Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
no Mariusz,ale jak to się stało,że taki idealny,wspaniały,dobry i hojny facet tak kiepsko trafił?gdzie była Twoja mądrość,kiedy wybierałeś żonę? takie rzeczy się nie zdarzają.....
i spójrz..........
ja cię pytam o status małżeństwa i o to, czy jesteście małżeństwem sakramentalnym, a Ty znowu mi tu wyliczasz o majątku,mieszkaniu, pomocy finansowej.........
ponawiam pytanie: czy jesteście małżeństwem sakramentalnym?
rodzice żadnej ze stron nie mają obowiązku pomagać finansowo dzieciom.........po to człowiek zakłada rodzinę,by ją sam utrzymać.....i nie ssać rodziców,a potem nie rozliczać z pomocy teściów......nie porównywać ich
gdybyś sam szedł do kościoła,to piszesz-byłoby to źle widziane....przez kogo? przez Boga na pewno nie, więc co cię innych opinia interesuje? nie mieszkacie ze sobą wiele miesięcy, jak piszesz,nie musisz już sprzątać mieszkania cały weekend,jak rozumiem chodzisz już teraz regularnie do kościoła? ale tak szczerze..........chodzisz?
wymówki,usprawiedliwienia i stawianie siebie w roli ofiary,poszkodowanej przez żonę i wrednych teściów...........no chłopie,jaki obraz faceta przedstawiłeś swojej żonie,taki zbierasz owoc....upierasz się w stanowisku,że wszyscy winni,tylko nie Ty.....jak więc z taką postawą chcesz cokolwiek zmieniać? jak rozumiem do spowiedzi też nie chodzisz,bo nie popełniasz grzechów,nie czynisz nic złego?jasny gwint,chciałbym Cię poznać w realu,byłbyś pierwsza osobą bez grzechów i win,jaką bym poznał......
MariuszS2006 napisał/a:
to jeśli moja żona jest EGOISTKĄ , to jak z egoistycznym człowiekiem można budować małżeństwo, jeśli ktoś myśli tylko i wyłącznie o swoim dobru
a Ty jesteś altruistą,który myśli tylko i wyłącznie o swojej żonie, hmm? ponawiam propozycję,byś przyjrzał się sobie.......ewidentny brak odpępowienia przez Twoją żonę to jedna sprawa, bezsprzeczna, ale wcale nie widzę tutaj, by ona miała mądrego, kochającego męża....raczej jakiegoś partnera zawodowo-finansowego,który skrupulatnie wylicza wszystkie prace na rzecz domu,przepisuje i odpisuje majątki, próbuje omijac prawo,by np. nie odpowiadać za długi itd.............
MariuszS2006 napisał/a:
takich teściów mogę pokochać
nie sztuką jest kochać tych,którzy nas kochają, nie sztuką jest kochać tych,którzy są dobrzy,wspaniali,hojni.......jeśli oczekujesz, że w życiu będziesz spotykał tylko ludzi-Aniołów, to no cóż.....może czas dorosnąć?
MariuszS2006 napisał/a:
jak można podejmować próby naprawy, np. terapia, po drugim spotkaniu, usłyszałem od żony, że "mi się poprawiło", a ja myślałem że terapia małżeńska, naprawia obydwoje
no właśnie.a Ty myślałeś,że ma naprawić żonę. wcale nie chciałeś, by terapia ciebie naprawiała - a wiesz czemu tak sądzę? bo sam już przestałeś chodzić na terapię również. gdyby zależało Ci na zmianie obojga, kontynynuowałbyś terapię, choćby dla samego siebie........czym więc różnisz się od żony w takim myśleniu? oboje jesteście niedojrzali w swoich oczekiwaniach i reakcjach............
książki czytać nie chcesz, patrzeć na siebie nie chcesz, wszystko wiesz, wszystko rozumiesz, nie masz sobie nic do zarzucenia, a jednak....jesteś tu............jak to się stało? czego od nas oczekujesz? cudownego zaklęcia? tak łatwo się nie da..........pozdrawiam, szymon.
