Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Lonia, z wielką uwagą przeczytałam cały ten wątek.
Chciałabym zadać parę pytań - nie musisz odpowiadać, po prostu przemyśl.
Lonia napisał/a:
Tak właśnie, czuję się jak ta ofiara...
Lonia, czuję u Ciebie wielkie poczucie krzywdy. Takiej, naprawdę wielkiej. Lonia, naprawdę piszę to ze szczerego serca, bo sama podobnie zrobiłam - byłaś po pomoc u jakiegoś terapeuty? Potrafią wiele zdziałać.
Poza tym, jak poczytałam ten wątek, to słyszę w Tobie uzależnienie od męża - widzisz to w taki sposób? (niektórzy już pisali Tobie o tym).
Lonia, Twój mąż ciągle przekracza Twoje granice - widzisz to? Bo ja, taka czytająca Twoje wpisy tak to widzę. I czytam, że wcale Tobie z tym nie jest dobrze - co z tym zrobić możesz?
Lonia napisał/a:
Na dodatek wracam do tego i czytam te maile ich o tym jak to on ją kocha ,jakich zwrotów miłosnych używają, serduszka, całuski itp, na dodatek informacje o ich spotkaniach, telefonach, czaty..
Lonia - Odpowiedz sobie na pytanie: co Tobie to daje? W moim przekonaniu, umacniasz poczucie krzywdy w Tobie. Oni tego nie widzą. To TOBIE przynosi niekorzyść - warto samą siebie tak męczyć? Pomyśl.
Ja u siebie stosowałam taką zasadę - jak mnie ciągnie do głupot, chwytam za różaniec - ten ma moc!
Lonia napisał/a:
Wiem jestem beznadziejna, tak też się czuję..
Loniu, jak to czytam, to myślę, że ten kryzys strasznie stłamsił w Tobie poczucie własnej wartości.
i dalej napisałaś
Lonia napisał/a:
Czy warto aż tak cierpieć? czy warto się zadręczać? Po co?, dla kogo?
Właśnie dlatego, że nie warto tak się zadręczać - zajmij się sobą.
Byłaś na terapii?
Byłaś na krokach?
Do jakiegoś ogniska stacjonarnego chodzisz?
Na rekolekcje sycharowe jedziesz?
Co z Tobą?
Co dla SIEBIE robisz?
Zostaw męża, nie zajmuj się nim, SOBĄ SIĘ ZAJMIJ.
A męża ofiaruj Bogu. Pamiętasz? Jezu Ty się tym zajmij.
Z wiarą, z Panem, w odkrywanie siebie idź!
Zainwestuj w siebie! Teraz, nie od poniedziałku - teraz pomyśl co możesz zrobić dla siebie.
Może pasje jakieś zapomniane masz gdzieś? Lubisz szydełkować? To zrób cud bluzkę córce! Takie są teraz na czasie!
Dołączam Ciebie do mojej modlitwy - tej nigdy za wiele
Dorota22 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-18, 19:51
proszę o modlitwę 7 .10 2013 mam 4 sprawę rozwodową.
Bety [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-18, 20:51
Lonia,
po co czytasz te głupoty męża i kochanki?
potrzebne Ci to do czegos?
przeciez twój mąz jest jak po narkotyku, chcesz naprawde w tym sie "taplać"????
rusz do przodu i zrób pierwszy krok- tak jak radzą Ci tutaj inne osoby- konkretne działanie, a nie "nurzanie się" w rozmyslaniu co zrobił a czego nie zrobił mąz, i dlaczego ("co poeta miał na mysli")
Ciebie to nie męczy?
pomysl ile energii na to tracisz
nie szkoda Ci ???
porzucona_33 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-19, 11:26
Cytat:
Ja to tylko zastanawiałam się jak tych zdradzaczy nie zżerają wyrzuty sumienia?
no chyba nie, skoro nie potrafią z tym wszystkim skończyć i podjąć decyzji.
Na pewno są tacy mężczyźni, którzy mają wyrzuty sumienia. Ale wielu z nich nie ma. Wręcz przeciwnie - jest im wygodnie, to po co mają podejmować jakieś decyzje, rezygnować z ciepłego domu albo z kochanki, skoro widzą, że osoby dookoła im na to pozwalają. Moim zdaniem twój mąż nie podejmie żadnej decyzji, będzie cię zdradzał dopóki ty nie podejmiesz jakiejś decyzji. Jak nie chce skończyć z romansem, to trzeba się od niego odciąć, żyć samemu, bo nie zmusisz go żeby odprawił kochankę i pokochał ciebie.
Lonia [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-20, 20:16
GosiaH napisała
Byłaś na terapii?
odpowiadam Nie
Byłaś na krokach?
Nie
Do jakiegoś ogniska stacjonarnego chodzisz?
Nie
Na rekolekcje sycharowe jedziesz?
Nie
Co z Tobą?
chm..
Co dla SIEBIE robisz?
Nic
Zostaw męża, nie zajmuj się nim, SOBĄ SIĘ ZAJMIJ.
