Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Co czuje zdradzający mąż?
Autor Wiadomość
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-01, 10:43   

Mój mąż absolutnie nie poczuwa się do winy, wręcz przeciwnie jest pewny siebie, butny. Ciekawe czy się kiedyś obudzi z tego amoku.. Najbardziej bawi mnie jego tłumaczenie, że nie zostawil dzieci tylko mnie, a dzieci mają od niego wszystko (widzi się z nimi 4 dni w miesiącu i przekupuje prezentami).
 
     
Magda Kartacz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-01, 15:18   

Co czuje zdradzacz? Pytałam mojego męża o to wiele razy po wykryciu pierwszej zdrady. Chciałam to zrozumieć wtedy.
Podobno na początku to było jak grom gdy ją poznał, tylko tą euforię czuł, szczęscie, bycie prawdziwie docenianym, atrakcyjnym...
Twierdził, że się w niej zakochał, że czuł w niej prawdziwego przyjaciela ale i atrakcyjną kobietę wpatrzoną w niego jak w obrazek, uśmiechniętą zawsze, taką co można z nią gadać godzinami, konie kraść.
Był nią tak oczarowany, że lekceważył wszystkie sprawy domowe, ona była zawsze numerem jeden.
Podobno był to silny związek emocjonalno-fizyczny, zwierzał jej każdą swą tajemnicę, z każdym problemem leciał do niej, spotykali się kilkakrotnie w tygodniu, codziennie obowiązkowo dzwonił kilka razy.
Sypiali ze sobą bardzo często, na wyjazdach kilka razy dziennie ( my ze sobą sypialiśmy raz na tydzień maksymalnie a i to nie zawsze, a z tamtą ciągle miał ochotę).
Nie wiem nawet czemu tak na niego działa, jestem od niej młodsza ( ona o 6 lat starsza), atrakcyjniejsza...a dla niej był gotowy na wszystko. U nas sex był taki rutynowy już, jak to w kilkuletnim małżeństwie, a ona była taka wyluzowana, otwarta, działała na niego zawsze i wszędzie mógł to robić po kilka razy dziennie( to cytacik z jego korespondencji z nią)
Wiem to bo "przesłuchałam" ich dośc szegółowo,czytałam ich rozmowy, bardzo chciałam wiedzieć to osławione "wszystko".
Chyba tak było naprawdę bo z zapisów ich rozmówek wynikało, że jak wyjeżdzali razem na kilka dni to głównie w łóżku spędzali czas i łażąc po górach.
Niestety dużo z nią też rozmawiał, całymi godzinami i zawsze mieli tematy, no i ufał jej jak chyba mi nigdy...
Naprawdę gorzka ironia, że to ona go nauczyła otwartości, rozmowy, wcześniej był dosyć skryty.

Na początku gdy ją podrywał okłamał ją, udawał wolnego, zataił że ma żonę, dziecko. Ona była przekonana, że to kawaler. Powiedział jej dopiero gdy byli już zaangażowani nieżle. Zerwała z nim ale nie dawał jej spokoju, jeżdził do jej domu, stał godzinami rzed pracą, wysyłał esemesy, meile aż w końcu ją przekonał by wróciła.... Chyba to nie jest jakaś strasznie oryginalna historia bo już parę podobnych na tym forum przeczytałam.
Na początku jej strasznie nienawidziłam a po przeczytaniu rozmów, poznaniu faktów wszystkich widzę już jego winę całą.
Latał za nią jak pies, nawet gdy go odganiała. Zresztą nie ona mnie zdradziła i okłamywała. A gdyby nie ona to inna by była na pewno.
Po półtora roku chyba mojemu mężowi przeszło trochę, zaczął szukać następnych kandydatek do flirtów. Jednak kochance nawciskał kitów o rozwodzie o tym, że tylko z nią sobie wyobraża życie, że ona jest tą jedyną, że się dziewczyna zakochała totalnie i z nim widziała przyszłość, zresztą nawet ten nasz rozwód już omawiali ze szczegółami.
Gdy odkryła, że z kolejnymi już flirtuje, smsuje i sie zaczyna spotykać, wpadła w szał. Zagroziła mu, że powie mi o zdradzie i co wyrabia od lat.... jeśli się nie zmieni, dała mu na to czas jakiś by go poobserwować. No przestraszył się nieżle, zwłaszcza, że miała mocny charakter i umiała go nieżle postraszyć ale niestety nie przestał z innymi kręcić i spotykać się. Potem gdy go rzuciła i mi powiedziała, przeprosiła mnie i powiedziała, że nie chce go znać ani z nim już utrzymywać żadnych kontaktów, że to kłamca i oszust, on zaczął twierdzić że jej nienawidzi, że dawno chciał ją rzucić.
Chyba naprawdę ją znienawidził na trochę bo zniszczyła mu jakże wygodne życie. Jednak po 6 miesiącach sam do niej napisał i próbował wznowić kontakty ale ona już nie chciała.
Dziś jestem jej wdzięczna, gdyby nie ona to bym dalej żyła w kłamstwie.

