Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Rozwód - kryzys

Anonymous - 2013-08-28, 01:40
Temat postu: Rozwód - kryzys
Witam Wszystkich serdecznie!
Nie wiem od czego zacząć. Przeglądam forum i nie znajduję mojego, naszego problemu. Widzę że są tu ludzie mądrzy, którzy nie jedno przeszli.
Oboje jesteśmy praktycznie równolatkami jestem starszy o 4 miesiące i mam 35 lat.
Jestem mężem, jeszcze. Z moją żoną poznałem się 5 lat temu. Gdy ją spotkałem po raz pierwszy poczułem że to jest kobieta z którą chcę spędzić życie i się zestarzeć. Zaręczyłem się z Nią po trzech miesiącach znajomości. Ślub nastąpił po roku i 26 dniach. Bardzo się pokochaliśmy, mieliśmy i wciąż mamy podobne zainteresowania, pragnienia i nawet myśli. Dwóch księży dawało Nam ślub, a żona odczytała Hymn o miłości. Wszystko było takie piękne i podniosłe. Czułem wtedy obecność Boga.
Potem nastąpiło małżeńskie życie, trochę szczęścia i radości trochę smutków jak to w życiu. Od początku małżeństwa staraliśmy się o dziecko. Nie udawało się. Poszliśmy do kliniki zajmującej się problemami z płodnością. Ponieważ, łatwiej zrobić „analizę” mężczyzny zaczęliśmy ode mnie. Wyniki były druzgoczące. Badanie nasienia wynik zero. Potem nastąpiło badanie genetyczne. Ujawniło, że nie mogę mieć dzieci ze względu na chorobę genetyczną Zespół Klinefeltera, wcale nie taką rzadką – 1 na 500 chłopców rodzi się z tym. Może być lekko upośledzony i mieć inne dolegliwości ale w 99 przypadkach na 100 jest bezpłodny. Z zespołem tym łączy się o wiele wyższa zachorowalność na raka – przede wszystkim jąder. Po konsultacji z lekarzem i dwóch badaniach USG z których ostanie ujawniło lekkie zmiany zdecydowaliśmy się na orchidektomię czyli usunięcie jąder. To było w roku 2012. Po operacji rozmawiałem z żoną, mówiłem jej żeby mnie zostawiła bo co ją czeka. Odpowiedziała mi wtedy w sumie pytaniem na pytanie „ A gdybym to ja miała taki problem zostawiłbyś mnie?” Moja odpowiedź była odmowna i temat na jakiś czas stracił rację bytu. Odbiło się to na naszym pożyciu intymnym ale nie aż tak bardzo. Dalej się kochaliśmy, byliśmy blisko siebie, zona pomagała mi w sprawach prawnych bowiem z wykształcenia jest prawnikiem, a ja jej we wszystkim innym co tylko mogłem. Nie z wdzięczności tylko czułem że tak trzeba. Kocham – pomagam. Pomagałem w wielu innych aspektach, pomagaliśmy oboje jej rodzicom, często kosztem Naszego czasu. W marcu roku bieżącego była kolejna moja operacja tym razem ginekomastia, Może nie ze względu na jakieś zagrożenie życia tylko zonie mojej nie odpowiadał nadmierny rozrost tego gruczołu u mnie. Podkreślała, że lubi mężczyzn wysportowanych, a ja raczej stanowię zaprzeczenie tego ideału choć tak bardzo od sportu nie stronie. Jeżdziliśmy wspólnie na nartach, na rowerze. Od mojej ostatniej operacji coś zaczęło się psuć. Jest w tym oczywiście moja wina – jakże by inaczej. Po prostu zaczęło mi się mniej chcieć kochać. Byliśmy sobie bliscy bardziej duchowo niż fizycznie. Teraz wiem że w tym co Nas spotkało, powinniśmy zwrócić się o pomoc do profesjonalistów. Ale my wierzyliśmy że samo się ułoży z czasem, a może że problemu niema. Ale był. Doprowadził, doprowadziliśmy do tego że żona moja postanowiła się ze mną rozstać. W dniu 12 sierpnia wyprowadziła się. Jeszcze