MariuszS2006 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-11, 12:33
Witaj Szymon dzięki za kontynuację rozmowy
po pierwsze nie jestem mądry i za takiego się nie obnoszę, wiesz doskonale że kobiety nie odgadniesz nigdy, wiesz doskonale, że są sytuacje kiedy odchodzą same i nie wiesz czemu, ale Ty na pewno to wiesz
co do pytania, postawiłeś 2 pytania, ja na pierwsze Ci odpowiedziałem, co do statusu majątkowego, czyli chodziło o rozdzielność majątkową
na drugie pytanie nie,
ale teraz odpowiem, jesteśmy po ślubie konkordatowym
co do ssania teściów, ja nikogo nie ssałem, nie nakazywałem teściowej żeby dawała robotę, robiła to z własnej nie przymuszonej woli, miała tyle zleceń że sama nie była tego w stanie przerobić, po drugie jest w takim wieku że za wiele też jej się już nie chce robić, dlatego w ramach tego starałem się być też dla żony jak i jej rodziny na każde zawołanie, bo była taka zależność, o której doskonale miałem świadomość
ale jeszcze raz Ci powtórzę, życzę Ci teraz, z całego serca żebyś trafił pod taki dach,
gdzie będziesz manipulowany, stawiany pod ścianę za przewinienia których nie popełnisz, żebyś był rozliczany za wyjazdy do własnego ojca, jeśli go masz, żebyś był rozliczany za wyjazdy do rodziny, a wtedy zrozumiesz co to jest życie z teściową
życzę Ci też że jak wyjedziesz do innego miasta, to jak pstrykniesz w palce zaraz zleci Ci horszta pracodawców, ale nie na zmywak, nie na zamiatanie ulicy, tylko w swoim wypracowanym zawodzie
jak staniesz na rzęsach w co wątpię, a żona powie Ci że za mało zrobiłeś, to jaką figurę dla niej wykonasz? może staniesz na jednej rzęsie, to już będzie wyczyn
nie żona..... teściowa jak Ci powie że i tak mało zrobiłeś, to za 54 razem, nadal nic nie powiesz, przygryziesz zęby, i będziesz czekał do 55
jeśli wracam do rodziców, bez pracy, bez kasy, i idę na terapię, a żona która ma stałą pracę i jeszcze kilka projektów w zanadrzu z których zarobi jakieś pieniądze, to chyba jako katolik powinna mi pomóc, i przynajmniej do terapii się dołożyć
jeśli teściowa sama mówi, że jak pójdę gdzieś do pracy za 1500zł jak żona, to nie wykończymy szybko domu, to wreszcie co mam zrobić iść za 1500zł, czy w domu przy pomocy teściowej zarobić 4tyś zł?
jeśli ona daje pracę to nie znaczy że ma PRAWO uzurpować sobie decydowanie czy ja mogę jechać do ojca czy do swojej rodziny, czy w który momencie mam robić z żoną dzieci, czy wykańczać dom?
większość z Was pisze ogólnikowo o swojej historii, coś tam coś tam, 5 linijek i po temacie, kiedy ja przedstawiam szczegóły, TO ZE MNIE JAD SIĘ WYLAŁ, BÓL, ŻAL itp pierdoły,
nieeeee chodzi o to żeby przedstawić dokładnie historię, której i tak nie szczytacie, bo jest za dużo do czytania, znajdziecie sobie kozła ofiarnego który przyszedł prosić o litość, żeby go pogłaskać, przytulić, a może nieeeee
a może trafiłem tutaj czy na inne forum, żeby ktoś powiedział, CHŁOPIE WALCZ DALEJ
a może chce poprzez innych zrozumieć własną żonę, bo może ktoś z takich jak Ty, czy inni będą myśleć tak jak ona, a wtedy będę miał odniesienie do tego co sam robię
co do długów, żona wiedziała jaka jest sytuacja, wszystko przed ślubem jej powiedziałem, nie kryłem się z tajemnicami, z długami których właściwie nie ma, ale trzeba sobie je dodać, żeby znegować zięcia, bo przecież chce zabrać córeczkę od mamusi
z żoną chciałem być, bo była fajną , sympatyczną, skromną, miłą spontaniczną uśmiechniętą dziewczyną, a SKĄD MIAŁEM WIEDZIEĆ ŻE JEST UZALEŻNIONA OD MATKI, Ty masz takie możliwości spenetrowania najskrytszych tajemnic?
