Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Nie mam już męża...?
Autor Wiadomość
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-11, 11:48   

Mare, moje pytanie było retoryczne. Wskazywało na brak tej grupy w cytowanym badaniu - lukę metodologiczną.

Wiem, że Ania77 wcześniej właśnie taką miłość opisała.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-11, 11:49   

Ciekawy temat .

Filomeno ( też grzegorz ), pytasz :
Cytat:
Co z ludźmi porzuconymi, którzy wyszli z fazy uderzenia obuchem, widzą w całej krasie złe cechy współmałżonka i kochają go wbrew logice?


Ania 77 myślę odpowiedziała na to :
Cytat:
Natomiast myślę że kochać - jako postawa na odległość to przede wszystkim wybaczyć zadane krzywdy, modlitwa o potrzebne łaski i Boże Błogosławieństwo dla małżonka.
Wybaczenie wiąże się (wg. mnie) ze wzbudzeniem w sobie gotowości do dania kolejnej szansy (i to bez wypominania zadanych ran) gdyby współmałżonek jednak chciał kiedyś wrócić.


Nie ma tu wiele z miłości romantycznej .
Nie ma uniesień , porywów serca , tęsknoty , namiętności .
Nie ma - bo to niemożliwe .
Cierpienie ? ( składnik miłości romantycznej )
W zdrowej postawie miłości też nie powinno zaistnieć .
I znów Ania 77 :
Cytat:
To się udaje tylko z pomocą Bożą..:)
I choć nadal czekam na męża to nie cierpię..budzę się z uśmiechem i radością w sercu..:)

Czasem jest mi smutno, czasem upadam i popełniam błędy (ale w czasie kiedy byłam z męzem takie rzeczy też miały miejsce), takich dni jest jednak w ciagu roku raptem kilkanaście..reszta to czas kiedy z radością korzystam z życia jakie mi Pan Bóg dał..



"Czasem jest mi smutno" - nie da się zaprzeczać , że
brak uczucia bycia kochaną i brak obiektu uczuć ,
jako kobiety ( mężczyzny )
da się czymś zastąpić .
No może udało się to niektórym świętym ,
ale myślę raczej nielicznym .
Chyba nie jest zresztą celem zaprzeczanie
danym nam od Stwórcy pragnieniom itd.

Miodzio ( w dziale o życiu duchowym )
zamieścił link o szczęściu .
Wychodzi na to że jedyną drogą do szczęścia
jest droga poprzez miłość .
Wymaga to jednak po pierwsze wiedzy o powyższym fakcie ,
po drugie - decyzji
po trzecie - sporego wysiłku .
Szczęście jest więc świadomym wyborem .


Idea Platona o połówkach , też jakoś nie sprawdza się .
I raczej dobrze .
Tych połówek jest nieco więcej .

Cytat:
Miłość jest nie tylko przeżyciem emocjonalnym i psychologicznym, ani celem dla siebie. Dzięki niej dla wszystkich ludzi staje się możliwe uczestniczenie w owej wyższej rzeczywistości, którą czują tylko wybrani, geniusze i święci.

........ to zdanie spod hasła "miłość romantyczna" ( oczywiście z Wikipedii ;-) )

Przez miłość czysto ludzką , do miłości Boga .
Może tak łatwiej , dostępniej .


Co głupie w oczach świata , mądre w oczach Boga .
Kto chce stracić zycie , zachowa je .
Przyznasz Grzegorz , że to też jakoś mało "racjonalne" ?

"Zakończyć etap i zacząć ŻYĆ"
Jeżeli rozumiesz przez to znalezienie sobie nowej osoby , to chyba
nie jest to aż tak trudne ? ( przynajmniej można próbować :mrgreen: )
Trudność jest innej natury .
Nijak nie można dopatrzeć się takiej treści "porady" w Ewangelii .


