Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Kryzys, zdrada....i co dalej?
Autor Wiadomość
aleksandra11
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-23, 11:19   Kryzys, zdrada....i co dalej?

Witam wszystkich serdecznie.

Od dłuższego czasu czytam watki na forum.
Bardzo mi pomogły. Pozwoliły mi spojrzeć na całą moją sytuacje w sposób głęboki..
Wyszłam za mąż z miłości w wieku 22 lat. Mój mąż-troche starszy ode mnie. Oboje nie dojrzeliśmy do małżeństwa. Ja miałam bajkowe wyobrażenie. Wspierające się małżeństwo, dzieci, pies..taka idealna wizja rodziny. Życie szybko nas "wyprostowało". Dwa lata po ślubie urodziłam córkę Teraz okazuje się że to była to moja decyzja, na pytanie czemu nic nie mówił, stwierdził , że bał się mnie zawieść. Jak bardzo to boli.. bo sam pochodzi z rozbitej rodziny i jeszcze przed ślubem mówil , że niczego tak nie pragnie jak mieć rodzinę, dzieci...smutne to wszystko. Potem urodziłam jeszcze jedno dziecko. Dostalismy na parę lat pod piekę jego siostrę. Ojciec-alkoholik nie zapewniał jej należytej opieki Nasze życie toczyło już wtedy, od problemu do problemu, bywało ciezko, w tym czasie oboje pracowalismy zawodowo i byliśmy w trakcie budowy domu. Siostra męza w wieku dojrzewania zaczęła sprawiać kłopoty.Niezbędny był kontakt z psychologiem i ciągła kontrola. Byłam już czasami tym wszystkim zmęczona.Ja nie dawjąc sobei rady z emocjami często plakałam, czy w ciązy, czy po kłótni. Mimo , że jestem chyba ogólnie pogodną i silną osobą płakałam z bezradności, co powodowało złośc mojego męza. Zarzucał mi, że pierw sie kłocę a potem robię z siebie ofiarę. Obenie dzieci są już odchowane, siostra się wyprowadziła. Z różnym skutkiem układa swoje życie ale daje sobie radę. Z męzem oddalilismy się od siebie. Kłocilismy się duzo przez całe małżeństwo. O drobne rzeczy, że mi nie pomaga, że złości się bez poowdu, o rodziców.. Ja miałam problem w pewnym momencie ze zbliżeniem sie do niego fizycznie. Spowodowane to było głownie tym, że mąz unikał mojej bliskości w ciagu dnia. Nie lubił jak go przytuliłam, wręcz odtrącał mnie. Nie chciał spędzać ze mną wspólnego czasu. Powodów do kłotni było mnóstwo. Były też miłe chwile. Powody do radości i dumy...tylko to wszystko teraz za mgłą. Mimo wszystkiego złego cały czas podświadomie wierzyłam a wręcz pewna byłam, że mój mąż mnie kocha. Peność mnie zgubiła. Wiem, że jest dobrym i bardzo wrażliwym człowiekiem. Takiego go poznałam. Nie mogłam zrozumieć tylko skąd tyle agresji wobec mnie, skad to wieczne niezadowolenie cokowliek by się dla niego zrobiło. Kryzys sie pogłębił.Doszło do tego że mnie zdradził, z swoją koleżanka z pracy, przyjaciółką..powierniczką historii jaki on biedny i cierpiący w małżeństwie ze mną..Po prostu pewnego dnia oswiadczył mi, że kogos ma. płakałam , rozpaczałam. Potem prztcichłam żeby znowu rozmaiac z mezem.. co.. dlaczego..usłyszałam, że nasze małżeństwo juz dawno się skończyło, że całe jego życie jest ustawione przeze mnie. Ze pierwszego dziecko urodziłam za wcześnie.... że całe nasze życie to moje decyzje. że zrobiłam z niego kobietę i że nowa pani wiele dla niego znaczy ale da nam łaskawie szansę, że jest nam to winny.. i tak nam dał. że przez kolejny miesiąc okłamywał i ją i mnie.. i działał na dwa fronty.Dowiedziałam sie o tym i powiedziałam mu że koniec nas, że ma odejśc, bo ja już tego nei wytrzymuję. Odszedł na jeden dzień. Na drugi powrócił prosząć o szansę. Mówiąc ze kocha mnie bardzo... Że wybagrodzi mi wszystko, że czeka nas lepsze zycie jesli tylko mu wybacze. Po 3 dniach lezał na kanapie nieobecny. Mineło pare miesiecy od tego mementu. W ciagu którego mój mąz raz wmawiał mi wine , że uszcżeliwiałam go na siłę, obwiniając mnie dosłownie wszystkim i wędzając w poczucie winy żeby po chwili stwierdzić , ze to chyba wszystko jego wina. Nie wytrzymywałam tej chuśtwaki.. trafiłam do psychologa opowiedziałam wszystko ze szczegółami. Opowiedziałam jej o