Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Chyba nie wytrwał - a jednak walczy dalej, chwała Panu
Autor Wiadomość
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2013-10-29, 10:23   

fakty z tego co czytam są takie że
zawiódł kolejny raz zaufanie, obiecał zerwać kontakty z kochanką - nie zerwał
sam jawnie twierdzi że nie kocha żony, że chyba coś czuję do kochanki
czy można zaufać mu że i tym razem nie okłamie?
ja po swoim doświadczeniu podchodzę raczej sceptycznie do takich wyjazdów
ale tak samo nie musi być u k.nadziei
ja osobiście nie zgodziłabym się na taki wyjazd, chyba że wyjechałby np do rodziców swoich, czy zaufanych znajomych
 
     
krawędź nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2013-10-29, 11:07   

landis85 napisał/a:
fakty z tego co czytam są takie że
zawiódł kolejny raz zaufanie, obiecał zerwać kontakty z kochanką - nie zerwał
sam jawnie twierdzi że nie kocha żony, że chyba coś czuję do kochanki
czy można zaufać mu że i tym razem nie okłamie?
ja po swoim doświadczeniu podchodzę raczej sceptycznie do takich wyjazdów
ale tak samo nie musi być u k.nadziei
ja osobiście nie zgodziłabym się na taki wyjazd, chyba że wyjechałby np do rodziców swoich, czy zaufanych znajomych


tak, masz rację z wyjazdem do rodziców (odpada) albo znajomych (do rozpatrzenia).

Czy można mu zaufać?
Ja mu ufam o tyle, że od kiedy wrócił, mówi mi prawdę. Czasem to bardzo boli - po tym poznaję, że to prawda.. I to co mówi (że męczy się z brakiem uczucia do mnie i brakiem pomysłu na to) - to widać że tak jest.
Pytanie na ile mówi mi prawdę o uczuciach do tamtej.
Na ile sam to do siebie dopuszcza - że to może wracać mimo jego ambitnej deklaracji..


Gdyby tylko powiedział NIE. Nie chcę.
Przecież nikt go tu nie będzie na siłę wiązał.

Ale on mówi CHCĘ Z TOBĄ BYĆ TYLKO NIE WIEM JAK. Niech mi ktoś pomoże.

Poza tym on się nie kontaktuje z ex. "Tylko" zostawia sobie furtkę współpracy zawodowej.
Wiedząc, że to oznacza koniec małżeństwa i wyrzucenie go z domu.

Rozmawiałam z tą panią telolog doradcą - ależ ona ma wiarę.
Powiedziała że widzi w nim rozdarcie, jakby jego rozum mówił mu: "Chłopie co ty robisz? Nie rób tego", a jego serce go wzywa "Ej, przecież szczęście jest dostępne na wyciągnięcie ręki"

Też powiedziała, że nic na siłę. I że widzi w nim wycofanie i cierpienie. Ale widzi też jego chęć. A najmniejsza chęć to jest coś co jej zdaniem trzeba łapać i wykorzystywać.

Może ma rację.
We czwartek się mamy z nią widzieć.
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2013-10-29, 11:42   

krawędź nadziei napisał/a:
Powiedziała że widzi w nim rozdarcie, jakby jego rozum mówił mu: "Chłopie co ty robisz? Nie rób tego", a jego serce go wzywa "Ej, przecież szczęście jest dostępne na wyciągnięcie ręki"

Ja uważam, że jest to prawdą. Ale to mąż sam w sobie i ze sobą musi tę walkę przeprowadzić, nikt za niego tego nie dokona. Twoja stanowcza postawa powinna nie dawać mu wątpliwości, że on podejmuje decyzję z wszystkimi jej skutkami. Wiem, że mój mąż też musiał się zmierzyć z takimi samymi myślami.
Po pierwsze: decyzja. Za nią idą działania, które mają potwierdzać to co postanowione.
Nic na siłę... mój mąż też usłyszał ode mnie te słowa, gdy powiedziałam mu, że droga wolna - jeśli tylko on tak zadecyduje. Tak byłam przekonana i pewna co do tego, wypowiadając te słowa, że się przeraził... A mnie zdziwiła wtedy jego reakcja. Przecież oferowałam mu wolność, a jego ogarnęło przerażenie? Po prostu dostrzegł co miał do tej pory i co mógłby stracić, a do zyskania - wielkie bagno. Nie wiem jakby się potoczyły nasze losy, gdyby ta ewentualna przyszłość beze mnie jawiła się bardziej kolorowo, ale nie dociekam, widocznie tak właśnie miało to wyglądać...
 
     
krawędź nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2013-10-29, 12:00   

ja_tez napisał/a:
Po prostu dostrzegł co miał do tej pory i co mógłby stracić, a do zyskania - wielkie bagno. Nie wiem jakby się potoczyły nasze losy, gdyby ta ewentualna przyszłość beze mnie jawiła się bardziej kolorowo, ale nie dociekam, widocznie tak właśnie miało to wyglądać...


