Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Witam
Chciałbym poruszyć dość nietypowy temat, na który od dłuższego czasu nie mogę znaleźć odpowiedzi, nawet w rozmowach z osobami duchownymi (skutecznie omijają temat).
Kilkadziesiąt znajomych mi osób podpowiadało żebym poszedł do "wróżki" żeby mi jakieś jajko rozbiła, czy coś, bo widzą, że to co się w moim życiu od ostatnich czterech lat dzieje nie jest normalne.
Sam to widzę i wiem, ale puki co idę w zaparte że tego nie zrobię, bo to jest złe, a bynajmniej niebezpieczne. Może i jestem chory ale jakoś wierzę w wywoływanie duchów, okultyzm i te historie.
Dawno temu za łepka kumple , w ruinach naszego klasztoru wywoływali duchy i mimo że nie poszłem z nimi to wierze w to co wtedy opowiadali, -niestety jeden się powiesił, innego samochód potrącił, ale generalnie z całej piatki źle sie powiodło im w zyciu.
Moja żona twierdzi że pisze książke "Ja ,żona miljonera"
I tak w skrucie , to ze zwykłego, prostego chłopaka, pobraliśmy się, jedno poronienie- foch do Boga, ciężka bieda materialna, potem ciąża i nasz syn -największe szczęście- pierwszy chłopak w rodzinie; po czym niespodziewana kariera zawodowa, mieliłem naprawdę dużą kase. Żona i rodzice byli dumni. Cała reszta zazdrościła . Samochody, koparki, pracownicy. I nagle kompletny krach, jedna budowa po drugiej zaczeły nie płacić, ciągałem się po sądach, starałem sie zmienic wszystko, ale jak fatum, wszystko zaczeło się sypać, ja się rozpiłem.
Od samochodów , powypowiadanych kredytów, ucieczki z domu żony chrześnicy, która była u nas w rodzinie zastępczej, niespodziewanej choroby naszego syna, odejścia żony, i jeszcze wczorajszej powodzi w domu(z ulicy zalało mi całą piwnice,). Czuje się jak ostatnia łachudra, i jakiś wyklęty, albo opętany.
Teraz boję się, że zabierze mi rodziców , którzy w tych moich trudnych dniach są jedyną pozytywną podporą, tylko oni nie mówią mi żebym zapomniał o żonie, i tylko oni odmówili osądzania jej ,bo przez 14 lat była najlepszą synową.
Trafia mnie szlag bo wiem że dużo w tym wszystkim ludzkiej zaborczości i zawiści, mimo że starałem się od wielu lat nie mieć żadnych kontaktów ani znajomych u mnie w miasteczku.
Ostatnie cztery lata to ciąg nieszczęść i nie wiem czy to jest efekt mojego działania i postępowania- kara Boża? Najgorsze że nie omija to osób w moim otoczeniu. Żona sama powiedziała że odchodzi bo koło mnie jest jakieś piekielne fatum, i ona musi ratowac siebie i dziecko. Dla ich bezpieczeństwa nawet jestem trochę za tym żeby ich nie pokrzywdziło.
Pamiętam jak naszego maleńkiego syna zawiozła na te lanie wosku, zły byłem, alejak się dowiedziałem było już po robocie , teraz mi mówi żebym się przełamał i pojechał, ale ja się poprostu boje. Wierzę w Boga to i wierzę w złe duchy, i te kłopoty które kiedyś moga przyjść z tego powodu.
Wiem że jest 3 osoby które mogły mnie przekląć,w tym moja żona- ona o tym wie ale sama nie umie tego cofnąć.
Wczoraj w nocy jak zalewało moją piwnicę na 3 cm , a po sąsiedzku rodziców na 25cm , tak strasznie się wnerwiłem na tego Boga, co on to odwala? Przecież aż taki zły nie jestem więc za co?
