Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Nienawiść
Autor Wiadomość
AnetaS.
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-14, 20:50   Nienawiść

Długo się zastanawiałam czy tu napisać. Czasu mam mało - jestem mamą, uczę się jednocześnie pracując. Jestem mężatką, od 3,5 roku. Synek ma 1,5 roku. Nie wiem czy gdzieś w innym miejscu nie powinnam się przedstawić itp, jeżeli tak, nadrobię zaległości wkrótce, teraz pozwólcie, że jako osoba wierząca, postawiona pod murem poproszę Was o wsparcie - modlitwę, dobre słowo, bądź cokolwiek co spowoduje, że będzie lepiej.
Jesteśmy z Mężem w kryzysie. Poważnym. Apogeum nastało po narodzinach syna. Choć przed bywały awantury, jednak natłok obowiązków rodzicielskich tóry spadł na mnie spowodowal moją frustrację i się zaczęło.....
Mąż jest fotografem, wyjeżdża na zdjęcia, materiał obrabia w domu. Ja jestem pracownikiem naukowym, robię doktorat. Z domu wychodze kiedy muszę, bardziej mi pod górę z tą pracą, ponieważ Mąż jest anty. Ja kocham prace ze studentami, w tym się widzę. Nie chcę pracować gdzie indziej...Mąż nie wierzy w moją pracę, sądzi że ja nie umiem pracować... On zarabia więcej. Nigdy nie mielismy problemów z podziałem pieniędzy do czasu. Do małżeństwa bardzo wtraćają się teściowie. Mam Męża spłaca nam połowę kredytu. Mąz nie chce jej odmówić. Tak więc ona sądzi że może dyrygować. Mąż broni matki do tego stopnia, że życzy mi ab nasz Syn miał kiedyś taką żonę która również będzie tak Mu mówiła na mnie, jak na swoją teściową.
Nasz kryzys to dno. Nasze małżeństwo to huśtawka. Wielka kulkuset metrowa huśtawka. Raz cudownie, raz tragicznie. Dochodzi do wyzwisk i bluxnierstw (tylko ze strony męża do mnie), agresji (oboje). Mąż mówi rzeczy potworne. Wzywa Boga,pyta się Go czemu Mu mnie dał, krzyczy mi w twarz że mnie nienawidzi. Tak mocno, że od miesięcy nie usłyszałam słów Kocham Cię...
Chodzilismy na terapię. Bylismy na 2 spotkaniach. Potem mąz nie chciał. Domowy Kościół odpada. Też nie chce. Postanowiłam że zacznę chodzić na erapię sama. Chodze regularnie. Chcę się pozbyc agresji, która niejednokotnie powodowała łzy i histerie u mojego Syna.
Wewnętrznie czuję że mam siłę walczyć za nas oboje. Ale kompletnie nie czuję zaangażowania ze strony męża. Dodam, że z Mężem nie rozmawiamy. Mąż tyle co mi powiedział, to to że mnie nienawidzi, żałuje że się ze mną ożenił, że nie lubi mnie jako człowieka. Nie lubi ze mną rozmawiać.
Ja wiem, że mam cięzki charakter. Domiunuję, stanowię. Ale z miłości chodze na mega ustepstwa. Ale kompletnie nie wiem, co mysli Mąż.
Dużo mówił o rozwodzie. Ja rozwodu nie chcę, ale czuję że kres moich sił jest bliski....
Co mogę jeszcze zrobić? Czy jest jakakolwiek szansa...
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-14, 21:07   

Aneta, bardzo Ci współczuję, bo po trochu wiem, co przeżywasz. Na szczęście tylko po trochu...

Jeżeli nie ma dobrej woli ze strony męża, to Ty niewiele możesz zrobić. Chodź nadal na terapię, chociaż jej efekty mogą być dla Ciebie samej zaskakujące.