jeśli tak to poznałbym pierwszego SCANERSA w Polsce
co do przepisania z powrotem majątku, to powód błahy, jeśli słyszysz od teściowej, że to zbyt mało, bo nie było przekazania fizycznego, a wiesz ze jesteś zagrożony, i wiesz, że pracowali na to twoi rodzice, i wiesz że masz się wyprowadzić, jeśli ci się nie podoba, to musisz gdzieś wrócić, jeśli dajesz dla kogoś i jest to za mało, to niech zostanie z tym co ma
jeśli słyszysz, od żony że to wszystko przez to przeklęte mieszkanie, które nic nie zawiniło, no to trzeba wziąć z powrotem, żeby nie wadziło
historia nie składa się z jednego faktu, z jednej sytuacji, z jednego przypadku, na każdą historię składa się wiele czynników, sytuacji, faktów
może faktycznie powinienem był to streścić w jednym zdaniu, "BYŁEM NA KAŻDE ZAWOŁANIE TEŚCIOWEJ, ŻONY", też pewnie źle określiłem
a znalazłem się tutaj bo trafiło na mnie tak jak i na innych na tym portalu, tylko moja historia jest trochę inna
co do terapii znalazłem za darmo, w warszawie gdzieś przy placówce, przy kościele, ale pytanie CZY ŻONA PÓJDZIE? bo ja chcę
z żoną miałem jechać w lipcu do rodziny, pojechałem sam, ból, bo wiesz że masz kogoś, masz żonę, a ona odmawia i nie jedzie, w sierpniu na mazury, ona nie jedzie, ona we wrześniu jedzie w góry z bratem, mnie nie zaprasza, ja z nią poszedłem do koleżanki na wesele, w październiku przysyła mi na maila informacje że nie chce ze mną robić już projektów, nie odzywa się, nie pisze, czy pisanie na gg to aż tak dużo kosztuje?
ja próbuję się spotkać porozmawiać, ale jakie jest jej stanowisko, nigdy nie wiedziałem i nigdy się tego nie dowiem
Dzięki Szymon nawet za te ostre i krytyczne słowa
krasnobar [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-11, 15:27
ooooj tam, nie chodzi o to, żeby krytykować.....nikt nie zaprzecza(ani ja nie zaprzeczam),że życie w ciągłych pretensjach i zarzutach jest trudne....i wierzę Ci stukrotnie, że tak masz!.....ale nie o to mi chodzi......musisz zrozumieć jedno: w każdej złej sytuacji, w każdej relacji są dwie strony.......nawet jeśli jedna jest agresywna,czepiająca się,to ta druga reaguje w jakiś sposób....i teraz musisz się zastanowić,jak Ty reagowałeś, kiedy pierwszy raz po ślubie miałeś takie sytuacje,jakie były twoje reakcje....pewnie sądzisz, że byłeś cierpliwy i robiłeś, co chcieli od Ciebie i poczytujesz to sobie za zaletę....a ja Ci powiem,że bierne przyzwalanie na wykorzystywanie,obrażanie jest złe!W ogóle bierność jest zła,a z Twoich opowieści wynika,że robiłeś potulnie wszystko, co od Ciebie chcieli, a nawet kiedy były konflikty, w których nie zawiniłeś czy byłeś niesprawiedliwie oceniany, Ty co robiłeś? poddawałeś się i pierwszy kładłeś kwiatka teściowej na biurku........sam swoją bierną postawą przyzwyczaiłeś całe otoczenie, że mogą postępować z Tobą tak,a nie inaczej.......
mówisz, że kobiety odchodzą czasem same......powiem Ci,że nie znam takiego przypadku...........w moim też tak nie było.....kiedy żona znalazła sobie kogoś,oczywiście,że pierwsza reakcja była moja taka,jak Twoja......ja byłem idealny,nie mam sobie nic do zarzucenia...........ale niestety,z biegiem czasu odkrywałem,że byłem jednak słabym mężem.......obcym, niezainteresowanym....
dopóki będziesz uważał,że nie masz sobie nic do zarzucenia,nie zrobisz kroku naprzód....nie ma takiej możliwości,żebyś postępował zawsze właściwie,bo nie ma takich ludzi................
MariuszS2006 napisał/a:
życzę Ci teraz, z całego serca żebyś trafił pod taki dach,
gdzie będziesz manipulowany, stawiany pod ścianę za przewinienia których nie popełnisz, żebyś był rozliczany za wyjazdy do własnego ojca, jeśli go masz, żebyś był rozliczany za wyjazdy do rodziny, a wtedy zrozumiesz co to jest życie z teściową
nie wiem,czemu mi tak życzysz....podchodzę z życzliwością, staram się swoją obecnością dodać Ci otuchy, a tu w zamian takie życzenia? bez sensu.
otóz ja nie trafię nigdy pod taki dach....a wiesz czemu? bo wiem to,czego Ty nie wiesz.
NIE MIESZKA SIĘ Z TEŚCIAMI.koniec,kropka,finito. młode małżeństwo od początku musi mieszkac razem.....a zasady funkcjonowania w rodzinie, stosunek do rodziców chyba poznaje się wcześniej.....
