Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Dzięki za miłe słowa, to jakaś odmiana jak się ciągle słyszy zupełnie co innego... Coś w tym jest, bycie za dobrym... Zawsze byłam wyrozumiała, zgadzałam się, poświęcałam i teraz widzę, że to nic nie znaczy dla mojego męża, nie potrafi docenić tego co robiłam dla niego. Bycie za dobrym zdecydowanie się nie opłaca, trzeba wymagać.
Kaledoni [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-06, 22:26
Kasiu, jestem cały czas przy Tobie i chcę byś Ty swoje cierpienie ofiarowała mojej rodzinie - zróbmy tak, módlmy się wzajemnie za siebie - wiem że jesteś cudowną, wspaniałą kobietą i tak masz trzymać, męża jakoś nawrócimy, moja żonę też choć jest nieformowalna, w każdym razie róbmy wszystko by mieć świadomość naszej wartości... Jesteś cudną, kochaną, najwspanialszą dziewczyną i zawsze możesz na mnie liczyć, jesteś smutna pisz, masz dosyć wszystkiego pisz, chcesz się dowiedzieć co dobrze wpływa na sen pisz - nie pozwolę byś została sama z problemami, chcę być Twoim Aniołem Stróżem takim widzialnym, zawsze w każdym momencie możesz się do mnie zwrócić - Kasiu dasz wszystkiemu radę, idziemy ku światłości, idziemy ku miłości - głowa do góry kochana
to dla Ciebie http://www.youtube.com/watch?v=GrDR4ITnzkY
posłuchaj i uwierz w ducha, miłość i wszystko co piękne
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-08, 13:36
Krzysiu
czule piszesz.. wiesz o tym?
Lecz kto będzie Twoim widzialnym Aniołem Stróżem?
Chociaż pewnie masz rację w pewnym sensie, bo w swoim życiu również spotkałam widzialnych aniołów...
Kaledoni [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-08, 18:22
no właśnie Elu, szukam widzialnej Aniołki - wierzę, że takowe istnieją, a czule myślę że warto pisać do kobiet - jesteście najcudowniejszymi istotami, choć pewnie nie wszystkie i nie zawsze, ale tu akurat wszystkie i zawsze...
tost [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-11, 10:24
Nie wiem czy ja się nadaję na Anioła. .. Anioł byłby twardy .. Wczoraj mąż mi powiedział że mnie nie kocha i nie ma zamiaru nic z tym robić. Jak sobie z tym poradzić? Co dalej bedzie? Jak żyć? Co zrobić by nie bolało?
Tolek52 [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-11, 10:42
tost napisał/a:
Nie wiem czy ja się nadaję na Anioła. .. Anioł byłby twardy .
Tost a skąd wiesz jaki jest Anioł? Czy widziałaś sie z nim, czy rozmawiałaś, i co Tobie powiedział?
tost napisał/a:
Wczoraj mąż mi powiedział że mnie nie kocha i nie ma zamiaru nic z tym robić. Jak sobie z tym poradzić?
A jak myślisz co możesz z tym zrobić? Jeżeli to odrzucisz czy w jakiś sposób wpłyniesz na decyzję męża? W jaki sposób możesz to zmienić? Co tak na prawdę możesz zmienić? Czy zmieniając to co możesz zmienić nie zmienisz decyzji męża?
tost napisał/a:
Co dalej bedzie?
Jaki masz wpływ na to co będzie? Kto o tym zdecyduje?
tost napisał/a:
Co zrobić by nie bolało?
Przyjmując ten ból znacznie mniej boli, odrzucając boli potwornie. Wybór należy tylko do Ciebie.
mallgos [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-15, 22:00
Zdecydowanie popieram przyjąć ten ból, przeżyć, potem nastanie pokój w sercu.
Nie rób nic na siłę, nie przkonuj, możesz jedynie poglębić problem. Zajmij się sobą, odbudową poczucia własnej wartości.
