Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - jak sobie z tym poradzić

Anonymous - 2013-09-19, 12:33

majola, mogę sobie wyobrazić co czujesz...
Zwłaszcza że sama nie jestem wcale tak daleko od tego. Tzn. wydaje mi się, że daleko, ale w zasadzie nie wiem nic na pewno.

I tak myślę, że to chyba naturalne, że jest w nas, ludziach, ogromny bunt i sprzeciw wobec tego, że Boży plan, Boski zamysł może być dla nas (lub dla zostawiającego nas małżonka) tak bardzo niewidoczny, zatarty, nieobecny przez lata - przez dziesiątki lat.
I objawić się na przykład dopiero po upłynięciu większości czasu danego nam na tej planecie. Lub dopiero w momencie śmierci. Lub dopiero po śmierci.
Podczas gdy my chcielibyśmy żeby objawił się już! Teraz! W przyszłym miesiącu, najdalej w przyszłym roku..

To jest trudne. Nie da się tego ot tak zaakceptować z dnia na dzień.
Ale myślę, że upływający czas jest sprzymierzeńcem.

Ściskam Cię ciepło.

Anonymous - 2013-09-19, 20:01

Dziewczyny modlitwa mi pomaga i to bardzo, chwała Panu!. Dzisiaj mam trochę lepszy dzień. Właśnie czytam książkę "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy" Tylko dlaczego jej wcześniej nie przeczytałam ;-)

[ Dodano: 2013-09-21, 13:13 ]
Podobno najlepszą karą dla wiarołomnego męża jest pozostawienie go w ramionach kochanki. :lol: http://zwierciadlo.pl/201...blepiony-miodem

[ Dodano: 2013-09-23, 21:26 ]
Nadchodzą długie jesienne wieczory,które spędzę sama,długie zimowe wieczory,które spędzę sama.Samotne weekendy..życie towarzyskie toczące się obok, bo ja już tylko zawsze będę na doczepkę..Będę patrzyła na szczęśliwe rodziny i będę wyła w poduszkę.A mój mąż -zdrajca nie obarczony dziećmi, problemami będzie radośnie spędzał weekendy i wieczory ze swoją kochanicą i patrzył na mnie z politowaniem i szyderczym uśmiechem.Napisał mi kiedyś w smsie ....a wy wariatki się módlcie.. (to o mnie i mojej mamie). Ciężko żyć, ciężko przestać myśleć.Zniknęła gdzieś radość życia."Otworzyłam klatkę" i ptaszek wyfrunął, już chyba na zawsze....

[ Dodano: 2013-09-25, 04:25 ]
Czy można już bardziej pokazać, że się kogoś nie kocha,on mi pokazał, wybierając inną.Czy jest sens modlić się o powrót? Co robić, skąd wiedzieć jakie myśli ,działania są dobre, które podpowiada Bóg ?!!!!

[ Dodano: 2013-10-01, 21:15 ]
Jak uwolnić się od tych myśli -dlaczego on mi to zrobił, jak mógł- cały czas myślę tylko o tym, niby robię coś innego, ale to jest jak w transie ,czy ja już zwariowałam, czy jestem blisko jakiegoś obłędu!!? pomocy ,co mam robić, jak wyrzucić te myśli i zająć głowę czymś innym?!!!

[ Dodano: 2013-10-16, 07:52 ]
Nic się nie zmienia, jestem w czarnym dole. całkowita destrukcja rodziny, jak można ......Boże daj chociaż cień nadziei !!!!!! Jak żyć ?!! Przez pół życia byłam żoną, teraz czuję się jakby odcięto mi nagle połowę ciała. Czy kiedyś się z tego otrząsnę . Nic mnie nie cieszy,żyję jak automat .Boże pomóż!!!!!!!!!!!!!!!

[ Dodano: 2013-10-16, 15:52 ]
Błagam pomóżcie!!! nie daję rady !!!!

[ Dodano: 2013-10-21, 22:31 ]
Powiedzcie mi, dlaczego tak jest, przecież to nie ja zdradziłam, nie ja odeszłam, skoro ja mam Boga po mojej stronie, dlaczego czuję się tak podle, dlaczego jestem taka przybita, zdołowana...??Czemu nie mogę odzyskać wiary w siebie?Czemu mąż wydaje sie być szczęsliwszy??A ja miotam się i rozpaczam, chociaż powinno być odwrotnie.??!!Na rekolekcjach było wspaniale, chłonęłam każde słowo, ale po powrocie trzeba zmierzyć się z rzeczywistością, wszystko wraca.Jak pomyślę o męzu, jak widzę samochód kochanki przed blokiem (on nim jeździ),to robi mi sie słabo.nie wiem jak sie pozbyć tych okropnych, poniżających uczuć ??

