Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Nie wiem co mnie podkusiło, nie układa nam się dobrze, sprawdziłem wczoraj telefon mojej zony i był tam taki sms od pewnego pana:
"To słodkie co piszesz Ty też na mnie tak działasz, chcę tylko całować i pieścić i być w Tobie i koło Ciebie"
Zbaraniałem zupełnie, dostałem jakby młotkiem w głowę, o 2 w nocy nie wytrzymałem, zbudziłem ją i poprosiłem o wyjaśnienia.
Najpierw było że to nic, żart, że ona nie wie nawet kto to.
Potem padło jakieś imię.
Potem - przyznała że do niego pisała i że się spotkali z kawiarni, ale z tego spotkania - 'uciekła'.
W koncu wyszła jakas wersja że ktoś ja wrabia, że miała chwilę zapomnienia i odpisała komus na sms-a i potem tak wyszło, ale do niczego nie doszło... co dla mnie jest jakoś wbrew temu co ten pan pisze.
Jesteśmy małżeństwem od 8 lat, mamy 8 letniego synka, byłem tu juz na forum kiedyś bo chciała sie ze mna rozstać, była sprawa rozwodowa ale udało się to uratować.
Poradźcie mi prosze co mam zrobić? Poprosiłem o rozmowę, ale boje sie wersji 'nic nie było, nie zrobiłam niczego złego' - w którą trudno mi będzie uwierzyć, choć bardzo bym chciał żeby tak było.
Moja zona jest atrakcyjna, bardzo otwarta na ludzi, kontaktowa, ale zawsze byłem pewien jej wierności, do glowy by mi nie przyszlo że może miec romans... chyba tak jest że ta strona dowiaduje sie na końcu.
Co mam zrobić? Wyprowadzic się czy zostać, próbiowac rozmawiac - ale jak? o czym? czy przyjąć takie ucieczkowe wyjasnienia, proszę o porade i modlitwę za nasze małżeństwo.
Elżbieta1974 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-08, 20:37
Wspieram modlitwą
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-08, 21:27
Andy2,
witaj na forum ponownie.
Skoro już tu byłeś to wiesz, że zaczynamy wszystko od stawania w prawdzie przed Bogiem, a następnie szukamy pomocy ludzi.
Zacznij od rzetelnej spowiedzi świetej , a potem porozmawiaj na spokojnie z żoną, skoro jak twierdzi to było nic, to spytaj czego Jej brakuje w waszym związku skoro takie nic się zdarzyło. Kobieta czasem szuka nowości, gdy mąż "zaczyna traktować ją przewidywalnie i ze związku wieje nudą oraz brakiem zaangażowania". ( to czasem wynik zmęczenia lub niewiedzy, bo małżonek nie komunikuje tego wyraźnie, że czuje się zaniedbany, może nie słuchasz Jej uważnie i czuje się jakoś przez Ciebie lekceważona?)Zobacz co Ci powie i potem także poszukaj ciekawych rekolekcji, a może będzie trzeba wam pomocy psychologa czy zwykłej romantycznej kolacji we dwoje i zmiany podejścia do codziennego dostrzegania się wzajemnego jako małżonkowie. Trudno jest doradzić coś, gdy jesteś przed rozmową z małżonką i sam nie wiesz co ją skłoniło do podjęcia "flirtu"?
Zamiast pisać smutne scenariusze i nakręcać nerwową atmosferę zadbaj o wyciszenie wewnętrzne i spokojną konwersację z żoną, nie zaczynaj rozmowy w nerwach i nie pozwól sobie na ich eskalację podczas jej trwania.
Andy2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-09, 09:41 nie chce rozmowy
Moja żona nie chce rozmawiać o tym sms-ie, tweirdzi ze nic złego nie zrobiła, że to nic takiego Dla mnie to "ocieka" seksem, chociaż nie wynika wprost czy doszło do zdrady fizycznej.
Nie wiem co o tym myśleć, albo się wdała w taki ostry ale słowny flirt, albo ma kochanka i boi się rozmowy, mojego gniewu, wybuchu, jakiejś konfrontacji jej wyobrazren z tym co widze ja.
Usłyszałem tez że sie bardzo różnimy, niewiele nas łączy, że już próbowalismy i w sumie jesteśmy w tym samym punkcie etc. Spytałem czy woli sie rozstac, ale ona chyba sama nie wie, może zalezy jej na tym żebysmy razem dziecko wychowywali albo boi się mojej reakcji gdyby mialo sie to wszystko rozpaść. Ktoś mi powiedział, że osobom zdradzającym wydaje sie, że zawsze będzie tak jak teraz, że oni nie chcą zwykle żeby związek się kończył, nie sa na to gotowi.
