Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
hmm....
oparcie i mobilizację?
Ja miałem pokusy innych kobiet, które jak mi się wydawało mnie szanowały... zabiegały o moje względy.... były zadbane i uśmiechnięte. I nie wisiały na mnie z pretensjami i żalami.... rozmawiały ze mną (wydawało się) szczerze i otwarcie....
A do burdelu poszedłem wiadomo po co.
Ale ja uciekałem przed rzeczywistością małżeńską głównie w alkohol. Na szczęście można by rzec....
Lonia [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-12, 08:56
hmm....
oparcie i mobilizację?
Ja miałem pokusy innych kobiet, które jak mi się wydawało mnie szanowały... zabiegały o moje względy.... były zadbane i uśmiechnięte. I nie wisiały na mnie z pretensjami i żalami.... rozmawiały ze mną (wydawało się) szczerze i otwarcie....
A do burdelu poszedłem wiadomo po co.
Ale ja uciekałem przed rzeczywistością małżeńską głównie w alkohol. Na szczęście można by rzec....
Jędrek
Oparcie ? Mobilizację?- tak to można tłumaczyć, a co w nas mężowie nie mają oparcia?- totalna bzdura!
Mnie też nieraz adorowali różni mężczyźni, ale wiesz co? rozumu nie straciłam ani na chwilę, zawsze myślałam i nie dałam szans żadnemu! Każdy na starcie dostawał przysłowiowego kopa. Nie miał szans żaden mężczyzna się zbliżyć , czy przekroczyć granice.. Dzięki czemu tyle lat po ślubie jestem czysta jak łza, nie zawiodłam ani męża ani dzieci.A właśnie od tego się zaczyna: telefon po kryjomu do "koleżanki" , mail, sms, spotkanie, gruchanie i tak aż do momentu zdrady.
.... były zadbane i uśmiechnięte. i co?
też zawsze byłam i jestem zadbana a teraz po tych wydarzeniach mniej uśmiechnięta( trauma odcisnęła piętno na mojej psychice)
Nie ma tłumaczenia w sytuacji zdrady czy ucieczce w alkohol,to wy zdradzający jesteście winni, winą chcecie nas obarczyć?, tak było by najwygodniej zrobić z żony potwora.
Znudził się stary model , wymienić trzeba na nowy?
A con Ty zyskałeś Jędrek?
Bo jedno jest pewne, dużo straciłeś!
Mój mąż teraz po tych wydarzeniach też często popija, nie ma problemu nawet z tym, że popija sam.
A ja co? Patrzę i obserwuję, od czasu do czasu grzecznie mówię że źle robi, ale to on podejmuje decyzje... to on decyduje o tym co robi a czego nie..
Zrobił ze mnie potwora tak jak każdy zdradzający... żalił się do kochanki jaka to ta żona jest zła.( a to boli i to bardzo tym bardziej jeżeli przez tyle lat się o męża bardzo dba i troszczy.
Zrzucenie winy na współmałżonka to typowe dla każdego kto zdradził..
Dzisiaj małymi kroczkami wracamy do życia, fakt, rana jest i nadal bardzo boli i boleć będzie jeszcze bardzo długo.
Jaka jestem?
Myślę że jeszcze lepsza jak byłam..
a potworem nie jestem i nigdy nie byłam, dzieci są po mojej stronie i mnie bardzo kochają, rodzina, przyjaciele znajomi też mnie bardzo lubią.
To mąż pogubił się , a że trafił na adoratorkę której życie nie układa się od zawsze i ona czule do niego gruchała to teraz jest jak jest!!
Z wakacji już wróciłam z córką, mąż z tego wyjazdu tez wrócił i po wiedział że jest niezadowolony i żałuje że z nami nie pojechał
Jędrek [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-12, 10:04
Lonia napisał/a:
Zrobił ze mnie potwora tak jak każdy zdradzający... żalił się do kochanki jaka to ta żona jest zła.( a to boli i to bardzo tym bardziej jeżeli przez tyle lat się o męża bardzo dba i troszczy.
Zrzucenie winy na współmałżonka to typowe dla każdego kto zdradził..
No i właśnie to jest mój pierwszy krok.
Uznałem cztery lata temu bezsilność swoją wobec mojej żony, bo z jej zachowania i wypowiedzi wychodziło, że jest zazdrosną, zawziętą, wredną, złośliwą.... kobietą. Ale ponieważ zacząłem się orientować, że coś grubo ze mną nie tak. Że się potrafię doprowadzić do obłedu, żeby się napić alkoholu.... To zgodnie z zaleceniami terapeutów odpuściłem żonę.... usiłowałem robić to, co mówiła, ale ciągle było źle.... to mnie drażniło i frustrowało.... Bo źle to ja miałem w głowie. Cały czas byłem wbity w to absurdalne przeświadczenie, że jestem "bez skazy", że "dobra- piłem- ale wcale nie byłem taki zły"... bo co? Bo JESZCZE miałem pracę, bo jeszcze samochody, bo było za co żyć i gdzie mieszkać ...i nawet jakieś wyjazdy rekreacyjne były......
