Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
9 lat bez meza...
Autor Wiadomość
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-07, 22:00   

Landis85 napisała:

Cytat:
przepraszam, ale czy on tym dzieciom slubowal milosc i wiernosc do konca swoich dni czy moze zonie to slubowal?
moj maz rowniez ma pozamalzenskie dziecko, bylabym szczesliwa gdyby wrocil, tamta kobieta wiazac sie z moim mezem nijako podjela ryzyko ze dzis z nia moze byc a jutro nie


Tu nie chodzi o tamtą kobietę, tylko o DZIECI.

Cel uświęca środki jak widać.
Skoro ślubował żonie, to cóż (jakieś) dzieci mają do tego?
Skoro dorosła kobieta nie potrafi sobie poradzić z odejściem męża, to zapewne należy oczekiwać, że dzieci lepiej sobie poradzą z porzuceniem ich przez ojca.
Dzieci sobie poradzić muszą bo nie pochodzą z sakramentalnego związku, kobieta radzić sobie nie musi, jej się należy, mało tego czuje się moralnie usprawiedliwiona, nawet jeśli zaspokojenie jej potrzeb odbędzie się kosztem niewinnych istot.
Cóż za egoistyczne pojmowanie świata i dramatyczny brak empatii.
 
     
Dorota K.
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-07, 23:05   

To wszystko jest bez sensu. Ta dorosla kobieta przezywa bol jak każdy człowiek, czy to dziecko czy dorosły. Nie robie nic , absolutnie nic by zniszczyć tamtem związek. Dopiero co dowiedziałam się, ze ma dziecko z tamta i wzial slub, 3 dni temu, pewnie otrzasne się ale mam tez swiadomosc, ze mam 36 lat i ze względu na wiare i moje niewygasle uczucie do meza wybieram zycie w samotność. Nie jest to latwy wybor, tylko tyle. Dorosly człowiek ma prawo odczuwać bol. Dzieko jest niewinne ale nie zmienia faktu jak ja się czuje, Bog jeden tylko wie. Nikt tu nie krzywdzi dziecka wiec chyba jest ok,prawda? Powinnam zamknąć dziub i zachowywać się jak przystalo na dorosla osobe. To wszystko jest bez sensu, totalny zamet. Dzis się modliłam za meza i prosiłam Boga o sily, wytrwalosc. Prosze o modlitwy za mnie, bo jest mi ciężko, chyba jeszcze ciężej niż po samym rozstaniu, czuje się jak ruina i winna, ze tak się czuje
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-08, 05:27   

Dorotko, obiecuję modlitwę :-)
 
     
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-08, 06:10   

kenya przeczytaj jeszcze raz prosze uwaznie co o calej sytuacji mowi np ksiadz Drzewiecki i inni, ktorych fragmenty tutaj zostaly wklejone.

Dorotko obiecuje modlitwe i pozdrawiam.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-08, 08:43   

Landis zwykłam dawać sobie prawo do posiadania własnego zdania, czego i Tobie życzę.
Jeśli biorę pod uwagę czyjeś zdanie na jakiś temat to raczej nie mam w zwyczaju posiłkować się zdaniem tych, co temat znają tylko i wyłącznie teoretycznie i co więcej tych, którzy nie widzą nic zdrożnego w okradaniu dzieci z miłości rodzicielskiej.

Dorota napisała:
Cytat:
Nie robie nic , absolutnie nic by zniszczyć tamtem związek


Wiem Dorotko i na szczęście rozumiesz że tak nie można.
Jaką wartość ma szczęście jeśli jego przeżywanie miałoby się odbyć kosztem innych lub co więcej, kosztem dzieci.
Masz prawo jako dorosła osoba odczuwać ból, nikt tego nie neguje, lecz należałoby jednocześnie przypomnieć sobie jak czułaś się będąc dzieckiem.
Jest ogromna różnica w świadomości dziecka a świadomości człowieka dorosłego, przynajmniej oczekuje się, że tak jest.
Zdolność do rozumienia powinna pogłębiać się z wiekiem i doświadczeniem, tak uważam i jestem przekonana, że my dorośli mamy moralny obowiązek dbać o dzieci a nieodłącznym prawem dziecka jest prawo do bycia kochanym.
Czujesz presję czasu, chciałabyś mieć rodzinę, dzieci, stąd takie pomysły. Chcesz powiedzieć, że przez 9 minionych lat, od kiedy mąż odszedł ltakże żyłaś w samotności?
Dorotko,nie pójdziesz ani o krok dalej jeśli wciąż będziesz przywiązana do tej sytuacji. Twoja wolność i Twoje szczęscie jest twoim wyborem :-)
 