żona wcale się nie zmieniła....nikt nie zmienia się diametralnie ot tak.....na pewno było multum sygnałów,ale skoro byłeś zakochany,to nie widziałeś lub nie chciałeś widzieć pewnych rzeczy...........konsultacje z rodzicami, stosunek do rodzieństwa.....chcesz powiedzieć,że wszystko było zdrowe i normalne, a tu nagle po ślubie wszyscy maski zdejmują? no sorry,nie wierzę w to,to jest niemożliwe........chodzi o to, byś przyjął odpowiedzialność za pewne sprawy, wtedy będzie Ci lżej iśc dalej,bo przestaniesz za wszystko obwiniać żonę.......przecież skoro teraz ona jest samym złem, jej rodzice też,to przecież, żeby wszystko wróciło do normy,to żona musiałaby na kolanach błagać Cię o powrót,a teściowa kupić bilet w jedną stronę na Madagaskar......
oni tacy są i trzeba się nauczyć z nimi takimi żyć, co nie oznacza zgadzania się na wszystko! właśnie tego rodzaju asertywności, reagowania prawidłowego, komunikacji wlasciwej można się nauczyć......
podpowiedziałem Ci jedną lekturę, a Ty nie jesteś zainteresowany,więc stąd mój wniosek,że wszystko sam wiesz................przeczytaj książkę,a potem dyskutuj........
MariuszS2006 napisał/a:
teściowa jak Ci powie że i tak mało zrobiłeś, to za 54 razem, nadal nic nie powiesz, przygryziesz zęby, i będziesz czekał do 55
skoro 54 razy metoda zaciskania zębów nie przyniosła rezultatu,to czego oczekiwałeś po 55 razie?czemu ma się coś zmieniać,skoro nie zmieniasz metody? i od razu nie dopowiedz sobie, że lepsze to,niż awantury....bo pomiędzy zaciskaniem zebów i awanturami jest jeszcze wielkie pole możliwości prawidłowej komunikacji.....nie trzeba z jednej patologii wchodzić w drugą.......
MariuszS2006 napisał/a:
jeśli wracam do rodziców, bez pracy, bez kasy, i idę na terapię, a żona która ma stałą pracę i jeszcze kilka projektów w zanadrzu z których zarobi jakieś pieniądze, to chyba jako katolik powinna mi pomóc, i przynajmniej do terapii się dołożyć
nie wiem,mnie jako facetowi byłoby wstyd być zależnym w jakikolwiek sposób od żony.....a poszedłbym pracować na wózkach widłowych w Biedrze,ale grosza bym od teściowej nie chciał.....jaki facet ciągnie cokolwiek od żony czy teściowej?sorry,w takich sytuacjach trzeba schować dumę do kieszeni i brać rynek pracy, jaki jest, a jeśli już się korzysta z pomocy tesciów,to się robi to, co się wybrało....żona winna jest tego,że nie masz kasy,pracy? masz zawód jak twierdzisz, robotny chłop jesteś,więc nie rozumiem,skąd te trudności?i znowu-może mści się nieumiejętne reagowanie na pewne sprawy, brak rozmów z żoną o wydatkach,brak spójności w wizji życia...........
MariuszS2006 napisał/a:
jeśli teściowa sama mówi, że jak pójdę gdzieś do pracy za 1500zł jak żona, to nie wykończymy szybko domu, to wreszcie co mam zrobić iść za 1500zł, czy w domu przy pomocy teściowej zarobić 4tyś zł?
jeśli ona daje pracę to nie znaczy że ma PRAWO uzurpować sobie decydowanie czy ja mogę jechać do ojca czy do swojej rodziny, czy w który momencie mam robić z żoną dzieci, czy wykańczać dom?
tak juz jest....że jak się godzi na pewne sprawy i uzależnia od kogoś,to się potem tak ma....teściowa może powiedziec tak samo:daje mu robote, zarabia dwa razy więcej,niż by mógł zarobić,a on marudzi........dlatego wyjście jest jedno:uniezależnić się do teściów....a Ty chciałeś i jeść ciastko i mieć ciastko....teściowa nie umie dawać, to trzeba było nie brać.....nie ma łatwych wyjść.