Tylko nie widziałem, że się zaprzedałem... na każdym kroku było ze mną piwo.... w lodówce piwo, w piwnicy piwo (jakby co).... "żeby tylko była kasa na piwo"....
i wszystko, tylko żeby nie brakło piwa !!!!!!!!!!!!!!!
Nie wierzyłem, jak mi matka mówiła, że alkohol zlasował mi mózg. Wszystko było nadzwyczaj racjonalne i na swój chory sposób byłem w stanie wytłumaczyć wszystko. Nawet to, że "chodzę w kawalerskich ciuchach, bo wszystkie pieniądze oddaję na rodzinę!!!!!"..... wszystko wytłumaczyłem sobie.... zwalając winę na innych. Fakt. Na cały wredny, pełen przemocy, gwałtów i rozbojów świat.
Wczoraj dostałem mail'a od przyjaciela:
..:. czystość .:..
Apostoł Paweł napisał:
"Wszystko jest czyste dla czystych, a dla splamionych i niewierzących nic nie jest czyste, bo umysł i sumienie mają splamione."
do Tytusa 1,15 Współczesny Przekład
W drugim kroku zacząłem naprawdę szukać Boga, bo już nie dawałem sobie rady z niczym.
Lonia [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-12, 16:55
No cóż u mnie POWTÓRKA Z ROZRYWKI....
Mój mąż miał romans, bagateka 4 lata...
Wybaczałam niewiele.. tylko 4 razy i co?
Wczoraj odkryłam,że miłość nadal kwitnie
Bidulek po raz kolejny założył nowe konto dla kontaktu z nią na g- mailu i się nie wylogował, wczoraj córka rano przed szkołą chciała coś sprawdzić i zaniemówiła jak przeczytała maile tatusi i jego kochanki- kocha ją nadal...
Oczywiście,że wszystko przesłałam aby mieć dowody ..
mąż w styczniu błagał o wybaczenie i prosił o danie szansy, dałam, a teraz zastanawiam się czy ja to jestem normalna?
Po raz kolejny przeżywa co przeżywam, mam już wszystkiego dość!
Oczywiście ,że jest problem, brak kasy, firma w złej kondycji finansowej i dużo innych problemów..
Jak z tego wybtnąć?, nie wiem!
Co robić? nie wiem!
Jak postępować?- nie wiem!
Po co nam to było?
Mam wrażenie ,że mój mąż już nie jest normalny,
To nie ten sam człowiek co kiedyś
Zniszczył mnie ,dzieci i całą naszą rodzinę, cierpimy wszyscy..
Zawładnął nim szatan i ona!
Oczywiście,że wczoraj się obydwoje wypierali, twierdząc ,że to ja mam urojenia, ale wysłałam im te ich maile,w których są informacje o ich spotkaniach, telefonach i tym jak się kochają...
Mój mąż po tylu latach odebrał mi radość życia, uśmiech i zadowolenie
Łatwo nie jest i nie będzie, jak postępować, co robić?
Po raz kolejny i od nowa biała nieprzespana noc i na nowo rozstrój nerwowy..
Ciśnienie skacze, serce wali jak oszalałe i od nowa trauma..
Jak się okazuje, samemu ni da się odbudować małżeństwa i wyjść z kryzysu..
Mój mąż nie potrafił się uwolnić od kochanki, zgnoił nas totalnie
Zadałam mu pytanie czy można być szczęśliwym zostawiając żonę po 28 latach małżeństwa a 32 latach spędzonych razem?-odpowiedział ,że nie!
Czy można być szczęśliwym stawiając kochankę na pierwszym miejscu a zaniedbując swoje dzieci - odparła nie!
Dzieci po wczorajszej "dokładce"nie chcą go znać!
Jakie z tego wnioski?
Czy warto zdradzaczowi dawać szansę?
Dzisiaj po tym wszystkim przez co przeszłam, myślę ,że gdybym mu spakowała 3 lata temu walizki, dzisiaj chodziła bym z głową do góry i nie pamiętała bym o tym wszystkim
A tak to gehenna zaczyna się od nowa!
Brak słów! nic dodać nic ująć
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-12, 17:08
Cytat:
Jakie z tego wnioski?
Czy warto zdradzaczowi dawać szansę?
Dzisiaj po tym wszystkim przez co przeszłam, myślę ,że gdybym mu spakowała 3 lata temu walizki, dzisiaj chodziła bym z głową do góry i nie pamiętała bym o tym wszystkim
A tak to gehenna zaczyna się od nowa!
