Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak namówić Żonę do powrotu???

Anonymous - 2013-11-06, 08:21

Ale co ją mogę zrobić?

Wykorzystałam juz wszystkie sposoby, poruszylam niebo i ziemie próbując Nas ratować. Jedyne co mi zostało to nadzieja i czas.

Zaczynam się obawiać, ze to raczej ja za chwile będę potrzebowasc antydepresantow. Nie widzę swojej przyszłości. Nie chce mi się żyć.

Anonymous - 2013-11-06, 08:27

No właśnie o tym pisałam: ogłaszam swoją bezsilność, nic nie mogę zrobić.... AKCEPTACJA tego, że tak jest i koniec.
Boli, ale szarpiąc się na siłę dalej, pogrążasz samą siebie...

Anonymous - 2013-11-06, 09:51

Moja odpowiedź była do Nirwanny.

Ją naprawdę nie mam już siły. W moim sercu nic się nie zmienia. Ją męża kochać nie przestaje, nie zdradzam go. Ja po prostu nie wiem co robić. Zuzylam już wszystkie sposoby, wypowidzialam wszystkie argumenty i nic. Mój mąż jest zdecydowany, przynajmniej takie mam wrażenie.
Rozmawialismy wczoraj szczerze, po przyjacielsku. Ja nie moglabym robić tego co ob teraz robi, ale na swój sposób rozumiem go. Rozumiem, że nie ma sensu życie z kimś, z kim nie czuje się pełni szczęścia, że nie można żyć tak, bo babcia czy maja tak chce. Ja mam taki charakter, że dla mnie nawet zdanie babci czy mamy ma znaczenie, ale rozumiem, że ktos może czuć inaczej.
Dla mnie"ja" nie jestem najważniejsza. Dla mojego męża niestety albo i stety on jest teraz najwazniejszy. Niestety okazał się egoistą.

Muszę to przeżyć. Nie ma innej rady. Najgorsze jest to że właściwie nie mam koleżanek, teraz nie pracuje - na szczęście mam mamę, siostry i ich rodziny, siostrę męża, teściową. To moje najbliższe osoby.

P.s. czy znacie jakieś skuteczne leki uspokajające?

Anonymous - 2013-11-06, 09:56

Smutna a idziesz jutro do psychologa czy psychiatry? bo jak do psychiatry to z nim porozmawiaj i cos Ci na pewno przepisze zeby było Ci teraz lzej..

chyba czas bedzie najlepszym lekarstwem, ale dobrze ze zrobiłas co mogłaś, nie bedziesz nigdy sie zastanawiac czy mogłas zrobic cos jeszcze.. tak wiesz ze zrobiąłs wszystko
i teraz jest czas by zajać sie sobą, byś własnie Ty nie pogrążyła siebie w depresji... i dać Bogu możliwosc by zaczął działać w Twoim życiu i życiu Twojego męża.
Jeszcze wsyztsko może sie wydarzyć. nie znamy przyszłosci... a życie potrafi zaskakwiać. nigdy byś nei pomyślała ze maż tak postąpi... a teraz Ci sie wydaje ze juz bedzie żle... i też mozesz sie zaskoczyć ale w tą dobrą strone.

Zaakceptuj to co jest etraz.. nie projektuj sie na przyszłośc bo jej nie znasz. postaraj sie na razie życ tu i teraz i zadbac o siebie.
I pamiętaj że Bóg Cię kocha i on ma dla Ciebie piękny plan i z tego co teraz jest z tego bólu i cierpienia później bedzie coś pięknego.. teraz cięzko to zrozumiec, zobaczyc ale tak bedzie. Będziesz sie jeszcze uśmiechac:)

Anonymous - 2013-11-06, 10:03

smutna ona, teraz nadszedł czas dla Ciebie. To o czym tu (i nie tylko) pisze się do znudzenia: "zajmij się sobą". Piszesz, że zdanie osób trzecich ma dla Ciebie znaczenie oraz że nie masz koleżanek. Już w pierwszych Twoich postach zwróciłam uwagę na zwrot "kocham męża nad życie". Dla mnie to sygnał, że poświęciłaś siebie, zatraciłaś w pewien sposób swoje "ja". Pora się tym zająć. Wiem jak trudno (oj wiem) oderwać się od bieżących problemów, ale trzeba próbować. Po prostu nie ma innego wyjścia, żeby nie załamać się do końca. Same leki nie załatwią niczego, choć okresowo mogą pomóc.
Anonymous - 2013-11-06, 10:17

