|
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR :: Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?
|
|
Sakrament małżeństwa - Gość Niedzielny "Sakrament do śmierci"
Anonymous - 2013-09-12, 15:58
Cytat: | I w zasadzie trudno mi okreslic to co we mnie powstało-ale to pomogło mi spojrzec inaczej na zonę |
A czy "to" pomoglo ci również kochać żonę i okazywać jej tę miłość niezależnie od tego co w swojej wolnej woli zrobi i jaką decyzję podejmie?
mare1966 napisał/a: | Miodzio ,
czy Ty osiagnąłeś nirwanę ?
Serio , pozazdrościłem .
To takie niezłośliwe skojarzenia . |
mare, nie gniewaj się , ale czytając twoje posty mam wrażenie, ze jesteś smutnym, samotnym i zgorzkniałym człowiekiem, który swoim specyficznym poczuciem humoru (zakrawającym nieraz na kpinę) oraz postami, w których trzeba czytać między wierszami, chce bardzo zwrócić na siebie uwagę. Nie oceniam cie, jest mi przykro i smutno z tego powodu, bo mam wrażenie, że jest w tobie ciągle jeszcze wiele bólu, którego nie przepracowałeś. Choć może się mylę.
Powiedz mare czy doświadczyłeś miłości Boga, Jego opieki i obecności w twoim życiu? Czy są to dla ciebie nadal puste słowa?
Przebaczyłeś sobie i żonie?
Pozdrawiam
Anonymous - 2013-09-12, 16:16
zenia1780 napisał/a: | A czy "to" pomoglo ci również kochać żonę i okazywać jej tę miłość niezależnie od tego co w swojej wolnej woli zrobi i jaką decyzję podejmie? |
I to jest dokładnie to żeniu co ty określiłaś-a co ja napisałem że nie umiem powiedzieć co we mnie powstało....
dokładnie tak....
jak słowa z piosenki Rafała Brzozowskiego ..."Tak blisko"
Kiedy będziesz już gotowa – daj mi znać
Wiesz, że mogę czekać – dam Ci jeszcze czas
Razem być – znaczenie często inne ma
Wiesz, że mogę czekać – dam Ci jeszcze czas
Razem być – znaczenie często inne ma
Anonymous - 2013-09-12, 16:28
Polecam modlitwę za osobę trzecią, która wtarnęła do małżeństwa sakramentalnego rozbijając je i raniąc rodzinę oraz krzywdząc dzieci: http://www.kryzys.org/vie...p=282086#282086
zwróćmy uwagę na słowa:
Uwolnij proszę, Panie Jezu, kochankę męża (kochanka żony) od uczuć skierowanych do mojego męża (mojej żony) i prowadzących do grzechu śmiertelnego.
Nawróć serce kochanki męża (kochanka żony) do Siebie i pomóż jej (jemu) podjąć decyzję zostawienia mojego męża (mojej żony) i rozpoczęcia życia w łasce uświęcającej.
czyli brak łaski uświęcającej i życie w grzechu ŚMIERTELNYM (prowadzącym do śmierci) chyba nie jest obojętne jednak ?!
Anonymous - 2013-09-12, 16:31
miodzio63 napisał/a: | I to jest dokładnie to żeniu co ty określiłaś-a co ja napisałem że nie umiem powiedzieć co we mnie powstało.... |
Również tego doświadczam
Anonymous - 2013-09-12, 17:13
Elżbieta napisał/a: | Nawróć serce kochanki męża (kochanka żony) do Siebie i pomóż jej (jemu) podjąć decyzję zostawienia mojego męża (mojej żony) i rozpoczęcia życia w łasce uświęcającej. |
Elżbieto chyba się nie rozumiemy ,albo sama nie starasz się tego zrozumieć!!!
czym innym są intencje i dokładnie odnosząc się do tego co piszesz
w sentencji miłości do każdego bliźniego(bez względu kim dla nas jest)
a czym innym przyjęcie woli i działań Boga
zaznaczyłem dokładnie tłustym gdzie mowa o WOLI......
Anonymous - 2013-09-12, 22:22
Miodzio , napisałeś :
Cytat: | Aby było zrozumiałe za swoją wierność względem sakramentu odpowiadam sam przed sobą i przed Bogiem-to jest moja działka.