dręczącej mnei winie. Jestem świadoma swoich błędów, przyznałam się do nich mezowi bo stwierdziałam że dość juz neidomówień w naszym małżeństwie, że tak bardzo chiałabym je uratowac, że nie ma dla mnei znaczenia jakas duma czy okałamywanie siebie...powiedziałam to wprost. Mąz jakby urósł w siłę a ja liczyłam , że odwdzięczy mi się tym samym.Znowu zaczeło sie obwinianie mnei na każdym kroku. Na zrobienie miłego gestu- słyszałam- wczesniej tego nie robiłaś. Wiele zarzutów miało sie prawdą i wiedziałam , ze mój mąz doskonale o tym wie ale nie miałałam momentami juz siły dyskutowac. Czasem twierdził że jego postawa wynika z tego, że próbuje sie usprawiedliwiać. Potem twierdził, że boi sie, ze go wyrzucę. Powiedziałam , że nei musze go wyrzucać. Morze wyjśc sam jak mu coś nie odpowiada. Zaczeliśmy się komunikować.. rozmawiac, wyjasniać. emocjonalnie bylismy bliżej. Pewnego dnia jendak dowiedziałam się.. od życzliwych, że przez cały ten czas mój mąz ma kontakt z Panią X. Pracują w tym samym zakładzie pracy. Tłumaczył mi, że tego wymaga jego praca, że unika jej jak może. Ja jednak powątpiewam w ten konieczny kontakt...;-( wydaje mi się , ze jak się chce to można. Poddałam się. Powiedziałam wprost do meza, że nie daje sobie rady z tą świadomością. Skończyło się wielką awanturą, nieprzespaną nocą. Pani X nie ma żadnych granic, wiem o tym bo miałam okazje wielkokrotnie z nia rozmaiwiać i według niej to normalna sytuacja a cała jej postawa była przerażająca. Naprawiałam małżeństwo mając świadomość , ze jest ona tam gdzieś tle i na pewno nie unika z własnej inicjatywy mojego męża.. Skupiłam sie jednak na naszym małżeństwu i dzieciach. Słuchałam męża.. analizowałam wszystko nawet za bardzo...Wpędziłam się w kozi róg ale w końcu wzięłam sie za siebie. Wzmacniam się.. ale i tak znalazłam się w miejscu kiedy nei wiem co dalej... przez te miesiące mąz mnie okłamywał, nawet jak twierdzi , że dla mojego dobra(kontakt z panią x)... mimo to widzę jak się stara.. choć podobnie do mnie. jedno niepowodzenie i się poddaje na chwile... wydaje mi sie , że to ja częściej wyciągam rękę po naszych upadkach. Podczas wizyty u psychologa dowiedziałam sie , że istnieje takie coś jak syndrom DDA.. Nie wiedziałam o tym wcześniej. Poczytałam troche na ten temat i wtedy otworzyły mi się oczy, wtedy zrozumiałam mojego męża.. a moze po prostu jego spojrzenie na świat. Wiedziałam jednak, że nie tylko to było przyczyną naszych problemów.
Ja wychowana w pełnej rodzinie, wychowana w poczuciu wartości często nieświadomie raniłam mojego męża chociażby mając pretensje, o rzeczy których nie dawał mi on nie ze złośliwości. On teraz sam przyznał sam że nie lubi czułości ( tak bardzo mi potrzebnej jako kobiecie, ucieka od problemów. Mieliśmy i mamy cały czas jeszcze problem z komunikacją. Sama tez jestem osobą wybuchową. Rozmawialiśmy właściwie w dwóch różnych językach.
)... Robimy małe postępy , chociaż mam czasem wrażenie, ze to małżeństwo ratuję ja.. jak umiem. Niepokoi mnie jedna sprawa.. świadomość tego kontaktu z kochanką( mam nadzieje , ze znikomego).. zabiera mi całą godność jako kobiety.. to jest moja ciągła walka ze sobą. Nie mam możliwości skontrolowania tego, nawet nie iem czy chcę to zrobić..myśli o tym zabierają mi siły do dalszej walki o moje małżeństwo. Wiem, że mój mąż jest wpływowy.. wiem też do czego jest zdolny...Czytając posty na tym forum, dowiedziałam że naprawa małżeństwa przy jednoczesnym kontakcie z osobą trzecią... jest wręcz nierealna.. co ja robię.. czy ja się wygłupiam? czy kiedyś zabraknie mi sił. A szkoda b y było. bo teraz naprawdę poznałam mojego męża.. i mimo tego co mi zrobił, chciałabym żeby nasze małżeństw przetrwało.. ale na więcej niespodzianek nie mam już po prostu siły.
Czy ktoś był w podobnej sytuacji.....czy w małżeństwie w którym nakłada się tak wiele problemów ma szanse...
Przepraszam z chaos wypowiedzi. Moje życie teraz to chaos i jeden wielki bałagan...
 
