszkamy tak blisko, że w ciągu jednego dnia możemy się wymieniać. W dni powszednie mąż odwozi dzieci do szkoły, ja je odbieram i jestem z nimi. On wraca, jak już je położę spać (w jego domu) W weekendy tak trzy na jeden są u mnie, bo ja pracuję w domu, to mam trochę ciszy i samotności, a on tylko w weekend ma szansę. Ja to rozumiem i tak jest dla mnie OK. Święta na zmianę - ja wolę Wielkanoc, więc tak się już ułozyło, że BN z nim (już drugie i wszyscy żyjemy), Wielkanoc ze mną. I BARDZO się pilnuje, żeby nic na niego nie powiedzieć przy dzieciach. Wiem, że on też nie powie.

Cytat:
no to jak u Was jest tak "cukierkowo" i nie ma szansy na powrót to ja u siebie w ogóle nie widzę.


ależ nie od razu tak było! Mówię Ci, że rok już minął. Na początku było tak jak piszesz o sobie: mąż płakał w nocy, głośno... ja byłam twardsza, ale ja leczyłam depresję, a on nie. Ja uważałam, że mam dzieci i muszę się leczyć, jestem im to winna.

Cytat:
No i znowu pojechała :-( i jak ja mam dalej żyć?


ja przynajmniej nie widzę, dokąd on jeździ, jak jest sam. czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal :)
 
     
marcin74
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-04, 15:48   

Tilia napisał/a:
...że mąż i ja nie możemy być razem...

Tego nie rozumiem? To jest wasza czy twoja decyzja/konkluzja?
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-04, 15:57   

Tilia ,
ależ doceniamy "głos"
zwłaszcza kobiety ( rozumiesz , to jak kod do kipu - taki przekaz pętelki na sznureczkach )

Cytat:
Zdaję sobie sprawę, że stanowimy wyjątek, ale po poczytaniu sporo na tym forum myślę, że mając dobre intencje wobec współmałżonka ma się całkiem niezłe szanse taki wyjątek stanowić.

..................... ba :mrgreen:
ale cały problem w tym , że współmałżonek nie ma dobrych intencji ,
czyli nie wykazuje zwykle chęci do DIALOGU , czasem nawet minimalnych
jego postawa jest jawnie wroga ,
stawia żadania :
zwykle takie
zniknij z mojego życia ( i dzieci , czasem ) , płać alimenty i nie twój interes na co idą ,
dzieci są moje i tyle - ... a widzenia są

Wiem , że nie zawsze jest aż tak żle , ale bywa .

Cytat:
wtedy co stoi na przeszkodzie, żeby pokojowo (nawet bez sądu) ustalili zasady? A może są jacyś katoliccy mediatorzy? Pewnie są?

Oczywiście , że są ,
ale Ty przedstawiasz "bajkową sytuację"

Nie wiem jak żyć , ale rozwodzić było by się z Tobą "piknie" . :-P
 
     
Tilia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-04, 16:02   

marcin74 napisał/a:
Tilia napisał/a:
...że mąż i ja nie możemy być razem...

Tego nie rozumiem? To jest wasza czy twoja decyzja/konkluzja?


konkluzja. Coś w rodzaju konsekwencji niemozności znoszenia tego, o czym piszesz wyżej:
Cytat:
żyć obok obojętnej, obcej czy momentami wręcz wrogiej ukochanej osoby. Jej z kolei niełatwo było żyć obok własnego wyrzutu sumienia.

i silnych reakcji męża no i moich też, które uważałam za niszczące dla dzieci

[ Dodano: 2014-01-04, 16:11 ]
Cytat:

ale Ty przedstawiasz "bajkową sytuację"


nie no ja wiem, nie żyję na pustyni. Tylko myślę o Silverado (tylko dlatego gadam, że widzę dużo analogii z moją sytuacją) MOże jego żona ochłonie. Jak nie, to chociaż z wyrachowania będzie skłonna ustalić opiekę dzieloną - bo do pani swojej z dziećmi nie pojedzie, a jak będzie miała dzieci u siebie, bedzie jej trudniej się z nią spotykać. Albo nazwijmy to ładniej, z praktycznych względów. No i zawsze jest szansa w tym, że jak już po jednej stronie nie ma nienawiści to już jest jedna strona do przodu. Zazwyczaj obie strony się obrzucają i tyle.
No a jeśli cel jest wspólny, czyli opieka pół na pół (nawet gdy motywy inne), i znajdzie się mediator dobry, to szansa jest

Nie wiem jak żyć , ale rozwodzić było by się z Tobą "piknie" . :-P [/quote]

ależ nietypowy komplement :) no żyło się ze mną dość paskudnie. Teraz problem w tym, że ja się wcale nie chcę rozwodzić! i tak naprawdę dlatego przywędrowałam na to forum, a później znalazłam post Silverado.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-04, 16:12   

Tilia nie przedstawia żadnej bajkowej sytuacji, tylko
wybory i ustalenie pewnych zasad przez 2kę dorosłych, odpowiedzialnych ludzi.