Brak słów! nic dodać nic ująć
Kochana Loniu, choc mam staż małżeński dużo mniejszy od Twojego, rozumiem Twój ból i zranienie. Teraz to chyba nic innego jak walizki za drzwi.
Lonia [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-12, 19:56
Walizek nie wystawiłam, gros ludzi mnie przed tym przestrzegało, jak chce niech spakuje i wyprowadzi się sam...
Po tym co zrobił i narobił nigdy nie będzie dobrze...
Wyprowadziłam się z sypialni, mieszkamy osobno, przestałam mu gotować
Chodzimy do pracy, niech on płaci za rachunki
Będzie jak Bóg zechce, a pomaga mi na każdym kroku, modlę się nieustannie i na każdym kroku doświadczam pomoc Bożą.Wymodliłam to że wydało się po raz kolejny,że utrzymują kontakt, a tak szli w zaparte..:-)
Bez względu na to co się w moim życiu wydarzy muszę być dzielna i dam radę!
Mam cudowne dzieci, pocieszają mnie i mówią mamo spokojnie,ty jesteś najważniejsza
awe59 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-12, 20:10
To nie ten sam człowiek co kiedyś
Zniszczył mnie ,dzieci i całą naszą rodzinę, cierpimy wszyscy..
Zawładnął nim szatan i ona!
Kochana Loniu! jesteśmy w podobnym wieku i podobne sytuacje, tyle tylko, że ja dłużej cierpiałam, aż w końcu powiedzialam D O S Ć!!!!!Miał dużo czasu na podjęcie decyzji i nie podjął żadnej; chciał ,żeby nadal bylo tak jak on chce, bo tak mu wygodnie, bo ludzie patrzą i jeszcze źle go ocenią?!
Jest politykiem, nie jest w żadnym razie tym za którego wyszłam! ale widze że zawsze mial predyspozycje do "aktorstwa" i teraz je świetnie wykorzystuje.
Byłam naiwna i głupia. Myślałam, że on zobaczy moja dobroć; było oczywiście jak pisał ks Dziewiecki - nikt z ludzi nie jest zobowiązany do heroizmu "Między rozpaczą a zawierzeniem"/; wykorzystał na maxa i do tego przestał mnie w ogóle szanować!. Od 3 miesięcy mieszka na działce , czasem z kochanką /może cały czas?/ Wywiozłam mu jego rzeczy. Musiałam do tego dojrzeć. Dużo sie modliłam, bardzo dużo, o własciwą decyzję. Potem, najpierw była ulga i spokój, po tygodniu zaczęły sie oskarżenia znajomych i bliskich co ty zrobiłaś?! BARDZO BOLAŁO, BARDZO!!! ale przestało, nie mogłam dawać przyzwolenia na takie życie, moje dzieci wszystko widziały i też cierpialy.
Teraz juz nie oskarża, czasem tylko widzę że próbując sie bronić coś powie w rodzaju to ty mnie wyrzuciłaś, ale teraz spokojnie odpowiadam ,że ponosisz konsekwencje swoich wyborów-miałeś dużo czasu i mogłeś decyzję podjąć sam.
Widziałam sie z nim wczoraj, chwile rozmawialiśmy-mówi dajmy sobie szansę, ale ja w to nie wierzę , zawsze ładnie mówił a robił zupełnie coś innego. Widzę tylko, że źle wygląda, żal mi go. Żyje zachowywaniem pozorów i mam nadzieję że nie daje mu spokoju to co wyrabia. Zawiódł oprócz nas bardzo dużo ludzi- to na pewno przyniesie konsekwencje.
Myślę, ża gdybyś znała całą naszą historię to pocieszeniem może być to ,że nie jesteś sama. Trzymaj sie mocno BOGA i Matki Bożej.! Maryja w Medjugorju prosi o modlitwe o post , prosi o zachowanie pokóju w swoim sercu, wtedy można ten pokój nieść innym. Gorąco Cie pozdarawiam
[ Dodano: 2013-09-12, 21:28 ]
Lonia napisał/a:
Walizek nie wystawiłam, gros ludzi mnie przed tym przestrzegało, jak chce niech spakuje i wyprowadzi się sam...
mnie tez przestrzegała koleżanka, ale byłam u kresu wytrzymałości,a on jak go znam , dalej robiłby to co do tej pory czyli zachowywał pozory. /ostatni czas strasznego kryzysu trwał 8-9 lat./
Bóg mnie zna lepiej niż ja sama siebie i wie że moja dojrzałość albo niedojrzałość na ten moment po bardzo wielu próbach ratowania naszego małżeństwa pomogła mi podjąć taką a nie inną decyzję.