rano widzieliśmy się – przyjechała od teściowej (z którą ma i miała bliskie relacje, pomaga w firmie, cóż w końcu to jej matka) zachowywała się normalnie, przywitaliśmy się serdecznie ale musiałem iść do pracy. Gdy z niej wróciłem oniemiałem, szafy i komody puste i nie ma mojej Oli. Gdy do Niej zadzwoniłem, to właściwie nie pamiętam już co mówiłem ale dowiedziałem się że dostanę pozew, że będzie łagodny bo nie chce mnie skrzywdzić. Następne dni i noce były koszmarem. Wcześniej przed tym faktem nawet jak się nie widzieliśmy to dzwoniliśmy do siebie po parę razy dziennie. A po – głównie ja zapytać dlaczego co i w ogóle. Dowiedziałem się z jednej z rozmów, że żona chce mieć normalnego faceta, że z punktu widzenia moralnego nie dopuszcza zapłodnienia nasieniem dawcy. Z punktu moralnego nie dopuszcza ww., ale dopuszcza rozwód – według mnie to jest sprzeczność. Rozmawiamy głównie przez telefon czasami sms. Żona wychodzi z założenia, że jak jej nie wyjdzie to może wróci. Raz napisała że nie szuka kogoś innego tylko spokoju. Wczoraj na nieśmiałe pytanie o zmanę zdania odpowiedziała że „na razie nie zmienia zdania. Czasami lekka pretensja w głosie „gdybyś mnie tak nie kochał”, ze wtedy było by łatwiej czy co? Z jednej strony mówi że będę miał bez niej łatwiej pytam wtedy w czym? A no „ja wcale nie jestem taka dobra dla ciebie itp. Itd. Ale ja ją taką pokochałem z jej wadami i zaletami z upartością i często chwiejnymi nastrojami. Gdy wczoraj rozmawialiśmy powiedziałem że byłem pomodlić się o Nas, Żona odpowiedziała że modliła się też tego samego dnia o mnie żebym był dzielny w tym co mnie w życiu spotkało. Czasem powie też że powinienem sobie kogoś znaleźć. Odpowiadam, że mam już kogoś tylko ten ktoś nie chce mnie za bardzo widzieć. W odpowiedzi otrzymuję że Ona też kogoś ma – od pięciu lat. Chyba chodzi o mnie. Żywię nadzieję, że to doświadczenie umocni Nas w trwaniu małżeństwa. Że jest to rodzaj próby mojej zony względem mnie, okrutnej przyznaję ale może potrzebnej. Wiem, że jestem odpowiedzialny za to co się stało do czego doprowadziłem tą dobrą kochaną kobietę. Czuję że muszę walczyć o Nią, dać jej świadectwo mojej miłości do Niej. Czuję że oboje zbłądziliśmy, nie szukaliśmy pomocy dla Nas dla Naszego małżeństwa. Chciałbym staram się zmienić to w sobie co było nie tak. Czuję też, że jej decyzja o rozwodzie to coś w rodzaju krzyku o pomoc. Zawsze wypełniała moje myśli ale teraz jest w nich obecna niustannie. Chciałbym dać jej czas na przemyślenie. Ale żeby przemyślała to sama a nie w asyście teściów. To dobrzy ludzie nie mam specjalnie nic do nich. Mają swoje przekonania i racje, ale wiem że rodzice chcą dla dzieci jak najlepiej patrzą przez swój pryzmat, swój zbiór doświadczeń i przekonań a te rzedko pokrywają się z tymi dzieci.
Bóg pobłogosławił Nasz związek i teraz wystawia Nas na próbę. Nas jako małżeństwo i każde z osobna. Żona była przy mie w tych wszystkich ciężkich chwilach, a teraz tak jakby chciała się poddać. A może to ja powinieniem się poddać, bo jestem chory, do końca życia będę przyjmował testosteron. Może powinienem się skryć do cienia i niczego nie oczekiwać. Wiem, że nie. Jeśli nie mogę mieć własnych dzieci mogę czynić dobro inaczej. Ale chcę to czynić u boku mojej ukochanej żony.