Jak rozmawiałem 'na gorąco' po tym smsie - dlaczego się ze mna kocha, że chyba przeciez coś czuje do mnie - powiedziła 'przecież jestes moim mężem, co mam robić, muszę'.
Jesli się uda to dzisiaj wieczorem spróbujemy porozmawiać, nie wiem czy wypytywac o tamto skoro ona nie chce, czy to zostawić - ale wtedy będę miał domysły, podejrzenia i żrec mnie będzie?
O naszej relacji głównie chyba będę chciał pogadać, co jest źle, czego jej ode mnie tak brakuje że szuka gdzie indziej... nie wiem czy to ma sens i czy się taka rozmowa uda.
Nie wiem czy się np z domu wyprowadzić jeśli ona nie zechce rozmawiać?
Czy okazywac jej jakies uczucia, bo ja ja kocham, ale mam ogromną rane i ból, czy cos mówić?
Trudno mi się powstrzymać przed rozpamiętywaniem tego co przeczytałem, tego co za tym pewnie jest, to strasznie boli.
wiara47 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-09, 19:18
Andy : dobrze ze nas znalazles i ze tutaj pytasz "co robic" ?
Bardzo trudno Ci odpowiedziec na to pytanie , bo kazda sytuacja
jest inna ....
jesli cos takiego sie zdarzylo to moglo byc wynikiem jakiegos kryzysu
u Twojej zony...lub tez zwyklym zauroczeniem....
trudno wyrokowac...
Nie wiem co moglo Twoja zone popchnac do takiego dzialania,
powiem Ci tylko ze ja sama tez zdradzilam mojego meza
i jak juz sie "ocknelam" maz ulozyl sobie zycie " na nowo" jak to dzisiaj
wszyscy nazywaja....
Wiem co mi pomoglo wrocic do "przytomnosci umyslu" : modlitwa
osob i bliskich i dalszych i przyjaciol i wszystkich tych ktorzy modlili sie
za mnie....
Moze warto zebys zaczal wlasnie od tego : od oddania wszystkiego co sie
wydarza w waszym zyciu teraz Jezusowi ...
mysle ze dobrze byloby nie tylko tutaj pisac ale poszukac najblizszego
Tobie ogniska Sychar i tam rozmawiac z ludzmi o tym co sie dzieje w Tobie
w Twoim sercu....
Ja zapewniam o modlitwie za Twoja zone...o swiatlo ducha sw. dla niej
i oczywiscie za Ciebie o "madrosc" w dzialaniu...
Pozdrawiam serdecznie....
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-09, 19:54
Andy2 napisał/a:
nie układa nam się dobrze
Andy2 napisał/a:
Usłyszałem tez że sie bardzo różnimy, niewiele nas łączy, że już próbowalismy i w sumie jesteśmy w tym samym punkcie etc.
Andy2 napisał/a:
byłem tu juz na forum kiedyś bo chciała sie ze mna rozstać, była sprawa rozwodowa ale udało się to uratować.
Andy piszesz byłem tu już -bo zapewne był kryzys,
słyszysz jestesmy w tym samym punkcie,niewiele nas łaczy....
ile jeszcze trzeba wskazówek byś wreszcie działał?...
Czasami bywa tak dostajemy szanse ,ale nie potrafimy jej wykorzystac,ty Andy stoisz na dobrej pozycji bo dostajesz w bonusie druga szanse -
i znów chcesz ja zmarnowac?
piszesz to
Andy2 napisał/a:
Moja zona jest atrakcyjna
.
A co robi facet przy atrakcyjnej kobiecie by mu przypadkiem nie uschła??
skoro byłes na forum to wiesz i znasz to
do kryzysu w związku przyczynia sie dwoje
-zatem bierz sie za swoja działke obecna i ta wcześniejsza jaka zaniedbałes i nie wypisuj tego
typu projekcji
Andy2 napisał/a:
Nie wiem czy się np z domu wyprowadzić jeśli ona nie zechce rozmawiać?
Czy okazywac jej jakies uczucia, bo ja ja kocham, ale mam ogromną rane i ból, czy cos mówić?
Trudno mi się powstrzymać przed rozpamiętywaniem tego co przeczytałem, tego co za tym pewnie jest, to strasznie boli.