Życzę Ci cierpliwości, wytrwałości i pokoju w sercu!
Lonia [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-14, 13:21
Awe dziękuję Ci za twój wpis, dużo cennych rad.
Ja na nowo przeżywam koszmar, nie mogę dogadać się z mężem.., on mówi że jest z nami, zostaje z nami
Cały czas obiecuje,i oszukuje..
W styczniu jak nie chciałam już z nim być, on po nocy przespanej w hotelu ze łzami w oczach prosił o wybaczenie, mówił że to koniec z nią i że dopiero teraz jest gotowy, że strasznie mu ciężko z tym że taką nam krzywdę wyrządza,po rękach mnie całował, widziałam prawdziwą skruchę i wtedy czwarty raz dałam mu szansę, uwierzyłam mu bo go kochałam...
A teraz na nowo szok, ból i myśli co zrobić?, jak żyć, rozstrój nerwowy na nowo, zaś leki bo nerwy szaleją...
[ Dodano: 2013-09-14, 14:38 ]
Awe napisałaś, że u Ciebie mąż oszukiwał 8, 9 lat. Mnie się wydawało,że większego oszusta stażem jak mój nie ma, a tymczasem Twój pobił rekord. Współczuję Ci bardzo, wiem przez co przeszłaś. A teraz jest Ci lepiej, lżej, spokojniej?
Mój mąż przed chwilą powiedział mi że na głowie będzie stawał żeby to wszystko naprawić, ja już mu nie wierzę, dzieci nie chcą go znać, mówią że miał ostatnią szansę którą zmarnował..
Proszę Boga o pomoc w podjęciu właściwej decyzji.
Was kochani bardzo proszę o modlitwę.
awe59 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-14, 18:55
Loniu! odpowiedziałam Ci na pw ale nie wiem czy dostałaś?
[ Dodano: 2013-09-14, 20:05 ]
Lonia napisał/a:
A teraz jest Ci lepiej, lżej, spokojniej?
tak to już 3 miesiąc, jestem spokojniejsza, radośniejsza, znalazłam wspólnotę Sychar w pobliżu i Bogu Dzięki! zaczęlam zajmować się sobą , przedtem nie potrafiłam. Teraz dostrzegam swoje błędy ktore bolą, ale przedtem byłam skoncentrowana na swoim bólu i nie widziałam tak jak teraz. Nie wiem co będzie dalej, bardzo dużo ludzi modli się za nas, czas pokaże.
Lonia [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-16, 14:22
Według mnie to co robią Ci zdradzacze to jest chore, jak im nie wstyd, jak ich wyrzuty sumienia nie zjedzą...
Ja sobie tego nie wyobrażam, jak można tyle cierpienia zadawać swoim najbliższym..
Mówię mężowi po co w styczniu prosiłeś o wybaczenie, po to aby po 8 miesiącach zadać nam kolejny , jeszcze mocniejszy ból, czy wiesz ,że jesteś egoistą?odpowiedział że wie.
Najbardziej szkoda mi córki, ona jest bardzo wrażliwa, już się cieszyła ,że tato staje się normalny i taki jak kiedyś, a tato dla takiej... znów zadał córce mi i nam wszystkim kolejne "okaleczenie"
Na ten moment myślę i myślę i tak naprawdę nie wiem co wymyślę...
Lil [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-16, 14:43
Loniu, nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale chyba zastanawiasz się czy przebaczyć mężowi po raz kolejny, tak?
Lonia napisał/a:
Mój mąż przed chwilą powiedział mi że na głowie będzie stawał żeby to wszystko naprawić
O ile dobrze pamiętam ks. Dziewiecki w swoich kazaniach podaje warunki pojednania małżonków. Twój mąż wg mnie kompletnie ich nie spełania. Manipuluje, bo próbuje ratować swój tyłek. Boi się zmiany sytuacji. I nic poza tym. Jeśli teraz przyjmiesz go z otwartymi ramionami, jest wielce prawdopodobne, że za jakiś czas znów napiszesz, że zdradza...
Skoro tak bardzo Twój mąż chce stwać na głowie, to daj mu pole do popisu Nie ułatwiaj.
Lonia napisał/a:
Na ten moment myślę i myślę i tak naprawdę nie wiem co wymyślę...
Wg. mnie sytuacja jest jasna jak słońce, to nie czas na pojednanie. Lekcja powinna być trudna inaczej za szybko ją zapomni.
Chyba, że rozważasz jedynie możliwość wyrzucenia go z domu, to moje uwagi są zbędne.
nunana [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-16, 14:59
Lil napisał/a:
O ile dobrze pamiętam ks. Dziewiecki w swoich kazaniach podaje warunki pojednania małżonków.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.