Michał

Anonymous - 2013-08-28, 20:01

Michale, pomodlę się za Ciebie i Twoją żonę
Anonymous - 2013-08-28, 22:35

Michał
jak zdażyłes się zorientować większość obecnych na tym forum ma problem, najczęsciej jest tak, ze nas to przerasta, czujemy że nie "ogarniamy" o własnych siłach.
To tak, jakby ktos wrzucił Cię na głęboką wodę, a Ty nie umiesz pływać.
Jestes totalnie nieprzygotowany na wydarzenia, nie masz planu, a nawet żadnego pomysłu co dalej.
Tak jest.

Następny fakt jest taki- ze nie ma przypadków. Skoro tu jestes - to ma to sens. Czytaj wszytsko, co jest na tej stronie- wiele osób tutaj tak zaczynało i to działa. Zaczną się dziac z Toba (i w Twoim zyciu) sprawy ważne i wiele zrozumiesz, a zrozumienie prowadzi do spokoju.

Wszyscy tutaj staramy się szukac Boga, ponieważ wierzymy, ze tylko w ten sposób jestesmy w stanie przejść przez trudny etap w życiu, pokonac rozpacz, depresję, i w kryzysie dojrzeć szansę na poprawę zycia.

Wiem sama po sobie, gdy tutaj zaczęłam słuchac, czytać, modlić się- sama znalazłam rozwiązania dla siebie (Bóg mnie prowadzi, ja daję swoje siły, chęci, czas- to działa).

Bądź dobrej mysli, nabierz Mocy, pros w modlitwie o dary Ducha św.- a wszytsko nabierze innego kolorytu, u mnie tak sie stało.

Anonymous - 2013-08-29, 00:03

Przeczytałem , że 3 razy .
Nie jestem pewien tylko czy akurat nalężę do tych mądrych ,
o których wspominasz . :roll:

To prawda , macie dość nietypową sytuację .
Trudną z psychologicznego punktu widzenia , moralnego .
Czasem pewne rzeczy w życiu całkowicie zaskakują nas tak bardzo - że wydają się nie do przeskoczenia .
U was jest taka sytuacja .
To bardzo trudne i dla zony i dla Ciebie .

Jestem facetem więc pewnie nie będę delikatny ,
ale jesteś prawnikiem to raczej sam to wiesz .
Trwała bezpłodność ( genetyczna pisałeś )
teoretycznie mogłaby chyba być argumentem
do stwierdzenia nieważności małżeństwa .

Z tego co piszesz i jednak wydaje się silnej więzi
między wami to wam nie grozi .
Chyba masz rację - tu potrzeba fachowców
i to dobrych , specjalistów .

A dlaczego nie ADOPCJA dziecka ( dzieci ) ?

Modlitwa - może pomóc więcej
niż sztab , nawet specjalistów .


Napisz coś więcej ,
może ktoś odważy się doradzić . :roll:

Anonymous - 2013-08-29, 00:26

Dziękuję Nirwanna za modlitwę, z głebi serca dziekuję.