     
aniela
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-08, 19:48   

kenya, w twoich wypowiedziach, w moim odczuciu widnieje zupełne niezrozumienie tego co oznacza sakrament, który łaczy dwoje ludzi..ktory jest od Boga i jest nierozerwalny..i żadna siła...żadne dzieci (pozamałżeńskie) nie mają prawa ani mocy przeszkodzić w budowaniu tego co Bóg złaczył...
A co do dzieci nieślubnych to proponuję poczytać Stary Testament, tam Bóg wyraźnie mówi jak należy się zachować w takiej sytuacji..choćby przykład Abrahama i Hagar - Bóg wyrażnie mówi oddal Hagar i jej syna, przy czym składa Bóg Hagar obietnicę że obejmie opieką jej syna...tu jest odpowiedx co nalezy robić...ojciec powinien oddalić kochankę i jej dziecko i jednocześnie modlić się o Bożą opiekę nad tym dzieckiem...uwierzyć trzeba że Bóg nie pozwoli takiemu dziecku być nieszczęsliwym...trwanie natomiast w takim zwiazku i opieka nad nieślubnym dzieckiem kosztem zaniedbania obowiazków wobec żony jest złem które sprowadza przekleństwo zarówno na kochankę jak i jej dziecko oraz samego ojca dziecka...

kenya napisał/a:
Jeśli biorę pod uwagę czyjeś zdanie na jakiś temat to raczej nie mam w zwyczaju posiłkować się zdaniem tych, co temat znają tylko i wyłącznie teoretycznie


nie wiem czy dobrze zrozumiałam ale z tej wypowiedzi rozumiem że nie należy słuchać księży bo oni nie znają prawdziwego życia...
to po co nam księża, po co nam Kościół..jak każdy moze sam sobie tłumaczyć Słowo Boze...
a poza tym przecież każdy ksiądz wie z praktyki jak ważna jest rodzina, jak ważny jest tata i mama - bo może nie przyszło Tobie to na myśl, ale każdy ksiądz był kiedyś dzieckiem, żył w rodzinie... i nie kazdy ksiądz miał to szczęście że wychował się w pełnej zdorwej rodzinie..znam wielu kapłanów, którzy mieli bardzo trudne dzieciństwo i znają wiele trudnych sytuacji z własnego doświadczenia...czasem warto ich posłuchać...
Dorota ma prawo do szczęścia...ma prawo do tego by prosić boga o uzrowienie jej małżeństwa..o to by w mężu odrodziła się małżeńska MIŁOŚĆ...to jest możliwe nawet wtedy gdy pojawia się niesakramentalne dziecko...takich swiadectw tu na forum przeczytałam kilka...
więc Doroto, włączam Cie do modlitw za Ciebie i Twojego męża...byście byli razem i byli prawdziwie szczęśliwi..a szcególnie o to byś miała siły się modlić za swojego męża...nieustannie się modlić...
polecam również nowennę pompejańską...oj dzieją sie cuda!!!
Ostatnio zmieniony przez aniela 2013-04-08, 19:51, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-08, 19:49   

Dorota K. napisał/a:
czuje się jak ruina i winna, ze tak się czuje
Dorotko daj sobie prawao aby tak się czuć, uczucia w człowieku po prostu są i tylko od Ciebie zależy jak je przeżyjesz. Czy jesteś winna temu że kochasz męża? Przecież jest to dobre uczucie. Czy jesteś winna temu że odszedł? Przecież do tego jego nie zmusiłaś. Są olbrzymie pokłady miłości w Tobie, a może to Chrystus upomina się o tę miłość. Bóg jest bogiem zazdrosnym jak to jest powiedziane w biblii. Postaw Boga na piedestale Twoich uczuć, zapewniam to jest najlesza droga dla człowieka, sam jej doświadczam codziennie.

