Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
zdrada żony?
Autor Wiadomość
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-11, 22:56   

Andy2 napisał/a:
Byłem po południu w takim klubie dyskusyjnym, żeby trochę zająć sobie czas. Usiadła koło mnie, na kanapce, bardzo ładna i zadbana kobieta, na oko jakieś 33-35 lat, inteligentna (pisze w prasie i jakąś książkę), zgrabna, szczupła, opalona i nieprawdopodobnie pachnąca. No i tak siedziałem 3 godziny w aurze jej perfum, widząc zarys tych wszystkich zgrabności i parę razy miałem fantazje co by było. Nawet jakąś muszkę chciałem jej z nogi strącić, ale się powstrzymałem, bo właściwie może bym ją po tej nodze przez pomyłkę pogłaskał. Nie miałem wcześniej takich myśli przez tyle lat i chociaż świadomie wiem że to by było coś złego, to poczułem że chciałbym sobie na to pozwolić.
Może przez jakąś niechęć do mojej żony, rośnie we mnie coś takiego. Ale w końcu jest moją żoną i mam ją kochać.

z jednej strony jako facet napisze ci że zdrowa reakcja :mrgreen:
z drugiej nie będe się zbyt wiele rozpisywał bo dostałes juz powyżej wyczerpujaca odpowiedz...

ja dodam tylko to a może ta muszka była sztuczna i specjalnie by ...
no własnie co?
by skusic ;-) ;-)
żartuje oczywiscie -ale trzeba uważac Andy na podszepty(bo zły czas)
Ja chce napisac ci tylko cos innego,a gdybys tak w domu spojrzał na atrakcyjnośc,na kształty,na zapach i byc może wnikliwie poszukał tej muszki :-P

iles postów wczesniej rozpisałes sie jak atrakcyjną kobieta jest twoja zona...
Andy by nie wyszło to jak zawsze z tym hasłem...

cudze chwalicie swego nie znacie

dobranoc
 
     
Andy2
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-12, 00:43   

Malwina75 napisał/a:
Nie szukałam kochanków, najpierw potrzebowałam przyjaźni, towarzystwa, a potem były okazje i tyle. Mówiłam w myślach do męża "masz za swoje", byłam wściekła na niego za to, że z porządnej dziewczyny, jaką byłam, zrobił takie coś, zmusił do szukania miłości gdzie indziej, że nie chciał mnie słuchać, coś robić, by było nam lepiej razem.

Bardzo ci za podzielnie sie tym dziekuję, tak to też na rozum widzę, ale jakoś boli bardzo mocno, a to co napisałaś pomaga poczuć, jak to jest z drugiej strony, jak źle musiało być kobiecie w takim związku. I cieszę się że tu jesteś, bo to znaczy że można z tego wyjść, mam nadzieję że poskładacie to u siebie.

Malwina75 napisał/a:
To dobrze, że przeżyłeś tę sytuację w klubie dyskusyjnym. Dowiedziałeś się o sobie czegoś ważnego i być może będziesz bardziej wyrozumiały w stosunku do żony, która po prostu okazała się słabsza od Ciebie, ale miała dokładnie to samo myślenie. Kwestia tego, że ona poczuła to jako pierwsza, wcześniej.

Myślę że ona nie była słabsza, ja bym z takiego związku na jej miejscu dawno uciekł. A dzisiaj poczułem, jak łatwo mógłbym ją zdradzić, jakie to proste. Jak dzisiaj rozmawiałem z przyjaciółmi-zdradzaczami, to jej romansowanie mogło trwać nawet parę lat, były symptomy które opisali jako typowe dla zdrady (np. chodzenie wszddzie z telefonem, kasowanie smsów etc), zdołowali mnie trochę. Mam nadzieję że nie tak długo i że był tylko jeden facet, chociaż w sumie to nie ma aż takiego znaczenia.

Co do naszego związku - tak, jesteśmy małżeństwem sakramentalnym.
Ja się wyspowiadałem chyba 3 dni temu i codziennie jestem na Mszy Św i u komunii.

