Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Milo pocZytać slowa ,cytat Elżbiety...My to wiemy ,Elka!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Norbert,też pochwalam Mateja...chociaż ,nie bądż skromny!!!!!!!!!Ciebie też podziwiamy...w końcu dopiąlęś swego!!!chociaż ,ja bardziej podziwiam serduszko Twojej żony!!!!!!!!!!!!!!!Bo ,tylko osoba o wielkim sercu ,daje szansę!!!!bo tylko kobieta z wielkim sercem ,kochającym Boga....tak postępuje.
Norbi,nie spieprz tego,bracie....po malym kroczxku idż do przodu!!!!!!!!!!!!!!trzyma kciuki....
Miłujmy Pana!!!!!!!!!!!!!!!!!!bo On jest pewny!!!!!!!!!!!!staly!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-09, 16:14
Norbert1 napisał/a:
M.Rucki ora ks.Piotrowski napisał/a:
nie powinniśmy mieć żadnych kontaktów seksualnych z innymi osobami, czy to w trwałych związkach, czy w chwilowych
Może skupić się potrzeba na innym cytacie:
Sam Chrystus obiecuje swoją pomoc każdemu, kto się zdecyduje na wierność pomimo cierpienia (Hbr 2, 18).
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-09, 23:09
rafal41 napisał/a:
Norbert,też pochwalam Mateja...chociaż ,nie bądż skromny!!!!!!!!!Ciebie też podziwiamy...w końcu dopiąlęś swego!!!chociaż ,ja bardziej podziwiam serduszko Twojej żony!!!!!!!!!!!!!!!Bo ,tylko osoba o wielkim sercu ,daje szansę!!!!bo tylko kobieta z wielkim sercem ,kochającym Boga....tak postępuje.
Norbi,nie spieprz tego,bracie....po malym kroczxku idż do przodu!!!!!!!!!!!!!!trzyma kciuki....
heee Rafał.....Rafał ales powysuwał wnioski....
no piknie to wygląda...ale....
no własnie zawsze jest to ale....
dobra skoro każden skrobał cos o sobie to i ja naskrobię
Rafciu jako pierwsze
-zdeterminowany(patrz zdecydowany na wszystko)
zatem upór oraz deteminacja stworzyły odwagę a wraz z nią powrót do domu.
Powrót wbrew strachowi,wbrew ugodzie separacyjnej,wbrew zonie.
Strach !!! ano był -bo kto wiedział jaka bedzie reakcja ,czego moge się spodziewać,co za to grozi....
Wiesz Rafał to taka szala:
z jednej wszystko co na mój temat zostało powiedziane i napisane....
a z drugiej to że gdy nie wykonam ruchu nigdy sie nic nie zmieni....
zatem co dawało głównie odwagę????
chyba tylko jedno
-to że synowie stoja za mna murem,i jak to sie mówi
wszyscy sie kupia na piekne oczy ,a oni jedynie nie.
Prosta kalkulacja -i na niej Rafciu bazowałem
"matka nie straci miłości dzieci".......
co by tu dalej???
ano punkt widzenia....
nowoczesna kobieta nie musi wiązac sie z nikim,bo facet ogranicza.
Partner jest tylko partnerem.....
no cóz to chyba jest efekt...całkowitego pozbawienia sie miłosci,uczucia,zagubienie pojecia zona-patrz przerwanie nici wiezi emocjonalnych.
co w tym wypadku jest???
jakiś układ,
z jednej wspólne wychowywanie dzieci
z drugiej pełna separcja z jej wszystkimi konsenkwencjami
wyrokuje to jakies zmiany???
nie zastanawiam się nad tym- bo zbyt uczuciowo to boli...
Mimo że to trudne Rafciu -to wiem że praca jaką włozyłem w siebie pozwoliła to zrozumiec,ogarnąć czemu tak jest
Ta praca dała zmiane z roliz "zakochany kundel"
na kundla świadomego tego czego chce i oczekuje....
