Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Sprawa trywialna a statystycznie beznadziejna
Autor Wiadomość
marcin74
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-04, 11:58   

Filomeno,

Czytam to forum od roku, chociaż wciąż nie znalazłem odwagi? determinacji? chęci? by na nim zaistnieć. Twoje posty, przemyślenia, wnioski, tezy i pytania świadczą o niebywałej tak wrażliwości, jak i inteligencji. Serdecznie współczuję. Może z tym konkretnym pragnieniem, potrzebą nic już nie da się zrobić, nic z niego nie będzie. A może wręcz przeciwnie? Może to jeszcze nie Nadzieja została rozwiana, może to jedynie złudzenia...
Masz dziecko, ja będę ze swoim mógł spędzić cały przyszły tydzień i bardzo mnie to podnosi na duchu. Na pewno jeszcze odkryjesz piękno istnienia.

Pozdrawiam
 
     
annezcka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-04, 12:34   

Marcin, czy macie formę opieki naprzemiennej, że piszesz o całym tygodniu z dzieckiem?
 
     
marcin74
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-04, 12:38   

Niczego nie mamy sformalizowanego. Po wyprowadzce żony przed czterema tygodniami ustaliliśmy, że dziecko będzie u mnie spędzało cały tydzień (dwa tygodnie z nią) zamiast jedynie jednego weekendu.
 
     
annezcka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-04, 12:46   

a przez te dwa tygodnie co jest u żony masz kontakt z dzieckiem? A ile ma lat? Dopytuję bo ja od roku mam podobną sytuację i jak dla mnie się nie sprawdza. Szukam opini i rady:)
 
     
marcin74
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-04, 12:58   

Córka, siedem lat. Kontakt - telefoniczny, ale też byłem u nich dwa razy... Czy to się sprawdzi? Nie wiem, ale czuję tak wielką pustkę, kiedy rozstaję się z córką, tak bardzo potrzebuję z nią kontaktu, że muszę spróbować.
 
     
AJA
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-04, 13:48   

Filomena napisał/a:
Dostałam pozew.
Od kilku dni prawie nie jem, od tygodnia zasypiam o 4 nad ranem.
Po ludzku zostałam obdarta z resztek nadziei.

Tracąc nadzieję, zyskałam poczucie winy, że dołączyłam do 90%, którym się nie udało, bo widocznie postawiłam w umyśle i sercu granicę Bożemu Miłosierdziu...

Nie wiem, czy o to chodzi na tej drodze.

Wiem, że moje dziecko nie ma ojca i matki, którzy się kochają i szans na braciszka, o którym marzy, którego rysuje, o którym mówi każdego dnia.


Żałuję, że wiem jak się czujesz...
Nie czuj się winna, zrobiłaś wszystko co mogłaś... po prostu...
moim zdaniem to nie jest kwestia granicy, bo jaką granicę może postawić człowiek Bogu Wszechmogącemu???

Moje też nie ma... a braciszka/siostrzyczkę zaraz dostanie od tatusia... do tej pory jakoś dawał radę, chyba nie pamiętając starych czasów... a teraz to ja już się tylko modlę, żebym miała siłę pomóc mu przez to przejść... ba przechodzić przez resztę życia... pal licho co ze mną... dziecko jest dla mnie najważniejsze...

Jesteś cudowną osobą, mądrą i wrażliwą... jedną z tych przez których ja tu jestem... dziękuję... (i nadal zapraszam na "kawkę")
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-04, 15:26   

