Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Sakrament małżeństwa - Gość Niedzielny "Sakrament do śmierci"

Anonymous - 2013-09-05, 12:46

abcd napisał/a:


Już Hiob powiedział, że skoro możemy przyjąć dobre z ręki Boga, to dlaczego złego przyjąć nie możemy? Możesz przyjąć do wiadomości, że on/ona odszedł? Że był rozwód? Że ma inną/innego? To taki sam fakt jak to, że słońce wstaje na wschodzie a zachodzi na zachodzie. Może małżonek wróci do ciebie, a może nie. Akceptujesz to? Jak nie akceptujesz i cierpisz, to może lepiej tym najpierw się zająć, a nie wytykać niesakramentalnym, że oni źle sobie radzą w sytuacji, a Kościołowi, że postanowił się nad tym problemem pochylić.

Przykazania, w tym 6 i 9 są do tego, żeby ich przestrzegać samemu, a nie do tego, żeby rozliczać z nich innych.


Zgadzam się całkowicie, według mnie została uchwycona istota problemu.

Anonymous - 2013-09-05, 14:46

Z tym Hiobem coś chyba jest
na rzeczy .


Coś jakby indywidualne potraktowanie każdego człowieka .
Bóg nakłada ciężar "dopasowany" do tragarza . :mrgreen:
Sztuką jest zwycięstwo nad sobą samym .

Ale tragarz się buntuje ,
bo widzi
inni mniej niosą .

Ale jak weźmie mniej to nie weźmie na własną miarę ( tak na logikę ).
A płacić będą jak ?
Człowiek ma skłonność do porównywania , "sprawiedliwości" ( ? ) .
Wygladało by na to - że to jakby zupełnie indywidualna sprawa , osobny byt pawie ,
osobne zbawienie lub nie.


Dla mnie tajemnica - dlaczego Bóg tak stwarza ?
Stwarza głupich , mądrych - od urodzenia , w zamiarze takim ?


Tylko czy każdy , przeciętny człowiek tak będzie dociekał ?
Wątpię - stwoierdzi że rozwód to normalna rzecz ,
tak jak słońce wschodzi i zachodzi .
Pomyśli - obniżyli poprzeczkę .
Będzie skakał niżej , skoro można .

Andrzej - 2013-09-05, 14:54

Przysięga małżeńska obowiązuje w jednakowym stopniu wszystkich sakramentalnych małżonków - i tych co krzywdzili i tych co byli krzywdzeni. Są oni wszyscy zobowiązani do zachowania miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej. Jeśli nawet ktoś został skrzywdzony i wszedł w nowy związek to łamie przysięgę, zdradza Boga i współmałżonka. Krótko pisząc łamie 6 i 9 przykazanie. Wszystkie duszpasterstwa w Kościele katolickim są po to, aby pomagać w nawracaniu się, czyli podążaniu drogą Bożej woli wyrażonej w Bożych przykazaniach, w nauce Kościoła. Wszyscy sakramentalni małżonkowie żyjący w drugich związkach łamiący 6. i 9. przykazania są wezwani przez Kościół do nawrócenia.

O wykładni nauki Kościoła katolickiego i nieprawidłowościach jakie występują na tym polu mówił ks. Marek Dziewiecki - krajowy duszpasterz powołań podczas naszych rekolekcji w Porszewicach.

Nagrania ks. Marka Dziewieckiego są do odsłuchania na YouTube.
Szczególnej uwadze polecam - konferencje:
"Kryzys małżeński - sytuacje najtrudniejsze" - http://youtu.be/M6FaotoITQs
i
"Pytania i odpowiedzi" - http://youtu.be/l-8-B08cRPc
Całość rekolekcji - http://www.youtube.com/pl...t17QSzl8bGpxm3X

Anonymous - 2013-09-05, 19:08

Wyżej niż przysięga małżeńska (czyli 6 i 9 przykazanie) znajduje się przykazanie miłości Boga (1 przykazanie) i człowieka.

