Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Jeżeli tak , to czas na czyny, opierając się na samych chęciach trudno coś naprawić. Męża problemy nie są problemami między wami. Męża problemy są jego problemami, które sam musi rozwiązać. I to czy jest dobrze między wami czy nie, mu w tym nie pomoże.[b]
tiliana [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-30, 13:01
Wiem, że to są jego problemy i wiem, że ja go z nich wyleczyć nie mogę, dlatego się na nich nie skupiam. Jako współuzależniona chyba nie powinnam się skupiać na problemach męża, tylko na swoich, prawda? Dlatego wystarczy mi to, że między nami jest lepiej.h
tereska [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-30, 13:52
tiliana napisał/a:
nie powinnam się skupiać na problemach męża, tylko na swoich
No to jaki masz plan by uzdrowić swoją połowę małżeństwa, czyli siebie? Jakie podejmiesz działania?
[ Dodano: 2013-12-30, 15:37 ]
Patrzę i przyglądam się i zaczynam widzieć różne rzeczy wyraźniej.
Między innymi to, że każda przyjaźń mojego męża skończyłaby się tak samo, jak się skończyła ta, bo on nie dopuściłby do siebie osoby heteroseksualnej na tyle blisko, żeby się zaprzyjaźnić, a szukał przyjaźni z podtekstem erotycznym od samego początku.
No i to, że w tej znajomości muszę postawić mężowi kolejne granice, bo on sam nie jest w stanie się na to zdobyć.
Nie wiem też, czy się ta przyjaźń nie zakończy z drugiej strony - przyjaciel męża wydaje się wycofywać, dystansować. W sumie o rozumiem i nie wiem, czy nie jest najrozsądniejszym z nas.
Mam nadzieję, że uda mi sie dzisiaj z mężem obgadać parę kwestii.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-30, 16:20
Niezwykle trudna sytuacja
- chyba trafny tytuł .
A skoro tak , to potrzebni specjaliści .
Tak w ogóle , to współczuję i tobie i mężowi .
Z reguły jakoś nie słyszy się o szczęśliwych "innych orientacji" .
Skoro to takie naturalne , to skąd te problemy które przeżywają .
Przypomina to los alkoholika czy narkomana .
Oczywiście , nie jestem zwolennikiem gender ,
raczej przeciwnie , to idiotyczna i wysoce szkodliwa ideologia .
Pod linkiem są jednak komentarze
osób określajacych siebie jako biseksualne .
Komentarze różne , ale też widać
że przynajmniej niektórzy
wielce emocjonalnie całym sobą biseksualistami nie są .
Bardziej jest wynikiem zwykłego dogadzania sobie
w najprostszy sposób , onanizmu .
A to raczej chore uzależnienie niż "inna orientacja" .
Ja bym się szukał przyczyn w rodzinie męża ,
relacji jakie tam panowały , młodości .
Twój nikły opór przeciw tej sytuacji też ma jakąś przyczynę .
( większość kobiet zareagowała by mocniej )
Zwykle wartości , przekonania wynosimy z domu ,
czasem przejmujemy ze srodowiska z którym się zwiążemy .
Szczerość pomiedzy wami ( załóżmy , że jest naprawdę wielka )
nie powinna chyba być USPRAWIEDLIWIENIEM wszystkiego , czynów .
Szczerze , trudno mi sobie nawet wyobrazić faceta ,
który czuje pociąg do innego faceta.
Psychicznie i fizycznie .
Koszmar jakiś , nie zazdroszczę mężowi .
tiliana [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-30, 19:59
Dzięki za artykuł. Dał mi do myślenia, tak czy tak. Ale i tak mam niezły orzech do zgryzienia - jak to wszystko poukładać?
mare1966 napisał/a:
Szczerość pomiedzy wami ( załóżmy , że jest naprawdę wielka )
nie powinna chyba być USPRAWIEDLIWIENIEM wszystkiego , czynów .
Zgadzam sie, szczerość nie jest usprawiedliwieniem. Ale jest jednak tym, co trzyma nas ciągle "w kupie" i tym, co trzyma mnie psychicznie w jednym kawałku.
I z tą szczerością jest tak, że wierzę, ze mąż mówi mi to, co uważa za prawdę. Ale nie mam też złudzeń, że sam siebie w pewnych sprawach okłamuje.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-30, 20:44
Tak jak ci napisała Tereska
poukładaj trochę siebie .
Głupia nie jesteś , pomału ,
dziś coś , jutro coś .