Mi się wydawało , że tekst przysięgi brzmi :
"ślubuję Ci .......... żono , mężu " - to się najbardziej rzuca w uszy , oczy
"Ci" - to jest KONKRETNA osoba .
Co ty na to ?
Nie bardzo rozumiem na czy polega ta odpowiedzialność przed sobą samym ,
mógłbyś wyjaśnić ?
I ja na tej działce o czym zresztą pisałem wiele razy pod wpływem własnej decyzji i wolnej woli zdecydowałem pozostaje wierny sakramentowi.
Wydaje mi sie , że tą decyzję przjdzie potwierdzać jeszcze każdego dnia .
Twoja żona kiedyś też podjęła pewną decyzję , ale nie wytrwała .
I nie będę pisał wyniosłych bzdetów że przyszło to łatwo.. itd..itp.
jeno było to wiele sporów wewnętrznych, kłótni w sobie, rozmyślań,
najprościej ująć wyglądało to tak
"dusza chciała do raju a dupsko było blisko ziemi"
Ja bym zamienił dupsko na serce , ale sens doskonale łapię .
a koniec końcu decyzja dusza ważniejsza-bo dupsko jak wsio na ziemi zostanie kiedyś dotknięte palcem starości...
.... to się nazywa chłodna kalkulacja
zatem to moja połowa.. i zgodnie z tym co piszą wszystkie strony katolickie o sakramencie małżeństwa ..każden ze współmałżonków odpowiada sam za swoja część składanej przysięgi -a my za mali na tym świecie by wstępować w role Boga i ich za to rozliczać ...co czasami się tu na forum przejawia...
To wielki temat .
Sądzić małżonka nie , ale osądzić czyn mamy nie tylko prawo ,
ale i obowiązek właśnie ze względu na jego dobro .
Tak uważam .
|
===============================================
Zenia 1780
zacytowałaś :
Cytat: | Miodzio ,
czy Ty osiagnąłeś nirwanę ? Nirwana - wygaśnięcie cierpienia
Serio , pozazdrościłem . Nie targają już nim rozterki . ( Czas pokaże - oczywiście . )
To takie niezłośliwe skojarzenia . | wzmocniłem jeszcze emotikonem
Co ci się w tym nie spodobało ?
Cytat: | Powiedz mare czy doświadczyłeś miłości Boga, Jego opieki i obecności w twoim życiu? Czy są to dla ciebie nadal puste słowa?
Cóż , to jest STWIERDZENIE , a nie pytanie .
( podobnie jak słynne : Czy nadal pan bije żonę ? )
Doświadczyłem wiele razy najgorszych i wiele razy najszczęśliwszych chwil w moim życiu .
Przebaczyłeś sobie i żonie?
Zjazd po równi pochyłej TRWA , wszystko w TOKU .
Jeszcze nie wiem , co przyjdzie mi wybaczać .
Na razie wybaczyłem tylko pierwszą zdradę ,
ale nie wiem czy to się liczy - bo nikt o to nie prosił ,
nawet nie widzi w tym niczego złego .
Sobie ?
Chyba trudniej .
|
Anonymous - 2013-09-13, 15:29
Przepraszam mare jeśli poczułeś się urażony moim ostatnim postem. To nie było moim zamiarem, choć przyznam, że użyłam kilku może zbyt ostrych słów.
Tak na marginesie, wydaje mi się że każde przebaczenie się liczy, zwłaszcza takie o które nikt nie prosił ( bo z tego właśnie powodu jest trudniejsze, ale przez to również szczere).
Pozdrawiam
Anonymous - 2013-09-13, 18:14
Miodzio, Ty nawet z treścią modlitwy dyskutujesz?
Anonymous - 2013-09-13, 18:42
Zenia ,
przeprosiny przyjęte .
Celowo pominąłem oczywiście w swoim ostatnim poście
ten niezbyt fortunny chyba fragment .
I jak wydaje mi się , nie jest wcale istotne
czy masz czy nie masz racji .
Jeżeli chcemy komuś zwrócić uwagę , wytknąć mu coś
czy napisać coś niezbyt miłego
warto to zrobić jak zaleca Ewangelia - na osobności ,
czyli w naszym przypadku na priv .
Owszem , czasem coś chlapniemy ,
czasem nieświadomie zupełnie , np. nie znając historii człowieka ,
jego problemów , kompleksów , zranień itd.