Najbardziej mnie wnerwia że nigdy nie byłem byle jakim katolikiem, zawsze żone i mnie trafiało że ci inni raz w roku do kościoła, a kochają się, mają domy samochody, zdrowe dzieci, a nam ciągle pod górkę.
Kiedyś ojciec powiedział że ten zły nie ma interesu na tych średnich, a bardziej go interesują ci narwani, i jeszcze wiele niespodzianek w życiu mnie czeka.
Tylko to jest marne pocieszenie.
Więc bije się teraz z myslami czy by faktycznie nie podjechać do czarownicy , a może i los się odmieni?
ja_tez [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-30, 11:48
To co Ci mogę podpowiedzieć - nie rób tego. To są niebezpieczne obszary i nie warto w nie wchodzić. Czy zaprzedałbyś duszę diabłu, byle tylko w życiu Ci się wiodło? Niejeden człowiek się skusił...
Lepiej już odwiedzić egzorcystę, to on prędzej przyjdzie z pomocą i z Bożymi łaskami. Posłuchaj np. na youtubie - ks. Glas mówi ciekawe rzeczy.
Pomocne mogą być msze z charyzmatykami, o uzdrowienie, uwolnienie (w tym uwolnienie międzypokoleniowe ). Zachęcam, jeśli masz możliwość. Po uczestnictwie w nich byłam pod wielkim wrażeniem przemian, jakie miały miejsce. Mimo, że kilka pierwszych mszy przyjęłam bez specjalnego entuzjazmu.
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-30, 12:44
Wiem że nie wolno, wiem że nie chce, ale te podpowiedzi innych ludzi w tym żony tak mnie strasznie korcą , bo po jakiego diabła mam sie pałować, modlić, nie spać, stresować, mysleć o jakimś sycharze, o jakimś kośćiele, o jakiejś zonie na której w niedziele postawiłem krzyrzyk.
Żona w listopadzie powiedziała , ty jedź do wróżki a nie paciorki klepiesz.
Jakoś się zaciołem kiedy znalazłem wasz adres.
Swallow [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-30, 13:08
Dabo napisał/a:
Może i jestem chory ale jakoś wierzę w wywoływanie duchów, okultyzm i te historie.
"Nie będziesz miał Bogów cudzych przede Mną"
Pierwsze przykazanie: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną” nakłada obowiązek stawiania Boga na pierwszym miejscu w naszym życiu. Tego Boga mamy poznać przez wiarę, Jemu w pełni zaufać i umiłować Go przez wypełnianie Jego woli wyrażonej w przykazaniach.
Pierwsze przykazanie zakazuje grzechów przeciwko wierze, czyli zaniedbywania pogłębiania wiary, niewiary, wątpienia, ateizmu i agnostycyzmu.
Przykazanie to zabrania też grzechów przeciwko nadziei, tzn. zuchwałej nadziei, rozpaczy, dążenia wyłącznie do celów ziemskich.
Pierwsze przykazanie zakazuje grzechów przeciwko miłości Bożej czyli: obojętności, niewdzięczności, oziębłości, lenistwa duchowego, nienawiści do Boga.
Oprócz wiary, nadziei i miłości pierwsze przykazanie przypomina o obowiązku służenia jedynemu Bogu. Służba ta wyraża się przez adorację, modlitwę, ofiarę, składanie Bogu przyrzeczeń i ślubów, które mają być wypełnione.
Potępionymi przez pierwsze przykazanie grzechami przeciwko służeniu jedynemu i prawdziwemu Bogu jest: zabobon, bałwochwalstwo, wróżbiarstwo, praktyki magiczne, kuszenie Boga, świętokradztwo, symonia.
A zatem - musisz się zdecydować, czy masz jednego Boga, czy wiele bóstw, którym zawierzasz - ludzie, pieniądze, sukcesy, wróżki.
