Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - moje małżeństwo...

Anonymous - 2013-08-23, 20:00
Temat postu: moje małżeństwo...
witam, chciałam sie podzielić moja historią,
mąż poprosił mnie o separacje w sylwestra, 8 miesiecy temu. Powiedział ze to ma nas uratowac, od jakiegos czasu sie nam nieukłądało, zaczęliśmy bardziej żyć koło siebie niz razem, on twierdził ze jak od siebie odpoczniemy to moze zatesknimy, ze to jedyna droga.
poniewaz wynajmowlaiśmy dom to ja sie wyprowadziłam, wróciłam do swojego meiszkania. na poczatku było dziwnie ale nie tragicznie oboje to przeżywaliśmy i było nam ciężko, jednak w którymś momencie wsyztsko sie zmieniło, po kłótni mąż sie zmienił, potem juz mi powiedział ze wtedy cos w nim pękło, przed świetami Wielkiej Nocy zaczął mówić o rozwodzie. ja byłam w sozku. zreszta nie musze tego opisywac, wiecie co czułam..
jeździłam prosiłam błagała.. próbowała to ratowac, im bardziej probwałam tym on był bardziej na nie... powoli powoli zaczęłam odpuszczac. okazało sie potem ze zaczął sie z kimś spotykąc.
do dzisiaj nie złożył pozwu, mamy kontakt telefoniczny zawsze jakis pretekst jest by zadzwonił, ja juz nie dzwonie chyba ze coś ważnego sie dzieje.
chciałam sie poddać. przestać walczyć. przestać czekać. to było ponad moje siły, to ciągłe zastanawianie sie gdzie on jest z kim.... myślałam ze zwariuje.
i wtedy koleżanka powiedziałą mi bym zaczęła odmawiać codziennie różaniec i koronke do Miłosierdzia, robie to od ponad tygodnia i takiego spokoju dawno nei czułam. wreszcie swobodnie oddycham.
moja podróż prze te miesiące była długa i przechodziłam różne stadia ale chyba wreszcie znalazłam coś stałego, bo wcześniejsze metody poprawienia sobie nastroju złapania jakiegoś oddechu czy choćby ustabilizowania nastroju nie bardzo pomagały, nawet na antydepresantach było różnie.
nie wiem co Bóg dla mnei zamierza. modle sie za niego, za nasze małżeństwo i za siebie.
Jeżeli Bóg chce byśmy byli razem to z pewnością mi pomoże, a jeżeli nie to po prostu pójde inną drogą, wiem ze cokolwiek się stanie będzie dobrze.
zastanawiałam sie długo nad tym czy Bóg może w ogóle nie chciec by jakiekolwiek małżeństwo sie zeszło... w końcu je pobłogosławił, ale pewnie bywa różnie, nie wiem co Bóg dla mnie przewidział. Teraz modle sie tez o mądrość by zrozumieć czego Bóg ode mnie oczekuje, czego oczekuje od naszego małżeństwa.
Czy wy tez sie nad tym zastanawialiście? i jak doszliście do odpowiedzi?

wiem ze to rozstanie miało swój głęboki sens, ja mocno oddaliłam sie od kościoła a to mnie znowu zbliżyło do Boga, moj mąż jest ateistą, ma wsyztskie sakramenty i wzięliśmy ślub kościelny bo ja chciałam, ale on nie wierzy w Boga, dlatego wiem, ze w jego w naszym przypadku jest to trudniejsze zapewne...
staram sie teraz przyjmować wszystko spokojnie. czuje jakąś zmianę energii odkąd zaczęłam sie modlić. z jednej strony czuje zwiększający sie dystans miedzy mna a mężem, widze nasze niedopasowanie, nasze błędy jeszcze bardziej wyraźniej niz wcześniej. widze tez Boga w jego sercu.
on sie strasznie zmienił od naszego rozstania, stał sie strasznym egoistą, strasznie jest skupiony na sobie, jak rozmawiamy bez przerwy mówi o sobie, o mnie nie pyta wcale... to tez daje mi dużo do myślenia. on mówił że chce byśmy byli przyjaciółmi, ale nie zachowuje sie tak..
troche sie w tym gubię ale staram się o tym nie myśleć...
Pozdrawiam

