|
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR :: Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?
|
|
Sakrament małżeństwa - Gość Niedzielny "Sakrament do śmierci"
Anonymous - 2013-09-15, 16:15
mare1966 napisał/a: | Zastanawiając się nad
wolną wolą i Bożą wolą
( co , z pozoru wydaje się sprzeczne )
natrafiłem na bardzo ciekawy artykuł ,
wydaje się bardzo w temacie :
Jak poznać wolę Bożą?
============================================ |
Tak jak człowiek zatapia się w Bogu , pozostając niezmienny w bycie, tak wolna wola człowieka staje się wolą Bożą ...To jak jedno ciało i dwa byty, to jest odbiciem Trójcy Św.
Siostra FAUSTYNA w dzienniczku przekreśla słowa "moja wola" , która pokierowana jest Miłością, ona ją doskonale rozpoznaje w swoim życiu i powołaniu.
"
U podstaw modlitwy wiara w opatrzność
W Walce modlitwy w ramach omawiania Synowskiej ufności "Katechizm Kościoła Katolickiego" jednoznacznie ustawia miejsce Opatrzności w modlitwie chrześcijańskiej, pouczając: "Modlitwa chrześcijańska jest współpracą z Opatrznością, z Jego zamysłem miłości wobec ludzi" (2738). W tym samym numerze zostało określone: "objawienie modlitwy... uczy nas, że wiara opiera się na działaniu Boga w historii". Wiara więc w Opatrzność mówi o Bogu, który wszystkim kieruje. Z tej wiary wynika całkowite zawierzenie Bogu, wyrażające się przez wchodzenie w zamysły Boga, zanoszenie do Niego próśb wraz z powierzeniem się w Jego Ojcowskie ręce. U podstaw zatem modlitwy jest wiara w Opatrzność Bożą, a modlitwa jest wyrazem tej wiary. Temat ten zostanie omówiony w ramach Kazania na Górze, szczególnie zaś o słowa z Modlitwy Pańskiej: OJCZE NASZ i BĄDŹ WOLA TWOJA.
Ojcze nasz
Nauka Jezusa Chrystusa na temat Opatrzności została przez Niego ukazana w kontekście Kazania na Górze (Mt 5 - 7, 29) które obejmuje podstawowe tematy Dobrej Nowiny: błogosławieństwa, modlitwę, wierność prawu, miłość nieprzyjaciół, post. W nauce o Opatrzności Bożej (Mt 6, 25-34) Chrystus przypomina, że Bóg jest Ojcem, który z miłością troszczy się, o wszystko: lilie polne, o ptaki i o wiele więcej o człowieka. Nie trzeba więc zbytnio troszczyć się ani o swoje życie, ani o jedzenie, ani o ubranie. Bóg Ojciec wie, że tego wszystkiego człowiek potrzebuje. W zamian Chrystus wymaga od człowieka szukania królestwa Boga i jego sprawiedliwości, obiecując, że wtedy wszystko, czego potrzebuje, zostanie mu przydane. W oparciu o to ustawienie oraz analogiczne wypowiedzi Ewangelii można tak sprecyzować tę naukę: Jezus Chrystus w Słowie Bożym uczy, że wszystko co istnieje w świecie i co się w nim zdarza jest kierowane przez miłość i potęgę Ojca, ku zbawieniu człowieka.
W tym ustawieniu wszystko ustawia się wokół człowieka wierzącego w porządku: rzeczy, ludzi, zdarzeń. I wszystko kierowane jest przez Boga. Dzieje historii, jak można to rozważać o słowa Pisma św., nie przebiegają jak bieg maszyny: ustawiona powtarza te same czynności. Dzieje historii są ruchome, pełne możliwości, gotowe słuchać swego Stwórcy; prawa natury są uległe Bogu, który je dał i nimi kieruje. Człowiek, ulegający swej gwałtownej i niepewnej woli mówi często o ślepym losie i o tym, że nie ma żadnego wyboru. Inaczej wszystko widzi, kiedy oddaje siebie w ręce Boga i pozostaje z Nim w serdecznej przyjaźni, kiedy wraz z Bogiem podejmuje troskę o Królestwo Boże, wierząc że "Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra" (Rz 8, 28). Takie spojrzenie nie oznacza, że człowiek zawsze będzie miał wszystko, czego zapragnie, czy też nigdy nie będzie cierpiał; nawet braki i cierpienie posłużą mu dla jego dobra. Wiara w Opatrzność Bożą pozwala człowiekowi z całym zaufaniem powierzać się we wszystkim Bogu i modlić się do Niego "Ojcze nasz".