Ja na początku wręcz linczowałam się swoją winą, dziś wiem, że przyjełam na siebie całkowitą winę w czym mój małżonek poczuł ulgę i z przyjemności mi tej winy jeszcze dolewał. Potem zaczęłam stawiać kontrę w ramach źle pojmowanych przeze mnie granic. W sumie w niczym nie byłam konsekwentna, bo miałam tylko jeden cel przed sobą uratować to małżeństwo, więc w tym ogromnym bólu zamiast zająć się sobą przyglądałam się mężowi, jego reakcjom, właściwie zapomniałam, że ja mam jakieś swoje zycie, totalnie się od niego uzależniłam i utwierdziałam go w przekonaniu, że byłam zła. Dziś troszkę śmiać mi się chce gdy przypominam sobie niektóre mądrości mojego męża, widzę wyraźnie, że dobrze się bawił moim procesem naprawczym siebie samej. Tym się małżeństwa nie naprawi, a kiedyś trzeba zacząć żyć swoim życiem, nie uciekać przed nim, bo jeszcze wiele można przespać, stracić, a w tym wszystkim chodzi o to, by zyskać - Boga, siebie, radość.
Pogody Ducha
Annie02 [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-04, 16:04
Czytam to co napisałaś Tost o swojej sytuacji i ....rozumiem, twój ból. Tylko tak się zastanawiam,czy możną kogoś zmusić do miłości?? Miłość to DAR, tak, zdecydowanie i ostatecznie to DAR który zsyła nam Bóg. Tylko, czasem za miłość, nie świadomie bierzemy zauroczenie, zakochanie....a to niestety z CZASEM, nie zawsze, mija. I wtedy pozostaje jedno wielkie NIC. Gdy jednak to co czujemy, jest miłością, to możemy ją stracić. Wiesz kiedy? Wiesz dlaczego? Z wielu powodów. Najczęstszym jest zaniedbanie pracy nad miłością. W tej pracy mieści się wiele, nieustanna nauka siebie nawzajem, adorowanie drugiej osoby ( nie tylko strona męska musi to czynić, również żony powinny czasem zaskoczyć mile swoich mężów), nauka sztuki porozumiewania się, otwartości, prowadzenia czasem bardzo trudnych rozmów etc. Gdy pojawia się kryzys, wina ZAWSZE, leży po obu stronach. Rozkład jej często bywa nie równy, jednego jest mniejsza, drugiej małżonka większa. Lecz obydwoje ponosicie winę.
Tost, nie znam waszej historii, zresztą nie muszę, to jest wasza sprawa intymna. Ty musisz znasz RZECZYWISTĄ przyczynę odejścia twojego męża. Jeśli ją znasz lub po głębszej analizie poznasz/zrozumiesz....będziesz wiedziała gdzie jest "głowa" waszego małżeństwa od której zaczęło się ono psuć.
Ja z kolei, przeżywam rozczarowanie swoim mężem. Ale w naszej sytuacji winą jest zbyt duża moja naiwność i wiara że w dzisiejszych czasach mezalians nie istnieje. Istnieje, już o tym wiem. Ja dziewczyna z miasta po podyplomowych pokochałam prostego rolnika ze średnim. Nie, mój mąż nie jest człowiekiem głupim, nie, nie nie. Mój mąż jest po prostu człowiekiem prostym. Jemu wystarczy żona w domu, która urodzi mu dzieci , ugotuje obiad i zadba o dom. A rozrywką jest całodzienne gapienie się w TV , oczywiście z przerwą na pójście na mszę.
Urodziłam ślicznego synka, ale szczęścia nie czuję, bo dookoła są pola, obory z krowami i trzodą. Mąż czuje się w tym szczęśliwy, ja odwrotnie. Ryczę całymi dniami i coraz bardziej siebie nienawidzę, za to że poszłam za głosem serca a nie rozsądku. Wpadam w depresję i nie mam siły z niej sama wyjść. Pretensje mam TYLKO i wyłącznie do siebie. Wiem, jestem naiwną idiotką. Z mężem jednak się nie rozwiodę, bo sakrament małżeństwa, jest przysięgą przed Bogiem i człowiek musi mimo wszystko tej przysięgi dotrzymać. Mam 35 lat i czuję, że moje życie już jest skończone. I szczerze mówiąc, chcę już szybciej zestarzeć się i odejść z tego świata.