A co mówił gdy chciał naprawić małżeństwo? Że teraz zrozumiał co znaczy życie rodzinne, małżeństwo, wolność, miłość, tamto było tylko błędem, bagnem w które przypadkiem wdepnął i nie mógł sie z niego wydostać, kłamstwo rodziło nastęne, teraz już mnie nigdy nie zawiedzie, będzie żył dla nas tylko....standard.
Kłamie tak dobrze jak oddycha więc uwierzyłam mu i dość mocno zufałam. Błąd.
Po póltora roku od wykrycia 1 zdrady znów zaczął się spotykać z następną, potem z nią sypiać. Jeszcze wcześniej zaczał mnie okłamywać, tylle że ja łykałam wszystko gdy moja czujność osłabła.
Tym razem był oczywiście dużo ostrożniejszy ale głupi przypadek go wydał...
A teraz już nie bardzo chce słuchać tego co czuł z drugą kochanką a próśb o wybaczenie i gadek o błędzie kolejnym słuchać nie chce więc nie mogę opowiedzieć co czuł przy drugiej zdradzie.
A czy czuł jakąkolwiek skruchę po zdradzie?
Twierdził, że wielką, że teraz się zmieni, że będzie wreszcie uczciwym człowiekiem, że żył w bagnie a teraz wreszcie powstał na nogi.
A ja myślę teraz, że nie czuł jej wcale. Bardzo dobrze tylko udawał. Tak dobrze, że oszukał i mnie i całą moją rodzinę która o zdradzie się dowiedziała. W końcu oszukiwał mnie i wszystkich latami więc ma niezłą wprawę w kłamstwie.
 
     
joanna83
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-01, 20:39   

Magda Kartacz - masz rację, że zdrada to jak narkotyk, uzależnia. Ja jak dowiedziałam się o zdradzie to byłam wielce zaskoczona, bo mój mąż zawsze był uważany za spokojnego, cichego i zamkniętego w sobie człowieka, który ma problemy w nawiązaniu kontaktów. Wszyscy uważali go za dobrego człowieka. Teraz wszyscy są w szoku, ja najbardziej bo nigdy nie myślałam ze on może tak kłamać. Miał do mnie zawsze pretensje o wiele rzeczy, o to że go kiedyś wyzwałam obelżywie, że go uderzyłam w twarz, oczywiście nie bez powodu. Teraz czuję, że się zemścił, ale nie zdaje sobie sprawy że zrobił cos gorszego mi niż ja jemu. Mam nadzieję, ze ta cala zdrada nie dzieje się bez powodu, że jest to także możliwość dzięki której on spojrzy na siebie po latach w prawdzie i pozna swoje wartości, jakim jest człowiekiem, jak szanuje swoje ciało. Powiem Wam, ze ja nie mam wyrzutów sumienia odnośnie tego, że nie było między nami kolorowo, może dlatego, że zrozumiałam swoje błędy i wady i je wyeliminowałam. Czuję się jakoś lekko i nawet nie jest mi ciężko na sercu, bo myślę sobie, że to co było, ten nasz związek w czasie kiedy on mnie zdradzał i nawet przed zdrada nie był dobry a zdrada mnie uleczyła, czuje to. Myślę, ze teraz jestem bardziej szczęśliwsza niż wtedy gdy byłam z nim, wtedy gdy był taki oschły albo gdy mnie okłamywał i olewał całkowicie moje problemy. Chciałabym aby on zrozumiał, żeby poznał jaki jest. Między nami nie było niezgodności charakterów tak jak w pozwie wskazał mąż ale była niezgodność wartości, bo brakuje w nim uczciwości i lojalności. Ja zgodnie z przysięga, która składałam przed Bogiem w dniu ślubu, 4 lata temu będę z nim na dobre i na złe.... teraz dzieje się to złe i jestem z nim modlitwą. Mam nadzieję ze sprawa rozwodowa będzie trwać nardzo długo i że jego kochanka się zmęczy, a on zrozumie.
 
