Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Ostatni mój post jest z 3 grudnia, jakieś jeszcze 2 tygodnie było między mną a żoną dobrze. Dalej się dogadywaliśmy, żartowaliśmy, itp... Ale ok. tydzień przed świętami znacznie się pogorszyło. Chłód, zimno z Jej strony. Pytałem, dlaczego, co się stało. Odpowiedź za każdym razem była ta sama: za często byłeś u nas w domu i robiłeś sobie nadzieje.
A wcale tak nie było. Byłem szczęśliwy że zaczynamy się dogadywać ale nie wysuwałem pochopnych wniosków.
W święta była masakra. Dzieci w wigilie były z żoną i jej rodziną. Wpadłem przekazać prezenty. Razem z dzieciakami je otwieraliśmy, cieszyliśmy się. Zapytałem żonę czy podzielimy się wszyscy opłatkiem. Niestety żona z obojętnością odpowiedziała: no dooobraaa. Trochę mnie to zabolało i powiedziałem jeśli nie ma ochoty to nie musimy. Pożegnałem się z dziećmi i wyszedłem... Dopiero na drugi dzień po południu udało mi się skontaktować z dziećmi. Pojechałem i zapytałem czy może teraz jest dobra okazja na podzielenie się opłatkiem. Niestety opłatka już nie było ale wszyscy złożyliśmy sobie życzenia (żona nawet dała się przytulić i ucałować :) ).
Do sylwestra nasze relacje nadal były chłodne. Siostra żony wpadła na pomysł aby zabrać dzieciaki i żonę do swojego mieszkania studenckiego w mieście na dzień przed sylwestrem (zakupy, lodowisko no i sam sylwester). Wcześniej z żoną ustalaliśmy co innego. Że ten wieczór spędzimy razem z dziećmi... Niestety. Przełknąłem tę gorzką pigułkę... Po północy zadzwoniłem z życzeniami. Przeprosiłem za wszystko co się wydarzyło. Powiedziałem że będę się starać robić wszystko co możliwe aby zmienić siebie i tylko siebie (tu chciałem zaznaczyć że uczęszczam na terapię od 3 m-cy) i życzyłem ogólnie wszystkiego dobrego (to w dużym skrócie). Żona też złożyła mi życzenia ale zaznaczyła że nie będzie mi życzyć spełnienia marzeń bo wie jakie one są i niestety się nie spełnią. Powiedziałem że każdy ma marzenia i niektóre się spełniają...
No i przygotowałem niespodziankę... Zapytałem czy mogę powiedzieć jej wiersz. Powiedziała że jak muszę to ok. Poprosiłem że jeśli nie będzie jej się podobać to żeby nie przerywała. Zacząłem mówić... Po ostatnim słowie, chwila ciszy. Nie wiedziała co powiedzieć w pierwszej chwili. Za chwilę podziękowała i się pożegnaliśmy (zakończyliśmy rozmowę).
Od jakiegoś tygodnia prawie do siebie nie dzwonimy, nie piszemy. Tylko takie niezbędne minimum (głownie o dzieci).
Ale widzę że moje samopoczucie które było dobre (wcześniej) gdzieś zanika. Chciałbym machnąć czarodziejską różdżką i cofnąć czas. Bardzo mi jej brakuje. Strasznie tęsknie i za żoną i dziećmi. Trudną rolą jest być weekendowym tatusiem nie mając swojego domu czy mieszkania...
Bolą mnie takie sprawy jak np: zapytałem delikatnie czy może kogoś ma. Odpowiedziała że to nie moja sprawa, przecież nie jesteśmy razem. Powiedziałem że to jest właśnie moja sprawa bo jesteśmy małżeństwem i do końca życia nim będziemy. Odpowiedziała że tylko na papierze... Powiedziałem że nie tylko na papierze. To że nie mieszkamy razem to nie oznacza, że możemy robić co chcemy, że możemy sobie szukać kogoś innego. Trochę ją znam i po tej rozmowie jestem na 99,9% pewien że nikogo nie ma.
Ja też nie szukam nikogo. Jestem wierny mojej żonie i przysiędze którą składałem...
Ciężko mi (żyć bez żony i dzieciaczków), ale jakoś muszę dać radę...
pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez Peter2 2013-01-22, 21:26, w całości zmieniany 2 razy
atutekkepa [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-10, 20:59
Witaj.Jeżeli doda to tobie otuchy to od swojej żony usłyszałem identyczne słowa ze nie jesteśmy razem i jesteśmy małżeństwem tylko na papieru.Tak Jak pewnie wiesz kobieta to uczucia i emocje i z tego co widzę Jak jest coś bardzo nie tak to te emocje są właściwie takie same..no prostu jestem w szoku.Ją mam o wiele dłuższy staż małżeński bo 16 lat i 9 miesiąc separacji nieformalnej idzie ale sue nie poddaje bo wierze...wierzę w swoją przemianę..i tego sie też trzymaj.