Przejawem, pewnie nieuświadomionym, łamania przykazania miłości Boga jest właśnie brak przyjęcia do wiadomości, że drugi małżonek jest wolny i może zrobić co chce, w tym odejść, rozwieść się itd., co Bóg - jak wskazuje choćby to forum - DOPUSZCZA, niezależnie od tego, że przysięga obowiązuje do samej śmierci.

Nie wszyscy porzuceni rozwiedzeni potrzebują Sycharu. I nie wszyscy będący w związkach niesakramentalnych są w duszpasterstwie dla niesakramentalnych (pewnie jest ich tam ułamek procenta). Nawrócenie nie polega tylko na tym, że przestrzega się 6 i 9 przykazania, oprócz tych są jeszcze inne.

A Kościół przede wszystkim wzywa do uwierzenia Jezusowi i Ewangelii, której tylko częścią jest 6 i 9 przykazanie. A gdyby się wierzyło Jezusowi, to 1) nie wikłałoby się w związki niesakramentalne, 2) nie cierpiało po odejściu małżonka, jak również nie cierpiało z tego powodu, że Kościół zajmuje się również niesakramentalnymi.

Anonymous - 2013-09-05, 19:16

Cytat:
A Kościół przede wszystkim wzywa do uwierzenia Jezusowi i Ewangelii, której tylko częścią jest 6 i 9 przykazanie. A gdyby się wierzyło Jezusowi, to 1) nie wikłałoby się w związki niesakramentalne, 2) nie cierpiało po odejściu małżonka, jak również nie cierpiało z tego powodu, że Kościół zajmuje się również niesakramentalnymi.


Hm, wynikałoby z tego, że głęboka wiara z automatu znosi/anuluje cierpienie po odejściu małżonka? Coś tu nie tak...

Anonymous - 2013-09-05, 19:59

Nirwanna napisał/a:
Hm, wynikałoby z tego, że głęboka wiara z automatu znosi/anuluje cierpienie po odejściu małżonka? Coś tu nie tak...


Trudno uwierzyć, co? :-D

Anonymous - 2013-09-05, 20:30

Trudno, bo to nie dzieje się z automatu. To praca człowieka połączona z łaską Boga pozwala przekraczać nad cierpieniem - tak, w pewnym momencie tak się dzieje. Ale, że wiara powoduje, że się nie cierpi po odejściu współmałżonka...., tak szast prast, zero cierpienia? Może takie cuda się zdarzają, nie wykluczam. Ale u większości ludzi tutaj cierpienie jest lub było, i takie stwierdzenie, że "wiara znosi cierpienie", więc logicznie "skoro cierpisz, to nie wierzysz dostatecznie mocno".... - mocno to niesprawiedliwe. Hiob wierzył głęboko, a mimo to cierpiał.
Anonymous - 2013-09-05, 20:45

Rzeczywiście, nic nie dzieje się automatycznie i nie od razu. Chociaż - u Boga nie ma nic niemożliwego. Uważam, że zranienia emocjonalne tak samo może Pan uleczyć, jak zranienia ciała. A czy dzieje się to od razu, czy do tego potrzeba lat i dlaczego tak, to jest to tajemnica Pana Boga.

Chyba chodzi o to, by trudne doświadczenie w życiu spróbować przeżywać razem z Bogiem. Nie mówię, że to jest łatwe, myślę, że niezwykle często jest trudne. I właśnie dlatego nie powinno się wytykać niesakramentalnym, że to cierpienie niewłaściwie przeżywają, bo oczywistą konsekwencją dla nich jest niemożność przyjmowania sakramentów. Argumenty przeciwko niesakramentalnym wyglądają jak powtarzanie prawd wiary dla dzieci, począwszy od "odkrywania Ameryki" w postaci 6 i 9 przykazania, "do czego zobowiązuje przysięga małżeńska" itd. Czy naprawdę niesakramentalni tego nie wiedzą?

