Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
koniec bajki czyli kryzys jako początek
Autor Wiadomość
perelka_
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-18, 08:20   

Satine napisał/a:


Odpowiadasz tylko za swoją przysięgę. Nie żony.
TYLKO od siebie możesz oczekiwać jej spełnienia.



Satine - a ja myślę, że mogę oczekiwać spełnienia przysięgi małżeńskiej od małżonka.
Skoro ktoś MNIE przysięgał i to przed Bogiem, to mogę oczekiwać, że to spełni.
Przecież to nie była jakaś prywatna przysięga składana Bogu, tylko konkretnej osobie przy świadkach.
Wprzeciwnym razie, jaki sens przysięgać cokolwiek?

Aga - Przytulam i wspieram duchowo. Większość Twojej opowieści odnajduję i u siebie...
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-18, 08:59   

perelka_ napisał/a:
Satine - a ja myślę, że mogę oczekiwać spełnienia przysięgi małżeńskiej od małżonka.
Skoro ktoś MNIE przysięgał i to przed Bogiem, to mogę oczekiwać, że to spełni.

I fajnie perelka że padło takie twoje zdanie....
-całe zamieszanie ,fakt niepotrzebne w temacie autorki...rozbiło sie o sens...

czym innym jest "moge oczekiwać"....a czym innym jest "wymagać jako obowiązek"

bo czy sie nam chce ..czy nie
kazdy człowiek jest wolny...odpowiada własnym sumieniem przed soba.....i za wypełnienie tego odpowiada przed samym Bogiem.....


a skoro jest jeszcze w nim wiara..sa resztki umiłowania Boga....jako katolik...winien iśc w tym kierunku realizacji zabowiązania....

i tu także nic na siłe.....bo Bóg jest cierpliwy :-) :-)

i o nic innego nie chodziło ....nawet w tej brutalnej wymianie zdan
jeno o zrozumienie

że człowiek ..człowieka do niczego nie zmusi ..wbrew jego woli
...ani do miłości...ani do małżeństwa...ani do szacunku....ani do więzi emocjonalnej....

Bo kto chce reszte zycia spedzić w miłości koło kogos kto został z nami z musu???
warto tak???

Zatem kiedys tam wczesniej każdy z nas stawał na ślubnym kobiercu...
inny,kochany,ktos chciał spedzac reszte zycia wspólnie....

czas ,niekiedy nasza postawa,nasze zachowania to pozacierały,zniechecały....
cos poszło nie tak....

a skoro
myśla przewodnią forum jest............
podejmij przemianę siebie,poszukaj siebie z tamtych lat,zmień w sobie to coś co mogło doprowadzic do....
staraj sie pokochac wspólmałzonka-zamiast stwarzac z niego wroga....

nienawiśc -rodzi nienawiśc
zło-rodzi zło
odrzucenie-rodzi odrzucenie

a

dobro-rodzi dobro
miłośc-daje miłośc

a w tym wszystkim ma byc pokora i prawda Boża w sercu
a rola tych co przez cos na włąsnym grzbiecie do czegos doszli

..jest i tez niekiedy głosno wrzasnąć

pozdrawiam i miłego dnia
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-18, 10:41   

perelka_ napisał/a:
Satine - a ja myślę, że mogę oczekiwać spełnienia przysięgi małżeńskiej od małżonka.
Skoro ktoś MNIE przysięgał i to przed Bogiem, to mogę oczekiwać, że to spełni.
Przecież to nie była jakaś prywatna przysięga składana Bogu, tylko konkretnej osobie przy świadkach.
Wprzeciwnym razie, jaki sens przysięgać cokolwiek?


Wiara
Nadzieja
Miłość


Widzisz, gdzieś tam słówko "oczekiwanie, wymaganie od kogoś czegoś"?

Czym innym jest Nadzieja (z tą wartością idziemy do ślubu), a czym innym oczekiwanie. Możesz mieć nadzieję, wręcz powinnaś mieć nadzieję, że małżonek wypełni słowa swojej przysięgi.

Oczekiwania czegokolwiek od innych osób - choćby i małżonków sprzed ołtarza, dzieci, rodziców - najczęściej kończy się frustracją.

Idę do ołtarza z Wiarą w Boga i Jego Obecność na uroczystości ( świadkowie nie są ważni, to tylko oprawa, do której przywiązujemy wciąż za wielką wagę niestety)
Idę do ołtarza z Nadzieją, że będę w stanie dotrzymać słów przysięgi, a Bóg będzie zapraszany przez nas do naszego życia jak w dniu ślubu.
Idę do ołtarza z Miłością - kocham, więc daję. Nie oczekuję zapłaty za moje dawanie (np. w postaci spełnienia przysięgi), bo miłość to nie handel - coś za coś.
Mogę mieć nadzieję, że będzie tak zawsze, ale oczekiwać? Nie.

Ja tak to rozumiem, Perełko.

Z Panem Bogiem.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-18, 15:26   

.......... napewno wiecie jak to jast , kiedy już , już macie kliknąć "wyślij"
........ i gaśnie na momencik , chwilunię światło :-?