MariuszS2006 napisał/a:
z żoną chciałem być, bo była fajną , sympatyczną, skromną, miłą spontaniczną uśmiechniętą dziewczyną, a SKĄD MIAŁEM WIEDZIEĆ ŻE JEST UZALEŻNIONA OD MATKI, Ty masz takie możliwości spenetrowania najskrytszych tajemnic?
jeśli tak to poznałbym pierwszego SCANERSA w Polsce
serio ożeniłeś się,bo żona była fajna, sympatyczna, skromna i uśmiechnięta?
moje małżeństwo zostało uznane za nieważnie zawarte,ale nawet ja miałem chyba większe wymagania wobec mojej przyszłej żony......czy jeśli wystarczyło Ci,że żona jest fajna i uśmiechnięta,to nie odpowiadasz teraz w częsci za to,jakie macie małżeństwo? widać, że nie uzgodniliście, jak będzie wyglądało wasze życie, od poczatku jakieś dziwne kombinacje finansowo-majątkowe, rozdzielności, zależności....to się udaje tylko w naprawdę zgodnych stadłach, a i to nie zawsze.......
chcesz się z nią spotkać i porozmawiać, ale co jej powiesz? masz jakiś plan na Wasze dalsze życie? masz coś jej do zaproponowania,jako alternatywę? nie znasz jej stanowiska,a jakie jest Twoje? nauczyłeś się już,jak rozmawiać,by ktoś usłyszał,zrozumiał dobrze to,co chcesz powiedzieć?czy jesteś w stanie iść na kompromisy?
pieniądze, pieniądze, pieniądze.....zarabianie, wyliczenia.....żona chce wyjechać z Tobą zagranicę, ale na drodze stają pieniądze......brak możliwości zarabiania, zagranicą nie ma teściowej,która by dała pracę.....toć w Polsce bez teściowej też marnie zarobisz....
może po prostu nie stać Was na wielki nowy dom, wykończenia.....w końcu zatracacie coś, co jest ważniejsze.....bo dom wykończycie,ale kto w nim będzie mieszkał?najważniejsze chyba jest,by być razem,wspierać się,szanować,pomagać,a nie,by opływac w luksusy..........zmusiłem moją nie-żonę onegdaj do kredytu,do którego nie była przekonana......harowałem jak wół,by zarobić na raty.....teraz mam dom, a żony nie ma.....mieszka w dwupokojowym mieszkaniu,gdzie jest nadzwyczaj skromnie......
moje luksusy nie były jej potrzebne, chciała mojej uwagi,zainteresowania,bliskości duchowej,rozmów........
a co z tym chodzeniem do kościoła,bo zapomniałeś na to pytanie odpowiedzieć....pytam dlatego,że jednak coś mi się wydaje,że nie jesteś zbyt blisko Boga.....więc wcześniejsza wymówka,że do kościoła nie chodziliście,bo musieliście sprzątać,jest właśnie wymówką i zwalaniem winy na kogoś za swoje decyzje....bo teraz już nic nie stoi na przeszkodzi, a jednak.............może też wtedy trzeba się przyjrzeć i innym zarzutom, bo może też coś w nich jest.............
Mariusz, najważniejsze to stanąć w prawdzie o sobie......nie tylko skończyć na ocenianiu żony,teściów i okopywaniu się na pozycji ofiary,ale też i na spojrzeniu,co samemu się zawaliło,skopało,zrobiło nie tak....................okopanie się w takiej pozycji i brak zmian może spowodować,że sytuacja się nie zmieni....bo niby jak?gdzie jest motor napędowy zmian? no nie ma......trzeba zawsze zaczynać od siebie, zawsze..........pozdrawiam,Szymon.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-11, 16:33
krasnobar napisał/a:
.....żona chce wyjechać z Tobą zagranicę, ale na drodze stają pieniądze......brak możliwości zarabiania, zagranicą nie ma teściowej,która by dała pracę.....toć w Polsce bez teściowej też marnie zarobisz....
W sumie czemu Mariusz z tego nie skorzystałeś?
Tak jak pisze Krasnobar....za granicą tesciowej nie ma.
Dolary co prawda na ulicy nie leża, ale zarobki wyższe niż u nas.
Nie macie przecież po 70 lat, aby sie bac wyjazdu?
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-11, 17:58
milczenie i zgadzanie się na wszystko na pewno może prowadzic tylko do katastrofy - w Twoim wypadku sprawdzilo się również (znam z autopsji), nie wymaganie od innych, nie stawianie granic, pozwalanie wchodzenia tesciowej w malzenskie zycie bez końca to jest trumna dla każdego malzenstwa
powinniscie zacząć zycie, ale na WLASNY rachunek, tesciowa uzurpujaca sobie prawo do wszystkiego powinna być trzymana na spory dystans
terapia dla Ciebie konieczna i to OD ZARAZ, bo zupełnie nie wiesz jak dzialac, jak reagować, jak zachowywać się w relacjach z toksyczna mamusia zony jak i sama zona
chlopie działaj poki nie jest za pozno !!!!