Swiadomośc to takze moderniizacja serca-w jakim wydzielono częśc ,odnowiono i pozostawiono przedsionek dla zony....
róznica w tym jaki był a jaki jest???
ano prosta:
juz z tego przedsionka nie macha wciąz palec nawołując ...choc...choc...
a jest jedynie stały oswietlony przekaz TRWAM.....CZEKAM
co by tu jeszcze???
nadmieniłes Rafał rolę Boga
....hmmmmmm
to bardzo wazne
tak masz rację Bóg upomina sie o wszystkich jacy stali bo jego stronie...i myslę ze właśnie zaczyna sie upominać o zonę.....
cieszy mnie to wielce,bo wiem jedno gdy zona da Mu sobie pomóc
to wiele w zyciu naszej rodziny jeszcze sie zmieni.....
może powróci jeszcze miłość
piszesz nie spieprz......
heeeee -Rafał doswiadczenia własne -czynia nas madrzejszymi
i dzis ja to juz wiem
no Rafciu to chyba tyle
pozdrawiam
[ Dodano: 2012-02-09, 23:28 ]
Elżbieta napisał/a:
Może skupić się potrzeba na innym cytacie:
Sam Chrystus obiecuje swoją pomoc każdemu, kto się zdecyduje na wierność pomimo cierpienia (Hbr 2, 18).
Elu wiem ...to wszystko cudne jest...i bardzo ..bardzo wzniosłe...
ale zwykły człek ...nie duchowny,nie mnich,nie zakonnica....
najzwyklejszy człowiek zanim dojdzie do tak zrozumiałych wniosków musi pokonac wiele trudów codzienności....by wkoncu swiadomie stanąc na nogach i wiedzieć czego chce i pragnie.....
a na to trza czasu
i dlatego odniosłem sie do jakiegoś zrozumienia postu wujta...nie poddając tego co napisał radykalnej automatycznej ocenie....
bo co może pisac ktoś...kto nie stał w tym samym miejscu co wujt...
wszak nikt z nas nie nosi jego butów.....
przytacza znaną sobie historię jednej z porzuconych kobiet. Jej małżonek opuścił ją i trójkę dzieci i związał się z kochanką. Dzisiaj to on jest animatorem w swojej parafii w duszpasterstwie osób rozwiedzionych, które zawarły ponowne związki. Mężczyzna ten - wraz ze swoim duszpasterzem - głosi konferencje rekolekcyjne w innych parafiach w Polsce i jest traktowany jako moralny autorytet.
Straszne, prawda?
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-10, 08:36
Orsz napisał/a:
Straszne, prawda?
Ano orsz własnie straszne..i dlatego że straszne potrafię zrozumieć taki rodzaj zagubienia o jakim napisał chocby wujt,dlatego tez że straszne- pościągliwie podchodze do wzniosłych haseł i cytatów .
a czemu???
wybory sa własnością każdego człowieka z osobna i nie nam tu na ziemi oceniac je czy sa dobre..właściwe...odpowiednie .....
kazdy człowiek obiera własny cel...nawet jak jest dobry w naszym przekonaniu nie wiemy czy jest odpowiedni dla innych
owszem jest prawda moralna,jest wiara i tego mamy sie trzymać
lecz by pewnie sie tego wkoncu trzymać trzeba tez samemu o tym wyrazić decyzję...
nie pod wpływem innych,nie bo tak jest i tak ma być
wybór osobisty,prawdziwy,uczciwy z serca
chocby tak -jak ja sam to z czasem wyraziłem....
a brzmi to
kocham...trwam..przysiegałem....rozumiem..wierzę
pozdrawiam
gogol [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-10, 08:57
Norbert1 napisał/a:
kocham...trwam..przysiegałem....rozumiem..wierzę
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-10, 09:46
napisał/a:
kocham...trwam..przysiegałem....rozumiem..wierzę
oj tam zaraz uśmiechnięte mordki....
