Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Czy powinnam się na to godzić?

Anonymous - 2013-09-16, 13:45

Jesteśmy razem. Choć pojawiały się u mnie myśli, że łatwiej byłoby mi poradzić sobie z tą jego "cechą", gdybyśmy nie byli (bo nie dotykałyby mnie bezpośrednio i na codzień).
Nie wiem, czy tak byłoby faktycznie, na dzień dzisiejszy nie roztrząsam tego.
Mąż chyba próbuje mi pokazać, że coś z tym robi, bo ostatnio np. powiedział mi, że chciał zrobić coś tam i ukryć przede mną, ale pomyślał że to nie ma sensu, że za dużo kombinowania z ukrywaniem kłamstwa, więc odstąpił od tego pomysłu.
Pożyjemy, zobaczymy "po owocach ich poznacie..." :->

Anonymous - 2013-09-16, 14:17

dorotakm napisał/a:
Ostro Nuanko, ale dobrze. Dzięki. Czasem zimny prysznic jest potrzebny.

[ Dodano: 2013-09-16, 13:11 ]
Największy problem jest w tym, że ja mu kompletnie nie wierzę. To jest człowiek chory na klamstwo. Zresztą kiedyś razem byliśmy u księdza psychologa i on sam po długiej rozmowie powiedział mi, że mój mąż wykazuje wszystkie symptomy kłamcy patologicznego (wyniósł to z domu - jego matka cały czas kłamała, wzrastal w klamstwie, tym go 'żywili" na codzień).
I teraz pytanie: a jak on kiedyś rzeczywiście mówiłby prawdę a ja zawsze będę uważała że on klamie?


Dorka, nie wiem czy ostro - i tak sie hamowalam ;-)
U mnie nie ma tolerancji na oszustwa, zbyt cenie sobie szczerosc i tym sie w zyciu kieruje.
Bo coz to za zycie w obludzie ?? To jakas iluzja nie zycie.
A podeszlam do Twojego problemu moze nazbyt emocjonalnie ale po czesci on rowniez i mnie dotyczy niestety. Ja takze na dzis nie ufam mojemu mezowi. Pokazal jak potrafi bajki pisac nie mrugajac przy tym okiem ! Przed zdrada takze nie byl jak krysztal jesli chodzi o prawdomownosc, z tym ze moze nie na taka skale ale jednak. Nie wiem czy kiedykolwiek bede mu ufac, mysle ze nawet jesli, to nigdy juz tak jak kiedys. Wyciagnelam gorzka lekcje z doswiadczen. Przeszkadza mi to we wspolnym zyciu dlatego nie wiem czy dlugo dam rade tak zyc. Na dzis jest u nas podobnie jak u ja_tez. Maz byl u psychologa, podobno pracuje nad soba i nie klamie ( ????? ) nawet w drobnych tematach. Ja nie zamierzam go sprawdzac, w pewnym stopniu stal mi sie obojetny ale sam na to sobie "zapracowal". Mysle wiec ze w ostatecznym rezultacie klamca krzywdzi sam siebie bo ktoz powaznie bedzie traktowal klamce ???? i ktoz chce aby go traktowac niepowaznie ???
Ja zerwalam wszelkie tzw. wazne rozmowy z nim, poniewaz doszlam do wniosku ze sa bez sensu skoro i tak nie przyswajam tego co on do mnie mowi.
Nie mam pojecia ile potrwa ten stan i jak sie zakonczy. Czy sie jakos w tym odnajdziemy czy rozstaniemy...
Jedno wiem na dzis na pewno: nie ja mam mu udowadniac jego klamstwa tylko ON MI SWOJA UCZCIWOSC. Trudne zadanie, wiem, ale taka droge dla siebie wybral.

I tak Dorka, rowniez moge "podziekowac" swojej tesciowej za takiego meza. Podobna sytuacja jak u Ciebie- wyniosl to z domu. Klamstwa "chronily" go w dziecinstwie przed konsekwencjami ze strony rodzicow. Moja tesciowa do dzis klamie ale tez lubi byc oklamywana. Woli slodkie klamstwa niz prawde ktorej moze nie akceptowac badz sie nia zestresowac :mrgreen:
Po prostu lubi oszukiwac innych i... siebie.
Jej tez nikt w rodzinie nie traktuje juz powaznie.