MariuszS2006 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-12, 08:30
Witam,
już za późno żona chce rozwodu, za obopólną zgodą
już nic nie uratuję
co do mnie tak, mea culpa, a co z żoną? według Was to tylko jedna strona ma latać i walczyć, a co z drugim człowiekiem który miał tak samo kochać jak ten pierwszy
nie zgadzam się z wami w żadnym calu, do ołtarza idą dwie osoby a nie jedna, a jeśli jedna nic nie chce tylko stoi i się przygląda to nic się nie wskura
niech tak będzie że ja jestem wszystkiemu winny,
ale wiedzcie że MAŁŻEŃSTWO to DWIE OSOBY nie jedna
Pzdr
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-12, 09:36
MariuszS2006 napisał/a:
nie zgadzam się z wami w żadnym calu, do ołtarza idą dwie osoby a nie jedna, a jeśli jedna nic nie chce tylko stoi i się przygląda to nic się nie wskura
niech tak będzie że ja jestem wszystkiemu winny,
ale wiedzcie że MAŁŻEŃSTWO to DWIE OSOBY nie jedna
I masz rację bo zazwyczaj to się zwie...rozbierzność interesów...
Jedna chce to ..druga to....
Zostało powiedziane
Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela...........
a mimo nakazu czlowiek połaszcza się to rozdzielić,
czyli łamie nakaz.
Zatem powstaje proste pytanie:
czy nadal trwa-czy jest rozdzielone?.
bo wnioski moga byc takie:
Skoro rozdzielone to nie trwa.....
Zatem fizycznie nie trwa-
a umysłowo???
no cóż
w jenym umyśle nie trawa ..a w drugim trwa
i znów rozbierznośc interesów.....
czyli???
każdy to interpretuje podług siebie...
pozdrawaim
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-12, 10:12
miodzio63 napisał/a:
Zatem powstaje proste pytanie:
czy nadal trwa-czy jest rozdzielone?.
bo wnioski moga byc takie:
Skoro rozdzielone to nie trwa.....
Zatem fizycznie nie trwa-
a umysłowo???
no cóż
w jenym umyśle nie trawa ..a w drugim trwa
i znów rozbierznośc interesów.....
czyli???
każdy to interpretuje podług siebie...
własnie, sporo pytań
często utożsamiamy trwanie małżenstwa z "mieszkaniem razem"
cyś [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-12, 11:39
MariuszS2006 napisał/a:
Witam,
już za późno żona chce rozwodu, za obopólną zgodą
już nic nie uratuję
Pzdr
Witaj
Zasadnicze pytanie brzmi: kto chce rozwodu ? Żona czy teściowa.
Sorry za bezpośredniość ale w jakiejś mega toksynie utknąłeś. Żona żyje cały czas w terrarium którym zażąda mamuśka. Rozwiązanie jest tylko jedno - wyeliminować przyczynę a objawy same ustąpią. Fizycznie teściowej nie wolno Ci wyeliminować (z drugiej jednak strony można "żyć nadzieją" że kiedyś podczas jakiegoś jej zachorowania trafi na pawulonowego łowcę skór -miasto pobytu zdaje się szprzyjać - to taki żarcik dla rozluźnienia ), wiec musisz niczym rycerz uwolnić swoją księżniczkę z wieży złej czarownicy. Tylko trwałe odizolowanie żony od "mamuśki" może wam pomóc. Jak bardzo przesiąknięta jest rygorem domowym tego nie wiem. Problemem w tym wszystkim jest obroża jaką dobrowolnie zakłada żona i smycz którą trzyma teściowa.
Generalnie w tym wszystkim chodzi o to by pokazać żonie że wpływ (świętej w jej odbiorze) mamuśki jest katastrofalny dla całego jej życia. Dziewczyna musi sobie uświadomić że okres dzieciństwa uległ bezpowrotnemu zakończeniu i że z chwilą gdy ukończyła 18 lat, wyrobiła dowód, dostała od państwa przyzwolenie na spożywanie % skończyło się kierowanie jej życiem przez matkę. Szacunek do rodzicielki - OK, wymiana poglądów - jak najbardziej, ale nie to co wyrabia czyli wcielanie się w rolę zdalnie sterowanej zabawki do której pilota ma matka.
Co możesz zrobić?
Rozmowa, ale dobrze przygotowana. Jeśli w taki dialog wda się tyle chaosu co w tym pierwszym poście.... Przeanalizuj sobie to co chcesz jej powiedzieć. Spisz to sobie i tak jak do egzaminów wykuj to na blachę. Umówione telefonicznie (bez maili , smsów i gg i oczywiście równie dobrze opracowana rozmowa telefoniczna jak sama treść na spotkaniu ) spotkanie oczywiście w 4 oczy poza twierdzą mamuśki.
