Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Dziecko z łoża niesakramentalnego
Autor Wiadomość
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-17, 18:31   

Elżbieta napisał/a:
Filomena napisał/a:
Oczywiście my sobie teoretyzujemy, podobnie jak ks. Dziewiecki.

Z tego co pamiętam, to ksiądz Dziewiecki nie teoretyzował i nie wymyślał tej historii, tylko pisał o konkretnym przypadku, który znał osobiście.


Trudno jednak wysnuwać ogólne wnioski i traktować je jako pewnik,
w oparciu o jeden przypadek opisany prze tego księdza
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-17, 18:40   

grzegorz_ napisał/a:
Trudno jednak wysnuwać ogólne wnioski i traktować je jako pewnik,
w oparciu o jeden przypadek opisany prze tego księdza

Trudno wysnuwać inne wnioski widząc coraz większą ilość rozwodów, a nie pojednań. Koło rozwodowe cały czas się toczy. Obawiam się, że głos księdza Marka jest i tak wciąż niesłyszalny.
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-17, 18:41   

Tak w ogóle to jaka to ewangelizacja i świadczenie o prawdzie, kiedy ojciec (bo zazwyczaj o ojca tu chodzi) nie utrzymuje kontaktów z dzieckiem?

W długim okresie mamy zwiększone prawdopodobieństwo, że syn tego ojca porzuci własną rodzinę, a córka tego ojca wybierze na męża/partnera osobę, która ją zostawi, albo będzie się wikłać w dziesiątki krótkich związków.

Czyli powtórka z rozrywki i małe szanse na szczęśliwe małżeństwa tych dzieci.

To od dorosłych zależy, jak sobie radzą z emocjami w takich sytuacjach, czy kochanka nie próbuje przeciągać zdradzającego, czy zdradzający trzyma łapy przy sobie, czy żona nie ciosa kołków.

Ale w standardowym układzie zawsze jest ktoś przegrany, bynajmniej nie jest to ten, co zdradził, ale żona, która straciła zaufanie, dzieci z małżeństwa, bo ojciec dzieli czas między nie, a dziecko pozamałżeńskie, dziecko pozamałżeńskie, bo nie ma ojca na co dzień, kochanka, bo też została porzucona.
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-17, 18:52   

czy mąż, którego żona zaszła w ciążę i kochankiem, urodziła dziecko - powinien nakazać jej zerwania kontaktów z tym dzieckiem ?

Przecież, biologiczny ojciec może mącić... może zagrażać ich małżeństwu... kontakty dziecka z ojcem biologicznym , kiedy matka jest w małżeństwie...


Jeżeli, uważacie że matka (biologiczna) nie powinna opuścić swojego dziecka, to dlaczego uważacie że ojciec (biologiczny) powinien tak postąpić ??
Dlaczego ojciec biologiczny ma porzucić dziecka, a matka ma wychowywać samotnie dziecko ( i ponosić karę :oops: ),
natomiast matka nie powinna porzucić dziecka i zostawić samotnego ojca z dzieckiem ( nie musi ponosić kary ?? :-P ).
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-17, 19:02   

Elżbieta napisał/a:
grzegorz_ napisał/a:
Trudno jednak wysnuwać ogólne wnioski i traktować je jako pewnik,
w oparciu o jeden przypadek opisany prze tego księdza

Trudno wysnuwać inne wnioski widząc coraz większą ilość rozwodów, a nie pojednań. Koło rozwodowe cały czas się toczy. Obawiam się, że głos księdza Marka jest i tak wciąż niesłyszalny.


Mówimy o kontakcie ojca z biologicznym dzieckiem, a nie o rozwodach.
Kontakt z dzieckiem nie oznacza przecież rozwodu
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-17, 19:04   

GregAN, bo to taki stereotyp :-P

Swoją drogą, ciekawe w ilu przypadkach dzieci są wychowywane przez niebiologicznych ojców.

Ciekawe też, czy kochanek ma ochotę ponosić ciężary ojcostwa.

To się robi równanie z wieloma niewiadomymi - co łączy kochanków, co łączy małżeństwo, czy uczucia są wzajemne?