Norbert1 napisał/a:
iles postów wczesniej rozpisałes sie jak atrakcyjną kobieta jest twoja zona...

Jest to dla mnie najpiękniejsza kobieta na świecie, ma cudowne rzęsy, pachnące włosy które uwielbiam głaskać i dotykać i oczy w które mógłbym cały czas patrzeć i w ogóle tyle innych atrakcyjności w sobie, że na tym forum pisać nie będę.
Związek z nią i nasze dziecko to najlepsze rzeczy jakie mi się w życiu przydarzyły, niezależnie jak to się skończy.
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-12, 12:32   

gogol napisał/a:
po prostu się gubię jak cię czytam- nawet nie chce mi się wierzyć ,że taki facet jeszcze może istniec ,któy traktuje swoją żonę jak włąsność- po prostu horror!!!!! a ty o tym piszesz tak po prostu z ogromnym przekonaniem ,ze robisz dobrze. Orsz czy ty myślałeś kiedyś tak na poważnie o terapii dla siebie??????


Jak to napisała Wiara47, wymiekam. Skoro jestem "horrorem". Tak pisze moderator na stronie katoickiej, wobec osoby potrzebującej pomocy, osoby zdradzonej poszukującej własnej drogi, próbującej coś zrobić z własnym małżeństwem... Nawet jeśli sie mylę, to ile miejsca zajmuję na Waszych stronach? Ilu Was jest, jak wnikacie w te dylematy, które są istotą tego forum? Nie macie innych soposbów wytłumaczenie komuś jego błędów? Tylko próba rzucenia na deski. Godol, w pewien sposób udało Ci się to. Czuję się przygnębiony, tracę wiarę w siebie, tracę wiarę w świat, w dobro. Wiem, że nie taka była Twoja intencja Gogol, ale tak jak doszukiwałaś się ciepła w moich wypowiedziach, postaraj się zrobić to w swoich. Nie będę ciągna tego dalej. Wiesz chyba o co chodzi i znasz cytaty na tę okoliczność.


wiara47 napisał/a:
Orsz jak Cie czytam to poprostu "wymiekam"....
Duzo rzeczy Ci sie poplatalo...jest cos niedobrego w Twoich radach, w tym jak
interpretujesz pismo swiete....gorsze moze byc jednak to , ze ktos moze
chciec skorzystac z Twych porad....az boje sie ....ile mogloby to przynies szkod...


Byłoby wspaniale, gdybym tylko mógł sięgnąć przyczyn takich Twoich odczuć, Wiaro.

Nie tylko Wy dajecie mi popalić. Norbet naprzykałd mnie ignoruje i trzyma się z dala jak od złego.
Malwinie radziłbym więcej pokory w wypowiadanu prawa do własnego ciała. Pewnym ludziom niektórych rzeczy nie wypada mówić, choćby odbyli największą pokutę i przeszli chwalebną drogę do stania się na nowo wiernym Dzieckiem Bożym. Ale znowu.... chyba tylko ja to zauważam?

Andy, poczekaj trochę na dalszą rozmowę ze mną. Ja musze ochłonąć. Zebrać się w sobie.
 
     
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-12, 12:53   

Orsz pozwól, że wtrącę się do dyskusji.

Bardzo dziwnie pojmujesz Pismo Św. wybiórczo i w sposób jaki Tobie pasuje czujesz się urażony postawą niektórych osób na forum starających się wyjaśnić Twoje błędne myślenie o drugim człowieku. Żona nigdy nie była i nie będzie Twoją własnością jedność ciała polega na wzajemnym uzupełnieniu w akcie stwórczym w ten sposób Bóg podniósł człowieka prawie do swojej godności (zaznaczam prawie), i jak możesz traktować boską istotę jako swoją własność?
W jaki sposób chcesz aby Tobie tłumaczono błędy w myśleniu?
podpisuję się pod zdaniem Gogol pomyśl na poważnie o terapii. Zapiekłeś się w swoim bólu i promieniujesz na zewnątrz tym bólem.
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-12, 13:28   

