Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Sakrament małżeństwa - Gość Niedzielny "Sakrament do śmierci"

Anonymous - 2013-08-20, 16:33
Temat postu: Gość Niedzielny "Sakrament do śmierci"
W ubiegłotygodniowym nr Gościa jest artykuł pt "sakrament do śmierci"
Oto jego fragment:
" JPII w adhoracji "Familiaris consortio" z 1981r mówił o objęciu opieka duszpasterską osób, które po rozwodzie stworzyły nowy związek i dlatego nie moga przystępować do sakramentów. W Polsce działa obecnie ok 30 duszpasterstw związków niesakramentalnych. Papież Franciszek mówił generalnie o duszpasterstwie małżeństw, nie rozdzielał na sakramentalne i zwiazki niesakramentalne. Nie ma potrzeby tworzenia dla związków niesakramentalnych oddzielnych duszpasterstw, ale należy włączyć te osoby w życie wszystkich wspólnot, ruchów działających w parafiach - mówi o. Mirosław Ostrowski.
:shock: :shock: :shock:

Jak to rozumiecie?
Znaczy, ze co nie ma znaczenia czy jestem w pierwszym, drugim czy ósmym związku? Nie ma znaczenia, że każde z moich dzieci ma innego ojca? To po co się "męczyć" przy jednym małżonku, skoro można co kilka lat przeżywać "motyle w brzuchu" i klepać się po ramieniu w przyparafialnych duszpasterstwach? :roll:

Andrzej - 2013-08-20, 18:16

W tym artykule jest także i taki fragment:

Cytat:
Dokładne tłumaczenie długiej odpowiedzi papieża na pytanie dziennikarza o dopuszczenie do Komunii św. osób rozwiedzionych, żyjących w nowych związkach, nie pozostawia wątpliwości: nie mówił nic, co byłoby sprzeczne z nauką Kościoła katolickiego.
http://gosc.pl/doc/1655517.Sakrament-do-smierci


W Kościele katolickim wśród katolików jedynym legalnym zgodnym z nauczaniem Kościoła katolickiego małżeństwem jest małżeństwo sakramentalne. Każda - jak mówił to ostatnio ks. Marek Dziewiecki podczas naszych rekolekcji w Porszewicach - wspólnota w Kościele, cały Kościół ma pomagać katolikom żyjącym niezgodnie z prawem Bożym w nawróceniu. Czy to będą wspólnoty dla niesakramentalnych czy jakiekolwiek inne - mają pomagać bliźnim w zbawieniu, do którego droga prowadzi przez nawrócenie, a więc zerwanie z grzechem, w przypadku sakramentalnych małżonków żyjących w związkach niesakramentalnych - z grzechem cudzołóstwa i łamania świętej przysięgi małżeńskiej.

Anonymous - 2013-08-20, 22:17

Andrzej napisał/a:


wspólnota w Kościele, cały Kościół ma pomagać katolikom żyjącym niezgodnie z prawem Bożym w nawróceniu. Czy to będą wspólnoty dla niesakramentalnych czy jakiekolwiek inne - mają pomagać bliźnim w zbawieniu, do którego droga prowadzi przez nawrócenie, a więc zerwanie z grzechem.


Dokładnie tak. Tylko jakoś trudno mi sobie wyobrazić taką wspólnotę małżeństw, gdzie są małżonkowie sakramentalni i niesakramentalni obok siebie. W jaki sposób miałoby to pomóc tym drugim w nawróceniu? Bo moim zdaniem skoro Kościół traktuje na równi wszystkie małżeństwa bez rozdzielania na sakramentalne czy nie to po co tkwić w sakramentalnym? Nie zrozumcie mnie źle. Nie prowokuję, nie osądzam, po prostu uważam, że jeśli Kościół rzeczywiście pójdzie w tym kierunku to fala rozwodów tylko wzrośnie bo jest z pewnością wiele osób, które dawno złożyłyby pozew gdyby nie sakrament :-(
Kościół niestety ulega naciskom społecznym. Choćby zmiana 4 przykazania kościelnego. Skoro wierni go nie przestrzegają to się poprawi. Jezus nigdy nie obniżał poprzeczki, zawsze stawiał ją wysoko. A współczesny Kościół idzie jednak "z duchem czasu". Problem w tym, że to jest chyba raczej zły duch niż dobry...

