Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Rozwód - kryzys

Anonymous - 2013-08-31, 05:51

kenya napisał/a:
Obawiam się Michale, że pojawił się w życiu Twojej żony ktoś INNY

Jeżeli potrzebujesz kubła zimnej wody, to ja jaknajbardziej uważam że obok twojej żony pojawił się jakiś romeo. Zauważyć się da że jest Ona raczej uczciwym człowiekim, wiec uczciwie "dla siebie' odeszła żebyś ty nie cierpiał. Pokrętne ale bardzo częste- "to dla twojego dobra, ty chciej też szczęścia dla mnie" jakże często wielu z nas słyszało ten tekst.
Dziewczyna troche sie pogubiła, bo jak kazdy miała jakieś marzenia , i plany na swoje życie, kiedy dowiedziała się ze ten plan jest nierealny, pewnie zadała sobie pytanie:" a w imię czego mam tak żyć" I jak sam opisałeś chyba mieliście okres kiedy brakło mocnej wewnętrznej odpowiedzi w imię czego i Kogo jest się małżeństwem.
Zdrada i nowe zwiazki są teraz bardzo modne, już nie tylko w telewizji(nie kojarze serialu gdzie jednym z glównych motywów nie jest zdrada, rozwody itp. Wystarczy rozejrzeć się po znajomych i widać ludzi po rozstaniu przez zdradę, poukładali sobie życie i sprawiają wrazenie szczęśliwych, ba.. przechwalają się jak im teraz dobrze. Wiec wielu zaczyna dedukować że jest to może i wyjście dla mnie? Po co mieć cięzko skoro można na skróty.
Nie koniecznie tak jest u ciebie, ale bądź przygotowany na coraz gorsze informacje. Spójrz spokojnie na wasze ostatnie miesiące, i zbieraj dowody.
Pozdrawiam

Anonymous - 2013-08-31, 14:04

No cóż, może macie rację, coś/ktoś musi za tym stać. Tak nagle wyprowadziła sie i w sumie nie miala odwagi moralnej tego zakomunikować jak człowiek, za którego sie uważa. Że jest moralna, patriotyczna i interesuje sie historią Naszego kraju. Bóg, Honor i Ojczyzna.
To jak w jakiejś książce Z. Nienackiego seria o Panu Samochodziku - "kobiety mają podwójne języki" Co innego deklaruje, co innego robi. I pewnie co innego myśli. Pewnie macie rację z tym trzecim. Dotychczas nie dopuszczałem tej mysli do siebie, lecz teraz zaczyna ona kiełkować i myślę że coś w tym jest. Co do zbierania dowodów, to moja małżonka jest osobą bardzo sprytną i przebiegłą a do tego bardzo inteligentną. Choć w jednej rozmowie wyraziła się że prawda mogłaby mnie zaboleć. Jaka prawda mogłaby mnie zaboleć? Że rzekomo mnie nie kocha juz wiem. A na pytanie o kogoś innego odpowiada że nikogo nie ma. Ale co też innego może powiedzieć po tym jak sie dotychczas zachowywała? Czuję też, że pewnie do rozwodu dojdzie, ale żeby nie było za różowo dla Niej to za jakiś czas do mnie zatęskni obarczona kolejnymi bolesnymi doświadczeniami. Nie żebym jej tego życzył Boże broń - tylko rozsądku trzeba się nauczyć. Ja chodzę do psychologa, żeby dowiedzieć się co ze mną jest po tych wszystkich traumatycznych doświadczeniach z przeszłości, które oddziałowywują na moją teraźniejszość. Chcę naprawić siebie i moj stosunek do Świata i do Boga, którego mam w sercu ale trochę zaniedbałem. Czas pokaże, kto ma rację. Z opinii wczorajszej pani psycholog wychodzi że nie jest tak źle ze mną jeszcze, bo umiem rozmawiać o problemie, jestem w stanie chodzić w miarę normalnie do pracy i nie biorę środków na zapomnienie - chwilowe. Cóż, zostałem doceniony, że w sumie dobrze sobie radzę. Chociaż dominuje opinia że powinniśmy oboje z żoną na coś takiego uczęszczać. Przekazalem to mojej żonie, ale nie widzę aby sie tym specjalnie przejeła. Powiedziałem jej nawet żeby poszła sama bezemnie bo to jej pomoże. Zrobi jak będzie chciała.
Dziękuję wszystkim czytającym i odpowiadającym za odpowiedzi, za kubeł zimnej wody i za modlitwę.
Michał