Wstrząsnęło Twoim mężem. Wreszcie. Chwała Panu.

Moim wstrząsnęłam tak już ze trzy razy. I nic. I nic.
Tzn niby nie wraca do ex, nie odchodzi ode mnie, ale..... nie odcina.

Mówię mu: odetnij całość ex, bo jak nie odetniesz to naprawdę się możesz się pakować.
I czeka. I zwleka. I dręczy mnie i siebie.

Widocznie jego bagno jest bardzo kolorowe. Wiem nawet jakie ma kolory... wiem dokładnie, bo to nieudolna, fałszywa kopia tego życia, które prowadziliśmy my jako młodzi beztroscy ludzie. Kopia zbudowana na nieszczęściu rodziny.
Bardzo kolorowe. I na wyciągnięcie ręki. I nic nie trzeba w sobie zmieniać. Tylko zagłuszyć sumienie i po raz drugi podeptać wartości. Drugi raz łatwiej.


---------
Edit: dobra, jestem trochę niesprawiedliwa.
Nie wstrząsnęło nim tak, jak JA oczekiwałam (kolejna nauczka)
Ale tydzień temu wstrząsnęło nim na tyle, że poprosił o czas i zadeklarował że teraz on będzie więcej czytał myślał i szukał.
I istotnie te wizyty ostatnie są z jego inicjatywy. On poszedł na pierwszą i wrócił z niczym bo okazało się że nie ma opcji indywidualnej tylko w parach. I to on zapytał mnie: Pójdziesz tam ze mną?

[ Dodano: 2013-11-05, 09:05 ]
Kolejna odsłona za nami.

Spotkanie z panią teolog wspólne dla mnie niesamowite, dla niego - chyba poruszające.
Trzy dni poza termin odwlekał Rozmowę. Narastało w nim napięcie.
W końcu siedliśmy i znów wałkowaliśmy temat: czy warto walczyć, czy on przezwycięży brak tego uczucia do mnie którego mu tak brakuje, co robić.
W czasie tej rozmowy wydarzyły się dwie rzeczy: oznajmił mi, że musi natychmiast wyjechać chociaż na tydzień, że nie daje rady.
Potem ja powtórzyłam że bez rozwiązania sprawy z ex na płaszczyźnie zawodowej taki wyjazd to koniec.
I ta druga rzecz: nagle zdecydował że rozwiązuje tę współpracę. Od dwóch miesięcy nie umiał się na to zdecydować, a teraz łup! W emocjach które się aż z niego wylewały, ale znalazł w sobie jakąś dźwignię.

Następnego dnia nie był gotowy na wprowadzenie słów w czyn (mogę tylko przyznać że temat jest b. trudny istotnie..). Chciał wyjechać pozostawiając mnie jedynie z tą słowną deklaracją a sprawę załatwić po powrocie.

Udało mi się go przekonać, że konieczny jest kompromis. Sam jego potrzeby nie widział, ale był na skraju nerwowego załamania. Zgodził się, że przed wyjazdem zadzwoni do niej i ustali konkretny termin spotkania kończącego, żeby ona też wiedziała. I zrobił to.

To mi musiało wystarczyć.
Odjechał nocą w pośpiechu. Znam miejsce gdzie jest i wiem mniej więcej ogólnie co robi. Nie ma to nic wspólnego z tamtą kobietą i jest w sporej odległości. To mi musi wystarczyć.
Mogę też sprawdzić dzwoniąc do konkretnej osoby - czy jest tam gdzie jest itd. Ale nie robię tego.

Nie wiem jaki wróci.

Modlę się za niego oczywiście codziennie i to tyle co mogę zrobić.

[ Dodano: 2013-11-11, 10:08 ]
Powinnam zmienić tytuł wątku :?: Chyba tak, bo mąż mój walczy, chociaż po swojemu.
(Edytować tytułu nie mogę, muszę skontaktować się chyba z adminem).

