Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2013-12-29, 15:13 Dyskusja o wyższości morderstwa nad łamaniem Sakramentu
Wczoraj rozpoczęłam dyskusję z dalszą osobą z rodziny, która wie o moim podejściu do małżeństwa i Sakramentu, wie ode mnie o istnieniu takich ludzi i postaw, jakie opisuje Sychar. I szanuje to.
Jest to moja kuzynka, osoba wierząca, choć moim zdaniem nieco uwikłana w liberalny przekaz współczesnych mediów.
Otóż kilka dni temu kuzynka rozmawiała ze znajomym, którego porzuciła żona. Został sam z małym dzieckiem, rozwód.
Ten rozwodnik próbuje teraz powoli budować i układać sobie życie. Stara się robić jak najlepiej umie - dla dziecka. I jeśli będzie próbował znaleźć nową towarzyszkę życia, która mogłaby zastąpić dziecku matkę, to trzeba przyjąć, że będzie wykluczony z możliwości życia pełnią sakramentów w Kościele.
Pomijam tu kwestię, że może starać się o to słynne unieważnienie małżeństwa.
Pomijam fakt, że jest w dylemacie: wychowywać małe dziecko jako samotny ojciec ale wg. twardych bożych przykazań, czy zbudować dziecku doczesną namiastkę rodziny za cenę ... no właśnie..
Nie chodzi mi o ten straszny dylemat, który jest tu przecież udziałem wielu forumowiczów. I przez to wcale nie jest mniej straszny.
Chodzi mi o konkretny argument wysunięty przez kuzynkę.
Brzmi on tak:
Skoro Kościół dopuszcza rozgrzeszenie z winy takiej jak zabicie człowieka, to dlaczego nie jest możliwe, aby ten ojciec otrzymał rozgrzeszenie i mógł żyć w łasce? Przecież to ona odeszła od niego, on jest porzucony. Czy to jest większa wina niż zamordować człowieka?
Tak właśnie dokładnie zostało postawione pytanie.
Czy wykroczenie przeciw 5 przykazaniu jest czymś innym niż łamanie Sakramentu w takiej sytuacji, i dlaczego?
Nie bardzo poradziłam sobie z odpowiedzią. W zasadzie cały czas jestem skołowana tym pytaniem.
Początkowo powiedziałam, że przede wszystkim warunkiem rozgrzeszenia jest żal za grzech i postanowienie, że go się więcej nie popełni. Morderca zostanie rozgrzeszony jeśli szczerze postanowi nigdy już tego nie zrobić.
Jeśli rozwodnik żyjący z nową partnerką chciałby się szczerze wyspowiadać z grzechu, to musiałby też szczerze postanowić, że po odejściu od konfesjonału będzie żył z partnerką w "białym małżeństwie", w celibacie. Wtedy otrzyma rozgrzeszenie.
Bo są trzy drogi życiowe które możemy obrać zgodnie z przykazaniami Bożymi:
1. małżeństwo
2. kapłaństwo
3. celibat.
Ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała mojego adwersarza.
Wciąż pada pytanie: dlaczego tak łatwo odpuszcza się tak ciężkie grzechy jak morderstwo, a ciągle łamanie Sakramentu jest czymś co się nie da odpuścić i już
W międzyczasie wysłuchiwałam też liberalnych ciągot, np.
"Och, łaskawe spojrzenie Kościoła na morderców zapewne wiąże się z tym, że przecież kiedyś było tyle wojen, mord był czymś bardziej obecnym w życiu niż dziś. No i teraz Kościół powinien się dalej zmieniać.." itp. brednie pt. dopasujmy sobie do siebie te niewygodne i starodawne nakazy, bo nam tak ciężko!
Oczywiście ten argument jest absurdalny, bo słów Jezusa i Ewangelii nie da się zmienić. A ich wypełnianie zawsze będzie dla nas po prostu bardzo, lub skrajnie TRUDNE i o to właśnie chodzi, a nie o ułatwianie. No ale to oczywistość taka, że szkoda czasu.
