Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Szukam wsparcia lub wiadra zimnej wody
Autor Wiadomość
mario
[Usunięty]

  Wysłany: 2012-01-21, 12:59   Szukam wsparcia lub wiadra zimnej wody

Witam Wszystkich którzy tu zajrzą, czytających a w szczególności doradzających.
Od kilku dni czytam w wolnych chwilach różne tematy na forum i odpowiedzi udzielane osobom proszącym o pomoc i sam zdecydowałem się napisać. Bo chociaż wiele tematów i odpowiedzi jest mi pokrewnych to jednak przeczytać coś dla siebie może będzie lepsze :?:
Napisałem przy rejestracji że jestem w kryzysie, tak na poważnie od 4-ech miesięcy a patrząc szerzej to prawie całe małżeństwo jest czasem zmagań i kryzysu. Mamy dwie córeczki, 5,5 i 4 prawie latka i chyba tylko ten okres ich poczęcia i wyrośnięcia z pieluch mogę uznać za naprawdę szczęśliwy w małżeństwie. Głównym naszym wrogiem jest oczywiście szatan ukryty pod postacią alkoholu. Przed ślubem wiele go wspólnie wypijaliśmy, w pewnym momencie powiedziałem dość, przygotujmy się do Sakramentu. Od Wybranki usłyszałem:" no weź przestań odgrywać świętego, trzeba się wyszumieć, po ślubie wszystko się zmieni". I uwierzyłem, naiwnie, trochę jak Adam Ewie, co oczywiście mnie nie tłumaczy. Gdybym niestety wtedy miał wiarę i rozum taki jak teraz, ale gdyby się tak dało to nie było by potrzebne to forum i wiele jemu podobnych bo ludzie dokonywaliby właściwych wyborów. Po ślubie zamieszkaliśmy w moim domu rodzinnym, prawie sami, brat czasem tylko nocował a moja mama przyjeżdżała po tygodniu pracy odpocząć w domu rodzinnym (dom po jej matce). Żona piła, nie pracowała zawodowo, jedynie w niedzielę i święta, jest organistką. Nie potrafiłem się jej przeciwstawić, nie rzadko piłem z nią gdy wróciłem po pracy do domu. Wreszcie zaingerowała mama, gdy przyjeżdżając do domu zastawała synową śpiącą (po wypiciu) lub po prostu pijaną. Ponieważ to ona miała prawa do tego domu postawiła warunek, albo żona przestanie pić albo się wyprowadzi. Moja żona poczuła się oczywiście urażona (początek "wojny" z teściową) i odeszła. Załatwiła sobie spanie i mieszkanie na starej organistówce w miejscowości gdzie grała, mnie nie chciała najpierw widzieć, potem pozwoliła mi przyjeżdżać ale tylko w odwiedziny a na noc wracałem do swojego domu. Podjęła leczenie ale nie alkoholizmu lecz psychiatryczne, zawsze coś, dostała tabletki, odstawiła picie. Trwało to ok.1,5 roku. Niestety zaczęła pić wciąż zażywając leki. Poszedłem do jej lekarza, powiedzieć co i jak. Pani się przeraziła, a żona przestała się leczyć, piła swobodnie. Bardzo chciałem z nią być, zgadzała się bym nocował co jakiś czas u niej ale byłem tym zmęczony. Postanowiłem zrobić coś dla nas, zaproponowałem wynajęcie mieszkania, zgodziła się. Byłoby dobrze gdyby nie alkohol, ona nie pracowała w tygodniu tylko w niedziele, z nudów czy po prostu dla tego ze już musiała piła. Zaczynała gdy wyjeżdżałem do pracy a jak wracałem to często albo mi zadzwoniła lub wracałem do sklepu po alkohol, bo jak nie to będzie zła, taki mały szantaż któremu ulegałem. Po jakimś roku takiego życia i bezowocnych prób zaprzestania picia codziennego postanowiłem działać. Mój proboszcz zaoferował pomoc, unieważnienie małżeństwa właśnie z powodu alkoholu, że nie możemy mieć dzieci (małżeństwo nieskonsumowane) i patologia alkoholowa, że jej ojciec był alkoholikiem i prawdopodobnie ona przejęła jego styl. Trochę to dziwne, nigdy nie wierzyłem w dziedziczność tej choroby, ale dodam że moja wybranka wychowała się w środowisku PGR-ów, mała religijność i luźne obyczaje. Kiedy powiedziałem o moich zamiarach żonie, podcięła sobie żyły, będąc pijaną oczywiście. Nic jej nie było, trochę się wystraszyła ale co ważne, odstawiła picie i wróciła do matki z którą od kilku lat się nie odzywała. ja wróciłem do swojego domu, było to przed Świętami Bożego Narodzenia 2004. Święta spędziliśmy osobno, bez kontaktu, ale w Sylwestra nie wytrzymałem, po nabożeństwie na zakończenie roku pojechałem do niej i się pogodziliśmy, mieszkaliśmy co prawda osobno ale widzieliśmy się codziennie, ona poszła na terapię uzależnień, w maju 2005 zamieszkałemu niej. Zaczęliśmy się starać o dziecko, urodziła się nam córeczka w sierpniu 2006, następna w kwietniu 2008. W międzyczasie żona popijała alkohol, za wyjątkiem ciąży i karmienia, dodam że jeszcze nałogowo pali papierosy, non stop, nawet w pewnym okresie ponad dwie paczki dziennie :cry: Po odstawieniu drugiego dziecka od karmienia wracał pomału problem alkoholu, tzn. nasilał się ten problem. Zmienił się styl picia mojej żony, przez dzień zajmowała się dziećmi i domem a jak ja wracałem do domu z pracy, dzieci były dla mnie a żona jak sama mówiła "ma czas dla siebie", piła i szła spać. I tak jest do dzisiaj. Prawie rok temu zrobiłem małą wojenkę, żona odwiedzała kolegę którego poznała na AA a którego tez znałem i domyślałem się że nie mówi mu prawdy o swoim piciu. Poszedłem do niego i nie myliłem się, gość był w szoku ale postanowił jej pomóc, niestety żona obraziła się na niego a ja stałem się jej wrogiem nr 1. Wyrzucanie z domu, przekleństwa pod moim adresem i wulgaryzmy, często na oczach córek, stały się moją codziennością. W międzyczasie zmieniłem pracę, tzn. wcześniej, w 2009 roku rozpocząłem własną działalność. Niestety, nie wyszło, mam trochę długów, firma upadła a ja nie umiem się odnaleźć. Właśnie 4 miesiące temu , zgłosiłem żonę do gminnej komisji od problemów alkoholowych, i zaczęło się jeszcze gorsze piekiełko w domu. Żona właśnie kończy terapię dzienną (40 dni) ale cóż jak piła tak pije tyle że trochę mniej żeby jej rano nie pokazało na alkomacie w ośrodku że piła. Może zrobiłem błąd, że nie ingerowałem w jej terapię, ale chciałem uniknąć eskalacji konfliktu. Liczę na Bożą opatrzność, że to On mi pomoże i sprawi coś Swoją mocą co mojej żonie pozwoli "przejrzeć" na oczy. Twierdzi że wyrządziłem jej krzywdę podając do gminy i zmuszając do terapii, przebąkuje coś o rozwodzie, a na pewno nie chce mi wybaczyć, "nakręca" się nienawiścią do mnie. Ja znoszę to wszystko cierpliwie i mimo wszystko z pogodą ducha, jestem blisko Boga, czuję Jego obecność przy mnie, staram się w każdą niedzielę i święto umacniać Słowem i Ciałem Pana, w Nim moja siła.
Napisałem to wszystko żeby trochę sobie ulżyć, a jednocześnie prosić o wsparcie modlitewne. Być może coś pominąłem, ale uzupełnię potem, o ile jakaś dyskusja i pytania do mojego wpisu się pojawią
Przepraszam za przydługawy tekst. :roll:
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-21, 14:34   

