Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Temat Agnieszki
Autor Wiadomość
AgnieszkaX
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-26, 19:49   

Teraz moje maleństwo śpi i mogę coś wyskrobać o sobie.

Jestem mężatką od 7 lat.
Romans mojego męża trwał prawie 11 miesięcy, w tym 9 miesięcy mojej ciąży.
Dowiedziałam się od koleżanki która znała kochankę męża.
Mój mąż przez 11 miesięcy prowadził podwójne życie.
Źył z kochanką jak małżeństwo, umawiali się kilka razy w tygodniu, uprawiali sex, wyjeżdżali razem na wycieczki, urlopy.
Rozmawiali ze sobą codziennie przez tel, skypa, gg. Dla niej miał zawsze czas by rozmawiać, jechać do niej gdy miała ochotę, dla mnie nie miał czasu prawie nigdy.
Nigdy właściwie ze mną nie rozmawiał, poza banalnymi rozmowami o zakupach, zawsze był zajęty, zabiegany.
Dla niej miał zawsze uśmiech, dobry humor i to jej zwierzał się ze swoich problemów.
Mnie nigdy nie wtajemniczał w swoje sprawy.
Żyliśmy niby razem ale jednak osobno.


Czytałam ich korespondencje meilową i rozmowy gg - wiem że nie powinnam czytać ale musiałam wiedzieć.
Spotkałam się z tą kobietą 4 razy ( 2 razy po wykryciu zdrady i 2 po kolejnych rewelacjach),
wypytałam o wszystko co tylko mi przyszło do głowy.
Wymogłam na niej by mi skopiowała pliki z rozmowami, meilami.
Musiałam wiedzieć jak było naprawdę.
Tym bardziej, że mój mąż twierdził, że dawno chciał skończyć ale nie wiedział jak to zrobić
( był za silnie związany emocjonalnie ze swą kochanką by zerwać).
Podobno była jego najlepszym przyjacielem i jedyną osobą jakiej ufał.
Teraz temu zaprzecza, bagatelizuje to ale czytałam ich rozmowy, ich wyznania.
W dodatku wszystkie ich najlepsze chwile trwały w czasie który uważałam za najlepszy dla mnie ( decyzja o ciąży, ciąża).

Przeczytałam wszystkie rozmowy, meile, sms. To było jak trucizna.
Nazywał ją swoim skarbem, kochaniem, kotkiem, słońcem.
Nie mogłam uwierzyć, że słowa które uwazałam za zarezerwowane dla mnie kieruje do kochanki.
Zresztą całe ich rozmowy, nasycone są taką intymnością, że nie mogłam wprost tego czytać bez uczucia nienawiści do obojga.

Nie mogę opanować gniewu,złości,żalu. To jak do niej pisał o sexie, o wyjazdach wspólnych, o tęsknocie za nią.
Pisał że jej pragnie, że nie może bez niej żyć - a ze mną sypiał sporadycznie,
a żył tak jakby z łaski, wiecznie znudzony moim usposobieniem, w biegu do pracy, do niej.
To że jestem spokojną domatorką, katoliczką, mam zasady jego męczyło, nudziło.
A ona jest wyluzowana, pewna siebie - moje przeciwieństwo.
Imponowała mu. Biegał za nią dopóki nie zaciągnął jej do łóżka. Błagał o każde spotkanie.
To mnie zatruwa, zabija.
Kiedy ja byłam w ciąży on był z nią, wszelkie jego szkolenia,nadgodziny to czas z nią, wspólne wyjazdy kilkudniowe, jego urlopy...
Nie umiem przestać myśleć o tym, że pisał do mnie zdawkowego smsa będąc rzekomo na szkoleniu( nawet nie dzwonił) a był cały czas z nią.
Omawiał z nią nasze pożycie sexualne, nasze wspólne życie, nasze kłótnie.
Doszło do tego, że nawet gdy byłam w domu on z nią smsował lub wychodził na krótkie telefony.
Standartowa historia.

Wiem, że to absurdalne ale NIE PODEJRZEWAŁAM NICZEGO.
To prawda NIE DOMYŚLAŁAM SIĘ NICZEGO.
Kochałam go i ufałam mu.
Ma taką pracę w której rozmowy telef. są koniecznością.
Wiedziałam, że mamy kryzys ale tłumaczyłam to sobie stresującą pracą, ciążą, sama już nie wiem czym.