Anonymous - 2013-09-16, 14:47

Ja uważam, że w naszym przypadku kłamstwo, chorobliwe kłamstwo mojego meża było główna przyczyną powstania naszego kryzysu. Czasem mam wrażenie, że mój mąż sam już nie wie kiedy kłamie a kiedy mówi prawdę. On ma świadomość tego, ale nigdy nic nie chciał z tym zrobic. I tak właśnie sie zastanawiam, że jeśli on mnie nadal oszukuje (bo czemu niby nie chce mi dać adresu? to byłby pierwszy poważny dowód z jego strony, którym powinien wręcz chcieć się pochwalić) a ja będę mu wytwarzać taką ciepłą i miłą rodzinną atmosferkę, to on mnie rzeczywiście nigdy nie zacznie traktować poważnie.
Z drugiej strony szkoda mi tych dzieci, które będą się ciągle wałęsac po galeriach jak nie pozwolę na spotkania w domu. Bo mój mąż niestety nie ma nigdy pieniędzy i nie jest w stnie zapewnić im jakiś atrakcji typu basen, kino, itp...
I co mam godzić się na chodzenie przez 6 godzin po galerii i zwiedzanie witryn sklepowych? Właśnie dlatego zastanawiam się nad tym wszystkim, bo osobiście nie mam absolutnie ochoty na takie wspólne obiadki i kawki.

Anonymous - 2013-09-16, 14:57

dorotakm napisał/a:
(...) ich rodzice jak się spotkają zachowują się wobec siebie w miarę możliwości normalnie?
A dlaczego rodzice mają zachowywać się wobec siebie normalnie, skoro sytuacja normalna nie jest? To brzmi jak nowoczesne rozstawanie się w "przyjaźni"... U mnie zrodził sie pewien bunt, gdy przeczytałam o obiadku. Skoro mąż nocuje u rodziców, to dlaczego nie może u nich zjeść obiadu? Zresztą restauracje też istnieją. Dodatkowe koszty to raczej dobra nauczka. A dzieci dlaczego nie mogą na ten czas jechać z tatą do dziadków, abyś Ty mogła czuć sie komfortowo w swoim domu? Ja akurat wolę odpoczywać w domu i nie odpowiadałaby mi konieczność uciekania z niego przed mężem. Nie wiem, ale jak dla mnie to on ma za dobrze :-) Jedak uprzedzam, że tu mogą brać górę moje emocje i wciąż żywy żal do męża.

dorotakm napisał/a:
Największy problem jest w tym, że ja mu kompletnie nie wierzę.
To żaden problem, wolałabyś siebie oszukiwać?
dorotakm napisał/a:
I teraz pytanie: a jak on kiedyś rzeczywiście mówiłby prawdę a ja zawsze będę uważała że on klamie?
Nie martw się za bardzo tym co będzie kiedyś. Ja ufam, że w takiej sytuacji będziesz miała pewność.

O, a teraz przeczytałam dalej i zgadzam sie z nunaną.

Anonymous - 2013-09-16, 15:01

Lil on nie może jechać z dziećmi do swoich rodziców, bo ostatnio kiedy moje dzieci tam były, teść zachował się delikatnie mówiąc karygodnie i nie jestem w stanie tolerować takiego jego wręcz chamskiego zachowania wobec moich dzieci.
Anonymous - 2013-09-16, 15:03

Dorka, dzieci zawsze w takich sytuacjach szkoda. I czy one z nim w Twoim domu beda sie spotykaly czy w galeriach Ciebie i tak serce bedzie bolalo ze dzieci ojca na codzien nie maja, a w zasadzie ze tego ojca wcale nie ma, bo nie ma.
Twoj stosunek do Twoich dzieci sie nie zmienil, nadal jestes dla nich matka, jestes przy nich, z nimi, dla nich. I tylko tego sie trzymaj- Twojej roli matki !
Rola ojca jest rola ojca. A ojciec Twoich dzieci wybral jak wybral.
Ty nie mozesz za niego myslec, postepowac, wybiegac na przeciw, drogi torowac.
Zostaw ta role jemu.
On ma sie tym zajac i tyle.
A jesli on moze dzieciom zaproponowac jedynie chodzenie po galeriach to jest jego ojcostwo i jego sumienie i to one- dzieci go z tego kiedys rozlicza.
Nie daj sobie po glowie chodzic dla ich "dobra" bo wypaczasz ten obraz.
Oczywiscie nie na wszystko powinnas sie godzic ale powinnas raczej obserwowac z boku i reagowac w skrajnych sytuacjach- kiedy dzieciom faktycznie krzywda by sie dziala.
Chodzenie po galeriach nie jest moze rozrywka gornych lotow, ale tez nie jest wielka krzywda.

Anonymous - 2013-09-16, 15:46

Rozumiem...
Jendak nadal uważam, że to mąż powinien się troszczyć o miejsce spotkania z dziećmi i nie musisz sie godzić, by to był Twój dom.

