Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Tak Agnieszce obiecałem w czasie pierwszej rozmowy o rozstaniu to obiecałem Jej wczoraj i słowa dotrzymam .
Blady, a pamiętasz Ty jeszcze przysięgę małżeńską? To coś więcej niż obietnica była, i na dokładkę jeszcze jednej Osobie składana. Pamiętasz słowa? Pamiętasz, co przysięgałeś? Co ważniejsze obietnica czy przysięga?
blady1979 napisał/a:
I na te pytania zgodnie z prawdą odpowiem TAK . Ale napewno nie będę sam wyciagal żadnych "brudów". Chyba ze sąd lub Aga zacznie .
Da się nie wyciągać żadnych brudów przez cały tok procesu rozwodowego, nawet jak robi to druga strona, to moje osobiste doświadczenie
GregAN [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-14, 19:45
blady1979 napisał/a:
Napiszę jeszcze raz "sąd nie da nam rozwodu i co dalej pokocha mnie "
Rozwód z winą po mojej i Jej stronie to co wyżej
Najlepiej bylo by doprowadzić do separacji .
Dlaczego ma Cie "pokochać" ?
Ktoś tu ładnie napisał "
- jeżeli nie przestała kochać to nigdy nie kochała. Czuła jedynie zauroczenie.
Miłość to przede wszystkim postawa.
Można odczuwać żal, pretensję, czuć się zawiedzionym postawą drugiej osoby to nie jest podstawa do konca miłości.
Chyba, że wprowadzi się trzecią osobę do związku, zauroczy się inną osobą. Wtedy żona/Mąż zaczynają przeszkadzać, trudno znieść ich obecność...
Odpowiadając na Twoje pytanie - jeżeli kochała to nie musi pokochać.
Seperacją, w Waszym przypadku również wydaje się przesadą, może zapewnić warunki do życia dla dzieci i siebie innymi postanowieniami sądu.
Sąd nie będzie badał tylko tego co zaszlo pomiedzy Wami., ale również to co będzie lepsze dla dzieci.
Zapomniałeś o tym ?
Piszesz tylko o relacji pomiędzy żoną a Tobą.
Co będzie lepsze dla dzieci wg Ciebie i wg żony ?
Niby dlaczego Twój brak w domu ma być lepszy dla dzieci ?
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-14, 20:02
GregAN napisał/a:
3. całkiem nie rozumiesz faktu że rozwód wystawia obie strony na łatwość pobłądzenia ?? dla Ciebie to nie są ziemskie intencje tylko obrona tyłka ?
No to może przemówi do Ciebie taki cytat :
Cytat:
A Ja powiadam wam: Każdy, kto oddala swą żonę -- poza wypadkiem nierządu -- naraża ją na cudzołóstwo. A kto by oddaloną pojął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa" (Mt 5,31n; por. 19,3-9).
GregAn ale na ten temat biblia posiada o wiele więcej cytatów niż ten jeden....
choćby wszeczeteństwo
nie popieram bynajmniej rozwodu jak sugerujesz-ale mam świadomość tego co poniżej.
A skoro mam świadomość tego!!!!
to wiem że nie trzymam się czegoś kurczowo co ziemskie.
Trzeba nam na początku zauważyć, że małżeństwo zawierane cywilnie oraz rozwód ogłoszony wyrokiem sądu nie ma mocy wiążącej w Kościele, i nie zmienia naszego stanu cywilnego w Kościele. W Kościele nie ma w ogóle mowy o rozwodach, bo zaprzeczałoby to w ogóle sensowi małżeństwa, jako przymierza, przez które mężczyzna i kobieta tworzą ze sobą wspólnotę całego życia (Kodeks Prawa Kanonicznego, Kan. 1055), oraz łamałoby samą przysięgę małżeńską: "...oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci". Gdyby to była tylko umowa między ludźmi, zapewne rozwód byłby dopuszczalny, ale jest to przymierze zawierane w obliczu i razem z Bogiem, a więc jest też złożone bezwarunkowo. Wszelki rozwód cywilny nie niszczy małżeństwa sakramentalnego. Dla Boga i Kościoła osoby rozwiedzione pozostają wciąż mężem i żoną. Dopuszczalna jest separacja, czyli rozłączenie czasowe lub trwałe współmałżonków, ale bez możliwości zawarcia powtórnego małżeństwa, w którym również zamieszkanie lub współżycie z inną osobą pozostaje w ramach zdrady małżeńskiej i grzechu cudzołóstwa. Dopóki więc osoby rozwiedzione żyją samotnie (bez nowego "partnera") mogą przystępować do spowiedzi i do Komunii św.
i bynajmniej nie jestem arogancki, a ty nawet nie zgadzając się ze mną nie koniecznie musisz od razu z pazurami.