[ Dodano: 2013-08-29, 00:56 ]
Do mare1966.
Pogląd na sprawę z punktu widzenia oderwanego od Nas już stanowi mądrość. Sprostowanie to małżonka jest prawnikiem. Masz rację może być to powód do unieważnienia małżeństwa ale o ile mi wiadomo w przypadku gdybym o chorobie wiedzę posiadał przed zaistnieniem małżeństwa. Prubóję żonę przekonać do terapii, ale opronie to idzie. Dziś w romowie telefonicznej stwierdzila że nie ma to sensu bo nie kocha. Jakby można było się tak po prostu odkochać. No i oczywiście zdziwiona jest faktem że ja ją kocham dalej. Żona chce tylko rozwodu cywilnego i często podkreśla że bedziemy małżonkami sakramentalnymi. Będę się modlił za Nią. Może niech przemyśli. Małżeństwa czasem się schodzą. Dzis rozmawiałem z kolezanką z pracy o jej małżeństwie. Są razem 7 lat z czego 3 lata nie byli razem. Nie brali rozwodu po prostu rozstali się. Ale z mocą modlitwy wrócili do siebie. Ja nie doceniałem jej jak przy mnie była, a teraz Ona ma problemy, dzwoni i pyta o rózne rzeczy na których akurat ja się znam., a Ona nie bardzo. Na siłę Jej nie przekonam. Pozostał spokój i modlitwa.

Dlaczego nie adopcja? Dobre pytanie, ale to ja się nad tym zastanawiam. Żona odpuściła temat, mówi że teraz ją to nie interesuje. Od pewnego czasu jest taka jakby chwiejna z jednej skrajności w drugą.
Dziś w rozmowie tel. powiedziałem Jej żeby szukała swojego szczęścia tylko żeby go nie opuściła po 3 lub 4 latach jak czar pryśnie bo znowu dojdzie do ściany do powielania błędów przeszłości. I do kolejnej ucieczki od życia i jego problemów. Mozemy uciekać zawsze ale problemy jak cień bedą tam gdzie my. Czasem mam wrażenie że do niej dociaram, wtedy natychmiast zmienia temat.
Dowiedziałem się, że rozwód jest konieczny z powodu braku miłości, ale nie wyklucza spotykania sie ze mną za parę miesięcy. Chciałaby może przeżywać euforię pierwszych spotkań, nie wiem już. Sam człowiek jest zagadką a co dopiero drugi człowiek. Nie wiem co mógłbym jeszcze napisać. Jeśli macie Pańswo pytania pytajcie. Odpowiem szczerze. Dziękuję za wysłuchanie, modlitwę i dobre słowo

Anonymous - 2013-08-29, 07:34

z tego, co piszesz wynika, ze zona jakby uciekła od tematu, coś ją przerosło, nie daje rady i woli sie wycofać. Była z Toba w trudnych momentach, wspierała Cię, a teraz kiedy sytuacja w miare się unormowała, jakby sama sie zagubiła- taka bomba z opóźnionym zapłonem.

Mare ma racje, więzi miedzy Wami są silne, miłość tez jest na pewno- to jest podstawa.
Nie trać z zona kontaktu, staraj sie zrozumiec, ze ona ma jakis wielki dylemat, z pewnoscia potrzebuje pobyc z dala, poprzyglądac sie tej sytuacji, która jest bardzo trudna. Tak czuje, że nie wolno żony zostawiac tak całkiem samej, nie naciskać, ale tez byc w kontakcie.

U nas był taki przypadek, ze w rodzinie urodziło sie chore dziecko, cios dla rodziców, ale starali sie jak mogli. Kiedy wszytsko sie uspokoiło nagle matka dziecka odeszła. Zupełnie nagle. Po dwóch miesiącach wróciła- poszli do psychologa, okazało sie, że miała depresję i to był jeden z objawów. Teraz jest dobrze, nadal są razem.

Nie wiemy do konca, co przezywa Twoja zona- jak słusznie napisałes- tearz wydaje jej sie, ze rozwód i rozstanie to wyjscie z sytuacji, ale z pewnoscia dla niej to tez nie jest łatwe.

Namawiam Cie na modlitwę różancem, choc moze to brzmi banalnie. Jesli trwamy w tej modlitwie- duzo sie zmienia. Zaufaj.

