Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Bez widoku...

Anonymous - 2013-09-06, 23:23
Temat postu: Bez widoku...
Muszę się wygadać -może mi ulży.Znowu nie widzę sensu ratowania czegokolwiek.Już sama niewiem czy chce to ciągnąć dalej.Kolejny raz zawiódł moje zaufanie.Znowu przyszedl pijany/Czuję się jak w pajęczynie która coraz bardziej mnie oplata.Spokój który czuję aż mnie przeraża.Zawsze w sytuacji kiedy był pijany ciśnienie i nerwy były bardzo wysokie.Teraz kompletna pustka.Kompletnie jakbym uczuć nie miała.I te myśli...że to ja jestem ta zła-bo nie odczuwam,bo niewiem czy jeszcze chce walczyc.Miotam się jak ryba bez wody,radość odczuwam poza domem.I kolejny wyrzut...bo jak to ,jak mogę.... Kurcze i jeszcze ta zakichana lojalność,rozdarcie między nim a tym w co wierzę...I wiem tylko że już kompletnie nic niewiem,czuję sie tylko zła,bo niewiem czy dobrze robię,czy napewno mam walczyć ...czy to ma jeszcse sens ...
Najgorsze jest to ze jak dwa lata temu wieszal sie przy dzieciakach potrafiłam znależć siły i działać,a teraz-po tych jego przez ostatnie pół roku wyskokach-czuję tylko rozbicie i niemoc.Niemoc działania.
W wtorek jade do terapeutki.To bedzie moja pierwsza wizyta.W tym wypadku czuję strach-mmo iż bardzo głęboko w siebie zajrzalam i poznalam te najgorsze obblicze,ale i tak czuję strach,ze moze faktycznie okazac sie ze to wszystko tylko i wylacznie moja wina....
Powiedzcie mi ze mam jeszcze o co walczyc...ze to ma sens...Bo nie czuje ani sensu podjetych dzialan ani jakichkolwiek widokow na zmiane calej tej chorej rzeczywistosci :-(
Tylko myśli...i samooskarzenia ktore jak wiertło wbijaja sie w dusze :-( Odganiam je a one i tak wracaja :-(

Anonymous - 2013-09-06, 23:53

Nawet nie wiesz jak Cie rozumiem. Szczegoly sa oczywiscie inne ale.... odczucia niemalze blizniacze.... ;-(

Przepraszam, wiem z pewnie chcialas uslyszec cos innego... cos dajacego sile lub/i jakas rade...

Dodam, ze mnie napisali po podobnym wyznaniu, ze to taki etap i potem kiedys nabiore sily. Pewnie tak jest. Mysle, ze sens ma to wszystko,.,.. co pozwala... spokojnie spogladac w lustro... ;-) . Trzymaj sie, wspomne w modlitwie.

Anonymous - 2013-09-07, 00:51

iwonakra3 napisał/a:
W wtorek jade do terapeutki.To bedzie moja pierwsza wizyta.


Dobry pomysł

iwonakra3 napisał/a:
Powiedzcie mi ze mam jeszcze o co walczyc...ze to ma sens..


Nie walcz - RATUJ

aby być ratownikiem sama potrzebujesz być mocna i na skale. Nasza moc w Chrystusie.

iwonakra3 napisał/a:
Bo nie czuje ani sensu podjetych dzialan ani jakichkolwiek widokow na zmiane calej tej chorej rzeczywistosci :-(

Piszesz jak być ogłaszała bezsilność
To dobrze
Jak ja doszłam do muru, to wreszcie zaczęłam słuchać fachowców od współuzależnień. I coś zaczęło się zmieniać.

iwonakra3 napisał/a:
Tylko myśli...i samooskarzenia ktore jak wiertło wbijaja sie w dusze :-( Odganiam je a one i tak wracaja :-(


to normalne , tak jest na tym etapie ,ale to minie w trakcie pracy nad soba

Polecam modlitwę o Pogodę Ducha

Czy samooskarżanie się o to, co już się zdarzyło, pomoże ci ??

pchnie coś choćby o milimetr ??

iwonakra3 napisał/a:
Odganiam je a one i tak wracaja


odganiaj je tą modlitwą ,

Na początku mówiłam ją 3- 4 razy na godzinę ,z czasem wystarczyło bym pomyślała
- Boże użycz mi Pogody Ducha - a myśli pierzchały.

