Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Mieszkając z mężem....

Anonymous - 2013-09-10, 21:59

Cytat:
Masz moją modlitwę.

Dziekuję. Przyda sie. ja też codziennie się modlę... Za cały Sychar i za wzystkie małżeństwa w kryzysach.

Anonymous - 2013-10-25, 09:57

niezapominajka8 napisał/a:
Czy da się poskładać? Na podstawie siebie powiem nie.
Moniko ja zaczynam od nowa nowe życie. Jestem nowym, innym człowiekiem, żoną. Nowe jest moje małżeństwo, inne. Tamto stare i złe próbuję raz na zawsze zakopać i zdjąć już kir żałobny, bo ileż można trwać w żałobie.

Opiszę Ci co mi się ostatnio przytrafiło. Mieszkam w małej miejscowości i przydarzyło nam się takie szczęście i zaszczyt, że w naszej małej wiejskiej parafii od piątku gościmy relikwie siostry Faustyny Kowalskiej :-D Dziś biskup zabiera je i leci do USA.
Pojechałam w piątek z mamą na Msze. Za tydzień obchodzimy 5 rocznicę ślubu i postanowiłam się wyspowiadać.
Dziwna ta spowiedź była. Mamy nowego wikarego. Nie zna nas w ogóle, a zadał mi banalne pytanie jakby mnie znał najlepiej na świecie.

Czy jestem szczęśliwa?????

Rozryczałam się.
Myślałam długo o tym. I wiesz nie jestem :-(
Całą Msze wycierałam ukradkiem łzy. A moje uszy jak nigdy dotąd chłonęły każde słowo wypowiedziane przez kapłana...

Refren psalmu
Przyjdźcie z radością przed oblicze Pana...

Czułam, że za sprawą Św. Faustyny dostałam niesamowitą łaskę. Chrystus prosił, abym przestała płakać i smucić się. Powierzchownie jestem pogodna i zadowolona, ale gdzieś w środku wyję przeokropnie....

Od niedawna systematycznie odmawiam Tajemnice szczęścia. Jest tam zawarte rozwazanie męki Pańskiej.
Wczoraj ryczałam cały czas. Jezus tak cierpiał, tyle miał ran... A jedynie czego pragnął to zbawić każdego człowieka...
A co ja robię? Użalam się nad sobą, rozdrapuję, czasami pisze scenariusze...
Ileż we mnie pychy, że ja taka biedna i nieszczęśliwa... A czy oby na pewno spotkało mnie takie wielkie nieszczęście???
Zaczynam patrzeć, że to łaska, bo Bóg pokazuje mi jak bardzo mnie kocha.
Może mój krzyż to wielka łaska? Może powinnam cieszyć się z tego?

W tym miejscu pragnę podziękować Elżbiecie za umieszczenie Kwadransu przed Najświętszym Sercem Pana Jezusa. Ela nigdy tak z Bogiem nie rozmawiałam. Nigdy nie miałam takiego przyjaciela...

Jestem nieliczną na forum, która jest w kryzysie, a małżonek swoim życiem i postawą pokazuje, że zrozumiał swój błąd i naprawia go solidnie z uśmiechem i pogodą na twarzy.
Wiem, że wielu z was na forum chciałoby takiego małżonka. A co ja z tym robię. Tu się cieszę, ale gdzieś w środku boję się, że wszystko wróci. W końcu i takie historie były...
Wniosek. Na pewno za mało ufam Bogu. A może wcale mu nie zaufałam?

Hmmm...
Zdecydowanie w tym kryzysie mam problem ja i to nie z mężem, ale sama ze sobą. Z relacją z Bogiem. Tyle się modlę i cóż z tego???

Mój spowiednik powiedział "Popatrz na krzyż i powiedz Jezu nie rozumie. Nie rozumie czemu umarłeś? Nie rozumie czemu mnie to spotkało? Patrz możesz nic nie mówić."

I tak myślę, że za dużo tych formułek. Czas zacząć rozmawiać z Bogiem i opowiadać mu o sobie.

Od ponad dwóch tygodni przestałam czekać na męża. Czekałam przez 5 lat na słowo kocham, buziaka, przytulenie... Teraz jest mi to obojętne. Owszem jak mąż okaże mi czułość cieszę się, ale przestałam wisieć na nim emocjonalnie. Zaczynam uczyć się, że o moim szczęściu nie decyduje to czy dziś powie mi, że mnie kocha, ale to co ja mam w środku. A w środku ma mieszkać Bóg i to z nim mam się przyjaźnić. Jeszcze nie wiem jak to zrobić, bo nigdy nie miałam takiego fajnego przyjaciela, ale myślę, że mnie nauczy :mrgreen:

A co do Ciebie Moniko to tak jak mądre głowy naszego forum mówią zacznij od siebie ratowanie małżeństwa. Najpierw trzeba wyszkolić ratownika :mrgreen:

Razem? Osobno?
Myślałam podobnie jak ty, że może łatwiej osobno.
Trudne pytanie. Musisz to sama rozważyć. Musisz nabrać dystansu.
A może ty powinnaś dołączyć do Al-anon?

