Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Oblicza zdrady
Autor Wiadomość
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 16:15   

Pozwolę sobie podlinkować artykuł, z którego pochodzą te punkty: http://zwierciadlo.pl/201...dy-emocjonalnej
Nawiasem mówiąc to wypisz wymaluj historia kryzysu mojego małżeństwa i jego rozpadu.

Art, skoro te punkty, to jest dla Ciebie "radzenie się zaufanych osób w sprawie problemów w związku", to ja bardzo współczuję Twojej żonie :-(
 
     
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 16:17   

Co do tych zaufanych osób... Tutaj na forum wiele osób się sobie zwierza i sobie pomagają - nie widzę w tym nic złego. Rozmowa z mamą, tatą, kuzynką, bratem - tez ok, pod warunkiem, że to by była tylko rozmowa a nie wtrącanie się do naszego małżeństwa. Rozmowa męża z kumplem też ok. Ale już rozmowa męża z koleżanką albo żony z kolegą to jest wkraczanie na BARDZO niebezpieczny grunt. Wystarczy, że żona od kilku miesięcy nie czuła się atrakcyjna w małżeństwie, bo mąż ciągle zapracowany itd. a tu nagle przyjaciel mówi: no ja go nie rozumiem, taką ma piękną żonę i tak się zachowuje? I żona cała rozpromieniona, jednak się komuś podobam... I co, zamiast próbować porozumieć się z męzem będzie lgnęła do tego drugiego. Upraszczam oczywiście, ale taki jest zazwyczaj schemat. A Ty, Art, napisałeś tak jakby w grę wchodziła tylko koleżanka albo psycholog - nie!!!, jest właśnie odwrotnie - można zasięgnąć rady wielu osób i nie ryzykować, że powstanie z tego romans.

O, dziękuję Nirwanna za ten link :-) No własnie, ja myślę, że te punkty nie dotyczą zwykłego radzenia się kogoś, one mówią o oddaleniu się emocjonalnym od męża lub żony. Taka jest historia niemal każdego kryzysu.
Ostatnio zmieniony przez Marta86 2013-12-28, 02:59, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 17:36   

art23 napisał/a:
Myślę, że narzeczony uciekłby gdyby przyszła żona nagle pokazała mu listę rzeczy zakazanych, które w dodatku są dyskusyjne.
Od kiedy to nie można się radzić zaufanych osób w sprawie problemów swojego związku? Trzeba chodzić do psychologa i za to płacić? Spojrzenie 3 osoby często jest cenne.

A czy bierzesz pod uwagę to że spojrzenie tej trzeciej osoby ..na związek i kryzys jest pod wpływem słów jakie tylko ty mówisz......

bez oceny słów np.twojego partnera...
zatem będa one bezstronne???
pomijam juz fakt ....dość mocno od lat przerabiany na tym forum...
pan od kawy...pani od kawy....
mysle miły Panie że nikłe masz o tym pojecie i zbyt zawężasz problem...
Do tego :
związek partnerski to nie każde sobie rzepke skrobie-bo jak się ma takowe przekonania ,
oznacza że mam jakis bład konstrukcyjny
(jaki ?? trza nieraz ustalić u tego psychologa) a generalnie - najlepiej bym rodziny nie zakładał ...
z korzyścia dla mnie i bez krzywdy dla partnera..
Jest zreszta forma zwana singlem i cenię tych ludzi za to że mają włąsna świadomośc .
Zatem powracając do tematu:
skoro jestem w związku-muszę sie liczyc że nawet najbardziej niewinna sytuacja przyjazni.
może być odczytana inaczej przez partnera -to się zwie odpowiedzialnośc za siebie i innych członków mojej najbliższej rodziny
patrz :
związku

problem jest tylko taki :
że jeżeli nie mam świadomości własnych błedów w tworzeniu związku....
to reakcje partnera odczytam jako atak na własna wolność

i tyle w temacie
  
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 20:49   

Mare, napisałeś:
Cytat:

Załużmy , że ktoś wygrał los na loterii , ale to go znalazłeś , choć wiesz do kogo należy .
Ten ktoś nie wie , że wygrał , więc "nie robisz mu krzywdy" nie mówiąc . )
Z drugiej strony - zdecydowanie wolałbym wiedzieć .