Anonymous - 2013-11-11, 10:00

quote]Jak pomyślę o męzu, jak widzę samochód kochanki przed blokiem (on nim jeździ),to robi mi sie słabo[/quote].
Rozumiem , co czujesz. Mój mąż, także samochodem kochanki jeździ, a swoją 'wypasioną furę' oddał w użytkowanie tej właśnie kochance. Zastanawia mnie, po co oni tak się zamienili. Ciśnienie mi się podnosiło, jak widziałam ten samochód, gdy przyjeżdżał po dzieci. Choć muszę przyznać, że z upływem czasu coraz mniej mnie to obchodzi i boli. Daj czas, czasowi...

Anonymous - 2013-11-11, 13:14

bosonia napisał/a:
Dziewczyny modlitwa mi pomaga i to bardzo, chwała Panu!. Dzisiaj mam trochę lepszy dzień. Właśnie czytam książkę "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy" Tylko dlaczego jej wcześniej nie przeczytałam

[ Dodano: 2013-09-21, 13:13 ]
Podobno najlepszą karą dla wiarołomnego męża jest pozostawienie go w ramionach kochanki. http://zwierciadlo.pl/201...blepiony-miodem

[ Dodano: 2013-09-23, 21:26 ]
Nadchodzą długie jesienne wieczory,które spędzę sama,długie zimowe wieczory,które spędzę sama.Samotne weekendy..życie towarzyskie toczące się obok, bo ja już tylko zawsze będę na doczepkę..Będę patrzyła na szczęśliwe rodziny i będę wyła w poduszkę.A mój mąż -zdrajca nie obarczony dziećmi, problemami będzie radośnie spędzał weekendy i wieczory ze swoją kochanicą i patrzył na mnie z politowaniem i szyderczym uśmiechem.Napisał mi kiedyś w smsie ....a wy wariatki się módlcie.. (to o mnie i mojej mamie). Ciężko żyć, ciężko przestać myśleć.Zniknęła gdzieś radość życia."Otworzyłam klatkę" i ptaszek wyfrunął, już chyba na zawsze....

[ Dodano: 2013-09-25, 04:25 ]
Czy można już bardziej pokazać, że się kogoś nie kocha,on mi pokazał, wybierając inną.Czy jest sens modlić się o powrót? Co robić, skąd wiedzieć jakie myśli ,działania są dobre, które podpowiada Bóg ?!!!!

[ Dodano: 2013-10-01, 21:15 ]
Jak uwolnić się od tych myśli -dlaczego on mi to zrobił, jak mógł- cały czas myślę tylko o tym, niby robię coś innego, ale to jest jak w transie ,czy ja już zwariowałam, czy jestem blisko jakiegoś obłędu!!? pomocy ,co mam robić, jak wyrzucić te myśli i zająć głowę czymś innym?!!!

[ Dodano: 2013-10-16, 07:52 ]
Nic się nie zmienia, jestem w czarnym dole. całkowita destrukcja rodziny, jak można ......Boże daj chociaż cień nadziei !!!!!! Jak żyć ?!! Przez pół życia byłam żoną, teraz czuję się jakby odcięto mi nagle połowę ciała. Czy kiedyś się z tego otrząsnę . Nic mnie nie cieszy,żyję jak automat .Boże pomóż!!!!!!!!!!!!!!!

[ Dodano: 2013-10-16, 15:52 ]
Błagam pomóżcie!!! nie daję rady !!!!

[ Dodano: 2013-10-21, 22:31 ]
Powiedzcie mi, dlaczego tak jest, przecież to nie ja zdradziłam, nie ja odeszłam, skoro ja mam Boga po mojej stronie, dlaczego czuję się tak podle, dlaczego jestem taka przybita, zdołowana...??Czemu nie mogę odzyskać wiary w siebie?Czemu mąż wydaje sie być szczęsliwszy??A ja miotam się i rozpaczam, chociaż powinno być odwrotnie.??!!Na rekolekcjach było wspaniale, chłonęłam każde słowo, ale po powrocie trzeba zmierzyć się z rzeczywistością, wszystko wraca.Jak pomyślę o męzu, jak widzę samochód kochanki przed blokiem (on nim jeździ),to robi mi sie słabo.nie wiem jak sie pozbyć tych okropnych, poniżających uczuć ??



