Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2012-06-09, 09:58 Uzdrowianie małżeństwa w trakcie separacji. Pomożecie?
Witam bardzo serdecznie!
To już rok, odkąd zalogowałem się na portalu Sychar, otrzymałem tutaj multum dobra i bezcennego wsparcia.
Od półtora roku jestem w separacji formalnej (sądowej) z Żoną, Kasią. Mamy pięcioletniego Synka, który mieszka razem z Matką. Żadne z nas nie jest uwikłane w związki pozamałżeńskie. A jednak jest ciężko.
Usłyszałem wczoraj od Żony: nie lubię Cię, nie podobasz mi się jako mężczyzna, a inni mi się podobają (dopiekła mi, Żonka!), jesteś zapuszczony, nie dbasz o dom, wyszłam za Ciebie nie z miłości, ale po to, by uwolnić się od Ojca-alkoholika, byłam wtedy niedojrzała.
I tu jest moi mili problem: ja ją kocham z całego serca, wybaczyłem, że mnie opuściła (chociaż Żona uważa, że się na nią za to gniewam). Ona mówi o stwierdzeniu nieważności, ja o tym, że ją kocham i że ożeniłem się z miłości do niej.
Mijamy się, a jednak czuję, że trwając w przysiędze, wierności czynię jak trzeba!
Jest we mnie pokój i radość, pomimo samotności.
Gdyby jeszcze rozmowy z Żoną były jak kiedyś.
Alis [Usunięty]
Wysłany: 2012-06-09, 17:49 Re: Uzdrowianie małżeństwa w trakcie separacji. Pomożecie?
Witaj Stanisławie!
"Usłyszałem wczoraj od Żony: nie lubię Cię, nie podobasz mi się jako mężczyzna, a inni mi się podobają (dopiekła mi, Żonka!), jesteś zapuszczony, nie dbasz o dom, wyszłam za Ciebie nie z miłości, ale po to, by uwolnić się od Ojca-alkoholika, byłam wtedy niedojrzała".
Widzisz, w życiu czasem tak się zdarza, że im bardziej kogoś kochamy, tym więcej ranią nas słowami lub czynami, których nie da się cofnąć. Bardzo dobrze, że trwasz w przysiędze i wierności. Nie załamuj się tym co powiedziała żona jw. Chciała Ci, jak słusznie określiłeś dopiec i to na maxa. Pewnie jej trochę pomaga Jesteś osobą wierzącą, oddaj wszystko Panu Jezusowi i Matce Bożej.
Módl się o nawrócenie żony i uzdrowienie Waszych relacji. Pomyśl o swoim synku, chociaż nie piszesz jakie są miedzy Wami relacje. Żyj, dbaj o siebie, dom, rozwijaj się dla siebie i dla niego. Za jakiś czas da to, na pewno widoczny efekt. Myślę, że żona kiedyś doceni Cię i to, jak bardzo ją kochasz. W wątku Mateja byłeś zawsze dużym wsparciem dla niego i myślę, że dojdziesz do siebie po tym wszystkim co Cię ostatnio spotkało.
Pozdrawiam i życzę cierpliwości, siły i aby Duch Święty oświecał Cię każdego dnia.
Obiecuję modlitwę.
"Ojcze nasz, któryś jest w niebie..."
Stanisław1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-06-09, 18:03
Witaj Alis,
bardzo dziękuję za Twoją obecność:)
Tak, to prawda wspierałem Grzegorza, wierzę głęboko, że jest teraz wraz z Żoną bardzo szczęśliwy.
Sam już nie mam rozeznania co możemy nazwać nawróceniem. Moja Żona wiele mówi o Bogu, jest mi wierna (chociaż, jak mówi, ta postawa jest dla niej bardzo trudna, heh, co dziwić nie może), widać, że przeżywa nawrócenie, nosi na szyi medaliony z wizerunkiem Najświętszej Matki Bożej.
Oczywiście modlę się o nas nieustannie, nie poddaję się w drodze do zbawienia nas obojga, z wielką odpowiedzialnością, ale i pokorą traktuję sakrament, który nas łączy.
Jednak mam takie wrażenie, że nie mam już prawa wmawiać Żonie, że skoro ślubował, to MUSI być ze mną.
Zresztą, czy ktokolwiek z czytających te słowa, chciałby być z ukochaną osobą na siłę?
Miłość jest fenomenalna właśnie dlatego, że jest darem wolności absolutnej, niczym nieograniczonego szczęścia i radości, jaką daje nam drugi człowiek (echh, zabrzmiało romantycznie:)
Ja to właśnie czuję do Kasi, niczym nieograniczoną miłość.
Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-06-09, 18:40
Stanisław1 napisał/a:
Jednak mam takie wrażenie, że nie mam już prawa wmawiać Żonie, że skoro ślubował, to MUSI być ze mną.