Chodzi o poukładanie tego kim ty sama jesteś .
A jesteś nie byle kim .
W końcu córka Pana Świata , przyszło ci do głowy ?
Poustawianie co w życiu ważne , a co mniej .
Nauczenie się cieszenia się z rzeczy małych , wtedy chwil radości przymnażamy sobie .
Wydaje mi się też , że twoja madra miłość do męża , gdyby ją dostrzegł ,
pozwoliły by mu być może
przejrzeć na oczy .
Tyle lat żyję i nie zauważyłem faceta , za którym warto było by się choćby obejrzeć .
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-30, 20:57
mare1966 napisał/a:
Wydaje mi się też , że twoja madra miłość do męża , gdyby ją dostrzegł ,
pozwoliły by mu być może
przejrzeć na oczy .
Tyle lat żyję i nie zauważyłem faceta , za którym warto było by się choćby obejrzeć .
Mare , gadasz jak typowy samiec.
Syty głodnego nie zrozumie, tak samo jak hetero nie zrozumie bi, czy homo.
Przeczytaj artykuł w ostatnich Wysokich Obcasach (o ile nie brzydzisz się GW).
Jest o facecie homo, który żył w "normalnym" związku.
Nie można oczywiście przesądzać jakie skłonności ma mąż autorki, bo to TYLKO ON wie
i teraz jest jego ruch (decyzja).
NIe bardzo rozumiem co Tiliana ma układać w sobie?
Jest normalną , pewnie inteligentną kobietą, która wie czego chce.
To nie ona ma problem.
"pracuj nad sobą", "obejrzyj film o strażaku", "odmów nowenne pompejanska"...
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-30, 22:39
Grzegorz ,
szukałem dość długo ale trudno , nie znając ani daty ani tytułu odnaleźć .
Poczytałem co innego , poziom jak zauważyłem , nie zmienił się .
Grzegorz ,
mózgiem ( na chłodno ) to ja jestem w stanie zrozumieć ,
doszukiwać się przyczyn tej NIENATURALNOŚCI itd.
Całym sobą NIE , i strasznie jestem szczęśliwy z tego powodu .
Grzegorz , napisałem "głupia nie jesteś" ( tiliana )
bo samczo tak zbytnio wychwalać obcą kobietę
na publicznym forum .
A problem ma , z mężem , ale i trochę z sobą , sama to wie .
Cytat:
"pracuj nad sobą", "obejrzyj film o strażaku", "odmów nowenne pompejanska"...
Pisałem gdzieś o tym ?
Cytat:
Syty głodnego nie zrozumie, tak samo jak hetero nie zrozumie bi, czy homo.
Skoro tak ,
to powienien kobiecie w ogóle
nie zawracać głowy .
To by było w porządku z jego strony .
Zwłaszcza jak taki wrażliwy , ale podejrzewam głownie na swoim punkcie .
Cytat:
Tyle lat żyję i nie zauważyłem faceta , za którym warto było by się choćby obejrzeć .
.................... grześ , przepraszam
Wtedy i teraz pisałem i piszę ze sporym dystansem .
Jak typowy samiec - ja po prostu lubię kobiety , choć ich nie jadam .
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-30, 22:59
W sumie to się nie znam, wiem tyle co z gazet i filmów.
W art przeczytałem (co w sumie mnie nie zaskakuje), że spora część osób o odmiennej orientacji żyje w związkach z kobietą, ma dzieci.
Bo wiadomo, rodzina, społeczeństwo, bo też ich głębokie pragnienie "bycia normalnym i akceptowanym". Pewnie też często pragnienie posiadania potomstwa.
Chciałem tylko zwrócić uwagę, że to nie taka prosta sytuacja jak przypadek gdy :
"chłop poszukał se innej baby na boku" (bo własna mu się znudziła lub własna bolała ją głowa stale).
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-30, 23:59
Z wikipedii :
Cytat:
Oświadczenie Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego z 2008 roku:„
Nie ma wśród naukowców konsensusu, co do dokładnych przyczyn rozwijania się u jednostki orientacji heteroseksualnej, biseksualnej, gejowskiej czy lesbijskiej. Pomimo licznych badań, które poszukiwały możliwych genetycznych, hormonalnych, rozwojowych, społecznych i kulturowych wpływów na seksualną orientację, nie pojawiły się żadne odkrycia, które pozwoliłyby naukowcom na wniosek mówiący, że seksualna orientacja jest determinowana przez jakikolwiek szczególny czynnik czy czynniki. Wielu uważa, że zarówno natura, jak i wychowanie wspólnie odgrywają skomplikowane role; większość osób doświadcza niewielkiego lub żadnego wyboru dotyczącego ich orientacji seksualnej[1].