Może niech każdy z nas określi co znaczy owa "własność". Zresztą nie ja pierwszy użyłem tego określenia. Użyła go Malwina i owszem, zgodzę się z Tobą. To miało mieć wydźwięk pejoratywny. Jednak to co stanowi komunia małżeńska nie wiele chyba odbiega od tegoż właśnie określenia "własność". Oddanie się drugiej osobie w Sakramencie Małżeństwa jest dobrowolne. Oboje małżonkowie mają być sobie bezgranicznie oddani.
Jeśli uważacie, że jest to coś zupełnie innego, niż owa "własność", to wyjaśnijcie to.
Czy np. my nie jesteśmy własnością Boga? Czy nam to ubliżą, zagraża, gnębi, odbiera wolność? Czy jest ubliżające to, że ja chciałbym być własnością swojej żony, z wzajemnością? Gdzie tu ów "horror"? Bycie własnością w związku gdzie głównym źródłem jedności ma być miłość, nie jest niczym złym!
A znacie fragment Pisma Świętego, gdzie król bodajże Dawid, odebrał biedakowi jego jedyną własność, jego żonę? Żona przyrównana jest do owieczki.
Czepiacie się. Przyczyn nie znam. Tolek, piszesz, że ja się "zapiekłem". Czy to jest właściwy język? Czy to nie ma oznaczać coś złego. Czy nie za łatwo mnie osądzasz?
 
     
izabela1115
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-12, 14:11   

Czy np. my nie jesteśmy własnością Boga?

Orsz
"posiadać Boga znaczy być posiadanym przez Boga". Łaska nie jest naszą własnością; to my dzięki łasce jesteśmy własnością Boga.
 
     
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-12, 14:20   

Orsz napisał/a:
Nie tylko Wy dajecie mi popalić. Norbet naprzykałd mnie ignoruje i trzyma się z dala jak od złego.
Malwinie radziłbym więcej pokory w wypowiadanu prawa do własnego ciała. Pewnym ludziom niektórych rzeczy nie wypada mówić, choćby odbyli największą pokutę i przeszli chwalebną drogę do stania się na nowo wiernym Dzieckiem Bożym. Ale znowu.... chyba tylko ja to zauważam?


Jeśli jedna osoba zwraca mi uwagę na coś, a ja jestem przekonana, że się myli - robię swoje. Jeśli dwie - czuję pewien niepokój, ale to nadal nic wielkiego. Ale jeśli uwagę zwraca mi każda niemal napotkana osoba, zatrzymuję się i szukam w sobie przyczyny do braku zrozumienia. Może warto się zatem zatrzymać, skoro każdy coś do Ciebie ma - przecież nie jesteśmy dziećmi w podstawówce i nie rzucamy się na najsłabszego, by go dobić.

I jedna uwaga - Malwina wyznała tu na forum to, co wyznała - ale to nie powód do tego, by teraz miała pełzać przed ludźmi. Z tego, co pisała, wyspowiadała się, Bóg jej wybaczył, więc kim jesteś, by ją oceniać i ustawiać w szeregu? Zarzuciłeś Malwinie brak pokory, czy nie wiesz, że w ludziach nie lubimy takich cech, których nie lubimy u siebie?

Jeśli będzie łamała regulamin, nie martw się, Moderatorzy na pewno to zauważą i zwrócą jej uwagę. Tymczasem nie wyciągaj w ramach argumentu jej historii z pouczeniem, by znała swoje miejsce.

A co do tematu, własności itd...

Ciekawi mnie, czemu tylko tak o ciało swojej żony "walczysz", a co z jej duszą?
Nie jest ważne, że może na wiele miesięcy przed zdradą cielesną oddalała się od Ciebie, a Ty tego nie zauważyłeś? Bo póki czułeś "własność" ciała, reszta Cię nie zajmowała... tak przypuszczam. Czemu to ciało jest dla Ciebie tak ważne, że przesłania ducha Twojej żony? Jak myślisz - jak ona się czuje z tą myślą, że jest tylko ciałem? Bo czuje na pewno, jak każda kobieta, która próbuje "obudzić" męża, by zechciał spojrzeć na nią jak na człowieka, a nie ciało pomocne w domu.

