Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Renata ...jak dobrze miec Cie w grupie....
Czy ja juz pisalam ze normalnie u nas ci same rodzynki obrodzily ...!!
Bogu niech beda dzieki !
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-04, 22:31
re-natka napisał/a:
"Bo nie ma takich gorzkich łez, nie ma takich smutnych chwil, których nie uleczyłby Pan".
to szczera prawda
Renato dzięki za Twoje świadectwo
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-05, 07:10
Tysiak, Renatko- dziękuję za Wasze świadectwa.
dzięki Wam mam ostatnio oczy w mokrym miejscu.
Cytat:
W moim życiu jest teraz Pogoda Ducha, o którą modlę się codziennie, która sprawia, że staram się być szczęśliwa.Bo czyż Bóg nie oczekuje tego , abyśmy byli jego szczęśliwymi dziećmi.?
chwała Panu Bogu.
midziulka [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-09, 14:36
Moje świadectwo
Rozstanie z mężem sprawiło że moje życie zupełnie straciło sens.
Bóg jednak nigdy mnie nie opuścił i nie pozwolił abym zniszczyła sie do końca. Dając mi 12 kroków dał mi przejście z wegetacji w życie.... na początku nie umiałam zmobilizować sie by zaczać te kroki ale szybko zrozumiałam ze warunkiem zdrowienia jest uczestnictwo we wspolnocie razem z ludźmi o tych samych problemach. Praca nad sobą, z programe 12 kroków to kierunek ku pełni zycia.
Z początkiem 12 kroków zaczełam regularnie uczestniczyć w programie, później zawirowały problemy zdrowotne i śmierć w mojej bliskiej rodzinie. Gdy zaczynałam krok pierwszy zauważyłam niesamowitą rzecz że ja tak naprawdę mało się modliłam, zaczełam modlić sie częściej i prosić Boga o to by był blisko mnie i pozwolił cieszyć sie życiem, pozwolił pozbyć sie złych negatywnych emocji które szlały we mnie i tu stał sie cud a właściwie każdego dnia stawał sie cud..... emocje już z pierwszym krokiem ucichały, stawały sie wyciszone i choć pycha dawała o sobie znać to jej obecność szybko oddawałam Bogu w opiekę .Nagle ja zobaczyłam co jest dobre a co złe, moje postępowanie zmieniło się , z każdym krokiem coraz bardziej zbliżałam się do Boga. Stałam się inną osobą i chcę zrobić wszystko by nie wrócić do tego koszmaru, bo tak można nazwać ciągły strach, lęk, obawa i wrogość do wszystkich. Dziś nie czuję już urazu, ból nie tak boli a wrogość do ludzi zmieniła sie w przychylność. W trakcie mojego uczestnictwa w programie mój mąż założył sprawę rozwodową i Bóg wiedział co robi kierując mnie na te kroki bo byłam za słaba by przeżyć to nie będąc przygotowaną do radości z życia, z mojego życia !!!!. Dziś cieżko mi to przeżyć w sercu i na zawsze mój mąż w nim zostanie ale potrafię wstac z łóżka, umalować sie i uśmiechnąć do ludzi a wcześniej tego nie potrafiłam. Jest to ogromny cud .. Zaczełam czuć swoją godność, coraz częściej zaczynam czuć radość z życia i szacunek do samej siebie. Nie krzywdzę już siebie, innych.
Program 12 kroków nauczył mnie w trudnych chwilach zwracać się do Boga i prosić o opiekę i o pogodę ducha, idąc tymi krokami zauważyłam jak z kroku na krok zdrowieje ale tez ujrzałam całą moją słąbość w jakiej żyłam przed uczestnictwem w programie 12 kroków, wszystko było chore. Problemem stawało sie zwykłe załatwienie najdrobniejszej sprawy nawet wyjśćie do sklepu po pieczywo, najłatwiej było mi zamknąć sie w domu i płakać aż tu nagle musiałam sama załatwiać cały pogrzeb i ku wielkiemu zdziwieniu nie czułam problemu, nie czułam niemocy ale czułam opiekę Boga, prowadzenie Boga i mimo smutku czułam siłę i pokój w sercu.