Dorotko dołanczam Twoją intencję do swojego codziennego różańca.

[ Dodano: 2013-04-08, 21:00 ]
aniela napisał/a:
choćby przykład Abrahama i Hagar - Bóg wyrażnie mówi oddal Hagar i jej syna, przy czym składa Bóg Hagar obietnicę że obejmie opieką jej syna...tu jest odpowiedx co nalezy robić...
Anielo jak raz to zagadnienie ma o wiele więcej wątków o których mozna wiele godzin dyskutować ta interpretacja prowadzi tylko na manowce a nie do prawdy. Bóg kazał oddalić Hagar aby załagodzić złość Sary ale czy tak należy postępować tego nie wiem i nie jestem pewien
aniela napisał/a:
nie wiem czy dobrze zrozumiałam ale z tej wypowiedzi rozumiem że nie należy słuchać księży bo oni nie znają prawdziwego życia...
tutaj Kenia napisała w liczbie pojedyńczej o sobie i nikogo nie namawia do takiego postępowania.

[ Dodano: 2013-04-08, 21:03 ]
aniela napisał/a:
oj dzieją sie cuda!!!
Tak Anielo tylko wówczas jak zgodne jest to z wolą Bożą.
 
     
przemekfrank
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-09, 09:47   

Anielo,
Czy ty na pewno znasz Stary Testament?
Bo mam wrażenie, że historia Hagar troche inaczej wygląda.
To chyba jest interpretacja nagięta do twoich przekonań.
Bóg oddala Hagar aby uspokoić gniew i upokorzenie Sary gdy Hagar z powodu ciąży ( z pozycji wyższości nad bezpłodną Sarą) zaczyna swoją panią lekceważyć.

Jakie to swoją drogą współczesne.
Tak samo dzieje się i teraz gdy żona odkrywa zdradę kochanka, odczuwa gniew, złość, upokorzenie, ból i pierwszą myślą jest kategoryczny nakaz dla męża - nigdy więcej z nią kontaktów ( mężowie robią podobnie).

Niektóre kobiety posuwają się jeszcze do zemsty na kochance ( publicznych widowisk, telefonów z wyzwiskami, itp.) w imię właśnie takich interpretacji wiary -
bo to ja jestem żoną z uświęconym związkiem małżeńskim, złączoną przez Boga, ja zostałam skrzywdzona, więc ja mam prawo do męża, do zemsty.
I 90% kobiet nie patrzy na to, że to zwykle mężczyzna rozpoczyna romans, inicjuje spotkania, a wręcz oszukuje obie i żonę i kochankę,i uwodzi wszelkimi środkami by tylko doprowadzić do romansu.
Dla takich kobiet i mężczyzn które widzą tylko jedną stronę - był romans - winna kochanka, mąż był niewinny albo się zmieni, zrozumie prawda może nie istnieć, one/i i tak widzą to co chcą.
Dla nich każde zdarzenie, szczegół jest argumentem który dowolnie interpretują by "mieć rację".

Tak samo jak i sprawa nieślubnych dzieci, które niczemu nie są winne.
Więc co z takimi dziećmi robić?
Skruszony mąż wróci do żony, żona mu skwapliwie wybaczy i będą żyli długo i szczęśliwie a kochankę i dzieci należy oddalić i sprawa załatwiona.
Dla kogo załatwiona, dla dobra zdradzonej żony?
A co z tymi dziećmi, nie dołożysz im nawet prawa do alimentów?
Choć zupełnie co innego ja mam na myśli.
Jak swoje szczęście można budować na czyimś nieszczęsciu?
Czy takie szczęście ma wartość jakąkolwiek czy jest tylko jakąś farsą?