Kochanek załóżmy, że kocha szczerze (na razie nie dyskutujemy, czy ta miłość to miłość) i chce stworzyć rodzinę na gruzach sakramentalnej. Dowiaduje się o ciąży i chce pełnić rolę ojca. Zdradzającą oświeciło i chce powrócić na łono rodziny, więc z kochankiem jej nie po drodze. Jej będzie łatwiej utrzymać go na dystans, bo sąd ustali zasady kontaktu i koniec. Ciekawe oczywiście, jak się w tym odnajdzie zdradzony mąż, ze świadomością, że ma w domu dziecko obcego mężczyzny, który to mężczyzna co tydzień zakłóca swoim istnieniem jego mir domowy. Przyjmijmy jednak, że mąż kocha żonę tak bardzo, że i to dziecko przyjmuje i stara się być dla niego dobrym ojczymem. Wtedy i tak emocjonalnie sytuacja jest zamotana, o ile kochanek nie wycofa się z roli amanta na rzecz wyłącznej roli ojca.

Reszty wariantów już nie rozpisuję ;-)

[ Dodano: 2013-11-17, 19:10 ]
A tak w ogóle to my tu sobie jednak teoretyzujemy, a Dorotę, która zaczęła ten wątek jakoś zepchnęło na boczny tor.

Dorotko, bardzo współczuję, jednak na tym etapie sądzę, że powinnaś myśleć przede wszystkim o sobie i 3 Waszych dzieci. Nie wytworzysz dojrzałej postawy miłości ojcowskiej u kogoś, kto się wypisał i chce, żeby życie było łatwe i przyjemne. Nie wiesz, co przyniesie przyszłość. Mąż ma płacić alimenty i wywiązywać się z kontaktu. Co robi dalej ze swoim życiem, czyni na własną odpowiedzialność. Ty i dzieci poniosłyście już konsekwencje. Czas na niego.

Jeżeli wróci, a Ty będziesz go chciała przyjąć z powrotem, to wówczas będzie moment na zastanawianie się, co zrobić z relacjami między nim, a nieślubnym dzieckiem.
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-17, 19:17   

znam przypadek z życia :
Ojciec biologiczny nie wyrzekł się dziecka z kochanką, został w małżeństwie, opiekował się chorą żoną.
Zapewnił dziecku wykształcenie, ba nawet widywałem go z nim w kościele....
Obecnie : dziecko jest już dorosłe, studiuje, ojciec zmarł.
Dziecko, jest praktycznie jedyną pomocą chorej żony, opiekuje się nią i chorym dzieckiem (sakramentalnym) które też wymaga opieki, nie może opiekować się matką (żoną).
Oczywiście, przez cały czas życia ojca, leciały na niego kalumnie za to że utrzymuje kontakt z dzieckiem, ze strony żony i dziecka sakramentalnego.

Ojciec biologiczny dobrze zrobił że nie porzucił dziecko, czy też źle ?
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-17, 19:20   

No i właśnie...

Skoro się sprowadziło dziecko na świat, to trzeba też myśleć o tym, jak nasze wybory kształtują tego przyszłego dorosłego.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-17, 19:31   

W jakiejś psychologicznej książce (tyt nie pamietam, musiałbym sprawdzić) czytałem, że z biologicznego punktu widzenia regułą jest, że mężczyzna odchodzi do kobiety, z którą ma nowe (młodsze dziecko). Dlaczego? pewnie dlatego, że to nowe-młodsze bardziej potrzebuje opieki.
Oczywiście to czysto biologiczne uwarunkowanie, a życie to także zobowiazania, strach, religia, potępienie i czasem to, że to nowe dziecko nie jest owocem uczucia, tylko przypadkową "wpadką"
 
     
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-17, 19:43   

Filomena napisał/a:
Mąż ma płacić alimenty i wywiązywać się z kontaktu.