Może to Bóg o ciebie się upomina?

Osobiście nie wierzę w przyjaźnie damsko-męskie. Teraz mój mąż mówi, że on też nie wierzy.

Pozdrawiam



Dziękuję za świadectwo.
Wstawiając ten tekst czułam, że jeszcze jakaś dusza go pragnie... :-)
http://kryzys.org/viewtop...131dfe820b07471

Anonymous - 2013-12-24, 01:48

Pojawiła się nowa opcja. Mąz niespecjalnie się stara, awantury są o byle co, nie czuję się kochana i też patrzy na to nasza córka... Więc co zrobic, skoro moja przyjaciółka zaproponowała mi pracę i mieszkanie w Anglii. I nawet to, że zapłaci za bilety , pomoże we wzystkim, bo mieszka tam juz 7 lat.... jechac z córką, czy zostac w ciągłych pretensjach, nienawiści, żalu... I przebłyskach normalności raz na jakiś czas.
Anonymous - 2013-12-31, 14:52

.............to nie zykle trudna decyzja i niestety musisz ja podjąć sama,
czasami lepiej się rozstać na jakiś czas,
aby móc do siebie powrócić na nowo,
ale to tylko czasami.......... i nie ma na to reguły
Pozdrawiam

Anonymous - 2013-12-31, 15:12

MonikaMaria, przegadaj to dobrze z Bogiem. Tak długo ile będzie trzeba - dopóki nie poczujesz pewności co do podjętej decyzji. Zgodności ze sobą i zgodności z Tym Który chce dla nas dobrze.

(Sorry Martusia, omyłkowo wpisałam Twój nick)

Anonymous - 2013-12-31, 15:23

KN masz rację,
bo my ludzie czasami tak kombinujemy
Ja osobiście UFAM I CAŁY CZAS PROSZĘ BOGA ŻEBY MNIE NIE OPUSZCZAŁ I MIESZKAŁ W MOIM SERCU i już nie kombinuje. Póki co odzyskałam spokój.
Czas pokaże, co będzie dalej,
jakie plany ma dla mnie Bóg.
WIARA, NADZIEJA, MIŁOŚĆ!!!

Anonymous - 2013-12-31, 15:51

MonikaMaria3 napisał/a:
moja przyjaciółka zaproponowała mi pracę i mieszkanie w Anglii. I nawet to, że zapłaci za bilety , pomoże we wzystkim,

przyjaciólka zapłaci i pomoże Tobie ?
czy Tobie i córce ?
czy też Tobie, córce i Twojemu mężowi ?

Domyślam się, że tylko Tobie i córce...
Co na to córka ?
Co na to mąż ?
Kto będzie opiekował się córką kiedy Ty będziesz pracowała ?

Dlaczego, przyjaciólka chce "zainwestować"w Ciebie ?
Jakie życie, zasady wyznaje przyjacióka ?
Skąd pojawiła się u niej taka propozycja ?

Wiesz, to bardzo radykalna zmiana, decyzja.
Decyzja która na pewno zmieni Twoje zycie, ale czy na lepsze ?
Poza tym, będzie to porzucenie rodziny... powód do rozwodu dla męża,
jak widzisz jego kontaktu z dzieckiem ?
Nie obchodzi Cię to ?

Myślę, że wiele jest jeszcze do zrobienia, przed podjęciem tak radykalnych kroków.
Które, mogę wywrzeć na Tobie zmiany, których nie chcesz, ale którym pod wpływem środowiska możesz ulec.

Powtórzę pytania skierowane na tym forum do innej osoby:
Byłaś na terapii?
Byłaś na krokach?
Do jakiegoś ogniska stacjonarnego chodzisz?
Na rekolekcje sycharowe jedziesz?
Co z Tobą?
Co dla SIEBIE robisz?


Może dodam, :
czy byliście z mężem na rekolekcjach ?

Proszę nie traktuj mich powyższych pytań jak "ciągnięcie Ciebie za język",
ale, proponuję odpowiedz sobie sama przed sobą na nie.

W chwili zwątpienia, nawet nie zauważamy że chwytamy się brzytwy, która zamiast nas uratować, dodatkowo nas zrani,
a przez to, możemy pociągnąć na dno również innych....

Anonymous - 2013-12-31, 16:04

MonikaMaria3 napisał/a:
Pojawiła się nowa opcja. Mąz niespecjalnie się stara, awantury są o byle co, nie czuję się kochana i też patrzy na to nasza córka... Więc co zrobic, skoro moja przyjaciółka zaproponowała mi pracę i mieszkanie w Anglii. I nawet to, że zapłaci za bilety , pomoże we wzystkim, bo mieszka tam juz 7 lat.... jechac z córką, czy zostac w ciągłych pretensjach, nienawiści, żalu... I przebłyskach normalności raz na jakiś czas.


Nie znajdziesz odpowiedzi na forum..
Jaka jest wola Boża?

Łaski Bożej Tobie życzę.