Teraz walczę z uczuciem nienawiści do niego, do niej.
Oczywiście przepraszała mnie za to co zrobiła ale to tylko słowa.
Tylko jakoś nienawiść do niej mi mija ( dziwne prawda?) a do niego nie.
W końcu to on mi przysięgał, on mnie zdradził, ośmieszył, wprowadził ją do naszego życia, wyjawił jej nasze tajemnice.
I to on zainicjował to wszystko.
Zresztą okazało się że nie tylko z nią próbował - o czym mi powiedziała.
Było kilka innych dziewczyn z którymi flirtował i umawiał się - cały czas w trakcie małżeństwa.
Niby do niczego nie doszło, ale próbował, szukał, flirtował.
Chyba każdy kontakt z jakąkolwiek kobietą mąż traktował jako okazje do flirtu, zdrady.
W zasadzie całe jego życie ze mną było wielkim oszustwem.
Tak teraz czuje. Nic w co wierzyłam nie było prawdziwe.
Ten cały wspólny czas to kłamstwo. Czas kiedy nie widziałam sensu życia bez niego on miał za nic. Zdeptał go.
Zresztą on niczemu nie zaprzeczył gdy mu wygarnełam, że wiem. Przyznał się do wszystkiego.
Przyznał się nawet, że sam zabiegał o tą dziewczynę, że ją prosił o spotkania,
że się w niej zakochał i była jego jedynym przyjacielem.

Teraz twierdzi, że zakochanie przeszło i było to przelotne uczucie. Mówi, że żałuje, błaga mnie o przebaczenie.
Twierdzi, że mnie kocha, że kocha nasze dziecko i chce zostać z nami.
Widzę, że zmienił swoje zachowanie i jest lepszy, uważniejszy, dużo zajmuje się
dzieckiem. Chodzi do kościoła, umówiliśmy się na terapię.
Nawet rozmawiamy dużo więcej ale mi wydaje się, że stara się coś mi udowodnić.
Widzę, że sie stara, ale ja.......
Gdybym jeszcze nie odkryła, że po ciąży się z nią spotykał i kontaktował może byłoby inaczej.
Po miesiącu od urodzenia dziecka koleżanka znów zobaczyła go z tamtą.
Nie zaprzeczył. Nie spali już ze sobą tylko rozmawiali i 2 wspólne kawy wypili.
Znów były przysięgi, obietnice, żal.
Ostatnio znów odkryłam sms od niej.
Niby nic w nim nie było, tylko jak humor i co słychać. Ale po nitce do kłębka okazało się że
wymieniali co jakiś czas sms, bo zbyt trudno było całkowicie to odciąć, już się nie widywali tylko te sms...

Teraz znów przysięga, że jej nienawidzi bo przez nią zniszczył rodzinę, że do niej nie
napisze, że teraz jest i będzie tylko masz.
Mówi, że tylko nas kocha ale...........

Nie umiem wybaczyć, zapomnieć...
Nie wyobrażam sobie życia z kimś dla kogo tak mało znaczyłam, że zdradzał mnie przez cały czas.
Ale też i życia bez niego.
Zresztą jest jeszcze dziecko...

Nie mogę pogodzić się z tym, że z nią sypiał ale to i tak nic wobec tego, że to z nią rozmawiał, jej ufał, jej chciał powierzać sekrety.
To zdrada emocjonalna o wiele bardziej boli mnie niż fizyczna.
To, że z nią dzielił siebie, że do niej biegał po radę, że był na każde jej skinienie...
Że o nią szalał z zazdrości a o mnie nigdy.

Tego nie potrafię zapomnieć, że dzielił się z nią najimntymniejszymi szczegółami.
Zabija mnie to.
CZEMU TO Z NIĄ ROZMAWIAŁ A NIE ZE MNĄ, CZEMU JEJ UFAŁ NIE MNIE, CZEMU JEJ PRAGNĄŁ NIE MNIE?
DLACZEGO NIE BYŁAM WARTA JEGO MIŁOŚCI, CZEMU SZUKAŁ INNYCH?
CO JEST ZE MNĄ NIE TAK SKORO ZDRADZAŁ MNIE CAŁY CZAS ???
To pytania retoryczne, nie musicie odpowiadać.
To bardzo świeża sprawa bo w tamtym tygodniu dowiedziałam się o sms i przeczytałam ich
korespondencję.
Teraz tylko ryczę, na zmianę z napadami furii.......

Co mam teraz zrobić teraz?
Wybaczyć mu?
Nadal go kocham ale gardzę nim, sobą.
Czy z takim bagażem można iść dalej razem?
Czy można wybaczyć?
I czy to wybaczenie ma jakiś sens?
Bedę bardzo wdzięczna za odpowiedzi.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-26, 20:07   

Agnieszko wydzieliłam Ci osobny wątek

Pogody Ducha
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-26, 20:18   

AgnieszkaX napisał/a:
Czy z takim bagażem można iść dalej razem?
Czy można wybaczyć?
I czy to wybaczenie ma jakiś sens?


można , ja z mężem idziemy dalej , odbudowujemy

poczytaj dział świadectw tam jest kilka takich historii.