______________________________________
P.s.
Ok , Filomeno .
Powiedzmy zatem , że wykorzystałem Twoje pytanie
( zresztą - patrz Grzegorz )
dla "rozwoju wątku" . :mrgreen:
( nie smiem pisać , że daję ODPOWIEDŹ )
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-11, 12:03   

[quote="Filomena"
Kochanie w sytuacji bez perspektyw na realizację pragnień jest decyzją świadomą. Dlaczego taka decyzja powstaje?[/quote]

W tym właśnie problem, że tak nie jest.
Fisher mówi, że u osoby porzuconej wyzwala się coś w rodzaju miłości romantycznej, tym mocniejszej im cel tej miłości jest nieosiągalny.
Stąd wspominanie, idealizowanie, przeglądanie starych zdjęć, wizje "jak by było gdyby..."
Działania wbrew rozsądkowi i logice. Myślenie, które sprawia ból często prowadzi do dapresji.
Czy taka "autodestrukcja" może być przemyślaną, świadomą decyzją? Czy też jest to romantyczne uczucie, nad którym nie panujemy?

Nie traktuję głosu Fisher jako świętość, to tylko przyczynek do dyskusji.
Co z jej badań wynika?

Romantyczna miłość to nie tylko faza zakochania i namiętności, to uczucie, które może trwać i 20-30 lat po ślubie.
Czy jaki widzimy dwójkę staruszków, którzy trzymają się za ręce nie pomyślimy....jakie to romantyczne?
Na tym forum dużo osób pisze tak jakby romantyczna miłość była czymś złym, ponieważ
dla nich romantyczna miłość=namiętność a to przecież błędne myślenie.
Paradoksalnie piszą tak najczęściej osoby , które właśnie są romantycznie zakochane w partnerze, który odszedł.

Inna myśl, że tego wykładu to to, że nie wiemy co powoduje, że kochamy tę a nie inną osobę, podobnie nie wiemy, dlaczego on kochą ją, a nie kocha nas.
Nie wiemy dlaczego głos jednej osoby nas ukaja a innej denerwuje itd
Nie wszytsko da się wytłumaczyć mędrca szkiełkiem i okiem i nie w 100% możemy sterować naszymi emocjami i uczuciami (niestety).
 
     
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-11, 12:14   

mare1966 napisał/a:
Nijak nie można dopatrzeć się takiej treści "porady" w Ewangelii .

Mare pewnie że nijak nie da sie doszukac porad w piśmie świętym o poszukiwaniu
kogoś nowego do związku gdy jeden wciąz trwa.
I własnie chodzi o to trwanie....
trwa Mare ale sztucznie...trwa tak naprwde cos czego już nie ma ...
nie ma fizycznie jeno zostało duchowo...
I czy tak to trudne do pojęcia że wiernośc nasza pozostaje jeno w swerze duchowej!
Wiesz Mare co najbardziej mnie ostatnio zabolało??
nie sytuacja o jakiej rozpisałem się na forum w cięzkiej chwili.
Ale to że pośród zdań jakie usłyszałem od zony to to
że tak naprawde uwiesiłem się na niej jako żonie i uwiesiłem sie na sakramencie.
Nie przyjmując prawdy a tym samym nie potrafiący żyć normalnie.
Pamięc o małżeństwie -pamiec o tym co było -robi ze mnie każdego kolejnego dnia
człowieka zgorzkniałego.
Bo przecież wciąż gdzies tam w środku..nadal.....żyje tym małżeństwem jakie tu na ziemi ze wszech miar pokazało mi jedno -że GO BRAK.....
Zatrzymałem się Mare na tym etapie..zresztą jak większośc z was......

wciąż istniejąca na forum..wciąż pisząca..wciąz tracąca i łapiąca nadzieje....

takie DEJA VUE
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-11, 12:23   

kto ma chwilę czasu, warto posłuchać i tego
tak jak pisałem wcześniej, jako przyczynek do dyskusji,
jako biologiczny aspekt uczuć

http://www.ted.com/talks/...love_cheat.html

Miłość romantyczna, przywiązanie i namiętność (w różnych proporcjach, w zależności od wieku)
3 czynniki, które występują w każdej kulturze i dotyczą każdego człowieka, niezależnie od poglądów czy wyznawanej religii.
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-11, 12:31   

Grzegorz, jest tylko jeden problem. W nauce wszystko zaczyna się od operacjonalizacji pojęć. Oczywiście w modelu dedukcyjnym Ona operacjonalizuje post factum. Przynajmniej tak wynika z prezentacji. Dopamina jest = miłość romantyczna jest. Jakby pomieszanie indukcji i dedukcji.