Anonymous - 2013-09-02, 18:01

Michał1978 napisał/a:
Przekazalem to mojej żonie, ale nie widzę aby sie tym specjalnie przejeła. Powiedziałem jej nawet żeby poszła sama bezemnie bo to jej pomoże. Zrobi jak będzie chciała.

No jak ty jej zaczynasz doradzać czyli twierdzić delikatnie że "kotuś coś z toba nie gra" , to w oczywisty sposób jesteś wrogiem, powie albo pomysli : a sam z sobą cos zrób , ja jestem ok, a jak ci nie pasuje to się dostosuj. Też typowe, sam to przerabiałem i to w obie strony. Kiedys żona mi ględziła że może bym to inaczej, albo tego nie, a tamto inaczej, pierwsze mysli wtedy : czep się tramwaja! Kiedy zobaczyłem że sie koło fortuny obróciło ja zaczełem sie mądrowac że może tu, może tak, może inaczej- przecież my sie nie możemy rozpaść! Takich dwoje jak nas troje to niema ani jednego. Lipa :czara goryczy sie przebrała. Dziś się dowiedziałem ,że trochę gnojek jestem bo nie cieszę się jej szczęściem, kiedy ona w końcu śpi spokojnie, nie myśli o mnie tylko o swoim....... .Szkoda że od 7 tygodni wiele innych osób z rodziny nie śpi spokojnie.
Więc zrób coś z sobą bo żony nie przerobisz, ani nie wyczujesz- to nie kiełbasa.

Anonymous - 2013-09-02, 18:41

Dziękuję Dabo!
W sumie to zacząłem już od siebie, byłem u spowiedzi. Dawno tego nie robiłem, ulżyło mi troche. Choć nie do końca. Ksiądz wyszedł z założenia, tuż po pytaniu o adopcję, że dobrze że żona odchodzi, może sobie ułożyć życie. Niech idzie. Ze ślub kościelny też może unieważnić bo ja jestem taki jaki jestem. Bo bezpłodność jednego to otwarta furtka dla drugiego. Chyba nie trafiłem dobrze ze spowiednikiem. Albo miał zły dzień.
Chodzę do psychologa. Modlę się. W sumie czuję jakiś spokój, oczywiście nie stale, bywają takie chwile, że czuję, że nie wytrzymam całego tego stresu i napięcia. Czekam wtedy, aż mi przejdzie starm sie myśleć o czymkolwiek innym. Najgorsze są noce i powrót do pustego domu, gdzie nikt nie czeka.
W weekend widziałem się krótko z moją ślubną. Patrzyliśmy na siebie z wydawałoby się czułością. Piszę wydawałoby się albowiem nie wiem co w jej głowie teraz siedzi siedzi. Co chwilę patrzyła z ukradka. No i oczywiście pełna kurtuazja, że dobrze wyglądam. Moja odpowiedź w podobnym tonie. Nawet przytuliliśmy się do siebie. Właściwie żona mnie przytuliła, ja jakoś nie chciałem tak pokazać jak bardzo mi zależy, ale było bardzo miło. Przez chwilę, było tak bardzo miło jak kiedyś.
Z negatywnych odczuć to zauważyłem jakiś lęk mojej żony przede mną. Nie rozumiem go, bowiem nigdy nie byłem wobec Niej agresywny, ani też nie użyłem przemocy. Nie rozumiem tego. Choć może patrząc przez pryzmat drugiej strony (punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia) uważa Ona, że jestem wściekły albo też ona jest wściekła. Jest jeszcze jedna hipoteza, która po głowie się kołacze. Jej uczucia nie wygasły i sama ich się boi więc chce uciec niejako w popłochu. Wsiadła do samochodu zaryglowała się, ale auto nie chciało odpalić. Widząc jej zachowanie zacząłem odchodzić. Wtedy ona otworzyła szybę i w lament, że nie chodzi. Wytłumaczyłem, jej jaki popełniła błąd. I się pożegnaliśmy. Nie wiem, co o tym sądzicie mili Państwo?
Wieczorem tegoż dnia tj. 31 sierpnia jeszcze była wymiana korespondencji sms, tak dla podtrzymania kontaktu, znowu inicjatywa żony. Wczoraj 1 września też kilka sms'ów.