Wybaczenie ma zawsze sens nawet jak druga strona to nie doceni , Bóg doceni na pewno

Przecież chcesz być szczęśliwa , także tu , na ziemi - prawda ?

a Szczęście to WOLNOŚĆ I MIŁOŚĆ

w tym także wolność wew.od nienawiści

posłuchaj p. Jacka Pulikowskiego - rekolekcje w Mokrzeszowie

http://www.rekolekcje.sychar.org/

Pogody Ducha
 
     
lavieestbelle
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-26, 23:50   

Jakze trudna jest teraz Twoja droga Agnieszko,jakze serce boli...
Czy da sie wybaczyc ten ogrom krzywdy?
Po ludzku...zbyt boli...
Jedynie w Bogu znajdziesz ukojenie...,przeciez On tez byl i jest nieustannie zdradzany,odrzucany...
ON Cie rozumie,przytula teraz i wyprowadzi z tej ciemnosci,zaufaj Mu

Ja tez niestety skrzywdzilam mojego meza,zaluje bardzo.Ale Bog nam pomogl i dzis jestesmy szczesliwym malzenstwem,dla Boga nie ma rzeczy niemozliwych.
 
     
Szaraczek
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-27, 01:17   

To co piszesz, przypomina mi moje postepowanie sprzed prawie 3 lat, gdy czytam Twe slowa wstydze sie swego postepowania. Kontakty z kochanka zerwalem jesienia 2010 roku, zona uwaza jednak nadal inaczej, ma swoja teorie spiskowa i nia zyje.
Tak jak i Ty chciala poznac cala prawde i niestety poznala, ale tak jak i u Ciebie , ta prawda okazala sie silna trucizna, tak silna, ze uniemozliwia Jej przebaczenie, powrot do normalnosci.
To wszystko jest bardzo trudne dla Ciebie i bylo dla mojej zony, ja nadal mam wielkie poczucie winy, czasami nie moge spac, jak chocby dzisiaj, gdy pisze ten list.
Zona prawie rok temu uzyskala rozwod z mojej winy, sedzina proponowala separacje z mojej winy, ale niestety moja zona stanowczo zazadala rozwodu.
Ten rozwod jednak, tak mi sie wydaje nie przyniosl Jej szczescia, a tym bardziej mi.
Mimo wiary i nieustannego nawracania sie, popadam w stan apatii i zniechecenia...
Gdy jestem przez kilka dni w tygodniu razem z zona, stale mielimy newralgiczny temat, taki stan wykancza mnie psychicznie, zona jeszcze czasami drazy dalej, chcac dojsc do jeszcze wiekszej znajomosci szczegolow z mojej grzesznej przeszlosci.
Ty jestes mocno skrzywdzona osoba, a mimo to stan ponad, daj swemu mezowi szanse, ale taka prawdziwa szanse pelnego i nieodwracalnego powrotu do rodziny.
Bardzo Cie o to prosze...
Morze zla wlal w moja zone drogi i stary adwokat, chelpiacy sie znajomosciami wsrod ksiezy, uwazajacy sie za katolika. Wg relacji synow , to wlasnie ten adwokat namawial zone do najbardziej ostrych dzialan, dlatego tez ( mimo , ze kazdy czlowiek jest inny) mysle, ze szukanie za wszelka cene minionej prawdy, dazenie do rozwodu z orzeczeniem winy (faktycznie winnego) tak naprawde nic nie da, nie da ukojenia.
Wg relacji Miraculum jedynym wyjsciem jest prawdziwe, chrystusowe przebaczenie, takie az do szpiku w kregoslupie i rozpoczecie nowego zycia, ktore moze okazac sie najlepszym jego etapem dla dwojga ludzi. Sprobuj tak zrobic!
Z Panem Bogiem!
 
     
niezapominajka8
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-27, 10:49   

:arrow:
Ostatnio zmieniony przez niezapominajka8 2013-03-03, 22:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
przemekfrank
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-27, 14:13   

Witaj Agnieszko.

Straszna i smutna jest Twoja historia.
I tak bardzo podobna do mojej w niektórych szczegółach ( żona również obieceywała zerwanie ale złamała 2 razy obietnicę).
Chyba każdy romans ma jakiś wspólny mianownik :(.
Jak się czujesz dziś, gdy to z siebie wyrzuciłaś?
Czy poczułaś się lepiej?

Żle robisz chyba czytając te zapisy rozmów męża. Niepotrzebne to Ci wcale.
Powinnaś chyba poznać tylko ogólne zarysy, bez szczegółów intymnych.
Choć sam też chciałem to wiedzieć gdy odkryłem zdradę.
Tyle, że to zatruwanie siebie...
Ale z drugiej strony teraz już nie masz wątpliwości i nie zastanawiasz się w koło jak było naprawdę.
Teraz została ci tylko akceptacja tego.
Ale teraz gdy już wiesz jak było nie czytaj tego ponownie, wyrzuć to, skasuj, nie skupiaj się na tym...
Zaakceptuj to i spróbuj iść dalej.
Łatwo powiedzieć prawda?
Pewnie, że łatwo tylko trudniej zrobić.
Ja nadal stoję na tym punkcie i nie idę do przodu.
najgorsze, że wciąż zadaje pytania Dlaczego???
W zasadzie te same co Ty.

Bardzo Ci współczuje.
Napiszę pewnie potem ale teraz muszę już wyłaczyć komputer i pojechać po dzieci.
Trzymaj się
 
     
AgnieszkaX
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-27, 14:52   

Dziękuję za dobre słowa.
Tak, macie oczywiście rację.
I to nie to, że ja przebaczyć nie chcę.
Właśnie po to tu jestem, żeby móc spróbować to zrobić, żeby posłuchać rad osób które coś takiego przeżyły.
Ale.........