Peter2 [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-10, 21:49
Dzięki wielkie @atutekkepa.
U mnie leci teraz 7 m-c separacji. Zastanawiam się dlaczego Ona jest taka uparta. Był moment (wtedy jak zaczęliśmy ze sobą normalnie rozmawiać) że widziałem jakby żona zaczęła coś rozumieć. Iść w stronę naprawy naszych relacji, może naszego małżeństwa. Nie naciskałem, nie wypytywałem... Pomyślałem niech to leci swoim torem, nie będę na siłę temu pomagać. Ale coś się zmieniło...
Trzeba dalej wierzyć, mieć nadzieję... Ostatnio znalazłem modlitwę do św. Rity (od spraw trudnych). Modlę się codziennie...
pozdrawiam
atutekkepa [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-11, 09:36
Ja z żoną mieszkamy cały czas razem z dziećmi i dużym kredytem hipotecznym.Z wartością twojej żony to zupełnie tak Jak z moją .Jeszcze ta izolacja emocjonalną i uczuciowa.Moja .niestety na początku kryzysu wyskoczyła na bok także chyba tak musi być.Przynajmniej będziemy zdecydowanie bardziej doświadczeni emocjonalnie.Pamiętaj o jednym że trzeba mieć poczucie że zrobiło sie wszystko żeby odmienić los.Dla mnie rodzina jest najważniejsza i tego się trzymam zajadle. Życzę Tobie wytrwałości i polecam książkę pt .................( zmiana wprowadzona przez moderatora)
Ostatnio zmieniony przez 2013-01-11, 15:03, w całości zmieniany 1 raz
krasnobar [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-11, 10:32
atutekkepa napisał/a:
i polecam książkę pt...........................
ta książka nie bardzo jest zgodna z nauczaniem Chrystusa....promowana na stronie racjonalista.pl, która delikatnie mówiąc do przyjacielskich katolicyzmowi nie należy....ot, choćby artykuł z głównej strony: Wczesna aborcja farmakologiczna - skuteczna i bezpieczna
siła i moc umysłu, potęga podświadomości, afirmacje, magia pozytywnego myślenia, teoria przyciągania to wszystko wymysły kręgów New Age..... moim zdaniem lepiej budowac ducha z pozycjami chrześcijańskimi, a nie jakimiś książkami sprzedawanymi na portalach ezoterycznych, związanych z magią, wróżeniem, tarotem itd.... to ten sam sort.......jest tyle wspaniałych lektur, szkoda zaśmiecać sobie umysł tego typu ksiązkami............pozdrawiam, s.
Ostatnio zmieniony przez 2013-01-11, 15:04, w całości zmieniany 1 raz
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-11, 15:06
Na tym forum nie propagujemy literatury z kręgu New Age.
Polecam Pismo Święte i np " Wolni od niemocy" Augustyna Pelanowskiego
Pogody Ducha
atutekkepa [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-12, 10:11
ok.Rozumiem ale w sytuacji w jakiej jestem ja czy Peter to trochę jest tak ze tonacji brzytwy sie chwyta a ta książka pobudza bardzo mocno pozytywne myślenie..może zbyt bardzo.A co moglibyścięy mnie i Peterowi
polecić jeszcze?
krasnobar [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-12, 10:34
wszystko Pulikowskiego, co Ci wpadnie w ręce, Dobsona też polecam różne jego pozycje....obaj piszą świetnie, gładko się ich czyta...ponadto super pozycja polecona tutaj przez Madę27 bodajże "Rozwój. Jak współpracować z łaską" Moniki i Marcina Gajdów. zamówiłem przeczytałem w jeden weekend.......zamówiłem też ich ksiązkę 'Rodzice w akcji", czekam na przesyłkę........
szczerze powiedziawszy wolę czytać pozycje ludzi świeckich....zwłaszcza te dotyczace małżeństwa. oczywiście nie umniejszam absolutnie wartości tekstów księdza Pawlukiewicza czy innych duchownych, którzy piszą o małżeństwie, relacjach, sakramentach, bo teoretyczne rozumienie Boga i małżeństwa sakramentalnego też jest ważne....jednak jeśli chodzi o typowe budowanie, naprawianie relacji, wolę jednak opierać się na książkach że tak powiem "praktyków".......taka moja fela
Dobson, Pulikowski, Gajdowie....to moje propozycje... no i tu na forum jest temat dotyczacy książek, też warto zajrzeć....miłejs oboty!!, s.
