Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
jestem winna ale przeszlości już nie zmienię
Autor Wiadomość
aatka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-29, 14:31   

Kenya, niech Ci pan Bóg błogosławi - otwierasz mi oczy na tyle spraw.....
.
Cytat:
Zauważ, że kiedy rano się budzisz pierwszą myślą jaka cię dosłownie atakuje jest myśl jakie poczucie nieszczęścia towarzyszy Twojemu życiu. Że większość czasu pochłania Ci mielenie myśli analizujących całą przeszłość, zwłaszcza co Tobie uczyniono. Zauważ ten mechanizm
- dokładnie tak, tyle że mielę ciągle to co ja sobie i mojej rodzinie uczyniłam, co nie zmienia faktu że dzień już jest z kategorii straconych.

Dziękuję ze poświęciłaś swój czas i opisałaś tak dokładnie jak wychodziłaś z tego stanu.
Już wiem, że zrobię wszystko, aby zbudować siebie od nowa - dla dzieci, męża, dla ludzi, dla siebie wreszcie.

Od jakiegoś czasu przeraża mnie to jak teraz żyję, ale przeświadczenie że jako NIKT tego nie dam rady udźwignąć było większe niż to przerażenie.

Wkradło się też podejrzenie że zawaliłam na całej linii, nie tylko małżeńskiej, tylko jeszcze nikt mi o tym nie powiedział. A stąd już prosta droga do poddania się kompulsywnym myślom, zniechęceniu, depresji i ogólnej niemocy.

Pokazałaś mi drogę. I niezależnie od efektów - muszę spróbować nią pójść, nawet jeśli to miałoby być dreptanie.

Dziękuję wszystkim którzy pokazują mi co robię źle, i co mogę zrobić inaczej. Po tylu latach dorosłego życia jestem bowiem teraz jak dziecko we mgle, niczego nie jestem pewna, szukam, szukam, szukam, wspieram się Waszymi słowami i przykładami.

A teraz pora przestać łkać i zacząć działać.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-29, 15:20   

Cieszę się aatko, że potrafisz dostrzec światełko w tunelu:)

Nie postrzegaj siebie w kategoriach osoby przegranej, nie nazywaj siebie NIKIM!
To co się zdarzyło i wciąż wydarza zmusza Cię tylko do pracy nad sobą, to lekcja od życia.
Mogę powiedzieć z całą stanowczością, że choć był to dla mnie dramatyczny okres, teraz widzę sens w przejściu przez to. Nie byłabym tym kim jestem teraz, gdyby to się nie wydarzyło.
Otrzymałam szlif od życia, nauczyło mnie to pokory ale też dystansu do życia i swoich oczekiwań.
Zrozmiałam, że okoliczności które towarzyszą mojemu życiu czy inni ludzie tak naprawdę nie świadczą o tym jakim jestem człowiekiem. Jestem kim jestem bez względu na to, czy coś mi się udało, czy odniosłam w rozumieniu ludzkim porażkę, czy ktoś mnie oszukał albo zawiódł. Czuję, że moja wartość jako człowieka powinna być constans. Jedyne za co jestem odpowiedzialna, to za swoją postawę wobec innych i siebie,na nią mam wpływ.
Pozbądź się poczucia winy, takie myślenie nie sprzyja niczemu pozytwnemu. ŻADNEGO OBWINIANIA!
To co się stało już się nie odstanie. Teraźniejszość jest najważniejsza. Niech przeszłość jej nie zakłóca, na to masz wpływ.
Nic co zrobiłaś i co Tobie zrobiono nie ma szansy Cię ranić jeśli Ty na to nie pozwolisz, jeśli nie uznasz że tak być może. To zawsze jest decyzja.

[quote]Teraz mam buziaka na "do widzenia" i "dzień dobry", jednego SMSa dziennie zaczynającego się od "cześć kochanie". Poza tym chłód i obcość. Każda rozmowa na ten temat kończy się kłótnią[/
quote]

Gdyby Twój mąż nie widział żadnych szans, nie miałabyś nawet tego. ;-)
Rozmów zaniechaj, wydobrzej Ty i jemu pozwól też. Nieraz, lepiej jest nie rozdrapywać ran i pozwolić im się zarosnąć.