Postaram się
Jedyne co robię i co mi pomaga zrozumieć wiele rzeczy to to forum
Wiem źle ze mną, nie było by źle gdyby mój mąż raz zbłądził i naprawiał wszystko, a on obiecywał i robił swoje.. i to przez 4 lata
Wiem że nie powinnam mieć nad nim litości bo on nad nami nie miał,
Ale ja myślę sobie ,że to człowiek i co mam go wywalić na bruk?
na pewno nauczyło by go to dużo rzeczy,
Teraz po całej tej kolejnej wpadce nadskakuje mi i dzieciom, ale czy da się uwierzyć kłamcy i krzywdzicielowi?
Długo NIE!
Na razie modlę się na wszystkie możliwe sposoby o to aby Bóg mną pokierował
Modlitwa pomaga mi bardzo, widzę Bożą pomoc i działanie Boga na każdym kroku
Wierzę,że ON mną pokieruje, godzę się na wszystko byle by tylko odzyskać ciszę i spokój z dala od bólu,płaczu i cierpienia..
GosiaH [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-21, 06:29
Lonia napisał/a:
Co dla SIEBIE robisz?
Nic
Loniu, zobacz, że na wszystkie pytania, które były pytaniami tak naprawdę o Ciebie, odpowiadasz nie. A przecież TY jesteś ważna. Będę do znudzenia powtarzać - SOBĄ SIĘ ZAJMIJ.
Lonia napisał/a:
Jedyne co robię i co mi pomaga zrozumieć wiele rzeczy to to forum
To fakt, to jest kopalnia wiedzy, ale przede wszystkim, wsparcia.
Przyznaję, że i mi pozwoliły przetrwać pierwszy rok a potem przyszły kroki, tu, przez net i już było tylko lepiej - polecam. Może zapisałabyś się na kolejną edycję?
Lonia napisał/a:
Wiem źle ze mną, nie było by źle gdyby mój mąż raz zbłądził i naprawiał wszystko, a on obiecywał i robił swoje.. i to przez 4 lata
Wiem że nie powinnam mieć nad nim litości bo on nad nami nie miał,
Ale ja myślę sobie ,że to człowiek i co mam go wywalić na bruk?
Lonia, jak Ciebie czytam, to czuję ogromne pokłady skrzywdzenia w Tobie.
Idę zaraz biegać - zabiorę Ciebie w mojej modlitwie biegowej do Pana.
Lonia napisał/a:
Na razie modlę się na wszystkie możliwe sposoby o to aby Bóg mną pokierował
Modlitwa pomaga mi bardzo, widzę Bożą pomoc i działanie Boga na każdym kroku
Wierzę,że ON mną pokieruje, godzę się na wszystko byle by tylko odzyskać ciszę i spokój z dala od bólu,płaczu i cierpienia..
No jasne, że tak - Jezu ufam Tobie! Ty się tym zajmij!
Jak mi było ciężko tak, że życie chciałam sobie odebrać, to to http://sychar.org/jezu-ty-sie-tym-zajmij/ miałam wydrukowane i czytałam po kilka razy na dzień. Uwierzyłam Panu, że On się tym zajmie - czymkolwiek, co Mu oddaję.
Nigdy mnie nie zawiódł.
Lonia [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-31, 11:55
Witam wszystkich po dłuuugiej przerwie, co nie znaczy ,że wszystko jest Ok. Nie jest!
Mój maż nadal nie zrezygnował z niej, nie wiele brakowało spędziłby święta bez nas, na świeżym powietrzu..
Ja już nawet nie mam siły opisywać tego co się dzieje, mam dość tych jego kłamstw i oszustw, obiecuje, i nadal kłamie
Niby nic takiego po raz kolejny wydało się że spędził z nią miło czas w restauracji na obiedzie i na pytanie jak ja i dzieci mamy dojść do siebie, słyszę że on nic takiego nie robi. Powiedziałam mu,że mam dość jego oszustw i niech się wyprowadzi do niej bo ja i dzieci chcemy żyć, choćby skromnie ale w ciszy i spokoju.
zaczął się pakować ale widząc ,że nikt go nie zatrzymuje powiedział,że tu jest jego miejsce i dom i że on nas kocha i bez nas nie będzie szczęśliwy, bla bla bla
Który to już raz?
Znudziło mi się takie życie, zaczynam się zastanawiać czy on jest normalny? zdrowy psychicznie? Mówię mu jak się kogoś kocha to się go nie krzywdzi a on nas krzywdzi.
Pani też powiedziałam i jej mężowi ażeby zrobili miejsce mojemu mężowi bo nie ma chłop dachu nad głową, niech przejmie obowiązki: pranie, gotowanie, troska i opieka nad nim, kochają się niech będą szczęśliwi, a nie tam przyjemnie a tu wygodnie.Pani powiedziała,że to przyjaźń, czy jest coś takiego jak przyjaźń damsko męska w tajemnicy przed mężem czy żoną? bo według mnie NIE!
Gdyby to dotyczyło kogoś to doradziłabym kopnij w zad ale sama tego nie zrobiłam, dlaczego?