Gdy oddałam Bogu swoje wady i zaczełam pomagać sobie, kochając siebie to Bóg dokonał niesamowitej przemiany we mnie. I wierzę że nie ma takich rzeczy w których Bóg by nie pomógł. I choć nie pomógł mi jeszcze w tym bym była z moim mężęm i choc z punktu widzenia wydaje sie żę nawet się wszystko jeszcze bardziej oddaliło bo jest sprawa rozwodowa to ja uważam że jest to Boży plan by uzdrowić nas do końca, i wierze ze cały czas jestem w opiece Boskiej i być może jest to czas kiedy Bóg przybliżyć chce do siebie teraz mojego męża. Ufam Bogu, żyję nadzieją i żyję moim życiem kochając już je i siebie z każdym nowym dniem.
Midziulka
tysiak [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-09, 22:27
Midziulka dobrze czytać:).
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-10, 07:49
Cytat:
uważam że jest to Boży plan by uzdrowić nas do końca, i wierze ze cały czas jestem w opiece Boskiej i być może jest to czas kiedy Bóg przybliżyć chce do siebie teraz mojego męża. Ufam Bogu, żyję nadzieją i żyję moim życiem kochając już je i siebie z każdym nowym dniem.
Midziulko, Chwała Panu Bogu, dziekuję Ci ze jesteś.
hankaolej [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-10, 07:57
Midziulka,
cudnie
Mirka5 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-10, 08:22
Kryzys mojego małżeństwa rodził się latami. Ja choć czułam, że żyję w świecie, w którym żyć nie chcę nie wiedziałam co mogę zrobić by było inaczej, wszelkie próby nie dawały efektów. Prosiłam Boga często, było to wołanie przez łzy w bólu ogromnym, by znalazł wyjście dla mnie, by mnie uwolnił od tego w czym tkwiłam, w czym zatracałam się, traciłam zdrowie, radość i sens życia...i Pan Bóg to wyjście znalazł, to mój kryzys małżeński.
Gdy mąż zaczął sie ode mnie oddalać wpadłam w panikę, byłam przerażona tym co mnie czeka, nie umiałam poradzić sobie ze swoją samotnością, wszystko to co budowałam latami nagle runęło, teraz wiem, że na szczęście tak się stało, to jest ta Boża odpowiedź na moje wołanie.
Szukając pomocy natrafiłam na Sychar, potem wszystko potoczyło się dalej.
Ognisko w Bydgoszczy, Ojca słowa, które budziły mnie ze snu, pokazywały co jest tak naprawdę ważne w życiu. Modlitwy skypowe, nasze rozmowy, wzajemna pomoc, to wszystko pozwalało przetrwać trudny czas.
Potem przyszedł czas na kroki. Tyle słyszałam o nich, o obietnichach, które ta forma pracy nad sobą niesie. Pełna zatem zapału swojego, prowadzących i grupy zaczęłam pracę.
Tak wiele się zmieniło od dnia gdy poraz pierwszy usiadłam by napisać coś w wątku 12 kroków. Zmieniło się we mnie.
Ogłosiłam swoją bezsilność wobec tych spraw, na które nie mam wpływu, dało mi to większy spokój wewnętrzny, gdyż nie szarpię się i spalam niepotrzebnie, nie tracąc sił na to co nie zależy i tak ode mnie. Nie nawracam już na siłę mojego męża, dałam mu wolność, której potrzebował, gdyż wiem, że tylko decyzje podjęte w wolności mogą przynieść dobre owoce. Daję wolność sobie i innym, staram się przyjmować każdego człowieka takim jaki jest, staram się wyzbywać swoich oczekiwań wobec innych. Otworzyłam się na budowanie relacji naprawdę szczerych, głębokich, bez lęków.
Oddałam Panu Bogu swoje życie tak naprawdę, powierzam codzinnie Bożemu Miłosierdziu siebie, moich bliskich i wszystkich, którzy są bliscy mojemu sercu.
Staram się wypełniać Bożą wolę w swoim życiu.
Ważną sprawą jest również to, że powoli nastąpił we mnie proces przebaczenia, Panu Bogu, sobie i innym ludziom, którzy mnie skrzywdzili, był to dla mnie proces bolesny, ale bardzo potrzebny.
Dzięki łasce Bożej moje serce otwiera się coraz bardziej na Boże Miłosierdzie w moim życiu, które jest Darem dla mnie tak ogromnym, że trudno mi to nawet wyrazić słowami.
Wiem, że przebyłam długą podróż by być w takim miejscu w życiu, w jakim jestem teraz, wdzięczna jestem Panu Bogu za moje życie, za to czym mnie obdarzył, za to, że napełnia moje serce zaufaniem Jemu, że ta droga która jest jeszcze przede mną będzie mnie prowadzić do Niego, że będę umiała tym, których postawi na mojej drodze życia dawać świadectwo swoim życiem i postępowaniem, co jest najważniejsze w życiu i dla Kogo i czego warto żyć.