Sądzę, że wiele jeszcze rozmów ciekawych mnie czeka i chciałabym spróbować przekazać tej kuzynce także to, że krzyż może być drogą do zbawienia. Że taki krzyż to właściwie "otwarta droga do nieba" i błogosławieństwo, choć po ludzku i po światowemu to zupełnie głupio brzmi - ale to nie chodzi o to życie tylko o tamto
Gdyby jednak komukolwiek z Was takie postawienie sprawy z jakim się spotkałam nasunęło na myśl jakieś przemyślenia, to będę wdzięczna jeśli zechce się nimi tutaj podzielić.
juana [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-29, 16:11
krawedz akurat dzis sluchalam konferencji, ktora odpowiada na ten problem. Jesus spotykajac grzesznikow nice mowil im: bracie ty to masz przechlapane, ze CIE zona zostawila, to nice twoja wina, zes pozostwawiony Sam sobie spotkal bratnia dusze I podazyl za glosem serca,poplatane masz zycie, szkoda mi ciebie~nie bij kochanki, nice pal I rob co chcesz...
W Biblii znajdujemy inne slow a do grzesznikow: oszustow, cudzoloznikow, mordercow, katow: zaluj za grzechy, idz I nice grzesz wiecej. A ci, ktorzy przysiegali cos Bogu na zawsze musza jej dochowac. Nie ma odwrotu,Jak dales slow, to nice mozesz go cognac, bierzesz odpowiedzialnosc na Cale zycie.
bosonia [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-29, 19:58
Jeżeli ten, kto jest opuszczony przez współmałżonka zwiąże się z kimś ,to przecież zrobi to samo ,co tamten ,tylko trochę później... Jeśli chodzi o dzieci, to dla mnie fundowanie dziecku nowej mamusi, czy tatusia, nie wchodzi w grę. Nie wyobrażam sobie po prostu tego. Ale to temat- rzeka, bo każdy chyba chciałby mieć kogoś z kim będzie dzielił tą całą codzienność ,żeby się razem zestarzeć.. Nie wiem ,czy dzieciom jest potrzebne takie życie, tata z panią, mama z panem, a gdzie tu dobro dzieci... Ja zawsze miałam takie zasady i dlatego dla mnie dalej jest szokiem to,co zrobił mój mąż.
K_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-31, 12:04
Cytat:
Skoro Kościół dopuszcza rozgrzeszenie z winy takiej jak zabicie człowieka, to dlaczego nie jest możliwe, aby ten ojciec otrzymał rozgrzeszenie i mógł żyć w łasce? Przecież to ona odeszła od niego, on jest porzucony. Czy to jest większa wina niż zamordować człowieka?
Tak właśnie dokładnie zostało postawione pytanie.
Gdyby morderca nie żałował i nie zamierzał się poprawić, tylko planował zabijać, uznając, że to w porządku, bo nie spełniłby warunku dobrej spowiedzi - postanowienia poprawy.
Gdyby ten człowiek, o którym piszesz, postanowił się poprawić (spełnił warunek dobrej spowiedzi) i nie utrzymywać stosunków z kobietą, która nie jest jego żoną, przecież uzyskałby rozgrzeszenie.
Nie kryterium ciężaru grzechu i dywagacji na ten temat ma tu znaczenie. Zresztą jak ktoś to pisał: "czy ma znaczenie czy zabije Cię jedna strzała, czy 10 strzał, na skutek grzechu śmiertelnego jesteś tak samo martwy".
BTW: nie liczyłabym, że nawet mając słuszne argumenty kogoś przekonasz. Dyskusja najczęściej zacietrzewia obydwie strony, jedynie umacniając w słuszności własnych poglądów. Warto dobrze rozumieć swoje własne poglądy i umieć je wyjaśnić, jeśli ktoś szuka wiedzy. Ale często (nie zawsze) burzliwe dysputy nie mają sensu, w odróżnieniu od świadectwa życia.
[/quote]
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-31, 20:15
A ja uważam , że ten problem , pytanie
to jednak POWAŻNE WYZWANIE ,
na polu wiary , moralności , intelektu .
I to raczej dla teologów bardziej i to nie byle jakich .
Chodzi miedzy innymi o sakramentalność małżeństwa .
Na przestrzeni wieków kształtowała się ta sprawa , do dzisiaj .
Ostatnim ważnym aktem było wprowadzenie instytucji separacji .