GosiaH [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-04, 19:06
Tost, pytasz jak żyć - napiszę ciutkę mojego doświadczenia - mój mąż odszedł 1,5roku temu, pół roku temu złożył wniosek rozwodowy. Przeszłam przez większość z tego, co opisują ludzie w takich sytuacjach odrzucenia. I znalazłam to forum, przegrzebałam w każdą stronę - siedzę tu od roku niemal codziennie, zapisałam się na kroki, pracuję nad sobą. To to, co robię tak po ludzku, bo w między czasie odnalazałam Pana albo On mnie - ja, katoliczka, nawróciłam się i nadal się nawracam!
I nadszedł czas, że ja mam siłę, by powiedzieć, że DA SIĘ ŻYĆ po odejściu tej drugiej połówki i BYĆ SZCZĘŚLIWYM. Ale jak znalazłam to forum to nie wierzyłam w to, co czytam - uderzało, że ludzie mówili - dziękuję za kryzys.
Ja wiedziałam, że może inni, ale ja? Never!
A dzisiaj ja tak mówię
Czyli co - każdy potrzebuje swojego czasu, pracy nad sobą i zawierzenia Panu by do takiego stanu dojść?
To forum jest skarbnicą wiedzy - doświadczenia i porady innych, lektury, filmy polecane, spotkania, kroki - polecam, naprawdę.
Ja tu spędzam moc czasu i ciągle czerpię.
Tu, w tym wątku, są dobre rady K_, katalotka72 a ja, niezmiennie polecam listę http://www.kryzys.org/vie...ghlight=#226009
sama żałując, że ją znalazłam za późno. Ja zrobiłam wszystkie możliwe błędy ratując małżeństwo.
Teraz to już tylko nadzieja w Panu - mamy być z mężem razem, to będziemy, jak Bóg da. Jak nie, to tak ma być. Ja tam wierzę Bogu. Z Nim dam radę i już! Toć daję od ponad roku! A ile dobrych rzeczy się wydarzyło w tym czasie! Tylko musiałam powstać z kolan, by zacząć to dobro zauważać.
Tost - ja ściągnęłam obrączkę po wyprowadzce męża. Co tam! Ja desperacko chciałam zmienić nazwisko, bo nie mogłam wytrzymać, że ktoś może mnie jeszcze nazywać tak jak mojego męża!
I wiesz, z pokorą założyłam z powrotem po obejrzeniu OGNIOODPORNEGO. Ale ja się tego filmu, hm, obawiałam? Coś mnie odpychało przed obejrzeniem. Nie pamiętam już dokładnie ale czekałam naprawdę długo (parę miesięcy) by go obejrzeć. A czekałam na siebie, na swoją gotowość.
To ja nie powiem zakładaj - ja powiem - daj czas czasowi. I będziesz wiedzieć co robić.
slavosl [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-04, 21:14
Tost na pewno masz moje wsparcie w modlitwie
U mnie było tak ze zona z dziecmi odeszła, dowiedziałem sie o zdradzie i mieszkamy od roku osobno dzieci widuje co tydzien...
Ale z czasem uswiadomilem sobie ze za mało ja kochałem dlatego to sie stało pozniej starałem sie jej wybaczyc, przez cały czas jestem jej wierny i chcialem pojednania..
Jednak jak sie pozniej okazało ze jest juz z kims swiat mi sie zawalil pozniej dowiedzialem sie o zonie roznych rzeczy ciezko było to przelknąć najpierw złość chec zemsty chec rozwodu z jej winy sciagniecie obraczki, póżniej jak emocje opadły znów staram sie jej to wybaczyć ale tylko i wyłacznie poprzez modlitwe tylko oddając to Jezusowi potrafie inaczej na to spojrzec codziennie sie modle za nia za dzieci za tesciow za drzewo genealogiczne ze strony moich rodzicow i jej...
