Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Czy powinnam się na to godzić?

Anonymous - 2013-09-15, 21:17
Temat postu: Czy powinnam się na to godzić?
Jestem w separacji z mężem, nie mieszkamy razem od pół roku. Mąż odszedł do kochanki i jej dziecka zostawiając mnie z 3 dzieci. Moją sytuację dokładnie opisywałam w wątku: " Kryzys, osoba trzecia jak sobie radzić?"
Otóż obecnie zastanawiam się nad tym, czy nie przyzwalam na pewnego rodzaju patologię. Mój mąż przyjeżdża raz w miesiącu na spotkania z dziećmi (mieszkamy około 200 km od siebie, sąd przydzielił mu kontakty z dziećmi jeden weekend w miesiącu). Właśnie dobiega końca taki wspólnie spędzony weekend. Mój mąż przyjechał w sobotę w południe, był u nas w domu do godziny 19. Nocował u swoich rodziców. Dziś oczywiście nie był z nami w kościele, przyszedł po naszym powrocie. Ja starałam się o nic nie pytać, zajmowałam się swoimi sprawami, wyszłam na 2 godziny zostawiając go z dziećmi. Byłam dość oschła, małomówna., Natomiast mój mąż zachowywał się jakby nic się nie stało. Był wobec mnie przyjemny, naprawił mi szafkę, karnisz (udawałam że tego nie widzę). Słyszałam jak rozmawiał z dziećmi i tłumaczył im jaką mają dobrą mamusię.
Obserwując jego zachowanie mogę stwierdzić, że dla niego cała ta dramatycznie trudna sytuacja jest normalna. Przyjeżdża w odwiedziny do swoich dzieci a przy okazji i do żony. Ja jednak widzę to inaczej i proste czynności dnia codziennego stają się dla mnie zbyt trudne. I tak przykładowo nie wiedziałam co zrobić w momencie kiedy podawałam dzieciom obiad: częstować czy nie. Jednak poczęstowałam, gdyż stwierdziłam, że tak nakazuje kultura.
Podczas wspólnego obiadu mąż powiedział mi, że nie mieszka już z tą kobietą i że jest sam. Zapytałam czy jako dowód tego może podać nam swój aktualny adres, może go kiedyś z dziećmi odwiedzimy. Powiedział, że to jeszcze nie ten czas, że poda mi za jakieś dwa miesiące. Dla mnie jednoznacznie kłamie i gra. Jestem na takim etapie, że nie obchodzi mnie czy mieszka sam czy z nią. Od jakiegoś czasu skupiam się na sobie i dzieciach i nie pozwolę na to, żeby mi ten stan zburzył. Cieszę się każdą chwilą i nie planuję przyszłości. Moje małżeństwo powierzyłam Bogu. I jest mi znacznie lżej.
Widzę natomiast inny problem. Otóż z jednej strony myślę sobie, że może dobrze że nasze dzieci widzą, że rozmawiamy ze sobą (zdawkowo), że się nie kłócimy, że ten czas kiedy odwiedza ich własny ojciec jest czasem spokoju i radości dla nich. Z drugiej zaś strony zastanawiam się, czy aby nie przyzwalam na patologię, której świadkami są moje dzieci. Czy mój syn (siedmiolatek) mając taki obraz ojca (mieszka z kochanką a jak przyjeżdża to fajnie jest pomiędzy nim a mamą), nie stwierdzi kiedyś , że taka sytuacja jest normą?
Problem jest w tym, że mój mąż nie mieszka w naszym mieście dlatego ten wspólny czas musza spędzać u mnie w domu. Czy może ja powinnam wtedy wychodzić? Czy powinnam z nim rozmawiać i częstować obiadkiem i kawką? Bo sama nie wiem gdzie powinna być ta granica dla dobra dzieci. Jaką postawę przyjęlibyście na moim miejscu?

Anonymous - 2013-09-15, 21:34
Temat postu: Re: Czy powinnam się na to godzić?
dorotakm napisał/a:

Problem jest w tym, że mój mąż nie mieszka w naszym mieście dlatego ten wspólny czas musza spędzać u mnie w domu. Czy może ja powinnam wychodzić? Czy powinnam z nim rozmawiać i częstować obiadkiem i kawką? Bo sama nie wiem gdzie powinna być ta granica dla dobra dzieci. Jaką postawę przyjęlibyście na moim miejscu?

Moja żona mnie z niechęcią dziś widziała na swoim podwórku jak przyprowadziłem dzieci spowrotem.... O wejściu do ich mieszkania nawet nie myślę...