Zresztą, czy ktokolwiek z czytających te słowa, chciałby być z ukochaną osobą na siłę?
Miłość jest fenomenalna właśnie dlatego, że jest darem wolności absolutnej, niczym nieograniczonego szczęścia i radości, jaką daje nam drugi człowiek
zastanawaiłem sie czy napisac???
bo....
mimo zawirowan jakie gdzies tam między nami powstały ...
nie da sie obojętnie przejśc obok ,szczególnie gdy wiem i rozumiem jak może byc ci cięzko...
Staszku ciesze się że to napisałes ...
i bynajmniej nie ciesze sie że ci cięzko ,jeno ciesze się z tej świadomości jaka powstała w tobie.
Bo taka śwadomośc daje cos najcenniejszego
szacunek do siebie.....
zreszta tak jak napisałes
co jest warta miłośc ..jaka nie jest wyborem serca(i nie pisze tu ani o tobie ,ani sobie czyli wyborze-bo to jest oczywiste).
Facet nie może byc jak szmatka jaką sie bierze i wyciera w nią rece kiedy tylko chce.
Szanujmy sie jako faceci, a gdy my sie szanujemy to i miłośc nas szanuje
Stanisław1 napisał/a:
Usłyszałem wczoraj od Żony: nie lubię Cię, nie podobasz mi się jako mężczyzna, a inni mi się podobają (dopiekła mi, Żonka!), jesteś zapuszczony, nie dbasz o dom, wyszłam za Ciebie nie z miłości, ale po to, by uwolnić się od Ojca-alkoholika, byłam wtedy niedojrzała.
echh
chyba juz wiesz co potrafi kobieta gdy chce dopiec
i mam nadzieję że nie wierzysz w te słowa..miały dowalic i dowaliły
zatem nawet jak sie zapuściłeś -to nie daj się zapuścic dalej!!!
Wzrastaj,rozwijaj sie,działaj w budowie swej męskości....
masz syna !!
a on potrzebuje TATY
...silnego,pewnego swego,sztywnego w postanowieniach
bo taki sam kiedys urosnie- jak jego tata
i potrzebuje wzoru
pozdrawiam
Stanisław1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-06-09, 18:56
I ja się cieszę, Norbercie, że napisałeś do mnie.
Dziękuję Ci bardzo za wsparcie, za zrozumienie, za Twoją obecność.
Są bezcenne:)
Pozdrawiam serdecznie!
Agnieshka [Usunięty]
Wysłany: 2012-06-09, 21:24
Witaj Stanislawie,
czytam Twoj watek i tak sobie mysle: nie zalozyles go z czystej niecierpliwosci? Po prostu chcialbys wiedziec, chcialbys uzdrowienia juz teraz?
Mysle, ze wytrwalosc jest piekna cnota. Trwaj w swej przysiedze i nie zastanawiaj sie nad tym, czy to fair wobec zony trzymac ja w malzenstwie, bo ona jest na sile jak piszesz. Sprostuj jezeli zle Ciebie zrozumialam.
Na sycharowskim forum wielokrotnie przewinely sie slowa takie jak: milosc to nie uczucia, to postawa.
Twoja zona moze czuc najwieksza zlosc w Twa strone, moze czuc sie zawiedziona z roznych powodow, ale jej uczucia nie zmieniaja faktu ze jestescie sakramentalnym malzenstwem.
Milosc to nie uczucia, to postawa.
Stanislawie, trwaj we wlasnej.
Stanisław1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-06-09, 21:44
Trwam Agnieszko, jak Zawisza Czarny!
I faktem jest, że czasem cierpliwości coraz bardziej brakuje, brakuje wiary, tylko miłości nie brakuje.
Żono wróć
Pozdrawiam Cię serdecznie, Agnieszko!!
Agnieshka [Usunięty]
Wysłany: 2012-06-09, 21:54
A probowales dac zonie do zrozumienia ze chcialbys uzdrowienia relacji?
Czy czekasz az ona wroci sama z siebie, bez cienia Twej inicjatywy?
Bo widzisz, jezeli czekasz z pustymi rekoma, to ciezko chyba bedzie. Nie mam na mysli zebys teraz dom zaczal budowac. Nie rozchodzi sie o dobra materialne.
Wlasnie kobieta lubi wiedziec ze jej mezczyzna jest jak Zawisza Czarny: prawy, mozna na nim polegac, wierny i oddany. I chyba nic wiecej.
Jezeli z zona rozmawiales natomiast, to moze mniej slow, a wiecej czynow-zona wkrotce moze zrozumie ze ma w Tobie nie tylko meza ale szczerego i oddanego przyjaciela.