Na dodatek ta osoba może być w różnej kondycji psychicznej .
Piszę tutaj ogólnie .
I tak też wyjaśniamy sprawę - na priv .
Anonymous - 2013-09-13, 21:12
Elżbieta napisał/a: | Miodzio, Ty nawet z treścią modlitwy dyskutujesz? |
Elżbieto czy nie zbyt pochopne wnioski???
czy ja dyskutuję z modlitwa ..czy raczej wskazałem na fragment z modlitwy mówiący o wolnej woli.....
zupełnie nie kapuje zreszta- co tak strasznie uwiera ta wolna wola....
chca jej ludzie niech maja,chca zyc po swojemu niech zyją...
Wszak kazdy z nas ma zaufać że Bóg ma dla kazdego z nas plany...
i dla jedych doga jest taka..a innych siaka...
To ufamy wkońcu Bogu bezwarunkowo????
czy ufamy warunkowo???
mare1966 napisał/a: | Nie bardzo rozumiem na czy polega ta odpowiedzialność przed sobą samym ,
mógłbyś wyjaśnić ? |
Mare to jest dośc proste bo poza aspektem wiary,ufności..itd..itp
jest jeszcze nasz czynnik ludzki..a nim jest moralność...
zatem zrzucając cała powłoke wiary...
(TEORETYCZNIE)zakładając że "być może" kiedyś upadne i cos sie we mnie zatraci....
jest jeszcze drugi filar -moralny....
jaki tyz ma zasady !!!!
i uważam że to też bardzo ważna sprawa.....dlatego napisałem sam przed soba odpowiadam włąśnie w sprawach moralnych...
mare1966 napisał/a: | Wydaje mi sie , że tą decyzję przjdzie potwierdzać jeszcze każdego dnia .
Twoja żona kiedyś też podjęła pewną decyzję , ale nie wytrwała . |
owszem ale tak jak napisałem za swoją decyzje odpowiadam sam i to moja praca
by trzymac się tej decyzji
bo co tu ukrywac sa lepsze i gorsze dni-a na dodatek wszystkiego (nie zapominaj)
wciąz żyjemy z żona pod jednym dachem-a to dodatkowo nie daje zapominać o.......
co do żony???
no znów będe monotonny....jest dorosła i odpowiada sama za siebie...z Bogiem tyz sama się będzie rozliczać....
zatem jaki sens????
przypominac chocby o sprawach jakie sa oczywiste...
co to ma byc droga moralizowania???...droga przekonywania???
czy to aż tak trudne do zrozumienia że jeżeli współmałzonek nie zechce sam z siebie..
to nic z tego nie będzie.
Czy to aż tak trudne do zrozumienia że jeżeli ktos decyduje się sam być wierny przysiędze to może oznaczać że wierny będzie sam i aż do śmierci
czy trudno tak zrozumieć że mimo iz rozpadło sie sakramentalne małżeństwo to nie da się go za życia juz zjednoczyć
czy trudno to zrozumiec że tak to może przyjąc Bóg -wobec sytuacji gdy jedno chce a drugie nie...
ja widze to w prosty sposób- bo zrywając węzeł powstaje grzech...
a przecież człowiek sam musi trafic do Boga żałując za ten grzech i prosic go o łaske
co w koło jest zwiążane z własną wola.....
i tak mozna w koło Macieju
mare1966 napisał/a: | Sądzić małżonka nie , ale osądzić czyn mamy nie tylko prawo ,
ale i obowiązek właśnie ze względu na jego dobro .
Tak uważam |
Jasne można całe zycie nieustannie sądzić..latami...
co to da???
nie zapominaj Mare że wieczne osadzanie zamyka nas samych..w wiecznym cyklu..
krzywd..zranienia..żalu
aż wreszcie jesteśmy zgorzkniali ..mimo nawet wyniosłych słów ile to my Boga w sercu..jaka w nas radośc Boża
gadania ..gadaniami..słowa pisane ..pisanymi
ale to nieraz świetnie czuć nawet na tym forum co tak naprawde w człeku siedzi
Bo tak naprawde kiedy ogarneła mnie miłośc Boga..i stalem się nawróconym i uzdrowionym dzieckiem Bozym...kiedy tak naprawde wszystko odpuściłem ..wybaczyłem i zyje już piękny ,radosny i nowy
to nie uwieraja mnie związki niesakramentalne w kościele...bo mając ta prawdziwa miłośc Boga..ciesze się że ci ludzie szukaja drogi do Boga...