Bosonia, spokojnie, teraz jest czas dla Ciebie - po to, abyś wreszcie zabdała o siebie.
Dziś rozmawiałam z pewną dawną Sycharką - jej małżeństwo cudownie uzdrowione - mąż bardziej nawrócony niż kiedykolwiek :-)
- ona potwierdza te słowa - zajmij się sobą, bo nie dbasz o siebie (piszę oczywiście ogólnie do kobiet/żon/matek)...

Zrób sobie wreszcie prezent. Uzależniłaś swoje życie od męża-bozka, czas to zmienić. Wróć do Chrystusa - to ZŁOTA RADA i chyba jedyna, jak na początek. Pana Jezusa postaw w miejsce bożków. Pamiętaj - Twoje emocje to też może być bożek - więc zadbaj o swoje emocje. Wycisz się, zaufaj Panu Bogu, odzyskaj swoją wiarę, wiarę w uzdrowienie SIEBIE. :-D

Anonymous - 2013-11-11, 22:09

Jak sobie z tym poradzić? Chciałabym zadać to pytanie, choć moje życie jest kompletnie inne. Bo to ja chcę odejść, nie odejść do kogoś innego ale uciec od życia z człowiekiem, z którym nic mnie po 15 latach nie łączy. Nie umiemy ze sobą rozmawiać. Każda poważniejsz, czy konkretna rozmawa kończy się kłótnią, której świadkami są nasi synowie. Mieszkamy razem, śpimy w tym samym łóżku, ale nic nas nie łączy. Nie widzę sensu życia razem. Unikamy się na wzajem. Różnimy się w zasadzie pod każdym względem od banalnych codziennych spraw, po poważniejsze decyzje, czy sposób wychowania dzieci. Do tego dochodzi kompletny brak szacunku ze strony męża dla mnie, w jego oczach jestem nikim i niczym.
Modlę się od lat – o cierpliwość, o umiejętność postępowania, o drogowskaz na życie… ale jednocześnie popadam w co raz większą dziurę, nie widzę możliwości odbudowania naszego związku. Ja nie czuję nic do męża poza żalem. Zastanawiałam się, dlaczego nie umię mu wybaczyć. Ale żeby coś wybaczyć, osoba krzywdząca nas musi uznać swój błąd, przeprosić, a przede wszystkim zmienić swoje postępowanie. Mój mąż nie widzi jak ogromnie mnie krzywdzi, a ja już nie mam siły tłumaczyć jakie jest moje odczucie i dlaczego jego postępowanie jest złe. Prosiłam aby znaleźć jakąś terapię, poradę psychologa, czy kogoś zajmującego się rodzinami w kryzysie. Nie zgadza się na to.
Mój mąż nie chce się rozejść. Choć nic do mnie nie czuje, choć jestem mu obojętna, choć nic ode mnie nie oczekuje – nie pozwoli na nasze rozstanie. On poświęca się dla dobra naszych dzieci. A ja nie widzę nic dobrego w wychowywaniu dzieci w chorej rodzinie. Tak nasza rodzina jest bardzo chora.
Czytam od tygodnia forum i inne publikacje, wysłuchałam kilku audycji, kazań i czuję się coraz bardziej zagubiona, coraz bardziej niewarta miłości Bożej.
Jak sobie z tym poradzić? Jak chcieć być z mężem? Jak odnaleźć uczucie do niego? Jak uzdrowić naszą rodzinę?

Anonymous - 2013-11-11, 23:42

Przyszło mi do głowy abyś spróbowała przeczytać ten tekst:

http://tinyurl.com/qyjlfnr
Przebaczenie krzywdy

Anonymous - 2013-11-12, 06:54

Nie działa link :-(
Anonymous - 2013-11-12, 08:15

Dziękuję za odpowiedzi na moim wątku. Ten lik otworzyłam, ale jest tego sporo, będę pomału go czytać. Staram sie zajmowac sobą, nie jest to łatwe, bo wydaje mi się, że przecież nigdy nie zaniedbywałam siebie, mam na myśli wygląd ,czy zainteresowania.Tylko nie umiem się pogodzić teraz ze zmianą życia, że jesteśmy wciągnięci w to bagno. Mąż dwa razy już zawiózl dzieci do kochanki, na sobotę, i nie widzi w tym nic złego, ja powiedziałam,że nie zgadzam się na to ,więc on powiedział ,że nie będzie mi dawał pieniędzy....Chyba jestem zmuszona do założenia sprawy o alimenty... Zapisałam się do psychologa, modlę się o nawrócenie męża, staram się jakoś żyć....
Anonymous - 2013-11-12, 09:34