Anonymous - 2013-08-29, 10:47

Michał ,
najpierw jedna uwaga .
Nawet bez jąder okazałeś się być bardziej PRAWDZIWYM FACETEM
niż znaczna większość z nimi .
Udowadniasz to postawą - odważyłeś się TAK napisać , zdecydowałeś się na te obie operacje ,
dałeś żonie przyzwolenie na odejście .
Myślę , że żona to widzi .


Co do stwierdzenia nieważności .
Oczywiście , ukrycie prawdy o bezpłodności - skutkowqło by na 100 % ,
ale nawet brak tej wiedzy .......... no , nie jestem tu na 100 % pewny
( musiałbyś popytać w kurii np. są ich kanoniści , prawnicy )
ale ta sprawa wydaje mi się nie aż tak istotna


GŁOWNY PROBLEM waszego małżeństwa .
Chodzi o odkrycie , co jest GŁOWNYM problemem ?
Widzę tu 2 możliwości :
1. Twoja sytuacja jest podobna
do sytuacji kobiety po mastektomii .
Właściwie to WASZ problem , równie dotyczy żony co i Ciebie .
Ja bym nawet powiedział - że ten problem jest DUŻO większy .
Ten problem jest wielowymiarowy -
taki na poziomie intelektu , emocji , ducha i ciała .
Wydaje się , że trudność może być większa na poziomie ciała .
Ty sam właściwie piszesz o tym :

Cytat:
Odbiło się to na naszym pożyciu intymnym ale nie aż tak bardzo.

............ i dalej
Cytat:
Może nie ze względu na jakieś zagrożenie życia tylko zonie mojej nie odpowiadał nadmierny rozrost tego gruczołu u mnie. Podkreślała, że lubi mężczyzn wysportowanych, a ja raczej stanowię zaprzeczenie tego ideału choć tak bardzo od sportu nie stronie. Jeżdziliśmy wspólnie na nartach, na rowerze. Od mojej ostatniej operacji coś zaczęło się psuć. Jest w tym oczywiście moja wina – jakże by inaczej. Po prostu zaczęło mi się mniej chcieć kochać. Byliśmy sobie bliscy bardziej duchowo niż fizycznie.


Tobie się zaczęło mniej chcieć kochać , A ŻONIE ???
I tu potencjalnie oczywiście , bo nie mam pewności ,
na tym poziomie czysto fizycznym może jest ten problem .

Tak mamy , że czasem nawet drobiazg zniechęca nas do partnera .
To tak jak z gustami - są od nas niezalezne .
Pewne kobiety mogą np. działać na konkretnego faceta a inne zupełnie nie .


2. Dość późno zawarliście oboje związek .
( oczywiście istotna jest wasza przeszłość DO tego czasu , w tym inne związki - choć podejrzewam że nie było innych poważniejszych po obu stronach )
Zakochanie - piszesz o swoim , a co z żoną ?
......... tu zwykle nie mamy wiedzy , że ten etap "zauroczenia , klapek - bo jednak nie ma ideałów"
kończy się wkrótce

a tu masz dowód :
Cytat:
Dziś w romowie telefonicznej stwierdzila że nie ma to sensu bo nie kocha. Jakby można było się tak po prostu odkochać. No i oczywiście zdziwiona jest faktem że ja ją kocham dalej.

I to może stanowić prawdziwy alternatywny problem nr. 2 .


A może być i tak - że występują łącznie OBA PROBLEMY .

bo uczucie słabie , już nie ma tej euforii itp.
ale jak tu mówimy - miłość to nie uczucie ale akt woli
Kocham cię - bo tak postanowiłem .


Cytat:
Żona chce tylko rozwodu cywilnego i często podkreśla że bedziemy małżonkami sakramentalnymi.


Bo będziecie w oczach Boga i jej wola
nic tu nie ma do rzeczy .
Tylko że nie będziecie REALIZOWAĆ woli Boga
co do licznych celów , powołań waszych jako małżeństwo .
......... a fakt że "jesteście sakramentalnym"
nakłada te obowiązki

A po co ten cywilny rozwód ?
Ma umacniać ten sakramentalny związek ?