Bo jak kochasz to zadbaj o ta miłośc ,a jak boli to dobrze
mawiaja jak człeka boli to znak że zyje.
a skoro jestes żyw...to nie daj tak łatwo jakiemuś drugiemu menowi włązic z butami do serca twej żony...
pozdrawiam
[ Dodano: 2012-08-09, 21:08 ]
Andy2 napisał/a:
"To słodkie co piszesz Ty też na mnie tak działasz, chcę tylko całować i pieścić i być w Tobie i koło Ciebie"
odnosnie ....sms-a
jak myslisz ilu kobietom pisał w tym stylu??
nie wiem może jestem staroswiecki ..lub nie jestem
ale facet szanujący kobietę nie wali prosto z mostu jak prymitywny zwierzak ....
Andy2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-09, 21:14
kinga2 napisał/a:
Zacznij od rzetelnej spowiedzi świetej , a potem porozmawiaj na spokojnie z żoną, skoro jak twierdzi to było nic, to spytaj czego Jej brakuje w waszym związku
Tak zrobiłem, dziękuję za radę, byłem u Dominikanów na Służewiu, pierwszy raz od 2 lat sie wyspowiadałem i byłam na mszy.
Norbert1 napisał/a:
Andy stoisz na dobrej pozycji bo dostajesz w bonusie druga szanse -
i znów chcesz ja zmarnowac?
Jakbym słyszał Norberta sprzed kilku lat. Tak, zrobiłem "kółko" i jestem w podobnym miejscu co kiedyś. Wtedy była sprawa rozwodowa, teraz pojawił się ktoś 3-ci. Za tym wszystkim jest moja gwałtowność, kłótnie i wyzwiska w sytuacjach konfilktowych między nami. I przez ostatnie 1,5 roku brak czasu z obu stron, u niej studia + bardzo angażująca praca.
Rozmawiałem z nią dzisiaj jakieś 20-30 minut, powiedziałem że chciałbym kiedyś usłyszeć co to było, że dla mnie mimo tego jest dalej żoną, którą kocham, ale nie wiem na teraz jak to sobie ułożyć i żeby "tamto" zakończyła. Jakoś to naiwnie brzmi, ale były łzy u mnie i u niej. W Dobsona jestem zaopatrzony, ale już nie chce mi się czytać dzisiaj.
Jeszcze na "zapas" poszedłem do psychiatry po coś uspokajającego, byłem po tej spowiedzi i modlitwie tak wyciszony że pani nie chciała mi wypisać, w końcu dostałem Xanax i Hydroxyzynę, będzie w odwodzie jak mi coś puści.
Mojej zonie położyłem na poduszce różaniec naszego synka, już się położyła i nic nie mówiła, śpimy osobno bo wyniosłem się z sypialni.
Dziękuję za porady i modlitwę! Mam na teraz dużo spokoju, aż nie wiem jak to możliwe.
Orsz [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-09, 21:47
Wybacz Norbercie, ale na jedną ważną rzecz muszę Ci zwrócić uwagę. Facet szanujący kobietę nie nawiązuje z nią romansu. Jeśli jest zdeterminowany by ją mieć, bierze z nią ślub.
Andy2, moim zdaniem w takich sytuacjach nie powinieneś brać żadnych psychotropów. Pewnie i tak jesteś w szoku. Nie wiem co Ci radzić tym bardziej na forum publicznym, ale chciałbym powiedzieć jedno. Warto się dowiedzieć prawdy. Nie przesądzając sprawy wiedz, że kobiety dobrze potrafią kłamać, potrafią być bardzo złe, ale później też potrafią tego bardzo żałować i potrafią, jak pewnie każdy, odnaleźć swoja drogę do świętości. Dużo pewnie zleży od Ciebie. Staraj się zachować jasny umysł. Dobrze Ci radzono, modlitwa. Ale nie idź w kierunku manipulacji własnej duszy i umysłu.
Pomodlę się za Ciebie, by ... było dobrze.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-10, 07:15
Orsz napisał/a:
Wybacz Norbercie, ale na jedną ważną rzecz muszę Ci zwrócić uwagę. Facet szanujący kobietę nie nawiązuje z nią romansu. Jeśli jest zdeterminowany by ją mieć, bierze z nią ślub.
