Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
9 lat bez meza...
Autor Wiadomość
przemekfrank
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-09, 15:32   

cyt:
(i tu moje pytanie czy kobieta, która jest w podobnej sytuacji jak Dorota nie ma prawa mieć nadziei na to ze maż wróci i będzie kiedyś mogła zostać matką?, znam mnóstwo kobiet których mąż opuścił zanim zdążyło począć się potomstwo, kobiet które też marzą o tym by zrealizować się jako matka...czy te kobiety nie mają prawa modlić się o powrót i uzdoriwenie małżeństwa, by móc zrealizować się w tej roli? - to są moje pytania, które rodzą się w czasie rozmów z tymi kobietami...)..
Doczytałam dokładnie Przemku, ze Dorota nie jeszcze dzieci, ale to nie zmienia faktu, że ma prawo (a nawet obowiazek) modlić się o nawrócenie męża i jego powrót do roli małżonka - tu zgadzam się z Landis)...

Anielo,
Mają prawo modlić się, mają prawo kochać zdradzającego męża, mają prawo mieć nadzieję na jego powrót...
To jest wszystko sfera uczuć, jesteśmy tylko ludzmi i poddajemy się różnym uczuciom, to nic złego.
Tylko to co robimy z tymi uczuciami, świadczy jakimi ludźmi jesteśmy.
Świadome działanie w celu odzyskania męża i rozbicia jego kolejnego związku, odebranie go dzieciom które wychowuje już nie jest modlitwą i marzeniami.
Rozumiesz różnicę?

To tak jak świadome doprowadzenie i trwanie w zdradzie a pokusa, myśl o niej.
Chyba widzisz różnicę między jedną a drugą sytuacją.
Między pokusą, pragnieniami a czynem dokonanym jest kolosalna wręcz różnica.
I nie zgodzę się z tobą, nie każde małżeństwo sakramentalne jest do uratowania.
W niektórych sytuacjach może to dać więcej złego niż dobrego.
I założenie z góry, że wszystko( nawet po trupach) można uratować i to będzie wspaniały związek w niektórych sytuacjach jest tylko samolubną utopią.
Realizowanie odzyskania męża w tym przypadku jest moim zdaniem egoizmem który ugodzi tylko w dzieci.
Na szczęście Dorotka pisze, że to rozumie.

Dziwisz się, Anielo że wielu ludzi broni nieślubne dzieci, nie rozumiem czemu.
To przecież oczywiste, bo one niczemu nie zawinniły a to one ponoszą konsekwencje działań nierozsądnej matki ( która uwikłała się w romans) i jeszcze bardziej bezmyślnego ojca ( który doprowadził do tej sytuacji).
One nie umieją się bronić, więc powinni obronić ich dorośli, którzy nie myślą tylko jednokierunkowo.
To mąż zdecydował o zdradzie, zrealizował ją, odszedł od żony, spłodził dziecko i żyje innym życiem.
To jego decyzja na którą zdradzana nie ma wpływu, a nawet nie powinna mieć.

Co do starego testamentu i przypadku Sary - jest kilkanaście interpretacji tej sytuacji, które sam słyszałem.
Odnośnie kazań ks. Drzewieckiego, przyznam nie czytałem ich.
Ja wypowiedziałem tylko własną opinię która idzie w zgodzie z moim sumieniem a nie gotowymi rozwiązaniami zaczerpniętymi z kazań, książek.
Każda sytuacja jest inna, indywidualna i nie można do każdej zastosować gotowego wzorca.
Tak jak i sytuacja w której istnieją zarówno dzieci ze związku małżeńskiego jak i niesakramentalnego.
Życie stawia przed nami różne niekoniecznie proste drogi, a wybory których dokonujemy świadczą w pewnym stopniu jakimi ludzmi jesteśmy.
Tak jak w przypadku człowieka słabego który nie może opanować pokusy i zdradza, uważam za bezmyślnego egoistę tak i wybory w których przekładamy swoje szczęście, swóje spełnianie marzeń kosztem wszystkiego innego, kosztem szczęścia i spokoju
nieślubnych dzieci współmałżonka uważam za egoistyczne.
Takie proste dla mnie kosztem cudzego szczęścia nie zbuduję własnego.
To oczywiście tylko moja opinia.