Mąż wrócił zgodnie z planem. Twierdzi, że jest w gorszym stanie psychicznym niż przed wyjazdem.
Dotrzymał słowa i uzgodnił z ex pierwszą transzę spraw do przekazania. Chociaż beze mnie, nie było mnie przy rozmowie telefonicznej. Reszta uzgodnień w tym tygodniu mailem - podobno.
Zostanie jedna nitka łącząca - wymagająca jeżdżenia do gospodarstwa obok domu tej kobiety (jest to coś w co ona też jest zaangażowana) raz na dwa tygodnie. Ale w zasadzie ja to mogę robić (może?). Nitka jest na razie nie do usunięcia, chyba że znajdziemy wolne 600 zł/mc.

Mieszka zatem z nami choć jest niepewny czy chce być ze mną czy nie. Uznaliśmy, że to się okaże w toku wydarzeń i na razie będziemy próbowali żyć razem najlepiej jak umiemy, i iść do przodu. Ja staram się budować swoje poczucie wartości na czymś innym niż "nie wiem czy chcę z tobą być".
Czas trudny, bo on nie ma pracy. Ale dla nas lepiej by nie miał, niż by miał zlecenia z kochanką.

Mąż szuka psychologa dla siebie, i koniecznie psychologa-faceta tym razem, bo nie radzi sobie sam z brakiem uczucia do mnie.
Mamy też kontynuować spotkania z doradcą teologiem.

Modlę się, czytam i mam w sobie trochę spokoju, ale i wciąż dużo bólu. Wiele nadziei, że on odnajdzie to, czego mu brak.

Mam też nadzieję, że uda mi się uwolnić wciąż od zaglądania na blog ex-kochanki (na którym ona poprawia sobie samopoczucie i oczywiście wie,że ja tam zaglądam, bo to była właśnie droga którą ja odkryłam ich relację). Wiem, to idiotyczne, wiem, sama się uszkadzam w ten sposób.
Raz mnie kusi żeby napisać na tym chorym blogu soczysty komentarz o rozbijaniu rodziny, a raz czuję, że naprawdę mogę i powinnam to wreszcie olać.

W każdym razie dziękuję Bogu za to co mamy. Obyśmy dobrze wykorzystali Boże dary na dziś.
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-23, 16:22   

krawędź nadziei napisał/a:
W każdym razie dziękuję Bogu za to co mamy. Obyśmy dobrze wykorzystali Boże dary na dziś.

Oby było jak najlepiej. Z całego serca Wam tego życzę.
 
     
krawędź nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-23, 18:05   

Dziękuję. Z serca dziękuję. Bóg wie czy to się stanie.
Ale akurat właśnie dziś jest dzień gdy napiszę:


Ahoj, pozdrawiam Was wszystkich, którzy po wielu dniach widzicie w zasięgu wzroku swego tablicę z napisem "KRES STARAŃ".
Za tą tablicą jest już niestety tylko utrata godności własnej, którą przecież mamy, my dzieci Boże, obdarzone czystym sumieniem.


Więc zatrzymuję się i rozbijam tu obóz, z Bożą pomocą.
 
     
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-23, 20:57   

krawędź nadziei napisał/a:
widzicie w zasięgu wzroku swego tablicę z napisem "KRES STARAŃ".
Za tą tablicą jest już niestety tylko utrata godności własnej, którą przecież mamy, my dzieci Boże, obdarzone czystym sumieniem.


Dla ciebie krawędż nadiei słowa tej piosenki.....
a w nich ODPUSZCZAM

http://www.tekstowo.pl/pi...found_love.html


powodzenia .............
 
     
krawędź nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-24, 16:37   

piosenka fantastyczna :)
może wyjechać do Kenii? ;-) :)
dzięki miodzio
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-17, 17:12   

Podbijam i pozdrawiam :-D
 
     
krawędź nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-17, 17:21   

O, dzięki.

Trochę się dzieje i ostatnio się trochę cofam, trochę tupię, trochę się zatrzymuję.

Jeśli naszemu małżeństwu jest pisana naprawa i odbudowa, to nastąpi ona z maleńkim dzieckiem w tle (albo raczej w centrum), bo kochanka męża jest istotnie w ciąży.