Dziwię się, że ktoś nie może zrozumieć, że żoną/mąż się izoluje mieszkając w domu.
To reakcja obronną. Po latach odrzucania żona przez męża uczucie wygasa, taki jest fakt.
Może zostać jak w przypadku Tili jakiś szacunek, może nawet sympatia, ale to nie małżeńska miłość. Co taka zona może zrobić? Wyprowadzić się, albo mieszkać dalej, ale emocjonalnie
żyć osobno. To dość oczywiste i nie ma się co dziwić, że płacze histerie, błagania tego nie zmieniają, co najwyżej mogą wywołać agresję, albo całkowitą utratę szacunku dla męża.
Życie niestety jest brutalne, jak się warzy piwo, to trzeba je potem z godnoscia wypic
  
 
     
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-04, 16:29   

Cytat:
bezpośrednim powodem mojej wyprowadzki było drastyczne fiasko próby ponownego zbliżenia, podjętej pół roku po moim rozstaniu z nia - pisałam o tym w pierwszym moim poście.


no ale co się stało, skoro mąż płakał, chciał itp.... dlaczego się nie udało? Co on Ci takiego zrobił?

ja jestem dla dzieci, żony, kiedy chce ja się dziećmi zajmuje itp. Czego Tobie (moje żonie) brakuje? Kocham ją- o tym wie. Choć dziś jest na mnie wściekła za te szpiegowania itp..... Ale grunt to odwrócić kota ogonem- ja go zdradziłam, on mnie szpiegował. JAK MÓGŁ? I o to cała złość.

Moja żona w ogóle nawet skruchy przede mną nie okazała. Nawet nie przeprosiła za kłamstwa itp. NIC!!!!!

[ Dodano: 2014-01-04, 16:34 ]
grzegorz_ napisał/a:
Tilia nie przedstawia żadnej bajkowej sytuacji, tylko
wybory i ustalenie pewnych zasad przez 2kę dorosłych, odpowiedzialnych ludzi.

Dziwię się, że ktoś nie może zrozumieć, że żoną/mąż się izoluje mieszkając w domu.
To reakcja obronną. Po latach odrzucania żona przez męża uczucie wygasa, taki jest fakt.
Może zostać jak w przypadku Tili jakiś szacunek, może nawet sympatia, ale to nie małżeńska miłość. Co taka zona może zrobić? Wyprowadzić się, albo mieszkać dalej, ale emocjonalnie
żyć osobno. To dość oczywiste i nie ma się co dziwić, że płacze histerie, błagania tego nie zmieniają, co najwyżej mogą wywołać agresję, albo całkowitą utratę szacunku dla męża.
Życie niestety jest brutalne, jak się warzy piwo, to trzeba je potem z godnoscia wypic


no i tak właśnie jest u mnie. Wywołało agresję. Żona straciła szacunek do mnie w 100%.

[ Dodano: 2014-01-04, 16:38 ]
Cytat:
Tylko myślę o Silverado


dziękuję, że mi czas poświęcasz, Ty i inni.

To powiedz, co by Cię skłoniło do chęci poprawy sytuacji? Co mąż (ja) musiałby(m) zrobić by odzyskać żonę, by go żona na powrót pokochała?

Przegrałem życie....

[ Dodano: 2014-01-04, 16:45 ]
Tilia,

Jak możesz to odpowiedź proszę (lub na prv)- czy sądząc po Twoich doświadczeniach- moja żona mogła się w tej kobiecie zakochać, tak wiesz, jak między kochankami a nie jak rodzeństwo czy przyjaciółki? Czy powstaje intymność? Pożądanie? Czy może dojść do kontaktów fizycznych jeśli jedna strona to zadeklarowana homo a druga (jak moja żona) do tej pory hetero?

Przepraszam za tak bezpośrednie pytania.....
 
     
Tilia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-04, 16:46   

Cytat:
no ale co się stało,


pisałam powyżej. po prostu no nie mogłam się zmusić pomimo prób. To wszystko sztuczne było i tylko raniło. Przez 10 lat tak się oddalaliśmy, że się oddaliliśmy i to nie jest już małżeńska miłość.
Jak jest z Twoją żona to ja przecież nie wiem, ale tyle mogę Ci powiedzieć, że jak mój mąż płakał i prosił to tylko się wkurzałam (to zresztą też już pisałam) - brałam to za dalszy ciąg tej samej sprawy: rodzicielstwo go przerosło. OK, mnie też przerosło. Ale ja się starałam, leczyłam się, a on będzie leżał na podłodze i rozpaczał, jaki biedny? A o dzieciach znowu nie pomyśli, tylko nadal to jest moje sprawa, bo on, biedny, rozpacza? Takie sceny ranią dzieci! Jak nie dla siebie, to niech się dla dzieci ogarnie. Litości we mnie nie wzbudził, politowanie co najwyżej. I złość. Nic się tym nie uzyska. Godny szacunku jest partner, który pracuje nad sobą, a nie ten, który wisi na współmałżonku.
I myślę, że to właśnie mogło spowodować, że nie byłam w stanie "uczuciowo wrócić", chociaż, jak ciągle piszę, wiele cech w nim bardzo cenię.
O, teraz myślę - on jakby się stał jeszcze jednym dzieckiem, które ode mnie jest zależne. Takiego dziecka przecież nie da się kochać się jak partnera.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 8