Orsz a w tobie wciąż cos gra
co ja napisałem??
facet szanujący kobietę nie wali prosto z mostu jak zwierzak....
czytaj takie zachowanie nie winno miec miejsca...czytaj jeszcze dalej ...
stop to mężatka.....
oj orsz... orsz
Andy2 napisał/a:
Jeszcze na "zapas" poszedłem do psychiatry po coś uspokajającego, byłem po tej spowiedzi i modlitwie tak wyciszony że pani nie chciała mi wypisać, w końcu dostałem Xanax i Hydroxyzynę, będzie w odwodzie jak mi coś puści.
I fajnie że poszedłes i fajnie ze w odwodzie (coś masz)jakby cos miało puścic...
emocje to taki "dzikoń" jaki czasami podpowiada złe działania i scenariusze,dlatego nieraz warto sie wyciszyc prochami by w spokoju poszukac innych rozwiazań
trzymaj sie
,
Andy2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-10, 07:36
Orsz napisał/a:
Andy2, moim zdaniem w takich sytuacjach nie powinieneś brać żadnych psychotropów. Pewnie i tak jesteś w szoku. Nie wiem co Ci radzić tym bardziej na forum publicznym, ale chciałbym powiedzieć jedno. Warto się dowiedzieć prawdy.
Psychotropy są na wszelki wypadek, jakbym przestał funkcjonować, w końcu po to są i uważam że dobrze zrobiłem idąc wczoraj do psychiatry.
Co do "prawdy", to ja ja znam. Moja żona ma romans, zdradziła mnie.
Reszta to szczegóły - czy tylko wirtualnie (bardzo bym chciał, ale to niestety tak nie wygląda), czy to jakaś powazniejsza miłość i zakochanie czy odreagowanie mnie, naszego związku, pracy. O prawdzie jeszcze wczoraj na kazaniu usłyszałem - "nie ma Prawdy bez Miłości". Nie mogę być sędzią tam, gdzie zabrakło moich uczuć, umiejętności ich wyrażania, jakiejś trwałości, konsekwencji, szukania piękna i zadowolenia z tego co jest w codziennym życiu.
Zacząłem czytać Dobsona, żeby sie z róznych stron zastanowić co mam robić.
Do kochanka wysłałem sms-a (nie odbiera telefonu, jest na kartę w Play, chyba specjalnie do romansowania) żeby się odczepił od mojej żony i rodziny i że go znajdę jak będzie potrzeba... nie sądzę żeby chciał sie ze mna spotkać, może to przeczyta może nie, prawdopodobnie ta karta juz jest wyrzucona i kontakt jest inny.
Dzwoniłem do detektywa, męża znajomej, zaproponował pewne kroki, ale to nie na tym ma polegać żebym ja biegał, śledził i pilnował, bo wtedy nie będzie miejsca na budowę zaufania, więc tego nie planuję, nie chce dowodów, dowód już mam, a resztę ona może mi kiedyś trochę powie, bo jeśli będziemy razem to trzeba to będzie jakoś rozbroić.
Moja Żona nie wie chyba co ma zrobić. Napisałem jej rano sms żeby mi powiedziała jak będzie gotowa i pewna, że chce być ze mną i że będe bardzo czekał na takie jej słowa i starał sie w to uwierzyć. Napisałem że ja kocham, że jest moja jedyną miłością w sercu, że mnie to strasznie zraniło i żeby więcej tak nie robiła, mimo że tego potrzebowała i chciała i było to dla niej coś przyjemnego. Poprosiłem żeby zabrała do torebki różaniec naszego synka, może taki głupi gest, nie wiem, chyba wzięła.
Jestem w środku zabity, ale sam sobie taki los zgotowałem, chociaż ona nie musiała tego robic i to straszne zło jest po jej stronie. Będę czekał co dalej, jakie podejmie decyzje i na teraz musze mysleć o sobie, żeby siebie w tej sytuacji postawic na nogi i rozsądnie ratować.
Jeśli czytają to jakieś "zdradzaczki" to bardzo proszę o prostowanie mnie, czy gdzieś nie błądzę, nie widzę, robię źle.
wiara47 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-10, 09:21
Andy < wiem ze cierpisz , ale zebys w tym cierpieniu jej nie "zadusil " swoja
szlachetnoscia , wspanialomyslnoscia i okazywaniem swojej "milosci".....
Bez dwoch zdan : masz prawo czuc sie jak "zabity " i tak sie pewnie
czujesz....ja tylko chcialabym powiedziec zebys w tej rzeczywistosci
nie osaczal swoja miloscia tak do konca swojej zony , nie wysylal smsow
do kochanka, nie szukal szybkich i szybko dzialajacych ukojen tego wszystkiego
co sie dzieje....kazdy bol , potrzebuje czasu zeby minal , nawet jak bierzesz
tabletke od bolu glowy , to chwile trwa zanim glowa przestanie bolec....