Piszesz - czy to kara Boża. Z tego, co pamiętam z Bliblii - Bóg zostawia sobie Sąd Ostateczny na "po śmierci" człowieka, więc to, co nas spotyka jest jedynie konsekwencją naszych działań i naszych decyzji, wyborów, wad, słabości, ułomności. Albo też - konsekwencją działań innych ludzi czy zjawisk, którym ulegamy.
Ktoś kiedyś powiedział mi, że nie przestrzegać pierwszego przykazania, to nie przestrzegać żadnego innego. A zatem - czemu oczekujemy cudów, powodzenia, szczęścia, skoro nie spełniamy oczekiwań Boga i nie postępujemy według Jego wskazówek?
Spójrz - piszesz, że kilkadziesiąt osób mówi Ci - idź do wróżki. Kilkadziesiąt to niesamowicie duża liczba, jestem w szoku. Chyba, że siedzisz na jakimś okultystycznym forum, gdzie skupiają się tacy nawiedzeni.
To Twoja decyzja, jakimi otaczasz się ludźmi, więc porady tego typu są konsekwencją Twoich działań. W moim otoczeniu, gdybym powiedziała chociaż jednej osobie: idę do wróżki - otrzymałabym takie reakcje: puknięcie się w czoło/wyśmianie/skierowanie do psychiatry.
Wiesz - zalana piwnica, czy cały dobytek - to ogromne nieszczęście. Mam w sobie na tyle dużo wrażliwości, by bardzo współczuć tym, którzy tracą przez żywioł majątek. Kiedy byłam mała, spalił się dom sąsiadów. Nikt nie zginął, ale dom był do wyburzenia, sąsiad szukał w amoku sznura, musieli go siłą zatrzymywać do czasu przyjazdu pogotowia, by otrzymał zastrzyk. Więc wiem - że na pewno czułeś złość, gniew. Ale na kogo - na Boga? Czemu?
Jeśli mieszkasz blisko rzeki - w ploterze lub na nabrzeżu - to pewnie mieszkanie było tańsze (czy ziemia), ale za to było ryzyko zalania. Nikt Cię siłą tam przecież nie zasiedlił, Bóg tym bardziej.
Jeśli mieszkasz w mieście - i studzienki nie przyjęły wody - to pretensje można zanieść do włodarzy miasta, że nie restrukturyzują systemu odpływu wody.
Rozumiesz? Ty jesteś kowalem swojego losu - Bóg dał Ci przy narodzinach ogromny dar: wolna wola. Dał Ci listę wskazówek (dekalog) i dowód niezmiernej miłości - wolność wyboru, jak żyć, jak postępować.
A to, co nas spotyka są wynikowymi tego, jak sami postępujemy, jakie decyzje podejmujemy, jakimi ludźmi się otaczamy lub wynikowymi czasów, w jakich żyjemy.
Tak naprawdę jedyną niewyjaśnioną dla mnie rzeczą, której żaden kapłan nie potrafi mi logicznie wyjaśnić, to kiedy choruje i cierpi małe dziecko, które nie zdążyło jeszcze same sobie zaszkodzić np. szkodliwym trybem życia. Ale też i widocznie umysł ludzki nie jest w stanie pojąć wszystkiego, co nas spotyka.
Miast wróżki - poszukaj lepiej dobrego księdza egzorcysty. Jeśli wierzysz w okultyzm, wróżbiarstwo, to jesteś głębiej w kieszeni kusego, niż zdajesz sobie z tego sprawę.
I tak jak ja_też, polecam msze o uzdrowienie, uwolnienie międzypokoleniowe.
Dabo napisał/a:
zawsze żone i mnie trafiało że ci inni raz w roku do kościoła, a kochają się, mają domy samochody, zdrowe dzieci, a nam ciągle pod górkę.
Ale powiedz - czy chodzenie do kościoła częstsze, ale za to uleganie złym uczuciom (trafiało nas - piszesz) to coś lepszego? Czułeś gniew, że inni mają lepiej, choć nie chodzą do kościoła. A czy to o chodzenie do kościoła chodzi?