Anonymous - 2013-09-17, 09:48

Dorotko, rozumiem Twoje rozterki. To bardzo trudne pokazać brak akceptacji przy jednoczesnym przebywaniu w tym samym miejscu, w obecności dzieci.

Ja sądzę, że spotkania powinny odbywać się poza Twoim domem, chyba, że istotne czynniki to uniemożliwiają - pogoda, choroba dziecka. Nie wiem, ile godzin trwa spotkanie i czy poza galerią nie ma innych atrakcji w Twoim miejscu zamieszkania. Nie wiem też na ile mąż jest w stanie przyjąć sugestię innej, niż runda po galerii organizacji czasu z dziećmi.

Czasem zastanawiam się, czy w ogóle nie jest zdrowiej zobojętnieć na to, co robi współmałżonek i przestać się zastanawiać, czy moje zachowanie zostanie odczytane jako przyzwolenie, brak akceptacji, naiwność, czy cokolwiek innego. Przecież Ty sama wiesz, jak to odbierasz, więc może zastanów się, jak Ty sama chciałabyś zareagować. Jeżeli gra w poprawne stosunki jest dla Ciebie nie na miejscu, to powinnaś ją przerwać i jasno powiedzieć: bez pełnej wiedzy o relacjach męża z innymi kobietami w chwili obecnej nie zamierzasz bawić się z nim w weekendową rodzinę.

Co do tego karnisza: pytanie, czy naprawił go, bo poczuwa się do pomocy żonie, czy naprawił go, bo poczuwa się do pomocy ale zarazem daje mu to możliwość widzenia samego siebie, jako porządnego faceta.

Inna sprawa, czy wymagało to wiele wysiłku, jeżeli tak, to pewnie raczej chodzi o tę pierwszą możliwość. Ale to tylko moja opinia.

Anonymous - 2013-09-19, 11:36

Własnie mój maż napisał mi smsa, że to że nie jest już ze mną to najlepsze co go w zyciu spotkało. A jak spytałam kiedy dopłaci mi resztę alimentów (termin minął 10 września), to uslyszałam wulgarne słowo zaczynające się na "s". Mam naprawde go dość i dziś cieszę się że sama mogę wychowywać dzieci. Bo on by je "zepsuł", zabiłby w nich wartości wpajane przeze mnie.
A ja się parę dni temu zastanawiałam czy dawć mu obiadek, częstować kawką i pozwalać być w domu z dziećmi. To jest naprawdę chore. Pewnych ludzi moim zdaniem nie da sie zmienic. Moj mąż ma zmienne nastroje, on jest typowym DDA, dzieckiem które nigdy nie widziało żeby jego ojciec szanował swoją zonę. Więc czego ja wymagam?
Z perspektywy czasu to czuję, że dopiero teraz zaczynam spokojnie żyć. A jego zostawiam Bogu. Choć uważam, że aby Bóg mógł dokonać przemiany człowieka to ten człowiek musi tego sam chcieć. A ja nie wierzę w takie intencje mojego małżonka.

Anonymous - 2013-09-19, 11:39

dorotakm napisał/a:
Z drugiej strony szkoda mi tych dzieci, które będą się ciągle wałęsac po galeriach jak nie pozwolę na spotkania w domu. Bo mój mąż niestety nie ma nigdy pieniędzy i nie jest w stnie zapewnić im jakiś atrakcji typu basen, kino, itp...
I co mam godzić się na chodzenie przez 6 godzin po galerii i zwiedzanie witryn sklepowych? Właśnie dlatego zastanawiam się nad tym wszystkim, bo osobiście nie mam absolutnie ochoty na takie wspólne obiadki i kawki.


Możesz wyjść do innego pomieszczenia. Możesz?

Galeria - pewnie, że odpada na dłuższą metę, ale czasem nie zaszkodzi. Kieruj się SERCEM matki. Najlepiej wiesz, co dobre dla dzieci, poproś Ducha Świętego o wyciszenie, zadzwoń do przyjaciółki w tym czasie, porozmawiaj o czymś nie związanym z tą trudną sytuacją - np. zadzwoń do Mamy?

Anonymous - 2013-09-19, 12:12

Dorota, ja nie wiem, co wisi w powietrzu. Albo się pomylili, albo jak się rozstali, to najlepsze, co w życiu zrobili...

Wiem, jak to boli, usłyszeć coś takiego. Trzymaj się.

Anonymous - 2013-09-19, 12:17

Cytat:
Własnie mój maż napisał mi smsa, że to że nie jest już ze mną to najlepsze co go w zyciu spotkało. A jak spytałam kiedy dopłaci mi resztę alimentów (termin minął 10 września), to uslyszałam wulgarne słowo zaczynające się na "s".