Jesli powiedziales zonie ze przebaczasz i czekasz jaka podejmie decyzje
to daj jej przestrzen na : podjecie tej decyzji...na przemyslenie.....
nie oczekuj ze juz , zaraz , najpozniej jutro wieczorem cos Ci odpowie....
Napisales nam ze >
Jakbym słyszał Norberta sprzed kilku lat. Tak, zrobiłem "kółko" i jestem w podobnym miejscu co kiedyś. Wtedy była sprawa rozwodowa, teraz pojawił się ktoś 3-ci. Za tym wszystkim jest moja gwałtowność, kłótnie i wyzwiska w sytuacjach konfilktowych między nami. I przez ostatnie 1,5 roku brak czasu z obu stron, u niej studia + bardzo angażująca praca. >
Jesli bedziesz oczekiwal , szybkiego rozwiazania tej sytuacji ...jaka sie dzieje
teraz u Was .....Twoja "raptownosc" moze podsycac tylko ten konflikt jaki jest....
Napisales to , wiec to widzisz ! I to jest sukces....bo mozesz sprobowac
cos zrobic z tymi emocjami...jakos je wyhamowac ...
Pamietam i pozdrawiam.
[ Dodano: 2012-08-10, 10:30 ]
Jestem w środku zabity, ale sam sobie taki los zgotowałem, chociaż ona nie musiała tego robic i to straszne zło jest po jej stronie. Będę czekał co dalej, jakie podejmie decyzje i na teraz musze mysleć o sobie, żeby siebie w tej sytuacji postawic na nogi i rozsądnie ratować.
Dlaczego "...i to straszne zlo jest po jej stronie " ?
Tylko po jej stronie ?
To wazne pytanie , sprobuj w sercu , szczeze odpowiedziec , moze na
modlitwie w obecnosci Boga.Siadasz i mowisz do Niego : Jezu czy Ty tez
widzisz ze to tylko ona ma wine...co ja moglem"schrzanic"..gdzie zaniedbalem...
Andy , modlitwa to nie tylko rozaniec, litania ale takze pytanie Boga co
On na ten temat....
Moze tak tylko 15min ...usiadz z tym pytaniem ....nic wiecej nie musisz
robic...milcz i mysl : czy tylko ona jest winna....gdzie w tym jestem ja....
Andy2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-10, 10:53
wiara47 napisał/a:
Dlaczego "...i to straszne zlo jest po jej stronie " ?
Tylko po jej stronie ?
Zdrada fizyczna - tylko po jej stronie, to jest jej decyzja i ona sobie z tym musi poradzić, coś zrobić. Na teraz jej o to nie wypytuję, tylko mówię że wiem, bo to jasno wynika z sms-a i całego kontekstu. Nie wiem co zdecyduje zrobić i muszę czekać.
Ja mam po swojej stronie inne występki, agresję słowną, brak bezpieczeństwa, nieumiejętność słuchania kiedy potrzebuje etc. Mówiła mi o tym wczoraj.
Ale jest w tym wszystkim tez coś takiego, że ona "robi karierę", staje się coraz bardziej samodzielna i niezależna i to ona sobie pozwoliła na romans, a nie ja. Ja rozumiem skąd to się wzięło i widzę swój udział, ale decyzja była jej.
Dziekuję za to co piszesz, muszę ten ból przeżyć, potem będzie łatwiej.
Mam dzisiaj spotkanie z terapeutą to troche o tym pogdam, zaraz z pracy wyjde bo nie moge i tak nic zrobić sensownego, jutro mam juz dzień rozplanowany.