Zatem , tym razem "skrótowo" niestety .
:-> Perełko , myślę identycznie ( dokładnie to miałem napisać już wcześniej )
Łącznie z tym pytaniem o sens przysięgi .

Przysięgamy małżonkowi , nie Bogu .
Bogu nasza przysięga do niczego nie potrzebna .
Przysięgamy za to PRZED Bogiem , zatem to przysięganie musi być
szczególnie ważne !!!

Teraz tak praktycznie .
Jednym z celów małżeństwa jest posiadanie dzieci .
Wiecej , bez akceptacji tego faktu małżeństwo uważa się za zawarte nieważnie .
Zatem wnioskować można , że ostateczną formą "bożego zamysłu" jest RODZINA .
Samo zaś małżeństwo "zaczątkiem" , warunkiem koniecznym .
Skoro już rodzina zaistniała , jest "ważniejsza" niż samo małżeństwo .
Dobro rodziny , ponad "interesy" osobiste małżonków .
Agnieszka z mężem mają dwoje kilkuletnich dzieci .
Stanowią rodzinę i małżeństwo , nie małżeństwo i rodzinę .
Nawet tak na logikę - dzieci są tym słabszym ogniwem rodziny , zależnym , bezbronnym .
Ich dobro powinno być zabezpieczone szczególnie .
I nawet w prawie tak stoi : tzw ."ujemne przesłanki rozwodu" - dobro małoletnich .
Moim zdaniem , mąż Agnieszki ma OBOWIĄZEK pozostać wierny przysiędze .
To czy ją TERAZ kocha , W TEJ CHWILI jest szczęśliwy - nie ma żadnego znaczenia wg. mnie .
Powinien pozostać , choćby "tylko" dla dzieci .
Ma obowiązek STARAĆ SIĘ ją kochać , a ona "dać" się pokochać" i kochać .
........... trudno mi jakoś uwierzyć , że można być lepszym mężem , lepszym ojcem
pozostając z dala od rodziny ( no chyba , że odbywa rekolekcje :-> )



P.s. Tak na marginesie .
Wielu "nowych" wchodząc na forum pisze -WY .
Tu nie ma WY , zauważyłem , że czasem nasze poglądy bardzo się różnią ,
i to chyba normalne . ;-)
Pewnie różnie też Bóg nas "obdażył talentami"
............. i "siebie" nie przeskoczymy .
Może każdy ma dojść do "swej własnej świętości" , własną drogą .
Więcej NAS jednak chyba łączy niż dzieli , nie zapominajmy o tym .
No a tak wogóle ........... to chyba szczytem wiedzy
jest zdobycie tej świadomości " wiem , że nic nie wiem " . ( niewiele przynajmniej )


A , i jeszcze jedno .
Takie mam spostrzeżenie .
Może warto , napisać do kogoś na priv , trochę bardziej "poznać sprawę"
wymienić kilka chociaż maili ( na priv ) --------- "rady , spostrzeżenia" będą bardziej trafne
a potem na forum dopiero ( jak i sam zainteresowany "wyłoży" sprawę dokładniej )
Bo tak ogólnie to można doradzać : zmień siebie , módl się ........ czytaj itd.
( oczywiście i te rady są BEZCENNE , zwłaszcza czyjaś modlitwa )

Norbert Napisał :
Cytat:
bo czy sie nam chce ..czy nie
kazdy człowiek jest wolny...odpowiada własnym sumieniem przed soba.....i za wypełnienie tego odpowiada przed samym Bogiem.....

Wg. mnie jednak człowiek jest też istotą społeczną z wyboru samego Boga .
Sam Jezus był sądzony ............ i co powiedział Piłatowi : nie miałbyś władzy nademną ,
gdyby ci jej nie dano" ( i odpowiedzialność )
Inaczej "róbta co chceta" - w imię "wolności" .
Wątpię , żeby Bogu o taką wolność chodziło .

Odpowie przed Bogiem , bo "cokolwiek uczyniliście tym najmniejszym ....... " ,
bo odpowiada moralnie przed własnymi dziećmi , żoną , rodziną
( i tak też jest póki co jeszcze odbierany - "porzucenie" rodziny
nie jest powodem do chwały )
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-18, 19:47   

mare nie zaznaczaj moich fragmentów i nie odnoś sie do nich


SKORO APELOWAŁEŚ
TOTALNA NIECHĘC DO MOJEJ OSOBY



.................zaznacz norbert1 ignoruj

i problem masz z głowy
i to chocby bedzie pierwsza lekcja:
spójności
w mowie i czynie
perelka poniewaz rozwija sie mysl o jakiej napisałas...
omijając te wszystkie rozważania...wiara..przysiega..obowiązek...
zadam tylko proste pytania

1.czy lepiej żyć obok człowieka jaki juz nas nie kocha i nic do nas nie czuje ???


czy

2.zyc obok człowieka jaki darzy nas uczuciem,wspiera,wspólnie przezywa chwile???