Cytat:
Trwałość i zmiana orientacji seksualnej[edytuj | edytuj kod]
W 2012 roku na łamach "Archives of Sexual Behavior" zostało opublikowane badanie dotyczące trwałości i zmiany orientacji seksualnej na przestrzeni 10 lat. W próbie 2560 osób kobiety stanowiły 54%, średnia wieku badanych wynosiła około 47 lat, 97,42% badanych zadeklarowało początkowo orientację heteroseksualną, 1,25% homoseksualną i 1,33% biseksualną. Po 10 latach 2,15% z 2560 uczestników badania odpowiedziało, że zmieniło orientację seksualną. Zmiana nastąpiła u:
1,36% heteroseksualnych kobiet,
63,63% homoseksualnych kobiet,
64,71% biseksualnych kobiet,
0,78% heteroseksualnych mężczyzn,
9,52% homoseksualnych mężczyzn,
[b]47,06% biseksualnych mężczyz[/b]n[25].
Heteroseksualizm okazał się najbardziej trwałą orientacją seksualną zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet. Kobiecy homoseksualizm okazał się nietrwały, a męski trwały. Natomiast najmniej trwały u obu płci okazał się biseksualizm[25].
Po mojemu zatem zwalanie na naturę , że taki się urodził , urodziła
nie bardzo się sprawdza .
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-31, 08:46
mare pisze:
Cytat:
Po mojemu zatem zwalanie na naturę , że taki się urodził , urodziła
nie bardzo się sprawdza .
BINGO mare! Po Twojemu.....
Tobie się nie sprawdza i myślącym podobnie.
Ale czy Twoja koncepcja, system przekonań, poglądów itd. wyznacza PRAWDĘ?
tereska [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-31, 09:31
Tiliano, pierwszy krok, od czego zaczniesz?
Może od przeczytania książki, którą Ci poleciłam. Wiele Ci wyjaśni i tego co w Tobie i tego co w mężu.Jest dostępna na chomiku. To jest podstawowa lektura dotycząca homoseksualizmu.
Ostatnio zmieniony przez tereska 2013-12-31, 10:24, w całości zmieniany 2 razy
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-31, 09:32
mare1966 napisał/a:
zatem zwalanie na naturę , że taki się urodził , urodziła
nie bardzo się sprawdza
Bo tacy się nie urodzili i tu Mare masz rację, ze tacy sa
-jest na to wiele wpływających czynników.
A to że żyją normalnie, zakładając rodziny to tez Grzegorz ma rację.
Od kiedy to homoseksualizm wyszedł na ulice z podziemia??
Polska Mare nie jest krajem tolerancji, głosimy się wielkimi katolikami, obwieszamy obrazkami ,upajamy Pismem Świętym a tak naprawdę nie potrafimy nieraz zrozumieć drugiego człowieka
nie akceptujemy tego co inne, ułomne,
odrzucamy chorych, inwalidów-wszelkie przejawy odmienności, niż nasza
po prostu ludzi innych w naszym pojęciu
niż my...ja.
Patrząc na homoseksualizm
Nie potrafimy przyjąć że to taki rodzaj choroby(choć nie wiem czy mam prawo tak napisać)
ale ....
-choroby jaka latami się zapewne rozwijała i nikt tego nie widział.
Strach przed zdemaskowaniem, odrzuceniem, obrzydzeniem ze strony innych
tego moralnego środowiska(jakiemu się zazwyczaj tylko wydaje że jest moralne)prowadzi zazwyczaj tych ludzi do podziemia, ukrywania się
dlatego zakładają rodziny tworza fikcję-by skryć swoja prawdę..by nie zostać skreślonym przez nienaganne społeczeństwo
i dlatego choćby nawet w tej naszej normalności przychodzi i krach na tą naszą rzeczywistość -normalność.
Bo czasem i w tej prostej jednostce jaką jest związek -nie rozumiemy czasem inności, nie przyjmujemy tego że partner -jest inaczej skonstrułowany niż ja:
z tego rodzą się kryzysy.. zdrady....utrata miłości a powstaje to bo przeciez poszukujemy:
jak..........
"Koziołek Matołek mądra głowa szukał swego Pacanowa, po całym świecie szukało biedaczysko-tego co jest tak blisko"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.