Nad życie można kochać tylko Boga. Smutna, musisz zacząć swoją terapię, tj. osoby współuzależnionej od drugiej osoby (męża). Jak najszybciej.
Anonymous - 2013-11-06, 10:40

jasmina44 napisał/a:
Smutna a idziesz jutro do psychologa czy psychiatry? bo jak do psychiatry to z nim porozmawiaj i cos Ci na pewno przepisze zeby było Ci teraz lzej..

chyba czas bedzie najlepszym lekarstwem, ale dobrze ze zrobiłas co mogłaś, nie bedziesz nigdy sie zastanawiac czy mogłas zrobic cos jeszcze.. tak wiesz ze zrobiąłs wszystko
i teraz jest czas by zajać sie sobą, byś własnie Ty nie pogrążyła siebie w depresji... i dać Bogu możliwosc by zaczął działać w Twoim życiu i życiu Twojego męża.
Jeszcze wsyztsko może sie wydarzyć. nie znamy przyszłosci... a życie potrafi zaskakwiać. nigdy byś nei pomyślała ze maż tak postąpi... a teraz Ci sie wydaje ze juz bedzie żle... i też mozesz sie zaskoczyć ale w tą dobrą strone.

Zaakceptuj to co jest etraz.. nie projektuj sie na przyszłośc bo jej nie znasz. postaraj sie na razie życ tu i teraz i zadbac o siebie.
I pamiętaj że Bóg Cię kocha i on ma dla Ciebie piękny plan i z tego co teraz jest z tego bólu i cierpienia później bedzie coś pięknego.. teraz cięzko to zrozumiec, zobaczyc ale tak bedzie. Będziesz sie jeszcze uśmiechac:)


Idę jutro do psychologa. Mam nadzieję, że choć trochę pomoże.
Wiem, że muszę teraz zająć się sobą, ale uwietzcie, że jest to straaaaaasznie trudne. Łzy mam dosłownie na wierzchu. Boli mnie serce. Mam duszności.

Ja mężowi już nic nie mogę zrobić. Mogę tylko się modlić o przemianę i mogę czekać. Ale muszę dla własnego zdrowia układać sobie w głowie jakiś inny plan na zycie bez niego. Nie mogę rozpamietywać, bo wtedy jest jeszcze gorzej.

Nie uważam, że pozwolenie mu odejść w miłości to działanie złe, niezgodne z wiarą w Boga. W tej chwili jedyne czego jeszcze nie zrobiłam to nie wprowadziłam się do niego na siłę, wiedząc że tego nie chce. Czy Bóg by tak chciał?

On mi wszystko spokojnie wytłumaczył. Ja nie mogę traktować go jak dziecko, nie słychać tego co mówi, nie zwracać uwagi na to co czuje i robić swoje. Szanuje go, kocham więc muszę uszanować jego zdanie a kochajac go chcę żeby był szczęśliwy. Nie zmusza go do miłości. Jeśli sam tego nie poczuje to niestety nic nie zrobię.

Jeszcze tylko mogę mieć nadzieję, że jest to rzeczywiście dół psychiczny, który prostu minie.
Może jestem naiwna, ale jeśli nie będziemy że sobą, to chciałbym się z nim przyjaźnić. On też tego chce.

Boże daj mi siłę.

[ Dodano: 2013-11-06, 10:41 ]
Elżbieta napisał/a:
Nad życie można kochać tylko Boga. Smutna, musisz zacząć swoją terapię, tj. osoby współuzależnionej od drugiej osoby (męża). Jak najszybciej.


Jaka jest różnica między wsoluzaleznieniem a prawdziwa dojrzałą miłością bezwarunkowa?