:mrgreen:

Anonymous - 2013-09-07, 08:12

Iwona, stan pustki jest normalny.To jest moment zatrzymania, bez szarpania się, bez emocji, które często utrudniają zobaczyc faktyczny stan rzeczy.
Moze przechodzisz jakąs wązną zmiane, ale ona dokonuje sie własnie w takim stanie pozornej pustki.
to jest czas obrania kierunku,
no i tez nabrania sił

nie wolno tego przyspieszać, ani omijać- posiedz sobie w takim stanie np do wtorku, az nie spotkasz sie z terapeutką ( ewentualnie posłuchaj tutaj na forum jakiegos kazania)- mysle, ze po rozmowie z fachowcem cos sie "odkryje"

własnie ta pustka jest ci potrzebna, abys zobaczyła "inaczej"- ty sie boisz tego, co zobaczysz, ale trzeba zrobic ten krok, bo inaczej nic sie nie zmieni

czas zatrzymania nie jest stracony, choc tak to wygląda-
wyobraz sobie, że gdzies biegniesz szybko szybko, ale po czasie orientujesz sie, ze jest to nie taki kierunek. Co wtedy robisz? zatrzymujesz sie, odpoczywasz i zastanawiasz , w ktora strone iść, jestes rozczarowana, ze tak długo biegłaś, ale kierunek był nie ten, jestes zmeczona, nie masz pomyslu na dalszą drogę- w jest własnie taki stan

Anonymous - 2013-09-07, 10:16

Iwona,
mądrze ci tu dziewczyny radzą :-)
ja na etapie kilku kroków dalej niż ty, przeszłam już tą pustkę na szczęście i to właśnie ona dała mi spokój który był mi potrzebny do podjęcia decyzji i działań, do przemyśleń i analiz tego co się stało - tak na spokojnie. A to wszystko dar od Boga. Zanim przyszła do mnie ta pustka, o której piszesz było okropnie. Byłam ciągle kłębkiem nerwów, ciągle się szarpałam z czymś, chodziłam wiecznie wkurzona i dosłownie upocona z nerwów, nachodziły mnie fale gorąca od środka. Gdyby to dłużej trwało to na pewno odbiło by się na moim zdrowiu.
Nie odczuwanie jest bardzo powszechne u współuzależnionych. Ale nie martw się, wiele z nich uczy się odczuwać na nowo. Polecam ci poczytać o tym na bardzo fajnym blogu, z którego sama wiele się dowiedziałam www.wspoluzaleznienie.pl
Trzymaj się kochana, robisz coś dla siebie, masz terapię, na pewno uratujesz siebie i dzieciaki, a dopiero jak siebie umocnisz - przyjdzie czas na inne działania :-)

Anonymous - 2013-09-07, 21:42

Mirakulum napisał/a:




Nie walcz - RATUJ

aby być ratownikiem sama potrzebujesz być mocna i na skale. Nasza moc w Chrystusie.


żebym tylko wiedziała jak ratować.Narazie-próbuję uporać się sama z sobą-z swoimi odczuciami ,i wszystkimi tymi niedobrymi emocjami ktore odczuwam


Mirakulum napisał/a:
Piszesz jak być ogłaszała bezsilność
To dobrze
Jak ja doszłam do muru, to wreszcie zaczęłam słuchać fachowców od współuzależnień. I coś zaczęło się zmieniać.