Anonymous - 2013-08-22, 12:06

Ja zapytam bardziej wprost .
Jaki jest cel tworzenia wspólnot
dla "małżeństw" ( ? ) niesakramentalnych .
( może raczej związków niesakramentalnych ? )


Jeżeli problemem jest CIĄGŁE życie w grzechu ciężkim ( ? ) czyli przykazanie pt. cudzołóstwo
to jedynym wyjściem wydaje się być
TRWAŁA ZMIANA tego stanu ,
czyli w praktyce
ROZSTANIE
i powrót o ile to możliwe
do prawowitych małżonków .

Wydaje się , że nawet podjęcie decyzji o braku współżycia
nie rozwiązuje problemu .
( małżeństwo nie jest bowiem związkiem wyłącznie fizycznym )
Poza tym -brak powrotu .

Nie rozumiem zatem ideii
powstawania i działania
wspólnot dla niesakramentalnych .
Idea wspólnoty z definicji
zakłada jednk TRWANIE w "starym układzie" .
Owszem , próbuje się nieco Boga obłaskawić
życiem bardziej przykładnym ,
takie "coś za coś" .

Powiedzmy sobie wprost .
Przykazań jest wiele , nie tylko "nie códzołóż" .
Popełniamy różne grzeczy , zwykle widać
to ciągłe przywiązanie do okreslonego prywatnego katalogu .
Mam pytanie - CZY CIĄGŁE ŻYCIE W CUDZOŁOSTWIE ( nawet bez współżycia )
zamyka na 100 % ( pewnik ) drogę do Nieba ?

Żródło jakieś ?

Dawniej tłumaczyło się ludziom ,
że idą do nieba "za dobre uczynki" ,
teraz że "wyłącznie z łaski" .


Przy okazji .
Wydaje mi się , że mnóstwo wątpliwości
powstaje już przy zawieraniu małżeństwa .
Nie bardzo rozumiem po co ( jakim prawem )
udziela się tego sakramentu osobom deklarujących się jako niewierzące ?
Sady biskupie orzekają tak dużo unieważnień
( stwierdzają nieważność )
bo tak naprawdę nikt nie wie
tak do końca
kiedy sakrament zaistniał , a kiedy nie .
........ bo jak tu dojść czy wyrażenie zgody
było na 100 % świadome i bez cienia najprzeróżniejszych przymusów
zewnętrznych czy wewnętrznych ?
Jak oddzielić od tego naturalne wątpliwosci , stres itp.


Trochę podobnie jest z chrztem .
Często wynika to jedynie z "tradycji" .
Protestanci z tego co wiem ponawiają w dorosłym życiu .

Tak nawiasem , to jaka była moc sakramentu ,
gdy na ślubnych kobiercach stawały dzieci ,
tyle że w koronach na głowie ?


Może czas sobie zdać sprawę , że wiecej nie wiemy niż wiemy ?

Anonymous - 2013-08-22, 19:14

mare1966 napisał/a:
Tak nawiasem , to jaka była moc sakramentu ,
gdy na ślubnych kobiercach stawały dzieci ,
tyle że w koronach na głowie ?

Potężna dzieci owe były dodatkowo pomazańcami bożymi, kiedy władza spływała od Boga.