     
jokina
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-23, 17:06   

Witaj Aleksandro.
Nie mogę teraz dokładnie opisać swojej sytuacji ( jestem jeszcze w pracy i niedługo wychodzę), ale moja historia kryzysu jest podobna. Ja osobiście, po moim doświadczeniu życiowym, nie uważam, że w Twoim przypadku naprawa małżeńska jest nierealna. Mąż mieszka z Tobą, więc masz ogromną szansę zmienić wasze relacje. Jak masz okazję to przeczytaj książkę Gary Champan "Sztuka wyrażania miłości w małżeństwie". Ona mi bardzo pomogła.
Bądź silna, nie poddawaj się.
 
     
aleksandra11
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-23, 23:05   

Dziękuję bardzo! Zamówiłam książkę w księgarni internetowej. Czytałam wcześniej Dobsona. Dzięki temu chyba udało mi się przetrwać najgorszy moment, kiedy mąż był w amoku. Teraz patrząc wstecz zastanawiam się czy naprawdę musiałam tyle przejść, żeby wszystko to zrozumieć. Czytając forum chłonę wiedzę jak gąbka. Wszystko wydaje sie takie logiczne i oczywiste a jednak przed moim trzęsieniem ziemi byłam wielu rzeczy nieświadoma... a moze chiałam być.
Jokino jak sobie radzisz z zaufaniem do męza? Czy "ta trzecia" jest w jakiś sposób jeszcze w waszym zyciu?
Pozdrawiam Cię serdecznie i wszystkich forumowiczów.
Wesołych Świat
 
     
Jarek321
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-25, 17:02   

Witaj Aleksandro na forum,

pisz, czytaj, chłoń wiedzę. To, czy mąż będzie utrzymywał kontakty z panią X i jakie to będą relacje, jest wyłącznie jego decyzją. Oczywiście Twoje zachowanie, słowa mają wpływ na męża, ale przecież każdy z nas ma lepsze lub gorsze dni i wyłącznie od nas zależy, co zrobimy, gdy pojawi się gorsze samopoczucie. Tak samo wyłącznie od Twojego męża zależy czy zechce się pocieszyć u innej, gdy akurat ma złe samopoczucie.