3.czy wzrastające dzieci w rodzinie jakiej jest brak miłości miedzy rodzicami -a w to miejsce weszła obojętnośc i nienawiść jest lepsza???


czy

4.wzrastające dzieci w rodzinie jakiej jest miłośc i wzajemny szacunek rodziców wzgledem siebie????


5.czy zatrzymanie współmałzona przy sobie siłą zagwarantuje że tak bedzie zawsze????
Ostatnio zmieniony przez Norbert1 2011-12-19, 08:08, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-18, 22:11   

Norbert, sam na pewno czujesz różnicę, że pomiędzy "mieć oczekiwania" a "swoje oczekiwania egzekwować siłą" - jest różnica. Każdy z nas pisze gł. na podstawie własnych doświadczeń, więc siłą rzeczy to co opisujemy może być czymś innym choć opisywanym takimi samymi słowami, i odwrotnie....

Oczywiście to co wypunktowywujesz - fajnie byłoby jakby tak było, że jest miłość, i współmałżonek sam z siebie i ochoczo wszystko chce. Ale jesteśmy tu dlatego, że tak nie jest. I naszym zadaniem jest poradzić sobie w tej sytuacji jak najlepiej. Również szukając w sobie tego co to znaczy przysięga małżeńska, i nasze oczekiwania względem niej. Wymagać możemy wyłącznie od siebie. Ale oczekiwania.... trudniejsza sprawa. A przecież oczekiwania mamy nawet wobec tak wielkiego tworu, jak państwo w którym żyjemy. Ostatnio Agnieszka podlinkowała petycję pod hasłem "NIE dla zrównania konkubinatów z małżeństwami". Podpisując tę petycję oczekuję że państwo w interesie społecznym (również naszym!) wesprze związki małżeńskie, i nie będzie ich deprecjonować kosztem związków partnerskich. Oczekuję? - ależ tak! Cóż więc dziwnego że oczekuję wywiązania się z innych umów/obietnic/przysiąg - od innego człowieka?

Oczekuję... Wiem że tak być powinno... A nie jest. Cóż robię? Tu jest całe spektrum działań: od nicnierobienia, przez modlitwę, działanie w realnym świecie... po wymuszanie wszelkimi sposobami. Za wszystkim stoi oczekiwanie. Ale tylko pewne z tych działań będą moralnie niedopuszczalne.

Całe nasze życie to oczekiwania, poczynając od tego, że niemowlę oczekuje iż załatwi się mu wszystkie jego potrzeby... Im bardziej dojrzali jesteśmy, tym bardziej te oczekiwania względem świata powinny maleć.... Ale to proces jest, do końca życia trwający. Kto ukończył ten proces, i oczekiwań nie ma wcale - niech rzuca kamieniem.

Porównując to do relacji z Bogiem - czy mam prawo oczekiwać od Boga różnych rzeczy, domagać się wręcz? Oczywiście, On sam do tego nakłania, przypowieść o ubogiej wdowie choćby o tym mówi.

Oczekiwania jako takie nie są złe. Kwestia tego, jak się te oczekiwania realizuje w życiu. A niuansów w tej kwestii jest tak wiele, jak wiele ludzkich żywotów.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-18, 22:22   

Pisałem tak :
Cytat:
NIE MOGĘ i NIE CHCĘ dyskutować ,
od wielu już miesięcy ,
na "otwartym forum"
o mojej sytuacji , o mnie , o żonie .


Cytat:
Norbert - "nie pomagaj" mi :!: ( pisałem już o tym kiedyś , dawno temu na priv ) .


Cytat:
Od czasu do czasu piszę jednak także na "otwartym forum" .
......... jak "chcę się czymś podzielić" , "pomóc" ( ? )
Polemika mile widziana , ale z zachowaniem szacunku .


W swoich postach odnoszę się WYŁĄCZNIE ( staram się ) do prezentowanych POGLĄDÓW adwersarzy,
a właściwie przedstawiam głównie "swój" .
( "swój" należy rozumieć jako "przejęty" przezemnie od osób bardziej światłych ,
tudzież i moich skromnych przemyśleń i doświadczeń )
Nie analizuję kondycji tychże adwersarzy , nie wzdycham z politowaniem ,
nie roztaczam żali nad nimi itp.
Polemizuję z poglądem , nie człowiekiem .


i choć odpowiedź Adwersarza brzmiała tak :
Cytat:



wolnosc polega równiez na tym że jak pisze sie na otwartym forum ..to kazdy ma parwo
sie do tego ustosunkowac....
i to chocby jest moja wolnośc mare
czym innym jest prosba -a człowiek może spełnic prosbe..lub nie i to jest tez w gestji wyboru kazdego człowieka z osobna


to jest teraz tak :
Cytat:
mare nie zaznaczaj moich fragmentów i nie odnoś sie do nich


SKORO APELOWAŁEŚ
TOTALNA NIECHĘC DO MOJEJ OSOBY


.................zaznacz norbert1 ignoruj........................

i problem masz z głowy
....................................................................................................................................

i to chocby bedzie pierwsza lekcja:
spójności
w mowie i czynie


( tu daruję sobie komentarz )

5 pytań również nie skomentuję , na życzenie Adwersarza .