Jak z tego widać Opatrzność i modlitwa są ze sobą ściśle powiązane. Zawierzenie Opatrzności Bożej jest owocem wiary w Boga. Dobrego Ojca. Bez tej wiary modlitwa nie byłaby możliwa. Zarazem modlitwa jako wyraz wiary pozwala, przez rozważanie Słowa Bożego widzieć Boga kierującego wszystkim. Jako przykład można wziąć dzieje Józefa, Dzieje Narodu Wybranego z Księgi Wyjścia, życie Jezusa i dzieje Kościoła z czasów apostolskich.
Józef popadł w niełaskę u własnych braci. Może i postępował jak trochę rozkapryszone dziecko. Nie zasłużył jednak na to, co go od nich spotkało. Bracie jego rozgoryczeni przywilejami u ojcu i jego postępowaniem, kiedy do nich przychodzi, postanawiają go zabić. Udało się jednak Rubenowi, najstarszemu z braci ocalić go od śmierci, ale już nie od sprzedania w niewolę do Egiptu. Dalsze losy jego wraz z nienawiścią żony Potifara, jej zemstą, uwięzieniem i dojściem do drugiego miejsca po Faraonie wystarczy przypomnieć. Wreszcie, gdy głód zapanował w całej Palestynie i Egipcie spotyka się z braćmi, którzy przyjechali po zboże. Teraz on ma ich w rękach. Kiedy daje się poznać, lęk ich ogarnął. Nie tylko ma możliwość zemsty, lecz i prawo do tego. Oni tak postąpiliby. Józef ich uspakaja: "Bóg mnie wysłał przed wami... Zatem nie wyście mnie tu posłali, lecz Bóg, który mnie uczynił doradcą faraona, panem całego jego domu i władcą całego Egiptu... abyście przeżyli dzięki wielkiemu wybawieniu" (Rdz 37 - 45). Wspaniały wzór wiary w Opatrzność Bożą. Równocześnie można stwierdzić, że tak on, jak i jego bracia byli wychowani na tej samej tradycji: Abrahama, Izaaka i ich ojca Jakuba. Jedynie on w pełni przejął wiarę i w niej widział rękę Boga, który kieruje wszystkim i to pozwala mu nawet nie myśleć o zemście. Jeszcze pełniej można obserwować dzieje Opatrzności Bożej przy wyprowadzeniu Narodu Wybranego z Egiptu. Cała długa ich historia pobytu w Egipcie, jest historią człowieka, który wykorzystuje sprzyjające uwarunkowania, bogaci się, nie potrafi na czas powiedzieć "dosyć", nie pamięta w dobrobycie o swym posłannictwie, dla którego Bóg przestaje być najważniejszy i popada w niewolę wybranego życia. Potomkom Jakuba, którzy zapomnieli o ziemi obiecanej, danej im przez Boga, jest trudno. Niemniej nie tak chętnie wychodzą z Egiptu. Nie wszyscy widzą rękę Opatrzności, która wyprowadza ich z wielką mocą z niewoli i prowadzi cudownie przez pustynię. Niemniej ci zbuntowani pod Górą Synaj musieli umrzeć. No i gdzie tu Opatrzność! Gdyby ci zbuntowani, nieustannie szemrzący weszli do Ziemi Obiecanej, czy mogliby stworzyć społeczność i jako naród przejąć w posiadanie obiecaną im ziemię? I tak potem często nie byli ulegli we wszystkim Bogu (W). Kiedykolwiek jednak pozwalali prowadzić się Bogu, nawracali się do Niego i w Jego rękach byli bezpieczni. To ich niewierności wprowadzały ich w nieszczęścia. Największą przegraną stało się dla nich odrzucenie Jezusa Chrystusa. Czy Bóg jest aż tak zazdrosny o swoją władzę? Nie. Absolutnie nie! Bóg dał człowiekowi prawa życia. Kiedy człowiek je narusza, odrzuca, popada najpierw w niewolę namiętności, własnego egoizmu i tak niszczy wszystko dokoła siebie, a potem samego siebie.