Owszem jestem bezsilna-nic nie zdzialam sama.Uczepilam się jak wariatka Jezusa i wierze ze On coś zdziala,w końcu dla Niego niema rzeczy niemozliwych.Jednoczesnie szukam pomocy u fachowcow-w końcu po to On dał im ten dar pomaganaia innym,leczenia.Naprawde mam nadzieje ze cos sie zmieni



Mirakulum napisał/a:
to normalne , tak jest na tym etapie ,ale to minie w trakcie pracy nad soba

Polecam modlitwę o Pogodę Ducha

Czy samooskarżanie się o to, co już się zdarzyło, pomoże ci ??

pchnie coś choćby o milimetr ??

Masz racje samooskarzanie nic mi nie pomoze.Tylko ze to przychodzi gdzies z glebi serca.Tej modlitwy o pogode ducha nie znam.Dziekuje Ci za nia.Poszukam i napewno skorzystam



Mirakulum napisał/a:
odganiaj je tą modlitwą ,

Na początku mówiłam ją 3- 4 razy na godzinę ,z czasem wystarczyło bym pomyślała
- Boże użycz mi Pogody Ducha - a myśli pierzchały.

:mrgreen:

ten akt strzelisty zapisuje i bede powtarzac.Tej pogody ducha strasznie mi brakuje

[ Dodano: 2013-09-07, 21:50 ]
Bety napisał/a:
Iwona, stan pustki jest normalny.To jest moment zatrzymania, bez szarpania się, bez emocji, które często utrudniają zobaczyc faktyczny stan rzeczy.
Moze przechodzisz jakąs wązną zmiane, ale ona dokonuje sie własnie w takim stanie pozornej pustki.
to jest czas obrania kierunku,
no i tez nabrania sił

Pocieszyłas mnie-naprawde.Bo zaczelam juz powoli myslec ze cos ze mna nie tak.Bo skoro nic nie czuje.Czuje tylko pustke to albo ze mnie wredna ...,albo zaczynam fiksowac.Patrzac na to w ten sposób-daje mi to inne światło na ten stan

Bety napisał/a:
nie wolno tego przyspieszać, ani omijać- posiedz sobie w takim stanie np do wtorku, az nie spotkasz sie z terapeutką ( ewentualnie posłuchaj tutaj na forum jakiegos kazania)- mysle, ze po rozmowie z fachowcem cos sie "odkryje"

własnie ta pustka jest ci potrzebna, abys zobaczyła "inaczej"- ty sie boisz tego, co zobaczysz, ale trzeba zrobic ten krok, bo inaczej nic sie nie zmieni


czas zatrzymania nie jest stracony, choc tak to wygląda-
wyobraz sobie, że gdzies biegniesz szybko szybko, ale po czasie orientujesz sie, ze jest to nie taki kierunek. Co wtedy robisz? zatrzymujesz sie, odpoczywasz i zastanawiasz , w ktora strone iść, jestes rozczarowana, ze tak długo biegłaś, ale kierunek był nie ten, jestes zmeczona, nie masz pomyslu na dalszą drogę- w jest własnie taki stan


Kazania już wszystkie przesłuchalam.Czy to ze ona-ta pustka jest ,jest normalne?strasznie zle sie z tym czuje.Mam swiadomosc ze nie cierpie nie miec kontroli-a w tej sytuacji wogole jej niemam.Czuje sie bezradna,zagubiona i pusta-wyzuta z odczuc

Anonymous - 2013-09-07, 21:53
Temat postu: Re: Bez widoku...
iwonakra3 napisał/a:

Powiedzcie mi ze mam jeszcze o co walczyc...ze to ma sens...Bo nie czuje ani sensu podjetych dzialan ani jakichkolwiek widokow na zmiane calej tej chorej rzeczywistosci :-(

Moja żona poszła po pomoc do Al-Anon.
Kiedy mi powiedziała, że to przez moje picie się nie możemy dogadać wściekłem się na nią.
Do tych wszystkich zarzutów, wyrzutów, narzekań i oskarżeń jeszcze chciała ze mnie alkoholika zrobić. Ale okazało się, że miała rację. Postanowiłem jej udowodnić, że potrafię nie pić i wytrzymałem tylko dwadzieścia parę dni. Potrafiła mnie zmobilizować do zastanowienia nad sobą i wytrąciła mnie ze ślepego amoku. Dziś jestem jej za to wdzięczny. No i staram się wierzyć, że jak ja zrobię coś z sobą, to będę miał inne spojrzenie na rzeczywistość wypaczoną 19 letnim nadużywaniem alkoholu.... Już mam inne spojrzenie na siebie dzięki pracy na programie 12 kroków.