Anonymous - 2013-08-23, 20:41

Jasmina,
zostan dlużej na tym forum, poczytaj, posłuchaj....

jedno jest pewne- jesli zechcesz skorzytac z tego, co tu jest- odzyskasz spokój i radość, wiele spraw w Tobie sie uporzządkuje, zblizysz sie do Boga, wiele rzeczy zrozumiesz

ja wiele tutaj sie nauczyłam (bezcenne :-) )- czego i Tobie życzę
pozdrawiam

Anonymous - 2013-08-23, 20:45

dziękuje Bety, juz sie wiele ucze, włąsnie tego spokoju tej radosci życia:)
umówiłam sie z ksiedzem z mojej parafii w środe na taka dłuższą rozmowe i modle sie by Bóg dałmu madrośc odpowiedzi na moje pytania i by przemówił jego ustami, bym wiedziała co mam robic.. bo zadzwia mnie troche ten spokój i siłą którą dostaje podczas tych modlitw.. jak jestem taka spokojna to własciwie prawie czekam na ten rozwód.. żeby to sie już skończyło.. żeby po prostu iść dalej.. i wiesz jestem tym zaskoczona.. i nie wiem czy to znaczy że tak Bóg chce bym zrezygnowała z tego małżeństwa z walki o niego... chciałabym otrzymać taki jasny znak, przekaz, czego Bóg chce... bo ja wiem że sama tego nie poradze, i bez neigo nie uda mi sie tego poskładać...

Anonymous - 2013-08-23, 21:28

Witaj Jasmina,

Kurcze historia podobna do mojej... Moją możesz przeczytać w temacie "nadzieja umiera ostatnia...". Tylko ja po propozycji mojego męża dotyczącej separacji zaczęłam krzyczeć o rozwodzie czego do dziś żałuję. Dla mnie to wtedy wychodziło na jedno. W ogóle nie myślałam w kategoriach sakramentu, wiary itp. No i ja w przeciwieństwie do Ciebie nie potrafię się poddać i nie ma we mnie za grosz spokoju. Może dlatego, że nie potrafię naprawdę zawierzyć, a Ty tak.

Też się zastanawiałam nad tym, czy Bóg może nie chcieć żeby jakieś małżeństwo się zeszło, skoro pozwolił na to, żeby w ogóle do niego doszło. Nie znajduję odpowiedzi. I nic się niestety nie uczę. Stoję w miejscu.

Podziwiam i życzę nadal spokoju ducha i żebyś znalazła odpowiedzi na swoje pytania.

Anonymous - 2013-08-23, 21:38

majola, nie ma co podziwiac mnie, bo ten spokój nie ode mnie pochodzi a od Niego.
ale przyszedł jak włąsnie postanowiłam dać mu kolejna i kolejna szanse. Mu znaczy Bogu.
Ja tez krzyczałam, wyłam, płakałam, myślałam ze oszaleje... i chyba sie tym baardzo zmeczyłam, zaczełam duzo czytac, modlic sie... i rózaneic i koronka daja mi moc. Bóg przez nie daje mi moc. spróbuj:) nie zaszkodzi..
ja nei wiem czy tak zawierzyłam cąłkowicie, wiesz sa momenty gdy jakas myśl chce sie wkraść do mojej głowy - a gdzi eon teraz jest? a z kim? czy trzyma ja za reke.... itd.. i wtedy mowie stop. UFAM BOGU. i te mysli powoli uciekaja. Po prostu Ufam Bogu.