ale gdy pozory na zewnatrz sa inne ..a w srodku nadal gnije rana....
to w myśl tego....
włączam się emocjonalnie w to co mnie najbardziej boli...
pokazuję czasami prawde o sobie...
zatem.............
nic dodac nic ując
p.s i przypadkiem nie bierz tego personalnie do siebie..bo to temat ogólny
Anonymous - 2013-09-13, 21:34
miodzio63 napisał/a: | Jasne można całe zycie nieustannie sądzić..latami...
co to da???
nie zapominaj Mare że wieczne osadzanie zamyka nas samych..w wiecznym cyklu..
krzywd..zranienia..żalu
aż wreszcie jesteśmy zgorzkniali ..mimo nawet wyniosłych słów ile to my Boga w sercu..jaka w nas radośc Boża
gadania ..gadaniami..słowa pisane ..pisanymi |
Właśnie tak!
W modlitwie jest: "i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom"
Czy w modlitwie jest, że ktoś jest winny? Nie! W modlitwie jest to widziane z perspektywy skrzywdzonego: "mój winowajca" = "ten który zawinił mnie", a nie Bogu.
No to Pan Bóg zgodnie z modlitwą tak nam odpuszcza według tego jak my odpuściliśmy...
Anonymous - 2013-09-13, 22:38
Zastanawiając się nad
wolną wolą i Bożą wolą
( co , z pozoru wydaje się sprzeczne )
natrafiłem na bardzo ciekawy artykuł ,
wydaje się bardzo w temacie :
Jak poznać wolę Bożą?
============================================
Anonymous - 2013-09-13, 23:04
Warto w tym miejscu odwołać się do sytuacji Jezusa w Ogrodzie Oliwnym (por. Łk 22, 39-46). Jezus modli się tam następująco: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!”
No właśnie (może i nie stosowne)
ale tak sobie w ciszy każdy z osobna pomyśli.....
zamiast kielicha-umieścić współmałżonka...
no i jak to wygląda????
Anonymous - 2013-09-15, 15:35
miodzio63 napisał/a: | Warto w tym miejscu odwołać się do sytuacji Jezusa w Ogrodzie Oliwnym (por. Łk 22, 39-46). Jezus modli się tam następująco: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!”
No właśnie (może i nie stosowne)
ale tak sobie w ciszy każdy z osobna pomyśli.....
zamiast kielicha-umieścić współmałżonka...
no i jak to wygląda???? |
Hm...No to tak szerzej niż fragment kielicha..., czym modlitwa, czym miłość w modlitwie...
Jezus modli się...Co to oznacza? Czym jest ta chwila? Jaką głębię niesie i posiada?
"Miłość
W człowieku wszystko jest podporządkowane miłości. Jakkolwiek często zatrzymuje się on na namiastkach miłości, może go jedynie zaspokoić prawdziwa miłość i jej pełnia. Nie tylko w marzeniach, lecz także w rzeczywistości człowiek dąży do zdobycia pełni wszystkiego w miłości i przez nią.
Wiara ukazała człowiekowi, że Bóg jest Miłością, która pragnie oddać się mu i napełnić go sobą. Dar nadziei napełnił go pragnieniem zdobycia pełni miłości w Bogu. Nic więc dziwnego, że Boga-Miłość pragnie posiąść i zatrzymać oraz całym sercem dąży do tego. Wspiera go w tym wlana cnota miłości, przez którą Bóg wewnętrznie usposabia człowieka do umiłowania Boga ponad wszystko, a wszystko inne ze względu na Boga.
Tak usposobiony człowiek staje na modlitwie wobec Boga. Modlitwa poprzez wnikanie w słowo Boże daje mu doświadczenie miłości. Ono przerasta wiedzę teoretyczną. Jest ono uwierzeniem miłości oraz smakowaniem i kosztowaniem objawiającej się miłości Boga - jest doświadczeniem "jak słodki jest Pan" (Ps 33,9). Miłość, której człowiek doświadcza na modlitwie, nastawiona jest na pełnię. Jak bardzo potrzeba tego nastawienia, inaczej - dynamizmu miłości, by nie zatrzymać się na progu tego, co obiecuje wiara i ku czemu dąży nadzieja. Nie ulega wątpliwości, że fundamentem tego modlitewnego doświadczenia Boga jest wiara i nadzieja. Istotny jednak dynamizm powinna dać miłość. Ona powinna stać się motorem.