A co do nawrócenia się ( prawdziwego nawrócenia) niewiernego męża to już zupełnie inna sprawa i inny problem.
 
     
aniela
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-09, 16:27   

przemekfrank napisał/a:
Świadome działanie w celu odzyskania męża i rozbicia jego kolejnego związku, odebranie go dzieciom które wychowuje już nie jest modlitwą i marzeniami.
Rozumiesz różnicę?

tu prawdę mówiąc nie rozumiem..ale może to wynika z innej perspektywy z której patrzymy na problem kryzysu sakramentalnego małżeństwa...
dla mnie troska o to by mąż sakramentalny się nawrócił to podstawa i mój obowiązek jako katolickiego współmałżonka...(ale każdy ma tu swoje doświadczenia i swoją drogę i swój czas).
A modlac się o nawrócenie męża modlę się również o to by nie trwał w grzechu..a to za tym pociaga że świadomie czy nie modlę się by jego niesakramentalny związek się zakończył...jednocześnie jak już wspomniałam, wiedząc że kobieta z ktorą mąż nawiązał relację, jest też człowiekiem i w konsekwencji będzie cierpiała (trochę na własne życzenie, bo wchodząc w relację z moim męzem wiedziała ze on jest żonaty, ze mamy dziecko)..modlę się by Bóg okazał jej swoje Miłosierdzie i również do niech wyciagnął dloń, wysłał jej Ducha Pocieszyciela..

a co do dzieci "niesakramentalnych" to nie dziwi mnie sam fakt zainteresowania i chęci pomocy tym dzieciom ile fakt, zę często robi się to kosztem dzieci tych porzuconych z małżeństwa.. sama będąc porzuconą z niespełna rocznym dzieckiem usłyszałam że nie powinnam chceć powrotu męża jak tam pojawiłoby się dziecko...podobnie jak usłyszała to koleżanka o której pisałam powyżej...
ja wytłumaczysz to tym dzieciom z małżeństwa które pytają "dlaczego tata mieszka z tamtym i tamto dziecko kocha a nas zostawił?"
i tylko o to mi chodzi...

i codziennie Bogu dziękuję za Sychar i zdanie: że każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania, bo jest! i to z Boga jedynie pomocą,
a jeśli z Boga pomocą, to trzeba wierzyć, ze dla każdego kto do Boga zwróci się o pomoc, Bóg wyciągnie dobro...:)
 
     
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-09, 17:03   

ja zgadzam sie w pelni z tym:
Spotykamy się z opiniami w Kościele katolickim, także ze strony niektórych osób duchownych, że ze względu na dobro dziecka taki powrót, pojednanie i odrodzenie sakramentalnego małżeństwa nie jest możliwe, przynajmniej do czasu, kiedy dziecko nie osiągnie wieku pełnoletności. Myślę, że warto w tym miejscu zapytać się o rzeczywiste dobro dziecka w takiej sytuacji – o miłość do tego dziecka. W artykule “Łaska sakramentu małżeństwa po rozwodzie” (“W drodze”, 9/2011) o. prof. Jacek Salij OP stawia pytanie: “Czy jednak okazywanie miłości dziecku poprzez jeszcze głębsze podeptanie miłości małżeńskiej, jaką się ślubowało, jest właściwym sposobem okazywania mu miłości?”. Zaś na pytanie porzuconej żony “Czy mój ukochany mąż ma moralne prawo usprawiedliwiać swoje pozostawanie w niesakramentalnym związku względem na wychowanie dzieci?” odpowiada: “Żeby sobie utrudnić odpowiedź, pytanie przeformułujmy następująco: Czy w przypadku, kiedy małżeństwo sakramentalne jest bezdzietne, współmałżonek (mąż albo żona) mający nieślubne dziecko ma moralne prawo, ze względu na dobro dziecka, pozostać w związku niesakramentalnym z jego współrodzicem? Otóż nie ma takiego prawa.
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-09, 17:05   

Dorota
Muszę powiedzieć że masz u mnie ogromne uznanie i szacunek. 9 lat czekania, podziwiam i gratuluje. Niewierzyłem ze są tacy uczciwi ludzie.
 
     
przemekfrank
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-09, 19:02   

Anielo,

Mamy zupełnie inny pkt widzenia na problem kryzysu małżeńskiego.
To co dla Ciebie jest moralnym obowiązkiem ratowania małżeństwa jako katolika dla mnie jest ratowaniem za wszelką cenę czegoś co być może wcale uratować się nie da, dodatkowo kosztem innych.
Mówię o kobiecie z którą zdradzający miał romans, trwa z nią w związku, a najważniejsze ma dziecko i wychowuje razem z nią 2 dziecko.
Widzisz dla mnie sakrament małżeński to nie jest ostateczna karta przetargowa która rozstrzyga wszystkie za i przeciw, zawsze na korzyść sakramentalnego małżonka.
Różne są sytuacje i na prawdę nie ma gotowej recepty na każdą absolutnie sytuację.
Oczywiste, że myślimy o sobie ale moim zdaniem nasze szczęscie nie usprawiedliwia krzywdy innych, zwłaszcza dzieci.
Sama piszesz, że modląc się o nawrócenie męża modlisz się świadomie lub nie o zakończenie nesakramentalnego związku męża a co za tym idzie skrzywdzenie kogoś z kim twój mąż nawiązał nowy związek.
cyt:
Cytat:
jednocześnie jak już wspomniałam, wiedząc że kobieta z ktorą mąż nawiązał relację, jest też człowiekiem i w konsekwencji będzie cierpiała (trochę na własne życzenie, bo wchodząc w relację z moim męzem wiedziała ze on jest żonaty, ze mamy dziecko)..