Anonymous - 2013-09-15, 21:45

Dorotko. Nie martw się, nie produkujesz żadnej patologii. Twoje zachowanie jest jak najbardziej prawidłowe i hmm powiedziałabym wzorcowe. Dystans jaki trzymasz w stosunku do męża jest prawidłowy. Patologią byłoby, gdybyś wylewnie go witała, wieszała mu się na szyi i nadskakiwała. To, że częstujesz go obiadem jest bardzo ładnym gestem z Twojej strony i nie miej z tego powodu wyrzutów sumienia. Tak nakazuje kultura i tyle. Może byłoby to nie na miejscu, gdyby mąż mieszkał blisko i wpadał do dzieci na godzinę, czy dwie. Proponowałabym zrezygnowanie z robienia mu kawy. Dajesz jasny komunikat, że kawa stoi tu, kubki tu i proszę jak masz ochotę to sobie zrób. Wychodziłabym również na ten czas z domu. W sobotę zakupy, spacer, ploteczki z koleżankami, a w niedzielę coś sobie wykombinuj, może siłownia, albo basen? Trzymaj tak dalej, jesteś cudowną, dzielną mamą. Pozdrawiam.
Anonymous - 2013-09-15, 21:47

Wiesz, mam podobna sytuacje jak ty i przychodzą mi podobne pytania do głowy.
Co ja w tej chwili z tym robię. Jestem miła dla męża, proponuję mu herbatę, obiad, staram się być uprzejma. Dzieci to widza, ze mama jest miła dla taty, to jest dla nich ważne. One chcą by rodzice się lubili, bez wzgl. czy sa razem czy nie. Jest juz podział, to on mówi , z etu cos nie jest w porządku, dlaczego tata nie mieszka z nami. I to jest ta prawda o sytuacji, czy bycie miłym zakłamuje ta prawdę? Chyba nie, bo to jest w końcu mój mąż slubowałam mu miłość, w ten sposób mu ją okazuję. Traktując go jak człowieka czyli kogoś kto składa się nie tylko ze złych cech ale też dobrych . Czasem w wyniku skrzywdzenia zamykamy się na naszych mezów na ich taki mieszany obrazi dobro i zło, widzimy tylko zło i przez to odrzucamy ich całkowicie. Ale jak zobaczymy ich w wolności w tych naszych zranieniach to wtedy łatwiej spojrzeć na nich jak na ludzi i być miłym. I chyba w tym tkwi probelm w nas dręczy pytanie czy wystarczająco stawiam granice złu. Nie ma tej pewności bo nie widzę jak jest naprawdę tylko przez okulary mojego skrzywdzenia, a wtedy nie widzę zła w mężu ani tez dobra, jak się uwolnie od tych okularó to zobaczę i dobro i zło po to by skutecznie postawić mu granicę i nie będzie już lęku czy te granice dobrze stawiam bo bęe widziec jasno.

Anonymous - 2013-09-15, 22:13

tylko jest pytanie czy zdradzający nie potraktuje tej miłej atmosfery jako akceptacji tego stanu do którego doprowadził,czyli jest ok-nic wielkiego się nie stało-spotykamy się ,pogadamy,rozejdziemy

pamiętam jak moja żona wręcz chciała byśmy zostali "dobrymi znajomymi"-wtedy myślę,że miałaby komfort w zagłuszaniu swojego sumienia-jej kochanek deklarował to samo w stosunku do swojej żony

...i ani ja ani żona tego kochanka nie zgodziliśmy się na słodkie układy i jakieś tam wspólne obiadki-chłopcy jak chcą -idą do niej na obiad-ja trzymam do niej dystans i taki układ jest dla mnie bardzo zdrowy

Anonymous - 2013-09-15, 22:20

no właśnie nad tym się też JOHAN zastanawiam, czy aby mojemu mężowi nie było z tym dobrze: tam kochanka tu żona i wszędzie miła atmosferka. Z drugiej strony może jestem naiwna, ale gdyby rzeczywiście mieszkał sam? I dzieci? Czy one nie zasługują na to , aby widziały że ich rodzice jak się spotkają zachowują się wobec siebie w miarę możliwości normalnie? Sama nie wiem, mam mętlik w głowie.
Anonymous - 2013-09-15, 22:29

