Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak namówić Żonę do powrotu???

Anonymous - 2013-09-16, 17:15

Teściowie oboje nie żyją. Matka zmarła w 2005 r a Ojciec półtora roku temu. Tak na prawdę poza bratem na dzień dzisiejszy nie utrzymuje Ona kontaktu ze swoją rodziną ponieważ ciągle były tam jakieś konflikty. Rozmawiałem dziś z jedną z koleżanek Żony i z tego co mówiła mi co moją żonę najbardziej we mnie bolało (widocznie dużo z nią rozmawiała) przerosło moje domysły. Podobno czuła sie odrzucona, z racji tego że sama pochodziła z rodziny praktycznie rozbitej przez alkohol nie rozumiała moich relacji z moimi rodzicami - czyli raczej normalnych. Podobno czuła się że tu nie pasuje. Poza tym była kwestia naszego starszego syna, gdzie podobno miała wrażenie że wszyscy o nim decydują a ona najmniej. Potwierdza się to że ja patrząc na to i mając za przykład raczej normalne małżeństwa nie miąłem pojęcia co ją tak na prawdę mogło boleć i tak na prawdę mogłem nie wiedzieć jak z Nią rozmawiać.... Psycholog mi mówił że życie z DDA nie należy do najłatwiejszych ale nie myślałem że aż tak bardzo.
Może faktycznie przez niezrozumienie potrzeb Żony (Ona niestety częściej o nich mówiła koleżankom aniżeli mi) nasze małżeństwo rozchodziło sie w dwie różne strony coraz bardziej. Tak na prawdę nie wiadomo co robić na dzień dzisiejszy, ale na pewno mogę bardziej pracować nad sobą, szukać rozwiązań, próbować pokazać Żonie że chcę się zmieniać własnie dla niej a nie tylko na chwilę, żeby tylko ją ściągnąć do siebie. Tak na prawdę to o ile coś z tego jeszcze wyjdzie to jest to budowanie zaufania i więzi tak na prawdę od początku...

Co do koleżanki, to poprzez swoją pracę dowiedziałem sie że od kogoś wyłudziła mieszkanie - czyli wynajęła i nie płaciła, innej osobie przesyłała jakieś pogróżki. Jednym słowem nie wygląda to zbyt ciekawie. Tym bardziej jestem pewny jej nieczystych intencji.
Co myślicie o tym, może należy iść na początek samemu do terapeuty rodzinnego i od tego zacząć, jednak wiem też jak patrzę obiektywnie (staram się) na całe to nasze małżeństwo to nie jest tak że to jest tylko moja wina że nie rozumiałem żony. Bo to co opisywałem juz wcześniej nie było działaniem z jej strony dla dobra rodziny.

Anonymous - 2013-09-16, 17:24

jak najbardziej słusznym jest zebys sam poszedł na terapie, to oprócz wymiernych korzyści w zrozumieniu siebie i zony będzie dobrze widziane w Sadzie
nie szukaj winnych kryzysu, szukaj odpowiedzialności za to co się stało, na siebie masz wpływ - na zone nie..........
i proszę Cie cokolwiek robisz rob dla SIEBIE, dla rozwoju i swiadomosci, nie dla zony, z tego co piszesz bardzo jest poraniona przez rodzine pierwotna, być może wchodzi w to jakas choroba psychiczna, nie czekaj na nia tylko sam bierz swoje zycie w SWOJE rece

Anonymous - 2013-09-16, 17:25

Tomku, oczywiście że wizyta u terapeuty rodzinnego b. Ci się przyda.
Ta sytuacja jest b. trudna, zapewne czujesz wielkie napięcie, zatem rady profesjonalisty będą w cenie.
Powinieneś zadbać teraz by być w jak najlepszej formie psychicznej, terapia także pozwoli uwolnić część napięc i spojrzeć na wasze problemy mniej emocjonalnie, na ile się da, rzecz jasna.
Dobre odżywianie, wystarczająca ilość snu - to także ważne aspekty.
Zacząć od siebie to dobry pomysł.