Co jeszcze?
Znasz jakieś dobre i inteligentne koleżanki żony, które służą czasem jej za punkt podparcia ? Jeśli wiesz że jest w jej otoczeniu taka właśnie dziewczyna to dotrzyj do niej i spróbuj (przedstawiając jej jak to wygląda z twojej strony)poprosić ją o to by zagadała w waszej sprawie (na zasadzie no co tam u ciebie słychać ... tak by utwierdziła żonę że trzeba dać sobie szansę i najlepiej poza twierdzą mamci )
Emigracja
Wspólny wyjazd i to najlepiej do USA był by zbawienny dla was. Żadna turbomniotła teściowej bez wizy tam nie dostarczy. Loty drogie więc odcięcie od mamuśki było by skuteczne. Jeśli nie USA to może Norwegia , ale coś odległego od lotniska
Teraz zadaj sobie pytanie za co kochasz swoją żonę i dlaczego tak Ci na niej zależy. Spisz to co przyniesie Ci to rozmyślanie i zawalcz o nią .
Pozdrawiam
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-12, 11:52
grzegorz_ napisał/a:
często utożsamiamy trwanie małżenstwa z "mieszkaniem razem"
Mysle że nie o to idzie...
można nie mieszkac razem bo:
praca za granica,bo jakies sprawy rodzinne tego wymagaja,bo nagle powstała sytuacja finansowa jak tego wymaga.
Ale mimo tego oddzielnie -jest wciąz razem...bo:
więzi duchowe..więzi emocjonalne..zbierznośc interesów...
A co jak tych ostatnich brak???
co przemawia za tym że faktycznie takie małżeńswo jeszcze jest i istnieje...
czyż nie tylko to że my tak to chcemy widzieć???
MariuszS2006 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-12, 13:48
Witam, dzięki za dyskusję
no właśnie czy powinno istnieć czy jeśli partnera nie ma to podziękujmy sobie nawzajem?
czy to podstawa do brania rozwodu ot tak sobie bo go nie ma?
bo nie ma go w mamusinym domciu?
już w maju prosiłem żonę o wyprowadzkę, bo coś wisi w powietrzu, nie bo szkoda kasy, jak będziemy dom wykańczać? w dupie z domem, ważne żebyśmy my wytrwali razem, nieee bo jakie warunki tam będą, jeszcze nic nie znalazłaś czy znaleźliśmy, a już z góry wiesz że będą złe warunki,
u chrześniaka w maju, żona nagle wstaje i płacze, wpadła w jakąś schizę, nie wiem jak to nazwać, wracając do domu pytałem się co się dzieje? ona że przeżywa to, że będzie musiała się wyprowadzić z domu itp.,
wtedy tego dnia, wieczorem zrobiliśmy pierwsze zakupy, pojechaliśmy prosto do tesco o 24, to były NASZE pierwsze zakupy po 1,5roku małżeństwa, byłem szczęśliwy, pierwszy nóż, pierwsza deska do krojenia, jakieś jedzenie,
ale na drugi dzień sprawa się trochę ustabilizowała, wróciliśmy do tego co wcześniej, ale wiedziałem że i tak wybuchnie i tak wybuchnie, bo teściowa będzie szukała tylko byle jakiego powodu do rozpierduchy
w miedzy czasie prosiłem żonę nadal wynieśmy się bo będzie gejzer, nie
no i walnęło, pretens o grilla u mojej rodziny
cóż moja rodzina jest winna? czym zawinili że nie mogę do nich pojechać?
czemu kobiety tak skrupulatnie odcinają mężów od własnych rodzin, przecież to zwykłe spotkanie, pogadanie ze sobą, spędzenie wolnego czasu
prosiłem, podejmij decyzję, wreszcie coś powiedz
cisza
cisza
cisza
nie wytrzymałem, teraz tylko w moim mieszkaniu
pewnie źle
ale ile można czekać, to dorosła kobieta
nie gówniara 18letnia
próbowałem u jednej koleżanki, ale mnie zbyła
już tak naświetliła mnie żona, że odpuściłem
na za granicę się nie pisałem, nigdy nie widziałem przyszłości w za granicą, nie chcę pracować na zmywaku, w nie wiadomo jakich warunkach, tak jak żona, nie chciała iść na wynajęcie w nie wiadomo jakich warunkach,
my jesteśmy architektami, mieliśmy wspólnie w konkursach startować, mamy zrobionych od groma projektów, chcemy zarabiać kasę a nawet strony www nie mamy
co zmieni wyjazd za granicę, skoro nawet takich rzeczy nie robimy ale SPRZĄTANIE CAŁEGO DOMU na pierwszym miejscu
no litości
a od kiedy ze SPRZĄTANIA jest kasa?
od kiedy posprzątanie domu daje STABILIZACJĘ
są sprawy ważne i ważniejsze
ale jak można było zmieniać PLAN TEŚCIOWEJ?