Zastanów się Anielo, czy twój mąż wchodząc w relacje z tą kobietą, również nie zrobił tego na własne życzenie?
Nie wiem czy kochanka twojego męża to osoba wolna, czy było dziecko między nimi ale nie umiem potępić tylko jednej strony zwłaszcza kobiety.
Naprawdę nieczęsto się zdarza by to kobieta inicjowała romanse, spotkania, zwykle robi to mężczyzna.
Chyba Twój mąż również wchodził w ten związek świadomie, nie myśląc o Tobie i waszym dziecku.
To nie jest tylko wina kochanki i to nie jest sytuacja w której tylko na jedną stronę można zrzucić odpowiedzialność za krzywdę która się stała.
Widzisz twój mąż, mąż Dorotki to osoby z wolną wolą.
I tak jak podjeli decyzję o romansie tak samo podjeli decyzje o kontynuowaniu związku z kochankami.
To ich wolna wola, ich grzech, za który jako żony nie jesteście odpowiedzialne.

Zastanawiam się czasami czy wybaczenie zdrady, chęć odbudowy małżeństwa pomimo oczywistych czasami faktów ( że osoba z którą chcemy trwać w związku to kłamca potrafiący nas znów oszukać, osoba która nie czuje skruchy lub wręcz osoba która
nie chce wrócić do współmałżonka) nie jest w pewnym stopniu akceptacją i przyzwoleniem
na ewentualne przyszłe wyskoki zdradzających.
Taka furtka którą dajemy zdradzającemu który już wie, że w imię ratowania małżeństwa zdradzany wszystko im wybaczy.

A co do twego zdania o dzieciach:
ja wytłumaczysz to tym dzieciom z małżeństwa które pytają "dlaczego tata mieszka z tamtym i tamto dziecko kocha a nas zostawił?"

To można przecież odwrócić w drugą stronę?
Co odpowiedzieć tym nieślubnym dzieciom gdy pytają o tatę, czemu mieszka z innym dzieckiem ????
Co odpowiedzieć, że było błędem, pomyłką, chęcią zabawienia się tatusia?
W sytuacji gdy ojciec takiego dziecka jest tylko ojcem formalnym, płacącym alimenty i nie uczestniczy w wychowaniu dziecka, nie wydaje się to zbyt skomplikowane.
Ale pozornie tylko.

A co w sytuacji Dorotki, kiedy jej mąż jest ojcem dziecka który mieszkał i wychowywał to dziecko ????????
Dziecko przecież nie zna trudnej sytuacji taty i kocha go bezwarunkowo.
Czy odpowiedź na to też jest taka prosta ???
Ja nie czułbym się moralnie usprawiedliwiony odbierając ojca temu dziecku.
To tylko moje zdanie oczywiście.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-09, 20:47   

aniela napisała:
Cytat:
A co do twego zdania o dzieciach:
ja wytłumaczysz to tym dzieciom z małżeństwa które pytają "dlaczego tata mieszka z tamtym i tamto dziecko kocha a nas zostawił?"


A dlaczego ty miałabyś to tłumaczyć. Przecież skoro dzieci mają swojego ojca, niech ojciec swoim ślubnym dzieciom wytłumaczy jeśli jest to w ogóle do wytłumaczenia.

Zamieszczony wcześniej fragment ks. Drzewieckiego niejako instruktarzowy dla powracających na łono rodziny mężczyzn sugeruje, że na pozostawione dziecko nieślubne ma płacić alimenty i na tym jego obowiązek się kończy. Skoro tak pozwala się, ba, nawet zachęca żeby traktować dzieci nieślubne, nie dziwi więc, że dzieci ślubne są równie bezdusznie traktowane przez tych samych mężczyzn.
Jeśli kobieta przyjmuje z powrotem swojego małżonka po jego długim tournee jak gdyby nigdy nic, powinna także chyba wziąć pod uwagę, że małżonek ma oprócz obowiązku alimentacyjnego także inne obowiązki wobec spłodzonych przez siebie dzieci. Należy jego powrót przyjąc z całym inwentarzem , może nawet dzieci z obu związków poznać ze sobą, wszak są rodzeństwem:).

przemkuf,
Cytat:
Taka furtka którą dajemy zdradzającemu który już wie, że w imię ratowania małżeństwa zdradzany wszystko im wybaczy.