Mario Witam na forum

na początek mam pytanie o to, co z Twoją terapią , jesteś współuzależniony , też potrzebujesz pomocy i grupy wsparcia.

zapraszam do któregoś z naszych Ognisk Sycharowskich , nie wiem jak daleko masz do najbliższego ?

zapraszam codziennie na skype , mój nick na skypie " Mirakulum"

polecam na początek dwa filmy
" Ognioodporny"

http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4764

" Bohaterowie"

http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=7118

Pogody Ducha
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-21, 22:06   

Wspieram modlitwą.
 
     
mario
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-21, 22:20   

Cytat:
[quote="Mirakulum"]Mario Witam na forum

na początek mam pytanie o to, co z Twoją terapią , jesteś współuzależniony , też potrzebujesz pomocy i grupy wsparcia.


Jak chodzi o mnie, osobę współuzależnioną, ratuję się terapią indywidualną. Niestety moja sytuacja rodzinna (po pracy dzieci są moje) i zawodowa (muszę pracować i zarabiać na utrzymanie domu i dzieci) nie pozwala mi na uczestniczenie w zorganizowanych grupach terapeutycznych, nawet Al-Anon w mojej miejscowości jest za wcześnie, nie dam rady.

Cytat:
polecam na początek dwa filmy
" Ognioodporny"

http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4764

" Bohaterowie"

http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=7118

"Ognioodporny" oglądałem, ten drugi poszukam i skorzystam chętnie, dzięki za podpowiedzi, a przede wszystkim za odzew.

[ Dodano: 2012-01-21, 22:39 ]
Cytat:
zapraszam do któregoś z naszych Ognisk Sycharowskich , nie wiem jak daleko masz do najbliższego ?


Mam 50 km do Krakowa, poczekam kilka dni na rozwój sytuacji, czym mnie żona zaskoczy po skończeniu terapii. Wtedy podejmę decyzję jakie dalsze kroki podjąć.
Dzięki za zaproszenie.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-21, 23:32   

Jak nie masz czasu , zapraszam na program 12- kroków w internecie , teraz są zapisy do 7 grupy .
http://www.kryzys.org/vie...p=161955#161955


Pogody Ducha
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-26, 01:11   

Możesz spróbować także poszukać pomocy on-line. Wiem,że istnieje taka grupa tęcza-dla kobiet, więc i dla mężczyzn pewnie też. Może łatwiej będzie Ci pogodzić wtedy opiekę nad dziećmi, pracę i terapie żony.
http://www.informator.nie...ogloszenia.html
 
     
mario
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-26, 10:05   

Dziękuję za wszystkie linki, podpowiedzi, coś spróbuję.
Małżonka skończyła terapię we wtorek, na razie nic szczególnego, popija wieczorem, ja zajmuję się dziećmi czyli nic się nie zmieniło. Od wtorku męczy mnie o dodatkową pracę. Jako argumentu używa niedawnego zdarzenia, 2-ego stycznia miałem stłuczkę i poniosłem koszty naprawy samochodu 950zł. Nie było by pewnie tematu, gdyby nie to że moja żona co miesiąc pod koniec miesiąca pożycza swojej znajomej (jej doradczyni jak ma żyć) paręset złotych, które ta jej oddaje po 5-ym jak dostanie rentę. Tak na marginesie ta pani jest gdzieś po 50-ce, ma trzech synów, każdy z innym tatusiem i nie ma męża, usilnie przekonuje od wielu miesięcy a może i lat moją żonę że można tak żyć. To jest właśnie środowisko ludzi PGR. Kończąc o tej pani, jeden tylko syn się ożenił i ma rodzinę a dwóch mieszka z mamusią, żyją z renty i świadczeń, a oni pracują dorywczo - NA PICIE! I teraz popatrzcie na logikę mojej żony: ja mam odrobić te wydane pieniądze, bo ona zamiast wydać na dom, na życie, musi pożyczyć, a że musi pożyczyć to zostajemy na kilka dni bez grosza, moja wypłata się niestety skończyła w zeszłym tygodniu. Cóż, kosztem mojego życia z dziećmi ja mam iść do pracy, zarabiać a moja żona będzie pić i palić i jeszcze wspomagać "darmozjadów", za przeproszeniem oczywiście. I żadne argumenty. Ja mówię że to był wypadek, niestety nieplanowane koszty a jak mówię że ona wydaje świadomie na alkohol i papierosy to wtedy ma tylko jedną odpowiedź: "zarabiam na siebie i wolno mi". Pytam się jej czy tak ma wyglądać małżeństwo i rodzina że jedna osoba pracuje na nałogi a druga na resztę? To ona mi że renta mamy jest jej wkładem w życie, ale przecież mama też je. Nie ważne, nie wypominam i nie wypominałem nigdy że muszę utrzymywać rodzinę ale po prostu szukam sprawiedliwości, żeby druga, bliska mi osoba (przynajmniej ja szukam tej bliskości) zrozumiała i pojęła realia życia, otrząsnęła się z tej mrzonki jaką jest życie po alkoholu. Niestety czarno to widzę. :-(
Na domiar złego dziś jeszcze dostałem pismo od adwokata mojego wierzyciela z tej spółki którą prowadziłem o spłatę długu (250tyś.). Co prawda sprawa nie jest taka prosta, bo gość który żąda tych pieniędzy, był w mojej spółce wspólnikiem i na moją spółkę sprzedawał materiały ze swojej. Pożyjemy - zobaczymy, jak się sprawy ułożą. Powiem Wam, że ta sprawa mnie tak nie rusza i nie boli jak problemy małżeńskie.
Wiecie, fajna sprawa to forum, rozpisałem się trochę i znowu mi ulżyło :->
Trzymajcie się Wszyscy z Bogiem.
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-26, 10:58   