Jarosław [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-10, 08:34
Mirko dziękuję za wspaniałe świadectwo.
Pogody ducha
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-10, 16:25
Mirko, Bogu niech będą dzięki! Piękne świadectwo.
Niech Pan Bóg prowadzi dalej.
cola [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-10, 17:24
Dziękuje za Wasze świadectwa, Duch św. w szczególnosci zadbał o naszą grupę, jestem dumna z Waszej pracy , z Was i dziękuję, że jestescie.......Chwała Panu
Jola od labradora [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-10, 21:24
Program 12 kroków towarzyszy „moim krokom” od 5 lat. Zaczęło się od prób rozpaczliwego diagnozowania mojego męża i jego „dolegliwości”. Szybko okazało się, że mam zająć się sobą a nie mężem; że to, co mogę zrobić, to podjąć pracę nad sobą. I za to właśnie jestem odpowiedzialna!
Rozpoczęłam zatem kroczenie…Droga wiodła na spotkanie z prawdą o sobie. Lustrem na niej były dla mnie inne osoby, które odsłaniały mi bez hipokryzji swoje wnętrza – nie ukrywając tych ciemnych stron. Zasada, którą program na każdym kroku przypominał brzmiała: „mówimy o sobie”. To pozwalało mi zawracać ze ślepych zaułków skupiania się na błędach moich bliskich, na krzywdach i krzywdzicielach, na próbach ich zmieniania etc. Zaczęłam poznawać siebie: swoje uczucia (!), swoje potrzeby, pragnienia, swoje piękne i brzydkie strony.
Robiłam to z taką uczciwością na jaką mnie było stać… z coraz większą uczciwością, bo rosło moje zaufanie. W tym czasie zaczęłam swoje rekolekcje ignacjańskie. Jakież było moje zdumienie, gdy „na pierwszym tygodniu” odkryłam, że to z pewnością św. Ignacy był prekursorem programu, że to wszystko jest tak spójne i się wzajemnie dopełnia! W moje życie zaczęły się też wpisywać różne doświadczenia, które pasowały do siebie jak kolejne puzzle większej całości.
Pierwszą rundę „12 kroków” odbyłam „w realu” w grupie u Jacka na Skaryszewskiej w Warszawie. To było dobre doświadczenie, które mnie szalenie zmotywowało do dalszej pracy. Z ogromną determinacją zabiegałam więc o przyjęcie do grupy „wirtualnej”. Jestem wdzięczna, że mnie przyjęto. Dziękuję Nałogowi za towarzyszenie mi, za wspieranie, za „słuchanie” i zwroty, za dzielenie się siłą, nadzieją i doświadczeniem. Dziękuję Wam Kochani współkrokowicze z grupy 1. Moją wdzięczność chcę wyrazić podejmując teraz służbę jako prowadząca. Nie wiem, jak to się dokona… Nie liczę na siebie. Chcę zaufać, że mogę być użyteczna..., pomocna. Pragnę dzielić się siłą, nadzieją i doświadczeniem ze stosowania programu w moim życiu. Dużo dostałam… Chcę się tym podzielić, przekraczając lęk przed podjęciem takiej odpowiedzialności. Nie jestem sama! Jestem głęboko przekonana o tym, że program jest wspaniałym narzędziem, którym może się posłużyć Ten, który ma moc zmieniać nasze serca.
Jola od labradora
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-11, 07:55
Jolu, brakowało jeszcze Ciebie, jesteśmy teraz wszyscy, ale sie cieszę.:)
Niech Pan Bog błogosławi.
Cytat:
Nie liczę na siebie. Chcę zaufać, że mogę być użyteczna..., pomocna. Pragnę dzielić się siłą, nadzieją i doświadczeniem ze stosowania programu w moim życiu. Dużo dostałam…
podpisuję się pod tym.Dziękuję!
sylwia1975 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-12, 19:53 swiadectwa
jestem c zlonkiem grupy nr 10 nie wiem czy przegapilam czy powinnam kogos dolaczyc do skypa ej nerwy mnie nosza jak wicznego a technika kiedy zaczynamy i o ktorej dziekuje za odpowiedz moji prowadzacy to jola i wiara 47
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.