Jestem dużo spokojniejsza, jest mi już wszystko jedno jak będzie, dużo się modlę i Pan pomógł mi w uzyskaniu takiego pokoju serca
Pozdrawiam Was wszystkich
krasnobar [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-31, 14:04
Lonia napisał/a:
niech przejmie obowiązki: pranie, gotowanie, troska i opieka nad nim,
zrezygnować z tych "obowiązków" wobec niego możesz już teraz, nie czekając na to, aż ktoś inny je przejmie.......jeśli mąż nie potrafi zrezygnować z "przyjaźni", która rani rodzinę,to niech sobie sam pierze,gotuje,troszczy o siebie...........takie są konsekwencje życia w rozkroku.........wyjmij mu poduszkę spod tyłka i troszcz się o siebie..........ustal granice.............nakazać mu żyć tak, jak Ty chcesz-nie możesz, ale możesz zrezygnować z obsługiwania męża..............bez złośliwości,po prostu taka jest kolej rzeczy.......pozdrawiam i życzę mimo wszystko dobrego Nowego Roku,szymon.
bosonia [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-01, 10:13
Loniu, czy Ty mężowi gotujesz, pierzesz itp.? Czy widzisz, że on traktuje Cię jak mamuśkę, a nie jak kobietę ,żonę ?!Loniu Ty mu pomagasz w tym krzywdzeniu siebie!. Czy chcesz do końca życia być dla męża mamuśką? Zawalcz o szacunek dla siebie.
Lonia [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-02, 19:23
Każdy i każda zdradzona przechodzi przez "to" po swojemu...
Nie ma gotowej recepty, zrób tak czy tak a będzie mniej bolało...
Oczywiście,że nie godzę się na to ażeby mój mąż mnie krzywdził, stawiam sprawę jasno, nie godzę się na oszukiwanie,krzywdzenie mnie i dzieci..
Było tragicznie miedzy nami, on był w takim amoku,że nic do niego nie docierało, zachowywał się jak ktoś chory psychicznie. Teraz jest dużo lepiej , widzę, że zależy mu na nas bo wcześniej nie liczyłam się ani ja ani dzieci.
Mówię do niego,że nie wymuszam na nim żadnej decyzji, on sam decyduje, ale ja stawiam sprawę jasno, albo kończy z Panią znajomość na 100%, albo odchodzi od nas !
Wiem, wiem- usłyszałam... Co było to było to już dawno skończone. Powiedziałam ,że to jest warunek albo ja albo ona bo kontaktując się z nią ja nigdy nie dojdę do siebie. Chcesz być z nią ? odejdź i tyle!!!!!
Widział moje zachowanie ,że nie reaguję na to że on się wyprowadza ja jedyne czego chcę to spokoju, wolę chleb ze smalcem jeść jak się tak użerać! i kończyć nerwowo.
Głupio się tłumaczy,że nic złego nie robi po prostu on tylko z nią rozmawia. Dziwię się i jej i jemu bo już tyle wstydu użyli i nadal nie dali za wygraną.
Oczywiście, ze myślę teraz tylko o sobie i o dzieciach, powierzyłam wszystko Bogu, On mi pomaga na każdym kroku, uzyskałam spokój o który tak długo się modliłam.
silverado [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-05, 11:50
Lonia napisał/a:
Oczywiście,że nie godzę się na to ażeby mój mąż mnie krzywdził, stawiam sprawę jasno, nie godzę się na oszukiwanie,krzywdzenie mnie i dzieci..
no ale skoro mu to mówisz Loniu, a on i tak swoje to moim zdaniem, nie masz wyboru jak poważnie dać mu do zrozumienia że to nie żarty.
Widzisz, to ten sam schemat jak u mnie. Stawiamy granice werbalnie a małżonkowie i tak robią co chcą. Mają w nosie nasze stanowisko i nasze zdanie. To tak jak u mnie- ja zamierzam za jakiś czas postawić sprawę jasno- albo moja żona wraca do mnie, pokazuje PEŁNE zaangażowanie i tworzymy/odbudujemy szczęśliwą rodzinę albo podejmę radykalne kroki, z formalnymi włącznie. Ja nie dam rady tak zyć.
Nie wiem jaka jest Twoja sytuacja- czy mąż wyprowadziłby się gdybyś mu nakazała (moja żona oczywiście: nie ma takiej opcji)? A Ty miałabyś gdzie się udać z dziećmi? Finanse? Wiem, że to nie jest łatwe. Ale nie można tolerować ze względu na swoją godność takiego braku szacunku dla małżonka, dzieci i świętości rodziny. Jeżeli ktoś tego nie rozumie to trudno. Ja długo żyłem z myślą, iz jestem od żony uzależniony. Czas pomysleć o sobie. nawet jeśli będzie to dla nas oznaczało rozstanie (choćby nieformalne, na jakiś czas- by zrozumiała). Może i u Ciebie to podziała?
ALe decyzji dokonaj sama bo ja sam błądzę w ciemnościach i mogę sam na manowce Cię wyprowadzić. Takie wolne przemyślenia bo sytuacja analogiczna.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.