Z ciekawostek - pytania, czy lepiej jest Jej teraz czy czuje się szczęśliwsza - w ogóle na nie nie odpowiada. Jakby nie istniały.
Moja hipoteza 1. Tak jest mi lepiej, ale mu tego nie powiem, po co ma być mu przykro.
2. Nie, nie jest mi lepiej, ale mu tego nie powiem.

Tyle na razie.
Michał

Anonymous - 2013-09-02, 19:17

E spoko ja 31 też mialem krótką wymianę smsów, ale takich jak by to delikatnie powiedzieć :dość nieładnych. Bo się poirytowalem że mi młodego podsyła żeby się pogzić.
Dziś widziałem swoje ślubne w szkole nawet staliśmy 0,5m od siebie, ale wieksze zainteresowanie wzbudza we mnie stara sklepowa ,kiedy fajki kupuje. Odwaliła się jak nigdy, nie wiem poco komu i naco. Cale zycie w adidasach, dzisiaj szpilki . to chyba żeby mi pokazać że bardziej pasuje do swojego........... który jest wyższy odemnie. Chore!!!Chore!!
Bądź madrzejszy o pół roku .Mi wszystcy mówili daj sobie spokój z tą kobietą, szlem w zaparte, efekt jak widzisz- Pół roku w plecy. Nie mówię ci szukaj innej, ale daj jej spokój i przedewszystkim daj sobie spokój , siebie zamęczysz a niewiele zyskasz.

Anonymous - 2013-09-02, 19:40

Dabo napisał/a:
to chyba żeby mi pokazać że bardziej pasuje do swojego........... który jest wyższy odemnie


To są tylko Twoje domysły, a może chciała tylko po prostu ładnie wyglądać. A w jakim celu? Po co się nad tym zastanawiać?

Anonymous - 2013-09-02, 19:48

Przykro mi, że nie u wszystkich komunikacja jest na jakimś poziomie. Ja na szczęście tego nie doświadczyłem i jakoś nie mógłbym się zniżyć do takiego poziomu.
Dopóki nie wyjdę z swoich problemów nie mam zamiaru, ani ochoty obarczać jakiejś kobiety swoją osobą i problemami. Wiesz, moja małżonka też mi mówi żebym sobie kogoś znalazł. Tylko ja tego nie widzę. Mój związek wisi na włosku, a może juz z niego spadł, a ja mam sobie kogoś znależć i udawać nic sie nie stało. "Za chwilę dalszy ciąg programu" chciałoby sie powiedzieć.
Ja tak nie mogę. Niech się czas traci, a co mi tam. I tak abstrachując od tematu musiałbym znaleźć kobietę psychologa, żeby się w tym odnalazła. Może już lepiej być samemu.
Gdybym wiedzę co mi dolega miał przed ślubem może do tego ślubu by nie doszło. Może tak a może nie. Można oczywiście rozpatrywać ten czas jako jego stratę. Dla mnie nie był to czas stracony. To były piekne chwile, były też i złe. Byłem w związku z piękną i mądrą kobietą, kochałem i byłem kochany. Dziś część mnie kocha nadal i mocno wierzy, że się uda. Druga część mówi odnajdź się w nowej sytuacji, tamto wróci to dobrze, nie wróci mówi się trudno nie poznała się na mnie.
Kobiety ubierają się ładnie przede wszystkim dla siebie - to je dowartościowuje - nawet jeśli są o swej wartości przekonane, na drugim planie jest postrzeganie otoczenia.