Dla mnie bardzo niepokojące jest pomniejszanie wartości Twojej pracy. Nie dlatego, że sama jestem z branży, ale dlatego, że dobry mąż czy dobra żona nie mają do siebie pretensji o swoje ścieżki zawodowe. Czy mąż ma kwalifikacje, aby ocenić, czy nadajesz się na pracownika naukowego? Czy mąż ma niespełnione ambicje w tym obszarze? Nikt, kto sam tego nie doświadczył, nie wie jak obciążające psychicznie jest pisanie pracy naukowej. Tym bardziej, że masz małe dziecko. Czy dziecko jest pod Twoją opieką w ciągu dnia? Jak godzisz bieganie za półtoraroczniakiem z pracą?

Równie niepokojące jest, że mąż porównuje Ciebie ze swoją matką.

Z perspektywy czasu i dość podobnego doświadczenia radzę Ci - zajmij się sobą, staraj się odseparować emocjonalnie od ataków męża, nie bierz na siebie odpowiedzialności za całe zło świata, nie daj sobie wmówić, że jesteś złym naukowcem, dydaktykiem, żoną, matką i gospodynią, skoncentruj się na uzyskaniu spokoju ducha, broń swojej godności.

To, co radzę, jest bardzo trudne i czasem wiele musi upłynąć, zanim się tego nauczymy.

Nie odpowiadasz za uczucia i rozumowanie męża. Niestety też nikt zewnątrz nie jest w stanie zmienić toku myślenia i emocji dorosłej osoby, jeżeli ona sama nie chce.

Ile znaliście się przed ślubem, jak mąż zachowywał się na początku znajomości i małżeństwa? Czy dostrzegasz różnice?

Niestety mnie się wydaje, że mąż próbuje na Ciebie przerzucić odpowiedzialność za to, że chce się rozstać. Dlatego pomniejsza Twoją wartość i mówi o rozwodzie - mówi, ale nie robi. Bo chce, żebyś Ty za niego podjęła decyzję. Lub chce tę decyzję uwspólnić. Gra w grę: niech ona mnie wyrzuci. Od Ciebie zależy, czy poddasz się jego regułom gry, czy zachowasz zimną krew. Dodam jeszcze, że nikt wrażliwy emocjonalnie i naprawdę kochający krzywdzącego małżonka oraz wspólne dziecko na dłuższą metę takiej gry nie wytrzyma, zwłaszcza że w konflikt uwikłana jest też matka męża.

Módl się o spokój ducha, dostrzeżenie prawdy o Waszym małżeństwie i wypełnienie Woli Bożej. O nic innego według mnie nie ma sensu się modlić, kiedy druga strona prze do rozstania.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-14, 22:06   

Anetka pisze:

Cytat:
Nasz kryzys to dno. Nasze małżeństwo to huśtawka. Wielka kulkuset metrowa huśtawka.
Raz cudownie, raz tragicznie.


Ten fragment przykuł szczególnie moją uwagę Anetko.
Czyli nie jest jednym cięgiem źle i co najważniejsze, choć bywa tragicznie bywa także CUDOWNIE.
Znaczy, że jednak nie wszystko stracone, w innym wypadku na "cudowność" nie byłoby miejsca.
Widzę jednak brak powściągliwości, może i nieuświadomioną prowokację z obu stron, jednym słowem nie panowanie nad własnymi emocjami a także brak poszanowania dla wzajemnych oczekiwań.
Bluźnierstwa, wyzwiska i agresja z obu stron - to przerażające zważywszy na fakt, że świadkiem waszych zachowań jest wasze maleńkie dziecko.
Piszesz Anetko pracę doktorską, która jak mniemam powinna wskazywać także na jakiś poziom, nie tylko intelektualny ale także emocjonalny.
Nie czuj się oceniana, nie chcę spawić Ci przykrości ale trudno jest pominąć ten aspekt.
Nie możesz oczekiwać od kogoś innego spokoju, opnowania, kultury osobistej, szacunku itd. jeśli ty sama tego nie prezentujesz.
Prawda jest taka, do kłótni potrzeba dwoje. Jeśli nie zasilasz kłótni złymi emocjami, nie podgrzewasz atmosfery, nie dochodzi nigdy do takiej eskalacji kiedy padają wyzwiska i bluźnierstwa.
Nawet jeśli jeden z partnerów jest "zatopiony emocjonalnie" i nie sposób go zatrzymać -drugi nie musi podnosić rękawicy.
To trudne, owszem , ale po awanturze przynajmniej nie ma się kaca moralnego, że zachowaliśmy się równie dramatycznie jak nasz partner.
Poza tym Anetko, na co liczysz obrażając matkę swojego męża? Czy fakt, że pomaga wam finansowo jest czymś co robi z niej złą kobietę? A jeśli od czasu do czasu coś powie, doradzi czy nawet się wtrąci to masz pewność , że ma złe intencje?
Mam takie odczucie, że Wasz związek jest do naprawienia, że macie szansę. Ponieważ w desperacji napisałaś Ty i to Ty prosisz o pomoc, to radzę zmiany zacząć od siebie.
Może także trzeba rozważyć czy pisanie pracy doktorskiej w momencie kiedy dziecko jest takie malutkie i potrzebuje głównie miłości, ciepła i troski nie jest przyczyną twoich frustracji, które przekładają się na cały związek. Teraz najważniejesze jest dziecko. Ten cudowny czas przeminie tak szybko i nigdy już więcej nie będziesz mogła nadrobić tego co być może tracisz miotając się między ambicją, dzieckiem i mężem.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-14, 22:12   

