Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Jesteśmy w kryzysie już dłuższy czas, ja pracuje nad sobą, jest o niebo lepiej.
Wiadomo, mąż mnie nie kocha nie chce .......naprawiac, brak nadziei z jego strony i tak.........
ale Ja mam problem bo nie wiem jak się zachowac w obecności męża,
chodzi mi o to że coś mnie paraliżuje jak jest w domu, nie potrfię byc sobą.
Zchodzę mu z drogi jak tylko mogę, czy ktoś ma lub miał podobny problem?
Czuje się zawstydzona, zakłopotana......... najlepiej schowała bym się gdzieś?
Może to dziwne pytanie, ale proszę o radę jak sobie z tym radzic?
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-15, 21:39
Martusiu, ja myslę, że kazda z nas ma podobnie. Ja też tak mam. Wręcz psychicznie odpoczywam jak mój mąż jest w pracy, a zarazem za nim tęsknię. Ale jak przychodzi to czasami nawet nie wiem, o czym z nim rozmawiac.... Chciałabym się przytulic, ale nie potrafię. Chciałabym pocałowac, ale przez miesiace nie umiem... To chyba naturalna reakcja obronna i nic się na nią nie poradzi.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-15, 21:47
zapytam z ciekawości...
Mężowie też czują się tak skrępowani?
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-15, 21:56
grzegorz_ napisał/a:
Mężowie też czują się tak skrępowani?
Pewnie nie. Ale prawdą jest to, że mój mąz woli przebywac w pracy niż w domu, a jak jesteśmy razem to i tak tylko siedzi na komputerze. Nie ma żadnych wspólnych, rodzinnych wyjsc, na zakupy też chodzę sama... I nie z mojej winy, bo nawet jak wyjdziemy, to mój mąz zaraz się czepia, krzyczy na małą lub obraża. Z byle głupoty. Wiec prawdę mówiąc wolę bez niego. Przynajmniej nikt na dziecko nie wrzeszczy, że jej kawałek ziemniaka spadł, np podczas obiadu.
aatka [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-15, 23:11
Martusiu, chyba wszystkie odczuwamy podobnie. W momencie kiedy mąż (tygodniami unikający rozmów na ten temat) w końcu wydusił że nie wie co czuje i chyba się wypaliło poczułam się jakby bardzo ważna część mnie nagle stała się obca, zimna, odcięta. Jakby amputowano mi część serca, które tak dobrze znałam i kochałam.
Czujemy się chyba tak ponieważ nagle mieszkamy z obcym mężczyzną, który niewiele ma wspólnego z tym zaakceptowanym, "zrośniętym" z nami. Intymność, bliskość, czułość, współodczuwanie i współmyślenie nagle jest niemożliwe. Jest za to szok. Jeden wspólny świat dzieli się nagle na dwa odrębne.
Przynajmniej ja to tak odczuwam.
Ja mam buziaki na dobranoc i dzień dobry, ale początkowo paliły jak Judaszowe. Bo słowa stały w sprzeczności ze słowami. Nadal stoją, ale teraz wolę myśleć że mąż chce zachować taką "nitkę" która może kiedyś się znów przerodzić w linę okrętową jaka nas kiedyś łączyła.
No właśnie Grzegorz:
Cytat:
zapytam z ciekawości...
Mężowie też czują się tak skrępowani?]
może panowie na forum wypowiedzą się w temacie?
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-15, 23:25
Pewnie wcześniej czy później panowie się zmęczą i przestaną się buntować wobec
aktualnej sytuacji i wpadną w stan tumiwisizmu.
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-15, 23:56
aatka napisał/a:
może panowie na forum wypowiedzą się w temacie?
Owszem uważam to za fajne pytanie i może dzięki niemu będę miał sznase wyrazić jak ja to czuje:
W trakcie ostatniej poważnej rozmowy- usłyszałem to.
Zbyt duża przepaść już nas dzieli-rozumiem to
ale pojawia się tu moje pytanie:
co zrobiła żona by ją zmniejszyć.???
Ze swojej strony próbowałem co mogłem -a to trudne biorąc pod uwagę, że na mnie miała spoczywać większość grzechów doprowadzających do zakrętu nasze małżeństwo.
