Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Norbert, czy przypadkiem nie wróciłes do domu, by budować lepsze relacje z synami? A moze też już utkałeś mega pepowinę?
Dziwia mnie takie pytania...
ale oki Aws ..odpowiem
..nie wróciłem do domu by budowac relacje z synami..(bo te relacje były)
...a wróciłem by odbudowac rodzinę...jak to mozliwe naprawić relacje...naprawić błędy....i Bóg wie jeden sam-po co mnie w tą droge pchał...
wiem tez że wróciłem ...bo kocham zonę.....
a synowie???
to był tylko pretekst...
synowie: dorosna ..pójda...i taka jest prawidłowośc...
a relacje z dziećmi???
można budowac nawet na odległośc...
a moja samotnia (separacyjna)przez 2 lata nauczyła mnie jednego AWS....
zrozumiec samotnośc...pojąc starch czemu lekałem się byc sam......
dzis rozumiem jedno nikt nie jest wieczny...zatem biedny ten jaki potrzebuje drugiego do tego by żyć..
zreszta niech sam Rafał zada sobie pytanie ..jak to jest prawdziwie u niego...
bo ja wiem że jako ojciec jest w stanie wspomagac nawet na zewnątrz.
AWS [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-20, 14:42
.
ale oki Aws ..odpowiem ..nie wróciłem do domu by budowac relacje z synami.....a wróciłem by budowac rodzinę...jak to mozliwe naprawić relacje...naprawić błędy....i Bóg wie jeden po co mnie w tą droge pchał...
_ czyli Norbert, żeby mieć po co żyć!
wiem tez że wróciłem ...bo kocham zonę.....
I pięknie!
a synowie???
to był tylko pretekst...
Bo żle było samemu, z dala od rodziny, żony. Dlaczego więc oburza Cię radość Rafała z perspektywy mieszkania z córką?Żona odchodząc mogła przewidzieć, że niekoniecznie córka zaakceptuje jej wybory. Od razu podnióśł się krzyk, że Robert be, bo krzywdzi żonę. A pamietasz jak było u Ciebie po powrocie do domu, jak żona miała pretensje (myślę, że niesłuszne), że pozyskujesz coraz wiekszą sympatię chłopców?!
a moja samotnia przez 2 lata nauczyła mnie jednego AWS....
zrozumiec samotnośc...pojąc starch czemu lekałem się byc sam......
dzis rozumiem jedno nikt nie jest wieczny...zatem biedny ten jaki potrzebuje drugiego do tego by żyć..
Norbert sam Bóg powiedział, że niedobrze jak człowiek jest sam i dał mu pomoc, by samotne życie go nie niszczyło. Samotność to wybór, a nawet moda na singli, ale jeśli kotoś ma inny pomysł na życie tzn, że "biedny ten,jaki potrzebuje drugiego do tego by żyć" Dla mnie to raczej poza, ze ja daje radę, ja nie potrzebuję, więc dlaczego taki ból, ze druga strona nie chce?
zreszta niech sam Rafał zada sobie pytanie ..jak to jest prawdziwie...
czy jako ojciec nie jest w stanie wspomagac nawet na zewnątrz[/quote]
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-20, 15:00
AWS napisał/a:
czyli Norbert, żeby mieć po co żyć!
nie rozumiemy sie AWS....nigdy to nie jest- aby miec po co zyć......
bo co jak nie na skutek włąsnego wyboru zostane sam???
co wtedy koniec mego zycia??? powolna śmierć??? brak perspektyw???
AWS napisał/a:
Bo żle było samemu, z dala od rodziny, żony.
Oj Aws (mam nadzieję że nie trafi to..do)
ale oki szczerosć...
w poczatkowej fazie tak było żle ..cisneło...gniotło.....
bo tak gniecie uzaleznienie...a właściwie brak własnego szczęścia...
a tylko czując się szczęśliwy sam dla siebie ..mogę tym obdarowac innych...
ale bywa że nie czuje szczęścia sam w sobie i wówczas potrzebuje innych by dali mi to szczęście
koniec w końcu te dwa lata i gniotły i zadawalały
AWS napisał/a:
A pamietasz jak było u Ciebie po powrocie do domu, jak żona miała pretensje (myślę, że niesłuszne), że pozyskujesz coraz wiekszą sympatię chłopców?!