Na to też warto zwrócić uwagę i przemyśleć .
Cytat:
Ja nie doceniałem jej jak przy mnie była

Anonymous - 2013-08-29, 12:29

mare1966
Wiem, że jest to Nasz problem. Boję się tylko, że Żona uważa że jak odejdzie to problem się skończy. Chodzi o to że to co Nas spotkało, siedzi w Nas i odejście niczego nie ułatwi, ani nie rozwiąże. Myślę że oboje jesteśmy w depresji, jak ktoś tu napisał bomba z opóźnionym zapłonem.

Co do Twojego pytania o pożycie intymne, to zona wychodzi z założenia, że tylko facetowi powinno się chcieć i to on ma inicjować wszystkie kontakty fizyczne. Wydaje mi się że nie jest to w porządku bowiem małżonkowie są sobie równi. Co do kochania w sensie duchowym to uważam że w żonie tkwi jeszcze uczucie, tylko, że tą świadomością negacji chce sobie i mi ułatwić zrozumienie swojej decyzji, ze może moje cierpienie nie będzie tak duże i to Nam obojgu pomoże. Jest chyba na etapie wyszukiwania powodów i każdy jest dobry.

Jest jeszcze jedna sprawa mamy wspólne mieszkanie do którego w ogóle się nie wprowadziliśmy mimo że szykowaliśmy je dla siebie. Nie przeprowadziliśmy się bo czekalismy na różne decyzje administracyjne związane z moim mieszkaniem. W tym momencie ja się tam sprowadziłem bo nie czuję się dobrze w tym w którym mieszkaliśmy wspólnie. Żona mówi żebym w sumie mieszkał tam ile zechcę, ale też przewiózł tam jakieś jej pozostałe rzeczy ze starego, w tym albumy i portrety slubne. Wczoraj zaproponowała natomisast żebym może na tym samych osiedlu kupił mieszkanie, że fajnie by było. Nie wiem w czym.
A po co rozwód? Mówię Jej, wczoraj, żeby nie przyspieszać zostawić tak jak jest kiedy będzie to będzie i zgodziła się. Chce być moim przyjacielem i doradzać mi bo mnie zna podobno lepiej niż ja sam. Niestety nic już nie rozumiem.

[ Dodano: 2013-08-29, 12:42 ]
Bety dziękuję.
Staram się utrzymywać z Nią kontakt tak mniej więcej raz na dwa dni, zdaża się że sama do mnie zadzwoni. Staram sie już jej nie namawiać. Jest uparta i lubi stawiać opór. Musi sie też trochę nauczyć, wie że może wrócić, ale musi też chcieć. Wiem że nie lubi być zmuszana, zresztą nie Ona jedna, nikt tego nie lubi. Czytam forum, zacząłem też pytać znajomych, nie ma par bez problemów w związkach. Niestety niektórzy nie podejmują trudu naprawy, a ich obecne zycie wcale nie jest szczęśliwsze. Wczoraj podczas rozmowy z Zoną zapytałem czemu wybrała taki moment? W odpowiedzi otrzymałem, że na rozwód żaden moment nie jest dobry. Wnioskuję zatem, że rozumie wagę decyzji, ale coś ją do tego pcha, nawet coś irracjaonalnego.

Anonymous - 2013-08-29, 17:30

Michał, nie podpowiadaj żonie, żeby sobie kogoś znalazła i nie zgadzaj się na rozwód. Ewentualnie jakaś chwilowa separacja najlepiej nieformalna, żeby spokojnie coś przemyśleć i zdystansować się. Rozwód może być jej potrzebny tylko, żeby wejść w nowy związek cywilny, może znalazł się ktoś kto ją zauroczył, choć tego na razie nie widać. Poczytaj i posłuchaj wszystkiego co na forum można znaleźć. Myślę, że warto też poczytać o komunikacji damsko-męskiej, może raniłeś jakoś żonę i nawet o tym nie wiesz. A może razem obejrzycie "Przez śmiech do lepszego małżeństwa" Marka Gungora?Albo chociaż Ty sam? Druga płytka jest o seksie, może to coś wam wyjaśni...