Cytat:
Jeśli rozwodnik żyjący z nową partnerką chciałby się szczerze wyspowiadać z grzechu, to musiałby też szczerze postanowić, że po odejściu od konfesjonału będzie żył z partnerką w "białym małżeństwie", w celibacie. Wtedy otrzyma rozgrzeszenie.
Niestety , wydaje mi się
z tego co wiem ,
że taka deklaracja życia w białym małżeństwie ( i nawet przestrzegania w 100 % zobowiązania )
też będzie łamaniem przysięgi małżeńskiej .
Nawet nie mieszkanie razem , ale związek uczuciowy ,
więź emocjonalna na kształt małżeńskiej ,
też chyba odpada .
Samo niewspółżycie raczej nie wystarczy .
Idac dalej tym tokiem rozumowania ,
w zasadzie wszyscy i na okrągło
łamiemy przysięgę małżeńską ,
w związkach "czynnych" także .
Zawsze można lepiej przecież wypełniać słowa przysięgi .
Ja myślę , że gdyby TERAZ , drugi raz
ktoś z nas stał przy ołtarzu
to tak bezmyślnie nie klepał by trzy po trzy .
( piszę żartobliwie , ale sens chyba jasny )
Kuzynka myśli w kategoriach ludzkich ,
tak też potraktowała małżeństwo .
Nie jako coś świętego , czego w zasadzie może sami do końca nie rozumiemy .
.............. Kuzynka jak kuzynka , ale kuzyn - to by dopiero nie zrozumiał .
Bo tak literalnie biorąc ,
to jak i to i to grzech
Proszę zwrócić uwagę na liczność przekładów ,
a i sens jakby zupełnie inny .
Ja się nie dziwię Żydom ,
że lubili konkrety
i skodyfikowali wszystko szczegółowo .
Odtąd grzech , ale dotąd jeszcze nie .
Taka paskudna ludzka natura .
krawędź nadziei [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-31, 21:46
mare1966 napisał/a:
Niestety , wydaje mi się
z tego co wiem ,
że taka deklaracja życia w białym małżeństwie ( i nawet przestrzegania w 100 % zobowiązania )
też będzie łamaniem przysięgi małżeńskiej .
Nawet nie mieszkanie razem , ale związek uczuciowy ,
więź emocjonalna na kształt małżeńskiej ,
też chyba odpada .
Samo niewspółżycie raczej nie wystarczy .
Oczywiście, teraz widzę, że popełniłam błąd pisząc tamte słowa o białym małżeństwie.
Już jedna osoba napisała mi to także na pw. Dzięki!
Białe małżeństwo chyba istotnie nie istnieje (może raczej istniało w czasach, gdy decydowano się na związek cywilny z obywatelem zza żelaznej kurtyny w celu uzyskania paszportu - a potem się ten związek szybko "kasowało"..).
Mieszkanie i wspieranie się wzajemne z osobą przeciwnej płci, w roli "męża" czy "żony" - to też łamanie przysięgi.
Zatem prostuję: oczywiście że ten ojciec powinien w celu rozgrzeszenia postanowić samotnie wychowywać córeczkę.
Czyli Bóg żąda od nas czegoś, co nam się wydaje po ludzku niemożliwe, w dodatku niezawinione i niesprawiedliwe, a także niesłuszne i głupie i krzywdzące.
Po ludzku. A po bożemu - mamy zacisnąć zęby i zaufać Jemu.
"Tylko" dlatego, że osiem czy dziesięć lat wcześniej powiedziało się drżącym głosem "Tak", niewiele z tego wszystkiego rozumiejąc.
Co do dylematu postawionego mi przez kuzynkę - może i teolog by z tego rozwinął traktat. Ja prosty człowiek czuję, że to nieuczciwe: zestawiać zabójstwo z łamaniem przysięgi danej uroczyście przed Bogiem. Co w tym nieuczciwego nie umiem niestety wyłożyć. Czuję.
Kiepski argument.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-31, 22:44
Cytat:
"Tylko" dlatego, że osiem czy dziesięć lat wcześniej powiedziało się drżącym głosem "Tak", niewiele z tego wszystkiego rozumiejąc.
No to kłania się , albo i nie
WADA ZGODY MAŁZEŃSKIEJ .