Poza tym - nigdy nie porównuj się do innych, bo to bez sensu. Zawsze znajdziesz kogoś gorszego od siebie, i kogoś lepszego też znajdziesz. To, co widzisz - obraz innych rodzin, sukcesów, porażek - to tylko obraz, pozory. Nigdy nie wiesz, jak jest naprawdę w ich domach, co siedzi w ich głowach, jakie mają rzeczy na sumieniu, jakich nie mają, co tak naprawdę myślą, robią. Musiałbyś siedzieć w ich głowach i domach 24 godziny na dobę, by wiedzieć: tak, oni mają lepiej, są lepsi, gorsi.
Przeczytaj swój post i zauważ, jak wiele gniewu, jakiejś takiej nerwowości było przez całe Twoje życie. Ten gniew widać nadal w Twoich wielu postach. Zapewne to naturalna reakcja dla kogoś, komu wali się życie, ale i też dla kogoś, kto w Bogu widzi tylko "chłopca na posyłki", kogoś od spełniania modlitw przy minimalnym wkładzie (chodzenie do kościoła czy klepanie modlitw, bez głębszej refleksji, zmiany swojego myślenia czy oddawaniu wiary innym bóstwom, typu wróżki czy jeszcze coś innego).
Dabo - nie skupiaj się tak na innych, jacy są, jacy nie są. Popracuj nad sobą, ratuj siebie. Sam nie dasz rady, więc opuść ręce i daj się prowadzić Bogu, tak w pełni. A zatem księdza egzorcysty szukaj, dobrego spowiednika - żeby nie "odklepywał" spowiedzi, ale rozmawiał z Tobą - bo jakim cudem żaden spowiednik nie zwrócił uwagi na to, że wierzysz w okultyzm? Nie podpowiedział Ci, co robić? Sam nigdy nie zauważysz wielu spraw, które są "nie tak" w Twoim postępowaniu - osoba stojąca z boku prędzej to zauważy. Musisz znaleźć kogoś, komu zaufasz i dasz mu się poprowadzić - stąd dobry spowiednik, to podstawa. Moje najcudowniejsze spowiedzi to te prowadzone przez zakonników - Paulinów, Dominikanów. Szukaj, aż znajdziesz.
Dabo, trzymaj się i powodzenia. Masz moją modlitwę. Pozdrawiam. :)
ja_tez [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-30, 13:10
Dabo napisał/a:
ty jedź do wróżki a nie paciorki klepiesz.
To z całą pewnością nie jest dobra rada...
Modlitwa - cierpliwa i wytrwała - zawsze przyniesie plony. Wiem, że trudno o tę cierpliwość, gdy wszystko zawodzi i nadzieja zaczyna umykać...
Swallow [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-30, 13:14
Dabo napisał/a:
Jakoś się zaciołem kiedy znalazłem wasz adres.
Bo Nasz Ojciec tak Cię mocno kocha, że też nie chce Cię puścić, więc i trzyma za szelki.
Szelki mają to do siebie, że mogą nie wytrzymać naporu, więc może tak przestań się wyrywać?
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-30, 13:43
Swallow, podpisuję się pod wszystkim co napisałąś. Ze swojej strony dodam link, który znalazłam tu na forum, o. Adama Szustaka OP, myślę, że pomocny:
Swallow.
Dzięki , jakoś ciągle myslałem że cięta jesteś na mnie.
To nie jest tak że ja jestem blisko czy zwolennikiem okultyzmu. Wręcz odwrotnie , miałem znajomych, kolegów, którzy przez te działania stracili wiele, łącznie z życiem. Nigdy w to nie wlazłem, i boję się tych tematów, ale wierzę , że pogrywanie z tymi sprawami kończy się źle.