Anonymous - 2013-08-22, 19:58

Jarosław ,
nie chodzi mi o znęcanie się nad Kościołem .
Oczywiście czuję , że nie o to ci idzie ,
ale jak jaki antyklerykał przypadkiem tu trafi ? :mrgreen:

Na przestrzeni wieków zmieniało się wszystko ,
poza ludźmi
a to ludzie tylko tworzą Kościół , mówię o tym chierarchicznym .
Czy bez niego wiara przetrwała by 2000 lat ?
"Nie miał byś nademną żadnej władzy gdyby ci jej nie dano"
......... no przyznaj ,
wniosek dość oczywisty

A my sami , nie błądzimy ?

Ale pytania stawiać można , może nawet trzeba ?

A może tu bardziej chodzi o MOTYWACJĘ trwania w takim "nieudanym" małżeństwie
lub MOTYWACJĘ trwania już samotnie ?
Może od tego pytania należałoby zacząć ?

Anonymous - 2013-09-01, 20:20

Andrzej napisał/a:
a więc zerwanie z grzechem, w przypadku sakramentalnych małżonków żyjących w związkach niesakramentalnych - z grzechem cudzołóstwa i łamania świętej przysięgi małżeńskiej.


Andrzej, nie całkiem tak

patrz tekst

http://www.przewodnik-kat...was_ocalic.html
cytat
Mógłbym naciskać, żeby żyli sami – ale staję wobec tego, co ich łączy, wobec ich pięknej więzi na kształt małżeńskiej i wiem, że nieludzkie byłoby, a nawet nieboskie, nazwać to złem. :roll:

Anonymous - 2013-09-02, 18:22

Z tego linku co podała Elżbieta :

Cytat:
Są tu ludzie autentycznie skrzywdzeni, którym mimo prób nie udało się małżeństwa uratować, a potem nie umieli żyć samotnie… Mógłbym naciskać, żeby żyli sami – ale staję wobec tego, co ich łączy, wobec ich pięknej więzi na kształt małżeńskiej i wiem, że nieludzkie byłoby, a nawet nieboskie, nazwać to złem.


Ci co odeszli , też mieli ciężkie życie i swoje powody .
Nie umieli tak żyć .
Odeszli , i stworzyli nowe piękne więzi .
Czy można nazwać to złem ?

Cytat:
Kościół tak nie myśli. Bł. Jan Paweł II w adhortacji Familiaris consortio wezwał duszpasterzy, by zaopiekowali się ludźmi żyjącymi w ponownych związkach i ani słowem nie wspomniał, że celem takiego duszpasterstwa ma być doprowadzenie, by owe ponowne związki się rozpadły. Przeciwnie – pisał, że należy ich wspierać, by pomimo swej sytuacji żyli po katolicku.


Serio :roll:
Ratowania mam już spory staż , deklaruję żyć po katolicku ,
znaczy co ?
czas na jakąś piękną więź


Cytat:
Znam sytuacje, gdzie odmowa rozwodu oznaczałaby dla kobiety zemstę, upokorzenia i znęcanie się psychiczne ze strony sakramentalnego męża. Dla niej rozwód jest formą obrony koniecznej.


A nie powinien ksiądz takiego przypadku
do prokuratury zgłosić ?
Ewidentnie podlega kodeksowi karnemu .

Cytat:
Kościół w odniesieniu do pewnej kategorii małżeństw niesakramentalnych nie mówi o „trwaniu w grzechu”, ale o „nieprawidłowej sytuacji”, która uniemożliwia rozgrzeszenie i przystępowanie do sakramentów. To jest terminologia używana zarówno w dokumentach, jak i w wypowiedziach papieży. Owszem, z formalnego punktu widzenia oznacza ona trwanie w grzechu. Natomiast czy Bóg oceni to jako klasyczne cudzołóstwo – to już nie mnie rozstrzygać.


Skoro nie ma grzechu , tylko jakaś nieprawidłowa sytuacja :mrgreen:
to jakim prawem odmawiają rozgrzeszenia ?
Formalny punkt widzenia , klasyczne cudzołóstwo - co to za pojęcia?