Miłość kieruje wolną wolą człowieka i miłość przynagla go do modlitwy. Można powiedzieć, że człowiek modlący się chce tego, czego chce miłość. Ona całą istotę człowieka skierowuje ku Bogu umiłowanemu w Nim samym.
"Gdzie - bowiem - skarb twój, tam jest i twoje serce" (Mt 6,21). Wartość modlitwy w tym ukierunkowaniu na Boga jest w tym, że ona jest najbardziej podstawowym i najgłębszym pokładem duszy. Ona ożywiana przez Boga, ku Niemu jest zwrócona wewnętrznym spojrzeniem miłości. Miłość bowiem spogląda na przedmiot umiłowany. Przedmiotem umiłowanym jest Bóg. Modlitwa jest w tym ujęciu patrzeniem pełnym miłości na Boga, który jest miłością. Ponieważ w modlitwie i Bóg miłujący człowieka patrzy na niego, dlatego modlitwa jest stawaniem przed Bogiem i patrzeniem na Niego, jak On patrzy na człowieka. Tak widziała ją św. Teresa od Jezusa (zob. Ż 13,22).
Modlitwa chrześcijańska rozwija się pod tchnieniem Ducha Świętego, Ducha Miłości. On porusza wnętrze człowieka przez udzielanie miłości. Ta udzielana - rozlewana - miłość wzbudza zapał modlitwy, ubogaca modlitwę i owocuje w modlitwie.
Jest tu mowa o miłości wlanej, która jest udzielana i istnieje wraz z łaską uświęcającą. A jeśli człowiek przez grzech utracił tę łaskę, czy jego modlitwa może być nadprzyrodzoną? Czy jego modlitwę można nazwać nadprzyrodzoną? Tak. Człowiek bowiem kiedy odwróci się od Boga przez grzech, lecz zachowa wiarę i nadzieję, może się autentycznie modlić w oparciu o te cnoty, a jeśli taka modlitwa domaga się od niego nawrócenia, posiada rzeczywiste wartości modlitwy nadprzyrodzonej. Jest bowiem ona wtedy łaską uczynkową. Nie posiada jednak ona ukierunkowania nadprzyrodzonego takiego, jakie może pochodzić jedynie z miłości; nie jest zasługująca. Jedynie miłość stwarza w człowieku te możliwości. Tym samym jedynie miłość, ustawiając człowieka na rozmowę miłosną z Bogiem, stwarza w nim możliwość wejścia w zażyłość z Bogiem. Równocześnie, jedynie miłość daje autentyczny wymiar prawdziwych dzieci Bożych, co jest niemożliwe bez umiłowania Boga w Nim samym. Jedynie miłość pozwala miłować Boga jak dziecko miłuje ojca.
Modlitwa bezpośrednio wzbudzona jest przez wiarę i nadzieję, jedynie pośrednio przez miłość. Niemniej to dzięki miłości akt modlitwy staje się w pełni nadprzyrodzony i zasługujący. Zarazem miłość nadaje modlitwie pełnię nadprzyrodzoności przedmiotowo i podmiotowo. Miłość bowiem przede wszystkim zwraca człowieka do dobra najwyższego jako do najbardziej właściwego przedmiotu, przynagla o nie się starać, prosić oraz z nim się jednoczyć. Tak miłość modlącego się ustawia na właściwej drodze. W modlitwie natchnionej przez miłość człowiek obcuje coraz pełniej z Bogiem, miłuje Boga i wyprasza sobie wzrost miłości. Miłość bowiem, oprócz wzrastania przez sakramenty i dobre uczynki, może także pomnażać się przez modlitwę. Tak modlący się przez miłość wewnętrznie dojrzewa i zdobywa dojrzałą osobowość.
Ta sama miłość sprawia, że akty modlitwy są w pełni zasługujące z należności (de condigno).