Pismo Święte....heh. Pisane było w innych czasach, w innej kulturze. Przecież to oczywiste, że nie można dosłownie traktować każdego zdania tam zawartego. W czym tkwiłaby wtedy moc i siła tego Pisma, skoro nie miałoby znamion uniwersalności. A uniwersalność pozwala na dostosowanie treści do otaczającej rzeczywistości, bez zakłamania głównych treści.

Na własność można mieć przedmioty. Są Twoje, pewnie i nawet o nie dbasz (czyścisz i odnawiasz), ale to tylko przedmioty, więc nie mają uczuć. Nigdy żaden człowiek nie jest niczyją własnością. Nawet Bóg daje nam taką wolność, o jakiej nam się nie śniło. Nie rozumiem więc, czemu małżonek ma być ponad Bogiem w wymaganiach.

Bycie jednym ciałem w Biblii to bycie jednością wobec Boga. Bycie jednym ciałem nie oznacza prawa do własności.

I jeszcze takie pytanie do Ciebie, Orsz, czemu wywyższasz wierność ponad miłość, uczciwość małżeńską i bycie z małżonkiem do śmierci? Bo o to jedno się rozchodzi, a przecież przysięga składa się z kilku elementów.
Kościół tego nigdzie nie wyróżnia. A jeśli wziąwszy pod uwagę kolejność słów i na tej podstawie oceniać hierarchię, to najpierw przysięgamy miłość. Czy dlatego, że miłość nie jest namacalna, to jest mniej ważna? Czy Ty sam możesz powiedzieć o sobie, że w pełni trzymasz się przysięganych niegdyś słów i kochasz, tak jak powinieneś? Jeśli zaś nie, i przyznajesz sam przed sobą, że nie zawsze tak było i popełniłeś kilka błędów, czemu zatem nie dasz prawa żonie do popełniania tych błędów? Czemu brak miłości ktoś ma znieść z zaciśniętymi zębami i wytrwać, wybaczyć, a zdrada już jest niewybaczalna?
 
     
Andy2
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-12, 14:38   

Orsz napisał/a:
Czy jest ubliżające to, że ja chciałbym być własnością swojej żony, z wzajemnością?

W tym jak ty o tym piszesz - trochę tak, bo to jakoś na zasadzie "musi być ze mną", a przecież ma wolną wolę, wolną i do tego żeby zyc w grzechu. Spróbuj jej wybaczyć.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-12, 14:47   