Anonymous - 2013-11-06, 10:48

Smutna, wiem jakie to trudne... po prostu pozwól łzom płynąc, nie hamuj ich płacz kiedy tylko mas zochote, musisz to z siebie wsyztsko wyrzucać, nie tłumić w sobie niczego.
poukładaj to sobei w głowie jak chcesz byle sie poczuć lepiej, to teraz i tak nie ma wiekszego znaczenia, jeszcze pewnie wiele razy Ci sie zmieni jak rózne emocje zaczną przychodzic, a przejdziesz przez rózne.

co do przyjazni to ja si enie dziwie, na poczatku tez mis ie wydawąło ze tego chciałam... ale pożniej wsyztskos ie zmieniło.. jak mozna sie przyjażnic z kims kto tak bardzo zranił, kto rozbił serce i odszedł nie oglądajac sie za siebie ani razu? kto zlamał wsyztskie skąłdane obietnice? jak mozna sie przyjażnic z kims komu sie nie ufa? kto nei inetersuje sie niczym poza soba samym? jak mozna sie przyjaznic z kims kogo sie kocha i patrzec jak ten ktos ukąłda osbie zycie bez nas? moze nawet z kims innym?
ja tego nie umiem. nie umiem słuchac o planach mojego meza w których dla mnie nei ma nawet milimetra miejsca.. nie umiem myslec ze teraz przytula kogos innego, kogos innego całuje ichciec byc blisko niego i co mzoe jeszcze go słuchac jak o tym opowiada? przeciez na tym tez polega przyjażń.
sorki za taki kubel zimnej wody... ja juz na innym etapie jestem.
ale keidys tez mi sie wydawąłoz e chce przyjazni.. tak naparwde to nei o przyjazn chodzi tobie i mnie.. tylko oto by nie znikli tak nagle z naszego zycia bo ta pustka moglabys ie okazać nei do zniesienia...

Anonymous - 2013-11-06, 11:26

jasmina44 napisał/a:
Smutna, wiem jakie to trudne... po prostu pozwól łzom płynąc, nie hamuj ich płacz kiedy tylko mas zochote, musisz to z siebie wsyztsko wyrzucać, nie tłumić w sobie niczego.
poukładaj to sobei w głowie jak chcesz byle sie poczuć lepiej, to teraz i tak nie ma wiekszego znaczenia, jeszcze pewnie wiele razy Ci sie zmieni jak rózne emocje zaczną przychodzic, a przejdziesz przez rózne.

co do przyjazni to ja si enie dziwie, na poczatku tez mis ie wydawąło ze tego chciałam... ale pożniej wsyztskos ie zmieniło.. jak mozna sie przyjażnic z kims kto tak bardzo zranił, kto rozbił serce i odszedł nie oglądajac sie za siebie ani razu? kto zlamał wsyztskie skąłdane obietnice? jak mozna sie przyjażnic z kims komu sie nie ufa? kto nei inetersuje sie niczym poza soba samym? jak mozna sie przyjaznic z kims kogo sie kocha i patrzec jak ten ktos ukąłda osbie zycie bez nas? moze nawet z kims innym?
ja tego nie umiem. nie umiem słuchac o planach mojego meza w których dla mnie nei ma nawet milimetra miejsca.. nie umiem myslec ze teraz przytula kogos innego, kogos innego całuje ichciec byc blisko niego i co mzoe jeszcze go słuchac jak o tym opowiada? przeciez na tym tez polega przyjażń.
sorki za taki kubel zimnej wody... ja juz na innym etapie jestem.
ale keidys tez mi sie wydawąłoz e chce przyjazni.. tak naparwde to nei o przyjazn chodzi tobie i mnie.. tylko oto by nie znikli tak nagle z naszego zycia bo ta pustka moglabys ie okazać nei do zniesienia...



Nie jestem w stanie przyznać Ci racji lub zaprzeczyć, bo na ten moment po prostu tak czuję. Nie chce go stracić - to jest pewne. Staram się nie myśleć o nim z kimś innym bo oszaleję. Staram się w ogóle nie myśleć ale to też na tem moment niemożliwe. Myślę non stop. To forum daje mi w tym momencie straszni dużo!

Mam jeszcze do załatwienia sprawę jego rodziny. Oni go odrzucili, już nawet mama mówi, że nie może na niego patrzeć. Muszę im wytłumaczyć i poprosić, żeby go traktowali jak syna, czy brata, a nie jak mojego męża.

