Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Dajmy sobie szansę?

Anonymous - 2013-09-04, 08:00
Temat postu: Dajmy sobie szansę?
Witam Was serdecznie,

Nie byliśmy w związku sakramentalnym...jeszcze. Plany były i to dosyć konkretne. Nie wiem czy to dobre miejsce, ale spróbuję.

Jesteśmy stosunkowo młodymi ludźmi, w tym roku obydwoje skończyliśmy 24-lata. Dzieli nas różnica 6 dni. Nasz związek trwał od września 2010 roku, do zeszłego poniedziałku. Nic nie dało znaków przepowiadających, a może ja ich nie widziałam? Mieliśmy lada chwila zamieszkać razem.

W poniedziałkowy poranek oznajmił mi, że coś sie wypaliło że nie chce już ze mną być, że to nie to. Nastąpił krzyk rycz i płacz. Jego szwagierka kontaktowała się ze mną, pytała co się dzieje, bo zaczął znowu palić, wymiotuje, nic nie je. Na weekend wrócił do domu rodzinnego do innego miasta. Jak "nadała" mi szwagierka nie mógł znaleźć sobie miejsca, był blady osowiały bez apetytu, jakby ktoś wypompował z niego życie.

U mnie nie było i nie jest lepiej. Wszystkie rzeczy nawet po malowanie paznokci było robione pod niego, tak jak lubi. W pracy starałam sie skupiać na zadaniach, ale w tle głowy było jedno i to samo.

Po kilku dniach przyszło do szczerej rozmowy meilowej. Okazało się, że rozłączyły nas pieniądze. Przestraszył się odpowiedzialności, tego że wspólnie nie damy razem rady. Przestraszył się wizji mnie pracującej za 1200zł przed komputerem 12 h dziennie, przestraszył się mojego uzależnienia.

Bo teraz tak to widzę, jestem uzależniona od komputera bo na nim pracuję. Kiedy próbował reagować zbywałam go. Osiadłam. Nie rozwijając się nie podejmując dalszej nauki nie zadbałam o naszą przyszłość. Dlaczego nie widziałam tego wcześniej? Dlaczego nie widziałam jego reakcji. Teraz widzę, ze były, ale może za mało konsekwentne?

Aż wreszcie dlaczego go okłamałam? Było mi wstyd, że zarabiam tak mało ( jednocześnie nic z tym nie robiąc) i podawałam kwoty wyższe... Na takich fundamentach związku się nie buduje. Nie ciesze się, że to zrobiłam jest mi wstyd, ale ciesze się że mogłam za to przeprosić i zrzucić ten kamień z siebie.

W dniu wczorajszym umówiliśmy się na rozmowę w cztery oczy. Był ryk, a jakże. Były słowa gorzkie, ale i takie że nigdy nie trafimy na drugie takie osoby. Okazało się też że nic się w nim nie wypaliło, że nie okłamywał mnie do ostatnich dni bycia razem że mnie kochał. Nie padły jasne deklaracje, ale padło stwierdzenie, że może jeśli nad tym popracujemy to wrócimy do siebie.

Przez te kilka dni moje życie wywróciło się do góry nogami. Ruszyłam z nauką języków niemieckiego i rosyjskiego, zapisałam się na Technika BHP 1,5 roczną naukę, zapisałam się na siłownię. W tle głowy mam gdzieś swoją firmę.

Mój ex, załatwił mi również dodatkową pracę, która wykorzystuje moją kreatywność. Widze, że miał racje że tkwi we mnie ogromny potencjał, tylko uśpiłam go bardzo skutecznie. Zastanawiam się czy ta zmiana była warta tego odejścia? Czy było to konieczne? Czy da się wszystko jeszcze odbudować??

Od października będzie u niego wynajmowała pokój koleżanka z miasta rodzinnego, która przychodzi tu na studia. Znam ją to sympatyczna osoba, typ kujona, ale takiego z którym można porozmawiać. Martwię się .... jestem zazdrosna, ale wiem, ze ekonomia jest bezlitosna, a mężczyzna na stancji byłby idealnym zaczątkiem do wspólnego picia, grania w psp i "marnienia".

Czy to sprawa beznadziejna? Czy ta walka może się udać? Wszyscy powtarzają mi że tego kwiatu to pół światu, ale jeśli czuje się że to właśnie to? I co najgorsze widzi się to w oczach drugiej osoby pomieszany z bezradnością i żalem za to wszystko co się wydarzyło...

Anonymous - 2013-09-04, 21:33

Witaj, Marina, u nas na forum :-)
Piszesz, że nie jesteście w związku sakramentalnym... jeszcze. Czy przygotowujesz się do zawarcia takowego? Bo wspólne zamieszkanie "przed" to nie jest właściwa droga.
To co robisz pod kątem swojego rozwoju zawodowego, jest w porządku, ale pod kątem związku to trochę mało. Jakoś tak mam wrażenie, że ta przyczyna kryzysu materialna, jaką podajesz za główną, to taki trochę pretekst, albo wierzchołek góry lodowej.... Nie wiem, mogę się mylić, tak mi się wydaje.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group