I tu pojawił się u mnie wielki problem. Płaci alimenty (nawet więcej niż zasądzone), ale ja na razie nie chcę aby przyjeżdżał do dzieci. Wiem, że mojemu mężowi zależy na tych kontaktach i wiem, ze jak go trochę odsunę od nas to może będzie to dla niego ten zimny prysznic, to będą właśnie te konsekwencje jego czynów. Wiem, ze mnie zaraz potępicie, że to gra dziećmi, manipulacja, itp. ale ja znam mojego męża i wiem, że to mogłaby być dla niego taka terapia wstrząsowa. Widzę to, że teraz jak ja się od niego totalnie odsunęłam (odkąd przyszła do mnie wiadomość o ciąży), to on zaczyna jakby bardziej o nas zabiegać. Chyba dotarło do niego teraz, że nas traci.
Natomiast jak będzie wszystko po staremu, czyli odwiedziny, pobyt u mnie w domu, to w sumie dla niego sytuacja się nie zmieni. Nabroił już maksymalnie, a ja nic z tym nie zrobię? Nie wiem sama się miotam, ale dla swojego spokoju i myślę, że na razie spokoju dzieci, lepiej żeby nas na razie zostawił i nie burzył tego co sobie budujemy na co dzień.
Jeszcze jedno, podczas ostatniej wizyty mój mąż, który wie jaka jest moja postawa wobec Boga i jak kształtuję dzieci, powiedział przy moim synu, któremu zabroniłam grać na komputerze, że lepiej cytuję: "pograć na komputerze niż słuchać księży pedofili". Nie dziwcie się , że nie mam ochoty na spotkania takiego ojca z dziećmi, które chcę wychować zgodnie z zasadami, a on przyjedzie na 2 dni w miesiącu i wszystko wypaczy.
 
     
bosonia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-17, 20:41   

Moje dzieci właśnie przyjechały z pobytu u ojca i jego kochanki ! to już trzeci raz jak tam były! ja po prostu tego nie wytrzymam ,po czterech miesiącach, on już wozi tam dzieci i nie widzi w tym nic złego !!Ja jestem chora ze złości, co mogę zrobić!??
 
     
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-17, 21:14   

bosonia napisał/a:
Ja jestem chora ze złości, co mogę zrobić!??


Właśnie bardzo bliska mi osoba uświadomiła, że nic. Tylko oddać męża Bogu, choć to trudne....
 