Aneto witaj na forum

zajrzyj do działu świadectw

http://www.kryzys.org/viewforum.php?f=3

do działu rekolekcji ,

http://www.rekolekcje.sychar.org/ a szczególnie rekolekcje ks. Marka Dziewieckiego "Przysięga małżeńska i jej konsekwencje"


czy kącika filmowego
gdzie na początek polecam film "Ognioodporny"
http://pl.gloria.tv/?media=297261

i do poczytania nasza broszura
http://www.broszura.sychar.org/

wspomnę w modlitwie

Pogody Ducha
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-14, 23:07   

kenya napisał/a:

Może także trzeba rozważyć czy pisanie pracy doktorskiej w momencie kiedy dziecko jest takie malutkie i potrzebuje głównie miłości, ciepła i troski nie jest przyczyną twoich frustracji, które przekładają się na cały związek. Teraz najważniejesze jest dziecko. Ten cudowny czas przeminie tak szybko i nigdy już więcej nie będziesz mogła nadrobić tego co być może tracisz miotając się między ambicją, dzieckiem i mężem.


Kenya, to da się pogodzić, oczywiście z wielkim wysiłkiem pod warunkiem wsparcia rodziny. Zresztą za każdą dobrą pracą twórczą, czy to w sztuce, czy w nauce stoi rodzina, która akceptuje i wspiera. Jeżeli tego nie ma, to trzeba mieć skórę grubą jak nosorożec i wielką determinację oraz odporność na permanentną pracę w nocy.

A łączenie pracy zawodowej, jeżeli komuś zależy, z wychowywaniem dziecka oraz byciem dobrą żoną jest oczywiście karkołomne. Mogę pisać o własnych emocjach - ja permanentnie czuję się nie na miejscu - w pracy mam wyrzuty sumienia, że nie poświęcam się życiu rodzinnemu, w domu mam wyrzuty sumienia, że nie wykorzystuję swojego potencjału naukowego. Myślę, że tego typu uczucia są udziałem większości pracujących kobiet.

Oczywiście można podjąć decyzję o odroczeniu rozwoju zawodowego na czas wczesnego dzieciństwa potomka, ale nie każdy może sobie na to pozwolić.

Można się oczywiście na miejscu autorki zastanowić, czy da się tak skonstruować koncepcję pracy, żeby była stosunkowo mało czasochłonna w realizacji. Inna sprawa, czy nie lepiej odłożyć szarpanie się z pracą do momentu, kiedy dziecko pójdzie do przedszkola, a w tej chwili robić niezbędne minimum wynikające z programu studiów doktoranckich?

I zgadzam się w całej rozciągłości, że dziecko nie powinno być świadkiem, ani adresatem scen agresji.
 