Niektórzy ludzie używają wiary jako tarczy która ma odpierać wszystkie wątpliwości, wszystkie złe czyny...tylko używanie tarczy w sposób - Ja jestem żoną/mężem, ja mam do wszystkiego prawo, to co się stało nieważne, jest moim zdaniem niewłaściwe i egoistyczne.
W imię tak pojętej wiary - sakrament święty daje nam prawo do każdego czynu i dowolnego sposobu myślenia.

I jeszcze twoje zdanie Anielo:


... a poza tym przecież każdy ksiądz wie z praktyki jak ważna jest rodzina, jak ważny jest tata i mama - bo może nie przyszło Tobie to na myśl, ale każdy ksiądz był kiedyś dzieckiem, żył w rodzinie... i nie kazdy ksiądz miał to szczęście że wychował się w pełnej zdorwej rodzinie..znam wielu kapłanów, którzy mieli bardzo trudne dzieciństwo i znają wiele trudnych sytuacji z własnego doświadczenia...czasem warto ich posłuchać...

O jakiej zdrowej rodzinie mówisz???????????????????
Czy rodzina w której mąż długotrwale zdradza żonę w efekcie czego tworzy inny związek zakończony nieślubnym potomkiem nazywasz zdrową rodziną??????????????

Ja mam inne zdanie na temat zdrowych, NORMALNYCH małżeństw. Właśnie w normalnych małżeństwach nie ma zdrad, nieślubnych dzieci za to jest miłość, szacunek, zaufanie, zrozumienie.
Jeśli tego nie ma mąż lub żona próbują naprawić swój związek, tylko ludzie którzy nie mają zasad i wartości szukają sobie romansów za które powinni ponieść konsekwencje.
Dorota nie ma dzieci, czy czytałaś jej wątek?


Dorotko,
Współczuję Ci twojej sytuacji ale niestety nie ma dla Ciebie dobrej rady.
Tak jak napisał Tolek - masz prawo aby się tak czuć. Masz prawo kochać męża, miłość to dobre uczucie.
Ale dobrze, że z tym nic więcej nie robisz. Dobrze, że nie próbujesz odzyskać męża.
I dobrze, że rozumiesz, że nie możesz nic zrobić.
W moim przekonaniu jakiekolwiek działanie byłoby czystym egoizmem.
I na pewno nie byłabyś szczęsliwa, oszukując się i żyjąc kosztem innych.
Módl się za siebie i za męża, w taki sposób tylko możesz odzyskać trochę sił i spokoju.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-09, 11:06   

przemekf napisał:
Cytat:
Skruszony mąż wróci do żony, żona mu skwapliwie wybaczy i będą żyli długo i szczęśliwie a kochankę i dzieci należy oddalić i sprawa załatwiona.


Jakie to proste i jakże banalne w swojej prostocie. Wystarczy dołożyć atut w postaci przysięgi małżeńskiej by móc dopuszczać się wszelkich niegodziwości, nawet wobec bezbronnych dzieci, jednocześnie nie widząc absolutnie nic w tym złego:)
A może należałoby się zastanowić, czy aby dla tego dopuszczającego się zdrad ze wszystkimi jej konsekwencjami, słowa przysięgi nie były przypadkiem tylko NIC nie znaczącymi frazesami wypowiedzianymi w obecności świadków?

To paradoks wręcz, ten który tworzy nieszczęście, ma się najlepiej ze wszystkich ponoszących konsekwencje jego zdrady, łącznie z niczego niewinnymi dziećmi.
Sam zdradzacz okazuje się towarem wręcz upragnionym ze wszech miar, oczekiwanym z utęsknieniem, niemal święci się jego triumfalne powroty, oczywiście ku mojemu zdumieniu.
 