     
TEOR
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-17, 22:17   

Witam ponownie.
Z podziwu wyjść nie mogę, jaką niektórzy mają łatwość pisania na każdy temat, bez względu na to, czego kwestia dotyczy. Jaka erudycja i elokwencja – tylko pozazdrościć życiowej mądrości! Pytanie podstawowe się jednak nasuwa, jeśli wszystkowiedzący jesteście i macie rady na każdą okoliczność, to dlaczego znaleźliście się na tym Forum – bądź co bądź dla ludzi z problemami jednak? Ach to pewnie z altruizmu wynika – chcecie bezinteresownie pomóc innym?! No jak tak, to chylę czoła!
AJA, szanuję Twoje poglądy, ale się z nimi zdecydowanie nie zgadzam. Odniosę się do Twoich wypowiedzi:
1. „ja myślę, że to sakramentalnym żonom jest dużo łatwiej, gdy mąż nie kontaktuje się z drugą rodziną, z drugim dzieckiem...” AJA na jakiej podstawie? Ja nie odważę się pisać, co Ty czujesz będąc porzuconą żoną, bo nie doświadczyłam, więc skąd mam wiedzieć. Mogę się domyślać co najwyżej, ale przypuszczenia, to nie to samo, co wiedza. Poza tym każdy człowiek myśli i czuje inaczej, więc, jak można tak uogólniać?! AJA, a ile szczęśliwe dziecko powinno mieć rodzin – im więcej tym lepiej?
2. „a to dziecko JEST - i dlaczego TO ONO ma ponosić konsekwencje???
czy to dziecko jest "gorsze" od sakramentalnego???” A gdzie napisałam, że dziecko nieskaramentalne jest gorsze. Ja tak nie myślę, a skoro Tobie takie podejrzenia przychodzą do głowy, to musisz przemyśleć dlaczego? A konsekwencje, no cóż – kto ich nie ponosi? Niestety dziecko niesakramentalne ponosi konsekwencje niewłaściwego postępowania rodziców. Bóg wiedział, co mówi: ”Nie cudzołóż”. Gdybyśmy wszyscy przestrzegali przykazań, a nie tworzyli „własnej ewangelii”, to nie trzeba byłoby rozstrzygać dylematów typu; kto i dlaczego ma ponosić konsekwencje.
3. „w moim odczuciu z Waszych katolickich wypowiedzi - tak jest... do tego te wszystkie cytaty z biblii, które "umywają ręcę"...” A ta wypowiedź, wybacz, to już nawet bez komentarza!
4. „mnie zależy na tym, żeby być dobrą matką... i wiem, że do tego muszę pozwolić synkowi na jak najlepszy kontakt z ojcem,.” AJA, kreujesz się w swoich wypowiedziach na odpowiedzialną i super kochającą mamę. Daj Boże żeby Ci się udało taką właśnie być. Nasuwa mi się jednak pewna refleksja, a mianowicie podobno najlepiej uczyć dając dobry przykład. Czy rozwód to też dla dobra dziecka? Czy niechęć do męża to dobry przykład dla dziecka? Czy pozwalanie synkowi na kontakt z ojcem, to jest wyraz miłości do dziecka, czy po prostu normalne zachowanie? W ogóle słowo „pozwalanie” źle mi się w tym kontekście kojarzy? Czy to jest dobry przykład miłości rodzicielskiej, jeśli jedno z rodziców musi prosić drugie o zgodę na widzenie się z dzieckiem? AJA pomyśl, co byłoby, gdyby Twojemu mężowi urodziły się kolejne dzieci z inną kobietą (oczywiście nie życzę tego), co wtedy z kontaktami z Waszym ślubnym dzieckiem – raczej będą ograniczone z przyczyn obiektywnych? I co będziesz walczyć z tamtą kobietą, podzielicie wolny czas ojca przez liczbę dzieci, czy może zgodzisz się, aby Twój mąż zajmował się tamtymi dziećmi, a nie Waszym, bo przecież tamte niczemu niewinne? A może – „dla dobra dzieci” – będziecie spotykać się wszyscy razem, wtedy więcej czasu dla wszystkich dzieci? To są dylematy nie do rozwiązania niestety. To tylko w teorii łatwo się mówi i radzi i zdumiewa i krytykuje, a rzeczywistość nie jest już taka prosta.
5. „Grzegorz, dziękuję że masz odwagę dyskutować pod prąd”. Osoby wypowiadające się „pod prąd” z pewnością są odważne, ale już niekoniecznie rozważne. Można nie zgadać się z poglądami innych ludzi, ale tłumaczenie po swojemu i pod kątem własnych potrzeb „prawd obiektywnych” ......???
6. „co do Twojej winy - ja tylko chciałam wiedzieć, czy dla Ciebie jako dla matki tak jest OK...
a skoro mówimy o winie, to pozwalanie na zło, nie jest złem???” AJA, po pierwsze – nie jest i nie będzie OK., że mąż mnie zdradził i ma nieślubne dziecko. Po drugie ja nie jestem winna, że się tak stało – winny jest mój mąż i jego była kochanka. Po trzecie – pozwalanie na zło z mojej strony miałoby miejsce wtedy, gdybym np.: wiedziała, że mąż mnie zdradza i nie sprzeciwiała się temu (nie wiedziałam o tym – zostałam poinformowana przez kochankę męża, gdy dziecko miało pół roku, Pani poskarżyła się, że kochanek zajmuje się nią i dzieckiem z mniejszym zaangażowaniem niżby sobie tego życzyła), gdybym godziła się na życie „w trójkącie” (nie godzę się), gdybym nie przebaczyła mężowi i rozwiodła się z nim z powodu zdrady i nieślubnego dziecka.