[ Dodano: 2013-10-14, 21:07 ]
GregAN napisał/a:
Dlaczego ma Cie "pokochać" ?
Ktoś tu ładnie napisał "
- jeżeli nie przestała kochać to nigdy nie kochała. Czuła jedynie zauroczenie.
Miłość to przede wszystkim postawa.
Postawa???
dwoje razem ale nie razem???
to jak to się ma do boskiego wzoru miłości....dwoje jednym ciałem.
To jak to się ma do nauk Jezusa o miłości małżeńskiej...
Postawę to można w wojsku trenować...
a związek dwojga...ten z sakramentu pobłogosławiony
ZOBOWIĄZUJE.......
blady1979 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-14, 20:21
Tak pamiętam słowa przysięgi ,w szczegolnosci ".....na dobre i na złe ....... i ze nie opuszczę Cię az do śmierci"
Twierdziła ze na końcu byla ze mną dla dzieci aby miały rodzinę teraz odeszła ,tez dla dobra dzieci . Miała za złe ze więcej okazywalem uczuć dzieciom niż Jej co nie jest prawdą
Dla dzieci lepszą jest pełna "kochająca"się rodzina.
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-14, 20:30
Nie jestem teoretykiem i nie trawie takiego wymądrzania sie przepisami.
Też jak chłop wolał bym żonę za cycka potrzymać i pobajerować do północy.
Ale jak się nie da ,to się nie da, może kiedyś potrzymam. Dzisiaj jest taki a nie inny okres zycia i trzeba przywyknąć.
Umowa to umowa.
Ja osobiscie sprawdzałem te teksty które wypowiadałem kiedyś w kościele i zadnych malych literek u dołu nie widziałem.
Proste , czytelne, zrozumiałe.
Kombinujecie bo wtedy powtarzać nie potrafiliście, czy dziś nie jest wygodnie????
GregAN [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-14, 20:38
miodzio, oświeć mnie. Zupełnie nie rozumiem w czym widzisz sprzeczność.
Może piszę skrótowo - nie podważam faktu że słowo rozwód jest słownictwem zaczerpniętym z sądownictwa cywilnego i nie ma odpowiednika ani w sądownictwie kościelnym ani tym bardziej w nauce Kościoła.
Jednak, nie zaprzeczysz chyba, że sam fakt ogłoszenia "rozwodu" cywilnego ma wpływ na postępowanie, zachowanie się małżonków.
Te ogłoszenie cywilnego "rozwodu" może spowodować mylne przeświadczenie, że nic ich już nie łączy, że wygasły wzajemne zobowiązania, w tym znaczeniu również rozwód cywilny "naraża na cudzołóstwo".
Postawa kojarzy Ci się tylko z musztrą ?
Jest parę innych znaczeń tego słowa np postawa wobec kogoś - stosunek, stanowisko, podejście, nastawienie, ustosunkowanie się, poglądy - to właśnie miałem na myśli...
na pewno nie miałem na myśli postawy w sensie :
wygląd, uroda, aparycja, powierzchowność, prezencja
Czyżbym musiał aż tak dokładnie definiować użyte słowa żeby przekaz był zrozumiały ...
ZOBOWIĄZANIE piszesz ? mnie się kojarzy z bankiem i zobowiązaniem do spłaty kolejnej raty, w małżeństwie bardziej odpowiednie jest ODPOWIEDZIALNOŚC (czyli również postawa )
blady1979 napisał/a:
Twierdziła ze na końcu byla ze mną dla dzieci aby miały rodzinę teraz odeszła ,tez dla dobra dzieci . Miała za złe ze więcej okazywalem uczuć dzieciom niż Jej co nie jest prawdą
Jak to tłumaczy że dobrem dla dzieci, jest brak przy nich ojca który okazuje im uczucia ?
