Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - wciaz mam nadzieje

Anonymous - 2013-08-27, 23:42
Temat postu: wciaz mam nadzieje
**
Anonymous - 2013-08-27, 23:58

JustynaKlara napisał/a:
i po tym, jak maz mi powiedzial, ze to separacja, poszłam w koncu do spowiedzi i przyjelam komunie sw. i tak sobie po tej pierwszej komunii sw. pomyslalam, ze nawet dlatego, ze mogłam przyjąć komunie, to warto, ze to sie wszytsko stalo.
- a dlaczego dopiero po tylu latach poszłaś do komunii???,co stało na przeszkodzie ,że oddaliłaś sie od Boga.czy jesteście małżeństwem sakramentalnym ? jakoś tego nie wyczytałam.
Dobrze ,że tu jesteś a post wcale nie za długi od czegoś trzeba zacząć. :-D

Anonymous - 2013-08-28, 00:06

Witaj Gabi,
wstyd mi sie tu przyznac na forum, ale z powodu antykoncepcyji. I wierzcie mi, na poczatku myslalam sobie, ze to tak na troche, od dluzszego czasu przeszkadzalo mi to, ta swiadomosc, ze nie moge isc do komunii, kiedy tego chce, i prosze nie osadzajcie mnie, ale po prostu wybralam latwiejsze wyjscie. Gdy poszlam do spowiedzi, placzac przed ksiedzem, pocieszyl mnie i powiedzial, ze podjelam dobra decyzje i moze wlasnie teraz musze odpokutowac za ten blad..

[ Dodano: 2013-08-27, 23:07 ]
Tak, jestesmy malzenstwem sakramentalnym

[ Dodano: 2013-08-28, 23:43 ]
Ostatnio czytajac to forum strasznie sie doluje. Ktos tu na forum napisal, ze maz nie przestaje kochac zony ot tak sobie, ze zawsze kryje sie za tym ktos inny. Czy zawsze tak musi byc? Czy jest tu ktos, kto przezywal taki kryzys uczuc, ze cos jakby sie wypalilo, zcodziennialo? Moj nie powiedzial mi, ze mnie nie kocha, ale nie wie, czy jeszcze, chyba to jakas roznica?Chyba, ze nie chcial mi mowic calej prawdy? Ale wydaje mi sie,ze mowil szczerze, poplakal sie przy tym, a to mu sie nie zdarza. Mieszkamy za granica i wiem, ze nawet specjalnie nie mialby okazji kogos miec. Glownie tylko praca - dom, a jak gdzies jest to raczej wiem, gdzie, bo nie kryje tego. W Polsce bywamy zazwyczaj razem i to raczej na krotko. Juz sama nie wiem, co myslec i co robic, moze sie czegos doszukuje. Prosze pomozcie, modle sie, ale zaczynam tracic chyba wiare, a tego nie chce.

Anonymous - 2013-08-29, 09:46

JustynaKlara napisał/a:
Witaj Gabi,


[ Dodano: 2013-08-28, 23:43 ]
Ostatnio czytajac to forum strasznie sie doluje. Ktos tu na forum napisal, ze maz nie przestaje kochac zony ot tak sobie, ze zawsze kryje sie za tym ktos inny. Czy zawsze tak musi byc? Czy jest tu ktos, kto przezywal taki kryzys uczuc, ze cos jakby sie wypalilo, zcodziennialo? Moj nie powiedzial mi, ze mnie nie kocha, ale nie wie, czy jeszcze, chyba to jakas roznica?Chyba, ze nie chcial mi mowic calej prawdy? Ale wydaje mi sie,ze mowil szczerze, poplakal sie przy tym, a to mu sie nie zdarza. Mieszkamy za granica i wiem, ze nawet specjalnie nie mialby okazji kogos miec. Glownie tylko praca - dom, a jak gdzies jest to raczej wiem, gdzie, bo nie kryje tego. W Polsce bywamy zazwyczaj razem i to raczej na krotko. Juz sama nie wiem, co myslec i co robic, moze sie czegos doszukuje. Prosze pomozcie, modle sie, ale zaczynam tracic chyba wiare, a tego nie chce.


zawsze jest jakiś powód, zę popadamy w rutynę nie sprawiamy sobie przyjemności, nie dbamy o nasze relacje, a potem okazuje się ze jest już za późno. Obwiniamy się o to ale wina zawsze leży po obu stronach czy to nie jest tak - dlaczego nie dostajemy szansy przecież po takich przeżyciach nie chcemy popełniać drugi raz tych samych błędów.
Tak to już jest że człowiek któremu bezgranicznie ufałaś zamyka się w jaskini bo ma dosyć nas, nie powie zmieńmy to czy to tylko się odsunie bo tak jest łatwiej dla niego.........

Anonymous - 2013-08-29, 09:56

w moim małżeństwie nie było osoby trzeciej, nie rozpadłos ie ono z tego powodu.
po prostu przestaliśmy dbac o siebie nawzajem, każde oczekiwało ze to drugie bedzie sie starac bardziej, pierwsze wykarze inicjatywę, do tego jeszcze był duzy problem z seksem, którego mojego mezowi brakowało.., on odszedł bo stwierdziłz e sie cos wypaliło w nim, zablkowało ze nie chce juz cierpiec i nie wierzy ze nam wyjdzie... na poczatku bardzo sie spieszył do rozwodu ale wciąz pozwu nie złożył, a ja sie modle, wczoraj rozmawiałam z księdzem w naszej parafii i umocnił mnie tylko w tym bym swoje modlitwy i zawierzenie Bogu kontynuowała.
Nie zawsze chodzi o osobe trzecią, a zreszta zeby sie ona pojawiła to w zwiakzu miedzy dwojgiem ludzi cos sie juz musi psuć, ze sie szuka czegoś kogos innego, no oczywiście nie mówie tu o sytuacjach patologicznych notorycznych zdrajców, bo to inny przypadek zupełnie.