Racja,pewnie przynajmniej połowa zdrad nie miałaby miejsca powtórnie, gdyby nie dawano zdradzaczowi od razu szansy i gdyby zostały postawione jasne granice a wybaczenie nie następowało automatycznie, nawet bez ubiegania się o nie jak w niektórych przypadkach. Postawa absolutnie akcetpująca i wybaczająca natychmiast wszystko jest w pewien sposób demoralizująca, tworzy atmosferę bezkarności i przekonanie, że i tak zdradzacz może wrócić kiedy chce i jak chce, byle tylko powrócił, stąd tyle powtórek.
 
     
aniela
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-09, 21:00   

przemekfrank napisał/a:
Anielo,


Sama piszesz, że modląc się o nawrócenie męża modlisz się świadomie lub nie o zakończenie nesakramentalnego związku męża a co za tym idzie skrzywdzenie kogoś z kim twój mąż nawiązał nowy związek.
cyt:
Cytat:
jednocześnie jak już wspomniałam, wiedząc że kobieta z ktorą mąż nawiązał relację, jest też człowiekiem i w konsekwencji będzie cierpiała (trochę na własne życzenie, bo wchodząc w relację z moim męzem wiedziała ze on jest żonaty, ze mamy dziecko)..


A czy oni (zdradzający i kochanka) mają prawo budować swoje szczęście kosztem nas???bo ja tak rozumiem Twoje wypowiedzi..

Cytat:
Zastanów się Anielo, czy twój mąż wchodząc w relacje z tą kobietą, również nie zrobił tego na własne życzenie?
Nie wiem czy kochanka twojego męża to osoba wolna, czy było dziecko między nimi ale nie umiem potępić tylko jednej strony zwłaszcza kobiety.
Naprawdę nieczęsto się zdarza by to kobieta inicjowała romanse, spotkania, zwykle robi to mężczyzna.
Chyba Twój mąż również wchodził w ten związek świadomie, nie myśląc o Tobie i waszym dziecku.
To nie jest tylko wina kochanki i to nie jest sytuacja w której tylko na jedną stronę można zrzucić odpowiedzialność za krzywdę która się stała.


jesli chodzi o mój kryzys to winni jesteśmy wszyscy, ja również,a po części splot wielu trudnych sytuacji jakie akurat w tamtym czasie spadły na nas..

Cytat:
Widzisz twój mąż, mąż Dorotki to osoby z wolną wolą.
I tak jak podjeli decyzję o romansie tak samo podjeli decyzje o kontynuowaniu związku z kochankami.
To ich wolna wola, ich grzech, za który jako żony nie jesteście odpowiedzialne.

za odejście mojego meża (akurat w mojej sytuacji ponoszę dużą odpowiedzialność, choćby pod tym wzgledem że w czasie małżeństwa nigdy nie modliłam się za męża ani za nas byśmy w tych trudnych czasach wytrwali w wierności, a wiedziałam że nie będzie łatwo).
to jest mój grzech zaniedbania...
ale teraz na szczęście rozpoczełam życie od nowa...nie przestałam być żoną i rozpoczęłam modlitwę za męża, za jego nawrócenie...(czy on wróci tego nie wiem, kocham go bez względu na to czy on moją miłość odwzajemni). Ja ślubowałam MIŁOSĆ i jestem gotowa w tym wytrwać.
Cytat:
Zastanawiam się czasami czy wybaczenie zdrady, chęć odbudowy małżeństwa pomimo oczywistych czasami faktów ( że osoba z którą chcemy trwać w związku to kłamca potrafiący nas znów oszukać, osoba która nie czuje skruchy lub wręcz osoba która
nie chce wrócić do współmałżonka) nie jest w pewnym stopniu akceptacją i przyzwoleniem
na ewentualne przyszłe wyskoki zdradzających.
Taka furtka którą dajemy zdradzającemu który już wie, że w imię ratowania małżeństwa zdradzany wszystko im wybaczy.


Moim zdaniem (w oparciu o książki i rekolekcje ojca Witko) wybaczenie nie tyle jest dla tej osoby która mi zawiniła, ile dla mnie...to jest uwolnienie od negatywnych myśli w stosunku do tej osoby...a tym ze wybaczać mamy "nie 7 a 77 razy" mówi Jezus...i nie ważne czy dana osoba przyjmie to wybaczenie czy nie, czy okaże skruchę czy nie...ja wybaczyłam i jest mi z tym dobrze..bo nie jestem niewolnikiem swojej emocji (a na początku kryzysu niestety byłam i takie życie mnie wykańczało).
Jak już pisałam wierzę że Bóg jest Wszechmocny i ma w związku z tym Moc udzielić Ducha Św. i nawrócić każdego grzesznika...mnie nawraca, więc wiem, ze przychodzi to niespodziewanie, nagle i wszystko widzę w innych kolorach...wierzę że za sprawą modlitwy wyprosimy (my wszyscy proszący o nawrócenie) wielką Łaskę wiary dla anszych współmalżonkó. A jeśli współmałżonek się nawróci to, tak jak napisała Mirakulum inaczej spojrzy na życie i na dalsze wybory. Z Bogiem jetem spokojna...że jak Wola Boga będzie taka, zebyśmy do siebie wrócili to już więcej nie będzie takich wielkich kryzysów (jeśli wykorzystamy z Mocą Ducha Św. to czegośmy się w czasie kryzysu nauczyli)...