Orsz napisał/a:
Tolek, piszesz, że ja się "zapiekłem". Czy to jest właściwy język? Czy to nie ma oznaczać coś złego. Czy nie za łatwo mnie osądzasz?
- użycie zwrotu zapiekłes się nie jest niczym złym orsz ,zapieczenie to po prostu stan ,który nie pozwala ci na zadną zmianę.czasami używami zwrotu,ze jakś częśc w maszynie zapiekłą się( umnie w domu tak słyszałam)czyli sama nie da rady się naprawić potrzebuje np.naoliwienia.orsz twoim naoliwieniem może być terapia ,która pozwoli ci poznać przede wszystkim samego siebie.
w programie 12 kroków często ,kiedy kroczący oburzy się lub poczuje się dotknięty przez zwrot prowadzacego mówi sie ,że dotkneło się jego problemu ,że to co boli to ejst właśnie do przepracowania do uzdrowienia- więc orsz nie buntuj się ,masz prawo czuć się jak czujesz bo nikt ci tego prawa nie odbierze- ale czy z takim stanem czujesz się dobrze,czy nie lepiej jak radzi ci tu wiele osób zacząć od włąsnej pracy nad sobą a nie dawanai sobie prawa do oceny uczynków twojej żony.czytajac twój wątek widzę ,że otrzymałeś bardzo duzo informacji i tylko wystarczy chcieć aby zaczęło się dziać lepiej ,lepiej a potem dobrze.
Napewno moim zamiarem nie było to abyś poczuł się dotknięty ,o horrorze pisałam ,ze to dla mnie horror a pisząc o sobie mam prawo wyrazac to co czuję- ty tez to czynisz ,chcesz rad ale zapewne tylko takich ,które by cię głaskały z włosem ale pod włos??????????
Katarzyna74 napisał/a:
Na własność można mieć przedmioty. Są Twoje, pewnie i nawet o nie dbasz (czyścisz i odnawiasz), ale to tylko przedmioty, więc nie mają uczuć. Nigdy żaden człowiek nie jest niczyją własnością.
- a to kolejna wypowiedż ,któa swiadczy o tym ,że to ty masz problem a ja jak inni i większość własnośc rozumujemy prawidłowo.orsz zyczę ci łąski pokory abys przestał widzieć zbło w oku blizniego a zobaczył swoją belkę ,która nie pozwala ci na akt wybaczenia w imię miłości do żony.Pozdrawiam i zyczę spokoju bożego w analizie swojego postępowania. :!:
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-12, 15:18   

Napszę, krótko Katarzyno. Kiepsko wczytujesz się w to co piszę.
Wiele z Twoch pytan wynika z nieporozumień.

Wybaczyć można komuś kto żyje na drugim końcu świata. Z kimś kto jest obok nas każdego dnia, trzeba tworzyć wpólnotę. Z małżonkiem wspólnotę ciała. Tej wspólnoty ciała nie ma. To jest fakt, a Wy ciagle swoje, wybacz. Wybaczenie nie ma nic do tego faktu, który się nie odstanie.
pporzez wspolegliwość promujecie nieczystość. To mnie przeraża.
To wy wymagacie by człowiek, ten zdradzony postepował wbrew Bogu. Bóg nikogo nie przyjmie jak człowiek się nie nawróci. I każdy człowiek ma tak samo. Musi żyć w zgodzie z tym Boskim Prawem. Nie ma pojednania, nie ma jedności bez żalu i skruchy.
O doświadczenie moje i innych zdradzonych owej skruchy się rozchodzi. Ja muszę po ludzku doświadczyć nawrócenia mojej żony. Nie mogę dopuścić życia w kłamstwie. Nie dlatego, że nie chcę, że nie ufam Mu. Mam dany od Boga umysł i duszę. To one się buntują.

I powiem Wam coś. Teraz, od niedawna zaczałem czuć skruchę mojej żony, ale nie dzięki Wam tylko mojej determinacji, w tym co jest wvbrew Wam. Żona moja przytula się do mnie, ja do niej i pociesza mnie, po tym co przeczytałem tutaj. Przyznaje mi rację w tym sporze. Zawsze mi przyznawała racje :), ale teraz już wie, że to jest droga donikąd, takie przytakiwanie. Wierzę jej, bo długi czas po odkryciu zdrady była zadra między nami. Ona jest teraz prawie aniołem.

Tak Katarzyno, brak miłości jest stanem odwracalnym, grzech cudzołóstwa nie. I to nie tylko w małżeństwie. Osoby majace kontakty płciowe z innymi przed małżeństwem też pozbawiają się możliwości prawdziwej wspólnoty małżeńskiej. Nie jest tak?
To po co Pan Bóg dał nam 6 przykazanie?
I na to pytanie chciałbym usłyszeć odpowiedź od księdza, teologa, nie od Was. Potrzebuję autorytetu!
Ostatnio zmieniony przez Orsz 2012-08-12, 15:59, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
agni7
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-12, 15:53   