Psycholog zaś powie - haj parakokainowy jest = miłość romantyczna/fascynacja/miłość erotyczna jest. Bliskość jest - to trzymanie się za ręce, przytulenie się staruszków na ławce w parku - miłość długotrwała jest.

Nie powiesz mi, że nie ma różnicy między zachowaniem ludzi, ich widzeniem świata, codziennym funkcjonowaniem w stanie ostrego zakochania, a dojrzałej miłości. Ona zaś w badaniu stawia między tymi stanami znak równości - chemicznej może i tak, ale nadal coś mi tu nie pasuje.

Miodzio, to się nie wieszaj na sakramencie, ale na miłości caritas. Ja też usłyszałam, że nie dla męża się staram, ale dla sakramentu. Może i w tym jakaś część prawdy była. Inna rzecz, że czułam obecność Boga, modląc się przed ołtarzem zaraz po zawarciu małżeństwa.

Może lepiej na chrzcie się uwiesić - znaku włączenia nas do Kościoła i na bierzmowaniu - znaku dojrzałości w wierze. W obu przypadkach zostajemy obdarzeni Duchem Świętym. Trzeba otworzyć się na jego wskazówki.

I myśleć samodzielnie, co może być najtrudniejsze.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-11, 12:36   

miodzio63 napisał/a:
Na jakiej podstawie domniemasz że wróci ten współmałżonek???


Miodzio63, zwróć uwagę na to co ja napisałem:

twardy napisał/a:
Nie mamy żadnej pewności, że małżonek wróci, ale też nie możemy mieć żadnej pewności, że nie wróci.


Jak widzisz ja nie twierdziłem, że małżonek wróci, to Grzegorz twierdził wprost, że małżonek nie wróci.

miodzio63 napisał/a:
co możesz napisać tym do jakich nie wrócił???


Co do tego pytania, moja odpowiedź jest taka sama jak napisałem wyżej.

Cytat:
Bo przecież tak łatwo odwrócić twoje słowa jak ty odwracasz Grzegorza.


Myślę jednak, że nie da się łatwo odwrócić moich słów, ponieważ one nie wyrażają definitywnej jedynej postawy pewności co do swoich stwierdzeń.
Mam nadzieję, że zauważasz różnicę w stwierdzeniach moich i Grzegorza?

miodzio63 napisał/a:
Czy ewentualne zasłanianie się słowem aż do śmierci -ma dać tą NADZIEJĘ że do ostatnich naszych dni- może wróci??


Do śmierci to przysięgaliśmy miłość, wierność i że nie opuścimy małżonka, a nie że będziemy żyć czekając na jego powrót.
To słynne u nas "czekać, nie nie czekając" oddaje to najlepiej. Niełatwe - ale jak mądre.

miodzio63 napisał/a:
Myślę że Grzegorz poruszył ważną sprawę ...POGODZIC SIĘ....
bo tak naprawdę wciąż brak w każdym z nas tej zgody mimo że przekuwamy to na wiarę, przekuwamy to na wzniosłe słowa i intencje-to wciąż w tle pozostaje utajony cel....
a tym celem jest JEDNOŚĆ MAŁŻENSKA.


Rzeczywiście Grzegorz poruszył bardzo ważną kwestię.
"Czekać, nie czekając" - jak to rozumiem? Właśnie tak, aby pogodzić się z tym, że nasz współmałżonek wybrał inną drogę życia............... drogę na której nas nie ma.
"Czekać" - czyli żyć w wierności sakramentowi i złożonej przysiędze małżeńskiej, ale "nie czekając" - czyli nie żyjąc ciągle myślami "wróci, czy nie wróci", "kocha, czy już nie kocha".
Pogodzić się, to jednak nie oznacza grubej kreski. Zapomnieć, ułożyć sobie życie z kimś innym - ŻYĆ. Nie.

miodzio63 napisał/a:
bo tak naprawdę wciąż brak w każdym z nas tej zgody mimo że przekuwamy to na wiarę