     
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-09, 11:20   

przemekfrank napisał/a:
Ale dobrze, że z tym nic więcej nie robisz. Dobrze, że nie próbujesz odzyskać męża.
I dobrze, że rozumiesz, że nie możesz nic zrobić.

ja rozumiem to tak, sychar nie jest dla Ciebie, bo jak sa juz nieslubne dzieci to nie masz prawa juz wierzyc i prosic Boga o porwot meza do domu
a co powiesz na sytuacje gdzie jest slubne dziecko i jest dziecko pozamalzenskie?


druga sprawa jest taka ze np ksiadz Drzewiecki wyraznie wytlumaczyl stanowisko jakie maz powinien podjac w takiej sytuacji, wystarczy cofnac sie o pare stron i przeczytac

Bog swoja moca moze uzdrowic kazde trudne sakramentlane malzenstwo i nie ma tam adnotacji poki nie ma nieslubnych dzieci

Dorota uwazam ze ma pelne prawo modlic sie za nawrocenie meza, zerwanie z grzechem, powrot do malzenstwa. Moze tez podjac proby nawiazania kontaktu z mezem. Kochanka wiazac sie z zonatym mezczyzna musi zdawac sobie sprawe z tego ze moze zostac matka samotnie wychowujaca dzieci.

[ Dodano: 2013-04-09, 12:30 ]
co mowi kosciol i co mowi Biblia na temat bezdzietnych malzenstw i nieslubnych dzieci:
http://www.radiomaryja.pl...-do-uratowania/
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-09, 11:58   

Cała dyskusja jest czysto teoretyczna, ponieważ maż Doroty nie dał przez 9 lat ani jednego najmniejszego sygnału, że mógłby wrócić. Zatem po co gdybać czy można zostawić dzieci z niesakramentalnego związku ?
 
     
przemekfrank
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-09, 12:28   

Indis,

Nie zrozumiałaś mnie.
Ja nie odbieram Dorocie prawa do wiary i modlitwy za męża, siebie.
Jestem jak najdalszy od odwodzenia od MODLITWY.
Sam ją zachęcam do modlitwy, która może jej bardzo pomóc w osiągnięciu spokoju wewnętrznego i pogodzeniu się ze sobą.
Natomiast działanie jakiekolwiek w celu odzyskania męża to zupełnie coś innego.
Sama Dorotka to rozumie i pisze, że nic nie robi.
Co ja osobiście uważam za słuszne.


cyt:
Bog swoja moca moze uzdrowic kazde trudne sakramentlane malzenstwo i nie ma tam adnotacji poki nie ma nieslubnych dzieci


Ale czy w każdej sytuacji można usprawiedliwić ratowanie małżeństwa?
Czy nie jest to aby zasłanianie się wiarą i dążenie do własnego szczęścia ( to taka droga po trupach do celu, usprawiedliwiona sakramentem małżeństwa) byle utrzymać niewiernego przy sobie?
Śmiem twierdzić, że to trochę taka "linia obrony" wybaczających, zdradzanych żon i oszukiwanie siebie i innych.

Ale chyba na długo się nie oszuka własnego sumienia odbudowując małżeństwo mimo następnego związku męza i jego dzieci.
W sytuacji Dorotki nie ma absolutnie słowa, że mąż chciałby wrócić, żałuje swoich czynów.
Żyje z następną partnerką, wychowują dzieci i nie kontaktuje się z Dorotką.
No i pytanie czy sama Dorotka byłaby szczęsliwa gdyby mąż odszedł od swojej partnerki i DZIECI by do niej wrócić.

Twoje zdanie cyt:
Kochanka wiazac sie z zonatym mezczyzna musi zdawac sobie sprawe z tego ze moze zostac matka samotnie wychowujaca dzieci.

A kochanek co na to?
Nie miał wolnej woli gdy romansował, nie zdawał sobie sprawy z tego co robi?
Nie ponosi żadnych konsekwencji tego co zrobił????
Kto zaczął romans, on czy ona, wiesz to?
Najbardziej prawdopodobne (statystyka), że właśnie mężczyzna zaczyna romanse.
Zdradzał, kłamał, oszukiwał,spłodził nieślubne dziecko i on nie poniesie konsekwencji ale kochanka poniesie wszelkie konsekwencje !!!
To bardzo osobliwy pkt widzenia dla mnie choć jestem mężczyzną.



Uderzyło mnie to co napisała Kenya:
cyt:
A może należałoby się zastanowić, czy aby dla tego dopuszczającego się zdrad ze wszystkimi jej konsekwencjami, słowa przysięgi nie były przypadkiem tylko NIC nie znaczącymi frazesami wypowiedzianymi w obecności świadków?