Można jeszcze popatrzeć przez pryzmat Opatrzności na Jezusa Chrystusa. Po ludzku Jego życie jest przegrane, w ramach Opatrzności troszczącej się o dobro człowieka, wspaniałe życie w wydaniu się za zbawienie świata, zwycięstwo nad życiem według ciała. To samo można zauważyć w pierwszych dziejach Kościoła. Opatrzność Boża prowadzi Apostołów i przez nich buduje Kościół.
Bóg prowadzi swój Kościół przez wieki pośród prześladowań i złości ludzkiej podobnie jak prowadził Lud wybrany na Pustyni. Z zamieszania spowodowanego życiem według ciała wyprowadza go mocniejszym. A Kościół staje się mocniejszym, kiedy nawraca się do Boga i pozwala prowadzić Jego Opatrzności, troszcząc się jedynie o Bożą sprawiedliwość.
Czy trzeba coś więcej dodawać poza zachęcaniem każdego do zgłębiania historii zbawienia? Bez Boga człowiek jest niczym i szybko gubi sens swego życia. Bez Bożej Opatrzności, zatroskanej o doprowadzenie człowieka do uczestnictwa mu obiecanego w życiu Boga, człowiek niczego trwałego nie osiągnie. Rozważając i podziwiając Opatrzność Boża należy uczyć się rozumieć świat i jego historię, by móc przezwyciężać bezosobową koncepcję świata, która niszczy i gubi człowieka. Historia Święta prowadzi do uznania, że świat spoczywa w ojcowskich rękach Boga, że człowiek od Niego otrzymał swe istnienie i cel swego życia oraz zdolność rozpoznawania opatrznościowych rządów Boga. Wtedy potrafi odnaleźć się w Jezusie Zbawicielu i sens cierpienia zrozumieć.
A wszystko to zawiera się w "Ojcze nasz", w modlitwie do Ojca. Oczywistą jest rzeczą, że nie obejdzie się tu bez walki duchowej: walki o Boga, walki o sens życia w wierze, walki o modlitewne zawierzenie Bogu, kiedy w wymiarach ludzkich wszystko przestaje mieć sens. Święci Starego i Nowego Przymierza podjęli tę walkę. "Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju" (Mdr 3, 2-3). Tak uczciwie odpowiedzieć sobie, jakie życie warto wybrać i naśladować, gdyby to było człowiekowi dane: życie Stalina, Hitlera...? czy życie Jezusa Chrystusa, Świętych? Mogą wobec tego wyboru ciarki przechodzić, a człowiek coś musi wybrać. I lepiej cierpieć z powodu podjętego dobra, niż z powodu grzechu, zła sprowadzanego na siebie i drugich(1 P 3, 17).