Marcin, piszę, czytam, nie angażuję się bo... Jestem pełna wątpliwości co do linii, jaką prezentują osoby szczególnie aktywne i ten nurt, który uosabia np. ksiądz Posacki, czy Robert Tekieli. Jestem też pełna wątpliwości, czy Bóg faktycznie chce od nas, abyśmy za wszelką cenę i wszelkimi metodami walczyli o małżeństwo, którego druga osoba już nie chce, np. poprzez uporczywy brak zgody na rozwód. Ten rozwód w porządku cywilnym w końcu i tak zostanie orzeczony. Dla mnie np. ewentualna zgoda oznacza, że mogę skoncentrować się na dziecku i pracy, mam jasną sytuację, a on może popróbować swojej wersji szczęścia. Do wczoraj miałam nadzieję, że jego wolność da mu "popalić", jednak terapeuta rozwiał moje nadzieje, twierdząc, że tacy ludzie nie wyciągają wniosków ze zdarzeń życiowych, co do własnej w tychże zdarzeniach roli. Oczywiście można powiedzieć - zmień terapeutę, bo nie uważa, że każde małżeństwo jest do uratowania. Tyle, że wszystko, co on przewidywał stało się ciałem. Zapewne grają tu rolę nieokreślone siły zła, bo terapeuta nie jest katolikiem. Ironizuję w tej chwili. Podobnie cały problem w moim małżeństwie to grzech międzypokoleniowy tamtej rodziny oraz obecność homeopatii w domu teściów, a pośrednio i moim. No i to, że czytałam - zresztą na skutek kryzysu, terapii i potrzeby uporządkowania swojej wiary - np. Steinera, Mme Bławatski, ewangelie gnostyczne i Psychologię kundalini Jogi Junga. Tyle, że to się stało już po obwieszczeniu męża, że chce rozwodu. Jak już zresztą napisałam w innym wątku - mając wybór intelektualny między teozofią, antropozofią, gnostycyzmem, czy zachodnią wersją buddyzmu, jako dorosła osoba, ochrzczona w dzieciństwie nadal wybieram chrześcijaństwo.

Chociaż w myśl pewnych opinii sama sobie winna jestem. Nie dlatego, że źle wybrałam, czy nie reagowałam na pewne oznaki cech męża, a ze swojej strony nie zauważyłam, że mąż oczekuje emocjonalnie innych oznak uczuć, niż ja mu je dawałam, tylko dlatego, że brałam Oscillococinum, przystałam na terapię w metodyce "zagrożeniowej" i przeczytałam kilka pozycji, bez istotnego efektu co do mojego światopoglądu.

Przepraszam, że może spłycam.

Wartościowe jest tu proponowanie podejścia dojrzałej miłości, stymulowanie chęci pracy nad sobą i relacją z drugą osobą. Natomiast to, czy odmówię nowennę, dam na mszę, pójdę na Jasną Górę, pójdę do przewodnika duchowego może mieć znaczenie, ale tylko w relacji ja - Bóg. Bo ten drugi ma wolną wolę.

Bardzo chciałabym powiedzieć mężowi, że nadal go kocham, że wierzę, iż w środku jest innym człowiekiem, niż był w stosunku do mnie w ostatnich latach, że chciałabym być jego przyjaciółką w małżeństwie.

Na razie wczoraj wieczorem życzyłam mu, po nieprzyjemnej zresztą rozmowie, żebyśmy on i ja w Adwencie stanęli przed lustrami i zobaczyli tam prawdziwych siebie i prawdę o każdym z nas i o naszym małżeństwie.

I jeszcze addendum - środki homeopatyczne brałam, żeby nie sprawić przykrości jednemu z członków rodziny, bo nie wierzę w to, że woda z cukrem odpowiednio wstrząśnięta leczy.
 
     
marcin74
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-04, 15:48   

Cytat:
Przepraszam, że może spłycam.


? Dla mnie za głęboko. Zwyczajnie - nie rozumiem. Ale czy wiedza, czy zrozumienie przybliży nas odrobinę do tego, żeby poczuć się szczęśliwiej?
Sam nie wiem, co mnie czeka? Rozwód? I czy jakikolwiek sens będzie miała moja niezgoda? Aktualnie najcieplej myślę o mojej żonie w trakcie czytania tego forum. Najtrudniej jest mi, kiedy jesteśmy - w zupełnie fizyczym i pozbawionym jakiegokolwiek uczuciowego znaczenia ujęciu - blisko.
Wydaje mi się, że nasze drugie połówki przez długi jeszcze czas, być może już do końca życia, nie usłyszą naszych pretensji, nie zobaczą sytuacji z naszej perspektywy. Chociaż obiektywnie wydajemy się być tymi "lepszymi", przynajmniej dlatego, że podjęliśmy trud ratowania małżeństwa, to subiektywnie, z punktu widzenia uciekającego współmałżonka nie jest to raczej tak odbierane. "Za późno" - jak usłyszałem.
Kryzys jawi mi się jako sprawdzian, z jakiego materiału wykute zostało nasze uczucie. Rozwód - z jakiego my sami...
 