ojjj trudne to wszystko dla Ciebie i trzeba czasu zeby zrozumiec mechanizmy, ktore moga zadzialac i sprawic zebys sie poczul dobrze i spokojnie od srodka...
ja polecam goraco 12 krokow, to jest cos niesamowitego!! pokazuje moje bledy i moje uzaleznienia, a myslalam, ze kto jak kto ale ja nie mam zadnego :shock: i nabywanie umiejetnosci reagowania na zachowania meza, ktorego chce kochac ale madrze
i stawianie granic.... o matkoooo jakie TO wazne, u Ciebie tez!!
polecam polecam polecam....
a na razie badz z nami, zawsze ktos madry cos podpowie na juz, na dana chwile, bo tu baaaardzo duzo baaaardzo madrych i cieplych ludzi...
 
     
mario
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-26, 12:32   

Cytat:
a na razie badz z nami, zawsze ktos madry cos podpowie na juz, na dana chwile, bo tu baaaardzo duzo baaaardzo madrych i cieplych ludzi...


Coś w tym jest, może to działanie Bożej Łaski, Miłosierdzia, że czuję to ciepło i bliskość innych ludzi na forum. Przecież to Bóg nakazał czynić sobie ziemię poddaną i pewnie w dobie internetu i On przez internet działa (to tak obrazowo, bo przecież dla Niego nie ma żadnych ram i granic).
Właśnie z pół godziny temu rozmawiałem z żoną przez telefon, pyta mnie jak się czuję z tym wezwaniem do zapłaty. Mówię że potrzebuję jej wsparcia, dobrego słowa, pocieszenia, wreszcie przytulenia i co słyszę??? To samo co już wiele razy: "ja ci długów nie narobiłam". "Budująca" odpowiedź. Na szczęście jest Bóg, który w takim momencie potrafi natchnąć mnie wewnętrzną siłą, to jest coś niesamowitego jak On działa, jak bezinteresownie pojawia się kiedy tego potrzebuję.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-26, 14:36   

mario, chcemy wsparcia od malzonków to naturalne...ale co wtedy gdy oni nie umieja go nam dac?
rozczarowanie?
od wsparcia sa przyjaciele, Pan Bóg...zona, mąż nie zawsze umieją i nie zawsze maja dystans do sprawy...szczegolnie gdy są w trakcie terapii, uzaleznieni, w nałogach.

sami nie stoja dobrze na nogach a my chcemy by nas podtrzymywali.
ktos mi powiedzial kiedys "mąż to nie krzesło, czemu ty sie chcesz na nim wspierac"
wtedy byłam zła na tego kogos....teraz rozumiem

milosc w 100% akceptujacej mozemy dostac tylko od Pana Boga
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-27, 08:50   

dośc ciekawe......

Co wpływa na trwałość i powodzenie małżeństwa?