Czy z takimi osobami również warto odbudowywać małżeństwa?

Naprawdę rację ma Kenya - zdradzający ma się w sytuacji wykrycia zdrady najlepiej.
Kochanka dostanie nauczkę i poniesie konsekwencje, zdradzona żona usprawiedliwi zdradzającego przed sobą i otoczeniem i sama znajdzie argumenty by małżeńststwo uratować za każdą cenę.
Dzieci nieślubne to wszak tylko drobna niedogodność w małżeństwie i lepiej ten temat całkowicie zignorować i bez poczucia winy żyć dalej.
 
     
aniela
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-09, 13:52   

przemekfrank napisał/a:
... a poza tym przecież każdy ksiądz wie z praktyki jak ważna jest rodzina, jak ważny jest tata i mama - bo może nie przyszło Tobie to na myśl, ale każdy ksiądz był kiedyś dzieckiem, żył w rodzinie... i nie kazdy ksiądz miał to szczęście że wychował się w pełnej zdorwej rodzinie..znam wielu kapłanów, którzy mieli bardzo trudne dzieciństwo i znają wiele trudnych sytuacji z własnego doświadczenia...czasem warto ich posłuchać...

O jakiej zdrowej rodzinie mówisz???????????????????
Czy rodzina w której mąż długotrwale zdradza żonę w efekcie czego tworzy inny związek zakończony nieślubnym potomkiem nazywasz zdrową rodziną??????????????


na początek odniosę się do tego fragmentu, w którym odnoszę się do keyny, z której wypowiedzi (tak ja to odczytałam) zrozumiałam że ksiądz nie ma wiedzy dotyczacej realnych problemów małżeńskich i rodzinnych...na co podałam w swojej odpowiedzi, że znam wielu księży którzy nie mieli szczęścia wychować się w zdrowej rodzinie (którą rozumiem tak jak Ty, Przemku, gdzie panuje wzajemny szacunek, miłość i wierność) i ból opuszczonego zranionego dziecka jest im dobrze znany...chciałam przez to zwrócić uwagę by nie skreślać zdania kapłanów, jako tych co nie znają problemów małżeńkich i generalnie rodzinnych i tylko teoretyzują...
Jeżeli chodzi o interpretację Starego Testamentu to nie jest to moja interpretacja, tylko zasłyszana z rekolekcji, poza tym podobnie zdanie na temat dzieci nieślubnych ma ks. Dziewiecki, ojciec Salij i wielu innych, którzy dla mnie są autorytetami w tej dziedzinie..ale każdy ma swoją drogę, swoje autorytety którym wierzy...i pozwoliłam sobie zaprezentowanie tego punktu widzenia, podobnie ja Ty zaprezentowałeś Twoje rozumienie tego fragmentu…masz przecież do tego prawo, podobnie jak każdy inny ma prawo do wygłaszania swojego zdania o ile nie rani innej osoby..
dziwne jest to, ze wiele osób broni dzieci nieślubnych (ja też nie chcę ich krzywdy dlatego modlitwa za te właśnie dzieci jest jedynym moim zdaniem wyjściem, a co do alimentów to jest to obowiązek ojca i o tym też mówi ks. Dziewiecki), a na dzieci małżeńskie mało kto zwraca uwagę...rozmawiałam niedawno z kobietą z Sycharu, która opowiadała co czuła gdy usłyszała podobne rady jakie tu można przeczytać, by nie robić nic by mąż wrócił, że ma dać meżowi spokój, nie modlic sie usilnie o powrót męża, bo teraz jej mąż jest potrzeby w tamtej rodzinie, gdzie pojawiło się małe dziecko...i tamto dziecko potrzebuje ojca i normalnej rodziny...a ona pyta a co z moimi dziećmi?..najmłodsze ma dopiero 5 lat najstarsze 10 - czy one nie mają prawa do normalnej pełnej rodziny??? do tego by tata miekszał z nimi? (i tu moje pytanie czy kobieta, która jest w podobnej sytuacji jak Dorota nie ma prawa mieć nadziei na to ze maż wróci i będzie kiedyś mogła zostać matką?, znam mnóstwo kobiet których mąż opuścił zanim zdążyło począć się potomstwo, kobiet które też marzą o tym by zrealizować się jako matka...czy te kobiety nie mają prawa modlić się o powrót i uzdoriwenie małżeństwa, by móc zrealizować się w tej roli? - to są moje pytania, które rodzą się w czasie rozmów z tymi kobietami...)..
Doczytałam dokładnie Przemku, ze Dorota nie jeszcze dzieci, ale to nie zmienia faktu, że ma prawo (a nawet obowiazek) modlić się o nawrócenie męża i jego powrót do roli małżonka - tu zgadzam się z Landis)...
Jeśli chodzi o nienawiść wobec kobiety która weszła w życie małżonków to jestem za tym by również ją objąc modlitwą i błogosławić jej..choć jest to na początku trudne i niemal nie do wykonania, jestem przykładem że się da, a na pewno taka modlitwa pomaga w uzdrowieniu tej zranionej, porzuconej osoby...dzięki temu że modlę się za tą kobietę jestem wolna od nienawiści, mogę normalnie rozmawiać ze swoim mężem kiedy przychodzi do naszego dziecka a przede wszystkim mogę przystępować do Sakrametnu Eucharystii ponieważ nie żywię do nikogo urazy...
Sytuacja kochanki z dzieckiem jest dużo łatwiejsza niż żony porzuconej...bo ona ma szansę się nawrócić (i nawet posiadając nieślubne dziecko może znaleźć mężczyznę za którego może po nawróceniu przyjąć sakrament małżeństwa i oni razem wychowają to dziecko - i ja o takie rozwiązania modlę się dla kochanek...by Bóg nie pozostawił ich samotnie, by nie musiały przezywać tego bólu, kiedy nagle ze wszystkim trzeba sobie poradzić samemu, modlę się by Bóg okazał wobec nich Miłosierdzie, by postawił na ich drodzę mężczyznę dzięki któremu będzie mogła ona wzrastać dla Nieba...