Orsz [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-10, 12:09
Andy, wybacz, coś muszę Ci powiedzieć kategorycznie. Ta sprawa obrasta w różne mity, ale jest widoczna nawet w takim filmie jak "Ognioodporny". Zdrada psychiczna jest wstępem do zdrady w pełnym tego słowa znaczeniu. Zdrada psychiczna jest rozterką, jest uczuciem, do którego w sumie mamy "prawo" (proszę nie naditerpretowywać tego słowa, nie mówię o żadnych wyobrażeniach, czy kontaktach erotycznych). Ważne, by nie ulec pokusie w postaci i to jest najgorsze, stosunku płciowego. Takie wydarzenie, jestem o tym przekonany w pewnym być może najistotniejszym fragmencie, czyni nasze życie zniszczonym. Zostaje tylko pokuta i namiastki tego co moglibyśmy mieć będąc czystymi. natomiast zdrada psychiczna, tak jak to często w różnych miejscach czytam, właśnie ona może umocnić małżeństwo, może uczynić je prawdziwym i pięknym. Tylko często nie odróżnia się tej zdrady "psychicznej" od prawdziwej, fizycznej. Zdrada psychiczna często jest elementem heroizmu, przeżytych dylematów, na ile mogę się w danym momencie posunąć. Jeśli były okazje i nie zostały wykorzystane, wiadomo na co, to świadczą one nawet pozytywnie o małżonku. Myślę chyba przede wszystkim o kobiecie, bo mężczyzna nie powinien być tak głupi by wchodzić w romanse. I nie chce tu nikogo obrazić, ja sam też byłem głupi, popełniłem wiele karygodnych błędów. Ale fakt jest faktem, to na mężczyznach ciąży odpowiedzialność za losy świata, to przede wszystkim mężczyźni powinni dbać o swój potencjał intelektualny by móc pozytywnie oddziaływać na otoczenie, przede wszystkim bliższe, a czasem i dalsze. W ramach tego potencjału intelektualnego powinna być wiedza o tym jak należy zachowywać się względem kobiet, czego kobiety oczekują, do czego mu mężczyźni jesteśmy zobowiązani względem nich. ale koniec dygresji.
Zdrada fizyczna jest tym co najbardziej narusza psychikę kobiety. Wszystko co przeczytałem o psychice kobiet to potwierdza. Mężczyźni o ile sami nie naruszyli w sobie wrażliwości, choćby własnymi ekscesami, będą to rozumieć, a nawet czuć. Wzajemna jedność między kobieta i mężczyzną w przypadku, nazwę to obocznymi kontaktami seksualnymi, czyni prawdziwą jedność niemożliwą. Kontakt płciowy jest otwarciem swojej strefy, nie tylko ciała ale i ducha. Jeśli ktoś inny wszedł w tę strefę se swoimi niecnymi, brudnymi intencjami, popędami, niestety to zostaje. Płciowość ma wielką moc. Pozytywną jak jest wykorzystywana w zgodzie z Zamiarem Bożym i skrajnie negatywną jeśli jest wbrew niej.
Piszę to po to by wyrazić swój protest przeciw mieszaniu pojęć, ale także chciałby uświadomić, że może masz Andy jeszcze drugą szansę w życiu. Módl się o nią gorąco. Naprawdę życzę Ci tego z całego serca. Ja wiem co to "zdrada fizyczna". Nie miałem drugiej szansy. Ale nie mam pretensji, bo byłem głupi i też zły.
Andy, ja uważam, że w takich trudnych sytuacjach potrzebna jest Ci wiara w siebie, potrzebna jest Ci moc. Postaraj się ją zyskać w inny sposób. Ja wiem co to szok, totalne ogłupienie, reset mózgu, coś z pogranicza totalnego załamania. Tak wyglądają "pierwsze chwile", ale i później także stany takie nachodzą. W moim przypadku trwało to z pół roku. Mówię Ci znajdź inne metody,które Cię naprawdę wzmocnią, a nie zmanipulują lub nawet zniszczą.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-10, 12:49
Orsz napisał/a:
Andy, ja uważam, że w takich trudnych sytuacjach potrzebna jest Ci wiara w siebie, potrzebna jest Ci moc. Postaraj się ją zyskać w inny sposób. Ja wiem co to szok, totalne ogłupienie, reset mózgu, coś z pogranicza totalnego załamania. Tak wyglądają "pierwsze chwile", ale i później także stany takie nachodzą. W moim przypadku trwało to z pół roku. Mówię Ci znajdź inne metody,które Cię naprawdę wzmocnią, a nie zmanipulują lub nawet zniszczą.
Orsz..orsz...a czy nie uważasz że kazdy idzie własną droga?
kazdy dokonuje własnych wyborów jakie podług niego sa odpowiednie?
Andy nie jest orszem i to co orszowi nie pomogło-nie znaczy że nie pomoże Andy 2
i odwrotnie
Orsz napisał/a:
Piszę to po to by wyrazić swój protest przeciw mieszaniu pojęć, ale także chciałby uświadomić, że może masz Andy jeszcze drugą szansę w życiu.
Pewnie że ma
inaczej w ciszy nie dojrzało by to -światła dziennego...
no więcej wiary w naszego Ojca -że ma swoje sposoby na wszsytko
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.