Taka sytuacja jest lepsza dla dzieci czy też dla niej ?
Przemawia przez nią troska o dzieci czy o swoje potrzeby ?
blady1979 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-14, 20:56
Ale milosc moja do dzieci to nie wszystko miałem im dać jeszcze poczucie bezpieczeństwa materialnego a tego nie do końca dotrzymalem
GregAN [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-14, 20:58
blady1979 napisał/a:
Ale milosc moja do dzieci to nie wszystko miałem im dać jeszcze poczucie bezpieczeństwa materialnego a tego nie do końca dotrzymalem
w jaki sposób rozwód ma zapewnić im bezpieczeństwo materialne ?
jak to tłumaczy żona ?
Chyba tylko przez znalezienie kogoś bardziej wiarygodnego materialnie niż Ty.
Inaczej wystarczyłoby zasądzić od Ciebie alimenty.
blady1979 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-15, 07:08
Ale nie chodzi tylko o pieniądze. Są jeszcze uczucia do Niej ,moje kłamstwa no i to ze nic do mnie nie czuje więc po co ma ze mną być . Dla dzieci i żyć pod jednym dachem jak malzenstwo ale osobno . To chyba jednak nie byloby dla dzieci dobre.
GregAN [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-15, 07:39
blady1979 napisał/a:
Ale nie chodzi tylko o pieniądze. Są jeszcze uczucia do Niej ,moje kłamstwa no i to ze nic do mnie nie czuje więc po co ma ze mną być . Dla dzieci i żyć pod jednym dachem jak malzenstwo ale osobno . To chyba jednak nie byloby dla dzieci dobre.
- tak, to już pisałeś wcześniej, kwestia relacji Twojej z żoną, ale :
- gdzie wtym wszystkim są dzieci i ich dobro ?
pisałeś ze wg żony lepiej będzie jak się wyprowadzi z nimi, chociaż Ty okazywałeś im dużo uczucia ale nie zapewniałeś odpowiednich środków materialnych.
Stąd pytanie :
- jak rozwód Wasz rozwód ma im zapewnić te środki materialne ???
tak jak tutaj przekomarzaliśmy się z miodzio :
- małżeństwo to zobowiązanie / odpowiedzialność, czyli postawa wobec drugiej osoby, nie tylko kwestia "czucia"
blady1979 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-15, 08:15
W jakiś sposób już zapewnia . Mam pracę ,dalem Agnieszce na dzieci poplacilem rachunki i zostały drobne na zycie.
[ Dodano: 2013-10-15, 11:57 ]
Macie racje z dziecmi . Ale Agnieszka i ja robimy wszystko aby dzieci nie cierpialy . Dajemy Im dużo miłości .
Może znacie jakiś sposób aby namówić Agnieszke do wizyty w p. rodzinnej , u psychologa albo w ogóle na rozmowę o tej sytuacji z kimś obcym kto i mnie i Adze powiedziałby co o tym mysli poradzil coś .
Już chyba wszystkiego próbowałem . Jestem winny tej sytuacji ponoszę tego konsekwencje i chcę to wszystko naprawić . DLA KAMILKA MARIKI AGNIESZKI I SIEBIE
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-15, 13:33
GregAN napisał/a:
Jest parę innych znaczeń tego słowa np postawa wobec kogoś - stosunek, stanowisko, podejście, nastawienie, ustosunkowanie się, poglądy - to właśnie miałem na myśli...
Ale tu to trza troche miec z Hioba
(przypomnę: wszystko urtacił )
Natomiast nie ma we mnie zgody na cos co jest często zwane TU
miłośc jest postawa .
I przybliże czemu:
kiedys tam wczesniej na tym forum uczestnik nałóg pisał to-
od idealnego męża/zony współmałzonek nie odejdzie
co zreszta wówczas pisane na forum spotykało sie z wielka niezgoda i uważane było za kontrowersję.