Mój mąz kiedy byłam jedną wielką wściekłością i rozpaczą też unikał rozmów (teraz się nie dziwię wcale) ale dzwonił z pracy z troską w głosie i z pytaniem jak ja się czuję. Telefon dawał mu poczucie bezpieczeństwa i możliwość przerwania rozmowy kiedy uzna, że rozmowa znów idzie w niewłaściwym kierunku.
Tak więc aatko, ciesz się z buziaków i smsów.
Będzie dobrze!
Pozdrawiam :-)
 
     
aatka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-07, 21:08   

Witajcie ponownie.
Chciałabym podziękować ponownie wszystkim którzy odpowiadali na moje pytania i podtrzymywali mnie na duchu. Dzięki Waszemu wsparciu i modlitwie udało mi się przetrwać dziesięć dni nie poruszając wiadomego tematu z mężem. Dziesięć dni dla mnie to jakby miesiąc dla wytrwałych :lol:
Upadki w postaci czarnej rozpaczy niestety zaliczyłam, ale jakoś łatwiej było się z nich podnosić.
Mąż nadal odsunięty "na odległość kija" :-) ale jakby częściej zagląda do mnie do gabinetu kiedy pracuję, częściej rozpoczyna sam rozmowy, no i na pewno lepszy ma nastrój.
Nadal nie wiem czy to dobra oznaka - czy nie cieszy się że się przyzwyczajam do jego wizji życia obok siebie, ale wiem że moje rozmowy, namowy i prośby i tak do niczego nie doprowadzą, więc cóż mi pozostało.....
Zaczęłam się też modlić do Anioła Stróża mojego męża. Nie wiedziałam nawet ze taka modlitwa istnieje, a wywołuje we mnie bardzo dużo wspomnień, tych złych i tych dobrych, bardzo emocjonalnie na mnie działa, zawsze jednak napełnia nadzieją.
Mam do Was prośbę: jutro w godzinie Miłosierdzia wspomnijcie w modlitwie moją przyjaciółkę cierpiącą na chorobę nowotworową, bardzo proszę.
Pozdrawiam serdecznie.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-08, 23:09   

aatko cieszę się z Twojego pierwszego "sukcesu". Pojawił się lepszy nastrój, rozmowy chętniej inicjowane przez męża itd.
&
Cytat:
Nadal nie wiem czy to dobra oznaka - czy nie cieszy się że się przyzwyczajam do jego wizji życia obok siebie,.


Daj spokój aatko ;-) Już się zaczyna?
Dlaczego w ogóle oddajesz się takim rozważaniom? Znów umysł próbuje wciągnąć Cię w stare koleiny - bądź ostrożna!
Jeśli mąż zechce podzielić się, zrobi to w swoim czasie. Przypuszczam, że on sam jest narazie zdezorientowany i zachodzi w głowę zadając sobie pytanie - co ta moja aatka kombinuje, co ONA myśli, skąd ta zmiana?
Tak więc poczekaj, nie wyznaczaj sobie limitu czasu, skup się na sobie, wyjdź gdzieś, spędź czas ze znajomymi, odwiedź jakieś inspirujące miejsce, zrób coś dla siebie, coś co napełni Cię radością a później podziel się z mężęm tą radością. Kiedy zobaczy Cię spokojną, nie uwieszoną i nieuzależnioną emocjonalnie od niego, sam zapragnie Twojego towarzystwa.
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-10, 09:57   

kenya napisał/a:
Kiedy zobaczy Cię spokojną, nie uwieszoną i nieuzależnioną emocjonalnie od niego, sam zapragnie Twojego towarzystwa.

To chyba najszczersza prawda. Moja walka trwa juz 2 rok. I wiele razy zapominałam o tej prostej prawdzie. A ona działa. Nie można robic z siebie ofiary, ani bluszcza. To jeszcze bardziej dopinguje oprawcę.
 
     
aatka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-15, 12:43   jak to z tymi snami jest?