Anonymous - 2013-09-07, 21:55

iwonakra3 napisał/a:
Uczepilam się jak wariatka Jezusa i wierze ze On coś zdziala,w końcu dla Niego niema rzeczy niemozliwych

O i to na pewno pomoże w ratunku. Trzymaj się cieplutko. każdy na tym forum z czymś walczy, coś próbuje ratowac... Dla Boga ni ma rzeczy niemożliwych i choc brzmi to banalnie mi daje siłę. Oby i Tobie dało.

Anonymous - 2013-09-07, 21:56

RóżaR napisał/a:
Iwona,
mądrze ci tu dziewczyny radzą :-)
ja na etapie kilku kroków dalej niż ty, przeszłam już tą pustkę na szczęście i to właśnie ona dała mi spokój który był mi potrzebny do podjęcia decyzji i działań, do przemyśleń i analiz tego co się stało - tak na spokojnie. A to wszystko dar od Boga. Zanim przyszła do mnie ta pustka, o której piszesz było okropnie. Byłam ciągle kłębkiem nerwów, ciągle się szarpałam z czymś, chodziłam wiecznie wkurzona i dosłownie upocona z nerwów, nachodziły mnie fale gorąca od środka. Gdyby to dłużej trwało to na pewno odbiło by się na moim zdrowiu.
Nie odczuwanie jest bardzo powszechne u współuzależnionych. Ale nie martw się, wiele z nich uczy się odczuwać na nowo. Polecam ci poczytać o tym na bardzo fajnym blogu, z którego sama wiele się dowiedziałam www.wspoluzaleznienie.pl
Trzymaj się kochana, robisz coś dla siebie, masz terapię, na pewno uratujesz siebie i dzieciaki, a dopiero jak siebie umocnisz - przyjdzie czas na inne działania :-)


Wiem o czym piszesz.Wszystkie te objawy mialam.Pojawily sie na dokladke mysli samobojcze i wyladowalam u psyche.Niestety biore leki.Niestety albo i dobrze.Bo niemam trzesawicy i w miare normalnie funkcjonuje.Niewiedzialam ze to nieodczuwanie to norma.Mysl ze to dar-jest przyjemna.Dar przed zmiana hmm... podoba sie mi :-) na blog juz lece popatrzec i poczytac :-)

[ Dodano: 2013-09-07, 22:00 ]
Jędrek napisał/a:
iwonakra3 napisał/a:

Powiedzcie mi ze mam jeszcze o co walczyc...ze to ma sens...Bo nie czuje ani sensu podjetych dzialan ani jakichkolwiek widokow na zmiane calej tej chorej rzeczywistosci :-(

Moja żona poszła po pomoc do Al-Anon.
Kiedy mi powiedziała, że to przez moje picie się nie możemy dogadać wściekłem się na nią.
Do tych wszystkich zarzutów, wyrzutów, narzekań i oskarżeń jeszcze chciała ze mnie alkoholika zrobić. Ale okazało się, że miała rację. Postanowiłem jej udowodnić, że potrafię nie pić i wytrzymałem tylko dwadzieścia parę dni. Potrafiła mnie zmobilizować do zastanowienia nad sobą i wytrąciła mnie ze ślepego amoku. Dziś jestem jej za to wdzięczny. No i staram się wierzyć, że jak ja zrobię coś z sobą, to będę miał inne spojrzenie na rzeczywistość wypaczoną 19 letnim nadużywaniem alkoholu.... Już mam inne spojrzenie na siebie dzięki pracy na programie 12 kroków.