Piszesz, że pracujesz nad sobą, że czytasz i tak trzymaj. Czy i kiedy mąż to dostrzeże, nie dowiesz się, ale Twoja praca będzie miała wpływ na Twoje zachowanie w stosunku do męża, a także będziesz łatwiej znosić sytuacje, które teraz są dla Ciebie trudne.

Błogosławionych Świąt!
 
     
jokina
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-27, 06:43   

Witaj Aleksandro.
Opiszę Ci jak ja walczyłam o małżeństwo przy jednoczesnym kontakcie mojego męża z tą Trzecią. Może wiele doświadczonych osób na tym forum nie pochwala mojego zachowania, ja też wielokrotnie zastanawiałam się czy postępuję słusznie, ale robiłam to co dyktowało mi serce i rozum. Mój mąż w ostatnich latach nie czuł się dobrze w naszym małżeństwie. Uważał że go nie kocham, zajmuję się tylko dziećmi, a jego traktuję jak robotnika (kupiliśmy dom, który musiał wykańczać). Faktycznie pomimo że go kochałam byłam wiecznie niezadowolona z jego zachowania, i mu to okazywałam. Byłam ciągle na niego zła że nie radzi sobie z wykończeniem domu. Mój mąż, podobnie jak Twój, w nowej pracy spotkał „bratnią duszę”. Na początku to były rozmowy, ona go świetnie rozumiała i wspierała duchowo. Potem pojawiło się uczucie. Ja o niczym nie wiedziałam. W grudniu 2010 r mąż się wyprowadził , na początku do swojej mamy. Ja błagałam go aby wrócił. Zrozumiałam przyczynę kryzysu i chciałam wszystko zacząć od nowa. Mówiłam mu że przecież go kocham. O mi odpisała SMS-em „rozmawialiśmy wielokrotnie, prosiłem, błagałem jak żebrak, a mimo to od dawna nie czułem , nie słyszałem i nie widziałem tego, a wręcz przeciwnie… Teraz chcę pożyć dla siebie, mam już dość poświęcania się. Wydaje mi się dziś za wcześnie na rozmowę”. Ja wpadłam w czarną rozpacz. Tak bardzo chciałam aby dał mi szansę, mocno wierzyłam że mogę się zmienić i znowu możemy być szczęśliwi. Postanowiłam nad sobą pracować i się zmienić. Do domu przyjeżdżał na parę godzin co 2,3 dni. Ale nie nocowała. Kilkanaście dni mieszkał u mamy, a potem wyprowadził się do kochanki u której mieszkał kilka tygodni. Mi i dzieciom powiedział że nocuje w mieszkaniu służbowym kolegi który wyjechał na parę tygodni na szkolenie za granicą. Pod koniec lutego mieliśmy przez 3 dni stolarzy w domu którzy musieli u nas nocować więc go poprosiłam aby nocował z nimi w domu. Tak jak Ci wcześniej napisałam bardzo pracowałam nad sobą i kiedy mąż był w domu starałam się aby nasze relacje były właściwe. Od tego czasu mąż coraz częściej nocował w domu ale nadal prowadził podwójne życie. Ciągle mówił że się spotyka ze znajomymi, piją więc nie może wrócić samochodem na noc. Ja się wielokrotnie pytałam czy nie spotyka się z jakąś kobietą. On nie przyznał się do romansu a ja mu wierzyłam. W kwietniu mąż miał operację (spowodowaną że pomagał jej przesuwać ciężkie rzeczy, a nie powinien gdyż miał chory kręgosłup). Był na zwolnieniu więc dużo siedział w domu, ja cały czas starałam się okazywać mu miłość. On niby to widział ale ciągle mówił że nie wierzy że ja się mogę zmienić to tylko chwilowe a potem nasze życie będzie takie same. W maju, dzień po komunii córki, przeżyłam szok i dowiedział się prawdy. Dostałam maila od jego kochanki że się chce ze mną spotkać. Spotkałam się z nią i dowiedział się o ich gorącym uczuciu. Ona powiedziała mężowi o naszym spotkaniu. Z jednej strony wiedziałam że powinnam mu postawić stanowczy warunek ja albo ona. Rozmawiałam z mężem. Przyznał się że on w ostatnich latach nie czuł że go kocham, źle