Aga6025 napisał/a:
Ale żeby coś wybaczyć, osoba krzywdząca nas musi uznać swój błąd, przeprosić, a przede wszystkim zmienić swoje postępowanie. Mój mąż nie widzi jak ogromnie mnie krzywdzi, a ja już nie mam siły tłumaczyć jakie jest moje odczucie i dlaczego jego postępowanie jest złe.

Wiesz co Ty jesteś w błędnym kręgu. Przerwij ten krąg. Kiedyś Swallow pokazała mi ciekawy link. Oto on:
http://rodzina.opoka.org....ledny_Krag.html
Czy działa? Działa. Jeżeli starasz się to zrozumiec.
Mój mąż mnie również krzywdzi. Raz mocniej, raz mniej. Ale przecież i ja krzywdzę jego. Więc choc ciężko, próbuję zmienic siebie. I czasami to kojarzy się z jakąś dziwną potulnością, to tak nie jest. Ten kto pierwszy przepraza nie poniża się. On jest mądrzejszy. Co nie znaczy, że i ja czasami nie przesadzam. Że za dużo ustępuję, a to też złe.To takie lawirowanie na cienkiej linie. Ale dzieki temu tekstowi zrozumiałam wiele. i ciągle się uczę, bo miewamy lepsze, gorsze i bardzo złe dni.

[ Dodano: 2013-11-12, 09:38 ]
bosonia napisał/a:
Mąż dwa razy już zawiózl dzieci do kochanki, na sobotę, i nie widzi w tym nic złego, ja powiedziałam,że nie zgadzam się na to ,więc on powiedział ,że nie będzie mi dawał pieniędzy....Chyba jestem zmuszona do założenia sprawy o alimenty...

To najczystszy szantaż. I to bardzo, bardzo zły z jego strony. Czemu od razu nie wystąpiłaś o alimenty? na samym początku wątku trzeba było to zrobic.
Zbieraj dużo rachunków, za zakupy, za mieszkanie, za dzieci. Im więcej tym lepiej. Mąż naraża Cię na poważne straty materialne. Brzydko napiszę: uwal go. Jesteś w stanie to zrobic. Zachowanie mojego męża to malutka gorzka kropla przy tym, co robi Twój.

Anonymous - 2013-11-12, 10:19

Wklejam zatem link troszkę inaczej zapisany
https://drive.google.com/file/d/0B-0IkrUs0PERVFplN3lNWG91N0k/edit?usp=sharing

Anonymous - 2013-11-12, 14:31

Aga6025 napisał/a:
Zastanawiałam się, dlaczego nie umię mu wybaczyć. Ale żeby coś wybaczyć, osoba krzywdząca nas musi uznać swój błąd, przeprosić, a przede wszystkim zmienić swoje postępowanie. Mój mąż nie widzi jak ogromnie mnie krzywdzi, a ja już nie mam siły tłumaczyć jakie jest moje odczucie i dlaczego jego postępowanie jest złe.



"(...)Powiedzmy, ze jakaś bardzo ważna dla was osoba popełniła wielki błąd. W rezultacie czujecie się skrzywdzeni lub zranieni. Decydujecie, że to, co ta osoba zrobiła, było tak złe, że nie możecie jej przebaczyć.Ta decyzja blokuje waszą zdolność do miłości i wyłącza z działania dużą część waszego serca. Nawet jeżeli będziecie próbować zapomnieć o tej osobie, to, dopóki jej nie wybaczycie, będziecie wciąż dawać jej siłę, zdolność do ciągłego ranienia was. Wybaczenie oznacza uwolnienie od rany, od krzywdy.Przebaczenie pozwala znów dawać miłość i pomaga otworzyć się, żeby dawać, a także otrzymywać miłość. Jeśli pozostaniemy zamknięci, tracimy i jedno, i drugie.
Wybaczenie nie tylko uwalnia nas, byśmy mogli znowu kochać, ale pozwala także wybaczyć sobie samemu, ze nie jesteśmy doskonali.(...)