Tylko nie wiem czy dobrze zrobiłam, że się tu zalogowałam.
Widzicie chyba to jeszcze za wcześnie dla mnie.
To jest na razie za świeże, zbyt bolesne.
Od tygodnia dopiero wiem o ich ponownych kontaktach i wiem, że nie było sexu, tylko sms, telefony ale i tak mnie to załamało.
Znów mnie okłamywał, zdradzał swoje obietnice poprawy i braku z nią kontaktów...
Od razu do niej zadzwoniłam i umówiłam na spotkanie, wymogłam na niej zapisy ich
rozmów sms, wcześniej nie chciała mi tego dać.
I od tego czasu jestem jakby zawieszona, na zmianę ryczę, wpadam we wściekłość, mam
ochotę rozwalić wszystko.
Na niego nie mam nawet ochoty patrzeć.
I gdyby nie dziecko............

Pewnie Was zdziwie ale teraz moja nienawiść do niej przeszła (wcześniej się we mnie
gotowało na samą myśl o niej),
teraz całą winą za to co się stało obarczam mojego męża.
Wiem już wreszcie jak było naprawdę.
Zresztą sam przyznał, że to on za nią biegał jak pies, smsował, wydzwaniał, wymógł pierwsze spotkanie a potem błagał o następne, następne.
Ona go odganiała od siebie, nawet w dość brutalny sposób, nie odbierała tel ( wtedy czekał pod pracą, jej domem - wiem z ich rozmów)
Zrywała z nim kilkakrotnie.
Wcześniej myślałam a co ona jest dzieckiem, nie widziała w co się pakuje, przecież sama jest mężatką ....
Nawet piersza rozmowa z nią wywarła na mnie bardzo negatywne wrażenie. I nie mówię o wyglądzie bo to nie miało dla mnie znaczenia.
Zresztą żadna sexbomba, normalna kobieta, atrakcyjna ale bez rewelacji żadnych.
Ale mój mąż twierdził, że ma to coś czemu nie mógł się oprzeć.
Potrafi być i najlepszym kumplem i słuchać godzinami i umie się dogadać z każdym facetem i być jeszcze do tego kobieca...
Kanał.

Przy pierwszym spotkaniu krzyczałam na nią, nie mogłam powstrzymać emocji, zesztą ona też była bardzo zdenerwowana.
Nawet agresywna. Powiedziałam jej bardzo wiele nieprawdziwych rzeczy na temat mego małżeństwa, wyładowałam swą złość, nazwałam k....
Bardzo żle było.
Przy drugim gdy już pierwsze emocje opadły byłam tak zrezygnowana, że rozmawiałam bardzo spokojnie i ona równiez.
Rozmawialiśmy bardzo długo. Niestety okazało się, że kochała mojego męża. On ją również. Nawet nie musiała mi tego mówić sam mi się przyznał.
Zrywała z nim kilkakrotnie. Mówiła, że wiedziała, że to było złe ale nie miała siły tego skończyć gdy znów ją prosił by wróciła.
On twierdził że to było silniejsze od niego. Nie umiał bez niej funkcjonować. Błędne koło.
Zresztą gdy mi obiecał że zerwie z nią wszelki kontakt złamał to po miesiącu. Już po urodzeniu naszego dziecka.
Oczywiście już bez sexu, ale 2 spotkania , rozmowy tel, sma i gg.
Ostatnio znów odkryłam że do siebie pisywali, niby lużne sms ale jednak.
Za każdym razem przysięgał, że nie będzie sie już kontaktował, że kocha tylko mnie, dziecko, że to był błąd.
Że to był taki czas w jego życiu - błąd - kóry go dużo nauczył. Teraz będzie lepszy, mądrzejszy.
Twierdził nawet, że ją nienawidzi bo rozwaliła nasze małżeństwo. Ironia, prawda? Ona je rozwaliła???
Odkąd dowiedziałam się, że ona też go kochała, że teraz cierpi, zniknął mój gniew w stosunku do niej. Teraz jest skierowany do niego.
Może to i dziwne ale tak po prostu czuję.
Poza tym te rozmowy tel i sms znów on inicjował nie ona.
Zresztą co mi da obwinianie jej?
Niech ją kto inny sądzi, nie ja.


Najgorsze jest to, że gdy już wychodziłam na prostą, zaczynałam wierzyć, że to błąd znów dowiadywałam się o kolejnych kłamstwach.
Nie umiem ogarnąć tego, poukładać.
Jak można kłamać drugiemu człowiekowi prosto w twarz, w oczy w takich sprawach.
Jak można niszczyć jego wiarę w zmianę, w sens małżeństwa.
Teraz nie potrafię uwierzyć, że znów tego nie zrobi.