się czuł przebywając w naszym domu. Teraz ja się zmieniłam, jest dużo lepiej czuje że jak go kocham , ale on darzy uczuciem również Tamtą kobietę. Nie jest w stanie teraz wybrać. Jest u niej jest szczęśliwy, ale po pewnym czasie tęskni za rodziną. Jak jest za długo z nami to brakuje mu jej. I tak zaczęło się nasze życie w trójkącie. Ja to zaakceptowałam, ale traktowałam jako przejściową sytuację. Ciągle mu przypominałam że nie akceptuję takiej sytuacji i musi wybrać. To miał być jego czas aby się zdecydował co wybiera rodzinę czy kochankę, ale też i mój aby mu udowodnić że go kocham, zmieniłam się i potrafimy razem żyć szczęśliwie. Jeśli w maju koniecznie chciałabym aby wybrał to by się z domu wyprowadził. Tego nie chciałam gdyż uważałam że nie mieszkając z nim będę miała mniej okazji na pokazaniu mu jak możemy razem zgodnie cieszyć się wspólnym życiem. Trójka naszych dzieci nie wiedziała o całym moim dramacie , nie chciałam aby się dowiedziały prawdy. W takim chorym układzie żyliśmy 6 miesięcy. Mąż z jednej strony czuł że obie nas krzywdzi, obie bardzo cierpimy. Z drugiej był szczęśliwy i ta radość z niego promieniowała. Jak wracał od niej to tryskał energią, był bardzo radosny i między nami było super. Ja pomimo iż bardzo cierpiałam i to mu mówiłam, starałam się, jak był w domu, żyć chwilą, nie myśleć o ich romansie i mojej krzywdzie. Oczywiście to wszystko było bardzo trudne. Schudłam, po nocach nie spałam, miałam bóle żołądka i straszne problemy z wypadaniem włosów (i tak zawsze ich miałam mało więc dla mnie to był dramat). Nie byłam w stanie w pracy pracować tak jak wcześniej i przez to straciłam stanowisko i szansę na awans. Ale jakoś dzięki modlitwie i wielkiej determinacji funkcjonowałam. W trudnych chwilach czytałam to forum i to mi dawało siłę i nadzieję. Przez cały czas bardzo nad sobą pracowałam, ten kryzys wiele mnie nauczył, przewartościował swoje życie. Mąż coraz rzadziej u niej bywał a ja coraz części mu mówiłam że nie daję rady psychicznie i musi jak najszybciej wybrać. Dałam mu czas do 15 listopada. Teraz jest ze mną ale bardzo za nią tęskni. To widać po nim. Nie jest taki radosny jak kilka miesięcy temu. Cierpi a ja nie umiem mu pomóc. Nie wiem czy teraz się z nią spotyka. Pytasz się o zaufanie. Oczywiście po ludzku to jest bardzo trudne. Pomimo że się staram, i ciągle się modlę o łaskę cierpliwości, wytrwałości jestem niepotrzebnie bardzo podejrzliwa. Jak nie wraca długo z siłowni to od razu mi się wydaje że pojechał do niej. Przed świętami zamówił przez Internet dla siebie jako prezent pod choinkę perfumy. Ja odebrałam przesyłkę i zauważyłam że jest wyjątkowo ciężka jak na jedne perfumy. Wcześniej mnie się pytał czy mi też nie kupić, powiedziałam że nie potrzebuję więc wiedziałam że dla mnie ich nie ma. Jak mąż wrócił z pracy to mu powiedziałam że jest przesyłka z prezentem. On chciał koniecznie abym mu ją dała bo chce sprawdzić czy wszystko jest OK. Ja od razu pomyślałam że na pewno w środku są tez perfumy dla niej. Przez 2 dni przed wigilią ciągle o tym myślałam i było mi bardzo przykro. W Wigilię otworzył przy mnie paczkę i okazało się że zamówił dla siebie 2 butelki perfum takich samych. To jest dla mnie nauczka aby nie myśleć, nie podejrzewać, nie kontrolować. To nic nie pomoże jak będą się chcieli spotykać to i tak to zrobią. Ja muszę skupić się na sobie i na swoim zachowaniu. Po ludzki już więcej nie mogę zrobić. Wszystko w rekach Najwyższego.
 