     
sylwia1975
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-04, 17:28   

jednak jedz smakuje czy nie.............nie wazne,pare razy w zycie przezywalam zalobe cos wrtm depresyjnego tez bylo,jedzenie nie smakowalo,zyc sie nie chcialo itd jednak szybciej dojdziesz do ladu jedzac i jakos funkcjonujac,dziecko ma jedna mame,nie dwie i TAK Ty jestes jego mamusia. :mrgreen:
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-04, 17:49   

Filomena, powtórzę za AJA "Żałuję, że wiem jak się czujesz... "

Ja byłam na takim etapie jak Ty (dostałam pozew) we wrześniu ubiegłego roku. Ja już wtedy chyba nie wierzyłam w odrodzenie małżeństwa.
Mimo wszystko napisałam odpowiedź na pozew z prośbą o mediacje - myślę, że dlatego, że sychar mnie tego hm.. nauczył (sic!) a mój adwokat zapytał "spróbujemy dać szansę mężowi? przecież widzę, że pani na rozwodzie nie zależy".

No i ... mediacje zakończyliśmy zawieszeniem sprawy rozwodowej na rok.
Wtedy myślałam, że jestem mądra, bo kupuję sobie czas na sprawdzenie czy warto w ogóle dawać nam szansę (nie wierzyłam, że w ogóle może się udać).
Nie powiem - ciężko było przez te pół roku.
Ale od ... miesiąca (chyba tak) już wiem, że warto - to próbujemy oboje (bo do tego czasu bardziej starał się mój mąż, muszę to jasno przyznać).
Nie jest łatwo.
Ale krzyże, które dostaję są zawsze "szyte" na moją miarę - tak to widzę patrząc wstecz.

Dlatego chciałabym dodać. Nie trać Pogody Ducha! Nie wiesz co będzie dalej.
 
     
abcd
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-04, 23:48   

Bardzo współczuję Ci Filomeno w tej sytuacji, bo sam dobrze pamiętam jak to jest.

Odnośnie homeopatii i in. tematów, które poruszasz, zaznaczyłaś nieco, że ironizujesz, ale mam wrażenie, że jednak martwisz się ewentualnymi wpływami tych spraw. Podobne wątpliwości wyrażane są w różnych artykułach na stronach katolickich, np. na deonie i bywają też dyskusje na ten temat. Myślę, że należy wystrzegać się do sprowadzania spraw do absurdu. Np. jest sieć sklepów spożywczych "Lewiatan", a takie imię miał jakiś potwór z Księgi Hioba. Czy oznacza to, że kupując tam mleko wchodzimy w pakt ze złym? Jezus powiedział, że daje moc stąpania po całej mocy złego. Zatem... jak dobrowolnie w coś nie wdeptujemy i trzymamy z Jezusem, to On zawsze będzie silniejszy. Jak w coś wdepnęliśmy ostatnio czy kiedyś - pozostaje spowiedź, komunia - słowem sakramenty. Oczywiście, bywa i tak, że regularnie przypominają się w sumieniu kolejne sprawy, czyny i słowa sprzed miesięcy czy lat, ale wystarczy je regularnie oddawać na spowiedzi. Bo inną rzeczą jest zmiana światopoglądu na skutek takich czy innych lektur czy zachowań, a inną dobrowolność zajmowania się takimi czy innymi aktywnościami intelektualnymi. Wejście w psią kupę nie zmieni niczyjego światopoglądu, ale but będzie brudny i trzeba go umyć. A brud duchowy - również ten niezawiniony, nie do końca świadomy - zmywa spowiedź. To sakrament uleczenia, a nie tylko ratunek przed potępieniem.