Kolejny problem - czyli POZIOM ŚWIADOMOŚCI , a raczej nieświadomości .
Małżeństwo jest jak umowa kredytowa .
Dostajesz małżonka , nie wiadomo jakiego i na jak długo .
Odsetki są niewiadome , a czas spłaty ......... do .... śmierci .
........
oaza [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-01, 16:55
krawędź nadziei napisał/a:
Białe małżeństwo chyba istotnie nie istnieje (może raczej istniało w czasach, gdy decydowano się na związek cywilny z obywatelem zza żelaznej kurtyny w celu uzyskania paszportu - a potem się ten związek szybko "kasowało"..).
Mieszkanie i wspieranie się wzajemne z osobą przeciwnej płci, w roli "męża" czy "żony" - to też łamanie przysięgi.
Białe małżeństwo chyba istotnie nie istnieje (może raczej istniało w czasach, gdy decydowano się na związek cywilny z obywatelem zza żelaznej kurtyny w celu uzyskania paszportu - a potem się ten związek szybko "kasowało"..).
Mieszkanie i wspieranie się wzajemne z osobą przeciwnej płci, w roli "męża" czy "żony" - to też łamanie przysięgi.
Wybaczcie Forumowicze, ale dla mnie to antyświadectwo.
Chociaż, nie powiem, podoba mi się ten pan, co śpi w drugim pokoju u pani Magdy i się nią opiekuje....zawsze może przykręcić półkę i zrobić zakupy... - chyba nawet nie współżyli ze sobą na sposób małżeński od początku bycia razem... tak sądzę.
Taki ochroniarz w drugim pokoju, hmmm... miło, zawsze można na kawkę zawołać (pani Magda opowiada o tym), bo jest blisko - nie potępiam ich ABSOLUTNIE, ale ogólnie dla mnie takie związki są tak przygnębiające, więc są antyświadectwem DLA MNIE - wiem - są ludzie nie stworzeni do bycia samemu... Rozumiem i dlatego z tych związków - pani Magda z panem ochroniarzem - bez współżycia od początku zrobili na mnie ogromne wrażenie. Nie ukrywam, że mąż to jedyny męzczyzna w moim życiu, może dlatego nie lubię, gdy się ktoś załamuje, bo sama się boję załamania?? Słaby człowiek jestem, ale unikam okazji do spotkań we dwoje z innymi mężczyznami, cudzymi mężami, czy wolnymi - no, trudno, trzeba tak żyć. Przysięgałam dwadzieścia lat temu - Pana Boga brałam na świadka, więc sami rozumiecie - trzeba sobie radzić, a ciężko jest coraz bardziej, bo młodość odchodzi w dal...... człowiek słabnie psychicznie i fizycznie
Takie zwierzenia na forum, bo pomału się żegnam z forum, ale nie z powodów nowego związku cywilnego - choć wizja pobożnego ochroniarza jest kusząca - mój mąż od 11 lat zmusza do rozwodu moją rodzinę (i tyleż samo lat nie przyjmuje Pana Jezusa w Komunii Świętej), to ponad siły mówić NIE, ale mówi NIE cała moja rodzina NIE DLA ROZWODU i dlatego kocham ich za to, że mają tak silne poglądy!
(Męża rodzina to rodzina rozwodników, tragiczna rodzina, bez Boga ŻYWEGO, bardzo smutnie, tragicznie rodzina - modlę się o nawrócenie tej rodziny w wielu pokoleniach - mam wrażenie, że tam był okultyzm, i dlatego są zniewoleni plagą rozwodów - NIE DOWIEM SIĘ TEGO na tym świecie).
Pozdrawiam w Nowym Roku - bądźcie silni i nie dawajcie się złemu - spowiedź, spowiedź, i jeszcze raz spowiedź Was orzeźwi... I Sam Pan Jezus w Komunii świętej - On jest Bogiem.
Orsz [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-01, 19:00
Ten program to jakiś skandalik. Konsumujcie, konsumujcie, bardzo wymowne. Pornograficzne chlebki.
Warto spróbować przeczytać FAMILIARIS CONSORTIO. Punkty 82-84. Ja przejżałem i mam takie reflekcje.