[ Dodano: 2013-01-12, 10:43 ]
atutekkepa napisał/a:
a ta książka pobudza bardzo mocno pozytywne myślenie..może zbyt bardzo
to nie o to chodzi chyba....sęk w tym, że to tzw pozytywne myślenie to myślenie magiczne...będę sobie wyobrażał wizualizował rzeczywistość i ona się spełni....bogactwo, miłość, sukcesy itd.....rozumiem Cię chłopie, że masz jakieś tam teraz życzenia odnośnie do żony i Twojej sytuacji, ale raczej skupiałbym się na ogólnym rozumieniu relacji małżeńskich i ogólnym własnym rozwoju, a nie na tym, jak przekonać do siebie małżonkę...łatwo wtedy właśnie wejść w myślenie magiczne, życzeniowe, stąd już niedalko do wróżb, rytuałów i innych głupot......New Age zakłada, że wszystko zalezy od człowieka....a my modlimy się do Boga "bądź wola Twoja", więc od kogo zależy wszystko? tego w książkach o pozytywnym myśleniu nie znajdziesz....Bożych drogowskazów szukaj, bo tylko z Bogiem uzyskasz spokój ducha. czego Ci bardzo życzę.............pozdrawiam.!
Peter2 [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-16, 19:39
Powiedzcie mi dlaczego znowu to jest takie trudne... Oczywiście nie dzwonię, nie piszę nie spotykam się (jak nie ma potrzeby). Ale to znowu zaczyna boleć... Znowu tęsknię, znowu myślę co jeszcze trzeba zrobić, a czego nie...
Jak sobie z tym radzić... Qrcze ta rana jest wciąż otwarta, a teraz jakby ktoś posypywał solą :(
pozdrawiam
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-16, 21:24
Peter2 napisał/a:
Jak sobie z tym radzić.
Zając się osobistym rozwojem
jak mówi Jacek Pulikowski - podjąć trud samowychowania
Pogody Ducha
Peter2 [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-06, 21:54
Witam ponownie...
Niestety moja historia będzie mieć złe dla mnie zakończenie. W czwartek żona złożyła pozew o rozwód (bez orzekania). Od ostatniego wpisu (w styczniu), bardzo się wyciszyłem, czekałem, byłem, pomagałem... Były momenty że małżonka wymiękała, niestety tylko na chwilę.
Poznała w pracy koleżankę która razem z nią składała pozew-swój. Wychodzi na to, że wspierały się, podtrzymywały na duchu...
Szkoda. Czy pozostało mi coś innego jak zgodzić się na rozwód?
Jeśli się nie zgodzę to tylko niepotrzebnie przedłużę procedurę, narobię jej i sobie kłopotów. Bez sensu. Chyba nie ma już o co się starać. Po prostu trzeba się zgodzić, wbrew temu co do niej czuję.
Źle mi z tym. Ale sam sobie taki los zgotowałem...
-pozdrawiam-
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-07, 11:56
Peter, masz jeszcze drugie wyjście - nie zgadzać się na rozwód; poczytaj naszą broszurę.
Po ludzku myśląc jest tak jak piszesz. Ale jest z Tobą Bóg z łaską Sakramentu, i wtedy patrzenie się zmienia zupełnie
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-08, 08:48
nie zgodzilam sie na rozwod z wszystkimi tego konsekwencjami..................
moznaby zapytac (i to tez maz ujal w pozwie) jak to sie nie zgadzam skoro pare lat temu ja takowy pozew skladalam (dostalismy rok "zawiasow" i pozew wycofalam), sytuacja jest bardzo trudna, ale dla mnie o tyle prosta, bo KOCHAM meza i jestem wciaz otwarta na pojednanie, 2 lata mijaja jak mnie zdradzil i uwilklal sie w dalej trwajacy zwiazek, mam swiadomosc, ze to sie zle dla niego skonczy, ale nie jestem od podkladania mu kolejnych poduszek pod "pupe", 2 lata powtarzalam, ze nie zgadzam sie na rozwod (robie to nadal w Sadzie), 2 lata mowie, ze kocham, 2 lata pracuje nad soba i wybaczeniem mu do konca
maz wniosl pozew bez orzekania o winie, na moj osli upor i brak zmiany zdania zmienil na orzeczenie o MOJEJ winie - ale ja bylam zla zona i matka
nie udalo mu sie do tej pory mnie zlamac i raczej mu sie to nie uda..........
masz 2 wyjscia - zgodzic sie i miec uczucie porazki do konca zycia lub trwac w tym co czujesz i glosno o tym mowic, nawet nie wiesz jakie to oczyszczajace....... przyjelam na siebie odpowiedzialnosc za nasz kryzys, ale nie zamierzam sie katowac poczuciem winy i rozbieraniem na czesci skladowe wszytkiego co sie wydarzylo
ot tyle...... wybor nalezy DO CIEBIE...........
Jędrek [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-12, 06:51
Jędrek napisał/a:
Peter2 napisał/a:
......Zdjąłem obrączkę z palca...
Nie zdjąłem obrączki z palca...
Jednak zdjąłęm... bo coś tam... jakieś żale...urazy...
jak wrócę do domu, to ją odszukam.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.