Anonymous - 2013-09-16, 18:01

Same widzicie jak ciężka i zawiła jest to sprawa. Człowiek nic nie robi tylko myśli nie mając pojęcia co na to druga strona. Najbardziej mnie boli to odcięcie od :cry: Dzieci, to zabiera najwiecej sił. Czy może znacie jakas dobrą poradnię małżeńską w warszawie? Będę wdzięczny za wszelkie podpowidzi.
Anonymous - 2013-09-16, 19:15

Hey
Sie ziomek nie stresuj,tylko żonie powiedz że albo rybki albo akwarium,nie chce tak to do notariusza i intercyze pisać, bo sie zdziwisz jak koleżanka zony bedzie ci po stropie łazić. Ty garba dostaniesz od roboty, żona może i pochwali w końcu ,a zyska koleżanka żony. Są niestety i tacy ludzie.
Powiem po sobie . W myśl porad forumowiczów , po wyprowadzce żony urwałem kontakt. Jak sama życzyła - dałem jej spokój. Podziałało super fajnie. Oczywiście początki były trudne , bo telefon aż gniotłem w dłoni i miałem ochotę pisać i mówić wiiiiiiiiiiiiieeeeeeeeeeeeeellllllllllllleeeeeee niefajnych rzeczy.Cos tam się wymskneło niestety, jestem tylko facetem, ale generalnie milczenie złotem.
Dziś miałem tą niebywałą okazję,spędzić przecudne 3,5 min. na rozmowie z zoną-i nie ja dzwoniłem- i nie chodziło o miłości ,a o rachunki. Jak serce twarde i oporne to bozia w zyciu rachunkami ,sumienie poruszy. I kończy się cwaniactwo i gadanie o uczuciach, wakacjach i co tam koleżanki rozwódki doradzały- one same patrzą coś upolować żeby na nie robiło.
Trzymaj się Tomek dasz rady.

Anonymous - 2013-09-16, 20:06
Temat postu: Re: Jak namówić Żonę do powrotu???
Tomek36 napisał/a:
Wiadomo, jak to w małżeństwie prawda zawsze leży po środku..... .........Obawiam się że jak się zacznie sprawa i jak to zwykle bywa będziemy wyciągać największe działa to nie będzie już możliwości pojednania......

Ja przy rozprawach nie wyciągałem dział. I jeżeli będzie kolejna też nie będę wyciągał....tym bardziej.... pod koniec czwartego kroku.

Anonymous - 2013-09-16, 20:26
Temat postu: Re: Jak namówić Żonę do powrotu???
Jędrek napisał/a:
Tomek36 napisał/a:
Wiadomo, jak to w małżeństwie prawda zawsze leży po środku..... .........Obawiam się że jak się zacznie sprawa i jak to zwykle bywa będziemy wyciągać największe działa to nie będzie już możliwości pojednania......

Ja przy rozprawach nie wyciągałem dział. I jeżeli będzie kolejna też nie będę wyciągał....


Tomku,to raczej pewne,że żona będzie wyciągała brudy.Za Nią nie możesz odpowiadać. Pytanie, jak ty postąpisz?
Ja podobnie,jak Jędrek tylko się broniłam przed oskarżeniami (na marginesie wyssanymi z palca).Ze strony męża były słowa, z mojej odpowiedzią konkretne dowody na te zarzuty.

Zastanawia mnie ta koleżanka.Czy jesteś pewien,że jest tylko jedna.Bo tak na marginesie "pachnie"mi tu sektą.Na początku "bombardowanie"miłością,pomoc,odciągnięcie od rodziny,uzależniają od siebie, potem wyciągają "kasę",a gdy taki ktoś po pewnym czasie się opamięta i chce odejść,to m.in.pojawia się zastraszanie.
Oczywiście mogę się mylić.Moja wiedza jest typowo teoretyczna.