Cytat:
Dekalogiem nie da się skodyfikować całej ludzkiej rzeczywistości. Kościół widzi złożoność problemu i jego niejednoznaczność, dlatego nie potępia i unika takich określeń jak „życie w grzechu”.


Super .
Bóg tego nie wiedział , że się nie da czy co ?
Pomylił się ?
Kościół czy ten czy tamten ksiądz , biskup ?
........... znaczy grzechu w zasadzie nie ma

Wszystko jest względne , niewiadome
to po co Kościół ?

Wystarczy być "dobrym człowiekiem" ?
a w zasadzie po co dobrym ?

Bóg odpuszcza , nie wymaga poprawy .

Cytat:
Dekalog jest po to, żeby go przestrzegać, a nie żeby mierzyć nim innych. Rozsądzać o tym, komu się udało go przestrzegać według Bożego zamysłu, będzie On sam.


Tak ?
To jakim prawem księża cokolwiek oceniają ,
np. zycie w konkubinacie , aborcję itp.
Czy to nie sprawa Boga ?

Cytat:
Mówimy wciąż o szóstym przykazaniu. Może problem w postrzeganiu małżeństw niesakramentalnych polega na tym, że widzimy tylko ten jeden grzech? Jest przecież jeszcze dziewięć innych…

.......... o to nawet sam pytałem :mrgreen:

i ksiądz potwierdza


Cytat:
Przychodzi do mnie kobieta, która uciekła od męża, ratując swoje zdrowie psychiczne i fizyczne. On po latach chce wrócić, ale ona mówi: „Nie mogę na niego patrzeć. Wybaczyłam mu, nie chcę się mścić, życzę mu jak najlepiej, ale nie umiem go pokochać!”. Mam jej powiedzieć: „Pani musi! To nieważne, co pani czuje. Ma pani z nim jeść śniadania, obiady i kolacje, przyjaźnić się z nim, spędzać wolny czas, współżyć”? Czy sakrament zastępuje wszystko? Czy automatycznie uwalnia ludzi od tego, co czują, co myślą, co mają w pamięci? Nie znam przypadku, żeby ktoś zapomniał wyrządzane mu przez lata zło tylko dlatego, że zawarł sakramentalny związek. Modlą się o to, pragną tego, ale to nie przychodzi… Ludziom wyraźnie brakuje empatii, jeśli tego nie rozumieją.


.............. no pewnie , nie rozumieją
zwłaszcza Ci z tego forum :mrgreen:


Wg. mnie to co głosi tem ksiądz
to jakaś zupełnie nowa doktryna kościoła .

Anonymous - 2013-09-03, 07:24

ja pitole :shock:
to po rozwodzie ide "w tango" ihahaaaaaaaa
po co przykazania ?? po co Bog ??
moze moj maz jest bardziej swiety niz sam papiez ???????? :-|

Anonymous - 2013-09-03, 10:15

Żeby nie było wątpliwości . :mrgreen:
Moje pytania czy twierdzenia w poście powyżej
są oczywiście mocno ironiczne .

Uważam , że zawsze warto rozmawiać ,
nawet gdy stanowiska wydają się bardzo rozbiezne , czy wprost sprzeczne .
Bo albo taka dyskusja utwierdzi nas tylko
w tym co już wiemy ,
albo doda nowego spojrzenia na sprawę i nawet zrewiduje poglądy .

Ja bym zatem chętnie usłyszał
na jakim mocnym fundamencie
ten ksiądz wywodzi swoje teorie .

Najlepiej żeby wywiódł to z Ewangelii , nauk Jezusa .
Zwalanie na "ludzką słabość" jakoś mnie nie przekonuje , wprost przeciwnie .

Ksiądz proponuje pójście łatwiejszą drogą ,
co tylko wzmaga moje podejrzenia .

Anonymous - 2013-09-03, 10:45

mare1966
znam Twoj styl pisania i wiem, ze pisales lekko ironicznie (jak zawsze ;-) )
ale moja rowniez ironiczna odpowiedz byla do tresci jakie zapodaje ksiadz, a nie do Ciebie

Anonymous - 2013-09-03, 10:49

Może: "kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem", bo "do życia w pokoju powołał nas Bóg", bo "nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni".