7. „ można nie kochać matki, nie chcieć być z nią, odciąć się od niej emocjonalnie i na każdej innej płaszczyźnie... i za jej pośrednictwem utrzymywać kontakt z dzieckiem... i to mówię, z perspektywy porzuconej kobiety, która została z 2-latkiem”. Z ubolewaniem stwierdzam, że nie jest to najwłaściwszy wzorzec dla dziecka. Z pewnością dziecko będzie się czuło kochane przez ojca (to super), ale czy przykład postępowania rodziców pozwoli wykształcić w dziecku umiejętność kochania (np. przyszłej żony)?
JOHAN, piszesz: „dziecko ma prawo do startu w życie BEZ OBCIĄŻEŃ rodziców-bez ich grzechów...”. To niestety jest slogan, tak jak i wiele innych typu, wszystkie dzieci są równe, mają prawo do szczęścia, do kochających rodziców, do życia w dobrych warunkach materialnych itp. i td. Mają prawo, ale niestety w praktyce jest różnie. Oczywiście trzeba dążyć do ideału, ale czy jego osiągnięcie jest możliwe?
GregAN: „Jesteś szczęśliwa żoną ojca nieszczęśliwego dziecka”. Mam nadzieję, że mój mąż jest ojcem szczęśliwych dzieci. Czy takie są należałoby ich zapytać. Nie uważasz? Za przeproszeniem, dlaczego „unieszczęśliwiasz” jedno z dzieci mojego męża (ma ich dwoje, a TY piszesz w liczbie pojedynczej, o które Ci chodzi? Czy jedno z nich jest mniej ważne, a drugie bardziej?).
GregAN: „To porzucenie dziecka, jego potrzeb”. O kim Ty właściwie piszesz? Mój mąż łoży na utrzymanie dziecka i dba tym samym o zaspokojenie jego potrzeb i jego byt. Tyle jest w stanie uczynić w sytuacji, w jakiej się znajduje. Oczywiście zawsze można więcej i lepiej.
GregAN: „Coś w tym łańcuszku przekazywania miłości szwankuje... Nie uważasz ?” Uważam. A Ty kochasz nieślubne dziecko mojego męża, jak swoje własne? Więc dlaczego uważasz, że ja jestem ogniwem w łańcuszku przekazywania miłości dla tego dziecka? Dla mnie ono jest obce tak samo, jak dla Ciebie. Kocham je tak jak wszystkie inne obce dzieci, ale nie jest to miłość rodzicielska, bo nie jestem jego mamą. Bóg domaga się od nas miłości bliźniego, ale nie oznacza to, że wszystkich mamy kochać tak samo?! Miłością małżeńską kocham tylko mojego męża (i gdyby mój mąż rozumiał co to znaczy, nie doprowadziłby do „katastrofy”), a miłością rodzicielską mojego syną, jeszcze inaczej kocham moich rodziców, przyjaciół itd.
GregAN: „Czy tak samo powinna postąpić matka, mężatka - zostawić dziecko do wychowania ojcu biologicznemu ?” Mężatka to powinna wychowywać dziecko ze swoim mężem – ojcem dziecka. I to jest punk wyjścia do rozważań, co powinna!
GregAn: „Szanowne panie, coś mi w Waszych wypowiedziach pachnie hipokryzją, tworzeniem teorii na własny użytek, po trupach do celu, bezwzględnie. Co do zostawienie matki nieślubnego dziecka jako forma ukarania jej za grzech - to nie jest przywilej ludzki.” Wybacz, ale mam wrażenie, że bredzisz! A może się mylę, więc co prędzej poproszę mojego męża, żeby powrócił do matki swojego dziecka, bo pozostawienie jej jest odczytywane w społeczeństwie jako kara za grzechy!!!
GregAN: „Lepiej powiedźcie szczerze, wprost: Uważacie że należy poświęcić to dziecko, w imię zapewnienia sobie spokoju w małżeństwie. Nakazanie mężom porzucenia jego dziecko wyłącznie w obawie przed wpływem matki tego dziecka na męża. Mnóstwo teorii po to żeby zagłuszyć sumienie, usprawiedliwić fakt że swoją postawę wyrządzana jest krzywda niewinnej osobie.” Teraz nie proszę o wybaczenie i mam pewność, że bredzisz. Kto, komu, co nakazuje? Może Ty jesteś do czegoś zmuszany? A tak na przyszłość, masz prawo mieć swoje zdanie i wypowiadać się na Forum, ale nie powinieneś sugerować, co inni powinni mówić i pisać! To nie jest w dobrym tonie.
Grzegorz_: „uważam, że ojciec , który dla świętego spokoju (aby ślubna zoną mu nie marudziła) nie utrzymuje żadnych kontaktów ze swoim dzieckiem jest .....”. Po pierwsze – nie wiem, na jakiej podstawie stwierdzasz, że powodem nieutrzymywania przez ojca kontaktów z nieślubnym dzieckiem jest strach przed marudzeniem żony? Przyczyn może być bardzo wiele, np. decyzja ojca, wspólna decyzja zainteresowanych stron, sprzeciw kochanki, długotrwały pobyt w wiezieniu, ciężka choroba i pewnie jeszcze wiele innych. Dlaczego taki schemat myślowy, że wszystkiemu winna marudna żona?