Bądź wola Twoja
W słowach prośby "Bądź wola Twoja" jest zawarte zdecydowane wypełnianie woli Boga. Ta prośba bezpośrednio wypływa z uwierzenia w Boga i Bogu, który wszystkim kieruje według swej ojcowskiej woli, tak bardzo zatroskanej o człowieka, jak to ukazuje Słowo Boże. Powstaje jednak pytanie: co jest wolą Bożą? Odpowiedź jest bardzo prosta i równocześnie złożona. Prosta, bo Bóg jednoznacznie określa ją w swoim objawieniu, złożona, bo człowiek w sobie jest skomplikowany i nadto zbyt wiele rzeczy i spraw wydają się mu właściwe i dla niego w tej chwili dobre. Stąd człowiek pośród gąszczu prawd, relatywizmu pojęć, nacisku otoczenia nieustannie musi woli Bożej poszukiwać, rozeznawać ją w swoim sumieniu i rozpoznaną wypełniać. Jeśli jeszcze przyjdzie przeciw wszystkiemu, co dla oczu miłe, i przeciw wszystkim wybierać, czego Bóg chce - a w dobie obecnej jest czas trudnych wyborów - wtedy musi i walczyć o to, czego Bóg wymaga od niego i walczyć nieraz przeciw wszystkim. Można tę walkę ukazać w większym konkrecie. Wierzący w świecie zawarł związek małżeński z osobą bardzo kochaną, ale nie praktykującą. Wie, że powinien się modlić, każdą niedzielę uczestniczyć we Mszy św., ale stopniowo natrafia na sprzeciw ukochanego. I często ulega jego wpływowi. Osoba zakonna wie, że każdego dnia ma odprawić rozmyślanie w konkretnych wymiarach, ale zostawiona jest sobie, nadto obowiązki absorbują i utrudniają; już od dłuższego czasu poza Mszą św. nie odprawia innych modlitw. W obu wypadkach z biegiem zaniedbania, wypełnianie jasnej woli Bożej staje się ona dla niej niejasna, albo znajduje subiektywne argumenty, by ją pominąć. Dla takich osób modlitwa "Bądź wola Twoja" wraz z jej uczciwym poszukiwaniem szczególnie jest aktualna. W ramach tej prośby, jest także przyjmowanie trudnej woli Bożej, tzn., przyjmowanie tego wszystkiego, co życie niesie, co Bóg dopuszcza.
SZUKANIE WOLI BOŻEJ. U św. Pawła pośród licznych wypowiedzi można znaleźć wytyczne dotyczące tego szukania woli Boga. Przede wszystkim Święty przypomina, że Bóg "dokonuje wszystkiego według swej woli" (Ef 1, 11). Ostatecznie wszystko jest od Boga zależne. On jeden wie, czego człowiekowi tak naprawdę potrzeba. Bóg to wszystko czego chce, oznajmia człowiekowi w różny sposób. Św. Paweł stwierdzi: "Oznajmił nam tajemnicę swej woli, według swego postanowienia" (1 Kor 1, 1) oraz udzielił światła, aby człowiek umiał "rozpoznać jaka jest wola Boża" (Rz 12, 2). I Święty odnośnie siebie tę wolę Boga rozpoznaje: "Z woli Bożej powołany na apostoła" (1 Kor 1, 1). Rozpoznaje tę wolę Boża wobec Siebie i w spotkania z Bogiem pod Damaszkiem, i kiedy czeka na dalsze polecenia Boga w Damaszku.