Moim zdaniem , Agnieszka ( ewentualnie Perełka ) ma alternatywę taką :
1.Pozwolić mężowi "odejść" ( mąż Agnieszki ZROBIŁ to już niestety prawie rok temu o ile sobie przypominam ) i dać mu tzw."święty spokój" ( nie zamęczać jego biednego sumienia ) .
Jest człowiekiem wolnym ( no nie zupełnie , bo nawet kiedyś w "dowodzie osobistym"
wolny - oznaczało kawaler ) .
Nie zawracać mu głowy sobą , dziećmi , nieuszczęśliwiać na siłę .
Przysięgał , kochał może , dzieci "zrobił" , ale teraz mu "coś nie pasi" i tyle , wolny jest .
Agnieszka może i będzie dobrą matką , ale kiepskim ojcem .
Dzieci będą "cierpiały" kilkanaście lat , a tak naprawdę do końca życia .
Jest wysoce prawdopodobne , że same stworzą rodziny "rozwodowe" .
Czy sama Agnieszka wytrwa w "samotności" , czekając całe życie na męża ?
Już samo postanowienie jest trudne , wytrwanie - heroiczne .
Widzę ogromne koszty i same problemy .
2.Wszelkimi godziwymi sposobami "pozyskać męża" ( no , nie wiązać do "kaloryfera" )
Będzie im RAZEM ma początku ciężko , tu więcej zależy od samej Agnieszki .
Jeżeli mąż będzie obok , Agnieszka więcej może pokazać , zdziałać . Dzieci mają ojca .
Są duże szanse , potrzeba roku , dwóch ?
Jeżeli będzie daleko - znajdzie sobie kogoś i sytuacja się skomplikuje .
Warto zawalczyć te 2 lata , by zyskać lat kilkadziesiąt - w szczęściu .
Dopiero jak się nie uda - PRZYJĄĆ wolę Bożą ( próbować wytrwać ) .
Problemy będą , ale warto ZAWALCZYĆ , bo stawka wysoka .



P.s.
OCZEKIWANIA wzgłędem Boga .
................. no zbawienia oczekujemy ,życia wiecznego :->

Załóżmy hipotetycznie , że nasze życie kończy się jednak nieodwołalnie TU NA ZIEMI
i niczego więcej spodziewać się od BOGA nie możemy .
Czy my naprawdę kochamy za nic ?
............. i małżonka , i Boga

Wszak nawet Bóg OCZEKUJE - ........... naszej miłości ( i to jak zachłannie PRZYKAZUJE- patrz "pierwsze przykazanie" ............. bliźniego też poleca kochać )
Ostatnio zmieniony przez mare1966 2011-12-18, 22:50, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-18, 22:45   

uff wykończe się
:-( :-(
mare było tak a jest tak....

bo to proste!!!!

skoro sam ograniczyłeś czyjąs wolna wypowiedz(moją)....

podając powody i przyczyny aby sie nie odnosic do twojej tresci....i bron Boże nie naruszac twej prywatnej strefy...

to ja sie jedynie odniosłem do tego
na zasadzie............

to po jaki gwint czynisz to samo????.....

unik przy tobie bedzie jak najbardziej wskazany
i tego będe sie trzymał w przyszłości

zastanawia mnie tylko o co jest ta walka w udowodnieniu???

o zabowiązaniu i przysiedze oraz dopełnieniu jej przez współmałzonka...jako obowiązek...


te punkty jakie wypisałem a w zasadzie odniesienie do nich -relacji


ani to nic pieknego..ani cudownego..ani budującego...

ale jest też wybór....swiadomy wybór
...a za nim odpowiedzialnośc i moje zabowiązanie
chocby związane z przysiegą

i za to tylko odpowiadam...tak samo jak za moje zrozumienie (żony)...za moją empatie
i za to że potrafię kochac i szanowac.....i naprawiać jak umiem relacje

choc fizycznie i tak to ciepła i miłości do rodziny nie wprowadzi

to moge tylko wymagać od siebie...
a nie mam prawa wymagać tego od współmałzonka

i taką swiadomośc tego poznałem wszedzie gdzie szedłem po pomoc...na terapie...do psychologów...w rozmowach z niejednym ksiedzem

zatem .....

Ja mare nie skupiam sie juz od ..........hooo hooo nad wlasną krzywdą i biednym losem

bo dzieki temu co dał mi to program 12 k....mogłem pójśc do przodu

myśle że wsio wyjasniłem

i mam propozycje
bez włazenia sobie w drogę

Z Bogiem

[ Dodano: 2011-12-18, 22:57 ]
Nirwano zgadza sie wszak cały czas przynajmniej staram sie to napisać....
odpowiadam za siebie...za własne decyzje...wypełniam własne zabowiązania....
oczekiwania jak każdy mam...ale nie wypycham ich na przednie działania...
bo juz wiem że wypchniete oczekiwania i skupienie sie na nich
daje skrzywdzenie...odrzucenie...złośc...obwinianie

a wolny od takich przywar mam szanse podchodzic ze zrozumieniem chocby do sytuacji w jakiej jestem i żyję
i nie życ wiecznie zniesmaczony....tylko szukac w tym dobrych punktów zaczepienia do rozwoju dobra

nirwano

kolejny raz napisze czym innym sa oczekiwania i w pełni popieram co napisałas....
czym innym jest egzekwowanie obowiązku od współmałzonka z tytułu przysięgi....