Albo wierzysz, że Jezus umarł za każdy grzech i że każdy grzech zgładził (a nie - zgładzi później lub właśnie gładzi; tutaj mamy czas przeszły dokonany), albo nie wierzysz. Tertium non datur.

A "uporczywy brak zgody na rozwód"... dla mnie brzmi to jak "uporczywa terapia", której np. Jan Paweł II nie życzył sobie w stosunku do swojej osoby. Można samemu reanimować trupa... tylko po co? Od wskrzeszania jest Jezus.
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-06, 01:11   

Ja nie jestem przekonana, czy to akurat psia kupa była.

Nie sądzę, że księża wypowiadają się co do tematyki literackich zagrożeń duchowych bez wcześniejszej lektury. Jeżeli tak, to na jakiej podstawie wydają opinię? Czyli też się brudzą? A religioznawcy i teolodzy, specjaliści zajmujący się apologetyką i soteriologią, historycy, literaturoznawcy?

Denerwuje mnie to, że udało się wzbudzić we mnie coś w rodzaju nerwicy eklezjogennej.

Co do homeopatii - papieże nie wypowiadali się jasno w tej sprawie, mimo zapytań, a jeżeli to zdroworozsądkowo. Widocznie jednak uważają, że wikłanie Stolicy Apostolskiej w dywagacje, czy w Boiron Laboratories ktoś wyczynia sztuczki okultystyczne nie idzie w parze z powagą Kościoła Katolickiego. Chyba, że to papieże się mylą... Ale z drugiej strony jest dogmat o nieomylności. A z trzeciej i pięćdziesiątej wątpliwości co do tego, jak ta nieomylność wygląda, skoro raz nieomylny papież gromi innowierców, a kilkadziesiąt lat później mowa jest o ziarnach prawdy rozsianych po całym świecie i wszystkich religiach... Można tłumaczyć, że Duch Święty wieje, jak mu czasy i świadomość ludzka pozwala.

To znaczy, że jak się wyspowiadam z lektur zakazanych (indeksu ksiąg zakazanych jako źródła prawa pozytywnego nie ma w KK od 1966 r.) i oscillococinum oraz zmienię terapeutę, to Łaska na mnie spłynie?

Masz rację, Jezus zgładził nasze grzechy, a Bóg jest miłością. Jest też silniejszy niż Szatan, który poległ wraz z ofiarą Jezusa. Goethe pisze o Szatanie, że jest cząstką tej siły, która wiecznie zła pragnąc, czyni dobro. Idąc tym tropem: w moim przypadku zetknięcie z "demoniczno-okultystycznymi" treściami poskutkowało ugruntowaniem wiary chrześcijańskiej.

A tak podsumowując: mam siebie dosyć. Ale nadal cenię piękno stworzenia i cząstkę Boga w innych ludziach. I co z tym fantem zrobić?
 