Tylko Bóg zna nasze serca, intencje i myśli, czasem lepiej, niż my sami.

Jaką mamy pewność, że to my jesteśmy ci dobrzy, a oni ci źli?

"Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia? Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!"

Zaznaczam, że piszę abstrakcyjnie, nie w odniesieniu do konkretnych przypadków.

Wolelibyście, żeby Kościół odrzucił tych, którzy są w związkach nieskaramentalnych? Kościół ich według mnie przygarnia kierując się miłosierdziem. Jeżeli ich odrzuci, zamyka sobie drogę pukania do ich sumień. Trapeuta w terapii też nie wali prosto z mostu do klienta - źle czynisz, pogrążasz się, ale naprowadza, bo prawdziwa zmiana zaczyna się w sercu człowieka i musi pochodzić z jego wnętrza. Jeżeli natomiast niesakramentalni trwają w swoim postępowaniu kierując się wiarą w Boże Miłosierdzie - nieważne, co robię, Bóg i tak wybaczy, to popełniają grzech przeciwko Duchowi Świętemu. Ich sumienia zna jedynie Bóg, więc ja bym ich zostawiła w spokoju, a sama postępowała w myśl własnych przekonań.

Jaką zresztą dam sobie gwarancję, że za kilka lat nie ulegnę zwykłym ludzkim pragnieniom posiadania osoby, którą kocham i dziecka? Wiem, co jest dzisiaj, nie wiem, co będzie jutro.

Jeżeli taką goryczą napełnia mnie postawa Kościoła względem niesakramentalnych związków, to może ja mam problem ze swoim wyborem?

Anonymous - 2013-09-03, 11:01

Filomena
to nie gorycz tylko zadziwienie, bo kto ma byc przewodnikiem i stac na strazy tego co jest biale i mowic glosno o tym co jest czarne, my mozemy miec watpliwosci, bo tak jak mowisz - dzis jest tak, a co bedzie ze mna jutro nie wiem..... czy nie ulegne zauroczeniu ?? "milosci" ?? czy nie bede taka sama owieczka zablakana jak moj maz ??
ale ktos powinien potrzasac nami, moze nie w sposob drastyczny, bezwgledny, ale pelen stanowczej milosci, okreslenia gdzie jest granica grzechu, gdzie jest zlo, w ktorym tkwimy pomimo pozorow szczescia i "milosci"

Anonymous - 2013-09-03, 11:23

Kobieta porzucona przez męża, w małżeństwie poniżana, będąca świadkiem przemocy wobec dzieci chce ratować małżeństwo. Mąż i tak odchodzi, uważając, że całe zło w małżeństwie jest winą żony. Ona po kilku latach poznaje mężczyznę, który daje jej bezpieczeństwo, bliskość, miłość dla niej i jej dzieci. Wie, że w oczach Boga mężem jest ten pierwszy, ale widzi radość swoich dzieci z obecności mężczyzny, który spełnia rolę, jakiej ich ojciec spełnić nie potrafił. Widzi dobre owoce w swoim życiu - swój spokój i radość. Czy można jednoznacznie stwierdzić, że to zło?

Mężczyzna zdradzony przez żonę, poniżany i pomiatany przeżywa podobną historię.

Ani my, ani księża nie znamy szczegółów życia osób ze związków niesakramentalnych. Dla Kościoła wyrazem braku akceptacji dla cudzołóstwa po oddaleniu małżonka jest niemożność przystępowania do Komunii i brak rozgrzeszenia.

Mnie to osobiście wystarcza. Postawę osób z Sycharu uznaję za bohaterstwo, bo zapierają się samych siebie, walczą z ludzkimi potrzebami, zostały obdarzone określonym charyzmatem. Nie każdy otrzymał taki dar.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group