serio uważasz,że te dwie sprawy-zdradę i Twój przykład można porównać?niepowiedzenie komuś o znalezionym jego losie jest dla niego krzywdzące,bo gdyby wiedział,jego życie mocno by się odmieniło na lepsze.......zniknęłoby wiele trosk,zmartwień związanych z trudami życia codziennego,mógłby spełniać materialne(i nie tylko) marzenia,pomóc bliskim itd......co Ty porównujesz-wieść o znalezionym losie do wieści o tym,że został zdradzony,po której już nigdy nie będzie taki sam?po którym na zawsze zostanie w nim zadra,że był tym gorszym,drugim,zdradzonym,oszukanym?niepomiernie się i już po raz któryś zadziwiają mnie Twoje przykłady.......;)
zauważ,że napisałeś,że Ty byś powiedział,bo TY byś się źle czuł,czułbyś się jak oszust itd.....a czuj się źle i podle! zdradziłeś,to dźwigaj ciężar poczucia winy i wyrzutów sumienia......nie czułeś się podle jak zdradzałeś(to tylko przykład,nie pisze do Ciebie osobiscie,oczywiście),to teraz czuj się podle i dźwigaj to sam! własnie o to chodzi,by nie ułatwiać sobie kolejny raz życia......kolejny raz niszczyć czyjeś..............Twoje uczucia w związku ze zdradą są mniej ważne,a wiesz czemu?bo sam zdradziłeś......żona czy mąż nie zrobili nic złego,a zwali się na nich ciężar nie do podniesienia....za co? za co?
już dajcie spokój z tym udawaniem wielce uczciwych ludzi,którzy muszą,bo inaczej się uduszą.....można chociaż raz pomyśleć bardziej o uczuciach zdradzonego małżonka,któremu się przyprawiło radośnie rogi...... miast znowu i znowu o sobie samym i o swoich uczuciach biednego zdradzacza,który nie chce się czuć jak oszust.........osoba zdradzana nie ma tego komfortu,by zdecydować,czy chce wiedzieć,czy nie.......................pomyśl o tym...........................pozdrawiam,szymek.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 21:29   

Ok , Krasnobar
nie dziwię się , że tak zareagowałeś .

Swego czasu , wypowiadałem się w watku pewnej kobiety , która właśnie zdradziła męża
i stawiała pytanie - mówić nie mówić .
Tam wyłuszczyłem całość wywodu .
Tutaj pominąłem wiele rzeczy .
Dlatego , tak odebrałeś......... bo można to tak było zrozumieć , przyznaję .

Sprawa jest bardziej skomplikowana .
Dlaczego - ja chciałbym wiedzeć ?
Z prostego powodu .
Nie chciałbym aby osoba którą kocham ,
nosiła w SERCU ( nie w umyśle )
to cierpienie dziesiatki lat , przez cały zwiazek .
Jeżeli by naprawdę mnie kochała , trudno , może zbyt trudno
było by jej nosić tą "tajemnicę" .
A ja wiem , że dałbym radę to przyjąć .
Chyba bym dał radę .
Najwięcej zależało by i tak od jej postawy ,
i tego czy bym jej uwierzył .
kilka może godzin , może dni , może 2 tygodnie trudnej rozmowy , ale potem nie wracamy do tego .
I jeszcze jeden praktyczny powód .
Ją to by uwolniło i duża szansa ,
że lepiej by się nam wiodło .
Problem zostałby raz na zawsze rozwiązany
i pod naszymi nogami .
To by mogło paradoksalnie wzmocnić miłość .

Pojął ? ;-)
  
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 22:08   

no na takie postawienie sprawy mogę napisać tylko:pojął!! ;)
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 22:31   

No właśnie .

A dalej trzeba już tylko rozeznać dokładnie
siłę , kondycję psychiczną obojga , stopień dojrzałości ,
wiarę .
Żeby się taki delikwent nie powiesił
lub kobieta nie poszła topić .
Wtedy pozostaje - nie mówić .
Zatem sprawa chyba indywidualna .

Im miłość przed zdradą była większa
tym szok wiekszy
ale też i łatwiej wybaczyć .
Ostatnio zmieniony przez mare1966 2013-12-27, 22:32, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 22:31   

Ja naprawdę dochodzę do wniosku, że jestem dziwną kobietą.
sama powiedziałabym o zdradzie na pewno, ale też duzo łatwiej byłoby mi wybaczyc i rozumiec faceta, któremu przydarzył się tzw. "skok w bok" niż dłuższa relacja, jak w moim przypadku niby kolega i koleżanka, a koleżanka ważniejza od żony. Sama wiem, jakie to trudne, kiedy twój mąz Cię olewa, odmawia prawie wszystkiego , a pojawia się ktoś inny. I ten inny komplementuje, zabiega o ciebie... A twój mąż udaje, że tego nie widzi i guzik go to obchodzi. I czasami pluję sobie w brode, że moja odpowiedz jest jedna: jesteś fajny, ale ja jestem zoną innego. Mimo tego, że jest między nami źle, wierze, że będzie lepiej... A Ty przyjacielu mojego męża nie masz u mnie szans....
A tak wogóle to co to za przyjaciel, co podrywa żonę swojego przyjaciela i usiłuje ją pocałowac w ich domu na imprezie. Dobrze, że zona po pierwszym szoku i zaskoczeniu i mimo tego, że pocałunku od męża nie zaznała od prawie roku, potrafi powiedziec stop...
Ale teraz będę wredna: te zaloty mnie strasznie dowartościowały. :mrgreen:
mare1966 napisał/a:
Problem zostałby raz na zawsze rozwiązany
i pod naszymi nogami .
To by mogło paradoksalnie wzmocnić miłość .