Teraz wiem ze tak musiało byc ze Bóg upomniał sie o mnie, wszystko zabrał bym mógł wrócić do niego... Zaczeło sie od rocznicy Komunii mojej córki to był przełom była spowiedz szczera... (nie byłem w spowiedzi 5 lat)
Pożniej Pan pokierował mnie do ksiedza który był moim stałym spowiednikiem była szczera rozmowa, potem Pan pokierował mnie dzieki temu ksiedzu na spotkania modlitewne co tygodniowe a raz w miesiącu jest msza o uzdrowienie zaczalem modlic sie rozancem najpierw tylko go trzymałem i zasypiałem a teraz modle sie codziennie...
Pożniej spowiedz z całego życia...
Póżniej seminarium odnowy wiary codzienna modlitwa z fragmentami z Pisma Sw. i świadectwa wiary innych ludzi, te spotkania z ludzmi ktorzy maja podobne problemy jak ja to było jest duże wsparcie dla mnie...
Na koniec seminarium była modlitwa wstawiennicza i słowa które stały sie moją modlitwą
"Jestem blisko ciebie
Jestem w Twoim sercu
Jestem w Twoim małżeństwie
Chce obdarzyć cię Moim pokojem
bo troszczę sie o Ciebie
i bardzo Cię kocham
Ufaj synu. Amen"
Wierze ze te słowa Jezus kieruje do nas wszystkich
W końcu trafilem do wspólnoty Sychar w Katowicach...
Auto mi się zepsuło i to odczytuje tak tez jako znak zaczalem chodzic do pracy na pieszo ok
pól godz. co w tym czasie robie majac rozaniec w kieszeni modle sie ale nie tylko juz za swoja żone za inne małżeństwa, za ludzi ktorzy mnie prosili o modlitwe i tych ktorych spotkam po drodze za ludzi z pracy tych ktorzy mnie zranili ...
Mysle ze Pan zabrał mi nawet to zebym wiecej sie modlił ... :)
Zaczałem czytac Pismo Św. ksiazki szczególne wrazenie zrobiło na mnie świadectwo Glorii Polo http://www.voxdomini.com.pl/sw/gloria_polo.htm polecam...
Staram sie codziennie byc na Mszy Św. a w niedziele z dziecmi ...
Dzieki temu wszystkiemu Jezus mnie uzdrowił od nałogów od tego by źle mysleć o mojej żonie i dzięki łasce nie myśle juz o rozwodzie obraczka na palcu i modle sie o nawrócenie żony i o to zebysmy umieli sobie wybaczyc i spojrzec na siebie z miłością i choć po ludzku nie mozna uratowac mojego małżeństwa to ja jedank wierze i ufam Bogu, Panie TY sie tym zajmij a gdy zaczynam watpic powtarzam sobie te słowa:
"Jestem blisko ciebie
Jestem w Twoim sercu
Jestem w Twoim małżeństwie...
Dzięki Bogu kocham ja teraz bardziej i dlatego chce być jej wiernym
Panie naucz mnie kochać tak jak Ty kochasz. Amen
Polecam :
http://www.voxdomini.com.pl/sw/gloria_polo.htm http://www.jankowice.rybn...lina-rivas.html http://sakramentmalzenstw...malzenstwa.html
przepraszam ze sie tak rozpisalem ale to dzieki łasce bo raczej jestem znany z tego ze milczę...
Panie polecam Ci Tost i jej męża prosze Cie o uzdrowienie i odrodzenie tego małżenstwa
aby umieli sobie wybaczyc i spojrzec na siebie z miłością...
Matko Niebieska i Sw. Józefie modl sie za nami. Amen
Michale Archaniele strzeż nas.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.