Gabi zwykły człek
..i chyba taki jak w słowach piosenki
Rynkowskiego(zreszta kiedys ulubieńca zony-trochi zdradzony kosztem Piaska)
.....za stary na grzech,za młody na smierc......
pozdrawiam
AWS [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-10, 10:44
Norbi ! "za stary na grzech, za młody na sen!" hihi
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-10, 10:55
AWS napisał/a:
Norbi ! "za stary na grzech, za młody na sen!" hihi
no cóz wpada
ale .....wszak mawia sie:
wieczny sen....
indiane mówia: odchodzi do krainy bizonów
itd..itp
a tak na marginesie
spodobały mi się słowa tej piosenki....
a kiedys dośc płytko oceniałem tą wokaliskę....
Rozwód czy separacja to zawsze porażka, często finansowa. Z reguły jednak okazuje się mniejszym złem, niż formalne pozostawanie w związku, którego nie da się utrzymać.
Wiem, że RP została sprzedana jakiemuś niezbyt ciekawemu człowiekowi, ale może warto podjąć interwencje, by takie bzdety nie mogły sobie bezkarnie funkcjonować w przestrzeni publicznej. Może warto naciskać, by ludzie, którzy często uważają się za katolików uważali co mówią, w jakich akcjach biorą udział, czemu służą. Tu sprawa jest ewidentna. Hasło reklamy jest amoralne, dezawuuje wagę małżeństwa, zachęca do złego, jest ewidentnym sprzeniewierzeniem się wobec przestrogi Chrystusa: "co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela". Zacytowane zdanie jest wyjątkowo prymitywnym spłycaniem problemu i prawdopodobnie jego przesłanie zrodziło się właśnie, z całkowicie areligijnego spojrzenia na życie ludzkie. Może ono być ciekawe dla ludzi nie wyznających zasad, które kształtowały cywilizację judeo-chrześcijańską, ale wszyscy pozostali powinni czuć się urażeni.
Nie czują się? Część machnie na to ręka, cześć jest za głupia by zrozumieć o co chodzi, części sumienie nie będzie wzbraniać przyjmować tego zła.
I w ten sposób kwitnie zepsucie, diabeł niszczy nasze rodziny.
AWS [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-10, 19:16
Orsz podpisuję się obiema rękami pod Twoim komentarzem!
Wujt [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-12, 18:16
Jarek321 napisał/a:
Terenia napisał/a:
Dlaczego nie mógł z nią dzielić obecnych pasji, wyjazdów itp.?
Dla mnie odpowiedzi na to pytanie są dwie i obie mogą być poprawne jednocześnie:
1) nie mógł bo nie chciał,
2) nie mógł bo ona nie chciała.
W moim przypadku to przede wszystkim odp. 2.
Póki mnie nie miała w uproszczeniu owiniętego wokół palca, to robiła ze mną to co zawsze lubiłem robić, a potem to już coraz częściej była na ,,nie''. Jakoś mnie to frustrowało, ale tak naprawdę to się tego nie zauważa, to się nie dzieje z dnia na dzień. Na to się nakładała taka codzienna harówa jaką często się ma jak się kończy szkołę, zaczyna pracę itd.
[ Dodano: 2012-02-12, 18:20 ]
Norbert1 napisał/a:
Terenia napisał/a:
Dlaczego nie mógł z nią dzielić obecnych pasji, wyjazdów itp.? Smutne to wszystko.
A dla mnie jest to jeszcze bardziej proste....
heee i zanim sam Rafał napisze ....pozwole sobie to sam okreslic....
ano człek poświęca sie całkiem rodzinie...
zabieganie o dom....wszelkie dobra...pieniadze na zycie
niejednokrotnie rezygnuje sam z siebie -kosztem zony..dzieci
i potrafi tak zyc latami i pewnie długo by jeszcze tak zył
gdyby mu własnie tego kagańca nie spuściła żonka z szyji
bo zwyczajnie znudził się jej burek takowy jakim był....