Jest tam coś na temat możliwości przyjmowania Eucharystii, przy wyrzeczeniu się życia przysługującego małżonkom. Czy to tylko seks, czy także przytulanie i spanie w jednym łożu? Śmiem twierdzić że to też. Zdrada emocjonalna, nieprawdaż ?
Ponadto są słowa o trwaniu w gotowości na powrót do jedyneg, prawowitego małżonka. Więc ktoś kto chce tak sobie żyć w białym małżeństwie nie może być pewien dnia, ani godziny. Przyjdzie prawowity małżonek z kwiatami i do do tego wysmarowanego mąką patnera życiowego (tak było w programi) powie WON! Przedstawiam to obrazowo, więc prosze mi nie zarzucać, ze upraszczam proces pojednania.
Widzę że odchodzi niezłe naciągactwo nauczania do zapotrzebowania społecznego.
oaza [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-01, 22:49
Orsz, zaproponowałeś przeczytanie "Familiaris Consortio"Jana Pawła II(powstało po Synodzie Biskupów 25-26.10.1980 r),podejrzewam ,że masz na myśli ten fragment:
"Pojednanie w sakramencie pokuty - które otworzyłoby drogę do Komunii eucharystycznej - może być dostępne jedynie dla tych, którzy żałując, że naruszyli znak Przymierza i wierności Chrystusowi, są szczerze gotowi na taką formę życia, która nie stoi w sprzeczności z nierozerwalnością małżeństwa. Oznacza to konkretnie, że gdy mężczyzna i kobieta, którzy dla ważnych powodów - jak na przykład wychowanie dzieci - nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się, „postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom."FC 84
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-01, 23:25
oaza napisał/a:
Oznacza to konkretnie, że gdy mężczyzna i kobieta, którzy dla ważnych powodów - jak na przykład wychowanie dzieci
I to jest właśnie kruczek manipulacyjny. Czy w pierwszym prawowitym sakramentalnym małżeństwie nie było dzieci?
Wychodzi jakieś zasłanianie się dziećmi.
Oni są ze sobą nie ze względu na dzieci, ale są ze sobą, bo się kochają.
Po co te kłamstwa o dzieciach? Bo jeśli piszemy już koniecznie o dzieciach, to napiszmy o wszystkich dzieciach - a nie tylko o nowych dzieciach.
Dzieci są i tu, i tu i po co pisać o dzieciach - przecież nie są ze sobą ze względu na dzieci, tylko ze względu na to, że znaleźli nową (lub tylko inną) miłość (ludzką).
Mało to jest ludzi mających dzieci z rokiem różnicy - u żony, u kochanki (znam takich kilkoro przypadków) i wtedy nawet nie można mówić o nowych dzieciach, skoro są prawie równolatkami.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-01, 23:34
Niestety ,
czuję tak samo jak Orsz .
Orsz mówi o 100% wypełnieniu przysięgi
( miłość , wierność i uczciwość i że do końca ) .
Ale , czy można dotrzymać przysięgi w 70 , 80 % ?
Cytat:
Orsz, zaproponowałeś przeczytanie "Familiaris Consortio"Jana Pawła II(powstało po Synodzie Biskupów 25-26.10.1980 r),podejrzewam ,że masz na myśli ten fragment:
"Pojednanie w sakramencie pokuty - które otworzyłoby drogę do Komunii eucharystycznej - może być dostępne jedynie dla tych, którzy żałując, że naruszyli znak Przymierza i wierności Chrystusowi, są szczerze gotowi na [b]taką formę życia, która nie stoi w sprzeczności z nierozerwalnością małżeństwa[/b]. Oznacza to konkretnie, że gdy mężczyzna i kobieta, którzy dla ważnych powodów - jak na przykład wychowanie dzieci - nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się, „postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom."FC 84
Dla mnie taka forma życia niestety wyraźnie STOI w sprzeczności z nierozerwalnością małżeństwa .
Orsz , napisał praktycznie .
A co jak NIESTETY małżonek się nawróci i zechce NIESTETY wrócić .
Wychowanie dzieci czy inne "ważne" powody LUDZKIE
uprawniają nas do : "no niby nierozerwalne , ALE ........"