     
Magda Kartacz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-01, 22:08   

Joanna83,
Ja również niczego nie podejrzewałam gdy mnie zdradzał. Serio, zero podejrzeń jakichkolwiek. Przez 1,5 roku codziennie kłamał i robił to tak dobrze, że w życiu bym się nie połapała. Teraz myślę, że powinnam się domyśleć, albo jakieś najmniejsze podejrzenia czuć... Chyba jestem nierozgarnięta albo zbyt łatwowierna...Jakim cudem nie domyśliłam się?
Ciągle nie miał czasu, ciągle gdzieś jeżdził, załatwiał coś, nie było go w domu godzinami,wyjeżdżał na szkolenie 3 razy częściej niż zwykle, cały czas esemesował, wydzwaniał, telefon do niego był ciągle zajęty gdy dzwoniłam, sypialiśmy ze sobą sporadycznie, ciągle twierdził, że jest zmęczony, tyle ma pracy....
A dla niej miał czas zawsze, na spotkania, wyjazdy, telefony godzinne, esemesy na dzień dobry i dobranoc (z naszego łózka czasem do niej dobranoc pisał i każdy z dopiskiem skarbie, kotku, kochanie). Do tej pory to mnie wkurza, że dla niej miał zawsze czas na wysłuchanie jej problemów, spotkania, wyjazdy i to nie raz na jakiś czas ale wyjazdy raz w miesiącu na niby szkolenia, na początku 1,2 dniowe potem doszły do 4,5 nawet.
Samo to powinno mi dać do myślenia, kilkudniowe szkolenia wyjazdowe ciągle. W tym czasie pracy brał urlopy, zwolnienia, kombinował, przekładał byle wyjechać. W zasadzie prawie cały urlop mu na wyjazdy z nią poszedł. I cały czas kłamał, kłamał, kłamał.
Nawet w najdrobniejszych sprawach już kłamał codziennie.
Potem gdy się zdrada wykryła kłamał, że żałuje, że nigdy mnie już nie okłamie, nie zdradzi....
A kłamał tak świetnie, że mu wybaczyłam. Nie było lekko ale próbowałam coś poskładać, odbudować, nawet zaczeliśmy ze sobą rozmawiać tak prawdziwie, szczerze ( tak sądziłam). Myślałam, że wszystko ma się ku lepszemu ale....znów zdradził.

Zastanawiam się czy we wszystkim kłamał gdy prosił mnie o wybaczenie po zdradzie? czy kochał mnie wtedy jeszcze? Twierdził, że tylko ja się liczę, że nie chce się rozstawać, że nie widzi sensu w życiu bez nas, że nie chce by jego dziecko mieszkało osobno...
Ile w tym prawdy było wtedy?
A może to był lęk przed życiem samemu, rozpadem rodziny z jego winy, jakimś rodzajem piętna społecznego i etykietki zdradzającego.
Na pewno nie chciał zostać sam, no i kocha dziecko bardzo ale z tą miłością do mnie to nie wiem...
Niby próbował mi udowodnić ciągle, że się zmienia, ciągle o tym mówił ale...
Nie było między nami już jakoś cudownie, po pewnym czasie kiedy już mu wybaczyłam wszystko wróciło do normy, nie okazywał mi większej czułości, dużo pracował, sex był bardzo rzadko i znów były wymówki z jego strony, że jest ciągle zmęczony, niewyspany.
A ja nadal miałam w głowie porównania, że z tamtą uprawiał sex cały czas i ciągle było mu tego mało. Z tego co wyczytałam z ich meili czasem jeżdził do niej 100 km, tylko na godzinę, półtorej byle ją zobaczyć, aby ją poprzytulać gdy miała zły nastrój lub uprawiać sex.
I jakoś na to mu czasu nie było szkoda. Zresztą nigdy dla niej nie żałował ani czasu ani czułości. Nawet te ich wyjazdy planował żeby się nie znudziła z nim, żeby było ciekawie no i kasy na to tez nie żałował. Same dobre hotele w najlepszych kurortach, jedzenie w najlepszych knajpach, kina, kawki, lody...wszystko najlepsze dla niej a na dom to co zostało i gadki w przyszłym miesiącu kupimy to, bo teraz z premią marnie.
Słabo mi było z tą świadomością jaki dla niej był czuły, uważny, że ją rozpieszczał, że tyle ona w nim emocji budziła a dla mnie zawsze ten spokój, opanowanie, niby zapewnienia o miłości, o tym że mnie nie zostawi, że zawsze mogę na niego liczyć...
No a po pewnym czasie zaczął znowu szukać sobie podniet, koleżanek i znów zaczął mnie okłamywać. Na początku małe kłamstwa, nawet jak się wydały to jakoś mnie uspakajał, przepraszał.
A potem już większe kłamstwa, znów prosto w twarz, znów spotkania z inną....i znowu mnie nabrał, okłamał a zdrada wyszła zupełnie przypadkowo.