Dorotka, nie gdybaj, bo gdyby babcia miała wąsy, byłaby dziadkiem :P Zachowujesz dystans w stosunku do męża, nie wieszasz się mu na szyi, nie robisz święta z tego, że przyjechał. Ze względu na dzieci, musisz niestety znosić jego obecność, nie będziesz przecież przy dzieciach darła z nim kotów, bo nie w tym rzecz. Zachowuj się tak jak się zachowujesz, trzymaj dystans, uprzejmie acz zimno odpowiadaj na jego próby towarzyskich pogawędek i tak jak Ci napisałam staraj się jak najmniej przebywać wtedy w domu. Wykorzystaj ten czas dla siebie, bo w tygodniu zasuwasz jak mały samochodzik przy trójce dzieci. Nie ma przyjaźni w takiej sytuacji, ale też bezsensowne jest wprowadzanie wrogiej atmosfery, dlatego jeszcze raz Ci powtórzę, to jest Twój czas i chodu z domu :-P
Anonymous - 2013-09-16, 09:10

Dorotko, a jeżeli to jest skutek modlitw? Jeżeli Twój mąż próbuje znowu do was się zbliżyć, tylko nie wie jak się do tego zabrać? Powiem Ci,że Twój post napełnił mnie jakąś nieśmiałą nadzieją.Ale oczywiście nie rzucaj mu się od razu na szyję :mrgreen: Uważam ,że dobrze postępujesz.
Anonymous - 2013-09-16, 10:31

Witaj Doroto . Dzisiaj tak przez przypadek wszedlem i przeczytalem o twoich obecnym rozterkach zwiazanych z postepowaniem z mezem . W pelni podpisuje sie pod tym co napisala Olga1968 . Wiem ze kazdy przypadek nalezy traktowac indywidualnie ale tez wiem jak trudno wyzwolic sie z grzechu zdrady . Mialem kochanke , zapieralem sie przed zona na wszelkie mozliwe sposoby . Mialem w cudzyslowiu na tyle ulatwiona sytuacje ze zyjemy w zona w dwoch roznych krajach . Pomimo ze zyjac w grzechu staralem sie chodzic do kosciola pernamentnie zagluszalem swoje sumienie prowadzac podwojne zycie . Dopiero kiedy zona w desperacji i jakiemus szostemu zmyslowiu postawila mi przed oczami obraz Jezusa Milosiernego zadajac abym przysiagl ze jestem sam nie moglem tego zrobic - powiedzialem prawde . Wczesniej zapewnialem na wszelkie mozliwe sposoby ze jestem sam . Jesli chodzi o rozne formy pomocy zonie kiedy bylem z kochanka robilem to po to aby uspokoic swoje sumienie - przy jednoczesnym braku woli porzucenia kochanki . Jesli ktos deklaruje jak to jest w przypadku twego meza ze jest sam , to juz z jego strony powinna wyplywac inicjatywa aby udowodnic Tobie ze faktycznie przynajmniej sam mieszka . Tak byloby idealnie gdyby , jesli nie to mozna zaproponwac mezowi takie rozwiazanie . Slowa bez czynow beda tylko pustoslowiem . Niewatpliwie musi podac adres gdzie mieszka i gdy naprawde chce byc transparentny to z jego ust powinno wyplynac mchocby takie stwierdzenie ze jesli mi nie wierzysz to mozesz mnie odwiedzic bez zapowiedzi oczywiscie uwzgledniajac jego godziny pracy . Tu nie chodzi o to abys miala go kontrolowac tylko o pokazanie ze strony meza dobre woli to ze on faktycznie probuje sie zmieniac . Ja nawet kiedy na wyrazne zadanie zony wyprowadzilem sie o prawie 200km od miejsca gdzie mieszkala kochanka to i tak to zniewolenie bylo tak silne ze nie przeszkodzilo mi to jeszcze pare razy sie z nia spotkac pomimo kolejnych deklaracji i konkretnych czynow( wyprowadzenie sie o 200 km od kochanki ) majacych zonie pokazac ze jestem juz sam . Pozdrawiam Pogody Ducha
Anonymous - 2013-09-16, 12:20

Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie.
krzysztof256 napisał/a:
. Dopiero kiedy zona w desperacji i jakiemus szostemu zmyslowiu postawila mi przed oczami obraz Jezusa Milosiernego zadajac abym przysiagl ze jestem sam nie moglem tego zrobic - powiedzialem prawde

Krzysztof ja też tak postapilam, kiedy mieszkaliśmy jeszcze razem. Z tą różnicą, że mój mąż uklęknał i przysiągł, że jest sam. A tak nie było.
Mój mąż w grudniu ubiegłego roku odnawiał ze mną przysięgę małzeńską. Już coś podejrzewałam, bo wogóle nie patrzył mi w oczy.
Dlatego ja mu nie wierzę już w nic i nie wiem jak postępować.