I jeszcze jedno zmienił się ( albo udaje ?) i ja to widzę, dużo siedzi w domu,
nie wychodzi nigdzie poza pracę chyba że z nami na spacer, bawi się z małym dużo
( bardzo go kocha w to nie wątpię), rozmawiamy, chodzimy do kościoła ( wcześniej musiałam go wyciągać) stara się...
Tzn mówię o czasie z przed tygodnia.

Tylko czy jest to prawdziwe?
Skoro okłamywał mnie tak długo, ukrywał swoje prawdziwe życie, nawet w głupich sprawach- spotkaniach z kolegami kłamał,
czy będzie umiał się zmienić naprawdę?
Widzicie to naprawdę dobry aktor skoro przez 11 miesięcy nie podejrzewałam nic.
A kłamał zawsze z czystym czołem, nawet prosto w twarz mówił po nocy z kochanką, że u kolegi był, samochód się zepsuł i dodawał podając mi telefon no zadzwoń do... i sprawdz mnie, nie wierzysz mi skarbie... itp?
Dodam jeszcze, że przez cały czas romansu mnie ciągle zapewniał o miłości, mówił pieszczotliwie, nazywał kochaniem ( ją również)... no nic nie podejrzewałam.
Idiotka ze mnie.

Teraz ciągłe myśli czy taki człowiek może się zmienić?
Czy ta zmiana którą obserwuje jest prawdziwa, czy jego skrucha to prawda, czy tylko po to bym dała kolejną szansę?
Nie wiem już nic teraz.

Moje wątpliwości powoduje jeszcze rodzaj pracy męża, pracuje w wielkiej firmie zagranicznej, ma bardzo dużo znajomych, ciągłe kontakty z klientami,
służbowe wyjazdy 2 razy w tygodniu ( nocuje wtedy w mieszkaniu służbowym firmy i wraca następnego dnia), częste szkolenia...
Jego koledzy ze względu na taki rodzaj pracy mają przyjaciółki, kochanki.
Taki styl życia jest przez nich preferowany, akceptowany.
I co tu kryć mój mąż uznaje ich za swoich dobrych kumpli, mają na niego pewien wpływ.
Obawiam się tego co dzieje się na tych wyjazdach, nawet nie chodzi o to że idzie na skok w bok.
Ale o to, że tam prowadzi inny styl życia, z nimi ( kolegami) jest prawdziwym sobą, żyje jak żył dalej.
A zmiana którą obserwuje jest tylko pozorna.
Tu skruszony mąż i dobry ojciec, tam taki jak był kiedyś.
I tam ma ten drugi oddech.....
Zresztą nawet nie wiem czy jest w pracy gdy wyjeżdża (wcześniej bywało żę były to wyjazdy z kochanką, nawet kilkudniowe, lub całonocne romowy z nią) a sprawdzać czy jest w pracy nie chcę.
Nie chce go kontolować bo to bez sensu.
Ale tęż mu nie ufam i nie wierze...
Poddaje w wątpliwość jego miłość. Bo skoro tamtą kochał to teraz co? Teraz kocha mnie?
Wtedy nas obie kochał?
Czy naprawdę kocha teraz???
A może ta zmiana jest tylko po to by uniknąć rozwodu, publicznego potępienia, straty domu, dziecka, podziału majątku.

Czy naprawę można się zmienić prawdziwie będąć takim człowiekiem?
Chodzi mi o trwałą zmianę, nauczenie się jakiś wartości, pogrzebanie przeszłośći?
I jak taką zmianę sprawiedliwie ocenić, poznać?

W tej chwili nie wiem czy wierzę w możliwość takiej zmiany.
Zastanawiam się nad rozwodem - ale to dla mnie cięzki grzech.
No i dziecko jeszcze...
Tylko czy naprawę mogę wiąząć przyszłość moją i dziecka z kimś kto tyle zła wyrządził....

Pewnie bardzo chaotycznie piszę ale tak trochę na szybko.
Mój maluch dziś jakiś niespokojny :(
 
     
lavieestbelle
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-27, 16:13   

"przemekfrank
...najgorsze, że wciąż zadaje pytania Dlaczego???"