Aws tez byłem beee..tez pisano mi tu na forum że wbrew żonie..że po owocach poznamy..itd..itp
relacje z synami sie buduja?? owszem bo gdzie zdrowie..bezpieczeństwo..spokój ..tam zawsze pojawia się radość....
A ja jako facet..mąz..ojciec dostałem zadanie...
skoro sam wiele spaprałem..to sam mam to naprawic....(takie jest życie)
AWS napisał/a:
Norbert sam Bóg powiedział, że niedobrze jak człowiek jest sam i dał mu pomoc, by samotne życie go nie niszczyło. Samotność to wybór, a nawet moda na singli, ale jeśli kotoś ma inny pomysł na życie tzn, że "biedny ten,jaki potrzebuje drugiego do tego by żyć" Dla mnie to raczej poza, ze ja daje radę, ja nie potrzebuję, więc dlaczego taki ból, ze druga strona nie chce?
,
Aws czym innym jest samotnośc izolacyjna..a czym innym jest akceptacja samotności zaistaniałej....
ja w swej samotnosci nie byłem sam.....
bo miałem forum..miałem swoją grupę 12 k w realu....byłem i w grupie 12 k forumowej....
utrzymywąłem kontakty z innymi ludżmi..szukałem..rozmawiałem.....
przerobiłem samotnośc....i napisze kolejny raz....
chce byc blisko kogoś jak każdy..chcę go wspierac...pogadac..pośmaic się...przytulić jak trzeba...chcę nawet pospierac się...
no naturalne....
ale nie wymagam miec kogos blisko.....bo tylko w ten sposób myslę że będę żyć
wybacz ale taki sposób patrzenia na życie tylko poprzez spełnienia swego chciejstwa kosztem innych to egoizm w najczystrzej postaci....
i trudno go nawet nazwać zdrowym egoizmem....
pozdrawiam
AWS [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-20, 15:19
ale nie wymagam miec kogos blisko.....bo tylko w ten sposób myslę że będę żyć
Faktycznie się nie zrozumieliśmy! To oczywista prawda, że nikt za nikogo nie przeżyje życia, bo ostatecznie i tak zostajemy sami w relacji: Ja - Bóg, Ja - życie, ja - szczęście. Protestowałam tylko przeciw zbyt łatwym uproszczeniom. Pobieramy się, zakładamy rodziny, by własną samotność dzielić z samotnością drugiego człowieka - nie mylić, ze wieszam się na kimś. Recepty typu, że jak komuś rozpadła się rodzina, w której był(a) sporo lat, to teraz nagle zalecają, wręcz nakazują, ze najszczęsliwszy czlowiek powinien byc sam na sam, a może jeszcze z bólem, bo przecież cierpienie najlepiej uczy!
Norbert, a tak na marginesie bardzo mi sie podoba Twoja postawa Męża - Ojca. Trzymam kciuki i wierzę, że przyjdzie taki czas, że żona zacznie zerkac w Twoją strone z coraz większą przychylnością!
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-20, 15:26
AWS napisał/a:
Recepty typu, że jak komuś rozpadła się rodzina, w której był(a) sporo lat, to teraz nagle zalecają, wręcz nakazują, ze najszczęsliwszy czlowiek powinien byc sam na sam, a może jeszcze z bólem, bo przecież cierpienie najlepiej uczy!