i sorry ale ja w konkretnych postach nigdzie nie wyczytałem o OCZEKIWANIU....

kurcze.....inaczej jasniej juz nie potrafie napisać
Ostatnio zmieniony przez Norbert1 2011-12-19, 08:13, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-18, 23:40   

Norbert .
Polemizowałem z POGLĄDEM
mając na uwadze sytuację Agnieszki ,
nie Twoją .
Ty odebrałeś to jako ATAK na TWÓJ WYBÓR .
( sam piszesz - walkę )
Ja nie polemizuję z TWOIM WYBOREM , nie walczę .
Nie krytykuję go , nie oceniam , nie odnoszę się do niego i NIGDY nie odnosiłem .
........... z prostej chociażby przyczyny
Nie znam Twojej historii !
Nie znam Ciebie , nic nie wiem o żonie .
Ważne jest jedno - postępujesz zgodnie z własnym sumieniem ............. przemyślałeś ,
jakoś tam Tobie pasuje .
......... i mnie nic do tego :->

A z Agnieszką wymieniliśmy kilka postów na priv ( mam nadzieję , że mogę
o tym napisać )
Ostatnio zmieniony przez mare1966 2011-12-18, 23:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-18, 23:42   

mare1966 napisał/a:
Moim zdaniem , Agnieszka ( ewentualnie Perełka ) ma alternatywę taką :
1.Pozwolić mężowi "odejść" ( mąż Agnieszki ZROBIŁ to już niestety prawie rok temu o ile sobie przypominam ) i dać mu tzw."święty spokój" ( nie zamęczać jego biednego sumienia ) .
Jest człowiekiem wolnym ( no nie zupełnie , bo nawet kiedyś w "dowodzie osobistym"
wolny - oznaczało kawaler ) .
Nie zawracać mu głowy sobą , dziećmi , nieuszczęśliwiać na siłę .
Przysięgał , kochał może , dzieci "zrobił" , ale teraz mu "coś nie pasi" i tyle , wolny jest .
Agnieszka może i będzie dobrą matką , ale kiepskim ojcem .
Dzieci będą "cierpiały" kilkanaście lat , a tak naprawdę do końca życia .
Jest wysoce prawdopodobne , że same stworzą rodziny "rozwodowe" .
Czy sama Agnieszka wytrwa w "samotności" , czekając całe życie na męża ?
Już samo postanowienie jest trudne , wytrwanie - heroiczne .
Widzę ogromne koszty i same problemy .
2.Wszelkimi godziwymi sposobami "pozyskać męża" ( no , nie wiązać do "kaloryfera" )
Będzie im RAZEM ma początku ciężko , tu więcej zależy od samej Agnieszki .
Jeżeli mąż będzie obok , Agnieszka więcej może pokazać , zdziałać . Dzieci mają ojca .
Są duże szanse , potrzeba roku , dwóch ?
Jeżeli będzie daleko - znajdzie sobie kogoś i sytuacja się skomplikuje .
Warto zawalczyć te 2 lata , by zyskać lat kilkadziesiąt - w szczęściu .
Dopiero jak się nie uda - PRZYJĄĆ wolę Bożą ( próbować wytrwać ) .
Problemy będą , ale warto ZAWALCZYĆ , bo stawka wysoka .

dużo jeszcze roboty .................

jest takie powiedzenie jak nas widza tak nas pisza.....
a ja rozwine aby nas lepiej widzieli trza sie narobić
...a i tak najtrudniej jest to do osiagnięcia względem bliskich(to widzenie)
nie chcesz mare uwierzyć i ja to rozumiem

ale naprawde wiele juz przelazłem..i wiele doświadczyłem
i nie po to by się chwalić...nadymac pychą...wypisywać bzdury..czy komus dowalac...
pisze bo na włąsnej skórze cos doświadczyłem..cos przeszedłem w danym miejscu juz byłem..konkretne przezycia miałem...

i mimo że kazdy człek inny...każda rozdina inna

czytając to forum od lat...
chocby pod pierwszym nickiem norbert(wejdz do archiwum i poczytaj posty od chyba 2007 roku-zreszta nie pamiętam juz dokładnie)

poznałem wielu ludzi..wiele sytuacji
i to wszystko tak podobne do siebie echhhhh

nic to pozdrawiam
i zwalniam sie z udziału w tym temacie :lol:
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-19, 01:01   

mare1966 napisał/a:
2.Wszelkimi godziwymi sposobami "pozyskać męża" ( no , nie wiązać do "kaloryfera" )
Będzie im RAZEM ma początku ciężko , tu więcej zależy od samej Agnieszki .
Jeżeli mąż będzie obok , Agnieszka więcej może pokazać , zdziałać . Dzieci mają ojca .
Są duże szanse , potrzeba roku , dwóch ?
Jeżeli będzie daleko - znajdzie sobie kogoś i sytuacja się skomplikuje .
Warto zawalczyć te 2 lata , by zyskać lat kilkadziesiąt - w szczęściu .
Dopiero jak się nie uda - PRZYJĄĆ wolę Bożą ( próbować wytrwać ) .
Problemy będą , ale warto ZAWALCZYĆ , bo stawka wysoka .