Upss, wyszło zdecydowanie za długo, raczej nikt tego nie przeczyta. No ale trudno, napisałam, to wysyłam.
Teor
 
     
AJA
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-18, 00:01   

TEOR napisał/a:
ja myślę, że to sakramentalnym żonom jest dużo łatwiej, gdy mąż nie kontaktuje się z drugą rodziną, z drugim dzieckiem...” AJA na jakiej podstawie? Ja nie odważę się pisać, co Ty czujesz będąc porzuconą żoną, bo nie doświadczyłam, więc skąd mam wiedzieć. Mogę się domyślać

napisałam, że ja tak myślę... to jest moja opinia... Ty piszesz, że się "domyślasz"... rozumiem, że dla Ciebie domyślanie to nie myślenie... a Twoim - doświadczonym zdaniem - nie ma to dla Ciebie znaczenia? byłoby Ci łatwiej/tak samo, gdyby mąż bardziej się angażował...???

TEOR napisał/a:
Niestety dziecko niesakramentalne ponosi konsekwencje niewłaściwego postępowania rodziców.

no właśnie o tym piszę... DLA MNIE to nie fair... bo o ile rozumiem ponoszenie konsekwencji własnych decyzji, to dzieci nie podjęły żadnej decyzji w tej sprawie...

TEOR napisał/a:
A ta wypowiedź, wybacz, to już nawet bez komentarza!

nic mądrego nie przychodzi Ci do głowy???

TEOR napisał/a:
kreujesz się w swoich wypowiedziach na odpowiedzialną i super kochającą mamę.

ja się staram taką być... nie mówię, że jestem...

TEOR napisał/a:
Czy rozwód to też dla dobra dziecka?

może nie zauważyłaś, ale to mój mąż chciał rozwodu a nie ja...

TEOR napisał/a:
Czy niechęć do męża to dobry przykład dla dziecka?

Rozumiem, że Ty mimo zdrady NIGDY niechęci do męża nie czułaś...

TEOR napisał/a:
przykład postępowania rodziców pozwoli wykształcić w dziecku umiejętność kochania (np. przyszłej żony)?

a Twoim zdaniem to jak ja mam mu to pokazać???

TEOR napisał/a:
Czy pozwalanie synkowi na kontakt z ojcem, to jest wyraz miłości do dziecka, czy po prostu normalne zachowanie?

No właśnie Twoim zdaniem, pozwalanie na ten kontakt należy się tylko niektórym dzieciom....

TEOR napisał/a:
AJA pomyśl, co byłoby, gdyby Twojemu mężowi urodziły się kolejne dzieci z inną kobietą (oczywiście nie życzę tego), co wtedy z kontaktami z Waszym ślubnym dzieckiem – raczej będą ograniczone z przyczyn obiektywnych? I co będziesz walczyć z tamtą kobietą, podzielicie wolny czas ojca przez liczbę dzieci, czy może zgodzisz się, aby Twój mąż zajmował się tamtymi dziećmi, a nie Waszym, bo przecież tamte niczemu niewinne? A może – „dla dobra dzieci” – będziecie spotykać się wszyscy razem, wtedy więcej czasu dla wszystkich dzieci?

dziś mój synek powiedział mi, że "ciocia kasia" ma wielki brzuszek, bo ma w środku dzidziusia... nie wiem, czy to prawda... i tak... spodziewam się, że mój sakramentalny mąż będzie dzielił swój czas na mojego synka i tamte dzieci... spodziewam się, że będzie miał prze to mniej czasu, siły i pieniędzy dla mojego dziecka... spodziewam się, że mój syn będzie spędzał z nimi czas... właśnie dlatego, że dla mnie tamte dzieci mają takie same prawa do ojca... i zazdroszczę im tego, że będą z tym ojcem mieszkać...