Powtarzam że od kiedy mnie pamięć sięga zawsze byłem koło koscioła, ja i cała moja rodzina. Nikt i nic nie było w stanie mnie na trwałe oderwać od Koscioła . Nawet jak szkudny byłem, to zawsze po cichu starałem się jakoś wynagrodzić i odrobić sam niewiem komu i poco.
Swallow [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-30, 14:54
Dabo napisał/a:
Dzięki , jakoś ciągle myslałem że cięta jesteś na mnie.
No coś Ty! Wręcz przeciwnie. Podziwiam Cię i piszę to bez żadnych podtekstów, ironii czy czegoś w tym stylu. Podziwiam - bo nie każdy mąż mimo zmagań z samym sobą, trwa, miota się, nie poddaje się. Mój tego nie potrafił. Musiało się wiele złego podziać, by doszedł do punktu, w którym Ty jesteś. Myślę, że każda z opuszczonych żon tutaj na forum Ci to powie. I myślę, że to nie przypadek, że tu jesteś, Ty też jesteś nam potrzebny. Serio.
Dabo napisał/a:
To nie jest tak że ja jestem blisko czy zwolennikiem okultyzmu. Wręcz odwrotnie , miałem znajomych, kolegów, którzy przez te działania stracili wiele, łącznie z życiem. Nigdy w to nie wlazłem, i boję się tych tematów, ale wierzę , że pogrywanie z tymi sprawami kończy się źle.
Myślę, że kiedy tylko moderatorka Kinga wejdzie dzisiaj na forum, na pewno napisze w Twoim temacie - same mądre rzeczy i to wynikające z jej doświadczenia. :)
mgła1 [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-30, 15:05
Witaj Dabo, lubię Cię czytać, taki prawdziwy jesteś
Nawet, jeśli ktoś Cię przeklął, stan permanentnej łaski uświęcającej chroni Cię jak parasol przed wpływem Złego.
Litania do Świętej Krwi Chrystusa skutecznie chroni przed wpływami i skutkami magii, czarów, okultyzmu.
Błogosław syna jak jesteś z nim, a na odległość syna i żonę- w swoim sercu. Moc błogosławieństwa kierowana w stronę małżonka jest ogromna.
Jeśli słyszysz złe słowa pod swoim adresem- nie daj się złu "zadomowić" u siebie- natychmiast łam to przekleństwo- mów np.:"Mocą Najświętszej Krwi Chrystusa łamię to przekleństwo"
Nie igraj ze słowami, które sam wypowiadasz, nawet w żartach czy gniewie.
Jeśli masz obawy co do swego mienia (np.domu)- woda święcona lub egzorcyzmowana, poza tym, siedzisz sobie wieczorkiem- pal świecę poświęconą. Nawet jeśli ktoś Ci źle życzy- jego przeklinanie Ciebie będzie bezskuteczne.
Nawet, jeśli ludziom, którzy chodzą do wróżek- na początku wiedzie się lepiej, to potem koszty takiej inicjacji (otwarcia na Złego) są niewyobrażalne.
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-30, 15:48
Ja to wszysko wiem, tylko całyy swiat jest przeciw.
Dwa lata temu , ojciec jako koscielny, był na pielgrzymce do maczugorii i swoich okolic urodzenia. Potem na jesień wynikła kłutnia miedzy nami rodzeństwem,że mama przegina z piwkiem, Tataa, przyniósł kamięń z Maczugorii i połozył na ławie i powiedział pamiętne słowa: które za was czworo jest bez grzechu niech , pierwsze rzuci w matke. Pierszy odpyskowałem zeby tymi kamienniami sie po łbie oprał. Bo lekarze i wogóle. Wtedy ojciec wydawał mi się , nam wszystkim -nawiedzony i poplątany przez kościół. Teraz wychodzi że mnie też nawiedziło. I nie wiem czy się z tego cieszyć czy matrić?