Silna więź małżeńska jest istotnym elementem sukcesu małżeńskiego. Pełny sukces w małżeństwie wymaga spełnienia warunków które wymieniają Burgess, Tallin i Shultz. Należą do nich:
-Miłość i manifestacja uczuć
-Wzajemna zależność emocjonalna
-Zgodność w zakresie temperamentu i cech osobowościowych
-Wpływy w zakresie kulturowym
-Posiadanie wspólnych interesów
-Skłonność do życia domowego
-Przekonanie o trwałości małżeństwa
-Wspólne podejmowanie decyzji
-Umiejętność dostosowania się
Podsumowując, sukces małżeński jest wynikiem działania sił pochodzących z osobowości partnerów, jest rezultatem umiejętności ich przystosowania do siebie i sytuacji życiowych.
Relacje panujące w małżeństwie.
Satysfakcja z życia małżeńskiego zależy od wielu czynników. Jednym z nich jest zaufanie. Proste, głębokie przekonanie że współmałżonek jest prawdomówny, uczciwy i można na nim polegać to chyba fundament zdrowego związku. Jeżeli zaufanie zostanie nadużyte, lub co gorsza nastąpi jego utrata to nie czujemy się już tak bezpieczni a odbudowanie zaufania jest bardzo trudne i długotrwałe. Kolejnym czynnikiem jest zdolność porozumiewania się. Często partnerzy albo zupełnie nie rozumieją się albo źle interpretują swoje słowa. Problemy z porozumieniem się uznawane są za główne powody napięć w związkach. Często mąż czy żona w ogóle nie rozmawiają ze sobą na temat problemów, które mają albo wspólnie, albo któreś z nich. Mów i słuchaj, to motto powinno stale towarzyszyć w rodzinie. Nie należy lekceważyć także mowy ciała oraz innych sposobów komunikowania się jak: mimika twarzy, gesty, ton głosu. Należy umieć odczytywać je, ponieważ są one również ważnym środkiem przekazu.....


""""fragment z większego opracowania""""
pozdrawiam
 
     
mario
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-27, 11:25   

Norbert1, tekst owszem, ciekawy, pewnego rodzaju wyznacznik postępowania, drogowskaz życia małżeńskiego. Cóż, kiedy do tego potrzeba dwojga, oboje małżonkowie muszą być zgodni co do tego: TAK, IDZIEMY TĄ DROGĄ.
U mnie jest tak, że szukam okazji by się wygadać przed żoną, usłyszeć od niej ciepłe słowo, skosztować jakiegoś gestu. Ona z kolei, po pierwsze, ucieka w alkohol, to jest dla niej życiowy wspomagacz, pocieszyciel, przytulacz. Powiedziała mi stanowczo i wyraźnie: jej mąż/mężczyzna jest nie potrzebny. I tu, już przy tym pierwszym kroku ruszamy w przeciwnych kierunkach, ja szukam wsparcia i czułości w niej, ona ucieka ode mnie w alkohol. To nawet może wygląda trochę inaczej, ona ucieka a ja ją gonię ;-)
Po drugie, cały czas jest ten brak czasu na rozmowę i kontakt wzajemny, bo ja wracam z pracy, ok. 17-ej godziny, i od razu zostaję zaatakowany (oczywiście w pozytywnym znaczeniu) przez dzieci, a ona korzystając z możliwości swobody ucieka w alkohol nie dając nam czasu na rozmowę. Zresztą w małżeństwie z dziećmi, czyli w rodzinie, małżonkowie mają czas dla siebie po położeniu dzieci spać. U nas mamusia nieraz wcześniej się kładzie od dzieci, wiadomo dlaczego.
I tu powstaje kolejny problem. Jeżeli ja chcę przed żoną się otworzyć, porozmawiać i szukam wszelakiego wsparcia a nie otrzymuję go, naturalnym jest że szukam innego rozwiązania. Tu powstają właśnie konflikty i zaczynają się odejścia od siebie, bo jedno z małżonków kogoś poznaje, kto go wysłucha, itd. Nie będę się rozpisywał, bo wiemy o co chodzi. Ja nie szukałem i nie szukam wsparcia w obcej kobiecie. Ja znalazłem wsparcie w matce, która zawsze stała obok i zawsze była i jest gotowa do pomocy, przede wszystkim do wysłuchania. No i właśnie, jak uświadomić żonie, że niesłusznie oskarża moją mamę o wtrącanie się w nasze małżeństwo? Ona tylko służy do tego aby się wygadać, wyrzucić z siebie przed nią swoje bolączki i nigdy nie mówi zrób to czy tamto, tak czy inaczej. Zawsze natomiast powie, nie martw sie jakoś to będzie, pomodlę się za ciebie synu i za was, za wasze małżeństwo i rodzinę. I tyle i aż tyle, ale dla mojej żony to za dużo, najlepiej jakbym się odciął całkowicie od mamy, przestał odwiedzać rodziców, nie woził tam wnuczek i tylko siedział w domu i zajmował się dziećmi.
Tak z bieżących spraw, wczoraj właśnie wróciłem z pracy, żona już była "pod wpływem", wcześniej odwiedziła swoje dwie siostry które ją podbudowały w jej przekonaniach i dopóki nie poszła spać (o 19-ej) chodziła i truła mi o niemożności życia ze mną, że lepiej jakbym się wyprowadził z domu (dom jest jej), jak się będę rzucał to mnie wyrzucą (razem z mamą) itd., itd... Rano wstaje i jakby nic się nie stało, jakie plany i w ogóle. Ja pytam, czemu się tak zachowywała wczoraj? "A co, nie wolno mi?"
Dziś wieczorem jadę do kościoła na Mszę i nabożeństwo dziękczynne z modlitwą o uwolnienie. Włączyłem się do tej modlitwy od czterech miesięcy (raz w miesiącu takowe jest) i naprawdę czuję że z tego wypływa wielka Moc, w tym jest moja siła. Powiem Wam, że dziś dopiero będę czwarty raz, a czuję taką wewnętrzną potrzebę tej modlitwy że się od kilku dni nie mogę wprost doczekać. Dzięki tej modlitwie cierpliwie potrafię czekać z otwartym sercem na moją żonę i ufam że Dobry Bóg, dotknie swoją Łaską również i moją żoną, której nawet nie podoba się mój w tym udział a co dopiero żeby ona miała jechać razem ze mną. Ale wierzę że Bóg może wszystko, nawet coś co nam wydaje się beznadziejne i niemożliwe do odwrócenia, zmiany.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia Wszystkim.
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-27, 13:40   