Anonymous - 2013-12-31, 16:35

pozwól, ze jeszcze raz zabiore głos - w kwetii formalno - prawnej :
- wyjazd dziecka za granicę wymaga zgody obojga rodziców. Wyjazd ten powinien odbyć się do określonego miejsca pobytu, na określony czas trwania pobytu.
Niedopilnowanie tych formalności bądź zmiana co miejsca pobytu jak i czasu jego trwania, może spowodować, że taki wyjazd będzie potraktowany jako uprowadzenie dziecka z miejsca jego zameldowania.
NIe musze mówic, jaki to spowodowałoby kłopoty dla Ciebie jak i dla dziecka...

Elżbieta napisał/a:
Jaka jest wola Boża?

- myślę, że Bóg dał nam Wolną Wolę po to byśmy z niej korzystali, i to w taki sposób byśmy dawali świadectwo Prawdzie.

Anonymous - 2013-12-31, 17:18

GregAN napisał/a:
Powtórzę pytania skierowane na tym forum do innej osoby:
Byłaś na terapii?
Byłaś na krokach?
Do jakiegoś ogniska stacjonarnego chodzisz?
Na rekolekcje sycharowe jedziesz?
Co z Tobą?
Co dla SIEBIE robisz?

Na terapii byłam. Trafiłam na panią psycholog, która namawiała mnie do rozwodu i kazała załozyc niebieską kartę. Więc zrezygnowałam, bo mi nie chodzi o rozwód.
Na kroki się zgłosiłam z zapytaniem, nie dostałam jeszcze odpowiedzi .
Bardzo chciałam byc na rekolekcjach, ale po prostu rypło z kasą
w Sycharze w Katowicach jeszcze nie byłam, ale planuję od 2014 zacząc.
Co ze mną? Staram się bardzo, duzo czytam i słucham o naprawach małzeństwa, o porozumieniu, nawet czytam Poradnik dla żon ( dzieki Mirko)... Próbuję wielu sposobów, by zrozumiec siebie i męża. Ale u nas kazda rozmowa to kłótnia i to boli. Mąz wyzywa, wrzeszczy, przeklina... Nie jest lekko.
I absolutnie nie chodzi mi o uprowadzenie dziecka. Przyjaciółka pomogłaby całej naszej trójce, gdyby mąz chciał jechac, ale on nie chce. Kazał mi się wynosic. :-(
Ona traktuje mnie jak rodzine. Też nie ma lekko, bo jej mąz siedzi w więzieniu za seks po pijaku z inna kobietą (wg angielskiego prawa to gwałt na kobiecie). Chciała ratowac to wszystko, ale on się awanturował, brał narkotyki... Przyjaciółka jest osobą wierzącą. Mieszka tam juz kilka ładnych lat, od początku chciała nas ściągnąc, ale córeczka była mała, więc nie chciałam jechac.
Tak wiele razy słyszałam, że mąz ma nas dosyc i że mamy się wynosic, że o tym myslę na poważnie. Kwestia finansowa też jest ważna, chciałabym spłacic nasze długi.
A co do rekolekcji z mężem. jak mu kiedyś je zaproponowałam, nie dośc że stałam się mocherem, to jeszcze dostał ataku smiechu. Tak, ze ta opcja odpada.

[ Dodano: 2013-12-31, 17:19 ]
A jaka jest Wola Boża... Nie wiem. Bo modlitwa nie daje mi jasnego rozeznania.

Anonymous - 2013-12-31, 17:30

MonikaMaria3, masz to szczęście, że w Katowicach działają Państwo Maliccy.
Wspaniali ludzie, od lat zajmują się pomaganiem rodzinom w kryzysach, m.inn. organizowaniem rekolekcji małżeńskich. Efekty ich pracy są zdumiewające.
Działają w Poradni Życia Rodzinnego przy Katedrze.
Gorąco polecam Ci kontakt z nimi.
Kontakt do nich znajdziesz w internecie.

Anonymous - 2013-12-31, 17:36

Skontaktuję się Gregan, dziekuje. Szkoda, że mąz to oleje...
Anonymous - 2013-12-31, 17:48

MonikaMaria3 napisał/a:
Szkoda, że mąz to oleje...

hm, takich przypadków mieli już baardzo wiele.
I w wielu przypadkach okazało się że mąż/żona jednak nie "olali".

Potęga modlitwy wielu osób potrafi wiele zdziałać.
Przyłączę się do niej.

Anonymous - 2014-01-02, 15:41

GregAN napisał/a:
Potęga modlitwy wielu osób potrafi wiele zdziałać.
Przyłączę się do niej.

Kto wie, może już są pierwsze efekty modlitwy...Wczoraj mieliśmy dyskusję religijną z mężem. On bardzo podziwia Licę z luxtorpedy, a powszechnie wiadomo, że Lica to czlowiek głeboko wierzący, uczestniczący we wspólnocie neokatechumenalnej. Mąz nie odrzuca Boga, ale neguje Kosciół, księży i tą psudowiarę, jaką ma wiele osób. Kiedyś ksiądz powiedział mi po spowiedzi, że mąz jest poszukujący. Tylko jak mu pomóc?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group