Swoją drogą jeśli mąż nie chce, nie podejmuje współżycia z żoną ona może czuć się odrzucona, odtrącona, mało atrakcyjna itd Czy często mówiłeś jej coś miłego, dowartościowywałeś ją, doceniałeś? Trzeba spokojnie przyjrzeć się wielu sprawom. I modlić się dużo.... Również do św. Michała Archanioła, jak mniemam Twojego patrona, który ma duże możliwości...

Anonymous - 2013-08-29, 22:28

Witam Cię Michale. (imie Anioła od obrony przed złem)

Wczoraj miałem gotowy post dla Ciebie po wielokrotnym przeczytaniu Twego wpisu , ale go wykasowałem, czasem lepiej przemilczeć niz żle powiedzieć. Nie wiem czy wiesz , ale bynajmniej mnie zagiołes swoim wpisem i swoją i żony postawą. W sumie to nic tylko się modlić. Kawał dobrych ludzi z Was : Ciebie i Twojej żony.
Jak masz jeszcze jakiś wpływ to ,ścignij ją do sycharu. Jest poukładana to może racjonalnie zrozumie ze jest wysokie prawdopodobieństwo że dzieki nam wróci do swoich arcy szlachetnych uczuć.
Pozdrawiam i wspomę w modlitwie.

Anonymous - 2013-08-30, 04:38

Michał,

Oczywiście mogę się mylić ale wydaje mi się wielce prawdopodobne, że Twoja żona nadal kocha (wydaje się jakby miała po chwilowej rozlące potrzebę kontaktu) tylko... jakos tak... przestraszyła się..?? Przerosła ją sytuacja??
Zachowuje siė jakby chciala ale jednocześnie nie wiedziala czy da radę. Bała się. To chyba dość normalne, że w trudnych sytuacjach tęsknimy do normalności' spokoju.

Jedyne co chyba można tu powiedzieć to rzeczywiście może nie podpowiadaj żonie żeby ułożyła sobie życie z kimś innym. Daj jej (i sobie) czas. Może tylko tego potrzebuje?? Oby.

I jeszcze.... dla kobiety macierzyństwo ( i rezygnacja z niego) mogą być bardzo ważne. Nie wiem na ile tutaj ten czynnik odgrywa rolę. Dla mężczyzny ojcostwo oczywiście tez jet ważne. Ale kobieta jest jakoś bardziej... `bezpośrednio` związana z dzieckiem, tak technicznie , biologicznie. Mężczyzna może `tylko` mieć swiadomość, że dziecko jest jego, z jego nasienia. Kobieta fizycznie czuje to dziecko. Co chcę powiedziec? Że dla kobiety rezygnacja z macierzyństwa musi odbyc sie nie tylko w tej sferze świadomości ale i w tej drugiej, rezygnacji z fizycznej więzi z dzieckiem. Dlatego może byc trudniej.

Trudno cokolwiek poradzić. Moze tylko.... trzymaj rękę na pulsie. Bądź tam gdzieś blisko. I jak wyczujesz moment, jakąś zmiane u żony dzialaj. Sam bedziesz najlepiej wiedział jak. Chyba bez nacisków. Może ona niedługo na terapię Ci się zgodzi? Ale chyba za bardzo nie zdziwiłabym się gdyby i bez tego nastąpiło jakieś porozumienie.
Mam nadzieję, że nie wzbudzam płonnej nadziei. Życze powodzenia i obiecuję wspomnieć w modlitwie.