Pomogliście mi bardzo rozpocząć prawdziwą pracę nad sobą, więc nie ukrywam że liczę na dalszą pomoc ;-)
Otóż pojawił mi się taki "problemik"....
Kiedy całkiem niedawno byłam bardziej rozchwiana emocjonalnie niż (śmiem twierdzić) dzisiaj, dnie całe przepłakiwałam z przerwami na wycie, wówczas jeśli udało mi się zasnąć spałam w miarę spokojnie i bez snów. Po przebudzeniu dopadała mnie masakra i tak w kółko.
Teraz znacznie się wyciszyłam, potrafię się już uśmiechać, płaczę znacznie rzadziej, a kiedy dopadają mnie doły zaczynam się natychmiast modlić o spokój serca i z reguły go otrzymuję. Natomiast noce powoli zmieniają się w koszmar. Zasypiam bez większych problemów ale coraz częściej śnią mi się sny odzwierciedlające realistycznie to co tylekroć słyszałam z ust męża - że już nie kocha, że nie chce żyć w "tym kłamstwie" do końca życia itepe - oraz projekcje typu odchodzi, układa sobie życie z inną kobietą itd.
Wiecie w jakim stanie się budzę.....
Przepraszam że z takimi "śmiesznymi" problemami się do Was zwracam, ale może ktoś tak miał? Co pomogło? Mnie modlitwa na razie w tym temacie nie pomaga.
Pomaga natomiast w wielu innych problemach. Niedawno usłyszałam od męża słowa jakże odmienne od dotychczasowego twardego "nie chcę już niczego budować". Mianowicie "wiesz przecież że czasem człowiek mówi nie to co myśli" Niby nic, ale w ustach mojego męża, który bardzo nie lubi takiej "otwartości" w wyznaniach, to bardzo wiele.
 
     
juana
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-15, 14:48   

aatko super, ze wzielas sie na serio za prace nad soba, jak rowniez, ze maz delikatnie daje do zrozumienia, ze nie jest pewien co dalej, ze daje szanse. Dziekuj Bogu, ze w ogole rozmawiacie!!!!
Co do snow, to polecam albo jakies ziolowe srodki na sen, albo konkretna modlitwe do Twojego aniola stroza, by czuwal nad Twoimi snami, by nie byly negatywne, albo zebys w ogole nie snila!! Co noc taka modlitwa Z WIARA!!
Acha, a jak jeszcze bedziesz miec jakis sen z cyklu maz odchodzi, to nie zatrzymuj sie ani minuty na przypominanie sobie i analize tego, co Ci sie snilo. Od razu pros Boga, by skierowal Twe mysli na inny tor, np. konkretnie modlitwe w intencji glodujacych na swiecie, jak prosi papiez.
 
     
aatka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-23, 19:49   

Ciężko mi dzisiaj nieprawdopodobnie. Wciąż napływają wspomnienia jak to było rok temu..... Mąż niewiele pomagał w przygotowaniach do Świąt ponieważ pracował, ale wystarczyło ze po ciężkim dniu podszedł, objął, pocałował, przytulił i powiedział 'jak pięknie wszystko przygotowałaś,..... I znikło całe zmęczenie, i była radość ze Świąt i nadzieja na cudny wspólny czas.....
Dziś pomagał mi cały dzień, wysprzątał lepiej ode mnie, i co z tego, skoro obcy i daleki. Zadowolony i uśmiechnięty, wszak żona siedzi cicho i przestała domagać się uczuć..... Nie zmusza do przemyśleń, przyzwyczaja się.....
A ja zagryzam zęby i pokazuję radosną twarz. A w środku ból nie do zniesienia.
Modlę się, ale dziś nic nie pomaga.
Boję się że przestanę go kochać - zaczynam myśleć o nim jak o mścicielu, twardym i bezlitosnym, który zakpił sobie ze mnie przez cały rok, a z takim nie chcę żyć.
Nie wiem ile jeszcze zniosę.
Bardzo potrzebuję uczucia.
Czuję jak ucieka nadzieja, nie poznaję tych obojętnych oczu, tego obcego człowieka.
Mam żyć w kłamstwie? W tym żałosnym udawaniu? Nie umiem być silna. Próbowałam, nie wyszło.
Panie, pomóż.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-23, 20:53   