To co piszesz Joanno83 :"Myślę, ze teraz jestem bardziej szczęśliwsza niż wtedy gdy byłam z nim, wtedy gdy był taki oschły albo gdy mnie okłamywał i olewał całkowicie moje problemy."
Chyba ja też tak czuję teraz choć nie jesteśmy w trakcie rozwodu i formalnie mieszka z nami jeszcze.
Nie chce być po prostu okłamywana do końca życia.
 
     
Lonia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-02, 14:58   

Ja też chciała bym dowiedzieć się co czuje zdradzający mąż?

Mój zachowuje się tak jak gdyby nic się nie wydarzyło.

Przeszłam, oj przeszłam i sama sobie się dziwię, że dałam radę.
Książkę i to ciekawą jestem w stanie napisać po tych wszystkich jego kłamstwach i oszustwach trwających 3,5 roku- Szok!
Ja od samego początku go podejrzewałam i mówiłam mu o tym na głos a on się wypierał, łgał w żywe oczy.
Cały czas twierdził ,że on z nią tylko się przyjaźni i rozmawia...
Do czasu aż czarno na białym przechwyciłam jego rozmowy na czacie a wcześniej słyszałam jego rozmowę telefoniczną z czułymi wyznaniami.
Wtedy nie miał szans się już wypierać!

Dzisiaj jesteśmy razem, nie ufam mu i zastanawiam się czy kiedykolwiek mu zaufam.
Dlaczego? ano dlatego że mi w oczy wmawiał że z nią skończył a tak naprawdę nie skończył, tak było raz, drugi, trzeci, straciłam zdrowie, radość życia, łez wylałam tyle przez ten czas , że wannę by napełnił.
A teraz co? teraz to ja to ja go tylko obserwuję i zastanawiam się czy to w ogóle ma sens?

Jedyne co osiągnęłam to spokój wewnętrzny, wiem ,że nic nie zrobię o ile on nie zechce .
Wydaje mi się że powoli w głowie mu się układa, ale wtedy kiedy nadal zdradzał też mi się wydawało...

Kolejnej szansy miał nie będzie, a życie po zdradzie to naprawdę ciężkie życie.

Narobił strasznego bałaganu mi i dzieciom,sobie pewnie też.

Zdrowie mi się sypie, dopiero wyszłam ze szpitala, więcej myślę o sobie,muszę być silna- wiem, staram się jak mogę, ale czasami po prostu nie daję rady :-(

Czy ktoś kiedyś wynajdzie taki reset co wymaże to z pamięci, bo na razie nie ma dnia abym o "tym" draństwie nie myślała..

Dzieci też są wściekła na tatę za jego wybryki, czują się oszukane, nie mają do niego zaufania.
To one walczyły o to żeby z nami został, bo tatuś w amoku dwa razy odchodził,twierdząc że nie odchodzi od nich tylko od mamy.

jak sobie to przypomnę to aż mi ciśnienie skacze.

A teraz mu nie ufam, nie widzę żadnej skruchy, nie jest ani czuły ani nie stara się bardziej. Zachowuje się jak gdyby nigdy nic.

Ciągle się zastanawiam co czuje zdradzający mąż?
żałuje ?
a może tęskni za nią?
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-02, 15:35   

Lonia,
przeciez sama sobie odpowiedziałaś....
pisząc że maż nie wyraża żadnej skruchy i nie stara się.
 