Modlitwa jest tym, co pomaga widzieć, rozumieć, odnajdywać czego Bóg chce od człowieka. To właśnie na modlitwie, rozważając historię zbawienia człowiek może zgłębić i rozpoznać działanie Bożej Opatrzności w swoim życiu, we wszystkim co się zdarza wokół niego. U podstaw jest rozważanie na modlitwie, co należy do Królestwa Bożego, co "mnie ta godzina niesie od Boga?", Jak należy się w danej sytuacji zachować. Św. Franciszek na długich rozmowach i targach z Bogiem rozpoznaje swe powołanie i je przyjmuje. U podstaw rozpoznania jest gotowość tego rozpoznania i przyjęcia, choćby coś wydawało się bardzo trudne. Bóg chcąc od człowieka czegoś konkretnego, zawsze daje to poznać. Jak? Na pewno nie należy oczekiwać nadzwyczajnego światła, odczucia, czy innego głębokiego przeżycia, które ukazywałyby wolę Boga. Bóg udzieli pouczenia przez Kościół, przez przykazania, konstytucje zakonne, przez przełożonych, różne osoby i ich zapotrzebowanie na konkretną posługę. przez wydarzenia i wiele innych sposobów. Może się zdarzyć, że wola Boża ukazuje się w sposób niejasny, czy też człowiek widzi kilka możliwości i wszystkie same w sobie są dobre, np: odnajduje w sobie powołanie do zakonu, zarazem pociąga pragnienie założenia rodziny lub także samotnego życie w posłudze misyjnej. Sprawa wtedy jest prawie jasna. Należy poczekać, spokojnie przedstawiać Bogu w modlitwie, dopóki nie zostanie coś jednego. Czekać oznacza nieraz odprawienie rekolekcji, by w samotności odnaleźć to "jedno" najważniejsze. Św. Jan Boży czekał na pełne objawienie się woli Boga ponad 20-lat (W. Hunermann, Żebrak z Granady, Wilno 1994). Powodem niejasności może być także szukanie siebie. Wola Boża, która jest jednoznaczna i wymaga przyjęcia, komuś nie odpowiada, jest zbyt wymagająca, np: przychodzą już w zakonie wątpliwości odnośnie powołania z powodu wymagającego przełożonego, czy też w życiu małżeńskim trudności ustąpienia współmałżonkowi i z tego powodu wątpliwości, czy jest się na swoim miejscu, czy dobrze została odczytana Bożą wolę. Powodem trudności w obu wypadkach jest szukanie siebie. W wybieraniu woli Boga należy liczyć się z krzyżem. Odnaleziona wola Boża staje się zbawienną, gdy wola jest wolna i gotowa podjąć wszystko, czego Bóg zażąda; zresztą wtedy cena się nie liczy.
Należy wyjaśnić, że człowiek swój osąd o wartości dobra, które staje przed nim opiera na pewnym systemie wartości. Może ten osąd mieć oparty jedynie na światopoglądzie czyli jedynie na filozofii. W wypadku człowieka religijnego, chodzi o coś więcej. Życie bowiem to nie tylko sprawa pewnych norm. Nie tyle mówi się o prawie, co o Opatrzności. Prawo jest odpowiedzią na grzech. Gdyby nie było wykroczeń przeciw naturalnemu prawu wypisanemu "na żywych tablicach serc", nie byłoby prawa (2 Kor 3, 2-3; Rz 2, 15; 4, 15). Człowiek i jego życie jest "miejscem", w którym działa Bóg, w którym dokonuje się zbawienie (KKK 1700). Zbawienie zaś jednoznacznie polega na uzgodnieniu swej woli z wolą Boga, tzn. na tym by człowiek chciał tego, czego chce Bóg. A Bóg, który stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo (Rdz 1, 27) chce by on kształtował w sobie ten obraz na wzór Jezusa Chrystusa. Tak budzi się chrześcijańskie sumienie. Co przez to należy rozumieć? Chrześcijańskie sumienie ma jakby dwie połowy. Pierwsza z nich jest oparta na obowiązywalności prawa moralnego w konkretnej sytuacji: podejmowana czynność jest zgodna lub niezgodna z prawem moralnym. I tak ustawia sprawę duża większość ludzi, nawet wierzących. Istnieje jednak druga połowa chrześcijańskiego sumienia. Oparta jest ona na powołaniu człowieka do uczestnictwa w życiu Boga, wyrażona słowami św. Jana Apostoła: "Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest" (1 J 3, 2). Wzorem tego, co powinno kształtować sumienie chrześcijańskie jest Jezus Chrystus w swoim Człowieczeństwie. To wszystko nie jest łatwe dla człowieka. Istnieje w nim samym wielkie niebezpieczeństwo samowoli i niezależności. skrzętnie niekiedy ukrywane pod skądinąd słuszną i ważną autonomią. Nawet ta niezbywalna wartość osoby ludzkiej jest ograniczona wolą Boga oraz powołaniem do wspólnoty Ludu Bożego. Człowiek nie może tu działać sam, ma przydzieloną funkcję w całości planu Bożego, w Mistycznym Ciele Chrystusa.