Nie ma jednej odpowiedzi na "dlaczego".
I nawet jesli strona zdradzona,chcac stawac w szczerosci przed soba i Bogiem czuje ze sama tez zawinila i tez dolozyla sie do kryzysu w malzenstwie,to jednak nie moze sie torturowac braniem winy na siebie.
Bo zdrada to zdrada i nawet zly mąz czy niedobra zona, nie moga byc usprawiedliwiajacym powodem.
Wiec dlaczego?
Mysle ze najpierw to jest odejscie od Boga,albo nigdy nie bycie z Nim blisko.Jedno lub drugie powoduje ze stajemy sie slabi,grzeszni,poddani zlym sklonnosciom,zlym pragnieniom.Bez laski Bozej brniemy w zniewolenie,w egoistyczne zaspokojenie brakow jakie odczuwamy,w zapelnienie pustki zludnymi odpadkami szczescia.Do tego dochodza zranienia,niekoniecznie z czasu malzenstwa,ale ktore mocno wpywaja na takie a nie inne zachowania.
Jest wiele powodow dlaczego grzeszymy...
Dlaczego ranimy innych?Dlaczego zdradzamy?Dlaczego nie mają znaczenia obietnice ktore dajemy?...
Nie wiem,moze to komus zelzy bol - ale nie robimy tego swiadomie by skrzywdzic.Jestesmy zaslepieni we wlasne czucie sie lepiej,milej...Co jednak jest zludne.To jest jak z kazdym innym grzechem - przeciez kazdy z nas grzeszy,kazdy rani Boga, Milosc.Czy tego chcemy?Przeciez nie.przeciez za kazdym razem idac do spowiedzi zalujemy ze jestesmy tacy...,przeciez chcemy sie poprawiac...Ale zlo ktore w nas mieszka konsekwentnie nam w tym przeszkadza.I dokad tak naprawde nie nawrocimy sie do Boga,bedziemy poddani pod niewole zla...
Chyba kazdy to zna...
Podobnie jest ze zdradą.Brniemy w ramiona zla,ludzac sie ze to jest wyzwolenie...,nowy wymiar szczescia...Nie chcemy ranic,choc to robimy.
Ci,ktorzy są zdradzeni,mimo ze cierpia,sa na lepszej pozycji,mimo wszystko.Bo to oni mają realną szanse na zmartwychwstanie w Chrystusie.Ich zdradzający wspolmalzonkowie,niestety,slepi,wybierają oddalenie od Boga,czyli pieklo.

To taka moja proba zrozumienia dlaczego...i co za tym idzie...
Musze dodac,ze w moim malzenstwie to ja skrzywdzilam mojego meza...,to ja sprzeniewierzylam sie przysiedze malzenskiej,to ja brnelam na zatracenie...
Bog mi dal szanse,wyrwal mnie z tego zaslepienia.

Droga byla dluga,ale dzis jestesmy szczesliwi.Bo z Bogiem mozna powstac ze smierci do zycia.Modlcie sie za Wasze drugie polowki,paradoksalnie to Wy ich mozecie uratowac od potepienia...

[ Dodano: 2013-02-27, 16:31 ]
Ps
mozna sie zmienic,ale to nie jest od tak...to jest dluga praca,to sa upadki i powstania,ale trzeba naprawde chciec zmiany,ale nie samemu,z pomocą Bozą.
Czasami moze trzeba siegnąc dna by zrozumiec...,by sie odbic...
Nam sie udalo,mnie sie udalo...
i Wam tego zycze
 
     
AgnieszkaX
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-27, 16:48   

Szaraczek

Dziękuję ci za wsparcie.
Ja chcę wybaczyć ale na razie wydaje mi się to nierealne.
Widzisz na razie jestem w takim stanie apatii, na przemian z atakamii furii. Tak było i wcześniej za pierwszym razem.
Już myślałam, że staję do pionu, zaczynam to układać, przebaczać i znów zostałam oszukana, i znów...
Nie wiem czy mój "bezpiecznik" bólu właśnie się nie uszkodził nieodwracalnie.
Rozumiem twoją żonę bo sama myślę o rozwodzie choć to ogromny grzech.
Ale i życia bez niego sobie nie wyobrażam.
Nie wiem czy zdołam to znowu wybaczyć...
Teraz są we mnie same wątpliwości, pytania Dlaczego, pytania czy się zmienił, czy kocha.
Wątpię właściwie we wszystko.
Tylko się modle..............
No i spędzam całe dnie z małym.
Dobrze, że choć to mam......


Niezapominajka8

Dopiero teraz zobaczyłam twoją odpowiedz ( to przeniesienie wątku).
Piszesz, że te pytania moję dlaczego są nieważne teraz.
A jednak te pytania są dla mnie teraz bardzo ważne (na tym etapie na którym jestem wręcz zasadnicze).
Bo chyba wtedy też poznam odpowiedż dlaczego romans miał miejsce.
Muszę to zrozumieć i pogodzić się z tym.
Najgorsze było dla mnie pogodzenie się z tym, że ją kochał.
Że ona kochała jego.
Nawet nie wiem czy się z tym uporałam.
Przyjełam to do wiadomości ale jeszcze chyba nie zaakceptowałam.
Bo sama myśl o tym mnie rozwala całkowicie.
I to tak strasznie boli.
No i co z tym wszystkim powyżej związane czy mnie kocha?
Bo jeśli tamtą kochał ( tak bardzo że ryzykował wszystko,nas, rodzinę i to nie raz ) to jak może kochać mnie teraz?
Przecież takie miłości zostawiają jakiś ślad na zawsze, wspólne przeżycia, wspomnienia (11-miesięczne a wyjazdów wspólnych sporo!!!).
I nie przeskakuje się z jednej wielkiej miłości w drugą.
A że była wielka już się o tym gorzko przekonałam.
Był zakochany jak dzieciak, oczarowany całkowicie.
Robił dla niej rzeczy których nigdy nie zrobił dla mnie, ze mną.
I nie mówię o dziecinnych objawach zauroczenia, (choć te również strasznie bolą) ale o dbaniu o jej zdrowie, bywaniu z nią u lekarza, robieniu z nią zakupów.
Oni nawet plany wyjazdowe, urlopowe mieli wspólne, zrealizowali je zresztą :(