     
bellator
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-27, 07:29   

Przepraszam , że się wtracam ale ja bym nie wybaczył zdrady.... wieć prosze o odpowiedz jak można to wogóle tolerować...... nie umiał bym dalej żyć jak bym wiedział iz moja Żona ma kochanka.... może mnie każdy skrytykować ale dla mnie w małżeństwie są twarde zasady , a zdrady się nie wybacza... bo jak się już raz wybaczy to bezie ta druga osoba sobie chulać i chulac w dobre.....
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-27, 08:31   

bellator napisał/a:
Przepraszam , że się wtracam ale ja bym nie wybaczył zdrady.... wieć prosze o odpowiedz jak można to wogóle tolerować...... nie umiał bym dalej żyć jak bym wiedział iz moja Żona ma kochanka.... może mnie każdy skrytykować ale dla mnie w małżeństwie są twarde zasady

hmm bellator skrytykować???
raczej nie ale mozna wskazac sprzeczność...
skoro małżeństwo to zasady...skoro tak czujesz to wymagac trza tego na całej lini...

wszak zdrada nawet pomijając częśc wiary(czyli grzech)...
ze strony ludzkiej jest rodzajem pomyłki...błędu

i skoro w podobnej lub zblizonej sytuacji ja wymagam..(ba... żle powiedziane) oczekuje od drugiej strony zrozumienia mego błedu jaki doprowadził do zachwiania związku...

jak mogę cos wewnętrznie potepiać ..oczekując zarazem odpuszczenia mojej części...

można napisac jak to -to przecież niewspólmierne....

heee ..no tak zalezy jaka miara to mierzymy ???
bo
wina to wina...
bład..to błąd...

bellator moja mała propozycja ...poproś uczciwie Boga do swego serca....
to da zrozumienie...czemu potrafie odpuścić..czemu przychodzi wybaczenie...czemu mimo czegos umiem kochac...
ewentualnie czemu ktos ma problemy z odpuszczeniem moich win ;-) ;-)
reasumując

Bóg tylko tak uczciwie i szczerze :-D :-D


pozdrawiam
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-27, 11:31   

bellator napisał/a:
dla mnie w małżeństwie są twarde zasady , a zdrady się nie wybacza...


Bóg wybacza zdrady , a My co lepsi i twardsi od Boga ?

zapraszam do lektury Pisma św,
 
     
aleksandra11
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-27, 23:32   

jokina,
Dziękuję bardzo że opisałaś dla mnie swoją historię. Czuję że nie jestem sama.
Mój mąż też był zauroczony. Na dodatek tak wyidealizował siebie w głowie Panią X, że wypadałam przy niej według niego srasznie blado. Czułam się z tym zle i bardzo się obwiniałam że byłam taką okropną żoną.. jednocześnie idealizowałam mojego meza, któremu do ideału było zawsze daleko, mimo tego zawsze jak miał kłopoty na ile potrafiłam byłam dla niego wsparciem, wielokrotnie wyciągałam go z kłopotów Zaczęłam się zastanawiać nad jego zarzutami. Wiele było w nich prawdy...jednak to był jego punkt widzenia i uszanowałam to jednocześnie analizując dlaczego tak postępowałam żeby dać sobie w jakiś sposób ukojenie. Nie okłamywałam się, to było bolesne ale konieczne. Zrobiłam własny wewnętrzny rachunek sumienia. Dałam sobie prawo sobie błędów.
Przeprosiłam męża. Powiedziałam mu że bardzo go kocham i że zależy mi bardzo żeby naprawić małżeństwo......ale jeżeli on chce żeby nam się udało to proszę go żeby zrobił swój własny rachunek,pomijając zdradę.. czy taki był idealny, rzeczywiście taki pokrzywdzony... a ja taka wstrętna. Za każdym razem jak próbował w ramach swojej obrony obarczać mnie winą powtarzałam.." Porozmawiam z tobą bo czuję się winna ale żebym mogła o tym z toba rozmawiać wolę poczekać az pogodzisz się ze sobą.""Twierdził , że oszalałam.... kłóciliśmy się. Bywały chwile , że miałam dosyć. W tle ta trzecia... Do rozmów doszło, były bolesne, wiele wyjaśniły.
Przeczytałam ksiązkę o DDA , wiele artykułów. W jakims stopniu zrozumiałam mojego męża. Pewnie do końca to niemożliwe. Ale jestem jakby przez to spokojniejsza.
Nie wiem co będzie. Czy mi się uda. Co będzie jak ja wybaczę mężowi a mój mąż nie wybaczy mi......
Ta trzecia tam gdzieś krazy ale ja już jestem teraz silnijsza..mądrzejsza i wszystko co robię robie w zgodzie z sobą.Mimo wszysyko czasem jest cięzko. i wiele pytań , na które nie ma odpowiedzi..... niestety.
Pozdrawiam
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-27, 23:32   