     
złamana
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-06, 02:28   

Filomeno, , inni, na pewno forumowicze;), nie mają Ciebie dość, dlaczego więc sama tak się czujesz? Może Filomeno, Ty po prostu musisz odpocząć. Odpocząć od analiz, rozważań, poszukiwań, próby zrozumienia. Może stało się na dziś tak, że koncentrując się na głębokich rozważaniach uciekałaś jakoś tam od samej siebie. Ucieka się w różny sposób, np. angażując się w problemy innych, angażując się w tzw. rozwój duchowy, nadmierną religijność. Nie wiem jak to ująć. Przerobiłam (na swoim poziomie, oczywiście) takie różne zaangażowania, uznając, że na dany moment tego właśnie potrzebuję, w tym znajduję sens, analizując i dokonując na własnej wrażliwości i psychice jakiejś dziwacznej wiwisekcji. I się tym okrutnie umęczyłam. Bo i tak życie sobie płynęło tak jakoś nie po mojej myśli. Po prostu czasami odpocząć trzeba i popłakać sobie, i zebrać siły, i posłuchać siebie, zająć się tak jak kochająca mama sobą w sobie.
Przykro mi, że tak się zadziało. Wiedz, że po wyprowadzce nie wszyscy dostają pozwy. Niektórzy nawet rozważają powrót. Do tego poszukiwania, zrozumienia tego co się stało, refleksji i zmiany tylko jednej ze stron nie wystarczą. Twoja wyprowadzka a i inne zainteresowania i "zagrożenia lekturowe" nie były zasadniczą przyczyną otrzymanego pozwu (nawet jak coś w nim takiego poczytałaś). Z tego co tu pisałaś, rozważałaś, pojawiła się inna osoba, która pewnie mniej wymagając, będąc nową, nieznaną, zachwyconą, etc., namieszała panu w głowie i dała perspektywę wejścia z jednych papci w drugie. Pojawiły się nowe emocje i wizje. I tyle. Teraz będziesz miała kolejny bardzo trudny etap. Etap decyzji co i jak dalej z tym pozwem, odpocznij chwilę.
Czy Ty się w ogóle wyzłościłaś i wygniewałaś na tego swojego męża?
Ogromna empatia i zrozumienie oraz szukanie usprawiedliwienia czy choćby uzasadnienia wszelkich zachowań innych dorosłych osób krzywdzić może bardziej te osoby i nas niż czynić dobro.
A z homeopatii też kiedyś korzystałam. Pozdrawiam.
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-06, 07:13   

w homeopatii chyba bardziej chodzi o to,że jej działanie można określić tylko przez pryzmat wiary w ten rodzaj "leczenia"................a wierzyć można tylko w Boga i "nie będziesz miał innych bogów przede mną"...........zdumiewa mnie fakt,że są jacyś lekarze przepisujący te specyfiki ludziom(a także, że są wykształceni,światli pacjenci,którzy wierzą w działanie homeopatii, znając skład leków itd).......ale prędzej znajduję tu wyjaśnienie w sowitych gratyfikacjach,jakie otrzymują lekarze i farmaceuci za propagowanie tych substancji.....konferencje "medyczne" na Seszelach, złota biżuteria itd....miałem znajomą przedstawicielkę medyczną, więc wiem mniej więcej,jak działają te mechanizmy.....
do mnie dociera przekaz fachowców, którzy jasno i wyraźnie wykazują,że "leki" homeopatyczne nie mają prawa działać inaczej,niż na zasadzie siły sugestii (i wiary).......widziałem nawet, jak w jakimś programie poświęconym temu zjawisku (uświadamiającym ludzi,że to wyciąganie od nich kasy),jak dziennikarz po kolei zjadał na wizji wszystkie zawartości fiolek tych "leków" na różniste dolegliwości: na kaszel,na obrzeki,na otyłośc,na ciśnienie itd, na raz! i nic mu nie było.....zero skutków ubocznych....tak, jakby nie brał tych leków..............................po prostu zerowe działanie,a przecież gdyby to było coś aktywnego,to powinien dostać choćby bólu wątroby czy rozstroju żołądka, przy takiej ilości...........a tu nic,.to jaki to ma wpływ na organizm? żaden - ani szkodliwy,ani pozytywny,po co więc w ogóle brać?no właśnie....by inni na tym zarobili i tyle...........homeopatię widzę więc podobnie jak działanie pt. odczynianie złych mocy u wróżki,tyle, że tu leki kupisz w aptece (więc przekaz podprogowy jest taki: o,chyba to jest coś prawdziwego,skoro kupi się to w aptece)......gdyby apteki nie miałyby z tego zarobku,a lekarze gratyfikacji,wierzcie mi,dawno by zapomnianio o czymś takim,a leki homeopatyczne można byłoby kupić w sklepach ezoterycznych...............pozdrawiam,s.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,19 sekundy. Zapytań do SQL: 8