To forum jest po to by wciaż przypominać że KAŻDE SAKRAMENTALNE MAŁŻEŃSTWO jest do uratowania i prędzej czy później Bóg naszych małżeństw dotknie (mojego już dotyka, choć na te owoce czekać musiałam prawie 3 lata)...
Mój kryzys, odejście mojego męża choć było wielką tragedią na początku, po roku okazało się że jest to wielka okazja by zobaczyć i doświadczyć tego ze Bóg wyciągnął do mnie rękę...doświadczyłam że zastosowanie zasad Ewangelii (choć czasem wydaje się zupełnie sprzeczne z ludzką logiką - jak miłość nieprzyjaciół) uzdrawia wszsytko...a przede wszsytkim relacje z drugim czlowiekiem i dziękuję Jezusowi za to że w tym ciezkim czasie przyszedł i pokazał drogę wyjścia...

A co do powrotu niewiernych małżonków to nie chodzi o to że mąż tak zwyczajnie sobie wróci ile o to że się NAWRÓCI i dla niego podobnie jak dla nas Bóg (nie współmałżonek) będzie na 1 miejscu…bo tak naprawdę o to w tym wszystkim moim zdaniem chodzi…
I jeśli mój mąż wróci to będę się cieszyć ale moja radość będzie tym większa że wróci nawrócony… a Duch Św. Działa i ja już teraz to widzę…czytam też świadectwa osób które są już po kryzysie i to buduje…
Bóg wysłuchuje naszych modlitw o ile jest to zgodne z Jego Wolą – i ja się również pod tym podpisuję…ale z własnego doświadczenia wiem, że Bóg wspiera sakramentalnych małżonków i na pewno nie jest Jego Wolą by niewierny współmałżonek tkwił w grzechu…co do tego nikt chyba na tym forum nie ma wątpliwości…
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-09, 14:18   

Jeżeli niewierny współmałżonek nawraca się, to inaczej widzi sprawy kochanki i relacji ze swoimi nieślubnymi dziećmi ,

http://www.youtube.com/watch?v=Jgtk6CASDQM

i świadectwo Asi

http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=6690

Pogody Ducha
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9