Cytat:
A co do twego zdania o dzieciach:
ja wytłumaczysz to tym dzieciom z małżeństwa które pytają "dlaczego tata mieszka z tamtym i tamto dziecko kocha a nas zostawił?"

To można przecież odwrócić w drugą stronę?
Co odpowiedzieć tym nieślubnym dzieciom gdy pytają o tatę, czemu mieszka z innym dzieckiem ????
Co odpowiedzieć, że było błędem, pomyłką, chęcią zabawienia się tatusia?
W sytuacji gdy ojciec takiego dziecka jest tylko ojcem formalnym, płacącym alimenty i nie uczestniczy w wychowaniu dziecka, nie wydaje się to zbyt skomplikowane.
Ale pozornie tylko.

ja nie mówie, ze jest to sytuacja łatwa...dlatego słucham wskazań kapłanów tkaich jak O. Dizewiecki, o. Salij...i wierzę, ze Bóg bedzie miał w opiece zarówno te dzieci niesakramentalne jak i sakramentalne...
Cytat:
A co w sytuacji Dorotki, kiedy jej mąż jest ojcem dziecka który mieszkał i wychowywał to dziecko ????????
Dziecko przecież nie zna trudnej sytuacji taty i kocha go bezwarunkowo.
Czy odpowiedź na to też jest taka prosta ???

Ja nie czułbym się moralnie usprawiedliwiony odbierając ojca temu dziecku.
To tylko moje zdanie oczywiście.

SYtuacja Dorotki jest trudna, jak każda i indywidualna jak każda z naszych sytuacji..na szczęście Bóg ma plan wyjścia dla każdego...i Bóg, jesli tylko Dorota o to poprosi tak pomoże ułożyć całą sytuację, ze wszyscy, którzy otworzą się na Jego Łaskę będą zadowoleni...
i za to Chwała Panu!
 
     
przemekfrank
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-09, 23:39   

Anielo,

Z tego co napisałaś zgadzam się tylko ze stwierdzeniem, że wybacza się dla siebie.

Nigdy nie przyznam racji usprawiedliwianiu zdrady - za zdradę męża odpowiadam również ja, nasza trudna sytuacja, nasz kryzys...
Obarczanie siebie winą, przenoszenie jej z prawdziwie winnego na siebie, kochankę, splot okoliczności, kryzys jest tylko USPRAWIEDLIWIANIEM winnego i niczym więcej.
Można mieć problemy, kryzys ale rozwiązaniem tych problemów NIE JEST ZDRADA !!!!!!
I nie każdy w małżeństwie z problemami zdradę wybiera.
Niektórzy ludzie potrafią rozwiązywać swoje problemy, rozmawiać, szukać rozwiązań a nie kochanek na pocieszenie.
Co do twojego stwierdzenia, że winna jesteś również ty, ponieważ nie modliłaś się o wierność męża, wiedząc że trudno będzie wytrwać - są ludzie potrafią wytrwać będąc wiernym przysiędze małżeńskiej, uwierz w to.
Ja osobiście nigdy nie miałem z tym problemu.

Co do dzieci nieślubnych i twego stwierdzenia:

Cytat:
ja nie mówie, ze jest to sytuacja łatwa...dlatego słucham wskazań kapłanów tkaich jak O. Dizewiecki, o. Salij...i wierzę, ze Bóg bedzie miał w opiece zarówno te dzieci niesakramentalne jak i sakramentalne...

Ale te sakramentalne oby miał w lepszej opiece, prawda?
Bo w końcu ze związku małżeńskiego, więc i Bóg i tatuś powinni bardziej o nie zadbać.

i drugi cytat:
Cytat:
SYtuacja Dorotki jest trudna, jak każda i indywidualna jak każda z naszych sytuacji..na szczęście Bóg ma plan wyjścia dla każdego...i Bóg, jesli tylko Dorota o to poprosi tak pomoże ułożyć całą sytuację, ze wszyscy, którzy otworzą się na Jego Łaskę będą zadowoleni...

Raczej będzie trudno zadowolić wszystkich w tej sytuacji.

Nie obraż się ale to brzmi fanatycznie wręcz. I dziwnie niekonsekwentnie.
Jeśli wszystkie działania człowieka tłumaczysz planem Bożym to chyba powinnaś uznać również, że Bóg miał już plan odnośnie twojego męża, męża Dorotki.
Zdrada również była jego planem.
Dlaczego chcesz by ten plan zmieniał ?
To pytanie retoryczne.
Przecież nie musisz rozumieć jego planu, po rostu go zaakceptuj i się znim pogódź.