     
Lil
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-15, 09:40   

Dla mnie kluczowym problemem jest brak rozmów, bez nich żyje się tak od kłótni do kłótni, znam to niestety...
Ale żeby chciało nam się ze sobą gadać, trzeba dużo zmienić. Sądzę, że podstawą jest tutaj praca nad sobą. Twoja. Piszesz, że dominujesz w domu - to zabija Twojego męża. Przypuszczam, że nie czuje się przez Ciebie doceniany, nie dajesz mu poczuć się odpowiedzialnym, silnym, no po prostu mężczyzną, co może powodować jego frustrację. Oczywiście wyzwisk nic nie usprawiedliwia i tu też trzeba by się uczyć stawiania granic, asertywności, reagowania w stylu "nie będę rozmawiała z Tobą w taki sposób, nie życzę sobie takich słów" i wychodzenia. Swojej agresji również powinnaś się przyjrzeć, myślę, że nauka zdrowego wyrażania emocji na bieżąco pomoże. I tu super, że podjęłaś już terapię.
Proponuję przesłuchać konferencje księdza Pawlukewicza o kobietach i mężczyznach albo /i przeczytać coś Pulikowskiego. O teściowej też pisze :)
Film "Ognioodporny" wiele mógłby dać Ci do myślenia. Bo ja uważam, że Twoja sytuacja nie jest tragiczna. Oboje jesteście zagubieni, ale pomimo tego co wykrzykuje mąż, to ja sądzę, że kocha Cię nadal. Twoja sytuacja w pewnym stopniu pokrywa się z moją i jakoś tak czuję, że przyczyny również mogą być podobne :-)
Najważniejsze byś pomimo zadanego bólu ze strony męża, zechciała przyjrzeć się sobie, temu co Ty wnosisz do tej relacji i spróbować zmienić to, co rani jego, ale i pośrednio Ciebie samą. Nie chodzi o to, by od niego nie wymagać, ale by najpierw od siebie zacząć, pozwolić jemu dostrzec efekty i udowodnić, że warto.
Proś Jezusa, by pokazywał Ci prawdę o sobie samej, przygotuj się, że nie będzie łatwo, ale efekty wszystko Ci wynagrodzą :)
I zgadzam się też z kenyą, że Twoje dziecko jest malutkie i bardzo potrzebuje teraz Ciebie. Może warto pomyśleć o przesunięciu czasu pisania pracy? Wiadmo, że jak chce się ciągnąć 10 srok za ogon, to wszystkie mogą uciec i zostaje frustracja... Powiem Ci, że ja swego czasu bardzo zaangażowałam się w studia, skupiłam się na swoich ambicjach, bo tato nie wierzył, że skończę studia pomimo zajścia w ciążę i chciałam mu udowodnić, że tak i to jeszcze z 5. Udało mi się i co z tego? Dziś jak patrzę jak ucierpiała na tym moja rodzina, to mam do siebie żal... Oczywiście wtedy nie miałam świadomości tego, czemu tak mi zależy, dopiero po czasie to się poukładało w całość...
Anetko, świetnie, że tu jesteś, mam nadzieję, że nie przestraszysz się i nie uciekniesz. Im szybciej zaczniesz gromadzić nową wiedzę, tym większa szansa dla Was. Życzę Ci cierpliwości, wytrwałości i wiary!
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-15, 11:18   

Lil napisał/a:

Może warto pomyśleć o przesunięciu czasu pisania pracy? Wiadmo, że jak chce się ciągnąć 10 srok za ogon, to wszystkie mogą uciec i zostaje frustracja... Powiem Ci, że ja swego czasu bardzo zaangażowałam się w studia, skupiłam się na swoich ambicjach, bo tato nie wierzył, że skończę studia pomimo zajścia w ciążę i chciałam mu udowodnić, że tak i to jeszcze z 5. Udało mi się i co z tego?


Lil
Na uczelniach jest tak, że albo robisz kolejne stopnie (dr , habilitacja) albo wylatujesz, zatem autorka o pracę dbać musi. To nie jej widzimisie, tylko kwestia tego czy w przyszłości bedzie miała za co żyć.
Magistrów na uczelniach długo nie trzymają.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-15, 11:27   

AnetaS. napisał/a:
Co mogę jeszcze zrobić? Czy jest jakakolwiek szansa...


