Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - pomocy

Anonymous - 2013-09-01, 19:00

.........to wszystko nie jest takie proste może musiałabym się wyprowadzic by spojżec z dystnsu, ale co mam mu zejś drogi. Ja czasami radę sobie z tym, ale przychodzą takie dni że nie umiem powstrzymac łez i dopada mnie taka depresja, codziennie się widzimy i ja patrzę na to wszystko jaki jest w stosunku do mnie, jak znika na całe dnie i wieczory to jest straszne, bo gdybym tego nie widziała to było by mi lżej, Modlę się za niego i za wszystkich skrzywdzonych.

[ Dodano: 2013-09-01, 19:12 ]
dodam tylko że on tych łez nie widzi, bo przedtem działąły na niego jak płachta na byka. Przy nim zachowuje się tak jak by go nie było - nie wiem czy dobrze robię?

Anonymous - 2013-09-01, 20:12

martusia_1970 napisał/a:
.to wszystko nie jest takie proste może musiałabym się wyprowadzic by spojżec z dystnsu, ale co mam mu zejś drogi.

Martusiu, sama jestem w kryzysie i nie wiem, czy mogę dawac Ci jakieś rady, ale jeżeli chodzi o wyprowadzkę to mi pomogła. Na kilka dni pojechałam do mamy. Ja i córeczka uspokoiłysmy się bardzo. Gdy wróciłam do domu wiedziałm czego chcę. Nie chcę separacji ani rozwodu. Wiem, że popełniałam błedy,a le chcę byc jego żoną...Ale nie żoną bluszczem, która go dusi, ale kobietą wolną i dającą wolnośc jemu. Wiem, że to trudne. Porady wielu osób z tego forum są bezcenne. Ja codziennie upadam, robię głupotki, ale walczę dalej.
Kiedy wróciłąm do domu i leżeliśmy w jednym łózku, a meża brałam na dystans, mąż bardzo mnie przytulił i trzymał mocno w ramionach drżąc. Sam to zrobił, sam od siebie. Serce waliło mu jak młot. I od tego dnia lepiej udaje nam się porozumiec, choc nie jest lekko. Ja pracuję nadal nad sobą... Bo strasznie jestem pogmatwana. Ale wiem jedno, trzeba się pogodzic z opcją odejścia męża i naprawdę wyjazd na kilka dni lub w miejce dające ciepło, jak dom rodzinny, działa cuda.

Anonymous - 2013-09-02, 10:38

teraz zaczeła się szkoła i o wyjeździe nie ma mowy, ja nadal chcę by jego żoną nie chce rozwodu ani separacji, ale nie mogę na to patrzec, to mnie tak wyprowadza z równowagi. Wczoraj np przyszedł bo całym dniu nieobecności zawołał dziewczynki do pokoju i powiedział im jak bardzo, je kocha, a ja się jego spytałam oczywiście już bez świadków czy wie co im robi tym zachowaniem czy tak robi ktoś kto kocha. Tak jest codziennie a ja muszę by stanowcza bo inaczej mnie zniszczy.
Anonymous - 2013-09-02, 12:48

martusia_1970 napisał/a:

zawołał dziewczynki do pokoju i powiedział im jak bardzo, je kocha,


Nie oceniam, nie bronię Twojego męża, ale czy mówiąc dzieciom, że je kocha
zrobił coś złego?
Czy mąż który nie kocha żony nie ma prawa kochać swoich dzieci? (nawet jeśli jest ostatnim łobuzem)

Anonymous - 2013-09-02, 13:14

ale to chyba nie o to chodzi w tym co napisala martusia_1970
milosc to nie słowa tylko przede wszystkim CZYNY
dla niektórych nawet przysiega była tylko pyłkiem na wietrze......

Anonymous - 2013-09-02, 13:58

katalotka72 napisał/a:
ale to chyba nie o to chodzi w tym co napisala martusia_1970
milosc to nie słowa tylko przede wszystkim CZYNY
dla niektórych nawet przysiega była tylko pyłkiem na wietrze......


Ja piszę o dzieciach , a nie o przysiędze małżeńskiej.
Nawet najgorszy mąż/żona ma prawo być ojcem/matką.
Nie widzę nic strasznego w tym, że mąż Martusi powiedział dzieciom że je kocha

Anonymous - 2013-09-02, 14:08

grzegorz_ napisał/a:
Nawet najgorszy mąż/żona ma prawo być ojcem/matką.