W takim znaczeniu wierzący odmawia "Ojcze nasz" i w nim "Bądź wola Twoja". przeniknięty troską Boga o przyjście Królestwa Bożego i stawanie się nowego świata. Ta troska Boga powinna stać się troską każdego chrześcijanina. I udział w tej trosce będzie kształtował szukanie i podejmowanie woli Boga.
Z takiego ustawienia będzie wynikać prośba zanoszona do Boga, by On pozwolił i skutecznie dopomógł w rozpoznawaniu, co i kiedy należy czynić. Oczywistą jest w takim wypadku rzeczą, że serce człowieka może otworzyć się jedynie od wewnątrz; chodzi o całe ustawienie siebie wobec rzeczywistości nadprzyrodzonej, do której Bóg zechciał wprowadzić człowieka. Należy więc prosić Boga miłującego i powołującego, by otworzył oczy serca ludzi na "teraz" i o łaskę spełnienia tego, co On ukaże "dzisiaj". "Tym dzisiaj Boga Żywego, do którego człowiek ma wejść, jest Godzina Paschy Jezusa, która przenika i prowadzi całą historię" (KKK 1165).
PRZYJMOWANIE TRUDNEJ WOLI BOŻEJ. Modlitwa jest miejscem uczenia się, odnajdywania i pełnienia woli Bożej w ty co ciężkie i bolesne. A takich chwil i wydarzeń w życiu człowieka nie jest mało. W życiu wszystko mu odpowiada, jest dobrze i radośnie, nawet jak coś trudnego staje przed nim, kiedy to dzieje się według jego życzenia, zamiarów, kiedy odnajduje w tym co czyni, czy musi czynić sens, korzyść. Gdy jednak sens zanika, coś wymaga większego trudu, naciska konieczność wybierania nie po swojej myśli, przychodzi "godzina wiary". Św. Teresa określając modlitwę jako "podniesienie serca i proste spojrzenie ku Niebu" doda "zarówno w radości, jak i w cierpieniu" (C 25 r.). Życiem swoim udowodniła, że i w cierpieniu ciemnej nocy wiary szukała jedynie Boga (NV 20 września). Na modlitwie człowiek uczy się postawy "tak" wobec Bożej Mądrości, Jego tajemnicy i mocy: całej rządzącej Miłości. Tak modlitwa jawi się jako coś pozytywnego, poddanego Opatrzności Bożej i umacniającego w nią wiarę. Wtedy nawet bardzo trudne doświadczenia życiowe są przyjmowane ze spokojem wewnętrznym. Jeden Bóg wie, czego człowiekowi tak naprawdę potrzeba. On ma przed sobą wieczną teraźniejszość, człowiek zaledwie momenty życia. Przy najtroskliwszym przewidywaniu nie wie co może spotkać go za chwilę. Coś podobnego jak rzecz się ma z przewidywaniem pogody na dzień najbliższy, mimo nowoczesnej wiedzy i precyzyjnych aparatów. Ktoś poniósł wielkie straty materialne w pożarze, w którym prawie cudownie uratowało się dziecko. I zamawia Mszę św. na podziękowanie za życie dziecka. A szkody materialne? "Jeśli Bóg zechce, pozwoli je zdobyć". Trzeba modlić się o takie zawierzenie Bogu, o rzeczywiste powierzenie siebie i wszystkiego w ręce Boga. Może i wtedy nie uniknie się do końca niepokoju. Jest on rzeczą ludzką. Wystarczy jeśli wszystko odda się Bogu, jak Jezus w Ogrójcu. "Strzeż, oddal, lecz Twoja wola niech się stanie".