     
JOHAN
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-02, 20:19   

ja też to Lonia przerabiałem po pierwszym romansie żony

sorry,ale brało mnie normalnie obrzydzenie jak sobie pomyślałem o różnych sprawach...
więc trwałem na siłę licząc na to ,że mi się poprawi,a poprawiało się bardzo powoli ,oj bardzo-7 lat.I jak juz mi się wydawało że się poprawiło to DOKŁADKA i drugi romansik rujnujący małżeństwo na maksa...
ja po prostu nie mogłem się przełamać po tym co było i nigdy już nie byłem sobą sprzed lat
dlatego może tak bardzo wpadły mi w ucho słowa Budki Suflera (Jolka,Jolka)...z autobusem Arabów zdradziła go,nigdy nie był już sobą ,o nie :mrgreen:

[ Dodano: 2013-08-02, 21:27 ]
i mówię Ci,po latach to ja mam inny humor ale wiem co czujesz,powiem Ci nawet więcej,choć może to demoralizujące-spokój odzyskałem po "drugim strzale",a pierwszy musiał mnie widocznie do drugiego przygotować...tak to po prostu czułem i tyle
 
     
Magda Kartacz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-02, 21:04   

grzegorz_ napisał/a:
Lonia,
przeciez sama sobie odpowiedziałaś....
pisząc że maż nie wyraża żadnej skruchy i nie stara się.


Grzegorzu,
A gdyby mąż Loni wyrażał skruchę, błagał na kolanach o wybaczenie, zapewniał o miłości i o tym że życia bez żony nie widzi, groził samobójstwem gdyby mu nie przebaczyła czy to byłoby staraniem się?
Tak było u mnie. Zapewnienia, błagania, skrucha (pozorna), rekolekcje, terapia...
Jednak po wybaczeniu i moim uwierzeniu w zmianę znów mnie okłamywał a potem zdradził.
Tak więc z tą skruchą i staraniem różnie bywa.
Naprawdę bardzo trudno ocenić czy jest to szczere.
 
     
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-02, 21:08   

To jest niesamowite, wszyscy zdradzacze mają jeden schemat. Kłamstwo goni kłamstwo. Wmawianie w żywe oczy, że ta druga strona się myli, że ma omamy. Mój mąż to nawet wmawiał mi chorobę psychiczną.
Lonia mnie też aż ciśnienie skacze, jak mój mąż mówi, że dzieci nie zostawił tylko mnie. On dzieci "strasznie kocha" - potrafi nie dzwonić do nich nawet przez dwa tygodnie, mam wrażenie że olewa je tak samo jak mnie. Mówi też, że dzieci mają od niego wszystko. Ale na moje pytanie tzn. co? Odpowiada "wszystko". Mnie już naprawdę nudzą rozmowy z nim, i z dnia na dzień dochodzę do wniosku, że chyba nie umiałabym mu już nigdy zaufać. A małżeństwo bez zaufania? Czy ma sens?
 
     
JOHAN
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-02, 21:13   

i tak na dobranoc jakby co niektórzy pomyśleli o szybkiej drodze "zapomnienia"

znałem i znam kolesia ( był wtedy po 30-stce ) ,którego żona pusciła kantem z jakimś Niemcem-ludzie ,do czego to dochodzi :lol: - patrzę,a on po miesiącu z kobitką pod rękę-myślę -leczy się chłopak jak co niektórzy klinem na kacu-patrze po paru miesiącach,a ona okrąglejsza jakby-myślę-uwili sobie szybko gniazdko...

a dzisiaj mój syn pyta mnie czy znam takiego gościa....,ja pewnie ,że znam
-to mu nowa żona walizki spakowała,bo znam się z tej pani córką...
 
     
Magda Kartacz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-02, 21:18   

Jeszcze odnośnie tego co czuje zdradzający oczywiście na przykładzie mojego męża.
Zawsze miałam wrażenie, że nie zapomniał o pierwszej kochance, że za nią tęskni, że wspomina ją, wyjazdy wspólne, rozmowy itp. W końcu taki był w niej zakochany.
Wypierał się tego przez 1,5 roku kiedy było między nami dobrze i kiedy próbowaliśmy ratować małżeństwo. Jednak ostatnio gdy wykryła się druga zdrada i podczas awantury mu ją wypomniałam powiedział mi, że zawsze tamtą będzie pamiętał, to co razem przeżyli, że to był silny związek....
Dla mnie szok totalny. Rozstali się w złości, mówił mi, że ją nienawidzi, że nie chce jej znać.
Mimo tej nienawiści sam do niej napisał po pół roku od zerwania.
O drugiej twierdzi, że to błąd tylko.
A co do tego czy żałowł zdrady? Myśle, że nie. Chyba bardziej żałował tego, że zdrada wyszła na jaw, że ja się dowiedziałam, rodzina i sporo osób z otoczenia. Nie chciał zostać sam wtedy a z kochanką miał zamkniętą drogę. Chyba dlatego został. Tak myślę teraz.
 