No dobrze.

Teraz napisz JAK ma to zrobić. :)
Mąż ma wrócić, ma być obok - proszę, powiedz - JAK Agnieszka ma sprawić, by wrócił i chciał budować.
Godziwe sposoby - jakie? Podaj przykłady, bo klepać ogólniki to każdy potrafi.
Skoro już dajesz konkretne rady - to idź dalej. Powiedz JAK.
Piszesz, że Agnieszka musi tak zrobić i to szybko, bo jak nie, to mąż się oddali, pozna kogoś i wszystko się skomplikuje...
O naiwności...
Może spać z nią w jednym łóżku i znaleźć sobie kogoś.
Naprawdę sądzisz, że można groźbą, prośbą, napominaniem zmusić kogoś, by ten spełniał nasze oczekiwania?

Małżeństwo to nie jest kwestia obecności obojga małżonków w jednym mieszkaniu.
Tylko chęci OBOJGA, by to małżeństwo tworzyć.
Jeśli jedno NIE CHCE, to cóż może zrobić druga strona?

Owszem, zdarza się (także i tu na forum), że mąż/żona wracają na prośby, pod wpływem gróźb/presji rodziny do domu.
Nie czytałeś, co czują ci porzuceni wcześniej małżonkowie?
Mają, co chcieli.
Mąż/żona są w domu.
I NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO na lepsze.
Ba - czytałam wypowiedzi, że "wolałabym, żeby już mieszkał tam, gdzie mieszkał, byle nie widzieć jego min, smutku, roztargnienia, obojętności."
Małżonkowie często sami wracają - ale ci porzuceni na początku też źle to znoszą. Oczekują kajania się, przepraszania, oczekują jakiegoś cudu, który wymaże przeszłość, wspomnienia, zranienia.

mare1966 napisał/a:
Są duże szanse , potrzeba roku , dwóch ?
Jeżeli będzie daleko - znajdzie sobie kogoś i sytuacja się skomplikuje .
Warto zawalczyć te 2 lata , by zyskać lat kilkadziesiąt - w szczęściu .
Dopiero jak się nie uda - PRZYJĄĆ wolę Bożą ( próbować wytrwać ) .
Problemy będą , ale warto ZAWALCZYĆ , bo stawka wysoka .


Czy bierzesz odpowiedzialność za swoje słowa pisane tu na forum?
Bo jak sądzę - musisz mieć jakieś podstawy, by twierdzić z taką pewnością, ile czasu będzie trwała odnowa małżeństwa Agnieszki czy Perełki.

Czy Bóg jest wyjściem awaryjnym?
Najpierw sami - a jak się nie uda, to wtedy ewentualnie przyjąć wolę Bożą?

Każdego dnia w modlitwie Ojcze Nasz mamy: "bądź wola Twoja". Modlisz się tą modlitwą codziennie. Ale modlitwa swoją drogą, bo Ty wiesz lepiej od Boga, co jest dla Ciebie dobre, co jest dobre dla Twojej małżonki oraz dzieci.


Nie rozważajmy - jak powinno być, jak powinni się zachowywać małżonkowie, jak powinna wiązać przysięga małżeńska - bo teoretyzowanie nic nie da. My to wiemy.
I wiemy, że tak nie bywa w życiu - inaczej, co byś tu robił Ty, ja, Agnieszka, Perełka?
Małżonkowie winni być razem, dzieci powinny być zdrowie i przeżyć swoich rodziców. Złodzieje winni przestać kraść, a politycy kłamać. Na świecie powinien być pokój, a bogaci winni oddać biednym, by zlikwidować głód na świecie.

Ciekawe, skoro to takie proste, na świecie dzieje się tyle złego?


I jeszcze słówko odnośnie do słowa oczekiwanie.

Oczekuję = wymagam, by coś zostało spełnione, wykonane.
Jeśli nie jest = egzekwuję.

Jak?

Ano jeśli coś kupujemy - a nie dostaniemy dobrego towaru, na jaki oczekujemy - składamy reklamację.
Korzystamy z usługi - tak samo.

Są potem dalsze instancje itd.

Natomiast jak można egzekwować coś od małżonka? Np. by dotrzymał słowa, nie zdradzał?

Małżeństwo nie jest układem handlowym.
Jest zawarciem Przymierzem z Boga w danej chwili, w której się myśli, wierzy - że do końca życia będzie się takim samym człowiekiem, bez wypaczeń, bez wątpliwości, bez kryzysu wiary, silnego na pokusy.

Gdyby ludzie tacy byli - nie byłoby kryzysów.
Ale nie są. Są ułomni, słabi, błądzą.