Kurcze...Mój mąż na okrągło wścieku dostaje jak mu mówię że to jego picie powoduje ze nie potrafie z nim gadać,że cierpią na tym dzieciaki i że to już nie jest normalne,że to alkoholizm.Tymbardziej ze doszly do tego presja psychiczna,ale byly i inne zdarzenia-fizyczne ktore niestety odcisnely petno.Dajesz mi nadzieje-ze jednak przyjdzie taki moment ze on otworzy oczy i zacznie dzialac w kierunku zmiany

[ Dodano: 2013-09-07, 22:01 ]
MonikaMaria3 napisał/a:
iwonakra3 napisał/a:
Uczepilam się jak wariatka Jezusa i wierze ze On coś zdziala,w końcu dla Niego niema rzeczy niemozliwych

O i to na pewno pomoże w ratunku. Trzymaj się cieplutko. każdy na tym forum z czymś walczy, coś próbuje ratowac... Dla Boga ni ma rzeczy niemożliwych i choc brzmi to banalnie mi daje siłę. Oby i Tobie dało.


Tez mam taka nadzieje -wierze ze On pomoze :-)

Anonymous - 2013-09-09, 07:24

iwonakra3 napisał/a:
Dajesz mi nadzieje-ze jednak przyjdzie taki moment ze on otworzy oczy i zacznie dzialac w kierunku zmiany

Przekazuję swoje doświadczenie...
"Bóg pomaga tym, co sami sobie pomagają"
Żona mnie zostawiła samemu sobie.... zajęła się sobą... i dziećmi.... zrobiło się w domu inaczej i to zwróciło moją uwagę, że coś jest nie tak. Dokładnie nie wiem co zmieniła w swoim postępowaniu, ale to "coś" wytrąciło mnie z zaślepienia.

Anonymous - 2013-09-09, 15:44

iwonakra3 napisał/a:

Wiem o czym piszesz.Wszystkie te objawy mialam.Pojawily sie na dokladke mysli samobojcze i wyladowalam u psyche.

Kurcze...Mój mąż na okrągło wścieku dostaje jak mu mówię że to jego picie powoduje ze nie potrafie z nim gadać,że cierpią na tym dzieciaki i że to już nie jest normalne,że to alkoholizm.Tymbardziej ze doszly do tego presja psychiczna,ale byly i inne zdarzenia-fizyczne ktore niestety odcisnely petno.


Czasami nie ogarniam ....
Zamiast umęczonej kobiecie napisać : ratuj siebie i dzieci...
to rada :módl się.
Oczywiście modlitwa to nic złego, ale tam gdzie przemoc, alkohol i dzieci to chyba
trzeba działać , prawda? Robić coś więcej niż odmawiać nowenny i nie chodzi tylko o Iwonę, ale o dzieci które na to patrza...

Anonymous - 2013-09-09, 21:01

grzegorz_ napisał/a:
iwonakra3 napisał/a:

Wiem o czym piszesz.Wszystkie te objawy mialam.Pojawily sie na dokladke mysli samobojcze i wyladowalam u psyche.

Kurcze...Mój mąż na okrągło wścieku dostaje jak mu mówię że to jego picie powoduje ze nie potrafie z nim gadać,że cierpią na tym dzieciaki i że to już nie jest normalne,że to alkoholizm.Tymbardziej ze doszly do tego presja psychiczna,ale byly i inne zdarzenia-fizyczne ktore niestety odcisnely petno.


Czasami nie ogarniam ....
Zamiast umęczonej kobiecie napisać : ratuj siebie i dzieci...
to rada :módl się.
Oczywiście modlitwa to nic złego, ale tam gdzie przemoc, alkohol i dzieci to chyba
trzeba działać , prawda? Robić coś więcej niż odmawiać nowenny i nie chodzi tylko o Iwonę, ale o dzieci które na to patrza...