Anonymous - 2013-09-16, 20:46

Dziękuję Wam za słowa otuchy....
Co ciekawe skłaniam się ku zdaniu Oazy.... Czy to w przychodni gdzie koleżanka była z żoną i dziwnie się zachowywała, czy też niektórzy nasi znajomi po moich kilku zdaniach jak wygląda sprawa z tą koleżanką to pierwsze co powiedzieli że to sekta!!!!!
Ludzie po prostu mają takie odczucie bo to jest mało realne że ktoś aż tak bezinteresownie pomaga koleżance... Z resztą jeszcze dziś otrzymałem informację (uruchomiłem wszelkie znajomości) że ta koleżanka jest mocno szemraną osobą, znana wymiarowi sprawiedliwości i kto wie czy nie toczy się własnie wobec niej jakieś postępowanie. Jedno co jest pewne, osoby które o tym mówiły radziły jak najszybszą rozdzielność majątkową (nawet sądownie - wstecz) żeby nie było kłopotów.

Żona z resztą jak już ją gdzieś spotkałem na mieście to wszędzie z tą koleżanką a jak doszło do jakiejś wymiany zdań to patrzyła na nią jak na wyrocznię.

Co do tych dział to i tak nie ja je wyciągnąłem w sądzie. Takie rzeczy jakie przeczytałem o sobie w piśmie Żony to na prawde nogi sie ugięły. Niestety w swoim piśmie wystąpiłem o wyciągnięcie dokumentacji z leczenia depresji poporodowej, opinię biegłych pedagoga, psychologa i psychiatry. Przepraszam ale nie miałem innego wyjścia. Poza tym zostają mi świadkowie i dokumenty które będą obalać zdanie po zdaniu i tyle.
Ja i duża część naszych znajomych uważa że i tak przygoda z koleżanką skończy się bardzo szybko płaczem mojej Żony....

Anonymous - 2013-09-16, 20:50

W tytule napisałeś : "jak namówić żonę do powrotu"
To słuchaj : nic nie rób a więcej zrobisz. Bynajmniej sam siebie nie pokrzywdzisz.
A wszystko co zrobisz na siłę, przeciw sobie zrobisz.
Odpuść jak umiesz a sama wróci- chyba???
Znasz te powiedzenie : jak kocha to wróci- jak świ.....a to żuci.
A tak poważnie to się pomódl bo to Wam pomoże i nawet nie wiesz jak mocno.
Pozdro.

Anonymous - 2013-09-16, 22:07

Dabo... Łatwiej powiedzieć a ciężej zrobić.... Modlę się cały czas o nas i nasze małżeństwo i to już od bardzo dawna. Mam nadzieję że wszystko dobrze się ułoży. Najgorsze jednak jest to granie dziećmi.... Chociażby w tej kwestii musze się do niej odzywać.
Anonymous - 2013-09-17, 05:27

Tomek36 napisał/a:
Chociażby w tej kwestii musze się do niej odzywać.

Dobrze powiedziane- odzywać.
U mnie to też jest ozdywanie,na rozmowe to raczej nie liczę, a nawet chyba i nie chcę.

Anonymous - 2013-09-17, 06:29

Dabo, czy w Twoich postach nie za dużo jest oskarżeń Żony???
Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień.
Rzucasz kamieniami w Żone bez opamiętania, czy jesteś bez winy?

Pogody Ducha

Anonymous - 2013-09-17, 21:52

oaza napisał/a:
Bo tak na marginesie "pachnie"mi tu sektą.


dokładnie tak sobie pomyślalam jak czytałam pierwszy raz, ale myślałam, ze może mam jekieś skrzywienie i lepiej sie nie odzywać ale widze że nie jestem sama w takim mysleniu

Anonymous - 2013-09-18, 08:18

I mnie również przyszedł do głowy taki pomysł...

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group