Módł sie i zawierz Bogu całkowicie, gdy opadna Cie wątpliwości to powtarzaj Bogu by zajał sie ta sytuacja i miej ufnośc w to że to zrobi.
jestem z Tobą:)

Anonymous - 2013-08-29, 09:58

JustynaKlara napisał/a:
.....ale to wszystko dzieje sie po cos, oboje nie bylismy ostatnio szczesliwi, duzo, bardzo duzo mysle o nas i oboje potrzebujemy przemyslen i zmiany w nas samych, ale chce wierzyc, ze wszystko skonczy sie dobrze.

A ja przeczytałem przed chwilą coś takiego w mojej poczcie:
Abraham-Hicks
"Powiedz każdemu, kogo znasz: "Moje szczęście zależy tylko ode mnie, więc nie jesteś za nie odpowiedzialny". A następnie wykaż to. Bądź szczęśliwa, bez względu na to, co oni robią. Praktykuj dobre samopoczucie, bez względu na wszystko. I zanim się zorientujesz, nie będziesz pociągać nikogo innego do odpowiedzialności za to jak się czujesz - a następnie, pokochasz ich wszystkich. Ponieważ jedynym powodem, że ich nie kochasz jest to, że używasz ich jako pretekstu, aby nie czuć się dobrze."

Z tym pretekstem to o mnie i ruszyło mnie... "szukanie dziury w całym" to moje drugie imię :)

Anonymous - 2013-08-29, 10:02

Jędrek to bardzo piękne i mądre co przytoczyłeś.
oczywiście z enikt nie jest odpowiedzialny za to co czujemy, sami kierujemy swoimi uczuciami i mozemyje zmienicna pozytywne jak tylko bedzimey chcieli. wymaga totroche pracy ale jest jak najbardziej mozliwe.
tez gdzies przeczytałam, ze to nie wybory innych ludzi nas ranią, ale nasze reakcje na nie... wsyztsko jest w nas...
ja sie tez musze nauczyc dopiero takiej miłości co jest cierpliwa, we wsyztskim pokłada nadzieje, itd... taka miłosc to ideał, trudny ale możliwy mam nadzieje.

Anonymous - 2013-08-29, 12:04

jasmina44 napisał/a:
...ja sie tez musze nauczyc dopiero takiej miłości co jest cierpliwa, we wsyztskim pokłada nadzieje, itd... taka miłosc to ideał, trudny ale możliwy mam nadzieje.

Biorąc pod uwagę, że moje kolejne drugie imię to Niecierpliwość, to spodziewam się problemów.

Anonymous - 2013-08-29, 12:12

Jędrek napisał/a:
jasmina44 napisał/a:
...ja sie tez musze nauczyc dopiero takiej miłości co jest cierpliwa, we wsyztskim pokłada nadzieje, itd... taka miłosc to ideał, trudny ale możliwy mam nadzieje.

Biorąc pod uwagę, że moje kolejne drugie imię to Niecierpliwość, to spodziewam się problemów.


to fakt cierpliwości trzeba się nauczyć, ja mam jeszcze problem z konsekwencją!

Anonymous - 2013-08-29, 12:24

martusia_1970 napisał/a:
to fakt cierpliwości trzeba się nauczyć, ja mam jeszcze problem z konsekwencją!

To znaczy, że ją masz, czy że jej nie masz? :)
Bo ja jedno i drugie.... Całe lata konsekwentnie goniłem,, wrzeszczałem i trzaskałem po tyłkach moich chłopaków, żeby nie chodzili boso po zimnych płytkach w kuchni...
a sam to robię nagminnie ;(
Podejrzewam, że wiem, dlaczego nie mogłem ich w żaden sposób przekonać. Nie użyłem właściwego sposobu :(

Anonymous - 2013-08-29, 12:53

ja jej nie mam:( nie udaje mi się wielu spraw doprowadzić do końca, to dlatego że niecierpliwa jestem:(

[ Dodano: 2013-08-29, 13:07 ]
ta niecierpliwość mnie wykończy, począwszy od prób ratowania naszego małżeństwa.
Postanawiam że się odsunę, zajmę swoim życiem, dam mu czas, pokarze mu tzw plecy i co wytrzymuje tydzień lub dwa po czym znowu próbuje rozmów typu dlaczego nie możemy się dogadać, dlaczego nie pójdzie się leczyć, żeby kolejny raz usłyszeć NIE KOCHAM CIĘ - sama się tym katuję - itp itd.
Ja dzień mam już tak wypełniony żeby było jak najmniej czasu na takie myśli, ale to i tak mnie nachodzi, sama muszę się udać na terapię dla osób współuzależnionych.

Anonymous - 2013-08-29, 18:32

Marto nie warto pytać alkoholika czy kocha - alkohol zabija uczucia wyższe
Anonymous - 2013-08-29, 19:53

Mirakulum napisał/a:
Marto nie warto pytać alkoholika czy kocha - alkohol zabija uczucia wy
ższe


O tak. Mój mąż obecnie niepijący alkoholik też utopił w alkoholu wszystkie uczucia i to zarówno do mnie jak i do córek. Ale o dziwo znalazł jakieś- może niekoniecznie wyższe :roll: - do kochanki.

Ja jakiś czas myślałam, że żadna kobieta z naszym kryzysem nie ma nic wspólnego. Po pewnym czasie okazało się, że ma i nawet męża w depresji do życia obudziła.....

Anonymous - 2013-08-31, 12:35

nie wiem jakie plany ma Pan Bóg, ja się będę modlić i prosić o uzdrowienie mojego męża. Czas pokaże.:)

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group