Mysle, że to racja.

[ Dodano: 2013-12-27, 22:35 ]
I dlatego kiedys jedna z forumowiczek napiała, że naszym mężom się wydaje, że my takie świętoszki jesteśmy i latamy do Kościoła jak dewotki, a niby takie idealne. A prawda jest taka, że ja nie chodzę do Kościoła by jestem idealna. Chodzę dlatego, że nie jestem. I każdego dnia proszę Boga o siłę, bym rozumiała męża, stawała się lepszym człowiekiem i nie ulegała pokusom.... A to ostatnie najtrudniejsze.
 
     
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 22:55   

Co do tego, czy mówić, czy nie mówić, to z mojego punktu widzenia są dwie kwestie - pierwsza to taka, że jakby mi mąż nie powiedział o zdradzie, to byłby u mnie przegrany, a to dlatego, że kompletnie straciłabym zaufanie do niego. Nie byłabym w stanie uwierzyć w nic, co mówi, jakby mnie okłamał czy ukrywał cokolwiek w tak ważnej kwestii. On o tym wie, dlatego mi wszystko mówi. Ostatnio go nawet upominałam, że ma nie ukrywać nic w imię oszczędzenia mi bólu, tylko mówić jak jest, bo tylko na jego szczerości opieram swoje zaufanie do niego.

A druga kwestia - z perspektywy osoby zdradzanej - zawsze mnie dziwi, że ktoś może nie wiedzieć o tym, że jest zdradzany. Jeżeli druga stron jest w stanie to ukryć, to chyba cały związek ze związkiem ma niewiele wspólnego. Przecież to się wie, jak się zna drugą osobę... jestem z mężem tak blisko, że jeżeli cokolwiek się dzieje, to ja o tym wiem od razu, nawet jak nie ma czasu mi w pierwszej chwili powiedzieć, to się domyślam. Wątpię, żeby moja relacja z nim była w tym względzie jakaś wyjątkowa.
 
     
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 23:00   

mare1966 napisał/a:


Im miłość przed zdradą była większa
tym szok wiekszy
ale też i łatwiej wybaczyć .


A może odwrotnie? :)
Ja myślę, że łatwiej wybaczyć, jak związek przeżywał od dawna kryzys, miłość już niemal wygasła, żona wie, że od dawna mówiła o mężu "mój stary" :) i o wszystko robiła awantury, nie traktowała z należytym szacunkiem... i on się przyznaje, że tak mu brakowało ciepła, bliskości i docenienia, że próbował to znaleźć gdzie indziej. I teraz żałuje i chce wyciągnąć małżeństwo z kryzysu. Zdrada nie zasługuje na usprawiedliwienie, ale mimo wszystko chyba łatwiej wybaczyć jak się widzi także swoją winę za ten kryzys.
A jeśli jest małżeństwo zakochane po uszy, żona z czułością patrzy na męża i dziękuje w myślach Bogu, że go ma, dba o niego, jest czuła, kochająca... a tu nagle słyszy "zdradziłem cię" to taka wiadomość może zabić. Nie wiem, może to ja jestem przewrażliwiona... ale ja bym się raczej nie podniosła psychicznie po czymś takim. Chociaż może się mylę... może w tej pierwszej sytuacji żona uznałaby, że jak już tyle złego się wydarzyło i jeszcze ta zdrada to bierze rozwód... Każda sytuacja jest inna.