[ Dodano: 2013-09-16, 12:24 ]
krzysztof256 napisał/a:
to juz z jego strony powinna wyplywac inicjatywa aby udowodnic Tobie ze faktycznie przynajmniej sam mieszka

No właśnie tak uważam. A on nie chce podać adresu pomimo mojej prośby. Więc nadal kłamie

Anonymous - 2013-09-16, 12:56

Tak Dorota, on nadal klamie. Taka prawda.
I niestety nie zgodze sie z przedmowcami co do slusznosci Twojego postepowania.
Osobiscie uwazam : zero obiadkow, zero kawusi, zero kontaktu z kims kto tak mnie traktuje.
Nie wyobrazam sobie rowniez aby taki oszust, czlowiek nieuczciwy z niewiadomo jakimi intecjami, a raczej dobrze wiadomo jakimi, przebywal w moim domu. Dlaczego to Ty masz wychodzic ? To on was opuscil, opuscil wasz dom wiec niech teraz to on kombinuje jak i gdzie sie z dziecmi widywac. Ty jestes u siebie masz ten komfort ze mozesz decydowac o sobie.
On na dzis jest intruzem, nie pokazal ze jest inaczej, ze inaczej mozesz go traktowac.
Na dzis nadal dajesz soba manipulowac, to on dyktuje warunki. Jakim prawem? nie pytasz sie ????
Kobieto on Cie nie szanuje, powiem wiecej on Cie nawet powaznie nie traktuje.
Dzieci dziecmi - oczywiscie ze powinien sie z nimi spotykac. ALE DLACZEGO U CIEBIE W DOMU ?? Ja bym wyznaczyla jasne granice, ktorych przekroczyc nie wolno by bylo. Jest weekend spotkan - to niech go sobie zorganizuje na tzw. zewnatrz.
Glupota jest udawanie "szczesliwej" rodzinki. Dzieci takze powinny wiedziedziec ze to taty wybor ze mieszka osobno i nie powinno sie im mieszac w glowach dopoki ten czlowiek sie jasno nie okresli, dopoki jest kretaczem, a jest - dostalas dowod na jego "nawrocenie".
Dorota ! Przestan robic z siebie matke Terese. Pierwsza jestes Ty, potem dzieci. Zle brzmi - wiem. Ale taka Twoja postawa jest najlepsza postawa jaka mozesz przyjac wzgledem Twoich dzieci na dzis, na sytuacje ktorej musicie doswiadczac przez tego drania ! Za bardzo mu ulatwiasz, za miekka jestes. Postaw mu granice i poprzeczke.
Niech on troche poskacze ! A jak nie bedzie skakal to bedziesz miala oczywistosc oczywista i pelna jasnosc zamiast zludzen.

Karnisz naprawil... ! No naprawde wysilil sie i wykazal zrozumieniem wobec problemu ! Pomysl, czy o to teraz miedzy wami chodzi zeby on karnisze naprawial i kwiatki podlewal ?????

Anonymous - 2013-09-16, 13:05

Ostro Nuanko, ale dobrze. Dzięki. Czasem zimny prysznic jest potrzebny.

[ Dodano: 2013-09-16, 13:11 ]
Największy problem jest w tym, że ja mu kompletnie nie wierzę. To jest człowiek chory na klamstwo. Zresztą kiedyś razem byliśmy u księdza psychologa i on sam po długiej rozmowie powiedział mi, że mój mąż wykazuje wszystkie symptomy kłamcy patologicznego (wyniósł to z domu - jego matka cały czas kłamała, wzrastal w klamstwie, tym go 'żywili" na codzień).
I teraz pytanie: a jak on kiedyś rzeczywiście mówiłby prawdę a ja zawsze będę uważała że on klamie?

Anonymous - 2013-09-16, 13:33

dorotakm, mój mąż ma podobny problem, na co wielokrotnie zwracałam mu uwagę, sugerowałam przepracowanie tego - gdyż on nie widział niczego złego w "małych kłamstwach", "mijaniu się z prawdą" czy w "naginaniu faktów".
Powiedziałam też, że nie uda się odbudować mojego zaufania na fundamencie kłamstwa.
Co z tym zrobi, czas pokaże. Na chwilę obecną skupiam się na czymś innym. Muszę zająć się sobą, bo nasz kryzys mocno mnie pokaleczył i osłabił...

Anonymous - 2013-09-16, 13:34

ja też jestes sama? Czy nadal jesteście razem?

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group