Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Mam na imie Oktawiusz mam 25 lat. Przez 2 lata zyłem z dziewczyna (Ewa)w zwiazku 'na odleglosc'. Bylo pieknie,kochalem i bylem kochany. Widywalismy sie co 3 miesiace po 7-20 dni. Po 2 latach zamieszkalismy razem. Przezylismy razem tysiace cudownych chwil. Taka milosc spotyka czlowiea tylko raz w zyciu.Jedno zycie jedna milosc. Po 2 miesiacach mieszkania razem u mojej mamy cos sie stalo... ciezko bylo jej znalesc prace, moja mama byla zla ze ona nie pracuje, zaczela mnie buntowac,dalem sie jej zmanipulowac. Spotkalismy raz w klubie dziewczyne z moejej przeszlosci... bedac w gimnazum zawsze mi sie podobala,krecilismy ze soba ale nic z tego nie wyszlo... spotkanie po latach obudzilo jakies uczucia ale nie byla to milosc,nazwalbym to ciekawoscia na imie ma Sandra. Rozstalem sie Ewa(do dzisiaj nie wiem dlaczego to zrobilem) ona wrocila do siebie,dzieli nas ok 400km. Zaczalem sie spotykac z Sandra,wszystko dzialo sie tak szybko...w koncu stalo sie zostalismy para.Po 2 miesiacach wynajelismy mieszkanie,robilem z nia wszystko to cho chialem z Ewa(ale z nia niegdy tego ne zrobilem),zareczylismy sie,budowalismy dom od podstaw wszystko po kolei ale w bardzo szybkim tempie. po 2 miesiacach w nowym domu cos przestalo dzialac. Ona na poczatku byla taka mila... moj przyjaciel od poczatku mowil mi i swojej zonie ze ona jest podejrzanie mila... pokazala jaka jest na prawde.Zaczelo sie robic zle,bardzo zle. Wracajac z pracy balem sie odezwac bo kiedy o cos pytalem alebo nie odpowiadala w ogole czego bardzo nie lubie albo jej odpowiedzi byly tak wredne i dogryzajace ze zaczynalem sie denerwowac. W domu nie mialem spokoju,ona nie pracowala byla ciagle na moim utrzymaniu nie miala zadnych ochodow. Ciagle powtarzala ze nie doceniam tego co mam a to ona nie doceniala...w koncu uswiadomilem sobie ze nigdy nie przestalem kochac Ewy a Sandra byla tylko zauroczeniem... chcialem to skonczyc i zrobic wszystko zeby wrocila do mnie Ewa,bylem gotowy zrobic dla niej wszysto. W domu byla bardzo zla atmosfera pojechalem do przyjaciela ego zona miala urodziny wypilismy i wszystko powiedzialem jak jest... chcialem powiedziec ze z nia zrywam gdy nagle ostalem sms ze zrobila test i wyszedl dodatni. Sytuacja jak z filmu... nie zerwalem z nia wtedy. Dalem jej warunki ze jestli sie nie zmieni to to bedzie koniec,w ogole sie nie dogadywalismy zerwalem zreczyny i odebralem pierscionek.W mojej glowie zapanowal chaos,totalny balagan kocham Ewe,mam dziecko z Sandra. Po 4 miesiacach wyprowadzilismy sie ona wrocila do swoich rozicow a ja do swoich. Rozstalismy sie,Kocham Ewe spotkalem sie z nia,ona ciale mnie kocha jest gotowa i na mnie czeka akceptuje moje dziecko i pomoze mi je wychowac. Mi zabraklo ojca,nie bylo go kiedy dorastalem byl raz na miesiac,nie mieszkal z mama.... nie chce zeby moj syn (bo juz wiadomo ze to bedzie syn ) nie mial ojca. Nie wiem co mam zrobic. Byc z Sandra ze wzgledu na dziecko i zapomniec o milosci i szczesciu. zy byc z Ewa z ktora tak dobrze sie rozumiem jest moja druga polowa kocham ja. Dla syna zrobie wszystko pragne jego szczecia. Nie wiem co zrobic
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-30, 20:15
A gdzie w tym wszystkim jest Bóg? Twoje wspólne życie zarówno z Ewą jak i Sandrą jest dowodem na to, że Bóg w Twoim życiu nie jest ważny. Jesteś na forum katolickim. Czy na pewno wiesz na jakie forum wszedłeś? Jeżeli tak, to napisz coś w kontekście swojej wiary, bo nic o tym nie wspominasz?
oktawiusz [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-31, 11:06
estem wierzacym czlowiekiem. Prawda jest ze kiedys wyszlo tak ze nie bylo mi dane przystapienie do bierzmowania i nie zostalem wypelniony duchem swietym. Teraz po kilku latach stalem sie silniejszy,zaczalem nauki i w tym roku przystapie do sakrametu bierzmowania. Czytam biblie i rozmawiam z ksiedzem. Wchodzac na to formum oczekiwalem porady zyciowej od doswiadzonych w zyciu ludzi,myslalem ze osoba po lub w trakcie rozwodu moj temat moze wydac sie latwiejszy przezc co beda w stanie wiecej napisac. Zdaje sobie sprawe ze decyza o rozwodzie jest chyba jedna z naj trudnieszych w zyciu czlwieka, a kiedy sa jeszcze Bogu ducah winne dzieci to juz na pewno jest najtrudniej. W moim przypadku wyglada to tak ze kocham Ewe ale nie moge wyjechac zotawiajac Sandre z dzieckiem bo jejstem jego ojcem. Dla Ewy zrobilbym wszystko ale dla dziecka tez zrobie wszystko . Po prostu jestem rozerwany, mam 2 swiaty. Jeden w krotym zyje i drugi w ktorym pragne zyc. Dziekuje za szczere slowa. Wesolych Swiat
basia976 [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-02, 11:43
Witaj Oktawiusz!