Anonymous - 2013-09-02, 20:02

Michał1978 napisał/a:
nie mam zamiaru, ani ochoty obarczać jakiejś kobiety swoją osobą i problemami

To ja właśnie o tym. Niedawno znajomy (fakt że stary kawaler) zapytał mnie a skąd ty wiesz że samemu przez zycie iść jest tak źle? No i ćwika mi zabił, bo nigdy w ten sposób nie myślałem. Zawsze byłem przekonany że żona dzieci, rodzina. A może to nie jest tak?? Może i łatwiej i przyjemniej bez tej pomocnej łapy, która jak zimno to nawet kołdre zabierze, i ciągle trzeba pomagać zwracać uwagę, rozmawiac, uważac jak na jajko żeby nie urazić??? Może samemu lepiej ,tylko tego nie poznaliśmy bo nas tak wychowali???

Anonymous - 2013-09-02, 20:21

W przypadku kołdry receptą jest największa kołdra z możliwych lub dwie kołdry. Działa. Czasami łatwiej być samemu. Nie trzeba pomagać mówisz. Ja akurat lubiłem pomagać i tłumaczyć. Miałem z tego satysfakcję. A łapa jak ciepła jest przyjemna, jak zimna to można ogrzać. Moja małżonka ma na przykład problem z zimnymi nogami. Nie lubiłem tych zimnych nóg brrr., ale zawsze je ogrzewałem. Rozmowa to nasza naturalna forma komunikacji, fakt nie zawsze rozumiemy co kobieta ma na myśli mówiąc to i owo. Bo się różnimy. Z facetem łatwiej się dogadasz. Ale to kobieta wnosi w nasze życie ciepło i radość, choć może czasem zamieni je w piekło. Oczywiście nie tylko kobieta ma takie mozliwości, zależy od relacji. Nie generalizuję. Trzeba pobyć trochę w piekle aby docenić niebo.
Też w dalekiej rodzinie mam starego kawalera, chłopina po prostu sie przyzwyczaił, może nie spotkał tej jedynej albo w ogóle nie szukał. Nawet za cenę porażki warto kochać.

Anonymous - 2013-09-02, 20:46

a ja odkąd zaczełam sie tak ostro modlić za swoje małżeństwo i za meża to doświadczam włąsnie braku komunikacji, przestał sie odzywać. tak to dzwonił często a teraz nic... cisza
Anonymous - 2013-09-02, 21:47

Taaaa te zimne nogi to zawsze moje ale jej dłonie. Nie bede sie rozpisywał co jej wrózka na ten temat powiedziała, ale ponoc to co się dzieje było nieuniknione z powodu zimnych stup lub dłoni. Cherezja i zabobon durnych bab.
A jest takie stare powiedzenie, które mi sie ostatnio zaczyna podobać: Baba z wozu, koniom lżej.

Anonymous - 2013-09-02, 22:06

Jest też takie :
:mrgreen: Z babą źle , ale bez baby jeszcze gorzej .

Anonymous - 2013-09-02, 22:33

A mi się przypomniał piosenka z filmu Zabawka "Baby, ach te baby" wykonanie Eugeniusz Bodo
Anonymous - 2013-09-02, 22:37

mare1966 napisał/a:
Z babą źle , ale bez baby jeszcze gorzej .

Sam nie wiem. Żle mi bo widze dyndającą firanke. zle bo sam w chalupie. Wsyd się przyznać ale mało kiedy sam w pokoju spałem , zawsze albo żona, czy dzieciak w wekendzie, albo kilku facetów. I nie żebym był jakis nie teges. Poprostu zycie w delegacji, zawsze faceci; charmonogram zakupów, sprzatania, gotowania i raczej wszystko ok. ,mimo że obcy sobie ludzie. Kiedy któryś w kulki przygrał, to kara, zadośćuczynienie, i spokój. Ale generalnie porządek i ład, odpowiedzialność i karnośc. A w domu co???? uszy na dół i nooooooo dobra ide


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group