Jak jest teraz?
Czy teraz mnie kocha, czy też czuję, że powinien być z małym, ze mną z rodziną???
Bardzo kocha dziecko, tu akurat nie mam wątpliwości żadnych.
Ale czy to oznacza, że kocha też mnie?
A może chce tylko naprawić swój błąd, zrekompensować ból, bez miłości w sercu.
Takiej pełnej, dojrzałej miłości a nie przywiązania, obowiązku.
Rozwód to by była dla niego porażka ( piętno zdrajcy u rodziny, znajomych) jest bardzo ambitny więc pewnie by to bardzo przeżył.
Odnośnie twojego czasu próby - roku po którym ocenisz czy mu na was zależy.
Ja nie wątpię, że mu na nas zależy.
Na na rodzinie, dziecku, domu,dobrej opinii też mu zależy.
Ale wątpię w jego miłość prawdziwą teraz?
I mam wątpliwośći czy jego zmiana jest prawdziwa. Czy skrucha i żal szczere.

Mój mąż też chodzi do kościoła, spowiedzi, wydaje się żałować, w domu jest idealny...
ale poza domem w pracy, jaki jest naprawdę???
Czy wśród kolegów nie oddycha pełną pierśią?

Tak bardzo się boję uwierzyć skoro tyle razy skłamał.

Niezapominajko czy twój mąż też spotykał się z kochanką po zdradzie?
Posty usunięte twoje pierwsze więc nie mogę wrócić do nich , coś w sensie że znów dowiedziałaś się że zostałaś oszukana po porodzie?
I czy nie wątpisz w miłość męża.
Bo ja nigdy bym o sobie nie mogła powiedzieć, że byłam jego wielką miłością ( w czasie zdrady na pewno nie) a teraz w jego miłość wątpię.
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-27, 19:12   

Agnieszka nie śpiesz się z przebaczeniem. Nie masz takiego obowiązku. Twój mąż według Starego Testamentu zasługuje na śmierć. Taka jest boska sprawiedliwość. Ale jest jeszcze coś takiego Boża Miłość. Módl się o to by to właśnie ona zatriumfowała w Twoim małżeństwie.
 
     
niezapominajka8
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-27, 19:22   

..........
Ostatnio zmieniony przez niezapominajka8 2013-03-03, 22:33, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
AgnieszkaX
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-27, 20:47   

Niezapominajko.

Dzięki za odpowiedz.
Ojjj twój mąż wybrał świetny czas na oznajmienie ci o zdradzie. Szkoda gadać.
Ale stało się ... Zresztą czy jest na to czas idealny?


Wiesz, nasza sytuacja jest bardzo podobna. Zdrada w czasie ciąży, spotkania i kontakty z kochanką po porodzie, nawet jednorodzinny domek.
Choć czytając to forum znalazłam kilka podobnych historii. Widać romanse są podobne.

Rozumiem twoją sytuację, poród, mieszkanie w domku jednorodzinnym, konieczna pomoc z tym związana, no i pomoc przy dziecku. Samo życie.
Niby u mnie to samo ale jednak nie do końca.

Widzisz ja nie chcę męża w domu tylko do pomocy, do dziecka.
Mój mąż był moją wielką miłością. Nie widziałam, nie wyobrażałam sobie życia bez niego.
Widziałam w nim zawsze kogoś wartościowego, uczciwego, opiekuńczego, zaradnego
( opiekuńczy był i dla mnie i dla kochanki !!!.)
Nie chcę kogoś kto jest ze mną z obowiązku, dlatego że jest dziecko, z wyrzutów sumienia, z potrzeby naprawienia tego....
Chcę być w prawdziwym małżeństwie z miłośćią, szacunkiem, zaufaniem, z przekonaniem, że jestem ja i tylko ja, bezpieczeństwem.
Ja mogę mu to zapewnić z mojej strony bo nigdy nie pomyślałam nawet o zdradzie.

Ale teraz jak mam uwierzyć, że jestem kochana, pożądana ???
Przecież nie byłam jedyna.
Tamtą też kochał, pożądał, wyznawał jej miłość.

Dla mnie miłość, małżeństwo to świętość. Jeśli kocham to w pełni i jednego człowieka.
Nie mogę przeskoczyć z kwiatka na kwiatek a potem wrócić i powiedzieć że znowu kocham.
To tłumaczenie dziecka.
I nawet nie wytłumaczę tego błędem, słabością bo jak?
Strasznie się z tym męczę, że ją kochał.
Że ona kochała jego.
Że było im dobrze razem.
Że mieli wspólne życie, wspomnienia, wypady, wyjazdy ( a ja w domu w ciązy !)
To jakby drugie małżeństwo.