Wiara w Opatrzność Bożą nadaje sensu modlitwie za innych. Bóg, który zawsze ma ich przed oczyma, wysłucha je dla dobra swych dzieci. Kto wie, czy świat nie byłby inny, gdyby wierzący wzięli go na warsztat swojej modlitwy, na pierwszym jednak miejscu rzeczywiście troszcząc się o sprawy Królestwa. Rzeczy zewnętrzne udają się wtedy, gdy długo noszone są wewnątrz. Swego czasu rozpisano konkurs na budowę kościoła i zorganizowano dyskusję nad projektami. Było dużo ocen negatywnych. Mało który z 90 projektów znalazł uznanie krytyków. Rzeczywiście większość to raczej projekty sal balowych, lokali rozrywkowych. Ładne bryły, lecz nie było w nich charakteru sakralnego. Wtedy ktoś powiedział: "Każdy chciał jak najlepiej, ale niewierzący kościoła nie zbuduje". Kto nie wierzy w Bożą Opatrzność, nie powierza wszystkiego Bogu, nie czuje się bezpieczny w ojcowskich rękach Boga. W nieuniknionych przeciwnościach życie będzie jedynie się szarpał, załamywał i niczego trwałego nie zbuduje.
Opatrzność a całość modlitwy
Modlitwa by była owocna i przenikała całe życie, z aktów modlitwy - pewnych chwil dnia poświęconych Bogu powinna przejść na cały dzień, wyrażając się w życiowym związaniu z Bogiem. Chodzi o stałość modlitwy. W takim znaczeniu należy zawsze się modlić i nigdy nie ustawać. Byłoby czymś niewłaściwym ograniczyć modlitwę jedynie do aktów; stałaby się ona szybko czymś oderwanym od życia. Modlitwa powinna zawsze być w sercu i jakby na końcu warg. Taki stan modlitwy nie zaistnieje zaraz i nie przyjdzie sam. Przede wszystkim człowiek musi zrozumieć, że jego modlitwa powinna stać się jego stałym elementem istnienia ku Bogu. To rozmodlenie, modlitwa życia wypływa z aktu modlitwy i przedłuża go na cały dzień. To sprawa przede wszystkim miłości, która umacnia wolę. Z tego rozmodlenia wynika chodzenie w obecności Bożej oraz życie w obliczu Boga żywego, jak to było u Henocha (Rdz 5, 24) i u Proroka Eliasza(1 Krl 18,15). Człowiek rozmodlony, żyjący w obliczu Boga, widzi przez wiarę, doświadcza ręki Boga, który go prowadzi. Cały dzień tego człowieka jest kształtowaniem postaw modlitewnych, np: wierności, posłuszeństwa. W zajęciach dnia spełnia się jego modlitwa. Nieustannie w tym trwaniu przed Panem w pokorze podejmuje wysiłki pełniejszego uporządkowania siebie. Kiedyś Bóg odpowie: całe lata nie umiał nad czymś zapanować, powierzał to Bogu wraz z pracą nad sobą i nagle wszystko odeszło lub też umie już pokornie przyjmować swą słabość ze względu na Boga. W tym duchu rozmodlenia św. Paweł zachęca: "Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie" (1 Kor 10, 31). To nie jest sprawa jedynie czynienia dobrej intencji, jak chcą niektórzy. Dobra intencja to trochę mało. Człowiek chciałby byle co dać na chwałę Bogu. Tu chodzi o konkretne postawy. Dobre dzieło godne uwielbienia Boga to takie, które jest wykonane z posłuszeństwa wobec woli Bożej, ukrytej w rzeczach, podejmowane z dojrzałością. A wszystko pod kątem pełni życia, do której Bóg zaprasza człowieka.
Te myśli ujęte pod kątem wiary w Opatrzność miały swój początek w nauce "Katechizmu". Te same słowa niech stanowią podsumowanie tego rozważania: "Objawienie modlitwy w ekonomii zbawienia uczy nas, że wiara opiera się na działaniu Boga w historii. Ufność synowska zrodziła się dzięki Jego wyjątkowemu działaniu: przez Mękę i Zmartwychwstanie Jego Syna. Modlitwa chrześcijańska jest współpracą z Jego Opatrznością, z Jego zamysłem miłości do ludzi" (KKK 2738)."
http://irekpot.republika....ider/walka7.htm
|
|