A ja tak czytam i czytam (czytam już nawet tematy z archiwum) i nie znalazłam podobnej historii... Otóż, chcę pomóc koledze, jest tuż przed 30, żona odeszła praktycznie bez powodu. Tzn. nie było powodu z jego strony, z jej - znalazła bogatsze żródło utrzymania. Weszłam tutaj, żeby znaleźć motywację, z którą mogłabym się z nim podzielić bo on już się poddał i godzi się na rozwód. I tak sobie myślę... tyle tu jest smutnych historii, czasem nie kończę czytać wątku bo nie mam siły. I dosłownie sama straciłam cierpliwość do tego babska. Żadnego kryzysu, problemów, nic. Poleciała za kasą. A tyle jest kobiet i mężczyzn, którzy latami czekają na małżonków, którzy zeszli z dobrej drogi, byliby w stanie wybaczyć tak wiele by ratować sakrament małżeństwa. A ona? Rozwala swoje sakramentalne małżeństwo dla kasy. Jesli ktoś pamięta tego typu historię i mógłby mi podesłać linka to będę wdzięczna.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 23:04   

Cytat:
jesteś fajny, ale ja jestem zoną innego... więc zrób coś do cholery :mrgreen:




Nie widzę dziwności , może poza tym lżejszym podejściem do zdrady fizycznej .
Tobie jednak nie tyle idzie o umniejszenie zdrady fizycznej ,
ile o PODKREŚLENIE , wypowiedzenie własnego bólu i tęsknoty .
Braku bliskości , emocjonalnego związku z mężem .
Przyznałaś też , co zresztą też oczywiste ,
że pokusa jest silna .
Zdawać sobie z tego sprawę ważna rzecz .

_____________________________________________-

Cytat:
A jeśli jest małżeństwo zakochane po uszy, żona z czułością patrzy na męża i dziękuje w myślach Bogu, że go ma, dba o niego, jest czuła, kochająca... a tu nagle słyszy "zdradziłem cię" to taka wiadomość może zabić. Nie wiem, może to ja jestem przewrażliwiona... ale ja bym się raczej nie podniosła psychicznie po czymś takim. Chociaż może się mylę... może w tej pierwszej sytuacji żona uznałaby, że jak już tyle złego się wydarzyło i jeszcze ta zdrada to bierze rozwód... Każda sytuacja jest inna.


Nie , myślisz dobrze .
Niechcący uzyłaś nawet właściwych słów .
"Zakochane po uszy" to jednak co innego niż "kochające się" .
Owszem nawet kochające się może zabić ,
ale jak przetrzyma pierwsze uderzenie ,
to jest wtedy już większa szansa ,
niż w kiepskim małżeństwie .
Ostatnio zmieniony przez mare1966 2013-12-27, 23:56, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 23:36   

Widzisz Mare, to tak własnie jest....To takie wołanie o miłośc.... na swój sposób.
 
     
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 23:37   

Jednak po przemysleniu paru spraw muszę zmienić to co wczoraj napisałam...Wiesz co, Mare1966 może napisałam "zakochane małżeństwo" bo nie mogę się pogodzić z myślą, że nawet w takim naprawdę kochającym się małżeństwie może dojść do zdrady. Nie mogę tego pojąć, nie mogę się z tym pogodzić... Bo jeśli tak jest, to to oznacza, że nikomu nie można zaufać i tak naprawdę to nie zdradzi nas tylko Bóg. Jak się kogoś kocha, robi się dla niego wszystko, jest się jak najlepszym mężem/żoną a ta druga osoba i tak zdradza to jak to przeżyć? Niektórzy mówią, że jak się kogoś kocha to się wszystko wybaczy, a ja zawsze mówię: jak się kogoś kocha to się go nie zdradza. Jak się znało kogoś kto popełnił samobójstwo z powodu zdrady (a ja znam 2 osoby, które powinny teraz żyć i cieszyć się życiem :cry: :cry: :cry: ) to chyba jest się trochę nadwrażliwym na tym punkcie. Piszę w tym wątku, żeby uspokoić emocje (jak na razie srednio to wychodzi, a wręcz jest coraz gorzej, coraz bardziej dochodzę do wniosku, że kochających się, zawsze sobie wiernych małżeństw chyba nie ma :-| ), a nie żeby komuś coś udowodnić, czy też przekonać do swoich racji, ja doskonale rozumiem o co Ci chodzi z tym "kochającym się" a nie "zakochanym" małżeństwie, ale czy naprawdę prawdziwa miłość nie gwarantuje wierności? Ja chyba byłam zbyt wielką idealistką do tej pory.
Ostatnio zmieniony przez Marta86 2013-12-28, 15:21, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 23:45   

Marta86 napisał/a:

Rozwala swoje sakramentalne małżeństwo dla kasy. Jesli ktoś pamięta tego typu historię i mógłby mi podesłać linka to będę wdzięczna.


Jeśli rzeczywiście to jest jedyny powód-kasa, to ten kolega ...myśląc tak po ludzku (zaznaczam "po ludzku", aby nie mieć kłopotów z administracja forum)...
kolega nie ma czego az tak bardzo żałować, że nie ma takiego "skarba" w domu
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9