Przepraszam , że się wtracam ale ja bym nie wybaczył zdrady.... wieć prosze o odpowiedz jak można to wogóle tolerować...... nie umiał bym dalej żyć jak bym wiedział iz moja Żona ma kochanka.

Więc powiedz mi prosze co robisz na tym forum?
Z reguły trafiamy tu w czasie kryzysu....najczęściej po zdradzie.
Własnie Tu...pod wpływem tego forum staramy się wybaczyć.......i zyć dalej.
 
     
aleksandra11
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-18, 05:28   

Witam Was wszystkich serdecznie.
minęło trochę czasu. od kiedy pisałam Rozmawiamy, zajmujemy się wspólnie dziećmi. Dla ludzi nas obserwujących wszystko jest między nami ok. Ja mężowi gotuje, piorę, on przywozi mnie z pracy, wspólne oglądnie tv... tylko ten mur wzajemnych żali i tych prawdziwych i tych wyimaginowanych na własne potrzeby wydaje się nie do przebicia. Nie wszystkie są wypowiadane głośno i wprost ale gdzieś tam między słowami...
Kiedyś przeczytałam tu na forum w archiwalnych wątkach, że prawdziwe odbudowywanie zaczyna się dopiero wtedy gdy obie strony "pochowają" życiem przed zdrada i kryzysem...ja chyba jeszcze tego nie potrafię.
Z tego co mówi mój mąż to on nie wierzy w miłość a ja byłam dla niego przypadkiem, ogólnie jest samotnikiem,że on czegoś innego się spodziewał po naszym małżeństwie..na pytanie czego. Odpowiada: nie wiem. Jak pytam jakie ma teraz ode mnie oczekiwania..twierdzi, że żadnych, że on ogólnie wymaga mało od życia, wycofuje się wtedy, próbuje się wyciszyć sama.. wtedy nagle prosi żebym siedziała ... w tym samym pokoju. Dziwne w to wszystko. Jestem pogubiona...
Zastanawiam się nad 12 krokami...tak bardzo chciałabym się znowu uśmiechać...mój mąż kiedyś też stwierdził.. że mam się uśmiechać więcej. Tylko daje mi tak mało powodów....komentuje każdy czuły gest, odtrąca, krytykuje.Czasem prowokuje. twierdzi , że jestem nadopiekuńczą matką, że niańczę dzieci i przez mnie nie poradzą sobie w życiu. wszystko jest ok, póki mu przytakuję, chwale...wystarczy, że inaczej powiem niż by sobie tego życzył...awantura p.t. nie rozumiesz mnie i nigdy mnie nie rozumiałaś.
W momencie lepszych okresów proponowałam wspólny wyjazd weekendowy lub jednodniowy, żeby porozmawiać..odpocząć.. Odmówił twierdząc, że jak zwykle coś dziwnego wymyślam..
I mam uważać żeby nie zagłaskać kotka na śmierć.....
Całe życie uszczęśliwiałam go na siłę
Czasami mam ochotę wszystko rzucić, całe to odbudowywanie.....modle się wtedy..
Wiem, że mój mąż cierpi, miał trudne dzieciństwo tłumacze o sobie w głowie jak umiem, walczę już tyle miesięcy... o małżeństwo, sama ze sobą.
Czasem się zastanawiam czy mąż nie jest ze mną z wygody. O cokolwiek go poproszę.. o pomoc przy dzieciach. czy przy obowiązkach domowych ...słyszę: a muszę? przecież wiesz że nie lubię. Już nawet nie dyskutuję bo i tak się skończy wszystko awanturą. Ja padam czasami i psychicznie i fizycznie. Mój mąż leży na kanapie.