Mąż waha się cały czas i nie umie podjąć decyzji.
Nie umie odejść ode mnie i zamieszkać otwarcie z nią (sądzę, że to wpływ sumienia, modlitw, świadomości co powinien jako mąż i ojciec skrzywdzonej rodziny)
Ale nie umie też wrócić i zamieszkać z nami. Mogę sądzić, że wzywa go ogromna namiętność do tamtej kobiety oraz teraz silna nić która ich wiąże - ona nosi jego dziecko. Chyba taki miała plan, tak go przyciągnąć. Uwierzył w jej bajki o niepłodności itp. Mimo tego, mimo tej gry, on ją dalej kocha a ona nosi pod sercem ich wspólne dziecko...

Nie jest teraz ważne, że nasze dzieci w małżeństwie były chciane, wymarzone, urodzone świadomie, że nie było w tym gry, manipulacji, złych intencji, że ja miałam super zdrową dietę przed zajściem, że on rzucił palenie żeby było ok - a teraz to dziecko poczęte w jakiejś grze, w alkoholu i papierosie, ona potem próbująca złowić innego w międzyczasie, co się zresztą nie powiodło, więc wróciła - wszystko takie brudne...
Nieważne. To też dziecko. Takie jak moje...
Jak to cholernie trudno przyjąć. Jako kobiecie i matce. Modlę się o to by zabrano ode mnie ten żal do tego niewinnego dziecka.

I mimo wszystko do tej sytuacji zostałam chyba przygotowana przez Boga.
Tym się objawia Jego miłosierdzie, jak myślę..

W każdym razie na tym etapie jestem gotowa do odbudowy naszej chorej rodziny i chorego małżeństwa ale widzę tylko jedną drogę:
każde z nas ponosi konsekwencje swoich decyzji.
Mąż ponosi konsekwencje zdrady i współżycia bez zabezpieczenia z kobietą niebędącą jego żoną i rozbicia własnej rodziny: w przypadku powrotu do nas te konsekwencje polegają na niemożności uczestniczenia jako ojciec i partner w życiu kochanki i dziecka. Na odcięciu się i płaceniu do końca życia alimentów na dziecko.
Kochanka ponosi konsekwencje wejścia żonatemu i dzieciatemu mężczyźnie do łóżka i łapania go na dziecko (bo tak mi to wygląda, te uniki, te gry, ta ostatnia karta itp). I wychowuje samotnie dziecko. I próbuje tak uporządkować swoje życie, aby w przyszłości zapewnić dziecku pełną rodzinę - ale już nie z żonatym.. (to już moje pobożne życzenia wiem)
Ja ponoszę konsekwencję tego, że 10 lat temu przysięgłam mojemu mężowi że go nie opuszczę. Nie był to wzór odpowiedzialności i wiele było tego oznak, ale ja zdecydowałam. No i tego, że przez parę lat myślałam, że małżeństwo to tak sobie będzie trwać i trwać niezależnie od moich czynów.
I konsekwencje dla mnie polegają na byciu do końca życia z mężczyzną, który mnie zdradził i ma dziecko z inną kobietą - a ja rozszerzam granice swojej miłości.

Sielanka, nie? (żart, wiem, że to niewesoła perspektywa do końca życia)
Tylko że to jak na razie moja wizja.
Wizja mojego męża jest chyba (o ile jakąś ma) inna:
Separacja małżeńska, wyjazd na drugi koniec kraju "za pracą" - no przyjmijmy że to dobry wykręt. I z daleka chyba odwiedzanie raz jednej a raz drugiej.
Jednocześnie odbudowa wspólnych projektów zawodowych z kochanką (menedżerka), bo przecież ona biedna potrzebuje teraz kasy więc zarabiajmy. Team idealny. A on się czuje współwinny jej sytuacji. Laska jest na bezrobociu i jedyna szansa dla niej na kasę to podpięcie się pod jego projekty...

Przekazałam mu, że jego wizja kłóci się z jego deklaracją "chcę odbudowywać ale nie wiem jak".

Wizja kochanki pewnie jest prosta: wyszarpać ile się da godzin i dni z nim, a potem już on jakoś zostanie. A mnie niech z dziećmi odwiedza raz na parę dni - normalnie, podwójne życie, jak wielu. Może nie przeszkadza jej bycie drugą czy tam połowiczną, aby nie być samą.
Kurczę, mi niestety przeszkadza.


Widzę jak będzie ciężko.
Po ludzku niemożliwe. Bez nawrócenia chyba niemożliwe. A z nawróceniem też bardzo trudne.
Zostawić samotnie mieszkającą kobietę którą się kocha (bo tak jest) i z daleka patrzeć jak czeka na poród, jak rodzi i jest z noworodkiem w połogu?
Czego ja od niego oczekuję?
Po ludzku to niemożliwe.