Próbuje ratować,próbuje-ale z marnym skutkiem.Ostatnie dwa dni dały mi nową siłę.Z spokojem stawiam czoła rzeczywistości.Ten spokój faktycznie okazał się darem od Boga.Maż znowu robił jazdy,widząc że na mnie nie robi to wrażenia probowal na dzieciach sie odegrac.Widzac ostry sprzeciw z mojej strony poddal sie i poszedl spac.Dzis wstal i powiedzial ze idzie do lekarza po skierowanie do szpitala bo idzie tam zdychac.Ręce opadaja...w kazdym badz razie jestem już pewna ze nie pozwole wiecej na to żeby znowu zdarzyly sie sytuacje takie jak wczesniej.I stane do walki-nawet jesli ja przegram.Z tymze stawka jest za wysoka-niepoddam sie tak latwo

Anonymous - 2013-09-09, 21:26

grzegorz_ napisał/a:
iwonakra3 napisał/a:

Wiem o czym piszesz.Wszystkie te objawy mialam.Pojawily sie na dokladke mysli samobojcze i wyladowalam u psyche.

Kurcze...Mój mąż na okrągło wścieku dostaje jak mu mówię że to jego picie powoduje ze nie potrafie z nim gadać,że cierpią na tym dzieciaki i że to już nie jest normalne,że to alkoholizm.Tymbardziej ze doszly do tego presja psychiczna,ale byly i inne zdarzenia-fizyczne ktore niestety odcisnely petno.


Czasami nie ogarniam ....
Zamiast umęczonej kobiecie napisać : ratuj siebie i dzieci...
to rada :módl się.
Oczywiście modlitwa to nic złego, ale tam gdzie przemoc, alkohol i dzieci to chyba
trzeba działać , prawda? Robić coś więcej niż odmawiać nowenny i nie chodzi tylko o Iwonę, ale o dzieci które na to patrza...



Właśnie dlatego ja już w separacji...
A najgorsze w chorobie alko jest to, że nie można straszyć jak się nie jest do końca pewnym swojej decyzji, no i już po jej podjęciu trzeba być konsekwentnym.
Jakoś udało mi się nie straszyć - chociaż nie raz na języku już miałam, że się wyprowadzę jak nie przestanie...
No i niestety muszę być konsekwentna, chociaż boli niesamowicie. Mąż nie bardzo zrozumiał o co chodzi (na razie trzeci miesiąc separacji, więc może za wcześnie). Na spotkaniu Al-anon zrozumiałam, że on na razie może sobie myśleć, że to nie na poważnie, że zaraz do niego "przylecę w łaskę" jak to się brzydko mówi. Może tak jest...
Jeszcze wiele sytuacji przed tobą Iwonko, nie nastawiaj się raczej, że jakieś twoje zachowanie wpłynie na męża - zajmij się sobą - ratuj dzieciaki. Całuję was :*
Ja niebawem zaczynam 12 kroków tu na forum - już nie mogę się doczekać :mrgreen:

Anonymous - 2013-09-10, 08:47

RóżaR, wszystko to prawda co napisałaś. Alkoholika nie można straszyć, wszak on te "straszaki" słyszał nie raz i doskonale wie, że to nigdy nie spełnione obietnice.
Gdy mówisz do alkoholika "zrobię to i to" - musisz zrobić. Jeśli nie jesteś pewna lub nie masz siły na dotrzymanie słowa - nie mów nic. Ta konsekwencja jest kluczowa i niezbędna.

iwonakra3 napisał/a:
Dzis wstal i powiedzial ze idzie do lekarza po skierowanie do szpitala bo idzie tam zdychac.Ręce opadaja...

Nie, nie opadają. To są typowe "zagrywki" mające na celu sprawdzenie Twojej reakcji. Dlatego do odpowiedniego postępowaniu z alkoholikiem potrzebna jest wiedza (zdobyta na terapii, al-anon), która pozwala na "oddzielenie" własnego życia od niego i stwarzanych przez niego chorych sytuacji - a jednocześnie która nie pozwoli na dalszy "komfort picia".
Ja nie nazywam tego walką. Z prostego powodu - w walce zawsze musi być wygrany i przegrany. W chorobie alkoholowej, mimo braku gwarancji - może być dwóch (dwoje) zwycięzców :->


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group