Skoro "z automatu" nie można przestać cierpieć po opuszczeniu małżonka wierząc w Boga, więc tak samo "z automatu" nie znajdzie się oczywistego niby rozwiązania, by nie wejść w związek niesakramentalny. Powiedzenie o drzazdze w oku bliźniego i o belce we własnym oku pasuje do tej dyskusji.

Anonymous - 2013-09-05, 20:55

To dwie różne sprawy - wpływu na własne cierpienie nie mamy aż takiego, jak wpływu na to czy wejść w związek sakramentalny czy nie. To drugie zależy wyłącznie od woli człowieka. Cierpienie od woli nie zależy, przynajmniej nie wprost.
Anonymous - 2013-09-05, 20:57

Pozdrawiam ukrywających swój profil. ;-)
Anonymous - 2013-09-05, 21:05

Nirwanna napisał/a:
Cierpienie od woli nie zależy, przynajmniej nie wprost.


Według takiego rozumowania skoro cierpienie nie zależy od woli - według Ciebie - to znaczy, że ktoś np. nie może znieść poczucia osamotnienia po porzuceniu i dlatego, skoro to nie zależy od woli, wchodzi w związek niesakramentalny. Bo jemu/jej wydaje się, że go tak boli, że jedynym wyjściem w takiej sytuacji jest związanie się z inną osobą.

Skoro cierpienie nie zależy od woli, to idąc tym tokiem rozumowania, również cierpienie małżonka, który odchodzi do innej osoby, czyli cierpienie porzucającego, też powinno być usprawiedliwione - tak bardzo cierpi nie mogąc znieść swojego małżonka, że odchodzi.

Od takiego rozumowania bardzo blisko jest do uznania, że "ja cierpię po Bożemu, a tamci nie po Bożemu". Co właśnie w tej dyskusji się dzieje.

Anonymous - 2013-09-05, 21:12

Nie, cierpienie nie zależy od woli w sensie postanowienia "chcę nie cierpieć" i tak już się dzieje. Wiadomo, że od "chcę nie cierpieć" do faktycznego takiego stanu droga długa i kręta najczęściej.

I tu fakt - jedni cierpią po Bożemu, i idą ku temu stanowi nie-cierpienia zgodnie z przykazaniami. Inną idą odrębną drogą - przez nałogi czy inne znieczulacze. Do takich znieczulaczy często należy drugi związek. Taki niesakramentalny.

A człowiek ma wolną wolę i może sobie drogę wybrać.

Anonymous - 2013-09-05, 21:27

Nirwanna napisał/a:
A człowiek ma wolną wolę i może sobie drogę wybrać.


Tak samo jak trudno na tym forum ludzi poranionych uwierzyć, że można nie cierpieć, tak samo również trudno tym poranionym uwierzyć, że ktoś nie umie inaczej znieść cierpienia jak wchodząc w związek niesakramentalny.

Podobnie - alkoholikowi nie sposób jest przestać pić, narkomanowi - brać, seksoholikowi - żyć w czystości, zakupoholikowi - przestać kupować itd.

Oni też mają "wolną drogę i mogą sobie wybrać". Pytanie czemu źle wybierają? Też mówią, że nie mają wpływu, że np. muszą się napić bo to czy tamto.

Anonymous - 2013-09-05, 21:33

abcd napisał/a:
alkoholikowi nie sposób jest przestać pić, narkomanowi - brać, seksoholikowi - żyć w czystości, zakupoholikowi - przestać kupować itd.


Odpowiednio - alkoholizm jest wyleczalny, narkomanię, seksoholizm i zakupoholizm też się leczy, a duszpasterstwo związków niesakramentalnych ma prowadzić do zbawienia dusz. Choć to wszystko proces długotrwały i od wolnej woli właśnie zależny.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group