Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Nie mam już sił

Anonymous - 2013-09-19, 21:55
Temat postu: Nie mam już sił
Witam serdecznie. Jestem pierwszy raz na forum. Liczę, że znajdę tu wsparcie innych osób, które tak, jak ja przechodzą lub przechodziły pzez podobne problemy. To, co się dzieje przez ostatni rok w moim małżeństwie sprawia, że nie mam już sił, a powoli tracę nadzieję, że wszystko się ułoży i będzie dobrze między nami.
Jestem po ślubie 14 lat, mamy dwoje dzieci- 13 i 5 lat. Mój mąż przechodzi chyba kryzys wieku średniego i od roku powtarza, że się mu znudziłam, że mnie nie kocha i jest ze mną ze względu na dzieci i gdyby nie one dawno by mnie zostawił. Próbowałam rozmawiać, proponowałam wspólną terapię. Wszystko na nic, on niczego nie chce, nie zależy mu już na mnie. Twierdzi, że wszystko w nim się wypaliło i nigdy ze mną nie był i nie będzie szczęśliwy.
Wiem, że koleżanka z którą pracuje jest mu bardzo bliska, podejrzewam, że łączy ich coś więcej niż tylko przyjaźń.
Zastanawiam się, co dalej, sytuacja nie zmienia się od roku, a mój mąż najwyraźniej chce, abym to ja podjęła za niego decyzję. Bardzo proszę o wsparcie i modlitwę.

Anonymous - 2013-09-19, 22:01

wspieram modlitwą :*
Anonymous - 2013-09-20, 07:37
Temat postu: Re: Nie mam już sił
nika76 napisał/a:

Mój mąż przechodzi chyba kryzys wieku średniego i od roku powtarza, że się mu znudziłam, że mnie nie kocha i jest ze mną ze względu na dzieci i gdyby nie one dawno by mnie zostawił. Próbowałam rozmawiać, proponowałam wspólną terapię. Wszystko na nic, on niczego nie chce, nie zależy mu już na mnie. Twierdzi, że wszystko w nim się wypaliło i nigdy ze mną nie był i nie będzie szczęśliwy.

Kiedyś uważałem, że nie zasługuję na marudzenia mojej żony. Że tyle dla niej robię. Że o nic się nie musi martwić, bo wszystko ma....
Mój punkt widzenia sie znacząco zmienił pod wpływem konsekwencji mojej żony:
1. przestałem pić
2. głęboko się zastanowiłem się nad sobą.... bo do niej już nie miałem słów i zdrowia... :) Bo kto zrozumie kobietę???!!!!! Ja nie jestem w stanie do dziś.
Ale mogę zmienić siebie. I ostatnio tego chcę.... pomimo przeciwności i wątpliwości powracających.....
I ostatnio odkryłem, po odgrzebaniu sterty uraz coś tam jeszcze do niej czuję.
nika76 napisał/a:

Wiem, że koleżanka z którą pracuje jest mu bardzo bliska, podejrzewam, że łączy ich coś więcej niż tylko przyjaźń.

O różne rzeczy podejrzewałem swoją żonę.... swoimi projekcjami wyobraźni doprowadzałem się do złości, frustracji, nienawiści, zwątpienia..... i w efekcie szedłem pić........
A o co podejrzewała mnie moja żona? Kiedyś o zdrady notoryczne.... nie było ich.... ale we mnie coś pękło od tych oskarżeń i zrobiłem to, o co mnie oskarżała :( Wtedy ją oskarżałem, że do tego doprowadziła. Dziś widzę to w innym świetle....

Anonymous - 2013-09-20, 08:10
Temat postu: Re: Nie mam już sił
Jędrku
O jakich konsekwencjach piszesz. Co takiego robiła Twoja żona, że przestałeś pić.
Jeśli chodzi o moje podejrzenia, to nie do końca tak jest, że nie są niczym poparte.
To słowa, które mój mąż wypowiadał w stosunku do mnie sprawiły, żę zaczęłam bliżej przyglądać się tej znajomości.

Anonymous - 2013-09-20, 08:23

Ja sądzę, że Twoje obawy nie są bezpodstawne. Powtarzam to od jakiegoś czasu, że jeśli żona coś przeczuwa, podejrzewa, to przeważnie ma to swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Nika, poczytaj to forum, mnóstwo podobnych historii (choć zakończenia różne), posłuchaj rekolekcji. A co do kryzysu wieku średniego, nie ma na to mocnych. Mężczyzna musi "przejść swoją bajkę" jak gdzieś kiedyś przeczytałam i z obserwacji potwierdzam. Ty niewiele możesz zdziałać - w sensie jakim byś oczekiwała. Bo zrobić możesz dużo: modlić się, zaufać we wszystkim Bogu, zająć się całkowicie sobą i rozwijać siebie - to możesz, bez względu na to co będzie robił Twój mąż.