Rzeczywiście nie jest to łatwe, ale właśnie dlatego wymaga to z naszej strony dużo pracy nad sobą, nad poprawianiem naszych relacji z Bogiem - bo z Nim jest to możliwe.
Jeżeli jeszcze nam się to nie udało to oznacza, że przed nami jeszcze dalsza praca nad sobą.
Trudne? - wiem, ale jeżeli nie mogę tego jeszcze osiągnąć, to oznacza, że mam wybrać łatwiejszą drogę? Według mnie - nie.

miodzio63 napisał/a:
Zatrzymani w pewnym etapie życia zastygamy w takim miejscu jak forum Sychar...
zastygamy pośród tych jakim nie wyszło jak i nam ,
i zastygamy pośród tej gromadki (nielicznej) jakim się udało....
bo tym wciąż budujemy własna nadzieje ..z minutami.. godzinami.. miesiącami.. latami
wciąż się kurczącą.


Ja tu "zastygłem" już od czterech lat (Ty pewnie dłużej ;-) ), ale czy to źle?
Czy sugerujesz, że lepiej wybrać tą łatwiejszą drogę, wypierając się Boga, jego przykazań?

Trzy cnoty Boskie:
1. Wiara
2. Nadzieja
3. Miłość

Budując własną nadzieję (co krytykujesz) nie postępujemy zgodnie z drugą cnotą Boską?
Czy dążąc do życia zgodnie z tymi cnotami Boskimi nie postępujemy właściwie?

miodzio63 napisał/a:
bo tym wciąż budujemy własna nadzieje ..z minutami.. godzinami.. miesiącami.. latami
wciąż się kurczącą.


Rozumiem, że piszesz o swoich odczuciach?
Jeśli nauczymy się żyć i czuć zgodnie z zasadą "czekam, nie czekając", to nasza nadzieja nie będzie się kurczyć.
Oczywiście żyjąc z Bogiem - czego Tobie i sobie życzę z całego serca.
Ostatnio zmieniony przez twardy 2013-11-11, 12:41, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-11, 12:40   

Filomena napisał/a:

Nie powiesz mi, że nie ma różnicy między zachowaniem ludzi, ich widzeniem świata, codziennym funkcjonowaniem w stanie ostrego zakochania, a dojrzałej miłości. Ona zaś w badaniu stawia między tymi stanami znak równości - chemicznej może i tak, ale nadal coś mi tu nie pasuje.


Oczywście że jest różnica, chociażby wynikająca z tego, że w "ostrym zakochaniu"
namiętność dominuje.
Ja pisałem o miłości romantycznej, która może występować zarówno rok po zakochaniu (częste) jak i 20 lat po zakochaniu (rzadsze).
Jakby nie patrzeć każdy z nas potrzebuje tej miłości romantycznej.
Tego aby małżonek/ka przytulił, powiedział coś miłego, spojrzał z miłością, pragnął się kochać raz na jakiś czas ...
Pewnie myślimy o tym samym ale nazywamy to inaczej.
Niektórzy identyfikują : miłość romantyczna= miłość męża/zony do kochanka
i stąd unikanie tego pojęcia.

[ Dodano: 2013-11-11, 12:45 ]
twardy napisał/a:


Jeśli nauczymy się żyć i czuć zgodnie z zasadą "czekam, nie czekając", to nasza nadzieja nie będzie się kurczyć.
Oczywiście żyjąc z Bogiem - czego Tobie i sobie życzę z całego serca.


Twardy to co piszesz to jest teoria tylko.
Albo czekasz, albo nie czekasz.
Można oczywiście w kolejnych latach....czekać z mniejszą intensywnością, nie zadręczać się codziennie, ale jeśli nie zamykasz pewnego etapu....to czekasz nadal i nadal powoduje to ból (mniejszy zapewne niż na początku)
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-11, 12:49   

OK, ale w tym badaniu ona wszystko określa mianem miłości romantycznej.