Alez broń Boże takie recepty....
moja recepta DO LUDZI......
w samotności izolacyjnej pojawia się najgorszy smiertelnik DEPRESJA....
jak tylko pisałem o róznicy ..czy chcę byc z kims bo umiem z kims zyc....
czy chce z kims być bo tylko w ten sposób umiem zyć......
pozdrawiam Aws.....i trzymaj się
rafal41 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-20, 20:18
...po prostu ,brak mi słow na niektóre wypowiedzi-wniosek-corka ma cierpieć w chorym domu?...Kolejna sprawa-samotnosć.przed corką jeszcze minimum 5 lat nauki!to ja mam cierpieć???corka ma cierpieć???I kolejne pytanie do światlych na tym forum-jak mam zmienić swoja samotnosć,skoro z corką,to bebebe.Moze iść do brata Alberta,tam nie będę samotny.A ktoś z Was sie zastanowil nad tym ,że w starszym wieku,częsciej bedziemy chorować.A co jak dostanę zawalu????
Oj ,myślę ,ze malo będzie odpowiedzi.
Do Norberta-ty nadal manipulujesz,żyjesz podstępem...a nie tak być powinno.Coś malo wyniosleś z 12 krokow...a moze jeszcze raz???sorki,nie czepiam się.Z Panem Bogiem.
Samotnosć zabija-nie tylko cialo ale duszę,psychikę-ja dwa lata mieszkam sam!!!więm co piszę.
i jeszcze jedno-to córka chce tego!!!!wspolnego mieszkania .I ja nie będę patrzyl na to co robi żona!!!!!!!!!!!!!!!!szkoda,że Wawka nie wyszla.....
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-20, 20:50
Rafale, proponuję abyś stonował emocje (mniej wykrzykników i znaków zapytania np.), i nie wyciągał błędnych wniosków. Nikt z nas nie pisał, że masz cierpieć, i Twoja córka też ma cierpieć. Nikt z nas nie pisał, że masz z córką nie mieszkać. Chodzi o to - jak sobie poradzić w takiej sytuacji w sposób ZDROWY.
Sposób w jaki piszesz kojarzy mi się z manipulacją: "jestem samotny, jestem coraz starszy, mogę dostać zawału". No i co w związku z tym? Córce dajesz dożywotnią posadę Twojej pielęgniarki? Ma leczyć Twoją samotność i Twoje lęki?
Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - co zrobisz jeśli córka zechce za 5-6 lat żyć swoim życiem, wyjdzie za mąż i wyprowadzi się na drugi koniec Polski? Wtedy wszak będziesz jeszcze starszy? Co zrobisz wtedy? A choroba, zawał... O Krajowej Sieci Ratunkowej słyszałeś?
Kto chce - szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu
Żeby nie było, że nie wiem jak to jest... Mieszkam od prawie 4 lat sama. Na wsi. Pracuję na etacie, prowadzę oprócz tego gospodarstwo rolne. Muszę bardzo uważać, bo jak spadnę z drabiny to może mnie ktoś znajdzie szybko, a może po trzech dobach. Ale to nie powód aby koniecznie sobie "kogoś" instalować do mieszkania, po to aby w razie czego był pod ręką. To przedmiotowe traktowanie ludzi jest.
Samotne życie jest ciężkie. Niewątpliwie jest. Ale to od Ciebie zależy czy będzie zabijać, czy też będzie szkołą życia, innego niż sobie zaplanowałeś ale być może koniecznego. Od Ciebie i tylko od Ciebie to zależy.
Pozdrawiam, Rafale
P.S.
O co chodzi z tą Wawką? Bo nie kumam
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-20, 21:18
rafal41 napisał/a:
Do Norberta-ty nadal manipulujesz,żyjesz podstępem...a nie tak być powinno.Coś malo wyniosleś z 12 krokow...a moze jeszcze raz???sorki,nie czepiam się.Z Panem Bogiem.
Ano czepiasz sie Rafale...nawet jak tego nie czujesz....
ale bez obaw nie ma we mnie urazy
kiedyś w głowie mocno mi weszło to....
Ja i moje emocje..one mna ..czy ja nimi rządze...
(ja juz wiem)
...Co do kroków???
program przerabia sie raz -ale on cały czas on żyje i jest wyznacznikiem
dalej .....