To jest chyba z jego strony szczyt pogardy i lekceważenia ciebie i dzieci. Pozwalałaś mu na coraz więcej, on zachowywał się beznadziejnie, a ty go częstowałaś kawą i obiadem... i zastanawiasz się czy go wpuszczać do domu. Może jeszcze jego potrzeby seksualne trzeba zaspokoić, bo to przecież mąż i 'obowiązek małżeński' nadal istnieje? Straszne to jest, dziewczynkom wpaja się jakieś stare wzorce z minionych epok, kobiety uległej i posłusznej mężowi, bez którego nie mogłaby istnieć. To jest oczywiście wygodne dla mężczyzn ale świat idzie do przodu, kobieta ma swoje prawa. Ja bym do domu nie wpuściła i nie przekazywała dalej takich wzorców swoim dzieciom.

Anonymous - 2013-09-19, 12:17

Wiesz dla mnie to typowa niedojrzałość emocjonalna. I taki człowiek miałby dobrze wychować dzieci? Jaki dałby im wzór? Naprawdę może nie powinnam tak pisac, ale z dnia na dzień widzę coraz więcej plusów tego co sie wydarzyło. Z takim człowiekiem jakim teraz jest mój mąż nie zbudowałabym niczego na skale. A na piasku nie mam ochoty nic stawiać.

[ Dodano: 2013-09-19, 12:19 ]
porzucona_33 napisał/a:
Ja bym do domu nie wpuściła i nie przekazywała dalej takich wzorców swoim dzieciom.

Tak właśnie sam mi pomógł w tych moich rozterkach. Koniec. Do mnie do domu już nie wejdzie, po tym co usłyszałam od niego.

Anonymous - 2013-09-19, 15:30

widzę Dorota ,że przeszłaś szybki cykl szkolenia w temacie " czy utrzymywać aktywnie kontakt ze zdradzaczem"

ja przeszedłem dokładnie takie samo szkolenie :lol:

najpierw rozmowy o dzieciach,wręcz radzenie się w pewnych kwestiach dotyczących synów-rozmowy sms-ami jak gdyby "nigdy nic" się nie stało-no prawie sielanka

komfort dla żony,która gdzieś z kochankiem-niebywały wręcz jak patrze z perspektywy czasu-jakbym pozwolił przychodzić do domu na widzenia z dziećmi-śmigała by jak ta lala

takie widzenia w rodzinnym domu to dla nich wsparcie twierdzenia ,że wszystko jest ok,ludzie się przecież rozstają,ale ja(czyli żona)-dbam o kontakty z dziećmi,jestem wręcz przykładną matką i prawie wcale rodzina na tym nie ucierpiała....tralalalala

do momentu gdy ... chodzi o pieniądze-upominasz się o alimenty i mina rzednie ,słyszysz słowa na "s" i cała atmosferka wokół domowych obiadków pryska jak mydlana bańka

moja żona z nad morza , z pobytu z kochankiem napisała sms-ka - alimenty przyślę potem :lol: ,bo mam kłopot z karta kredytową

to ja na drugi dzień do komornika,bo drugie spóźnienie ponad tydzień,a tam słonko,morze,piasek-a tu kaski nie ma dla synów bo bal nad morzem w najlepsze

i co? i słyszę tak jak Ty -"najgorsze co mnie mogło spotkać to małżeństwo z toba,teraz to mam chłopaka,a nie taką dupę jak ty :lol: "


i trochę mocniejszych wyzwisk ,które definitywnie zakończyły moje kontakty z żoną,w których nie ukrywam,że naiwnie doszukiwałem się cienia opamiętania z jej strony-na próżno,choć życie trwa dalej...


Widocznie tak musi być-każdy na swojej skórze musi doświadczyć tego PUNKTU PRZEGIĘCIA-DOJŚCIA DO ŚCIANY by powiedzieć sobie ....stop-nie gram więcej w te gierki-izoluję się i nie dam się krzywdzić!

Proponuję naprawdę wariant uproszczony trwania w małżeństwie będącym w kryzysie z powodu zdrady-izolacja,modlitwa za współmałżonka i życie z dala od drugiej połowy dopóki nie nastąpi szczera chęć poprawy poparta czynami ze strony zdradzacza rozciągniętymi w czasie (nie dzień,nie tydzień,nie miesiąc) -jest duża krzywda-mają być duuuże starania poprawy-jeśli takich nie ma- wątpliwe intencje

dowodem miłości z naszej strony niech będzie modlitwa,trwanie w sakramencie-bez poniżania się i zbędnego cierpienia


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group