Posłuchaj
https://archive.org/details/KtoPowinienRzadzicWMalzenstwie
 
     
Lil
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-15, 11:43   

grzegorz_ napisał/a:
Na uczelniach jest tak, że albo robisz kolejne stopnie (dr , habilitacja) albo wylatujesz, zatem autorka o pracę dbać musi. To nie jej widzimisie, tylko kwestia tego czy w przyszłości bedzie miała za co żyć.
Magistrów na uczelniach długo nie trzymają.

Możliwe, ja nie wiem jak jest na studiach doktoranckich. Sugerowałam jedynie rozważenie takiej możliwości. Ja np. mogłam wziać urlop dziekański, zresztą w końcu musiałam, jak już się doprowadziłam do depresji...
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-15, 12:18   

Grzegorz... są sprawy ważne i ważniejsze a także te najwyższej wagi.

Dziecko to nie produkt uboczny, który przydarza się ludziom w międzyczasie ich zmagań z życiem i w czasie kolekcjonowania osiągnięć.

To istota ludzka zrodzona z miłości i miłości potrzebująca jak niczego bardziej na świecie.
Miłość przekłada się na uwagę, czułość, ciepło, troskę oraz czas dziecku poświęcony.

To kwestia ustawienia priorytetów w życiu.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-15, 12:40   

Kenya
Mój głosy był z praktycznego pkt widzenia.
Może się zdarzyć, że autorka wątku będzie to dziecko wychowywać sama i wtedy...
stabilna praca jak najbardziej się przyda.

Ps. Robienie dr, gdy się pracuje na uczelni to nie kariera, tylko wymóg.
Nie jest oczywiście wykluczone, że mężowi ta "kariera" czyli praca na uczelni uwierała,
bo może ma tradycyjna wizję małżeństwa, czyli maż zarabiający na rodzinę, żona
siedząca w domu, zajmująca się dzieckiem i wpatrzona w męża jak w obraz i największy
autorytet
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-15, 13:06   

Grzegorz
Nie zagłębiam się w to jaką wizję małżeństwa ma mąż autorki tylko w to, czego potrzebuje najbardziej 1,5 roczne maleństwo.

Zachęcam raczej do rozpatrzenia wszekich za i przeciw, wzięcia pod uwagę zysków i ewentualnych strat.

Poza tym wychowanie dziecka nie przekłada się utomatycznie na "dożywotnie" z nim siedzenie w domu. Wszystko ma swój czas i miejsce.

Czy mąż autorki chce, żeby patrzyła w niego jak w obraz tego nie wiemy.
Mając do dyspozycji tylko wiedzę płynącą z jej postu - na tym etapie, takie twierdzenie byłoby czystym nadużyciem. :)
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-15, 14:07   

Najgorsze jest to, że oboje macie rację.

Dziecko raz w życiu ma 1,5 roku, ten czas nie wróci.

Tak samo niestety, jak nie wróci czas na złożenie pracy awansowej w terminie. Nowa ustawa jest bardzo restrykcyjna i uczelnie korzystają z możliwości zwolnienia pracownika, który się spóźnił z pracą.

Inna sprawa, że to autorka wątku wie, jaki jest jej status na uczelni - studencki, czy pracowniczy i jakie ma możliwości znalezienia pracy poza uczelnią.

Natomiast uczelnie w tej chwili raczej tną etaty, niż przyjmują nowych adiunktów.

Ponadto - czy proponowano by autorce rezygnację z pracy na rzecz 1,5 rocznego dziecka, gdyby nie napisała, że chodzi o doktorat, ale ogólnie stwierdziła, że ma trudności z pogodzeniem pracy z wychowaniem dziecka, a mąż jej nie wspiera?
 
     
AnetaS.
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-15, 14:17   

Dziękuję Wam za odpowiedzi. na wstępie dodam, że za żadna krytykę swojego zachowania nie mam zamiaru się obrażać. Po to tu jestem, żeby ktoś może mocno mną potrząsnął....