Dalej usłyszałem że:
nie ma takiej szansy bym się zbliżył choćby na 1 metr -
zatem ograniczone na wstępie mam pole manewru.
Następnie zauważyłem że woli chętniej rozmawiać z innymi niż ze mną,
wnioski proste nie będę się narzucał skoro niemile widziany.
Dalsze wnioski :
widząc że lubi bardziej przebywać poza domem niż w domu-nie narzucam i nie ograniczam jej świata własna osobą.....
I tak analizując całość może to nie jest tumiwisizm o jakim napisał Grzegorz-jeno adaptacja do sytuacji w jakiej człek zmuszony żyć .
I wcale ona nie cieszy, z chęcią by to człowiek zmienił
tylko by to się stało potrzeba odrobine woli z drugiej strony....
A to pieruńsko trudne -szczególnie jak druga strona tylko w sobie widzi wciąż
tą biedna i nieszczęśliwa stronę a nawet sekundy nie zastanowi się nad prostą sprawą
Jak ten chłop ma cokolwiek wykonać i dokonać-skoro wszędzie ZASIEKI
pozdrawiam
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-16, 00:37
aatka napisała :
Cytat:
Czujemy się chyba tak ponieważ nagle mieszkamy z obcym mężczyzną, który niewiele ma wspólnego z tym zaakceptowanym, "zrośniętym" z nami. Intymność, bliskość, czułość, współodczuwanie i współmyślenie nagle jest niemożliwe. Jest za to szok. Jeden wspólny świat dzieli się nagle na dwa odrębne.
Przynajmniej ja to tak odczuwam.
Zgadzam się .
Z tym , że to NAGLE to tylko dla jednej ze stron .
Drugie określenie - NIEMOŻLIWE .
Na pewno conajmniej niesamowicie trudne .
To tak jakby nas chciano "związać " z pierwszą przypadkową osobą na ulicy .
Myślę , że tak nas postrzegają odchodzący .
Tu jestem w stanie zrozumieć ten mechanizm .
To tak jakby mi pakowali faceta do łóżka .
W życiu - nigdy , nigdy nie "będziemy" razem .
To taki chyba już niezalezny od nas OPÓR - fizyczny , emocjonalny .
W tym sensie rozumiem odchodzących .
Powroty .
Trudno nawet sobie wyobrazić , bez GŁEBOKICH zmian .
Ja mówię o przypadkach DALEKICH odejść .
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-16, 00:41
mare1966 napisał/a:
To tak jakby nas chciano "związać " z pierwszą przypadkową osobą na ulicy .
Mare,
Poszedłbym dalej i powiedziałbym, że to nawet trudniejsze niż z przypadkową osoba z ulicy,
ponieważ z przypadkową osoba z ulicy nie wiąże się cały bagaż negatywnych historii.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-16, 01:06
Słuszna uwaga , Grzegorz .
Ale też
z drugiej strony
trzeba przyznać .
Kiedyś DOBROWOLNIE obie strony powiedziały jednak TAK .
Jakoś tam pasujemy .
Facetowi powiedziałby NIE .
Nawet nie każda niewiasta przypada do gustu .
Nawiasem - od czego ten gust zależy ?????
W kilka sekund , ponoć 10 potrafi się to stwierdzić wstępnie .
I kijem nie zapędzisz , jak ci mocno nie pasi .
Zwykle wygląd , ale i charakter , sposób bycia .
To gdzieś poza świadomością się odbywa , taka "selekcja" .
A może ten wewnętrzny mechanizm
jest jednak błędny ?
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-16, 01:27
Własnie, kiedyś sobie powiedzieli TAK, a teraz jedna strona twierdzi, że to pomyłka życiowa była...
To po co starał się o mnie drugi raz??? Może to też panowie wytłumaczycie? Skoro raz mnie porzucił jeszcze przed narzeczeństwem, po co wracał, starał się, żeby znowu mieć wątpliwości, myśleć nad związkiem u kolegi przy grach RPG, wracać kolejny raz, zwlekać z oświadczynami, w końcu decydować się na ślub, po to, żeby po 7 latach powiedzieć, że za późno, nic się nie da zrobić, a tak w ogóle to nie kochał mnie już 1, 5 roku po ślubie???