Co do manipulacji???
gdzie ..czym i jak manipuluje???
tym że okresliłem czytając cie ze widze cos jest mało spójne????
tym że w moim odczuciu uzywasz córki jako lekarstwo na swoja samotnośc???
...wszak dałes tym co poniżej pełen obraz
rafal41 napisał/a:
A ktoś z Was sie zastanowil nad tym ,że w starszym wieku,częsciej bedziemy chorować.A co jak dostanę zawalu????
Rafał odpowiedz sam sobie w ciszy...
to jest miłośc???
Rafał pisz co chcesz ,reaguj spontanicznie jak musisz,ale ja uważam że spadłes w dół zamiast pojśc w góre
najgorsze co może rodzic to kazac okreslic dziecku lojalnośc
ale to mój punkt widzenia
p.s
i na koniec cos od siebie.....napisałes mi wczesniej ze dopiołem swego i dostałem szanse....
Rafał jestem w domu..w domu jakim zona toleruje..lecz juz nie kocha....
w domu w jakim wspólnie zyjemy i dzielimy obowiązki....ale brak w nim czegos co zwie sie małżenstwo....mąz i zona....
myslisz że to jest proste???
prościej Rafał było jak zyłem sam i była nadzieja....
wróciłem i skonfrontowałem nadzieje z rzeczywistościa......
I co ??? wszak nie po mojej mysli...nie tego chciałem....nie o to chodziło....
mogło wkurzyc....mogło zagrac egoizmem...
ale wziołem to co na ten czas jest dla mnie przygotowane
witam,przepraszam,rzeczywiscie się trochę unioslem.
ale na ten czas ,jak corka chce mieszkać ze mną,bo czuje się żle w domu,to muszę Jej pomóc.Jak się wyprowadzi...to się wyprowadzi.dlatego chcę kupić male mieszkanko...takie tańsze.
Nirwanno,Norbercie....trudne scenariusze pisze życie ,no coz.
Przepraszam ,jeszcze raz...milego dnia.
[ Dodano: 2012-02-21, 06:35 ]
P.S.Norbercie,dzieki za artykuł....pozdrawiam
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-21, 06:36
Tobie również miłego dnia, Rafale
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-21, 08:25
Rafciu hee
nawet dobrze że wywaliłes to z siebie
zawsze mi sie to podobało na zajęciach -co poniżej...
rosnie balonik emocjonalny ..igiełka i bachhhhhhhh
i miło mi że byłem igiełka
choć wyższym etapem jest umiejętnośc spuszczania tych emocji
rafal41 napisał/a:
trudne scenariusze pisze życie ,no coz.
zgadza sie
..i zazwyczaj jest to jak wpadka do wody na załamanym lodzie...
sam pewnie wiesz??
jak nerwowo się szarpiesz to człek utonie...
ale jak spokojnie stopniowo podejmujesz próby wydobycia sie -jest wielkie prawdopodobieństwo przeżycia
pozdrawiam
Rafał zawsze :
spokoj..rozwaga..miłośc
rafal41 [Usunięty]
Wysłany: 2012-03-14, 20:35 !
....i co???mam się modlić za niego???cieszyć???,że coś go dręczy!!!!czy wypić piwo i iść spać????
ja po prostu staram się tego nie zauważać....chociaż to trudne.i jak się dowiaduje,ze żona płakała....ręce opadywują/nie opadają/
z Panem Bogiem.
a z córką się super mieszka
[ Dodano: 2012-03-14, 20:38 ]
kochanek żony mial zawal-przedwczoraj i jak ja mam reagowac?????
Terenia [Usunięty]
Wysłany: 2012-03-14, 20:40
Ale uratowali go?
rafal41 [Usunięty]
Wysłany: 2012-03-14, 20:45
tak......jeżeli mam odpowiedzieć na to ja JPII-to dobrze,bo ma szansę na naprawę ale chyba nic go to nie nauczylo jeszcze...czyli....gramy dalej...modlę się o zonę i moją rodzinę!a on....niech ma jeszcze szansę.....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.