Miłość powoduje wewnętrzne wzbogacenie energii życiowej. Jej mocą człowiek coraz pełniej pragnie chwały Bożej, staje się aktywny. W modlitwie chrześcijańskiej potęgujące się uwielbienie, adoracja, poznanie, przebłaganie, prośby pochodzą z miłości; miłość jest ich źródłem i one ze swej strony są wymiarem miłości. Miłość na tej samej zasadzie działania przynagla do posługi ludziom. Tak modlitwa, która jest podniesieniem myśli i serca do Boga, jest zarazem konkretnym wyrazem miłości, działania i przeżywania miłości w obopólnej przyjaźni Boga i człowieka.
A oto życie miłości rozwijające się na modlitwie i poprzez modlitwę:
miłość pragnie być z Umiłowanym. Człowiek, który wiąże się z miłością z Bogiem nie tylko rano i wieczór nawiązuje wewnętrzną więź z Bogiem. Czyni to często w ciągu dnia. Łatwo i z radością odnajduje czas dla Boga.
miłość tęskni za Umiłowanym. Rozmiłowany w Bogu nie tylko tęskni za oglądaniem Boga w wieczności. Już teraz myślą i sercem często zwraca się do Niego wśród swoich zajęć i obowiązków. Wszystko przeżywa do Niego.
miłość pragnie obdarzać Umiłowanego. Ten, który odnalazł Boga-Miłość, swe modlitwy, swą tęsknotę za Bogiem popiera uczynkami ascezy chrześcijańskiej; swe związanie z Umiłowanym pragnie wyrazić wyraźnym odejściem od rzeczy stworzonych. Ześrodkowanie na Bogu uwalnia go od wszystkiego innego.
miłość stara się o cześć Umiłowanego. Modlitwa staje się z jednej strony coraz bardziej adoracją, z drugiej prośbą i zatroskaniem o zbawienie wszystkich, by wszyscy miłowali Boga. Doświadczający miłości Boga coraz bardziej pochyla się kornie przed Tym, który go umiłował i obdarzył swą przyjaźnią.
miłość bierze troski Umiłowanego na siebie. Owocem tego jest jakby zamienienie się troskami z Panem. Troskę o siebie i swoje sprawy powierzają Umiłowanemu, a sami są zatroskani o Jego chwałę.
miłość cała jest ześrodkowana na Umiłowanym. Człowiek miłujący Boga przestaje myśleć o sobie, jest jakby zagubiony w Nim. Można ten stan ująć i wyrazić w takim powiedzeniu: miłujący kręci się koło Umiłowanego. Tym samym nie kręci się wokół niczego innego. Wyraził już ten stan miłości św. Augustyn, mówiąc: "Amor meus, pondus meus" - "cała moja istota ciąży, ku temu, którego miłuje" (Confes XIII,9).
miłość upodabnia do Umiłowanego. Nieustanne wpatrywanie się w Boga na modlitwie, ciągłe kręcenie się koło Niego, powoduje przyjęcie Jego sposobu mówienia, patrzenia, odczuwania, postępowania. Człowiek w ten sposób przyobleka się w dobroć i miłosierdzie swego Umiłowanego.
Pewnym podsumowaniem działania cnót teologicznych na modlitwie bez wątpienia może być doktryna św. Jana od Krzyża, która prowadzi człowieka poprzez czynne i bierne oczyszczenia ducha przy pomocy wiary, nadziei i miłości do pełni kontemplacji. Cnoty bowiem teologiczne nie tylko czynią modlitwę nadprzyrodzoną i w ten sposób prowadzą do kontemplacji, lecz są także przygotowaniem do chwały i szczęśliwości.
Na koniec dobrze jest spojrzeć na drugą metodę modlitwy w szkole św. Ignacego Loyoli dla zaawansowanych w życiu wewnętrznym. Polega ona właśnie na wzbudzaniu cnót teologicznych, czyli na dynamizmie tych cnót. W szkole karmelitańskiej jest nieco inne ustawienie. U podstaw tej modlitwy zakłada się żywą wiarę w obecność Boga żywego. A cała modlitwa jest ześrodkowana na miłosnej rozmowie z Bogiem, której dynamizm przejawia się w aktach uwielbienia, dziękczynienia i prośby."
http://irekpot.republika....ider/wider8.htm
|
|