Orsz, najlepiej ty sobie sam odpowiedz szczerze na pytanie, czy się zapiekłeś czy nie.
Nie chcesz być osądzany, a sam osądzasz innych.
Skarżysz się, że ktoś tu daje Ci popalić, że kieruje nieodpowiednie słowa w Twoim kierunku, mówisz o bezpodstawnych atakach, ale nie widzisz już swoich przykrych słów... Dziwisz się reakcjom, więc spróbuję Ci coś przybliżyć.
Przykro mi się zrobiło czytając Twoją wypowiedź, z której wynika, że kobiety są z natury jakieś... gorsze. Tym bardziej, że sama byłam zdradzana i nie przyszłoby mi do głowy pisać że "mężczyźni są tacy a tacy" bo gdzieś tak wyczytałam.Powiem Ci, jaki jest mój odbiór (jako kobiety) takich stwierdzeń typu "kobiety potrafia bardzo dobrze kłamać, być bardzo złe" albo" Myślę chyba przede wszystkim o kobiecie, bo mężczyzna nie powinien być tak głupi by wchodzić w romanse" Otóż czytając Twoje posty myślę sobie: Orsz mnie nie szanuje, z góry zakłada, że jestem jakimś podrzędnym rodzajem człowieka. W dodatku głupim i złosliwym.
Nie ja jedna to zauwazyłam, więc zamiast szukać dowodów na kolejny atak na Ciebie, wyciągnij z tego wnioski.
Skarżysz się na Gogola, że przez jej wypowiedzi tracisz wiarę w dobro, jesteś przygnebiony?
Więc z góry przepraszam, jeśli Cię to urazi, ale najpierw coś palniesz, a potem robisz z siebie ofiarę gdy ktoś zareaguje na Twoje słowa i wzbudzasz w rozmówcy poczucie winy.
Nie sądze, by ktoś pisał tu po to, by Cię pognębić. Od tego są inne fora, i gwarantuje Ci, że z nich wróciłbyś naprawdę zdruzgotany.
Dużo mówisz o ideałach. Świat idealny nigdy nie będzie, zona idealna nie będzie, Ty też nie, ani Twoje dzieci. Co zrobisz, jak Twój plan wychowawczy się nie powiedzie? Możesz sie na ten świat obrazić - tylko co dalej? Gorycz to straszna trucizna, od tego trzeba uciekać. (Co nie znaczy znieczulać).
Mnie się na początku wydawało, że całe moje życie to jedna wielka spektakularna porażka. A ja taka biedna skrzywdzona owieczka wśród wilków :-)
Na szczęście wyzbyłam się tego przekonania.

Pozdrawiam i życzę pogody ducha.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-12, 15:53   

Orsz napisał/a:
Ona jest teraz prawie aniołem.
- więc dlaczego u ciebie ciągle jakies dylematy? ja gdybym miała anioła w domu ,nie potrzebowałabym nawet
Orsz napisał/a:
To po co Pan Bóg dał nam 6 przykazanie?
I odpowiedz na to pytanie chciałbym usłyszeć odpowiedź od księdza, teologa, nie od Was. Potrzebuję autorytetu!
- w tym co napisałes jest dużo jak dla mnie sprzeczności. a tak naprawdę jako kobieta niewiele cie pojmuję ,moze dlatego ,ze jestes męzczyzną :lol: i patrzysz na wiele spraw inaczej !życzę ci większej wiary w twojego anioła i nie zmarnuj tgeo co juz masz.pogody ducha na dalsze dni. :lol:
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-12, 16:31   

agni7 napisał/a:

Przykro mi się zrobiło czytając Twoją wypowiedź, z której wynika, że kobiety są z natury jakieś... gorsze. Tym bardziej, że sama byłam zdradzana i nie przyszłoby mi do głowy pisać że "mężczyźni są tacy a tacy" bo gdzieś tak wyczytałam.Powiem Ci, jaki jest mój odbiór (jako kobiety) takich stwierdzeń typu "kobiety potrafia bardzo dobrze kłamać, być bardzo złe" albo" Myślę chyba przede wszystkim o kobiecie, bo mężczyzna nie powinien być tak głupi by wchodzić w romanse" Otóż czytając Twoje posty myślę sobie: Orsz mnie nie szanuje, z góry zakłada, że jestem jakimś podrzędnym rodzajem człowieka. W dodatku głupim i złosliwym.