A zodośćuczunieniem ma być brak współżycia .
No to skomplikujmy jeszcze sprawę .
Osoby z przyczyn powiedzmy słabości psychicznej ( czyli naturalnych potrzeb emocjonalnych )
wchodzą w relacje małżeńskopodobne ( emocjonalne , bez seksu - deklarując białe małżeństwo ) .
Godzi to w nierozerwalność czy nie ?
Czy ta swego rodzaju "furtka ucieczki"
dotyczy tylko tych JUŻ ZYJACYCH W NIESAKRAMENTALNYCH ZWIĄZKACH
( nawrócenie nastąpiło w tym okresie )
czy ZAMIERZAJĄCYCH ŻYĆ W NIESAKRAMENTALNYCH ZWIĄZKACH .
( wchodzą w nie już z myślą o białym małżeństwie )
To pierwsze - jawi się jako swego rodzaju AMNESTIA .
( dla tych drugich gorzej , amnestia nie działa chyba WPRZÓD )
Jakby to niesprawiedliwe , nie ?
A weźmy innych :
Wejdą w związek niesakramentalny , zrobią sobie dziecko ,
a potem dla jego dobra ........... najlepiej jak najpóźniej , tak koło 70-siątki .... 75 ( ? ),
deklarują białe małżeństwo ) i będzie ok ?
Celowo pominąłem powien aspekt zagadnienia ,
czyniąc rozważanie typowo ludzkie ,
mając na uwadze ludzką sprawiedliwość .
( zapraszam do rozwinięcia i na tym polu , boskim powiedzmy )
Czy rozliczani będziemy przez Boga
z czynu czy z intencji ?
Trwać można :
1. z powodu , takie są wymogi wiary
2. powiedzmy miłości do Boga
3. miłości do małżonka
Ad 3 . Raczej przypadki wyjatkowe i "świeże" .
Z reguły małżonek ma nas w głębokim poważaniu ,
ułozył sobie życie i kontakt z nim jest żaden .
Ad2 . Cóż , w duszę nie zaglądam , kazdy sobie odpowie .
Ad 1 . Mam nadzieję , że to wystarczy .
Zwykle , ciut tego , ciut tamtego .
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-02, 11:05
Mare, oprócz miłości do Stwórcy i do małżonka jest też poważne potraktowanie przysięgi małżeńskiej. Cytat z milujciesie.org/RuchWiernychSerc
"zapraszamy do RWS wszystkich małżonków sakramentalnych, którzy poważnie traktują zawarty w dniu ślubu Sakrament Małżeństwa i decydują się żyć w wierności i czystości aż do śmierci."
krawędź nadziei napisał/a:
Co do dylematu postawionego mi przez kuzynkę - może i teolog by z tego rozwinął traktat. Ja prosty człowiek czuję, że to nieuczciwe: zestawiać zabójstwo z łamaniem przysięgi danej uroczyście przed Bogiem. Co w tym nieuczciwego nie umiem niestety wyłożyć. Czuję.
Kiepski argument.
Dobrze, że nie ciągniesz tego dalej.
Zacytujmy słowa Sługi Bożego Arcybiskupa Fultona J. Sheen
"Mówi się, że jeśli młodzi ludzie poznają złe skutki wybryków seksualnych i jeśli powie im się o konsekwencjach tych wybryków, nie będą oni chcieli nadużywać seksu, podobnie jak nie pragnęliby oni iść do domu, w którym panuje kwarantanna ze względu na ospę wietrzną. Powyższy argument jest błędny, po pierwsze dlatego, że takie stanowisko promuje higienę, a nie rozwój charakteru, a po drugie nie uwzględnia ono tego, iż każdy wierzy, że uda mu się jakoś uniknąć owych złych skutków. Co najważniejsze jednak, zapomina się przy tym, iż żaden młody człowiek nie pragnie wyłamać drzwi, na których widnieje znak kwarantanny, lecz każdy odczuwa popęd seksualny, który wymaga znacznej kontroli."
Źródło: "Guide to Contentment", 1970r., str.57.
Każdy odczuwa popęd seksualny, który wymaga znacznej kontroli. - to cytat
A czy każdy odczuwa chęć zabijania? - i koniec dyskusji.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.