Anonymous - 2013-08-30, 16:10

Dziekuję za wszystkie komentarze i modlitwy. Wiem,że sytuacja jest trudna, jest o kilka poziomów trudniejsza od sytuacji z 2011 gdy dowiedziałem się o bezpłodności. Wtedy wiedziałem, że mam kochanego czlowieka z którym moge porozmawiac, że razem znajdziemy jakieś rozwiązanie. Teraz czuję się sam, strasznie sam. Najgorsze to uswiadomic sobie, że właściwie to wszystko lub prawie wszystko moja wina. Mogę tylko zaufac Bogu, że doprowadzając do Naszego małżeństwa miał w tym cel. Oprócz ceremoni kościelnej oddaliliśmy sie bowiem od wspólnoty Kościoła. Teraz czuję, że to jedyna nadzieja wrócic do Kościoła i blagac o wybaczenie i łaskę. Wiem, że nic się nie stanie od tak. Muszę popracowac nad sobą bo tylko na to mam wpływ. I żywic nadzieję, że kiedyś dobry Bóg pozwoli mi wrócic do mojej ukochanej Oli. Jestem stały w uczuciach i będę trwały w postanowieniach.
Widzę, że mój temat z dnia na dzień ma coraz więcej wyświetleń. Rozumiem też skale problemu, trudno jest czasem doradzic, ale nie trzeba też samych ciepłych słów tzw. kubeł zimnej wody też może byc.
Dziękuję wszystkim, za to że jesteście.

[ Dodano: 2013-08-30, 16:22 ]
Rozumiem, też z męskiego punktu widzenia kwestię macierzyństwa dla kobiety. Jest to naturalna potrzeba posiadania potomstwa. Ale nie tylko kobieta pragnie miec dzieci, ja tez chciałem. Moja zona zawsze podkreślała że chciałaby miec ze mną dziecko - dzieci. Zrozumiałem jakie to musi byc bolesne dopiero wtedy gdy dowiedziałem się że ja nie mogę ich miec. Wtedy czułem straszny żal do Świata, że jestem jakiś tski ułomny przez ten brak możliwości. Do tego czasu myslałem że wszystko jest ze mną w porządku a tu masz jak obuchem. Dla mojej żony musiało to byc jeszcze bardziej bolesne, mogę się tylko domyślac jak ją to zabolało i byc może boli do dziś. Wydaje się nam że jesteśmy mocni bo myślimy budujem wspaniałe budowle i maszyny, a tak naprawdę jesteśmy słabsi od tych wszystkich stworzen które nas otaczają a o ktorych myslimy z wyzszoscia. Przepraszam, za ten wątek filozoficzny takie przemyslenie mi się nasuneło.

Michał

Anonymous - 2013-08-30, 23:49

Witaj Michał.
Tak przyszło mi do głowy. Co by powiedziała, co by czuła Twoja żona, gdyby okazało się, że to ona nie może mieć dzieci? Może warto zadać jej takie pytanie?
Czy uważałaby za normalne w takiej sytuacji, gdybyś to Ty ją chciał zostawić?
Tak liczę na to, że gdyby tak zdobyła się na wykazanie większej empatii, to może nie postępowałaby tak egoistycznie.

Anonymous - 2013-08-31, 00:22

Michał napisał:
Cytat:
Rozumiem też skale problemu, trudno jest czasem doradzic, ale nie trzeba też samych ciepłych słów tzw. kubeł zimnej wody też może byc.


Obawiam się Michale, że pojawił się w życiu Twojej żony ktoś INNY. Nadzwyczaj rzadkimi są przypadki gdy jedno z małżonków odchodzi w nicość. Wyjątki stanowią ucieczki z patologii, w innych przypadkach zwykle "ktoś" się kryje za takim wyborem. Nie zostawia się człowieka, którego się kochało i szanowało nagle, ot tak sobie, pozostawiajac opróżnione szafy i nie mając odwagi by w cztery oczy omówić decyzję. Ten brak odwagi z czegoś wynika.
Rozważ proszę i tą możliwość.
Obym się myliła.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group