aatko, dlaczego nie potrafisz cieszyć się tym co masz?
Dlaczego sięgasz wstecz dokonując porównania i boleśnie umniejeszając teraźniejszości, choć chyba jesteś świadoma, że masz tylko tą chwilę do dyspozycji, nic więcej - przeszłość minęła bezpowrotnie.
Czy czas spędzony z mężem był bardziej owocny kiedy "zmuszałaś go do przemyśleń" niż teraz kiedy postanowiłaś być powściągliwa?
Wygląda na to, że czekanie Cię męczy, niecierpliwość sprawia, że gotuje się w Tobie, czas spędzony na wyciszeniu nie przynosi efektów jakie sobie zamierzyłaś...tzn. mąż nie zachowuje się tak jakbyś tego oczekiwała.
Zastanów się także dlaczego aż tak desperacko pragniesz się domagać tego co Twoim zdaniem należy Ci się?
Czy w takim myśleniu nie tkwi jakiś element niesamodzielności, nałogowego lgnięcia, całkowitego uzależniania swojej egzystencji od akceptacji męża, która MUSI być wyrażona w sposób w jaki sobie Ty zaplanowałaś?
I wreszcie co przyniesie postawa rozczeniowa? Nie kontrolujesz sytuacji - stąd ta panika.
Na nic aatko tłumienie emocji. Tego że w Tobie się gotuje nie da sie ukryć, nawet jeśli zachowujesz pozory, mąz to czuje i tylko czeka z niepokojem kiedy wybuchniesz.
Ale nie o niego tu chodzi tylko o Ciebie - dlaczego aż tak bardzo cierpisz, sobie zadaj to pytanie.
 
     
aatka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-23, 21:16   

Kenya,
najzwyczajniej w świecie brakuje mi UCZUCIA. Nie potrafię żyć bez miłości, nigdy nie potrafiłam. Nie umiałam jej okazywać tak jak mąż tego chciał (choć nie komunikował) ale była sensem życia.
I myślę że nigdy nie uda mi się zabić nadziei że ona jeszcze jest lub że się odrodzi, a nadzieja rodzi oczekiwania.
I choćbym nie wiem jak mocno je w sobie tłumiła, one zawsze mnie pokonają.
Z drugiej strony, te kilka miesięcy deptanych uczuć chyba zrobiło swoje.
Znów stoję przed pytaniem - czy tamte dwadzieścia lat było kłamstwem? Bo miłość nie kończy się z takich powodów jakie podał mój mąż, chyba że nie była prawdziwą miłością.
Wiem, cała moja praca nad sobą legła w gruzach.
Widocznie nie potrafię funkcjonować w lodówce.
Rani mnie jego "obojętna obecność".
Wiem, że jestem u progu zrobienia czegoś głupiego, jeszcze z tym walczę, ale sił znowu brak. Boję się, że "obojętne" święta mogą tylko przyspieszyć mój upadek.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-23, 21:30   

aatko - rozumiem.
Rzecz w tym, że teraz ON jest jaki jest. Póki co, nie masz mocy by go zmienić wg swojego planu. Zresztą zwykle nie udaje się nam zmienić nikogo poza samym sobą.
Nie możesz przewidzieć czy w końcu otrzymasz to na czym aż tak bardzo Ci zależy, a może nigdy tak się nie stanie....i co wtedy? Jak będziesz żyć?
A może ten chłód i dystans to jego sposób by się upewnić, że faktycznie darzysz go uczuciem, które mu tak w przeszłości dawkowałaś. Wariantów jest kilka.
Aatko, jestem pewna że na teraz to jest Twoje zadanie by uporać się ze swoimi "demonami".
Zauważ ile czasu zajmuje Ci analizowanie, rozmyślanie, pisanie scenariuszy, pogrążanie się w żalu, pławienie się w poczuciu winy - to zaprowadzi Cię na skraj załamania nerwowego. Aatko, wiem że czujesz się nieszczęśliwa ale uwierz mi, emocje które tworzysz w skutek myślenia nie oddają całej prawdy o rzeczywistości, raczej zabarwiaja ją negatywnie, bardzo tendencyjnie..taka jest natura zranionego ego. Wiem bo...przeszłam przez to. Teraz mówię, że nie warto.
 