P.S. Możesz zapoznać się z tematem kryzysu wieku średniego np. tu: http://psychotronika.pl/i...&id=88&Itemid=1

Anonymous - 2013-09-20, 10:33

Czy masz sprawdzone podejrzenia, że ich bliskośc to coś więcej niż zwyczajna znajomośc? Ja o wyskokach mojego meża dowiedziałam się przez przypadek, kiedy dostał dziwnego smsa około północy, a ja go odebrałam mysląc, że to teściowa. Potem był wzgledny spokój przez lata, a potem poszło z górki. Zaczęłam sprawdzac jego komórkę, historię w komputerze i dozłam do tego, że wykryłam romans już z inną koleżanką. A przecież też był obojętny i złosliwy wobec mnie. Nie mówię, że to co robiłąm było dobre, ale wychodzę z założenia, że lepiej wiedziec z czym ma się do czynienia.
Anonymous - 2013-09-20, 10:35
Temat postu: Re: Nie mam już sił
nika76 napisał/a:
Jędrku
O jakich konsekwencjach piszesz. Co takiego robiła Twoja żona, że przestałeś pić.

Piszę o konsekwentnym działaniu.
Przestałem pić, bo ona sie zajęła sobą i przestała reagować na moje zaczepki i prowokacje głównie. Zrobiło sie wokół mnie dziwnie spokojnie.... brakowało pretekstów do trzaśnięcia drzwiami i pójścia na piwo....no i .... jakoś tak podjąłem pierwszą próbę przestania picia.... "udowodnię ci, że potrafię nie pić alkoholu!!!".... potrafiłem dwadzieścia parę dni....
nika76 napisał/a:
To słowa, które mój mąż wypowiadał w stosunku do mnie sprawiły, że zaczęłam bliżej przyglądać się tej znajomości.

Myślenie o tym, co robi... co knuje.... z kim sie spotyka moja żona zatruwały mi umysł.... piłem na tamten czas codziennie. Bo frustracja, uraza, niechęć, nienawiść.... nie pozwalały mi normalnie egzystować.

Anonymous - 2013-09-20, 10:52

Jędrek a co się musiało stac i na jakim etapie że przestałes myslec gdzie jest oa i co robi. A jak jest teraz dopadają Cie jeszcze one?
Anonymous - 2013-09-20, 12:51

nika76 napisał/a:
Zastanawiam się, co dalej, sytuacja nie zmienia się od roku, a mój mąż najwyraźniej chce, abym to ja podjęła za niego decyzję. Bardzo proszę o wsparcie i modlitwę.


Zastanawiam się, co dalej, sytuacja nie zmienia się od roku, a mój mąż najwyraźniej chce, abym to ja podjęła za niego decyzję. Bardzo proszę o wsparcie i modlitwę.

Witaj nika76 też jestem nowy. Wesprę was modlitwą o uzdrowienie waszych relacji.