Podpisuję się pod tym.
I to psuje związek, bo to że żona ogranicza męża, to potem rykoszetem uderza w nią. Bo on niby pokornie wszystko znosi, ale jest sfrustrowany i ona to czuje i jej z tym źle.
Oczywiście to nie jest klucz do wszystkiego.
[ Dodano: 2012-02-12, 18:28 ]
Orsz napisał/a:
Oszukany, Ciebie rzeczywiście można podziwiać, w przeciwieństwie np do Wujta, niestety, który używał żywota "czekajac". Wybacz Wujcie :), wiem, każdy potyka się w życiu. Mam nadzieje, że nie masz mi za złe, że zło nazywam złem. Wlałbym by napisał to ktoś inny, bardziej wierny Bogu niż ja, ale cóż... Zwróciłęm uwagę na ten "romans" Wujta być może z powodu dylematu który mnie ostatni trawi: czym jest prawda w naszym ziemskim bytowaniu; czy małżonek powinien wiedzieć o zdradzie, czy też nie. Podobno w kosciele, choćby spowiednicy, czesto opowiadają sie za matrixem. To mnie zszokowało. Czyli jednak prawda czasem może szkodzić. Czy ta prawda, którą o sobie powiedział Wujt jest naprawdę nam potrzebna? Czy ona coś wnosi, czy nie jest elementem gorszącym? I czy jeśli zaistniała tu na forum, nie powinna podlegać analizie, jakim jest złem?
W moim sercu przede wszsytkim jest wielki protest przeciwko przechodzeniu do porzadku dziennego nad faktem zdrady, cudzołóstwa. Traktowaniem tego, od tak sobie. Było, wyspowiadałem się, odmówiłem kilka zdrowasiek i spłyneło to ze mnie. To rzutuje na to kim jesteśmy do końca życia.
Co mam Ci powiedzieć? Przyjmuję z pokorą Twoje słowa.
Co do tego, czy małżonek powinien wiedzieć o zdradzie, to uważam, że co do zasady nie. Jeżeli komuś się zdarzyło i się ocknął to niech się sam z tym upora, a nie krzywdzi jeszcze tą druga osobę. Czyli opowiadam się za matrixem
Nikt nie traktuje tutaj zdrady od tak sobie, ale nie róbmy z tego centrum naszego wszechświata i największej zbrodni jaką można popełnić.
[ Dodano: 2012-02-12, 18:44 ]
Orsz napisał/a:
Co ja złego napisałem? Że romans jest złem, ogromnym złem i nie powinno się o takich faktach pisać w beztroskim tonie? To, że ja coś takiego napisałem jest złem tylko dlatego, bo ocenia czyn innego człowieka, jak się nie ocenia to jest ok, choćby było złem ewidentnym.
Jak komukolwiek w czymkolwiek pomóc, jak się nie wniknie w sytuację, jak się jej nie oceni? Napisałem przecież że lepiej by było, by uwagę na niestosowność treści wpisu Wujta zwrócił uwagę ktoś świątobliwy. Byłoby to na pewno mądrzejsze. Czemu tego nikt nie zrobił? Nie wiem. Ten wpis Wujta uważam też za gorszący.
Nie wiem za bardzo czemu Cię zgorszyło, że napisałem, że miałem romans. Temat jest o tym jak to jest dłuższy czas po rozstaniu. Napisałem szczerze jak wygląda moje życie, co się wydarzyło i tak dalej. Mogłem sobie napisać nieprawdziwą laurkę, że jestem święty i przygotowuję się do procesu swojej beatyfikacji.
Gorszące mogłoby być gdybym pisał jak to wspaniale mieć romans i zachęcał wszystkich tutaj żeby sobie koniecznie kogoś znaleźli. Ja sucho napisałem co się stało i dodałem, że samemu mi lepiej.
Nie usprawiedliwiam w żaden sposób swojego postępowania.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.