Anonymous - 2013-11-06, 17:41

smutna ona napisał/a:
Jaka jest różnica między wsoluzaleznieniem a prawdziwa dojrzałą miłością bezwarunkowa?


smutna ona napisał/a:
Idę jutro do psychologa


Zapytaj się koniecznie specjalisty, skoro sie do niego wybierasz!

:-)

Anonymous - 2013-11-06, 17:43

Byłam dziś u teściów. Rozmawialiśmy Bardzo długo. Probowalam ich namawiać, żeby nie kazali mu się wyprowadzasc z domu, ale nie wiem czy przekonalam. Oni są rodzicami, pewnie zrobia jak czują i uważają.

Kazali mi być cierpliwą, spróbować jeszcze poczekać. Oni z nim ciągle rozmawiają, choć ja nie wiem, czy to ma sens. Ale nie mogę nimi kierować.

Ją jestem na etapie szukania wad u męża i wypowiadania ich na głos przed sobą, dziś też przed teściową. Oczywiście nie oznacza to że kocham mniej, bo moja miłość jest bezwarunkowa, ale czuję, że muszę robić to co radzą inni, bo inaczej oszaleję. Jestem psychicznym wrakiem. Biorę magnez i persen, pije melisę i myślę że to trochę pomaga. Jutro rano pierwsza wizytę u psychologa.

Anonymous - 2013-11-06, 17:45

smutna ona napisał/a:
Jutro rano pierwsza wizytę u psychologa.


Najwyższy czas.


Ks. Marek Dziewiecki

WSPÓŁUZALEŻNIENIE: PRZEJAWY I SPOSOBY PRZEZWYCIĘŻANIA

http://www.opoka.org.pl/b...aleznienie.html


ps. współuzależnienie nie musi dotyczyć tylko alkoholika


"Dla osób wierzących, które zawarły małżeństwo sakramentalne, rozwiązaniem w takiej sytuacji jest separacja, dokonana przed sądem kościelnym.

Separacja nie zrywa więzi małżeńskiej, ani nie łamie przysięgi małżeńskiej. Kościół Katolicki uznaje, że są sytuacje, w których wspólne życie i mieszkanie małżonków sprzeciwiałoby się dojrzałej miłości i odpowiedzialności.

Miłość małżeńska jest bezwarunkowa. Wspólne mieszkanie małżonków — nie.

Kościół ustanowił instytucję separacji małżeńskiej na czas, w którym bycie razem nie jest możliwe, gdyż jedna ze stron — ze względu np. na złą wolę czy uzależnienia — nie jest w stanie respektować złożonej przez siebie przysięgi małżeńskiej, zobowiązującej do miłości, wierności i uczciwości."

Anonymous - 2013-11-06, 17:53

Elżbieta napisał/a:
smutna ona napisał/a:
Jutro rano pierwsza wizytę u psychologa.


Najwyższy czas.


Ks. Marek Dziewiecki

WSPÓŁUZALEŻNIENIE: PRZEJAWY I SPOSOBY PRZEZWYCIĘŻANIA

http://www.opoka.org.pl/b...aleznienie.html


ps. współuzależnienie nie musi dotyczyć tylko alkoholika



Elzbieto co masz dokładnie na myśli? Wsópłuzaleznienie od czego? Wspoluzaleznienie może być chyba wtedy gdy jedna osoba jest od czegoś uzależniona, a druga razem z nią. Mój mąż nie jest od niczego uzależniony.

Anonymous - 2013-11-06, 18:00

smutna ona napisał/a:
Mój mąż nie jest od niczego uzależniony


Tak czy tak
Smutna, Ty od męża jesteś bardzo uzależniona i o tym porozmawiaj na terapii. Nie może mąz być całym Twoim światem (bożkiem). Wygląda jakbyś w ogóle nie miała własnego zycia, żyjesz życiem męża, jego osobą, jesteś z nim patologocznie stopiona - musisz z tego wyjść. Bo tak to ani sobie, ani jemu nie pomagasz.
Zacznij od siebie - wizyta umówiona - gratulacje i powodzenia. Pierwszy krok zrobiłaś, brawo.

PS. PISZMY W TWOIM TEMACIE OD TERAZ, proszę.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group