Przyznam, że rok temu moja sytuacja wyglądała podobnie. Żona zaczęła mnie informować, że mnie już nie kocha, że budzę w niej odrazę. Zachęcała mnie bym sobie kogoś znalazł. Mówiłem, że ja już sobie znalazłem kobietę mojego życia i że to jest właśnie ona. Wspominała o separacji rozwodzie itd. Wiedziałem że ma ożywione kontakty ze swoim pierwszym chłopakiem z lat młodości z czasów pierwszej klasy liceum. Tłumaczyła, że chce go tylko wyciągnąć z nałogu alkoholowego, dać mu poczucie wartości, pomóc mu wykaraskać się z problemów itd., itp....
Uprzedzałem żonę że to nie jest dobra znajomość, że stanowi zagrożenie dla naszego małżeństwa....
Zapewniała mnie, że ma nad tym kontrolę i bym się nie martwił, że to zwykły menel, lump któremu należna jest pomoc. Moja opinia na temat wybranka żony była zgoła inna, że jest to nieodpowiedzialny facet który nie pracuje by nie płacić alimentów (ma dwójkę dzieci z rożnymi kobietami których w żaden sposób nie wspiera) Ufałem jednak żonie i drżałem. Był moment, że zaproponowałem temu człowiekowi pracę bo był bezrobotny i mieszkał w domku na działkach. Popracował trzy tygodnie i pracę porzucił bo dostał „lepszą” ofertę za granicą. Popracował tam dwa dni i zwolniono go taki miał zapał do pracy. Koniec końców. Dostał on mojej żony wszystko czego chciał, zwierzęcą chuć, pieniądze – już bez pracy itd.
Rozpoczął się najtrudniejszy etap w moim życiu. Poinformowałem żonę, że nie mogę już z nią współżyć ponieważ ona dopuszcza się cudzołóstwa. Przeniosłem się do innego pokoju. Żona wie, że dochowuję jej wierności, wybaczam zdrady i czekam na jej powrót. Próbowałem namawiać żonę na wspólną terapię, zorganizowałem spotkanie z księdzem itd. Nic z tego nie wyszło.
Teraz pracuję nad sobą. Modlę się o łaskę nawrócenia dla mojej żony. O to bym zawsze był gotów na jej powrót bym potrafił przyjąć ją z powrotem z miłością, bym szczerze wybaczył. Przygotowuję się do sprawy rozwodowej którą założyła moja żona. Nie wyrażę zgody na rozwód mam jednak świadomość, że i tak mogę go otrzymać. Staram się wreszcie swoją postawą dawać świadectwo mojej wiary. Myślę, że to jest moje zadanie na teraz. Moja pani adwokat mam nadzieję też pomału zaczyna zauważać, że za moimi anty rozwodowymi deklaracjami jednak coś dobrego się kryje. Zdziwiła się, że z miłością mówię o żonie. Widzę, że zaczyna widzieć sens walki o ocalenie naszego małżeństwa, pierwotnie była wielce sceptyczna. Najtrudniej jest dawać świadectwo swojej wiary we własnym domu ale robię co mogę. Staram się postępować zgodnie z maksymą którą chyba na stronach sycharowskich przeczytałem, że muszę zmieniać to co mogę na co mam wpływ, z innymi sprawami trzeba się po prostu pogodzić są za trudne dla mnie zostawiam je Bogu. Na siebie mam wpływ więc zacząłem naprawę świata od siebie. Może spróbuj podobnie postąpić. ;-)

Anonymous - 2013-09-20, 13:15

Nika, niestety tak się zaczyna, a ta koleżanka to prawdopodobnie jest już bardzo "bliska".
Anonymous - 2013-09-20, 14:40

annezcka napisał/a:
Jędrek a co się musiało stac i na jakim etapie że przestałes myslec gdzie jest oa i co robi.

Zasadniczo wyczerpałem całe zasoby energii. Zarówno na kłócenie się i dochodzenie swego, jak i na picie alkoholu. Miałem dość. Oklapłem. Można powiedzieć, że uznałem swoja bezsilność wobec żony. Dziś wiem, że jej nie zmienię.
annezcka napisał/a:
A jak jest teraz dopadają Cie jeszcze one?

Czy mnie dopadają.... Tak. Dopada mnie zniechęcenie, wątpliwości, napięcie, rozdrażnienie, brak wiary, złośliwość w stosunku do żony, lęk o przyszłość moją, mojej żony i moich dzieci.... Buja mną. No ale długo pracowałem na to co osiągnąłem 19- letnim nadużywaniem alkoholu. I nie chcę wrócić do tej kołomyi. Więc staram się zmieniać siebie. I staram się działać. I staram się wierzyć.

Anonymous - 2013-09-20, 22:13

Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie
Kesolk
Mój mąż podobnie jak Twoja żona zaproponował abym sobie kogoś znalazła i najlepiej się wyprowadziła. Myślę, że właśnie o to chodzi, abym to ja podjęła decyzję. Nie wiem jak dajesz radę, bo z tego co piszesz wynika, że mieszkasz z żoną nadal.
Dla mnie najtrudniejsze jest właśnie wspólne mieszkanie. Nie wiem jak mam go traktować, jest przecież moim mężem, a zachowuje się jak obcy człowiek.
Co do rady, abym zajęła się sobą to naprawdę idzie mi coraz lepiej. Początki były ciężkie, zdarzały się dni kiedy nie wychodziłam z domu i ryczałam cały czas, teraz jest o niebo lepiej.

Trochę za późno weszłam na to forum. W ostatnim czasie bardzo odsunęłam się od Boga. Dopiero dzisiaj, po wysłuchaniu rekolekcji zrozumiałam dlaczego tak było.
Miałam wielki żal, że to mnie spotyka i dlaczego właśnie mnie, przecież ktoś inny poradziłby sobie z ta sytuacją znacznie lepiej. Coś dzisiaj jednak we mnie ruszyło, pierwszy raz od miesięcy poczułam się naprawdę spokojna.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group