GregAN - szacun za odwagę wypowiedzi...

naprawdę wielkim zaskoczeniem jest dla mnie to, że katolicy tak dzielą dzieci... na lepsze i gorsze... w zależności od moralności rodziców...

a i przypominam sobie, na czyją cześć ojciec wyprawił ucztę? dla syna wiernego, który przy nim trwał, czy dla marnotrawnego...???

pamiętam też, że jednym z grzechów głównych jest PYCHA...

[ Dodano: 2013-11-18, 00:08 ]
bosonia napisał/a:
Moje dzieci właśnie przyjechały z pobytu u ojca i jego kochanki ! to już trzeci raz jak tam były! ja po prostu tego nie wytrzymam ,po czterech miesiącach, on już wozi tam dzieci i nie widzi w tym nic złego !!Ja jestem chora ze złości, co mogę zrobić!??


z czasem to boli troszkę mniej... przynajmniej u mnie tak było... ale na początku nie mogłam zrozumieć, że tatuś narzeka na to, że mało czasu spędza z dzieckiem a ten czas i tak dzieli z kochanką a nie poświęca w 100% dziecku... starałam się tego nie roztrząsać, bo bez sądu, przed rozwodem nie byłam w stanie tego wyegzekwować...

możesz spróbować załatwić to sądownie... niektórym kobietą udaje się uzyskać taki zakaz...

[ Dodano: 2013-11-18, 00:12 ]
grzegorz_ napisał/a:
regułą jest, że mężczyzna odchodzi do kobiety, z którą ma nowe (młodsze dziecko).


podobno jest też tak, że facet przestaje kochać dziecko, gdy przestaje kochać jego matkę... mój sakramentalny sprawia wrażenie, że kocha synka...

[ Dodano: 2013-11-18, 00:18 ]
JOHAN napisał/a:
kobiety, która nie ma pewności, że jej małżeństwo sakramentalne jest ważne... a jeśli nie, to co... moje dziecko też z automatu stanie się "gorsze"???

AJA punkt po punkcie..czy uważasz ,że Bóg dopuściłby z automatu przegraną pozycję twojego dziecka ze względu na błędy rodziców-cóż by to był za SPRAWIEDLIWY Bóg?

nie tędy droga w rozumowaniu-małżeństwo ważne?nie ważne-dziecko ma prawo do startu w życie BEZ OBCIĄŻEŃ rodziców-bez ich grzechów...

[ Dodano: 2013-11-17, 14:33 ]
czy możliwe jest w ideologii Kościoła,aby dzieci miały lepszy lub gorszy start w życie ze względu na postępowanie rodziców?

czy możliwe są negatywne konsekwencje dla dziecka za błędy rodziców?

a co dziecko winne...

a Bóg sprawiedliwy


NO JA WŁAŚNIE WIERZĘ, ŻE DLA BOGA DZIECI SĄ DZIEĆMI... tak samo ważnymi i kochanymi...

[ Dodano: 2013-11-18, 00:32 ]
TEOR napisał/a:
Po drugie ja nie jestem winna, że się tak stało – winny jest mój mąż i jego była kochanka.


"Może małżonkowie przypomną sobie, że łączący ich sakrament jest źródłem łaski również w dniach kryzysu. Może uda im się jeszcze uratować swoje małżeństwo, również po to, żeby ten pięcio- i dziesięciolatek nie utracili ojca. Rzecz jasna, przedtem musi nastąpić pojednanie i przebaczenie, a wolno mieć nadzieję, że żona weźmie na siebie jakąś cząstkę realnej odpowiedzialności za nieślubne dziecko swojego męża.
Jacek Salij OP - ur. 1942, dominikanin, duszpasterz, profesor teologii UKSW
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9