Poczytaj, posłuchaj sobie o różnicach między kobietami, a mężczyznami. Obiektywnie jesteśmy bardzo różni.
"kobiety potrafią bardzo dobrze kłamać, być bardzo złe", a pamiętasz co napisałem dalej? Napisałem to, bo niektórym się zdaje, że kobiety nie potrafią kłamać, nie potrafią być skrajnie złe. Ja tego doświadczyłem od mojego anioła. Na dwa tygodnie przed jej zdradą przyłapałem ją w niewyłączonym telefonie jak rozmawiała o mnie ze znajomym sobie mężczyzną. Podsłuchiwałem, myślałem, że to kochanek. Byłem w szoku. Po kilku godzinach wróciła i ja się pytam, co robiła. A ona, że była na spacerze nad rzeką. I tak mnie przekonywała, że ja jej prawdzie uwierzyłem. zacząłem się zastanawiać, czy to co słyszałem, nie było złym snem. Bo blisko godzinnych naciskach przyznała się, że była na kawie z kolegą, którego przypadkiem spotkała. Po dalszej blisko godzinnej rozmowie, w między czasie ja jeszcze musiałem na spacer pójść, przekonała mnie, że to prawda, że to nie kochanek. Rozmawialiśmy o tym czym jest prawda w małżeństwie, przytulaliśmy się i ona zapewniała, że już nigdy okłamywać mnie nie będzie. Po kilku latach, gdy wyszła jej zdrada na jaw okazało się, że te wszystkiej jej ówczesna zapewnienia były tylko po to bym ja się nie dowiedział o jej planowanych spotkaniem z kochasiem, podczas którego mnie zdradziła.
Tak więc widzisz, jakie kobiety potrafią być. Sprytne, wyrachowane, przebiegłe, podstępne, złe. Potrafią, nie wszystkie są. I ty zapewnie Agni7 najlepiej to wiesz, skoro tak protestujesz i tak to Cię zabolało. Widzę, ze ewidentnie to zdanie dotyczyło tych innych kobiet, a nie Ciebie i innych dobrych, wiernych, cnotliwych, pobożnych.
Przepraszam za to nieporozumienie.

" Myślę chyba przede wszystkim o kobiecie, bo mężczyzna nie powinien być tak głupi by wchodzić w romanse"
To zdanie mówi tylko tyle, że o wiele więcej rozsądku, mądrości wymagam od mężczyzn. Kobieta, źle wychowywane, będąca pod złym wpływem otoczenia łatwiej ulega zepsuciu. Kobieta jest bardziej emocjonalna. Jej zachowanie w o wiele większym stopniu wynika z uczuć.
U mężczyzny jest inaczej. Mężczyzna wie po co dane rzeczy robi. Dlatego nie wierzę w tłumaczenia mężczyzn, że zostali uwiedzieni. To bujda. Oni tego chcieli. Mężczyźni w pełni są odpowiedzialni za swoje czyny, robią je z większym wyrachowaniem. Mężczyźni o wiele częściej są źli.

Adni, zamiast zastanawiać się by nasze plany wychowawcze legły w gruzach, róbmy wszystko by do tego nie doszło. I po to ja tu jestem. Ja chciałbym wam wykazać, że niektóre elementy postrzegania małżeństwa, kryzysu, pojednania, winy, zadośćuczynienia jakie tu prezentujecie uważam za złe. Uważam, ale poszukuję prawdy. Widzę nieporozumienia i chciałbym je wyjaśnić. O dużą stawkę chodzi. O Prawdę, o nasze dzieci...
 
     
Andy2
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-12, 16:43   

Orsz napisał/a:
Wybaczyć można komuś kto żyje na drugim końcu świata. Z kimś kto jest obok nas każdego dnia, trzeba tworzyć wpólnotę. Z małżonkiem wspólnotę ciała.