Może sobie mentalną tabelkę w excelu odnośnie mnie robił???
A tak w ogóle to przyjmijmy, ze nie spełniłam jego oczekiwań, a on nie umiał do mnie dotrzeć z przesłaniem na temat tychże.
Mogę sobie racjonalnie poironizować, a nieracjonalnie mieć nadzieję, że Bóg wie, co robi.
złamana [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-16, 01:59
I racjonalnie, Filomeno, też możesz mieć.
Jak się takiemu niezdecydowanemu "odwidzi" po 20 latach i stwierdzi, że nigdy nie kochał i zostawi kobietę z trójką dzieci, w tym jednym niepełnosprawnym i ogromnym kredytem, to jest kompletna masakra i żal, że nie zrobił tego z 15 lat temu nic nie daje.
Niedojrzałość i deficyty, których bez ich uświadomienia sobie nic nie zapełni ani nie zmieni. Problem w tym, żeby żyć odpowiedzialnie i nie utożsamiać szczęścia z przyjemnością.
Jest taka fajna książka pt Miłość to wybór. I w niej dość obrazowo przedstawiono pewne zasady i powtarzalność wyborów. Tych tzw. strzałów odnośnie jednej osoby w sali pełnej ludzi. Nie jest to przypadkowe.
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-16, 09:20
złamana napisał/a:
Problem w tym, żeby żyć odpowiedzialnie i nie utożsamiać szczęścia z przyjemnością.
Tak ale zależy kto jak pojmuje szczęście.....
dla jednych będzie to szczęście (małżeństwo-dzieci)
dla drugiego przyjemności i korzyści włąsne.
I jak tego drugiego posadzi się do roli pierwszej-to poprostu uwiera go to....
uwiera latami aż......rozsadza .
I zaczyna sie pogon za tym czego brakowało.
Może czasami i tkwi w tym taka przyczyna jak chocby w jednym z tematów (ostatnio na forum)
małżeństwo z rożsądku........
Bo tak analogicznie:
do czego tu wracać myślami,co rozwijac w sobie,co wzbudzic z przed lat.....
jak przeciez niczego nie było na początku.
Jak ktos taki ma odszukac miłości do drugiego człowieka
-skoro na wstepie jej nie było
Widzisz załamana ja zone kochałem niewyobrażalnie,mam swiadomośc że czym wieksze uczucie tym dłużej i trudniej cos się w człeku zamyka.
Borykam sie z tym juz latami i nie da sie zapomnieć.
Trudno było patrzec jak nawet i te nieporadne moje uczucia żona zawijała w karteczki i spuszczała z woda w pisuarze.....karteczka-uczucie...po..... karteczce-uczuciu.
Dzis nauczyłem sie jednego resztki tego uczucia jakie jeszcze sa ...i ledwo się tla zabetonowałem w sercu,
uszczelniłem-nie dam im juz wyjśc na zewnątrz.....
a robię to tylko po to by serca mojego nie zajeła nienawiść....
nie chce tego uczucia
-nienawiści,bo wiem jak jest chore i jak złe...
pozdrawiam
martusia_1970 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-16, 12:20
Cytat:
zapytam z ciekawości...
Mężowie też czują się tak skrępowani?
..nie wiem co tak naprawdę czuje mój mąż, ale widzę jak się zachowuje.
Na pewno nie czuje się swobodnie, bo nie wynosił by z domu swoich ubrań po kryjomu, boi się moich komentarzy,? - już dawno przestałam komentować jego zachowanie.
Ma zmienne nastroje, raz szuka zaczepki, to znowu w ogóle się nie odzywa zaszywa się w pokoju i nawet dzieciom nie pozwoli tam wejść, często patrzy w okno jakby czekał na kogoś.
Czasami mam wrażenie jakby potrzebował pomocy, i już " mam mu pomagać" ale jak patrzę na wyraz jego twarzy, jego zaciśnięte usta.....to widzę jak bardzo go męczy przebywanie w domu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.