     
JOHAN
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-02, 21:22   

Magda-moja żona powiedziała mi to po latach wprost-

--zostałam ,bo nie miałam gdzie pójść,nadarzyła się następna okazja,to odeszłam

[ Dodano: 2013-08-02, 22:25 ]
zresztą tak jak zdradzeni,tak i zdradzacze czują to lekkie bagienko ,choćby starali się jak mogli-więc im niej zasad w człowieku,tym większa chęć do ucieczki
 
     
Magda Kartacz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-02, 21:44   

JOHAN napisał/a:
Magda-moja żona powiedziała mi to po latach wprost-

--zostałam ,bo nie miałam gdzie pójść,nadarzyła się następna okazja,to odeszłam


Wydaje mi się, że i u mnie tak było. Nie odszedł tylko dlatego, że z nią było skończone i tak jej nienawidził wielce ( to ona mnie poinformowała o zdradzie !!!). Myślałam, że do końca życia będzie jej nienawidził z tego powodu a tu pół roku tylko i teraz ją wspomina z nąstalgią...
Gdyby między nimi było dobrze wtedy a ja bym się dowiedziała o zdradzie inaczej pewnie by odszedł wtedy. Po prostu nie miał gdzie pójśc. Do rodziców wrócić? Nie on. A po rozwodzie niewiele by dostał bo dom jest mój prawnie. A więc został gdzie był, w końcu wygodne gniazdko miał i żonę która gotowa jest wybaczyć.
Drugim powodem było dziecko, nie chciał zostawiać go.
Nie sądze by został dla mnie choć tak głośno mnie i wszystkim wmawiał tą wielką miłość do mnie.

[ Dodano: 2013-08-02, 22:49 ]
Johan,

Wielkie bagno nie bagienko. A im zdrada dłuższa i kłamstwa więcej, to bagno coraz ogromniejsze.I ten syf zawsze chyba w człowieku zostanie. Można go stłumić, wybaczyć, nie myśleć ale zapomnieć do końca się nigdy chyba nie uda.
Najgorsze, że cały ten syf fundują osoby najbardziej przez nas kochane, takim którym ufamy bezgranicznie.
 
     
złamana
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-03, 01:19   

Ci innego czuje w trakcie a co innego po, to chyba oczywiste. Próba zrozumienia prowadzić może na manowce. Zawsze i tak rozumiemy to na swój sposób, przez pryzmat własnych doświadczeń, historii naszego życia, naszych własnych wyborów, zasad, a więc - inaczej. Są pewne drogowskazy, zasadniczo każdy wie co jest dobre a co złe. Łatwiej źle ocenić zachowanie innych, trudniej własne. Z sobą trzeba być przecież 24 h na godzinę i jakoś się "usprawiedliwić". Abstrahując od osób, które nie są w ogóle w stanie uznać nieprawidłowości swojego postępowania kierując się hasłami typu "życie jest takie krótkie...", "na miłość nie mam wpływu", i nie widzą dalej i głębiej, są i takie, które mają problem z poczuciem i winy.
Zacytuję: "Jest wiele informacji na temat pomocy osobom które zostały pokrzywdzone, ale bardzo rzadko porusza się temat pomocy psychicznej dla winowajcy. Wiele związków kończy się z powodu niewierności, nielojalności. Jednakże nie zawsze z tego powodu, że osoba zdradzona nie może wybaczyć niewiernej. Często rozpad związku jest spowodowany właśnie faktem, że osoba która zdradza nie może wybaczyć samej sobie. Poczucie winy to jedno z najbardziej niszczących uczuć, które może wyrządzić wiele zła....Oszukiwanie jest trochę jak dieta. Tak często ludzie oszukują w diecie, poddają się i przestają w ogóle podejmować dietę. TAkl samo może być z oszukiwaniem. Często ludzie rezygnują ze swoich związków ponieważ oszukiwali. Wina powoduje że oszukująca osoba tak jak i ta nie dotrzymujaca diety chce zacząć od nowa z czystym kontem. Zatem osoba przy kości decyduje się rozpocząć nową, łatwiejszą dietę od nowego roku, a osoba oszukująca obiecuje sobie, że będzie idealnym partnerem w nowym związku z inną osobą"
To może być oczywiście tylko jedna z możliwych odpowiedzi na pytanie, co czuje. Bo to co czuje wie tylko on sam, albo i nie....
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8