Z drugiej strony: jakoś opuszczenie swoich świadomych, związanych z nim dzieci dla nowej kobiety było możliwe, tak? No to jednak może i w drugą stronę się da? Nie wiem.

Ale jeśli zdecyduje się na życie z nową miłością, jako partner i jako ojciec na full - to jakim ojcem będzie dla moich dzieci, które mają 4 i 6 lat i dziko za nim tęsknią????? I on jak twierdzi też tęskni i go to rani ta świadomość?
Nieszczęśliwym w jakimś sensie na pewno. Nie mówiąc o krzywdzie dzieci. "Mamo, ale dlaczego tata tylko na kilka dni przyjedzie??" (buzia w podkówkę...)

Jeśli Bóg mu da siły do przejścia tego, on to przejdzie. Wierzę. Modlę sie za niego codziennie.
Ale na razie jest słaby jak ameba, nie radzi sobie.
Słucha ludzi, przyjaciół, związanych z Kościołem, teologa, dobrych głosów - i nie może zdecydować..


A czego Bóg oczekuje ode mnie?
Zostawienia ich w świętym spokoju, niech on się tam wprowadzi do niej i krzyżyk na drogę, niech się cieszy nowym dzieckiem i niech ona poczuje jaki to z niego wymarzony opiekun (mówię to z lekkim przekąsem). I czekać?
No chyba nie.. Bo on się waha.
A dopóki się waha, nie mogę go pchać w złym kierunku.

Bardzo trudna sytuacja.
Nie bez powodu Bóg nakierował mnie jeszcze we wrześniu na świadectwo Asi.
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-17, 18:39   

nie zazdroszczę Ci sytuacji, o niebo trudniejszej od mojej pare lat temu
dzieci dorosle to nie wiem czy by mnie ruszylo dziecko mojego meza z kochanka, na innym etapie jestem i na pewno mi latwiej na wszystko co bardzo bolesne patrzeć
nauczyłam się zamrazac uczucia i wracac do nich żeby je przezyc jak troszkę sa mniej intensywne, moje bycie sama tez już nie jest tak dotkliwe jak 2 lata temu
dużo się zmienilo i ja bardzo się zmieniłam

podziwiam Cie za spokoj i umiejetnosc zatrzymania się i zastanowienia, ja nie wiem jak poradziłabym sobie w Twojej sytuacji, podziwiam za dojrzalosc i rozsadek
zycze Ci jak najlepszego rozwiązania dla całej Waszej rodziny !!
 
     
krawędź nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-17, 21:36   

katalotko, dzięki za dobre słowo.

Sytuacja moja trudna. Mojego męza takoż. Kochanki również.
I dzieci. I tego dziecka przyszłego.

Dobrze ktoś napisał: grzech przeciw szóstemu przykazaniu robi największe spustoszenie ze wszystkich, oprócz jeszcze pierwszego.

Jesteśmy skoszeni i powywracani. Musimy żyć zupełnie inaczej. Na szczęście ja i dzieci z Bogiem - może i reszta kiedyś też.

Sytuacja taka, że gdyby mi ktoś pokazał w wiarygodny sposób rok temu moją dzisiejszą sytuację, to prawdopodobnie rozważałabym rzucenie się z peronu.
A dziś - mam siłę.
Skąd? No sama z siebie raczej nie.
Spokój to tak średnio - wiesz, dla niektórych pisanina to terapia ;)

Może jakiś facet by się wypowiedział? Prosiłam kolegę aby się wczuł, jak to można w ogóle jak ojciec, mąż, kochanek - przejść? Nie chciał się wczuwać 8-)
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-17, 23:10   

Profilaktycznie podbijam ;-) :-D
 
     
bosonia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-18, 08:10   

Krawędź nadziei, pozwolę sobie coś napisac. Może to zabrzmi trochę brutalnie , ale pozwól mężowi wypić to piwo, którego sobie nawarzył. Nie zastanawiaj się w kółko co on myśli, co myśli ta kochanka, wiem, że to prawie niemożliwe, każdemu jest łatwiej radzić w nie swoim problemie...To jego życie, jego wybór ,taką miał wolę i niech teraz ponosi tego konsekwencje. Nie jesteś jego mamą ,tylko zdradzoną żoną ,kobietą ! Ty i wasze dzieci są tutaj niewinnie skrzywdzone! A już w ogóle nie przejmuj się tamtą kobietą.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8