A jest w tym wiele prawdy!!!
tworzymy związek,jak to napisał Dabo "wielkimi literami" ślubujemy i żyjemy sobie razem.
A w dniu ślubu gdy scala nasze małżeństwo Bóg zabowiązuje nas
do małżeńskiej miłości
Jak ona winna wyglądać?? nie będę pisac bo to łatwe do wyszukania w necie na stronach katolickich.
Zatem bardzo często żyjemy sobie tak poprostu i w dziwny sposób rozchodzimy się z tym co sami tak świadomie przysiegalismy.
Przychodzi chwila X w naszym zyciu i tu zazwyczaj w trybie eksternistycznym i natychmiastowym -dopełniamy braki gromadzone latami.
I gdy okazuje się że druga połowa (nasza) mówi dość!!!
to w nas rodzi sie piękna postawa,postawa miłości,postawa wierności i cała masa postaw.
I pieknie że tak jest -ale wcale to nie musi oznaczać że dzięki tej postawie zostanie nam wrócone co tracimy lub utraciliśmy.
Bo może w tym wszystkim chodziło tylko o???
no włąsnie bysmy zrozumieli,bysmy docenili,byśmy siebie naprawili.
I tu moje pytanie.....
to mamy w sobie na wszystko zgodę???
czy wciąz jej brak ???
doskonale maskując to swoja nowa postawa...
Dlatego GregAn pisze wprost.
Mając włąsną świadomośc z wyboru -wierności sakramentowi ,oraz wiedząc że boskiej pieczęci nie jest w stanie zagrozić typowo ludzki czynnik(działanie)
Ni lękam się-wiesz kiedys często pisało sie na tym forum.
Oddaje kierownice własnego zycia Bogu!!!!
A gdy zabezpieczam sie po ludzku na wsze sposoby-
to nic innego jak hasło że Mu nie ufam.
A Bóg GregAN dokładnie to w nas wyczuwa
sztuka postawic wszystko na jedna karte i jeszcze ją stracic -jest naprawde sztuką
pozdrawiam
[ Dodano: 2013-10-15, 14:40 ]
GregAN napisał/a:
tak jak tutaj przekomarzaliśmy się z miodzio :
- małżeństwo to zobowiązanie / odpowiedzialność, czyli postawa wobec drugiej osoby, nie tylko
GregAN
TAK ZABOWIĄZANIE NA CAŁE ZYCIE OD POCZĄTKU DO KOŃCA.
i kazdy etap jest wazny nie tylko OD....
Kiedys moja zona mawiała to:
choc nie uznaje takiego dnia -ale dawała za pzrykład
chodzi o
Walentynki
nie sztuką jest obchodzic ten jeden dzien ..ale sztuką jest tworzyc każdego dnia dzien walentynkowy
blady1979 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-16, 08:29
Grałem kiedyś w pokera dla zabawy często się blefowalo bo co bylo do stracenia zapałki ,zetony .Teraz jest inaczej ,może jest to "SAMOBÓJSTWO" w moim, Naszym związku ,ale to naprawdę czuję i chcę to zrobić dla Nich dla siebie .
Nie jestem tak mocno wierzący jak Wy nie rozpatruje wszystkiego z Biblią w dłoni . Staram się teraz żyć w rzeczywistości a nie jak kiedyś z dystansu za murem własnych leków i marzeń .
A co do religii to dziwna sprawa ,przed rozmową z Agą byłem w kościele coś ,ktoś mnie tam ciągnął . Ryczałem jak dziecko ,myślałem o wszystkich możliwościach . Wiecie kiedy łzy ustaly gdy pomyślałem aby nie utrudniać nie ranić więcej Agi . Być takim jakim ma być ojciec ,mąż ,syn.
Kari [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-16, 12:59
Blady, jeśli zgodzisz się na rozwód to na pewno nie będziesz takim jakim ma być mąż i ojciec. Nawet jeśli kiedyś zawiniłeś, to nie oznacza, że masz teraz przyłożyć rękę do całkowitego zniszczenia swojej rodziny, bo naprawdę tym to grozi. Przeczytaj jeszcze raz co ludzie Ci piszą i ochroń swoja rodzinę przed złem, ale nie poprzez rozwód.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.