jedyna niewiadoma dla mnie teraz to czy mam odpuscic czy nie.. ale wiem że Bóg mi poda odpowiedz w stosownym czasie:) modle sie o nią.
te modlitwy zmieniaja przede wsyztskim mnie. na poczatku modliłam sie by zmił sie on, jego serce jego podejscie, teraz widze ze to przede wszystkim zmienia mnie. a o tym jak działą Bóg w jego życiu nie myśle, bo i tak tego nie bede wiedziała.
ostatnio pytałam ksiedza jak to jest.. z ta modlitwa i on mi powiedział, że Bóg nei zmusi mojego męża by mnei kochał, ale tak ułoży sytuacje takich ludzi postawi na jego drodze którzy moga mu przypomniec co w życiu ważne.
zobaczymy. na razie jest łatwo bonei mamy kontaktu od kilku dni, maz przestał dzwonic, a to mi daje spokój bo zawsze po takich rozmowach byłam rozbita, nawet jak dotyczyły bzdur...
Odczytuje to w ten sposób że Bóg daje mi czas bym sie wzmocniła.
u mnie jak maz powiedział o rozwodzie to zaczelam gorączkowo zbierac swoje rzeczy i płakałam i krzyczałam ze złamał mi serce po kilku dniach pojechałam do neigo i błągałam, dosłownie błagałam by wrócił. w emocjach robimy wiele...
terazjuz neibłagam, nie sadze by o to w tym hcodziło. zajmuje sie soba, staram sie rozwijac swoje zainteresowania, duzo cyztam, wychdoze z przyjaciółmi. we wrzensiu chce jechać do łagiewnik:) a teraz w neidziele jade pomodlić się do Matki Boskiej Bolesnej w Oborach.
Nie siedze juz w domu, nie płacze, nie maltretuje siebie i innych tematem meza i małżenstwa...
modle sie tez do świetych od beznadziejnych przypadków - św. Rity i Tadeusza Judy. Każda pomoc sie przyda:)

Anonymous - 2013-08-24, 17:53

jasmina44 napisał/a:
wiem ze to rozstanie miało swój głęboki sens, ja mocno oddaliłam sie od kościoła a to mnie znowu zbliżyło do Boga, moj mąż jest ateistą, ma wsyztskie sakramenty i wzięliśmy ślub kościelny bo ja chciałam, ale on nie wierzy w Boga, dlatego wiem, ze w jego w naszym przypadku jest to trudniejsze zapewne...
staram sie teraz przyjmować wszystko spokojnie. czuje jakąś zmianę energii odkąd zaczęłam sie modlić. z jednej strony czuje zwiększający sie dystans miedzy mna a mężem, widze nasze niedopasowanie, nasze błędy jeszcze bardziej wyraźniej niz wcześniej. widze tez Boga w jego sercu.
on sie strasznie zmienił od naszego rozstania, stał sie strasznym egoistą, strasznie jest skupiony na sobie, jak rozmawiamy bez przerwy mówi o sobie, o mnie nie pyta wcale... t

zastanawiam się czy Ty o mnie i moim mężu piszesz? Ja powoli tracę nadzieję, ale choc jest mi ciężko, walczę dalej. Wierzę, że Bóg dla każdego z nas ma swój plan.

Anonymous - 2013-08-24, 20:12

MonikaMaria3 pisze o swoim, ale widocznie postawy sie powtarzaja... a ta druga strona jak sie od nas odsuwa i obojetnieje na nas to przestaje sie interesowac naszym zyciem.
ja na razie łapie oddech, nie wiem co bedzie ale powtarzam sobie ze cokolwiek sie stanie to bedzie zgodne z wola Boga i z kazda sytuacja sobie poradze.

Anonymous - 2013-08-24, 21:42

Ufajmy Temu, któremu możemy ufać bezgranicznie. Pamiętajmy, że jedynie Bóg na zawsze!!!!pozostanie nam wierny. Powtarzajmy sobie to codziennie, dziękujmy za to co mamy i pracujmy nad sobą. Odnajdujmy szczęście w drobiazgach. Wierzmy w to , że Bóg, Nasz Ojciec chce dla nas samo dobro. Nie marnujmy żadnej chwili życia, które nam dal. :!:
Anonymous - 2013-08-24, 22:11