mario napisał/a:
Norbert1, tekst owszem, ciekawy, pewnego rodzaju wyznacznik postępowania, drogowskaz życia małżeńskiego. Cóż, kiedy do tego potrzeba dwojga, oboje małżonkowie muszą być zgodni co do tego: TAK, IDZIEMY TĄ DROGĄ.

Mario ja wiem że ten tekst teraz z perspektywy czasu brzmi jak FUTURYSTYKA
ale wrzuciłem go nie dla zbytu -tylko po to bys zestawił jak byc powinno..a jak było

i powoli kalkulował jak to zmienic...co zrobić..jak zadziałąć

mario napisał/a:
Ale wierzę że Bóg może wszystko

Jasne że wszystko ale potrzebuje do tego naszych rąk...... :mrgreen: :mrgreen:

no a na sam poczatek to chyba uporanie sie z tym świnstwem na literę:
"A"

i w tej materi sa tu na forum bardziej doświadczeni

pozdrawiam
 
     
Stanisław1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-27, 19:03   

Witam Cię Mario serdecznie!
Bardzo się cieszę, że w kryzysie małżeńskim zdecydowałeś się skorzystać z pomocy jaką oferuje to forum i że przyjąłeś wyciągniętą dłoń Pana Jezusa. Świetnie!!
Co możesz zrobić, dać od siebie Żonie-alkoholiczce?
Przede wszystkim zacząć od siebie, od leczenia tych miejsc w sobie, które wymagają uzdrowienia.
Patrząc z boku na Twoją sytuację mogę powiedzieć dwie rzeczy.
Po pierwsze możesz pomóc Żonie dając jej przykład własnego życia. Piszesz, że picie było Waszym wspólnym zajęciem. Czy dostrzegasz u siebie symptomy choroby alkoholowej? Jeżeli tak, podejmij leczenie. DZIŚ. Nie czekaj ani dnia dłużej. Nie warto.
Jeżeli potrafisz żyć bez alkoholu podaruj Żonie własną ABSTYNENCJĘ.
Wpisz w wyszukiwarce KRUCJATA WYZWOLENIA CZŁOWIEKA i zostań jej członkiem.
Dla siebie. Dla Żony. W imię miłości, która wyzwoli Żonę. Naprawdę warto. Efekty przerosną Twoje oczekiwania. Tylko zaufaj:)
Sprawa nr 2. Jesteś mężczyzną. Mężem. A piszesz jak bez przeproszenia pensjonarka.
"Chciałem się przytulić do Żony", "Chciałem usłyszeć dobre słowo".
Posłuchaj, Twoja Żona jest CHORA. POWAŻNIE. Na chwilę obecną nie usłyszysz od niej dobrego słowa, nie wesprze Cię w żaden sposób.
To TY masz teraz być siłą dla niej.
Ale zacząć powinieneś od siebie. Od pracy nad sobą. Już wiesz jak, bo napisali Ci to Sycharowicze powyżej. Ja dodam jedynie cytując księdza Pawlukiewicza: " do kobiety trzeba iść z siłą, a nie po to, by tę siłę od niej uzyskać".
Przemyśl to.
Światła Ducha Świętego:)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8