Teraz pytanie: w 3 przypadkach układ dopaminowy pobudzony. Jakie jeszcze w 2 pozostałych, bo opisała tylko szczegółowo przypadek 2 - miłości odrzuconej? Czy badała wrażliwość mózgu na stężenie dopaminy i innych neuroprzekaźników? Z tego, co kojarzę - wrażliwość na substancję odurzającą - dopaminę - spada w czasie, stąd wygaszanie namiętności na rzecz przywiązania. Jak się tworzy przywiązanie? Gdzie jest grupa kontrolna w postaci osób nie porzuconych i nie zakochanych? Czy uczestnicy byli leczeni SSRI lub lekami antypadaczkowymi? Jaki mają profil osobowości, z jakich kultur pochodzą? To są tzw. zmienne pośredniczące i kontrolne. Mogę oczywiście dotrzeć do jej publikacji w czasopismach recenzowanych i sprawdzić, jak wyglądał schemat badania i jego przebieg. Ale wyciąganie dalekosiężnych wniosków z prezentacji popularnonaukowej jest ryzykowne. TED służy popularyzacji nauki, ale prawdziwość wniosków na dany moment weryfikuje się inaczej. Piszę na dany moment, bo obecnie w nauce nie wierzy się już, że jesteśmy w stanie dojść do prawdy obiektywnej. Nie znaczy to, że jej nie ma, ale narzędzia naukowe nie ogarniają całej rzeczywistości - zwłaszcza w czymś takim, jak ludzki mózg, świadomość i sfera duchowa człowieka.
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-11, 12:56   

A kto powiedział, że ma nie boleć, tylko może być różny ból, jest ból co odbiera chęć życia i rozwala cię emocjonalnie, a jest ból co go przyjmujesz i nie zakłóca ci codziennego życia , a możesz jeszcze go ofiarować Bogu w intencji współmałżonka.
Fragment z Tomasza a Kempis "O Naśladowaniu Chrystusa".
II,5
Gdy swój krzyż dźwigasz chętnie, to i on ciebie poniesie i zaprowadzi do upragnionego celu, to jest tam, gdzie już nie będzie cierpień, które tu sie nie kończą. Jeżeli poniewolnie krzyż dźwigasz, stanie sie on dla ciebie ciężarem i samego siebie bardziej obciażysz, a jednak nieść musisz.
Jeślibyś rzucił jeden krzyż spotkasz na pewno inny, może jeszcze cięższy.
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-11, 12:58   

Najlepsze jest to, że mnie w tej chwili nie boli :lol:
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-11, 13:09   

Teresa,

Człowiek z zasady stara się bólu unikać o ile może.
Nie dla każdego życie sw Rity to idealna droga.

Filomena
H.Fisher nie jest publicystką, tylko naukowcem.
Oczywiście TED to popularyzowanie nauki, z tym się zgadzam.
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-11, 13:24   

Czy myślisz, że uciekniesz przed bólem?
Może być ból, który towarzyszy trwaniu w wierności Bogu, przysiędze małżeńskiej, i cierpienie jakie dotyka tych co schodzą z drogi Bożej, które wolisz?
 
     
JOHAN
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-11, 13:25   

jeśli wasi małżonkowie byliby naukowcami,wasze myślenie i poglądy na temat małżeństwa byłyby dla nich zrozumiałe-myślę,że takich małżeństw TROCHĘ jest

co jednak z tymi ludźmi na ziemi,którzy są (żeby ich nie urazić) prostymi zjadaczami chleba?których myśli nie wybiegają " w przód"jak wasze?czy zastanawialiście sie nad sensem WYMAGANIA gdy słowo NIE TRAFIA

ja w swojej pracy zawodowej doświadczyłem tego nie raz,dlaczego w małżeństwie miałoby być inaczej-błędny wzrok,zdziwienie,co ty do mnie w ogóle mówisz :roll: ,nie rozumiem twojego światopoglądu,życie jest inne jak myślisz-czyli TOTALNE nie zrozumienie tematu małżeństwa-tak jak byś nie miał partnera do rozmowy bo....IQ za niskie? nikogo nie chcę urazić,ale należy dopuszczać ,że małżonek NIE POTRAFI odbierać na tych samych falach-dlatego OCZEKIWANIA NALEŻY OBNIŻYĆ-on/ona chce prostoty-jeśli nie czuje MIŁOŚCI-odchodzi....
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8