Kończąc chciałbym przypomnieć, że Bóg dał ludziom wolną wolę.
Wolną wolą, nie planem Bożym tłumaczę wybory i postępowania ludzkie.
 
     
aniela
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-10, 04:00   

przemekfrank napisał/a:
Obarczanie siebie winą, przenoszenie jej z prawdziwie winnego na siebie, kochankę, splot okoliczności, kryzys jest tylko USPRAWIEDLIWIANIEM winnego i niczym więcej.

Nie chodzi to o obarczanie siebie winą, ale ujrzenie również swojego udziału w kryzysie. nigdy nie jest tak że mąż/żona odchodzi tak bez powodu...
przemekfrank napisał/a:
wiedząc że trudno będzie wytrwać - są ludzie potrafią wytrwać będąc wiernym przysiędze małżeńskiej, uwierz w to.
Ja osobiście nigdy nie miałem z tym problemu.

to wiem, że są małżeństwa które trwają w wierności, razem rozwiązują problemy, w moim otoczeniu (oprócz znajomych z Sycharu) wszyscy moi znajomi sobie radzą. Nie mam w śród najbliższej rodziny ani wśród przyjaciół małżeństw w których doszłoby do zdrady i separacji...i to mnie buduje, bo wiem, że normalne, zdorwe rozwiązywanie problemów jest możliwe...ale nie przekreślę osoby zdradzającej, tylko dlatego że popełnia grzech (nie popieram tego, ale też nie do mnie nalezy ocena jego osoby)..sama zresztą, jak chyba każdy mam swoją pulę grzechów z ktorymi walczę, a które równie mocno potrafią zranić człowieka, jak zdrada. Zdrada jest jednym z grzechów..Jezus też nie potępiał nikogo, a my w życiu mamy Go naśladować, czyż nie?
przemekfrank napisał/a:
Co do dzieci nieślubnych i twego stwierdzenia:

Cytat:
ja nie mówie, ze jest to sytuacja łatwa...dlatego słucham wskazań kapłanów tkaich jak O. Dizewiecki, o. Salij...i wierzę, ze Bóg bedzie miał w opiece zarówno te dzieci niesakramentalne jak i sakramentalne...

Ale te sakramentalne oby miał w lepszej opiece, prawda?
Bo w końcu ze związku małżeńskiego, więc i Bóg i tatuś powinni bardziej o nie zadbać.

tu posunąłeś się do dalekoidącego i bardzo krzywdzącego mnie wniosku..ponieważ ja akurat uważam że Boża łaska i opieka należy się każdemu bez wyjątku...i jeśli chodzi o moje zdanie, to ja osobiście gotowa jestem przyjąć dziecko męża...
przemekfrank napisał/a:
i drugi cytat:
Cytat:
SYtuacja Dorotki jest trudna, jak każda i indywidualna jak każda z naszych sytuacji..na szczęście Bóg ma plan wyjścia dla każdego...i Bóg, jesli tylko Dorota o to poprosi tak pomoże ułożyć całą sytuację, ze wszyscy, którzy otworzą się na Jego Łaskę będą zadowoleni...

Raczej będzie trudno zadowolić wszystkich w tej sytuacji.

po ludzku jest to faktycznie nie możliwe, ale dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych...chodzi o to że każdy ma szansę być szczęśliwym i radosnym, bez wzgledu na swoją sytuację, jeżeli tego szczęścia będzie szukał u Boga..jeżeli Bóg będzie na 1 miejscu to będziemy szczęśliwi..
przemekfrank napisał/a:
Przecież nie musisz rozumieć jego planu, po rostu go zaakceptuj i się znim pogódź.

i tu znowu błędne założenie, że ja się nie pogodziłam ze swoją sytuacją..jestem pogodzona z tym co się wydarzyło w moim życiu, mąż może do mnie nie wrócić ma do tego prawo i swoją własną wolę...a ja go i tak będę kochać ze wszystkich ludzi najbardziej i będę codziennie, tak jak do tej pory prosić Boga by mu błogosławił, bo mam też wolną wolę :)
 
     
MałgosiaK
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-10, 11:05   

Cytat:
[quote="aniela"]
przemekfrank napisał/a:
Obarczanie siebie winą, przenoszenie jej z prawdziwie winnego na siebie, kochankę, splot okoliczności, kryzys jest tylko USPRAWIEDLIWIANIEM winnego i niczym więcej.

Nie chodzi to o obarczanie siebie winą, ale ujrzenie również swojego udziału w kryzysie. nigdy nie jest tak że mąż/żona odchodzi tak bez powodu...