Nie wiem jak Ty z tym sobie radzisz.
Z tą świadomością, że tego tak naprawdę nie da się wymazać.
I choć on mówi mi, że to nic nie znaczyło, że to błąd, że chce to wymazać, że nienawidzi kochanki teraz .... to wiem, że o tym pamięta.
I to niekoniecznie w charakterze wyrzutów sumienia.
Że już zawsze gdy będzie w mieście w którym był z nią to to wspomni, nawet nieświadomie, w knajpie do której chodzili, widząc jakieś głupią sytuację może wspomnieć o czymś co miało z tym związek...
On na tych swoich wycieczkach z nią robił milion rzeczy, nowych dla mego niego, takich o których tylko marzył ( skok na bungee, lot helikopterem...) więć i silne przeżycia i na pewno wspomnienia.
On tego nigdy mi nie powie bo to by mnie zraniło a bardzo teraz dba o mój spokój.
Ale ja tak myślę. i zadęczam się tym jeszcze bardziej.
Czy wiesz o co mi chodzi?
Każdy z nas ma jaką przeszłość ale wchodząc w nowy związek jesteśmy tego świadomi, pogodzeni z tym, a tu to zupełnie coś innego.
To związek w trakcie naszego małżeństwa, w ukryciu, zdrada.
Coś z czym bardzo trudno się pogodzić.
No i kłamstwa o braku kontaktów.
Gdyby nie kontaktował się z nią ponownie to może mogłabym mu wybaczyć.
Ale wtedy gdy było już dziecko, kiedy mówił, że ono odmieniło jego życie, że teraz będzie już inaczej, udowodni mi to............................. :(

I twój podobnie widział i kontaktował się z kochanką.
Echhhhhhhh.
Zastanawiam się jak ty sobie z tym poradziłaś z tym że w czasie ciązy mąż kochał inną kobietę. Tzn myślę że chyba nie do końca poradziłaś, prawda?
Ja nie umiem, nie potrafię się z tym pogodzić...............


I jeszcze jedno niezapominajko!
Nie pisz, że nie chciałaś pisać, bo mogłoby to zostać zle odebrane, że jesteś płytka i pusta....
Ależ pisz i pisz to co czujesz, szczerze...
Po to jest chyba to forum, żeby tu nie udawać, być sobą.
W końcu wszyscy liczymy tu na dobre rady i pomoc.
Nie przejmuj się każdym komentarzem do twojego postu.
Nie każdemu musi się podobać to co piszesz, co oczywiście nikomu nie daje prawa do wyrażania opinii na temat twojego charakteru.
Ojjjj chyba naprawdę chciałabyś się podobać wszystkim ;-)
No nie da się tak ;-)
Głowa do góry






Przemku!

Dzięki za słowa sympatii. No powiem szczerze, że się nie spodziwałam właśnie od Ciebie.
Czytałam twoje inne posty i choć z niektórymi rzeczami się zgadzam nie bardzo podoba mi się z forma twoich wypowiedzi.
Myślałam, że mi raczej jakąś psychonalizę zasuniesz.
Ale już zostałeś upomniany więć chyba rozumiesz o co chodzi :)

[ Dodano: 2013-02-27, 21:08 ]
Orsz
"Agnieszka nie śpiesz się z przebaczeniem. Nie masz takiego obowiązku..."

Dziękuję.
Jesteś pierwszą osobą która mi to powiedziała.
Nie spiesz się z tym.

Tym razem będę ostrożniejsza z tym.
I jutro jak wróci ultimatum.
Definitywne zerwanie kontaktów z nią. I terapia.
A jeśli to złamie...................................
 
     
Ela1969
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-27, 21:54   

AgnieszkaX napisał/a:
Strasznie się z tym męczę, że ją kochał.


AgnieszkaX napisał/a:
Że mieli wspólne życie, wspomnienia, wypady, wyjazdy ( a ja w domu w ciązy !)


Agnieszko jakie wspólne życie, no proszę Cię zastanów się logicznie, kłamstwa, tajemnicze schadzki, wyjazdy, adrenalina, poprostu same przyjemności, zdrada to haj narkotyczny, amok (przeczytaj definicję amoku). Jakie to życie, czy tak wygląda normalne życie??? A gdzie obowiązki, kłopoty i np. ciąża? tak przyjemności ale również i troski, to jest prawdziwe życie i jeśli ktoś tego nie rozumie to coś z nim nie hallo.

Czy on widział ją w poczochranych włosach, w szlafroku, przy garach, no na litość Boską nie. Miłość, kurcze jak tak słucham, to krew mnie zalewa. Jak szła z nim na schadzkę to wysztyftowana i dopięta na ostatni guzik, pachnąca itd.. Gdyby mieszkali razem i nie musieliby się ukrywać, to czy uważasz, że dalej byłaby taka sielanka?

Proszę nie zadręczaj się tymi myślami. Naprawdę wiem jak Ci jest ciężko, wiem, tym bardziej, że to takie świeże. Jeśli będziecie mogli i mąż będzie chciał idźcie na terapię, polecam. Tam dopiero człowiek dostrzega wiele spraw i wyciąga wnioski.

Pozdrawiam.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9