Jeśli zdajemy sobie z tego sprawę - jak możemy czegoś od nich oczekiwać?
Możemy mieć nadzieję, że będzie dobrze z pomocą Boga. Nadzieję, a nie wymaganie. Bo jak wyegzekwujesz niewywiązanie się z "umowy"?

Tupniesz nogą?

Już Bóg rozliczy nasz wszystkich na Sądzie Ostatecznym za każde odejście od przysięgi, każdą zdradę, każde świństwo. Rozlicza nas też w konfesjonale, w osobie kapłana. Jeśli ktoś nie ma silnej, mocnej wiary - jak go zmusisz, by został przy Tobie i wypełniał słowa przysięgi?


I pytania do Ciebie Mare - retoryczne. Ale ważne, właśnie w Twoim przypadku ważne.
I ważne też dla każdego, kto nie ma sobie nic do zarzucenia, a ciosa małżonkowi kołki na głowie, że ma wrócić, bo przysięgał przed ołtarzem.

Jak Ty wypełniałeś przysięgę małżeńską przez te 20 lat, które spędziłeś z żoną?
Bycie w jednym mieszkaniu to jeszcze nie jest to, o co chodzi w małżeństwie.
Wszak przed ołtarzem przysięgałeś miłość. Po 20 latach małżeństwa wszedłeś na forum ze słowami: nigdy nie kochałem swojej żony, nie podobała mi się, chciałem ją zmienić.
Rozważałeś przykazanie: nie pożądaj żony bliźniego swego i z dziecinną szczerością wyznałeś - że tak, Ty pożądasz.

Potrzebowałeś 20 lat małżeństwa bez miłości i odejścia żony, (która i tak przeszła piekło), by teraz zrozumieć, na czym polega małżeństwo.
Bo TY już wiesz. Więc pokażesz żonie. Bo tak jak nie była tą wymarzoną w dniu ślubu i miałeś nadzieję, że ją zmienisz, tak teraz też wiesz lepiej, co dla niej jest lepsze.

Możliwe, że w ogóle nie powinniście brać tego ślubu.
Możliwe, że przez całe swoje życie pokazywałeś, w jak głębokim poważaniu miałeś słowa przysięgi - dlatego teraz żona Ci nie wierzy.
Możliwe, że przez całe małżeństwo przekazywałeś chory obraz rodziny, gdzie ojciec matce nigdy nie powiedział słów: kocham cię - dlatego dzieci Ci nie wierzą.

A teraz wyciągasz przysięgę jako argument i miecz na wszystkie bolączki Waszego małżeństwa?

I dla osób, które nie znają Twoich wcześniejszych postów jawisz się jako osoba POSZKODOWANA w tym małżeństwie, ofiara.

To jest nie fair.

PS Norbert, wejdź w swój post i pousuwaj te kropki, bo przez nie rozjeżdża się cały wątek. :]
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-19, 08:09   

Cytat:
Norbert, wejdź w swój post i pousuwaj te kropki, bo przez nie rozjeżdża się cały wątek. :]

sorry :oops: :oops:
hee no tak mnie jakos naszło n aten alfabet morsa..sam nie wiem czemu :mrgreen: :mrgreen:
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-19, 08:42   

Cytat:
Oczekuję = wymagam, by coś zostało spełnione, wykonane.
Jeśli nie jest = egzekwuję.


Oczekiwanie to stan umysłu i serca... To nadzieja... Jestem gotowa/przygotowuję się na twój powrót, chcę twojego powrotu...
Wymagać, egzekwować - można i trzeba w przypadku ...krnąbrnego podrostka.
Satine, zachowania o jakich piszesz (w odniesieniu do dorosłych ludzi) nie mają nic wspólnego z miłością. Bliżej im do przemocy.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-19, 11:53   

Wiecie , to dziwne , ale
tak jak niektórych ludzi zupełnie nie rozumiemy , "nie czujemy" ,
tak inni "czują" , myślą
......... dokładnie tak samo .
( i bez znaczenia tutaj , czyja racja )

Róża .
Oczekiwanie = nadzieja ( ? )....... tak mam na kartce
( bo notuję "taką ramówkę" często )

"Bądź wola Twoja" - było wczoraj na kazaniu (i przykład z Pawlukiewicza ) . :->
Ja to rozumiem następująco :
Ty mare rób swoje ( raz lepiej , raz gorzej )
wedle sumienia , serca , intelektu ( ? ) , sił
......... i proś Boga
żeby tych środków ci przymnażał .
Zmieniaj to , co zmienić możesz ( myślisz , że możesz )
i pogódź się z tym ( i tu "niech będzie wola Twoja" )
czego zmienić niepodobna .
........ i daj Boże rozróżnić jedno od drugiego
Nawiasem - wynalazca to taki gość co nie wiedział , że się nie da .
Jest takie powiedzenie : Jak sam sobie pomożesz , to i Bóg ci pomoże .
Bóg jest życiem , a życie to RUCH , dynamizm , działanie .
Czyńcie sobie Ziemię poddaną , panujcie , WSTAŃ ............ i wyrusz na WOJNĘ .
WALCZ ......... jak potrafisz .