     
aatka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-23, 22:04   

Największy problem w tym, że zdaję sobie z tego wszystkiego sprawę.
I czas jakiś udawało się funkcjonować, zajęć mam sporo, staram się znów wspierać innych i czerpać z tego satysfakcję, budować sens życia. Ale zagłuszyć wnętrza nie potrafię, to że sobie radzę zawsze będzie udawaniem.
A ten świąteczny czas - uczuć, emocji, radości wreszcie - spowodował że wszystko powróciło w zwielokrotnionym nasileniu.
Pytasz jak będę żyć kiedy okaże się że będzie tak dalej, że nic się nie zmieni. Na dziś wiem tylko jedno - muszę próbować żyć dopóki dzieci się nie usamodzielnią. "Potem" na razie dla mnie nie istnieje, a gdybym o tym myślała to pewnie zabiłoby mnie to ponieważ podejrzewam że małżonek chce zostać w domu właśnie do tego czasu. Bo i po cóż dalej ciągnąć "tą fikcję"?
A na razie dystans przewidywań skróciłam do kilku nadchodzących godzin.
To dobrze - oczekiwania są wtedy mniejsze, ale i źle - łatwiej o szybkie, nieprzemyślane reakcje, decyzje itepe.
Dziękuję, że pospieszyłaś z pomocą. Obawiam się jednak że nic nie jest w stanie mi pomóc, skoro nawet modlitwa nie uspokaja.
 
     
Blada
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-24, 06:50   

aatko, uszanuj wolność Twojego męża, on zupełnie inaczej myśli niż my, kobiety, nie przykładaj do tego swojej miary, powstrzymaj SWOJE pragnienia
to są pierwsze takie święta, wycisz się, nie wiesz, co będzie dalej
mąż dużo Ci pomógł, doceń to, chce być w domu, doceń to
musi wiele przemyśleć, coś w sobie odbudować, żalami i pretensjami nie skierujesz go na "dobry" tor...
spraw na święta, żeby w domu było MIŁO (od słowa miłość ;-) )
jestem w podobnej sytuacji i taki mam plan :-) oby Pan Bóg dał mi siłę...

Dobrych Świąt!
 
     
aatka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-25, 15:13   

Kenya, Blada - dziękuję Wam.
Dziękuję Bogu za Sychar, za to że jesteście i wspieracie gdy jestem na krawędzi i mam poczucie że za chwilę spadnę w coś z czego wrócić się nie da.

Przepraszam za moje "użalające się wpisy". Byłam bardzo blisko nieodwracalności.
Emocje mną rządzą, a że zawsze tak było, teraz jest wybitnie trudno nad nimi zapanować.

Swięta....

Mąż uśmiechnięty i zadowolony. Trywialnie mówiąc - tańczy sobie beztrosko na grobie naszej miłości. We mnie - przerażenie. Że pomagam mu ugruntować przekonanie iż "dałam sobie spokój" i że "tak też można żyć". Wszak miesiąc temu dałam mu czas do Świąt na podjęcie jakiejś decyzji, ponieważ nie wyobrażałam sobie że można ten piękny czas spędzić jak "z kolegą".

Ale wiecie co? Kiedyś to że odpuściłam odbierałabym jako kolejne upokorzenie. Dzisiaj takie ultimatum postrzegam jako czysta głupotę a rezygnację traktuję jako moje małe zwycięstwo nad niecierpliwością i chęcią sterowania naszym życiem. Może się mylę, czas pokaże.

Setki godzin spędzonych na modlitwie, na wysłuchiwaniu rekolekcji, konferencji i homilii pomagają mi spojrzeć na wiele spraw inaczej, choć bólu i cierpienia nie likwidują.

Bardzo lubię słuchać o. Szustaka, Wilki Dwa nieraz uratowały mnie przed nieprzespaną nocą kolejną wykańczającą rozmową.

Boli mnie to że mąż nie poszedł do spowiedzi i nie przystąpił dzisiaj do komunii. To drugie takie święta w ciągu ponad 20 lat. Nie wiem, czy już mu się udało zbagatelizować coś, co było jedną z najwyższych wartości w jego życiu, czy jeszcze zdaje sobie sprawę z tego że życie jakie mi narzuca jest grzechem i to go odstręcza od spowiedzi. Nie rozmawiam, nie pytam. Wiem że jeśli do niej przystąpi, to będzie znak, że chce budować na nowo.

Pozdrawiam ciepło wszystkich odrzuconych.

[ Dodano: 2014-01-04, 13:28 ]
  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9