John Gray"


Przebaczenie nie jest łaską z naszej strony dla osoby przez którą czujemy sie skrzywdzeni, ale dla nas. Jest potrzebna nam, dla naszego własnego uzdrowienia...



Aga6025 napisał/a:
Modlę się od lat – o cierpliwość, o umiejętność postępowania, o drogowskaz na życie…


A ja modlę się o to, aby Bóg pomógł mi zobaczyć i kochać męża, tak jak On go widzi i kocha...

Agatko, długie lata oboje pracowaliście na "stan" Waszego małżeństwa (wykasowałś swój pierwszy wpis, ale ja go pamiętam, moja sytuacja była bardzo podobna), nie spodziewaj sie tego, ze teraz w kilka chwil uda sie to naprawić. Mąż nie chce... I cóż z tego? Na początek wystarczy, aby jedno z Was chciał i coś zaczęło robić... Mój też nie chciał, bo tak naprawdę nie widział sensu ani szansy na zmianę... I co? I chyba nadal nie chce, ale ja przestałam tego od niego oczekiwać... Rezultat? Ja sie zmieniam i jest mi z tym dobrze (odkrywam zupełnie nową dla mnie osobę), małżeństwo oddalam Bogu (w najlepsze z możliwych "ręce"), uczę się kochać męża i okazywać mu to w sposób "zrozumiały" dla niego...A mąż?... Zmienia się tak "mimowolnie". Bardzo powoli, ale jednak...

Mnie Bóg pozwolil stanąć w prawdzie o sobie w kilku kwestiach, a zwłaszcza w tej dotyczącej kryzysu w moim małżeństwie...

Kryzys w moim małżeństwie...
Czułam się bardzo skrzywdzona i zawiedziona... Najbardziej tym, ze mąż nie próbował ( :?: ), nie zadał sobie, w moim mniemaniu, trudu "ratowania"... Wyrzucałam mu to często jak i to, że sam również przyczynił się do takiego stanu rzeczy (nie omieszkałam podać przykładów)... Chciałam wytykając mu jego błędy, a oględnie tylko wspominając o swoich, sprawić ażeby zmienił swoją "decyzje"...
Az Bóg pokazał mi tę prawdę o mnie(bardzo dla mnie wstrząsająca)
I wtedy zobaczyłam w moim mężu nieszczęśliwego człowieka ( :-( ), któremu życie i małżeństwo nie do końca potoczyło się tak jak tego chciał, który nie wierzy w to ze cokolwiek można jeszcze zmienić... Zobaczyłam, ze jego decyzje i zachowania są niemym krzykiem bezradności, niemocy i zawodu wobec zaistniałej rzeczywistości... Zrozumiałam pewne prawdy... O nim... O mnie... O naszym małżeństwie...
Smutne prawdy...

Próbowałaś spojrzeć kiedyś na Wasze małżeństwo z "perspektywy" męża

Zadaj sobie pytanie, czy chcesz aby Wasze małżeństwo się zmieniło? Jeśli tak, to zacznij nad tym pracować. Nie uzależniaj swojej decyzji i pracy od chęci męża... Zajmij sie swoją częścią, tym co sama zmienić możesz...

Do tych ksiązek, które Ci już polecałam proponuję jeszcze "Granice w relacjach małżeńskich" Henry Cloud, John Townsend

ps
Bosonia, przepraszam, ze w Twoim wątku odpowiadam Agacie.
Agatko, pisz proszę nadal w swoim watku...

Pozdrawiam i otulam modlitwą.

Anonymous - 2013-11-12, 20:10

Nie szkodzi,dobre rady zawsze warto poczytać :->

[ Dodano: 2013-11-13, 11:42 ]
założyłam sprawę o alimenty, bo mąż zaczął straszyć mnie policją, jak nie zgodzę się na wyjazdy dzieci do kochanki....Mam już tego dość. Ja nie chciałam, nie chcę tego całego bagna, ale co mogę zrobić? po prostu jeden wielki koszmar...

[ Dodano: 2013-11-23, 19:03 ]
Właśni dzisiaj dowiedziałam się ,że mam etat tylko do końca roku, potem jak chcę mogę dalej pracować na umowę -zlecenie......Czy to już wszystko co mnie czeka w tym roku?!!


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group