To nie jest do końca prawda Anielo a na pewno nie w przypadku zdrady.
Są ludzie którzy zostali zdradzeni wielokrotnie i nie ma w tym ich winy.
Prawie całą winą za pierwszą zdradę męża przypisałam sobie, uważałam że przyczyniłam się do niej bardzo. Teraz po kilku terapiach wiem, że to nie była moja wina.
Oczywiście można rozpatrywać współudział winy w kryzysie, problemach ale to zupełnie co innego niż realizacja zdrady ZA KTÓRĄ ODPOWIADA ZDRADZAJĄCY.
Całkowicie popieram zdanie Przemka, nie każdy kto ma problemy posuwa się do zdrady a szukanie winy za zdradę w sobie jest właśnie początkiem usprawiedliwiania zdradzającego.

Tak jak usprawiedliwianiem męża jest stwierdzenie, że jesteś winna zdrady ponieważ nigdy nie modliłaś się o wierność męża choć wiedziałaś, że będzie cięzko...
Dlaczego wiedziałaś, że będzie cięzko?
Czy tobie było ciężko wytrwać w wierności?
Bo widzisz ja czuję podobnie do Przemka - nigdy nie miałam problemu z wiernością małżeńską pomimo, że zostałam kilkakrotnie zdradzona.

Nie chodzi mi o osądzenie twego małżonka ale spojrzenie na niego obiektywnie.
Uważam, że na zdrady, odejścia małżonków należy właśnie spojrzeć realnie a nie tylko przez chęć przebaczenia, miłośći, powrotu niewiernego pomimo wszystko.
To trochę postawa męczennika tłumaczenie wszystkiego planem Bożym i zamiast próbować cieszyć się życiem, modlisz się za to by małżonek odszedł od obecnej partnerki i powrócił do ciebie.
Masz prawo kochać męża, masz prawo modlić się za niego, nawet powinnaś to robić ale o to
by zrozumiał co zrobił, prosił Boga o wybaczenie a nie o jego powrót który dać może więcej rozczarowań niż obecne życie.
Każdy w tym wątku na zakończenie pisze - to moje zdanie. Więc i ja piszę to moje zdanie tylko.
 
     
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-10, 18:31   

MałgosiaK napisał/a:
prosił Boga o wybaczenie a nie o jego powrót który dać może więcej rozczarowań niż obecne życie.

nie uwazam aby powrot do Boga mogl powodowac rozczarowania....
rozczarowania dla kogo?
na tym forum jest wiele swiadectw powrotu do Boga po roznych sytuacjach z roznym czasem rozlaki
ja rowniez zyje bez meza, juz pare ladnych lat i nie uwazam ze moje zycie jest smutne i przegrane z tego powodu
 
     
MałgosiaK
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-10, 19:45   

Landis

W zdaniu które cytujesz mam na myśli powrót męża a nie powrót do Boga.
Niezbyt fortunnie sformułowałam to zdanie ale chyba sens da się wyłapać jeśli się chce :)
Dla mnie powrót do Boga nie jest równoznaczny z powrotem męża.

I nigdzie też nie napisałam, że życie bez męza jest życiem przegranym.
 
     
nagarek
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-10, 23:24   

kenya napisał/a:
Dorotko myślę, że postanowiłaś nie być szczęśliwą dopóki nie będzie tak jak Ty sobie zaplanowałaś.

Czy to aby dobra droga?
Co w ten sposób osiągniesz?
Jaką jakość będzie miało Twoje życie?

Nawet gdyby Twój mąż powrócił do Ciebie po wielu latach, to czy Ty czułabyś się szczęśliwa wiedząc, że zostawił swoje dziecko i jej dziecko, które on przez lata wychowywał i które przywiązały się do niego także. Taki powrót, dwoje małych, niczego nie winne istoty uczyniłby nieszczęśliwymi, masz tego świadomość?
Czy znając cenę, możesz z czystym sercem powiedzieć, że potrafiłabyś czerpać z tego faktu radość?
Wybacz, z całym szacunkiem, ale Twoja postawa wobec faktów dokonanych i przypieczętowanych a także nie pozostawiajacych żadnych złudzeń, jest w mojej opini rodzajem obsesji.
Ta obsesja a raczej Ty sama ulegąjąc tej obsesji dręczysz i ranisz nikogo innego tylko siebie samą.
Pytanie: dlaczego to sobie robisz?