właśnie oglądam film, Próba Ogniowa.. rycze jak dzieciak..
mimo całej mojej wiary chyba jednak nie wierze że Bóg uratuje moje małżeństwo... nie wierze w cud...
łatwiej jest odejsc i szukac szczęścia gdzie indziej bez niego niz czekać na cos co sie nigdy nie stanie... nie wierze że on kiedys przyjdzie do mnie i powie ze mnie kocha... a ja juz nie pojde do niego po razkolejny by mnie odrzucił...
wcale mnie ten film mnie zbudował... moj maz nie ma nikogo kto by mu wskazał taka drogę, nie wierzy wcale i nie przyjmuje rad.. wiem, Bóg bedzie próbował, zrobi co w jego mocy ale tak jak ja rozbije sie o jego niechec, obojętnosci i chłód...
nie iwem jaki to wsyztsko ma sens...

Anonymous - 2013-08-24, 22:18

Jasmina, w takim razie teraz kolej na film "Spotkanie" :-)
Anonymous - 2013-08-24, 22:20

chyba dzisiaj juz nie dam rady... rozwalił mnie emocjonalnie ten film.. oglądałam go i cały czas myślałam, to jest to czego ja nei bede miała, czego ja nie osiągnę, co mi sie nei przytrafi
Anonymous - 2013-08-24, 23:19

Myślę , że Bogu
bardziej zależy na ludziach a nie na małżeństwie .
Ludzie mają nieśmiertelną duszę , a małżeństwo ?
Małżeństwo jest owszem
uświęconą przez Boga ,
świetną i specjalnie
zaprojektowaną dla nas
dla naszej wygody
ale jednak "tylko" formą , środkiem podróży .
Można obrazowo powiedzieć ,
że Bóg proponuje takie 2-osobowe samochody .
Ej , ludzie ....... po co na piechotę macie iść drogą życia .
Łatwiej we dwójkę , a ten samochód = małżeństwo .
I może jest tak , że jak para jedzie ,
ale nie w tym kierunku co powinna ,
to Bóg psuje takie auto , stara się uratować
ale ludzi a nie samochód .
I to działa .
Prawie wszyscy piszą - "odeszłam od Boga"
a teraz itp.
I już widać , że na jedną osobę z małżeństwa podziałało .
I pewnie na drugą też podziała , tylko INACZEJ ,
nie tak od razu .
Jak gość niewierzacy , to trzeba środków ekstra .

Jeszcze raz , ona i on są ważni , ich zbawienie .
Małżeństwo nie jest osobą , na dodatek jest tylko tu i teraz ,
czasowym związkiem .

Anonymous - 2013-08-24, 23:59

właśnie.. i chyba dla mojego małżeństwa jest czas kasacji...
obejrzałam jednak Spotkanie
super film... chciałabymtez dostac taki jasny przekaz czego chce ode mnie bóg...

Anonymous - 2013-08-25, 17:08

Witaj Jasmina,
mysle ze kazdy z nas chcialby poznac Wole Boga, tak jasno, bez niedomowien...najczesciej jednak idziemy po ciemku, i wierzymy..ze On idzie z nami...i ze skoro sie staramy i szukamy to spelniamy Jego Wole..
mysle ze to dobrze dla Ciebie ze nie nastawiasz sie ze na pewno Bog uratuje Twoje malzenstwo...ja sie tak nastawialam, wierzylam we wszystko mezowi..i potem nie moglam sie podniesc, bardzo dlugo, bylam rozczarowana..
moje malzenstwo sie rozpadlo, u Ciebie moze byc inaczej
Ja juz nie zaluje po takim czasie ze nie jestem z tym czlowiekiem, ktory b. duzo bolu mi zadal, zaluje tylko ze nie udalo mi sie stworzyc kochajacej sie rodziny, bo latwiej isc przez zycie razem..natomiast co do tego ze z tym wlasnie czlowiekiem bylabym do konca zycia szczesliwa, mam ogromne watpliwosci.
Jesli ktos nie chce to go nie zmusisz.
I tak jestes silna i dobrze sobie radzisz w tej sytuacji.
Dobrze ze nie zamknelas sie w swoim bolu i rozczarowaniu.
Pozdrawiam i zycze Ci duzo sil i nadzieji


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group