Ja jestem 18 lat po ślubie i po dużym kryzysie z którego się jeszcze nie wyleczyłam i pewnie szybko to nie nastąpi.Mogę Ci tylko powiedzieć że to Twoja decyzja i musi być przemyślana,ale najważniejsza jest miłość i Twoje szczęście,będąc szczęśliwy bardziej będziesz mógł oddać się swojemu synkowi,pokażesz mu co to jest miłość,dobroć i szczęście.Tylko musisz być tym razem pewny swoich uczuć,to nie jest bajka to jest życie które trochę trwa a od Ciebie zależy jakie ono będzie,uszczęśliw kobietę którą kochasz tylko pamiętaj że to ma być ta jedyna na całe życie.Powodzenia.
lukasz123 [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-17, 09:12 Proś
Proś błagaj, chociaż będziesz wiedział że zrobiłeś wszystko co mogłeś aby ją odzyskać.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-17, 11:38
kogo ma odzyskac?
Isia [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-17, 15:33
Daj sobie czas, jak urodzi się dziecko to staraj się być dobrym ojcem. Tyle i aż tyle.
Czasem to, co nazywamy miłością jest zwykłym zauroczeniem lub pożądaniem.
Natomiast trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny, dałeś dziecku życie..
lukasz123 [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-17, 15:39
Ewe oczywiście !
Orsz [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-22, 00:07
Może ja Ci coś podpowiem. W swoim życiu przeżyłem miłość. Tak to niesamowite uczucie. Szczególnie jeżeli jest połączone z jakimiś ideałami jedności i wyłączności. Oddania się na całe życie tylko sobie. Ciałem i duszą. Ale muszę Co oświadczyć, że to tylko takie dość ułomne ziemskie uczucie. Prochem jesteś i w proch się obrócić. I tak samo będzie z tym niby wielkim uczuciem. Być może nawet szybciej niż podejrzewasz. Więc krótko mówiąc bajerować możesz tylko siebie ale nie ludzi na tym forum. Wiem że ciężko Ci to zrozumieć co piszę. Obyś nie musiał się przekonać za 10-20 lat. A może nawet za rok.
teraz Ci powiem co to jest prawdziwa miłość. Prawdziwa miłość pochodzi od Boga. Tylko w zgodzie z planem Bożym można próbować ją osiągnąć na ziemi. Ale zawsze będzie niedoskonała. Więc co robić? Żyć po bożemu. Czynami kształtować siebie, swoje wnętrze. Trzeba także zrozumieć, że są takie rzeczy które wręcz masakrują człowieka i relacje damsko-męskie. A tym jest nieczystość. Czyli wszelkie współżycie przed ślubem. Musisz to rozumieć nie tylko Ty lecz koniecznie także Twoja kobieta. Ona nawet bardziej. Jeżeli taka nie jest to masz poważny problem. Nie mogę Ci radzić byś odszedł od niej bo jak tą czy tamtą wykorzystałeś to będziesz świnia. Ale widzę że masz dwie na stanie. Moje sumienie mi mówi że powinieneś zaopiekować się tą z dzieckiem. Kobiety zmienne są i może Ciebie zechce jak jeszcze nie ma innego. Tylko powinieneś stać się normalnym mężczyzną, opiekuńczym względem kobiety a nie roszczeniowym. A druga powinieneś przeprosić i zapewnić o modlitwie za nią do końca życia. Tymczasem ta którą wybrałeś powinna stać się panią Twojego życia. W pełnym tego słowa znaczeniu. I błagam! Nie chrzań o miłości, uczuciu. Po prostu je ukształtuj w sobie, tak by Twoje dziecko było z Ciebie dumne. By było dumne z obojga kochających się wspaniałych rodziców. Zaręczam Cię że możesz wtedy poznać co to szczęście.
Przemyśl to na spokojnie i nie pod wpływem alkoholu. Przydała by się nie tylko abstynencja alkoholowa, ale może poważniejszy post. Kawał ciężkiego problemu masz do zgryzienia. Przydała by się jakaś lektura a może zamknięcie się w zakonie. Nie wiem. Masz głowę to sam pomyśl. Ważne by oderwać się na pewien czas od tego świata i wsłuchać się w głos Boga. A potem decyzja i oczywiście ślub.
Choć nic nie powinno się wykluczać. Odpowiedzialność za te kobiety Twojego życia wydaje się oczywista lecz jak stwierdzisz że to nie Twoje powołanie to rób co Ci sumienie mówi.
Lecz jak wykorzystasz przed ślubem kolejna kobietę to wybacz. Już możesz bez żadnych wątpliwości zakwalifikować się do kategorii nędzników ostatniego sortu.
Powodzenia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.