Widzę, że muszę stanąć w obronie Doroty (której nie miałam jeszcze okazji poznać) oraz każdego innego małżeństwa sakramentalnego.
Otóż miłość i wierność nie są i nigdy nie były obsesją.
Jestem przekonana, że Dorota kocha swojego męża, pragnie Jego powrotu i tęskni ogromnie za Nim. A bez Niego czuje i będzie czuć ból.
A wiecie dlaczego Ona cierpi? Bo tylko razem ze swoim mężem sakramentalnym stanowią jedność złączoną przez Boga.
A od Sakramentu Małżeństwa (świętego) nie ma ulg, zwolnień, ani urlopów.
Zwolnieniem od małżeństwa sakramentalnego nie jest również pod żadnym absolutnie pozorem wstąpienie męża/żony w związek (romans) czy nawet w małżeństwo niesakramentalne.
Nie jest nim również posiadanie jednego czy nawet pięciorga dzieci z osobą spoza związku sakramentalnego.
Dlaczego tak sądzę?
Ponieważ w takiej, jak Doroty sytuacji cierpią wszyscy lub będą cierpieć. Teraz cierpi Dorota po rozwodzie z mężem i kochając Go nadal. Ale właśnie Dorota jako Jego żona sakramentalna jako jedyna kobieta na ziemi ma do tej miłości prawo (oczywiście poza matką itp.).
Teraz cierpi Dorota, a gdy Jej mąż wróci do Niej z obecnego niesakramentalnego związku będą cierpieć Jego obecna żona i dwójka dzieci.
Czyli cierpieć i tak i tak ktoś będzie.
Jednak pod żadnym pozorem nie mamy prawa dochodzić do absurdalnych wniosków, że fakt posiadania przez kogoś dziecka / dzieci w związku pozasakramentalnym miałby usprawiedliwiać pozostanie w związku z inną kobietą/mężczyzną!
Już w przypadku Abrahama Bóg wyraźnie dał nam do zrozumienia, jak Bóg traktuje takie przypadki. Żona / mąż sakramentalny są dla Boga i dla nas również powinny być numerem jeden do końca życia! Bóg nie znalazł żadnego usprawiedliwienia dla Abrahama z tego tylko powodu, że posiadał dziecko z inną, niż Jego żona kobietą. Kobieta i Jej dziecko zostały oddalone.
Dziecko ma prawo do spotkań z ojcem, ale Dorota jest (biorąc za podstawę nauki wynikające z Biblii) jedyną osobą, która ma święte prawo do oczekiwania na powrót SWOJEGO męża.
Dzieci będą cierpieć, to oczywiste. Ale takie są już skutki poczęcia dzieci w grzechu...
A jeżeli chodzi o cierpienie żony niesakramentalnej, to niestety, ale Jej cierpienie ma tutaj akurat najmniejsze znaczenie i nie zasługuje na absolutnie żadną uwagę. Ponieważ gdyby była uczciwa ta kobieta, to nie doprowadziłaby do rozbicia małżeństwa Doroty i Jej męża.
Doroto, jesteś wciąż żoną swojego męża i tak będzie do końca życia!
Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela.
A co człowiek (mam na myśli kobietę męża Doroty) rozdzielił, to już jego problem i niech sobie sam/sama z tym radzi.
Dorota, wspieram Cię duchowo.

[ Dodano: 2013-04-11, 00:42 ]
Czy zechce się w tym temacie wypowiedzieć jakaś osoba duchowna?
Bardzo proszę w imieniu nas wszystkich.
 
     
przemekfrank
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-11, 00:10   

Cytat:
Teraz cierpi Dorota, a gdy Jej mąż wróci do Niej z obecnego niesakramentalnego związku będą cierpieć Jego obecna żona i dwójka dzieci.
Czyli cierpieć i tak i tak ktoś będzie

Z tego cytatu wynika że niezależnie ile osób będzie cierpiało, obecna żona, 2 dzieci, ( lub pięcioro które wyżej wymieniłaś) jest to nieważne, byle tylko Dorotka odzyskała męża bo jej szczęście tylko się liczy.
Dobrze, że sama Dorotka tak nie myśli.
Nawet zakładasz z góry, że mąż jest tym powrotem zainteresowany i to tamta kobieta rozdzieliła Doroty małżeństwo ( z tego co pisze autorka nic takiego nie wynika).
A jeśli mąż nie jest zainteresowany powrotem, to może trzeba go zmusić do tego?
Przecież obecna żona pewnie też go zmusiła do zawarcia małżeństwa, spłodzenia dziecka i życia z nią. Na pewno tak było...
Cytat:
Dzieci będą cierpieć, to oczywiste. Ale takie są już skutki poczęcia dzieci w grzechu...
A jeżeli chodzi o cierpienie żony niesakramentalnej, to niestety, ale Jej cierpienie ma tutaj akurat najmniejsze znaczenie i nie zasługuje na absolutnie żadną uwagę. Ponieważ gdyby była uczciwa ta kobieta, to nie doprowadziłaby do rozbicia małżeństwa Doroty i Jej męża
.
Cytat:
A co człowiek (mam na myśli kobietę męża Doroty) rozdzielił, to już jego problem i niech sobie sam/sama z tym radzi.


Przerażenie mnie ogarnia czytając to.
Gratuluję poglądów. Są naprawdę bardzo ludzkie i empatyczne.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9