I modlitwa, Stanislawie, pamietaj o modlitwie, najwazniejszy jest Bog, pozniej zona
Ja ostatnio zaczelam sie modlic za meza modlitwa uzdrowienia i robie to tak: modle sie ta modlitwa za siebie najpierw a pozniej zamieniam slowa na : mego meza..., jemu..., niech on...
Bog dziala, diabel kwiczy ze zlosci, mowie Ci.
NIe poddawaj sie!
Pozdrawiam rowniez serdecznie
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-06-10, 00:35
Agnieshka napisał/a:
Wlasnie kobieta lubi wiedziec ze jej mezczyzna jest jak Zawisza Czarny: prawy, mozna na nim polegac, wierny i oddany. I chyba nic wiecej.
Teoretycznie tak Agnieszko
ale praktycznie wygląda to inaczej
inne jest spojrzenie kobiece na fakty
chocby z punktu widzenia kobiety oczekujacej powrotu utraconej miłości
a innym jest spojrzenie kobiety
depczącej ta miłośc jakiej chocby odechciało sie małżeństwa
no sorry ale taka jest prawda
Stanisław1 napisał/a:
Trwam Agnieszko, jak Zawisza Czarny!
I faktem jest, że czasem cierpliwości coraz bardziej brakuje, brakuje wiary, tylko miłości nie brakuje
Staszku
trwaj w decyzji,zadbaj o siebie,nie odpuszczaj pola z synkiem
a reszta dokona się sama z Boża pomoca.
Przyjdzie chwila ze żona juz nie bedzie kąsała
pozdrawiam
Stanisław1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-06-10, 09:49
Witaj Agnieszko,
bardzo dziękuję za Twoje słowa. Modlitwa za Ukochaną jest ze mną od początku kryzysu, ale tak naprawdę z przerwami odkąd ją poznałem od 13 lat (żałuję, że przerywałem, ale teraz co zrobić, było, minęło).
Moja Żona doskonale wie, że chciałbym, abyśmy byli razem, wie, że ją kocham, wie, że może na mnie liczyć.
Niestety, ma w głowie obraz mnie sprzed kryzysu, uważa, że jest we mnie dużo gniewu, złości, że nie wybaczyłem jej, że odeszła, nie ufa mi.
Traktuje mnie z dystansem, chłodno, mówi, że nie interesuje jej co ja myślę, mówię, robię.
A ja? Ja pracuję nad sobą. Miałem plan, wyciszyć się maksymalnie, totalnie odpuścić Żonie przez ostatni rok. To dało efekt taki, że Kasia wycofała pozew i już nie mówi o rozwodzie. Teraz jedyne co faktycznie pozostaje w mojej mocy to dalej dojrzewać i pracować nad sobą, nad relacją z Panem Bogiem, nad relację z Synem, który bardzo mnie potrzebuje i wierzyć, że Kasia znów zechce być moją Żoną. Echh, marzenia:)
Dziękuję i Tobie, Norbercie bardzo za słowa otuchy i nadziei, bardzo ich teraz potrzebuję, bo przyznam szczerze musiałem odchorować nasze czwartkowe spotkanie, ale jest już lepiej:)
Jeżeli macie ochotę Norbercie i Agnieszko, podajcie mi proszę tu, bądź na skrzynkę imiona Waszych współmałżonków, włączę je jeżeli zechcecie do mojej modlitwy nowennowej, którą, z Bożą pomocą organizuję codziennie o 20-tej, na którą oczywiście serdecznie zapraszam. Mój nick na skype: stanislaw777771.
Bardzo Wam dziękuję:)
Światła Ducha Świętego:)
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-06-10, 17:18
Stanisław1 napisał/a:
włączę je jeżeli zechcecie do mojej modlitwy nowennowej,
Dzieki wielkie Staszku za pamięć
a moja zonka :Agata
i nie daj sie złym myslom i złemu gadaniu
przeciez to co mówia to i tak nieprawda
-a gadaja tak
bo gadaja.......
tak juz maja Staszku te kobitki
pozdrawiam
Stanisław1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-06-10, 17:51
To ja dziękuję. Będę pamiętał w modlitwie.
Pozdrawiam serdecznie.
Z Panem Bogiem:)
maryniaa [Usunięty]
Wysłany: 2012-06-10, 17:58
Norbert1 napisał/a:
i nie daj sie złym myslom i złemu gadaniu
przeciez to co mówia to i tak nieprawda
-a gadaja tak
bo gadaja.......
tak juz maja Staszku te kobitki
Staszku dzisiaj słyszałam na rekolekcjach ,ze z takiego gadania to sa 3 prawdy ....zapytaj góroli
Stanisław1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-06-10, 18:26
Maryniaa,
czyżby chodziło o prawdę nr 3?
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję również bardzo!!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.