Być ojcem/matką a zachowywać się jak PRAWDZIWY ojciec/matka to wielka różnica. Moj mąż też jest ojcem. Też mówił dzieciom, że je bardzo kocha a teraz już póltora miesiąca nie miał z nimi żadnego kontaktu, nie rozmawia już z nimi nawet przez telefon, nie daje na ich utrzymanie pieniędzy. Dziś syn poszedł do pierwszej klasy. Był to dla mnie bardzo wzruszający ale zarazem przykry moment. Wiele dzieci z mamą i tatą, dumni ojcowie kręcą dzieci na kamerze, robią zdjecia, a ja sama, dziecko bez ojca. Męża - ojca nawet nie interesuje jak ma się jego synek, którego ponoć tak bardzo kocha. Tylko pytam czy tak się kocha dzieci? Sam bawi sie z kochanką i jej dzieckiem a soim dzieciom tylko mówi, że je kocha. Dla mnie są to puste słowa. Ja nie rozumiem takiej miłości.

Anonymous - 2013-09-02, 14:15

Kto kocha, nie krzywdzi, chce dobra dla kochanej osoby i chroni ją.

Jeżeli ktoś mówi, że kocha, ale jest nieobecny w życiu dziecka, nie dotrzymuje obietnic, manipuluje dzieckiem, kłamie, to rodzi w dziecku przekonanie, że słowa, a a czyny to dwie różne rzeczy. Dziecko przestaje wierzyć własnym sądom, nie wie co jest normalne, a co nie, zaczyna się zastanawiać, czy to nie jego wina, skoro ojciec mówi, że kocha, ale równocześnie robi coś przeciwnego do miłości.

Nie piszę tu o konkretnej sytuacji, ale w ogóle o tym, jak dziecko może oceniać sprawy dorosłych ze swojej perspektywy.

Kocha prawdziwie nie ten, kto spłodził, ale ten, kto wychował, chodził z dzieckiem na ryby, do lasu, kina, teatru, odrabiał lekcje, czytał książki, opatrywał guzy, był na uroczystościach szkolnych - żył życiem dziecka, a potem dojrzale wypuścił je w świat, świadome własnej wartości i wiedzące, że na rodzicu/opiekunie zawsze można polegać.

Anonymous - 2013-09-02, 14:17

Pięknie napisałaś to Filomeno. samo mowienie o milości dla mnie jest puste i bez znaczenia. Czyny, czyny, i jeszcze raz czyny na potwierdzenie słów.
Anonymous - 2013-09-02, 14:44

Nie znam męża Martusi, wiec nie zamierzam
być jego adwokatem, ale uważam, że każdy ojciec ma prawo
powiedzieć swoim dzieciom, że je kocha, niezależnie czy to sie podoba
jego zonie czy nie.

Ps. Filomena, manipulowanie dziećmi, wciąganie ich w małżenskie rozgrywki to nie tylko domena mężczyzn, pewnei dobrze o tym wiesz.

Anonymous - 2013-09-02, 15:00

„Najważniejsze, co może ojciec dać swoim dzieciom, to po prostu prawdziwie, mądrze, dojrzale, wiernie, wyłącznie i dozgonnie kochać ich matkę.”

Jacek Pulikowski, "Warto być ojcem".

Anonymous - 2013-09-02, 15:03

Grzegorz, w dalszej części mojej wypowiedzi pisałam o rodzicu, nie o matce, nie o ojcu.

Powiedzieć każdy ma prawo, pod warunkiem, że za tym pójdą czyny.

Przykład może nie adekwatny do sytuacji, która tu jest przedstawiona, ale obrazujący ostro problem: przemocowiec też mówi do ofiary: kocham Ciebie, ale zobacz do czego mnie doprowadziłaś/doprowadziłeś: wybielenie się i przerzucenie winy na ofiarę w jednym.


Rodzic opuszczający rodzinę i mówiący dziecku, że je kocha jest dla mnie niewiarygodny, dopóki czynami nie udowodni swojej miłości.
Co więcej według mnie po takiej deklaracji to właśnie rodzic lepiej się czuje, bo potwierdza sam przed sobą, że kocha dziecko, tylko współmałżonka nie.

Anonymous - 2013-09-02, 15:03

Moje dzieci podarowały mojemu mężowi tą książkę na dzień ojca i na pierwszej stronie córcia napisała wlasnie ten cytat. Ale mój mąż się nie wzruszył, nawet nie przeczytał tej książki. Myślę, że na ten okres w jakim się znajduje jest dla niego za trudna.
Anonymous - 2013-09-02, 15:11

Dorota, to pokazuje, że taka sytuacja rodzinna sprawia, iż dzieci szybciej dojrzewają. One chcą uczyć ojca, jak być ojcem, chociaż to nie ich rola i nie ich odpowiedzialność, a jego. One zabiegają o jego miłość i jego miłość do Ciebie. Bardzo Wam współczuję.

Może on nigdy nie dorośnie do tej książki...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group