Na świecie tyle złego - bo nic nie robimy .
Jesteśmy jak koparki podsiębierne ( zagarniamy pod siebie ) .
Nie wychylać się , nie moja sprawa , co ja tam mogę itd.

Pytanie ------- JAK ?
Satine , jesteś inteligentna .
Jakby ktokolwiek wiedział JAK ( i jeszcze dawał gwarancję ! )
to by wyłuszczył tą tajemnicę na kilku stronach
......... i forum można by "zamknąć" .
Pewne rady daje Dobson ( na konkretne przypadki raczej )
........ ale i on gwarancji nie daje .
Jest też inna "rada" - zło dobrem zwyciężaj .
....... a bardziej konkretne "moje UŁOMNE spostrzeżenia" Agnieszka dostała na priv
( co ja myślę , wydaje mi się itd -------- wszystko w jej rękach , męża i Boga zamyśle )

Co do MOJEJ SYTUACJI .
( ........ prosiłem :-> )
Dlaczego napisałaś , że "żona przeszła piekło " ( i to 20 lat , od nazajutrz po ślubie ) ?
To poważne oskarżenie .
Tak nawiasem bliżej piekła jest raczej obecnie ( sama się w to pakuje ) .
Mam na to spokojnie patrzeć , "uszanować" jej wolność .
Do tego "piekła" ciągnie również dzieci .
A tak poza tym to PODOBAŁA MI SIĘ ( nie niepodobała :-> )
Tudzież - NIE odeszła . ( ja mam odejść )

Satine napisała :
Cytat:
Możliwe, że w ogóle nie powinniście brać tego ślubu.

Nie wiem , Satine .
Dobrze to czy źle ?
Ponoć Bóg ma swoje PLANY , niezbadane są ścieżki Pana .
A wygrać 10.000.000 zł to dobrze czy źle ?
.......
Napewno ?
.................................żona by "wróciła" :mrgreen:


Satine napisała :
Cytat:
Rozważałeś przykazanie: nie pożądaj żony bliźniego swego i z dziecinną szczerością wyznałeś - że tak, Ty pożądasz.

.......Tak Satine , bo jestem AŻ człowiekiem , choć grzesznym .
Jestem mężczyzną i jako taki mam w sobie
taki idealny obraz kobiety - EWY - tej z raju
( to nie mój 'wymysł" , tylko Pawlukiewicza
ale czucie moje - od młodości )
I nie jestem chyba wyjątkiem .
A to "porządanie" to raczej tęsknota
...... za KIMŚ dobrym i pięknym .

I taka praktyczna uwaga do kobiet ( jeśli można ):
jak facet na Was patrzy - nie znaczy od razu , że chce ........
Można też ewentualnie wprowadzić BURKI - ........ ktoś za ?
......... no i czasem widać wyraźnie , jak ksiądz ( na ogół to też facet ).... się rozprasza podczas mszy
( nie wspomnę o reszcie )
Ten żydowski zwyczaj ( kobiety z tyłu ) -------- niegłupi ,
........ ale nie wyrywam się z podniesieniem ręki .
W końcu - co się będę wychylał ? ;-)

Podobnie z zakonnicami . Dla mnie to kobiety , potem zakonnice
i ......... czapki z głów , panowie .


........ i jeszcze jedno .
Alibaba znał takie tajemne hasło - "sezamie , otwórz się" ...... i właził do środka ,
i brał skarby .
Kobieta ( niektóre ? , nie wszystkie , bardzo mało takich ......... nie wiem jak to ująć , żeby jak najmniej się narazić ........ ale pewnie i tak polecą gromy :-> )
"otwiera" się na SŁOWO : KOCHAM CIĘ .
Można też dodać ,że jest JEDNA , JEDYNA , naj..... ( tu cokolwiek )
( jedna we wtorek , jedna w środę , jedna w piątek )
Jeżeli uwierzy i poczuje się szczęśliwa
możesz ją wykorzystywać , rzucić , znów wziąć
............ i tak będzie cię "kochała" , wybaczy wszystko , usprawiedliwi .
Tylko pamiętaj - łgaj ile wlezie , nie ważne co czujesz .
Imiona lepiej zastąpić czymś "uniwersalnym" jak ......... gwiazdeczko ,słoneczko .
( pomyłka rodzi tragiczne skutki )
.......... a i NIGDY nie przyznawaj się , że masz najmniejsze wątpliwości
a już prawdziwą ZBRODNIĄ jest powiedzieć - może nie kocham ? ( nawet na forum )
........... i nie ma tu rzadnego znaczenia czy ONA ciebie kocha
ona OCZEKUJE = WYMAGA ........... i egzekwuje
tego od ciebie ( Sabinko wybacz :-> napisane jest: "jako i my wybaczamy naszym .. " )
.......... i choćbyś na głowie stanął i żonglował 6 piłeczkam i czytał gazetę
winy swojej nie odkupisz , amen ( bo DECYZJA podjęta )

No i jeszcze raz PRZEPRASZAM ......... WSZYSTKIE PANIE . :->
( bo naprawdę Was lubię )
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8