Zaczne od początku. Znamy sie z Mężem 9 lat. Wzielismy slub po 5,5 roku znajomości. Z tym, że poznalismy sie w liceum. Młodzi, Mąz szaleńczo zakochany. Synio był planowany. Psuło się między nami zawsze, ale zawsze z tego wychodzilismy. Teraz jest apogeum, chyba gorzej być nie może.
Doktorat. Od 1 roku studiów wiedziałam ja i wszyscy wokoło, że w pracy na uczelni upatruję swoją przyszłość. Po drodze było kilka prac, krótkich. Po prostu to było nie to.Wiedziałam, że skoro Mąż sam dla siebie jest szefem, a ja na uczelnię będę wychodzic jedynie na zajęcia, pogodzimy to z opieką nad Synem. Mieszkamy sami, cała nasza rodzina jest spoza naszego miasta. Tak więc pomoc babci nie wchodzi w grę. Po narodzinach syna, wszystko przy nim zrobiłam sama. Mąż jak nie pracował to grał, odpoczywał. Kiedy zaczęły mi się zajęcia, wyjazdy na konferencje i pisanie artykułów, zaczęło się. Smsy podczas wyjazdów, że niszczę dziecku życie, że go zostawiam, że z tego nie ma pieniędzy. A były bo miałam pokaźne stypendium. Jednak w tym roku okroili mi godziny i zarabiam bardzo mało. I tu Mąż zaczyna dominować. Nie pójdziesz tu, wracaj jak najszybciej, nie idź tam, po co to robisz. Cały dzień opiekuję się synem, i jedynie wieczorami mam chwilę na przeczytanie ksiązki, bądź przygotowanie sie do zajęć. Tak myślalam o urlopie dziekańskim. Jednak potrzebuje pieniędzy. Uczelnia mi je daje. Mąz zresztą gdybym zrezygnowała powiedziałby mi że znowu nie umiem zostać w pracy dlużej. Tak xle i tak niedobrze. W domu robię wszystko. Mąz tylko zarabia pieniądze. Jak coś się popsuje to naprawi. Z synem zostaje tylko 2 razy w tygodniu na maks 3 godziny kiedy muszę wyjśc na uczelnię. Posprzątane, ugotowane, Syn zadbany, ja zadbana. Z tym, że nadal jest źle.
Tu nie chodzi o moja ambicję, czy samorealizację. Tu chodzi po prostu o stałą posadę, i godną przyszłość.

Teściowa. Wiem, że kazdy ma prawo wyrazic swoje zdanie. Ale ona mnie nie lubi. Kopie pode mną non stop dołki. Jestem osobą szczupłą, a ona wiedząc że bardzo dbam o linię, potrafi po mojej diecie, kiedy sporo schudłam, powiedziec mi w twarz "no przytyłaś". Albo co gorsza, zarzuca mi że przez to, że ja chciałam aby Syn urdził sie naturalnie, mogło Mu się coś złego wydarzyć. Miałam dośc cięzki poród. Jest to nieprawda, ponieważ błagalam lekarzy o cc. Mąz mi nie wierzy. Twierdzi że jego mama, nie mogła tak powiedzieć. Najgorsze, że przy Męzu udaje kochaną, a jak zostajemy sam na sam, mówi mi rzeczy tragiczne... Nie ma świadków. I nikt mi nie wierzy...

Agresja itp. Tak wiem, że mam problem. Ale leczę się. I terapia przynosi rezultaty. Z tym, że Mąż zabrania mi chodzić na terapię, bo to kosztuje, Według niego rezultaty korzystne dla Niego powinno być widać od razu, już teraz. A to nie tak wygląda. Cięzko mi jest, kiedy ja sie staram, wiem ile mnie to kosztuje, a On w chwili nerwów potrafi mnie wyzwać i oczernić. Płacz czy zdenerwowanie Syna, nie grają wówczas żadnej roli.

Tak jest między nami czasem bardzo dobrze. Ale wiecie kiedy? Kiedy nic od Niego nie wymagam, dziecko w wózku, z torba zakupów wracam sama, ale z konta nie ubywa pieniędzy, kiedy Syn nie płacze. Kiedy Mąz może w spokoju sobie posiedzieć, bez gadającej żony.

Wiem, że sytuacja jest głupia, ale czytając inne posty widzę że niebeznadziejna.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9