wiem że obserwuje mnie uważnie. wyłapuje każda minę, każdy gest. i komentuje....zaczynam się zachowywać sztucznie.
pogubiłam się.. znowu i nie umiem się emocjonalnie uodpornić na to co mówi mówi mój mąż.
Bliska osoba z naszego otoczenia, która zna nas dobrze, naszą historię powiedziała mi ostatnio , że nie mogę wymagać od mojego męża, rzeczy do których nigdy nie robił i do których najwidoczniej nie jest zdolny, bo tylko będę czuć rozczarowanie.
Mój maż nigdy nie dbał o mnie w żaden sposób emocjonalnie. wiec nie mam liczyć na jakiekolwiek jego wsparcie. Czułe gesty, czy jego uwagę zawsze wymuszałam. i powoli zaczynam robić to samo...jednocześnie mój maż, wymaga i wymagał bardzo wiele.
wiem, że opieram moje szczęście na mężu....jestem na to zła na siebie bo mam przynajmniej dwa wielkie powody żeby być szczęśliwą. tylko w tej całej walce zatraciłam siebie, nie wiem kim jestem.......i tęsknię za sobą..
Wszystko mnie boli i łzy cisną mi się do oczu.
i tak od czasu do czasu...bo mój mąż zabiera mi energie i podkłada nogi może i nieświadomie.. jakby sprawdzał ile wytrzymam. Parę miesięcy temu powiedział, że on rzeczywiście się nie stara bo chce sprawdzić czy go takiego zaakceptuje bo on taki właśnie jest.
codziennie sobie obiecuję, że jutro wstaję na nogi i że nie będę tak wszystkiego brała do siebie. Widzę że to nie ma sensu..Rozmowy z moim mężem na tym etapie również., bo ciągle mówi co innego......
co robić trwać?..Mimo tego wszystkiego złego co się wydarzyło nie umiem się poddać, nie umiem nie walczyć.........tylko to najwidoczniej szkodzi a nie pomaga. Ludzie, żyją obok siebie i dają radę. Obawiam się, ze być może do tego zmierza mój mąż...a ja tak nie potrafię. Dzisiaj.
Pozdrawiam wszystkich i proszę o modlitwę za moje małżeństwo
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-18, 15:56   

aleksandra11 napisał/a:
Zastanawiam się nad 12 krokami...tak bardzo chciałabym się znowu uśmiechać..

zapraszam , jeszcze sa zapisy do 7 grupy
to prawda 12-krokowiczem maja ta prawdziwa Pogodę Ducha nie zależną od tego co na zewnątrz.

Wspomnę w modlitwie

Pogody Ducha
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-18, 20:32   

aleksandra11 napisał/a:
w tej całej walce zatraciłam siebie, nie wiem kim jestem.......i tęsknię za sobą..

Poddaj ten problem Maryi. To co czujesz to może być etap zdrowienia i przemiany, budzenia się świadomego odczuwania kobiecości, bycia żoną i matką itd. Proś Maryję o prowadzenie , nauczenie ofiarnej miłości i wytyczenie drogi. Zobaczysz ,że to pomoże, miałam tak samo. :-D Gdy Bóg obiera nas z wyobrażeń o sobie na rzecz prawdy o nas wtedy często tracimy poczucie siebie- to tylko wynik przemiany, ale bywa bardzo męczący, a nawet przykry. Wtedy najlepszą pomocą i przewodniczką jest Maryja.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10