MOŻE NA BIEGUN PÓŁNOCNY
SĄDZĘ ŻE LEPSZE ROZWIĄZANIE
rety to porażka
o jest lepiej, do KANAŁÓW, nawet zasięgu komórki nie będzie
Pzdr
cyś [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-12, 14:15
Z tego co napisałeś to wynika że żona była bliska wyskoczenia na gigant, ale jednak za sprawą matki nie doszło do tego. Jakiś tam potencjał "poznania" świata poza 4 ścianami rodzinnego domu więc w niej jest.
Czy twoja żona ma jakieś pasje, hobby?, czy tylko siedzi przed ekranem i rysuje te kreseczki?
Musisz znaleźć jakiś jakiś punkt zaczepienia, coś na czym jej zależy. Coś takiego by na chwilę zrzucić tą kotarę jaką przykryła ją teściowa. Z prokreacją odpuść temat na chwilę obecną bo jak by coś teraz w obecnych okolicznościach się z tego zrodziło to babusia wnusia i córeczki nie wypuści.
Sytuacja jest ciężka ale nie beznadziejna.
Widzę że strasznie Cię irytuje ta emigracja . Ja poświęciłem kilka lat wyższej edukacji i wyjechałem.
MariuszS2006 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-12, 14:32
nie chcę wyjechać, bo miałem marzenie przejęcia projektów po ojcem, własnych, przejęcie działalności, po drugie wziąłem żonę z tym samym zawodem
ja nawet nie wiem gdzie chce jechać, do jakiej firmy, kraju
to jest hasło ogólnikowo rzucone, za nim nie wiadomo co się kryje?
po drugie irytuje mnie to że gdzie trzeba wyjechać żeby być na neutralnym gruncie,
czemu ja mam poświęcać się żeby być na jakimś neutralnym gruncie?
czemu nie można korzystać z tych dobrodziejstw które są?
a co da wyjazd za granicę, skoro ona nadal będzie miała i tak kontakt z matką
co to da
jeśli ktoś jest uzależniony tak, że każdy wyjazd, to informacja, gdzie jest i czy dojechała?
to co zmieni wyjazd za granicę
NIC
bo będzie nadal, dzień po dniu, zdawać relację jak jest miedzy nami
tu chodzi tylko i wyłącznie o odcięcie mnie od rodziny
żeby rodzina, która nie ma wpływu zupełnie na mnie, nie miała na mnie wpływu
a co do innych, nie będę się KALAŁ jak inni, szukacie w sobie winę, bo jak nie dowiedzieliście się od zony, gdzie leży przyczyna, to szukacie w sobie wad, winy?
szukałem tutaj rozwiązania, metody, a nie kalania się, żałowania się
a żałować nie będę, bo wiem że zrobiłem wszystko co mogłem,
ONA NIE UGNIE SIE DLA MNIE
WIĘC ZDAJE SOBIE SPRAWĘ ŻE TO NIE MIŁOŚĆ
JEŚLI JEDNA ŻONA POTRAFI IŚĆ Z MĘŻEM, ZAMIESZKAĆ
A MOJA NIE POTRAFI?
NIE CHCE
TO NIE JEST MIŁOŚĆ
JEŚLI TAK ŁATWO JEST JEJ POWIEDZIEĆ, ŻE PÓJDZIE SAMA PO ROZWÓD
TO CZY TO JEST MIŁOŚĆ?
NIEE
KTO KOCHA WYBACZY
NAWET ZDRADY LUDZIE WYBACZAJĄ
Daria111 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-12, 14:56
bardzo przykro się to czyta. Z perspektywy emigrantki powiem, ze swoje "śmieci" zabiera się ze sobą. Jeśli kobieta jest uzależniona od toksycznej mamy to dopóki sama tego nie zobaczy to niewiele zdziałasz. Znam tu małżeństwo, które się rozpadło bo żona chciała do Polski do mamy , żadne argumenty nie trafiały. Dzieci się bez ojca chowają, a mama funty liczy... I płacze ze sakramentalne małżeństwo się rozpadlo. mąż miał wrócić na jeden pokój bez pracy, bo Polska, mama i roraty były ważniejsze.
Nie wyjezdzaj bo to tylko pogorszy sprawę.
Może jakaś psychoterapia dla żony? Trzymam kciuki za Was
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.