A co do Łaski Uświęcającej to od dwóch tygodni to po ludzku nie mam ochoty jej mieć bo mam wrażenie czy nawet bezpośrednie czucie ,że jak bębe bez niej to będe miał jakoś lepiej, i prościej,a kiedy bedę chciał jak od listopada u.r. to dalej będeę miał pod górkę . Przez parenaście lat nie udawałao mi się wytrzymać bez grzechu, (żona miała simloka) teraz, kiedy się całą zimę i wiosnę modliłem ciężko, udawało mi się nawet 6 tyg.. (jakie to szczęście jak się z żoną nie śpi?).
Będąc szczerym to nawet mnie się modlić nie chce , bo co to da, teraz, guzik, może kiedyś komus pomoże, wiem że pomoże, ale czemu nie działa teraz tu? Pamiętam moją matkę na błogosławieństwie rodziców, jak mnie złapała za łep i płacząc pytała czy ja czasem nie chce zrezygnować? Powiedziałem że nie absolutnie taki jest mój wybór,.
Czemu to jest tak że ci starzy z reguły maja racje?
Jak zwykle wychodzi że ojca matki nie słuchał psiej skury posłucha.
Lil [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-30, 18:29
Dabo napisał/a:
A co do Łaski Uświęcającej to od dwóch tygodni to po ludzku nie mam ochoty jej mieć ...
To może dlatego tak ciężko Ci odegnać te myśli o wróżce? Ja bym jednak nie ryzykowała porzuceniem Łaski...
Dabo, a co byś powiedział na kilka minut adoracji, takie twarzą w twarz z Jezusem i wypowiedzenie przed Nim tego żalu? Opowiedziałbyś Mu to co tu piszesz, swój zawód, pewne zniecierpliwienie, wątpliwości, może nawet jakąś złość do Niego samego, strach przed pójściem za Nim... Pogadaj z Nim tak szczerze, otwarcie, pomarudź i ponarzekaj skoro tak teraz czujesz. Zobaczysz, pomoże "tu i teraz"
Bety [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-30, 19:39
Dabo, Ty jestes konkretny facet i to sie ceni !
Nie daj sie złamać
słuchaj Izraelu- Jeden Jest Pan!
patrz na Hioba- stracił wszytsko co miał (w miał wiele) i złego słowa na Boga nie powiedział, tylko wielbił (Bóg dał, Bóg wział- Niech Imię Pana bedzie błogosławione)
koniec kropka
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-30, 19:43
Swallow napisał/a:
Tak naprawdę jedyną niewyjaśnioną dla mnie rzeczą, której żaden kapłan nie potrafi mi logicznie wyjaśnić, to kiedy choruje i cierpi małe dziecko, które nie zdążyło jeszcze same sobie zaszkodzić np. szkodliwym trybem życia. Ale też i widocznie umysł ludzki nie jest w stanie pojąć wszystkiego, co nas spotyka.
Witam Cie Swallow
W doświadczaniu bycia z Bogiem z całą pewnością nabyłaś przekonania ,że umysł ma swoje granice...nie nadąża za Dobrem Absolutnym. Czasem nie rozumiemy Bożej Logiki, ale jak wiesz , Bóg dostrzega dużo wyższe dobro niż my...Nie wszystko da się logicznie wytłumaczyć, bo w Bożej miłości często ta logika jest jakby przeciwna powszechnemu spojrzeniu.
Dabo...
Najlepiej będzie kiedy poprosisz Boga o" drobnostkę ", która tak naprawdę drobnostką nie jest... Łaskę przebywania z Bogiem... i zapamiętaniu tego co wspomniano już "Jam JEST , Pan Bóg twój".
Nie szukaj rzeczy , które Cie przerastają ...szukaj tylko Boga , to wystarczy...
Wszystkie odpowiedzi których szukasz ...zadaj sobie pytanie ...czy zasłaniają Ci Boga z którym mógłbyś być w tej chwili?
Niech Pan błogosławi Tobie i Twoim bliskim
Pogody Ducha:)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.