Skąd ty takie teksty bierzesz :?: Trzeba najpierw wybaczyć, a potem tworzyć wspólnotę, najlepiej ducha a potem ciała. A ty piszesz bardzo wprost że chcesz ją mieć w łóżku - i właściwie tylko to.

Orsz napisał/a:
Wybaczenie nie ma nic do tego faktu, który się nie odstanie.

Do samego faktu nie, ale ma dużo do tego co z tym faktem z robimy:
"Jeśli nie uda się nam wybaczyć ani zaleczyć życiowych ran, nasz związek z Bogiem, z innymi ludźmi i z samym soba ulega osłabieniu" [O. Tobin, Jak przebaczyc sobie i innym]

Orsz napisał/a:
Ja muszę po ludzku doświadczyć nawrócenia mojej żony. Nie mogę dopuścić życia w kłamstwie. Nie dlatego, że nie chcę, że nie ufam Mu. Mam dany od Boga umysł i duszę. To one się buntują.

Usiądź za jakiś czas spokojnie i przeczytaj to co napisałeś. Od Boga mamy dużo więcej, także wolną wolę, do czynienia dobrych i również złych rzeczy, jeśli tak wybierzemy. Ty chcesz te wolę swojej żonie zabrać - i tu działasz wbrew Bogu i jego prawom, tak ja to widzę.

Pod tym wszystkim co piszesz wydaje mi się że masz jakieś kolosalne problemy emocjonalne. Może ktoś cię kiedyś kaleczył, a ty przestałeś czuć, żeby to przeżyć? I chwytasz się jakichś prawd bo inaczej nie potrafisz widzieć i rozumieć świata, bo ci się wszystko rozsypie? Nie piszesz o tym - czy wypłakałeś tę krzywdę od żony, czy to jakoś przeżywałeś poza tym, że ona ma się nawrócić, zrozumieć i być twoja?

Orsz napisał/a:
I powiem Wam coś. Teraz, od niedawna zaczałem czuć skruchę mojej żony, ale nie dzięki Wam tylko mojej determinacji, w tym co jest wvbrew Wam. Żona moja przytula się do mnie, ja do niej i pociesza mnie, po tym co przeczytałem tutaj. Przyznaje mi rację w tym sporze. Zawsze mi przyznawała racje :), ale teraz już wie, że to jest droga donikąd, takie przytakiwanie. Wierzę jej, bo długi czas po odkryciu zdrady była zadra między nami. Ona jest teraz prawie aniołem.

A ja widziałem, jak świstak zawija w sreberka... poważnie, w tv dawali.
Skąd wiesz z czego się bierze takie jej zachowanie?
Był tu kiedyś taki przypadek parę lat temu, że się czyjaś żona taka miła zrobiła, potem okazało się że z kochankiem jej się akurat nie układało.

Orsz, przeczytaj sobie to co piszesz, słowo po słowie:
- przyznaje mi rację w tym sporze
- zawsze mi przyznawała rację
- teraz już wie, że to droga donikąd, takie przytakiwanie
Ja z tego rozumiem, że przyznając ci teraz rację jest na drodze donikąd, zgadza się?
Czyli w zasadzie mówi ci to, co całe forum.

Co do Zasad - ty masz 100% racji i tu nikt z tobą w tym względzie nie polemizuje.
Tylko nie w taki sposób, nie na siłę, nie przymusem, bo sam Bóg pozwala nam błądzić.

[ Dodano: 2012-08-12, 17:48 ]
Orsz napisał/a:
Sprytne, wyrachowane, przebiegłe, podstępne, złe

"Bo to zła kobieta była" - teraz już jasne.
A co ty robiłeś że tak ci kłamała? Czego jej nie dałeś, czego szukała w tamtym związku, czego jej aż tak brakowało że zdecydowała się zdradzić?
No Orsz, wal tak szczerze, po męsku, chyba że nawet tego nie wiesz?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,05 sekundy. Zapytań do SQL: 8